Czy wieloletnia historia firmy może być powodem do utrzymania czynszu w preferencyjnej wysokości? Klimat kontra komercja: trwa spór o przyszłość jednego z najstarszych antykwariatów w Polsce.
W Krakowie zawrzało: jednemu z najstarszych antykwariatów w Polsce, który mieści się przy ul. Św. Tomasza 26 grozi likwidacja. -Przetrwał zabory, nazistowską okupację, okres PRL-u, może nie przetrwać polityki włodarzy miasta Krakowa – można było przeczytać na ulotce rozdawanej podczas obywatelskiego protestu przeciwko eksmisji „Antykwariatu SA Krzyżanowski” z lokalu zajmowanego obecnie przez firmę. Dlaczego antykwariat miałby zniknąć, kto protestuje przeciwko jego zlikwidowaniu i co na to miasto – właściciel nieruchomości administrowanej przez Zarząd Budynków Komunalnych?
Antykwariat wzięty w obronę przez mieszkańców Krakowa to instytucja bardzo stara. Został założony przed 140 laty i działa do dziś. Wprawdzie zmieniał lokal, bo z Placu Szczepańskiego przeniósł się do kamienicy przy ul. św. Tomasza, ale zawieruchy i niepokoje całego wieku z okładem nie zagroziły jego istnieniu. Dziś prowadzą go Helena i Henryk Druciowie, którzy poświęcili tej pracy niemal całe swoje życie. Przyznają otwarcie, że nie radzą sobie z nowoczesnymi zasadami prowadzenia książkowego biznesu, nie prowadzą transakcji w internecie, nie wychodzą do klientów z promocjami, tak jak podobne firmy w mieście. To stało się powodem kłopotów, w jakich znaleźli się po niedawnej podwyżce czynszu.
Anita Wójcik, zastępczyni dyrektora Zarządu Budynków Komunalnych, który wypowiedział Druciom umowę najmu podkreśla, że jak dotychczas czynsz był całkowicie preferencyjny. Małżeństwo przez pewien czas płaciło 6,33 zł za metr kwadratowy, co przy zajmowanej powierzchni 80 metrów daje niewiele ponad 500 zł miesięcznej opłaty, podczas gdy czynsze w tej okolicy wynoszą średnio 200 zł za metr. Zarząd Budynków Komunalnych idzie jednak na rękę tego rodzaju niszowym działalnościom, które tworzą klimat miasta. Podczas podwyżki czynszów w 2009 roku państwo Druciowie zadeklarowali, że mogą płacić 15 zł za metr kwadratowy i ZBK tę kwotę zaakceptował. Niestety podwojona stawka okazała się dla nich za wysoka i nie podołali jej uiszczaniu, a ich zaległości w płatnościach sięgnęły w listopadzie 13 000 zł.
Zarząd Budynków Komunalnych na dalsze ustępstwa się nie zgadza i zapowiada eksmisję, jeśli nie znajdzie się osoba, która pomoże Druciom poprowadzić antykwariat w sposób generujący przychody pozwalające pokrywać zobowiązania. Czy znajdzie się taka osoba w sytuacji, kiedy właściciele antykwariatu nie mają pieniędzy na czynsz, a zatem również na wynagrodzenie pracownika? Być może tak, bo po stronie antykwariatu stanęła całkiem spora grupa sojuszników, którzy zorganizowali w jego obronie pikietę. W czerwcu blisko 300 osób przemaszerowało z ulicy św. Tomasza na Plac Wszystkich Świętych, gdzie przed magistratem została przekazana na ręce Marcina Kandefera petycja w obronie antykwariatu, ten zaś zapewnił, że sytuacja wciąż pozostaje otwarta. Warunkiem odstąpienia od eksmisji jest uregulowanie zaległych należności, ustanowienie realnej stawki czynszu, którą Druciowie będą mogli płacić, a miasto ją zaakceptuje, a także uporządkowanie zaplecza, które – jak wykazała kontrola przeciwpożarowa – stwarza zagrożenie dla całej kamienicy ze względu na sięgające sufitu stosy książek. Jak jednak sprawić by antykwariat na dłuższą metę stanął na nogi? Kupować w antykwariacie więcej książek. (O)