Książka “Kobiety które igrały z bogami” zawiera 17 inspirujących życiorysów. To opowieści o kobietach, które miały odwagę żyć po swojemu bez względu na obowiązujące obyczaje i oczekiwania ze strony otoczenia.


Ojciec Almy Mahler radził jej: “Igraj z bogami”. Te słowa miały zachęcić młodą dziewczynę do stawiania sobie poprzeczki tak wysoko, jak to tylko możliwe. Zarówno w kwestii wyboru towarzysza życia jak i rozwoju własnych talentów. Emil Jakob Schindler zachęcał ukochaną jedynaczkę do sięgania po niemożliwe w czasach kiedy od kobiety oczekiwano głównie, że będzie dobrze wyglądać i zawsze słuchać męża. I trzeba powiedzieć, że jego metoda wychowawcza dała interesujące rezultaty, bo młoda Alma przed ukończeniem dwudziestu lat miała już w swym artystycznym dorobku ponad setkę samodzielnie skomponowanych pieśni i utworów instrumentalnych. Pod koniec XIX wieku czyniło ją to bardziej niż wyjątkową.

Na to, co uchodziło za niemożliwe miały chrapkę wszystkie bohaterki przedstawione w książce, stąd nie dziwi dobór tytułu zapożyczony ze słów wiedeńskiego malarza. Losy każdej z przedstawionych w tomie kobiet – tutaj, ze względu na konwencję publikacji omówione skrótowo – to gotowy materiał na trzymającą w napięciu powieść czy fascynujący film. Zresztą, o części z nich filmy i książki zdążyły już powstać.

Na to, co uchodziło za niemożliwe miały chrapkę wszystkie bohaterki przedstawione w książce.

Jest pośród nich Dora Maar, utalentowana fotograficzka, która zdołała zabłysnąć niepowtarzalnymi zdjęciami w zdominowanym przez fotografów-mężczyzn Paryżu lat trzydziestych (Niedawno ukazała się biograficzna powieść o Dorze Maar pt: “Kobieta, która płacze”– przyp. aut.), Florence Foster-Jenkins, tak zdeterminowana w kwestii realizacji swoich marzeń, że pomimo braku talentu muzycznego, dała oszałamiający koncert w liczącej trzy tysiące miejsc Carnegie Hall, na który, dodajmy, zabrakło biletów – tak wielu miała fanów. Nieco dalej Maria Komornicka, poetka, tłumaczka i szalona wręcz skandalistka, która mając trzydzieści jeden lat wyrwała sobie wszystkie zęby, spaliła kobiece stroje… i zaczęła żyć jak mężczyzna. A także wspomniana już wcześniej Alma Mahler marząca o karierze dyrygenta w czasach gdy za szczyt emancypacji uchodziła jazda na rowerze. 

Wszystkie bohaterki, nie tylko te wspomniane powyżej, łączy jedno: odwaga by żyć po swojemu bez względu na obowiązujące obyczaje i oczekiwania ze strony otoczenia.

(Agnieszka Kantaruk)

W książce pojawiły się:
1. Charlotte Perkins Gilman. Obiecaj, że nie będę odkurzać!
2. Florence Foster-Jenkins. Najgorsza śpiewaczka
3. Maria Komornicka. Przemiana
4. Alma Mahler. Tylko ty zrobisz ze mnie artystę
5. Lila Brik. Koteczka
6. Tina Modotti. Profil komunisty
7. Peggy Guggenheim. Dama wśród piesków
8. Wanda Morbitzer-Tozer. Adres Wandy za 400 franków
9. Dora Maar. Po Picassie tylko Bóg
10. Anna Magnani. Federi, idź lepiej spać!
11. Simone Weil. Żeby pańska córka nie była świętą
12. Maria von Maltzan. Niepokorna hrabina
13. Stanisława Walasiewicz. Walasiewicz była kobietą
14. Elena Poniatowska. Kiedyś zostanę królową Polski
15. Elżbieta Czyżewska. Srebrna papierośnica i czarna suczka
16. Krystyna Mazurówna. Rajstopy zamiast porsche
17. Agnieszka Wójtowicz-Vosloo. Dziewczyna w kostnicy

Opracowanie zbiorowe
Kobiety które igrały z Bogami
Wydawnictwo Agora
Premiera: 25 stycznia 2011

ALMA MAHLER

1879 – 1964

Piękna i niezależna – przed ukończeniem 20 lat napisała ponad sto
pieśni i utworów instrumentalnych. Chce być dyrygentem.
W czasie schyłku monarchii austro-węgierskiej, kiedy przychodzi
jej żyć, za szczyt emancypacji uznaje się jazdę na rowerze.
Zostaje kochanką i muzą secesyjnych artystów.

– Jeśli jeszcze raz spotka się pani z Oscarem, zabiję ją strzałem
z pistoletu – matka jej kochanka, Oscara Kokoschki, wysyła do
Almy listy z pogróżkami. I spaceruje pod jej domem z podejrzanie
wypchaną kieszenią płaszcza.

Tylko ty zrobisz ze mnie artystę

Złośliwi nazywali ją wdową czterech sztuk, życzliwi – wielką femme fatale. Pisarz Elias Canetti wspominał, że przez kilkadziesiąt lat „w Wiedniu wszędzie opowiadano o Almie Mahler, roztrząsając najdrobniejsze szczegóły”.
„Ona jest jedną z tych arcyrzadkich żyjących czarodziejek. To genialna i instynktowna wizjonerka. Stanowi źródło potencjalnej energii, twórczą wolę” – pisał o Almie poeta Franz Werfel. „Ona jest jasnością i radością, której potrzebują wszyscy artyści” – mówił kompozytor Gustave Charpentier.
Wspomnienia, listy i biografie współczesnych jej malarzy, pisarzy i muzyków pozwalają twierdzić, że Wiedeń fin de siecle’u miał dwoje miłościwie panujących: starego cesarza Franciszka Józefa i piękną, błyskotliwą Almę Mahler.
Urodziła się w 1879 r., w sam raz, aby przeżyć największy rozkwit monarchii austro-węgierskiej i jej bolesny upadek. Ojciec Almy Emil Jakob Schindler był wziętym malarzem pejzażystą. Matka, śpiewaczka Anna von Bergen, dla rodziny zrezygnowała z kariery. Schindlerowie i ich dwie córki, Alma i Grete, prowadzili wygodne życie w romantycznym zamku w okolicach Wiednia. Śliczna, rezolutna Alma wzbudza zachwyty gości. Już jako dziecko przebywa w towarzystwie artystów.
Pewnie dlatego w przyszłości będą ją interesować tylko nieprzeciętnie utalentowani mężczyźni. Zapamiętała naukę ojca. „Igraj z bogami” – powtarzał często.
Gdy Alma ma 13 lat, umiera ojciec. Matka, odczekawszy obowiązkowy czas żałoby, poślubia Karla Molla, ucznia i przyjaciela zmarłego męża. Moll odgrywa ważną rolę w artystycznym światku, jest dobrym malarzem, nieźle też zarabia na handlu dziełami sztuki.
Rodzina przenosi się do Wiednia, na Hohe Warte w dzielnicy Obserwatorium, do domu zaprojektowanego przez Josefa Hoffmanna. Taki dom to jeden ze snobizmów epoki. Architekt wyposażył też wnętrze i od czasu do czasu przychodził sprawdzać, czy jakiś niepożądany przedmiot nie zakłóca jego starannej kompozycji. Nawet solniczka jest projektu Hoffmanna i ma na stole ściśle określone miejsce.
Nad edukacją Almy czuwa Max Burckhardt, dyrektor Burgtheater, wielki intelektualista i znawca literatury. To on objawił wiedeńskiej publiczności dramaty Ibsena. Kompletuje biblioteczkę panny Schindler, zachęca ją do lektury Platona i Nietzschego. Alma uczy się greki i dla własnej przyjemności tłumaczy Ojców Kościoła. Jej największą pasją jest jednak muzyka. Cierpi na jednostronne przytępienie słuchu, ale – niesłychanie ambitna – nadrabia ten brak nieustanną pracą. Jest wśród kilku zaledwie kobiet uczęszczających na kursy młodego kompozytora Aleksandra von Zamlinskiego. Przed ukończeniem 20 lat napisała ponad sto pieśni, utwory instrumentalne, szkic operowy. Marzy o typowo męskim zawodzie – chce być dyrygentem.
W tym samym czasie Rosa Mayderer, założycielka Stowarzyszenia Austriackich Kobiet, za szczyt emancypacji uznaje jazdę na rowerze.

Władczyni i książę malarzy

W domu Mollów schodzą się wszyscy awangardowi twórcy. Alma przysłuchuje się burzliwym dyskusjom na temat nowej sztuki. W 1897 r. grupa wiedeńskich artystów występuje z akademickiego zrzeszenia Kunstlerhaus i zakłada niezależne stowarzyszenie Secession. Na jego czele staje „książę malarzy” Gustav Klimt. Jest sławny: jego freski w budynkach użyteczności publicznej zyskują pochwały samego Franciszka Józefa. Ale Klimt porzuca nudną sztukę oficjalną i staje się malarzem kobiet. Zamożne wiedenki ustawiają się w kolejce do jego pracowni. A on maluje je jako sfinksy, wyrafinowane uwodzicielki. Te portrety, estetyzujące i przesycone erotyzmem, staną się symbolem secesyjnego Wiednia.
Klimt, częsty gość na Hohe Warte, jest pod urokiem młodziutkiej panny Schindler. Widzi w niej „esencję kobiecości” i delikatną kreską rysuje jej portrety. „Alma jest piękna, inteligentna, dowcipna, ma wszystko, czego żądać może od kobiety mężczyzna, i ma to w nadmiarze. Myślę, że wszędzie, gdzie się pojawia w męskim świecie, jest panią, władczynią” – pisze.
Maluje ją jako mityczną Danae, do której Zeus zbliża się w postaci złotego deszczu. Złotowłosa „Danae” to jedno z jego najsłynniejszych płócien. Rodzice 17-latki pilnują jednak, by nie doszło do skandalu – „Książę malarzy” ma 35 lat i cały Wiedeń wie, że żyje w konkubinacie ze znaną projektantką mody Emilią Floege. Mollowie wymawiają Klimtowi dom.
„On był mi taki bliski… – pisze Alma w pamiętniku. – Jestem mu głęboko wdzięczna za to, że mnie obudził”.
Dyrektor opery w Wiedniu to prawdziwa osobistość. Wiedeńczycy kochają muzykę – przegląd prasy zaczynają od sprawdzenia rubryki spektakli, a na galowe przedstawienia przybywa sam cesarz. Jakież będzie zdumienie koncertującego tu Ravela, gdy właścicielka sklepu z galanterią skórzaną odmówi przyjęcia zapłaty za wybrany przez niego neseser. Brać pieniądze od sławnego kompozytora? „Mógłbym mieszkać sto lat w Paryżu, a nic podobnego nie mogłoby się zdarzyć” – stwierdza Francuz.
Almę fascynuje Gustav Mahler jako dyrygent, wielka gwiazda. „Tristan i Izolda”, „Fidelio” czy „Don Giovanni” w interpretacji Mahlera porywają publiczność. Podczas koncertów Alma wpatruje się w jego „twarz Lucyfera, blade policzki i płonące oczy”. Własne kompozycje Mahlera bardzo ją jednak rozczarowują. Po wysłuchaniu jego Pierwszej Symfonii opuściła salę „pełna złości i żalu do autora”.
Pewnego zimowego wieczoru 1901 r. spotykają się na obiedzie u wspólnych przyjaciół. Alma, roześmiana, flirtuje na przemian z Klimtem i Burckhardtem. Mahler nie może oderwać od niej wzroku. „Ta dziewczyna jest interesująca i inteligentna. Początkowo wydała mi się antypatyczna i wziąłem ją za lalkę. Zwykle nie traktuje się serio takich młodych i ładnych dziewcząt” – mówi podekscytowany do Burckhardta. „On przerasta znacznie wszystkich mężczyzn, których dotąd spotkałam” – notuje Alma w pamiętniku. „To człowiek chory, o niepewnej pozycji. Jest Żydem, ma długi, więc gdzie tu kalkulacja?” – próbuje powstrzymać ją ojczym.
9 marca 1902 r. w zakrystii Karlskirche 42-letni Gustaw Mahler poślubił o 20 lat młodszą Almę Schindler, „najpiękniejszą dziewczynę w Wiedniu”.

Zgubiłam drogę do muzyki

Jeszcze w okresie narzeczeństwa zanotowała: „Jedno mnie dręczy. Czy Mahler zachęcać mnie będzie do pracy? Czy będzie podtrzymywał moją sztukę?”. On postawi sprawę kategorycznie: „Rola>>kompozytora<<, tego, który>>pracuje<<, przypada mnie”. I od tej pory będzie przepisywała jego partytury.
Dba teraz, by żaden hałas nie przeszkadzał geniuszowi w pracy, organizuje sprawy domowe. W listopadzie 1902 r. przychodzi na świat córka Maria, dwa lata później Anna. Ale macierzyństwo nie wypełnia jej życia.
„Zgubiłam drogę do muzyki” – rozpacza Alma.
Mahler, który „traktuje własną muzykę jak autobiografię”, poświęca ukochanej żonie swoje utwory. Zadedykował jej Piątą Symfonię: „Drogiej Almschi, mojej odważnej i wiernej towarzyszce”. „W Szóstej Symfonii – pisze – próbowałem przedstawić cię w jednym z tematów. Nie wiem, czy mi się udało, ale będziesz musiała się tym zadowolić”.
Alma pojawia się „w formie wstępującego tematu F-dur, gwałtownego i władczego, który przynosi na krótką chwilę zdrowie i optymizm”.
Podróżują razem na festiwale do Strasburga, Krefeld, Pragi. Piękna pani Mahler w ekstrawaganckich sukniach projektu Kolmana Mosera wszędzie wzbudza zainteresowanie. Próbuje wpływać na decyzje męża dotyczące programu opery. Namawia go na wystawianie dzieł młodych artystów. Zaprzyjaźnia się ze sławnym Richardem Straussem. Gustave Charpentier podczas koncertów w stolicy Austro-Węgier przysyła jej kwiaty i dołącza liściki: „Pani Mahler, uroczej muzie Wiednia, wdzięczna muza Montmartre’u”.
Muzycy z orkiestry zarzucają Mahlerowi brutalność i kapralski ton. Prasa antyżydowska robi na niego nagonkę. Znany krytyk muzyczny pisze: „Ten, który ma wszelkie potrzebne zdolności, aby kierować operą, ze względu na swój niewątpliwy geniusz, jest dziś ofiarą własnego zarozumialstwa i nerwowości. Dyrekcja naszej opery należy się z prawa człowiekowi normalnemu umysłowo, a nie zarozumiałemu artyście o chorobliwych skłonnościach”.
Mahler ma dość: „Dlaczego miałbym zawsze pozwalać, aby mnie obsikiwano? Czyżbym był latarnią?” – pyta żonę. W maju 1907 r. podaje się do dymisji.
Kontrakt podpisany na cztery lata z Metropolitan Opera wNowym Jorku zobowiązuje dyrygenta jedynie do trzech miesięcy pracy rocznie. Alma również jest zadowolona z odmiany. Znudziła ją roli gospodyni.
Przed wyjazdem Mahlerowie przeżywają wielką tragedię. Ich czteroletnia córka Maria zachorowała na dyfteryt. Ponieważ lekarstwo na tę chorobę jeszcze nie istnieje, dla dziecka nie ma ratunku.
W Metropolitan Opera ścierają się dwaj mistrzowie: Mahler i Toscanini. Włoch intryguje, stara się „ukraść” co ciekawsze spektakle. Alma zaznajamia się z Carusem, o którym powie, że „nawet w ludzkich reakcjach był geniuszem”. Mahler jest rozchwytywany; grupa melomanek milionerek powołuje sławną New York Philharmonic Orchestra i powierza mu jej prowadzenie. Nowy Jork jest szczęśliwy także dla pani Mahler. Śpiewaczka Frances Alda wykonuje w Mendelssohn Hall pieśń Almy. Utwór bisowano, a Mahler stwierdził, że „nigdy nie był tak wzruszony podczas żadnej z własnych premier”.

Spacer z Freudem

Mahler jest właśnie w trakcie pracy nad Dziesiątą Symfonią, gdy dowiaduje się o romansie żony. „O Boże, Boże, czemuś mnie opuścił” – pisze na partyturze.
Latem 1910 r. w modnym kurorcie Tobelbad Alma poznała Waltera Gropiusa. Młody architekt właśnie zaczyna karierę zawodową u boku Petera Behrensa. Już w następnym roku stworzy pierwsze dzieło – fabrykę Fagusa w Alfeld z wielkimi taflami szkła zamiast okien. Jego przyszłe projekty zrewolucjonizują architekturę i wzornictwo przemysłowe XX w. Alma, którą zawsze pociągają w mężczyznach talent i pasja, jest pod wrażeniem. Po latach powie Canettiemu: „Widział pan kiedy Gropiusa? Piękny, wysoki mężczyzna. Prawdziwy aryjczyk. Jedyny mężczyzna, który pasował do mnie rasą. Poza tym zawsze kochali się we mnie mali Żydzi, tacy jak Mahler. Lubię oba rodzaje”. Canetti jest zbulwersowany.
Załamany mąż decyduje się na wizytę u doktora Freuda. Lekarz jest akurat na wakacjach w Holandii. Mahler jedzie do niego. Podczas czterogodzinnego spaceru po miasteczku przechodzi przyspieszoną psychoanalizę. „Analizowałem Mahlera całe popołudnie w Lejdzie – powiedział Freud. – Konsultacja wydawała się potrzebna, ponieważ jego żona zbuntowała się przeciwko cofnięciu się u niego libido. Podczas ciekawego badania historii życia odkryliśmy jego miłosne odrębności, a zwłaszcza kompleks Edypa. Miałem wiele okazji, żeby podziwiać zdolności psychologicznego rozumienia u tego genialnego człowieka. Żadne światło nie odsłoniło symptomatycznej fasady jego obsesyjnej nerwicy. To było niby drążenie studni poprzez tajemniczy budynek”.
Posępna muzyka Dziesiątej Symfonii oddaje nastrój małżeńskiego kryzysu, rozpadu i zagrożenia. Śmiertelnie chory kompozytor nie dokończył ostatniego dzieła. Alma nie odstępowała jego łóżka na krok. Umarł 18 maja 1911 r. Przez następne kilkadziesiąt lat będzie się mówiło, że Mahler umarł z miłości, że to Alma go zabiła. „Almschi, ukochana Almschi… Żegnaj, moja liro… Dla ciebie żyć! Dla ciebie umierać!” – pisał na kartach Dziesiątej Symfonii do kobiety, która nie lubiła i nie ceniła jego muzyki.
Wszyscy widzą w niej „tragiczny cień genialnego męża”. Pewien zakochany w Almie naukowiec grozi, że jeśli za niego nie wyjdzie, popełni samobójstwo… na grobie Mahlera. „Jej sposób bycia fascynował – pisał Oscar Kokoschka – Była młoda, wzruszająca w swojej żałobie, piękna i taka samotna”.
Kokoschkę przedstawił jej ojczym w1912 r. Słyszała o nim już wcześniej, bo jego malarstwo i sztuki teatralne wywołują skandal za skandalem. To enfant terrible wiedeńskiej sceny artystycznej. Krytycy okrzyknęli go „głównym dzikusem”, „kwiatem zakładu karnego”. Następca tronu Franciszek Ferdynand na widok obrazu Kokoschki zawołał: „Ten człowiek zasługuje na to, by połamać mu wszystkie kości”. Ale Almie, która jak zwykle wyczuwa geniusz szóstym zmysłem, podobają się jego prace, pełne ekspresji i wewnętrznego napięcia. „Wydobywam na jaw niby za pomocą magicznego klucza osobowość często zamkniętą w konwenansach” – mówi artysta. Alma zamawia portret u tego „rozpruwacza dusz”. „A to jestem ja jako Lukrecja Borgia pędzla Kokoschki – prezentowała portret po latach Canettiemu. – Ludzie wprost się boją tego obrazu”.
Tak rozpoczyna się ich burzliwy związek. „Dwa kolejne lata z nim – wspominała Alma – były jedną gwałtowną walką miłosną. Nigdy więcej nie kosztowało to mnie tyle spazmów, tyle piekła i tyle raju. Przeżywałam jego wzlot”. Kokoschka pracuje jak szalony. Pod wpływem Almy przerabia swoje poematy. Nieustannie ją portretuje, wszystkie postacie kobiece otrzymują rysy ukochanej. „Pamiętaj, że sztuka to nasze jedyne dziecko” – pisze do niej. W jego pracach zaznacza się triumf kobiety nad mężczyzną. „Ty jesteś Kobietą, ja jestem Artystą. Mogłem ocenić, jak silnym możesz mnie uczynić, i tego pragnę, kiedy owa siła będzie nieustannie działać”.
Przyjaciel Kokoschki architekt Adolf Loos „dostrzegał psychiczne niebezpieczeństwo dla swojego protegowanego i był bardzo przeciwny temu ekstatycznemu związkowi, który nad Kokoschką bardzo silnie zaciążył”. Matka malarza wysyłała do Almy listy z pogróżkami: „Jeśli jeszcze raz spotka się pani z Oscarem, zabiję ją strzałem z pistoletu”. I spacerowała pod jej domem na Hohe Warte z podejrzanie wypchaną kieszenią płaszcza.

Narzeczona wiatru

„Poślubię cię, kiedy stworzysz arcydzieło” – odpowiada Alma na ciągłe nalegania malarza. „Narzeczona wiatru”, ich podwójny portret – kochanków splecionych uściskiem – jest jednym ze szczytowych osiągnięć artysty. Ale do transakcji „małżeństwo za arcydzieło” nie doszło. Alma jest zmęczona obsesyjną zazdrością Kokoschki. Plotki o ich kłótniach krążą po całym Wiedniu. Ich zerwanie zbiega się z wybuchem I wojny światowej. „Czasem wyobrażam sobie, że to ja wywołałam te wszystkie wydarzenia” – pisze Alma.
Załamany Kokoschka zgłasza się do wojska. Warunkiem przyjęcia do elitarnego oddziału kawalerii jest posiadanie własnego konia. Artysta sprzedaje „Narzeczoną wiatru”, kupuje konia i jedzie na front. Tymczasem Alma odnajduje spokój w ramionach przystojnego porucznika… Waltera Gropiusa. 18 sierpnia 1915 r. biorą w Berlinie ślub. Kilka miesięcy później, gdy Gropius walczy pod Verdun, na świat przychodzi ich córka Manon.
Odrzucony Kokoschka długo jeszcze będzie żył wspomnieniami minionej miłości: „Od kilku lat, co może jest niewybaczalne, przyjemność mi sprawia grzebanie w popiołach wygasłej boleści”. Po wojnie, w Stuttgarcie, u słynnej modystki Herminy Moos zamówił lalkę – wierną kopię Almy. Jeździ z nią powozem na spacery, sadza w teatralnej loży. Do obrazu „Frau im Blau” z 1919 r. pozowała właśnie owa kukła-sobowtór.
Wreszcie podczas pijackiej orgii Kokoschka rozbija jej głowę. „Służby porządkowe uwiozą szarym świtem sen o powrocie Eurydyki” – podsumowuje ten tragiczny akt wyzwolenia.
Ostatni list do Almy wysłał w dniu jej 70. urodzin. „Droga Almo, jesteśmy zjednoczeni na wieczność w mojej »Narzeczonej wiatru«”. A ona stwierdzi: „Kokoschka, tak, Kokoschka zawsze robił na mnie wrażenie”.
Młodego poetę Franza Werfla poznała jeszcze w czasie wojny. To „krępy mężczyzna o zmysłowych ustach, wielkich wspaniałych błękitnych oczach, o goethowskim czole”. „W głębi duszy wiem, że jeśli jest na świecie ktoś, kto potrafi zrobić ze mnie artystę, to tylko ty” – wyznaje Almie. Wymyślają wspólnie scenariusze jego powieści. Za kilka lat Werfel będzie cenionym pisarzem, laureatem nagrody Schillera. Robert Musil powie o nim „płonące usta”, a współcześni postawią go na równi z Tomaszem Mannem.
Tymczasem porucznik Gropius przebywa w swoim pułku, a pacyfista Werfel dotrzymuje towarzystwa jego żonie. Gdy Alma rodzi syna, obaj panowie poczuwają się do ojcostwa i dżentelmeńsko informują się o stanie zdrowia matki i dziecka. Urodzony przedwcześnie mały Martin żyje kilka miesięcy. To dla Almy największa z„okropności wojny”. „W tym czasie upadła monarchia – napisała. – Ale to wszystko było mi bliższe. Ledwo zauważyłam to wydarzenie o światowym znaczeniu”.
Po wojnie Walter Gropius został mianowany przez wielkiego księcia dyrektorem Wyższej Szkoły Sztuk Pięknych oraz Szkoły Rzemiosł Artystycznych w Weimarze. W 1919 r. architekt łączy obie instytucje w jedną i nazywa ją Bauhaus. Stąd wyjdą czołowi przedstawiciele sztuki XX w.: architekci, malarze, scenografowie, filmowcy. Estetyka Bauhausu stawiająca na prostotę i funkcjonalność zrewolucjonizuje wzornictwo przemysłowe.
Wychowana na wiedeńskim estetyzmie Alma z trudem pojmuje rozważania męża o społecznej funkcji sztuki. Poznaje wprawdzie Gropiusa z artystami, którzy przyłączą się do Bauhausu, ale na tym jej rola się kończy.
„Co? Wegetować w Weimarze z Walterem Gropiusem aż do końca moich dni?” – zastanawia się zniechęcona. W lipcu 1929 r. Alma po raz trzeci wychodzi za mąż. „Za kilka tygodni skończę 50 lat – pisze w przeddzień ślubu – a Franz Werfel jest jeszcze młody. Muszę dalej podążać tym samym krokiem co on. Muszę skoncentrować wszystkie moje siły na jego karierze”.
(…)
MAŁGORZATA CZYŃSKA
7 czerwca 2003

 
Wesprzyj nas