Im więcej dowiadujemy się o grzybach, tym bardziej dociera do nas, że nie ma bez nich życia. Zawdzięczamy im chleb, alkohol i leki ratujące życie – dlatego można powiedzieć, że grzyby ukształtowały historię ludzkości. I nadal będą ją kształtować.


Nie są ani roślinami, ani zwierzętami, ale występują dosłownie wszędzie, także w powietrzu i w naszych ciałach. Mogą być mikroskopijne, ale należą również do największych poznanych organizmów. Dzięki nim na lądzie powstało życie. Mogą przetrwać bez dodatkowej ochrony w kosmosie i rozwijać się w obecności promieniowania jądrowego. Tak naprawdę praktycznie całe życie w ten czy inny sposób zależy od grzybów.

Te wciąż zadziwiające nas organizmy nie mają mózgu, ale potrafią rozwiązywać problemy i manipulować zachowaniem zwierząt z niesamowitą precyzją. Zawdzięczamy im chleb, alkohol i leki ratujące życie – dlatego można powiedzieć, że grzyby ukształtowały historię ludzkości. I nadal będą ją kształtować.

Dzięki swoim właściwościom psychodelicznym niektóre grzyby mogą łagodzić objawy wielu zaburzeń psychicznych. Ich zdolność rozkładania plastiku, materiałów wybuchowych, pestycydów i ropy naftowej jest już wykorzystywana w przełomowych technologiach, a odkrycie, że łączą rośliny w podziemne sieci, diametralnie zmienia sposób, w jaki postrzegamy ekosystemy.

Mimo to ponad dziewięćdziesiąt procent gatunków grzybów pozostaje wciąż nieodkrytych.

***

Otwierająca umysł podróż do spektakularnego i tajemniczego świata. „Strzępki życia” dowodzą, że grzyby stanowią klucz do zrozumienia zarówno funkcjonowania naszej planety, jak i samego życia. „Jedna z tych rzadkich książek, które mogą naprawdę zmienić sposób, w jaki postrzegasz otaczający cię świat.
– Helen MacDonald, brytyjska pisarka i przyrodniczka

Cudowna. Otwiera oczy. To podróż do niezbadanego świata.
– „New Scientist”

Zachwycająca. Tracicie nadzieję w związku z przyszłością życia na Ziemi? Nie przejmujcie się, z nami będą grzyby. Tak czy inaczej.
– Margaret Atwood, autorka „Opowieści podręcznej”

Błyskotliwa i urzekająca.
– „The Guardian”

Oszałamiająca. Dogłębnie zmienia nasze rozumienie świata przyrody.
– Ed Yong, autor książki „Mikrobiom”

Merlin Sheldrake
Strzępki życia
O tym, jak grzyby tworzą nasz świat, zmieniają nasz umysł i kształtują naszą przyszłość
Przekład: Urszula Gardner
Wydawnictwo Insignis Media
Premiera: 25 października 2023
 
 

Prolog

Powiodłem spojrzeniem w górę, ku wierzchołkowi drzewa. Paprocie i storczyki wyrastały z pnia niknącego hen wysoko w plątaninie lian, ponad którymi dopiero rozpościerały się korony. Gdzieś tam tukan poderwał się ciężko do lotu z charakterystycznym ćwierkotem. Stado wyjców nakręcało się wzajemnie, wydając coraz donośniejsze odgłosy. Deszcz ledwie przestał padać, z liści nade mną skapywały kaskadami wielkie krople wody. Nisko nad poszyciem ścieliła się mgła.
Korzenie drzewa wiły się coraz dalej od podstawy pnia, by w końcu zniknąć pod grubą warstwą spadłych liści, które pokrywały runo wilgotnego lasu równikowego. Za pomocą kija sprawdziłem grunt na obecność węży, ale przepędziłem tylko ptasznika. Uklęknąłem, wspierając się o pień, i zacząłem sunąć dłonią w dół, wzdłuż jednego z korzeni, aż dotarłem palcami do gąbczastej masy, której gęstą czerwonobrązową plątaninę tworzyły cieńsze korzonki. Z podłoża unosił się intensywny zapach. W labiryncie tym uwijały się termity, a jakiś krocionóg zwinął się, udając martwego. Korzeń, który tropiłem, niknął w ziemi, dlatego posłużyłem się rydelkiem, by oczyścić najbliższe sąsiedztwo, po czym rękami i łyżką wzruszyłem delikatnie wierzchnią warstwę gleby i w końcu – kopiąc najdelikatniej, jak umiałem – zacząłem go ostrożnie odsłaniać. Biegł tuż pod powierzchnią.
Odsłonięcie około metra zajęło mi godzinę. Był obecnie cieńszy niż struna i rozgałęział się na wszystkie strony. Ponieważ dodatkowo przeplatał się z innymi korzeniami, trudno było śledzić jego bieg – położyłem się więc na brzuchu i zbliżyłem twarz do rowka, który wykopałem. Niektóre korzenie pachną ostro i orzechowo, inne drzewnie i gorzko. Ten, gdy go podrapałem paznokciem, roztaczał wyraźny żywiczny zapach. Przez jakiś czas posuwałem się mozolnie naprzód, skrobiąc i wąchając co parę centymetrów, aby się upewnić, że nie zgubiłem tropu.
Godziny mijały, a mój korzeń rozdzielał się coraz bardziej. Wybrałem kilka jego odnóg i prześledziłem je do samych koniuszków, które wnikały a to w rozkładający się liść, a to w gnijącą gałązkę. Zanurzyłem krańce w fiolce z wodą, by zmyć brud, i przyjrzałem się im przez lupę. Korzonki rozgałęziały się na podobieństwo małego drzewa, były pokryte błoniastą warstwą czegoś żywego i lepkiego. Właśnie ten delikatny twór pragnąłem zbadać. Od korzeni mojego drzewa rozprzestrzeniała się w glebie, wśród korzeni okolicznych drzew, sieć mykoryzowa. Bez niej moje drzewo nie mogłoby istnieć. Bez podobnych jej sieci mykoryzowych nie mogłyby istnieć nigdzie indziej żadne rośliny. Całe życie lądowe, w tym moje własne, jest zależne od takich sieci. Pociągnąłem lekko za jedno z odgałęzień i poczułem, jak ziemia się porusza.

Wstęp

Jak to jest być grzybem?

There are moments in moist love
when heaven is jealous of what we on Earth can do
[Są takie chwile pośród wilgotnej miłości
Że niebo zazdrości nam tego, co potrafimy na Ziemi]

Hafez

Grzyby (Fungi) są wszędzie, a jednak łatwo je przeoczyć. Znajdują się w was i dokoła was. To dzięki nim żyjecie i możecie się odżywiać. Kiedy czytacie te słowa, grzyby wpływają na procesy życiowe, tak jak czyniły to przez ostatni miliard lat. Jedzą skały, tworzą glebę, trawią polutanty, karmią i uśmiercają rośliny, przeżywają w kosmosie, wywołują halucynacje, produkują żywność, wytwarzają leki, wpływają na zachowanie zwierząt i oddziałują na skład ziemskiej atmosfery. Są kluczem do zrozumienia naszej planety, a także tego, jak myślimy, jak czujemy i jak postępujemy. Mimo to większość swojej egzystencji spędzają na uboczu, a ponad 90 procent ich gatunków pozostaje wciąż nieodkryte. Im więcej dowiadujemy się o grzybach, tym bardziej wydają się niezastąpione.
Stanowią jedno z królestw organizmów żywych, nie mniej istotne niż królestwo zwierząt (Animalia) czy królestwo roślin (Plantae). Grzybami są zarówno jednokomórkowe drożdże, jak i porastające rozległe powierzchnie strzępki tworzące grzybnię podziemną opieńki miodowej (Armillaria mellea), które można zaliczyć do największych organizmów żywych na Ziemi. Obecny rekordzista z amerykańskiego stanu Oregon waży setki ton, zajmuje 10 kilometrów kwadratowych i liczy od dwóch do ośmiu tysięcy lat. Zapewne istnieją również, jak dotąd nieodkryte, większe i starsze osobniki[1]*.
Wiele z najbardziej spektakularnych wydarzeń, do jakich doszło na Ziemi, było – i nadal jest – wynikiem działalności grzybów. Rośliny opuściły środowisko wodne około pół miliarda lat temu wyłącznie dzięki grzybom, które służyły im za system korzeniowy na dziesiątki milionów lat przed tym, zanim rośliny rozwinęły własny. Współcześnie 90 procent roślin istnieje dzięki grzybom mykoryzowym (z gr. mykes – grzyb, rhiza – korzeń), które są w stanie łączyć drzewa w ogromne sieci nazywane czasem „leśną rozległą siecią” (ang. Wood Wide Web, per analogiam do World Wide Web, światowej rozległej sieci komputerowej)**. Ten pradawny związek umożliwił powstanie na Ziemi życia, jakie znamy – jego przyszłość uzależniona jest od dalszej zdolności roślin i grzybów do pozostawania w dobrych stosunkach.
To prawda, że Ziemia zazieleniła się dzięki roślinom, lecz gdybyśmy mogli przenieść się w czasie do dewonu, powiedzmy 400 milionów lat wstecz, zdumiałaby nas obecność innej formy życia, zwanej Prototaxites. Te żywe kolumny były stałym elementem dewońskiego krajobrazu. Niektóre przewyższały dzisiejsze dwupiętrowe budynki. Żadne inne organizmy żywe nawet nie zbliżyły się do ich rozmiarów – istniejące wówczas rośliny lądowe mierzyły w porywach metr wysokości, a jeśli chodzi o zwierzęta, z wody nie wyszedł jeszcze żaden przedstawiciel kręgowców. Niewielkie owady zamieszkiwały te gigantyczne pnie, wygryzając w nich komnaty i korytarze. Owa tajemnicza grupa organizmów, które uważa się za olbrzymie grzyby, pozostawała największą formą życia lądowego przez co najmniej 40 milionów lat, czyli 20 razy dłużej, niż istnieje rodzaj Homo[2], do którego należy człowiek.
Także współcześnie dzięki grzybom powstają nowe ekosystemy lądowe. Gdy z oceanu wyłania się wyspa wulkaniczna albo gdy lodowiec cofa się, odsłaniając nagą skałę, pierwszymi organizmami, które je zasiedlają, są porosty (Lichenes) – wspólnota życiowa pomiędzy grzybem a glonem lub bakterią. W rezultacie tworzy się gleba, w której mogą się zakorzenić rośliny. Nawet w okrzepłych ekosystemach zdarza się, że gleba jest wymywana przez deszcze – a przynajmniej dzieje się tak w miejscach, gdzie zabrakło gęstej siateczki grzybni, która utrzymuje wszystko razem. Zaczynając od głębokich osadów na dnie morskim, a kończąc na powierzchni pustyń – nie wyłączając zamarzniętych kanionów Antarktydy, ludzkich jelit i naturalnych otworów ciała – grzyby występują praktycznie wszędzie na Ziemi. Wśród liści i gałązek pojedynczej rośliny można ich znaleźć dziesiątki, a nawet setki gatunków. Grzyby te, wplótłszy się w przestrzenie międzykomórkowe niczym brokatowa nić w tkaninę, pomagają chronić roślinę przed chorobami. Żadna roślina w naturze nie jest pozbawiona grzybów – stanowią one część roślinnej istoty tak samo jak liście czy korzenie[3].
Zdolność grzybów do przeżycia i prosperowania w tak różnych środowiskach wynika z ich różnorodnych strategii metabolicznych. Metabolizm to sztuka chemicznej transformacji. A grzyby są metabolicznymi czarodziejami – eksplorują i wykorzystują otoczenie na tysiąc sposobów, żerując na nim z wszechstronnością dorównującą pod tym względem jedynie bakteriom. Przy użyciu koktajli silnych enzymów i kwasów potrafią rozłożyć najtrudniej rozkładalne substancje na Ziemi – zaczynając od ligniny (in. drzewnik), drugiego obok celulozy najtwardszego składnika zdrewniałych części roślin, przez skałę, ropę naftową, poliuretany, a kończąc na trotylu. Niemal żadne środowisko nie jest im straszne. Gatunek odkryty na wysypisku odpadów górniczych okazał się jednym z najbardziej odpornych na promieniowanie organizmów i niewykluczone, że pomoże on w uprzątnięciu odpadów nuklearnych. Reaktor jądrowy po wybuchu w Czarnobylu stał się domem dla sporej populacji tych grzybów. Niektóre z niewrażliwych na wpływ promieniowania gatunków grzybów wręcz rozrastają się w kierunku promieniotwórczych cząstek i zdają się czerpać z nich energię, tak jak rośliny czerpią ją ze światła słonecznego[4].
Gdy mowa o grzybach, na myśl przychodzą głównie grzyby kapeluszowe, lecz – podobnie jak owoce roślin są organem znacznie większego organizmu, na który składają się też gałęzie i korzenie – grzyby kapeluszowe to w gruncie rzeczy tylko owocniki, a więc zbita część grzybni, w której produkowane są zarodniki (spory). Zarodniki są dla grzybów tym, czym nasiona dla roślin: służą tym organizmom do rozprzestrzeniania się. Dzięki owocnikowi grzyb może zaangażować do przenoszenia swoich zarodników żywioły i istoty spoza świata grzybni – zaczynając od wiatru, a kończąc na wiewiórkach. Równocześnie owocnik nie pozwala światu zewnętrznemu zbytnio ingerować w ten proces. Owocniki stanowią część grzyba widzialną, wyczuwalną zmysłem powonienia, pożądaną przez inne organizmy, smakowitą, a czasami też trującą. Wytwarzanie owocników jest zarazem tylko jedną z metod stosowanych przez grzyby – znacząca większość gatunków uwalnia zarodniki w inny sposób.

Grzyby są wszechobecne dzięki niesłychanej plenności. Owocniki niektórych gatunków uwalniają zarodniki wybuchowo, nadając im przyśpieszenie 10 tysięcy razy większe niż to, które osiąga prom kosmiczny tuż po starcie. Prędkość zarodników w mgnieniu oka dochodzi nawet 100 kilometrów na godzinę – to jeden z najbardziej błyskawicznych ruchów w świecie organizmów żywych. Inne gatunki wytwarzają własny mikroklimat, a ich zarodniki unoszą się z prądem powietrza generowanym przez owocnik, kiedy woda paruje z jego blaszek. Występujące na Ziemi grzyby produkują rocznie około 50 megaton spor – co odpowiada wadze 500 tysięcy płetwali błękitnych i czyni grzyby najistotniejszym źródłem żywej materii w powietrzu. Zarodniki znajdujące się w chmurach wpływają na pogodę, inicjując tworzenie się kropel wody spadających jako deszcz oraz kryształków lodu spadających jako śnieg, deszcz ze śniegiem czy grad[5].
Pewne grzyby, jak na przykład drożdże, które dzięki fermentacji produkują alkohol czy sprawiają, że chleb rośnie, zbudowane są z pojedynczych komórek rozmnażających się przez podział na dwie komórki potomne. Większość grzybów jednak tworzy skupiska wielu komórek, znane jako strzępki (łac. hyphae): cienkie nitkowate twory, które rozgałęziają się, łączą i splatają w anarchiczny filigran grzybni (łac. mycelium). Ta „koronka” najlepiej oddaje grzybią naturę, o grzybni bowiem należy myśleć nie jako o rzeczy, lecz jako o eksploracyjnym, pozbawionym regularności procesie. Woda i składniki odżywcze przemieszczają się w ekosystemie grzybni. U niektórych gatunków grzybnia jest pobudliwa elektrycznie i przenosi wzdłuż strzępek aktywność elektryczną, tak jak zwierzęce komórki nerwowe przenoszą impulsy elektryczne[6].

Strzępki tworzą nie tylko grzybnię, lecz także bardziej wyspecjalizowane struktury. Owocniki, na przykład grzybów kapeluszowych, powstają w wyniku splecenia strzępek i są zdolne nie tylko do uwalniania zarodników. Niektóre, jak trufle, wydzielają zapach, które uczynił je jednym z najdroższych produktów żywnościowych na świecie. Inne, jak czernidłak kołpakowaty, potrafią przebić asfalt i unieść ciężką płytę chodnikową, mimo że same nie są zbudowane ze specjalnie wytrzymałej materii. Młodego czernidłaka można zebrać, usmażyć i zjeść. Gdy włożyć go do słoika, jego białe tkanki pod wpływem wilgoci powietrza rozpłyną się w czarną jak smoła ciecz przypominającą atrament (wszystkie ryciny w tej książce powstały z użyciem takiego „atramentu”)[7].

Wszechstronność metaboliczna pozwala grzybom nawiązywać całą gamę relacji. Odkąd istnieją rośliny, polegają one na grzybach w zakresie odżywiania i obrony – zarówno w częściach nadziemnych (pędy), jak i podziemnych (korzenie). Podobnie zależne od grzybów są zwierzęta. Mrówki z rodzajów Atta oraz Acromyrmex, określane jako „mrówki tnące liście” (ang. leafcutter ants)***, tworzą jedne z największych i najbardziej złożonych społeczeństw na Ziemi, nie licząc ludzi. Ich kolonie obejmujące nawet osiem milionów osobników budują podziemne gniazda, które mogą mierzyć 30 metrów średnicy. Życie tych mrówek obraca się wokół grzyba, który hodują w przestronnych komnatach, karmiąc go kawałkami liści[8].

W nie mniejszym stopniu grzyby wpływają na społeczeństwa ludzkie. Wywoływane przez nie choroby przynoszą straty sięgające miliardów dolarów – Pyricularia grisea oraz Pyricularia oryzae (dwa gatunki grzyba powodujące zarazę ryżu, najważniejszą fitomykozę, czyli chorobę grzybową roślin) co roku niszczą uprawy, które mogłyby wykarmić 60 milionów osób. Choroby grzybowe drzew, zaczynając od grafiozy wiązów, a kończąc na zgorzeli kasztana, odmieniają oblicze lasów i krajobrazu w ogóle. Rzymianie modlili się do boga Robigusa o ochronę przed chorobami roślin wywoływanymi przez grzyby, nie byli jednak zdolni zapobiec nawracającym falom głodu, które ostatecznie przyczyniły się do upadku Imperium Romanum. Obecnie na całym świecie wzrasta znaczenie grzybowych chorób roślin: niezrównoważone praktyki agrarne obniżają zdolność roślin do tworzenia relacji z pożytecznymi grzybami, od których zależy ich dobrostan. Szerokie użycie środków grzybobójczych poskutkowało niemającym precedensu wzrostem liczby supergrzybów, które zagrażają zdrowiu zarówno roślin, jak i ludzi. W miarę jak pomagamy rozprzestrzeniać się grzybom chorobotwórczym, dajemy im nowe możliwości dalszej ewolucji. Podczas ostatniego półwiecza chytridiomykoza – najbardziej śmiertelna choroba, jaką kiedykolwiek odnotowano, wywoływana u płazów przez grzyb z rodzaju Batrachochytrium – rozpowszechniła się na całym globie za sprawą handlu międzynarodowego. Doprowadziła do wymarcia 90 gatunków płazów i zagraża kolejnej setce. Odmiana bananów Cavendish, stanowiąca 99 procent światowych dostaw tych owoców, jest dziesiątkowana przez fitomykozę i grozi jej wymarcie w ciągu najbliższych dekad[9].

Człowiek jednak – tak jak mrówka grzybiarka – obmyślił sposoby, jak wykorzystywać grzyby do rozwiązywania wielu palących problemów. W rzeczy samej najprawdopodobniej grzyby zaprzęgane są do takiej pracy dłużej, niż istnieje gatunek Homo sapiens. W 2017 roku naukowcy odtworzyli dietę neandertalczyka, wymarłego przed mniej więcej 50 tysiącami lat kuzyna człowieka anatomicznie współczesnego. Badacze odkryli, że osobnik z ropniem zęba spożywał pewien rodzaj grzyba, produkującą penicylinę pleśń, co może świadczyć o znajomości jej antybiotycznych właściwości. Znane są też inne, bliższe nam chronologicznie przykłady – między innymi przypadek Ötziego zwanego „człowiekiem lodu”, wyjątkowo dobrze zachowanych zwłok ludzkich z okresu neolitu, odnalezionych w lodowcu i datowanych na mniej więcej pięć tysięcy lat wstecz. W dniu swojej śmierci Ötzi miał przy sobie mieszek pełen hubiaka pospolitego (Fomes fomentarius), którego niemal na pewno używał do rozpalania ognia, jak również starannie spreparowane kawałki pniarka brzozowego (Fomitopsis betulina), prawdopodobnie wykorzystywanego jako lek[10].

Rdzenni mieszkańcy Australii opatrywali rany za pomocą pleśni zbieranej z zacienionej strony eukaliptusów. W Talmudzie można przeczytać o leku zwanym kamka, na który składało się spleśniałe zboże moczone w winie z daktyli. Staroegipskie papirusy z 1500 roku p.n.e. wzmiankują o leczniczych właściwościach pleśni, a w 1640 roku n.e. John Parkinson, królewski zielarz z Londynu, opisał zastosowanie pleśni w leczeniu ran. Dopiero jednak Alexander Fleming w 1928 roku odkrył, że pleśń produkuje bakteriobójczy związek chemiczny, który nazwał penicyliną. Penicylina stała się pierwszym nowożytnym antybiotykiem i uratowała niezliczone istnienia. Odkrycie Fleminga uznaje się za przełomowe w historii współczesnej medycyny; prawdopodobnie nawet pomogło przechylić szalę zwycięstwa w drugiej wojnie światowej[11].

Penicylina będąca związkiem chemicznym zdolnym chronić grzyby przed bakteriami okazała się skuteczna także w obronie ludzi. Nie ma w tym niczego niezwykłego – chociaż grzyby od wieków zestawiano z roślinami, w rzeczywistości są one bliżej spokrewnione ze zwierzętami. Jest to tylko jeden z błędów, które naukowcy popełnili i wciąż popełniają, podejmując próby zrozumienia grzybów. Na poziomie molekularnym podobieństwo łączące grzyby i ludzi jest na tyle znaczące, że pozwala im korzystać z tych samych wynalazków biochemicznych. Stosując leki produkowane przez grzyby, zapożyczamy rozwiązanie, do którego grzyby doszły w procesie ewolucji, i tylko poddajemy jego działaniu własne ciała. Z farmaceutycznego punktu widzenia grzyby są niesłychanie przydatne – współcześnie dzięki nim otrzymujemy poza penicyliną również inne związki chemiczne, takie jak: cyklosporyna (lek immunosupresyjny umożliwiający przeszczepy narządów), statyny (stosowane w celu obniżenia poziomu złego cholesterolu we krwi) czy cała gama niezwykle silnych leków przeciwwirusowych i przeciwnowotworowych (w tym paklitaksel, początkowo uzyskiwany z kory cisa krótkolistnego i wprowadzony do obrotu jako Taxol, którego roczna produkcja warta jest miliardy dolarów), nie wspominając już o alkoholu (produkowanym przez drożdże) oraz psylocybinie (aktywnym składniku grzybów halucynogennych, który – wedle najnowszych wyników badań klinicznych – ogranicza depresję i stany lękowe). Grzyby produkują 60 procent enzymów wykorzystywanych w przemyśle, a poddane inżynierii genetycznej drożdże przyczyniają się do produkcji 15 procent wszystkich szczepionek. Kwas cytrynowy, wytwarzany przez grzyby, znajduje zastosowanie we wszystkich napojach gazowanych. Światowy rynek grzybów jadalnych kwitnie. W 2018 roku był warty 42 miliardy dolarów; szacuje się, że w 2024 roku osiągnie wartość 69 miliardów. Sprzedaż grzybów leczniczych wzrasta corocznie[12].

Rozwiązania wypracowane przez grzyby służą nie tylko ludzkiemu zdrowiu. Mykotechnologia pomaga nam reagować na liczne problemy wynikające z nieustającej degradacji środowiska. Produkowane przez grzybnię przeciwwirusowe związki chemiczne przeciwdziałają zespołowi masowego ginięcia pszczoły miodnej (ang. colony collapse disorder, CCD). Nienasycony apetyt grzybów wykorzystuje się do rozkładania polutantów, takich jak ropa naftowa z wycieków, dzięki procesowi znanemu jako mykoremediacja. Z kolei podczas mykofiltracji zanieczyszczona woda przenika przez maty z grzybni, która odfiltrowuje metale ciężkie i rozkłada toksyny. W procesie otrzymywania grzybni metodami biotechnologicznymi (ang. mycofabrication) powstają materiały budowlane i tkaniny, które w wielu przypadkach zastępują plastik i skórę naturalną. Melaniny grzybowe, czyli pigmenty produkowane przez grzyby odporne na promieniowanie, stanowią nowe obiecujące źródło biomateriałów (in. materiałów biomedycznych) wykazujących odporność radiacyjną[13].

Społeczeństwa ludzkie zawsze zależały od zdumiewającego metabolizmu grzybów. Wyliczenie wszystkich biochemicznych osiągnięć tej grupy organizmów zabrałoby miesiące. A jednak – pomimo ich potencjału i odwiecznej fascynacji nimi – grzyby cieszyły się zaledwie ułamkiem zainteresowania okazywanego zwierzętom i roślinom. Obecne szacunki mówią o istnieniu milionów gatunków grzybów (2,2–3,8 mln), czyli od sześciu do dziesięciu razy więcej niż gatunków roślin, a to oznacza, że dotąd opisano ich zaledwie sześć procent. Można powiedzieć, że dopiero zaczynamy pojmować złożoność i wyrafinowanie królestwa Fungi[14].

Grzyby oraz przemiany, które wywołują, fascynują mnie, odkąd pamiętam. Solidna kłoda staje się glebą, bryłka ciasta wyrasta w chleb, owocnik grzyba kapeluszowego eksploduje w ciągu nocy – ale jak? Jako nastolatek zaspokajałem swoją ciekawość, starając się mieć z grzybami jak najwięcej do czynienia. Zbierałem grzyby kapeluszowe i hodowałem je w swoim pokoju. Później pędziłem alkohol w nadziei, że dowiem się czegoś więcej o drożdżach i o ich wpływie na mnie. Zachwycałem się przemianą miodu pszczelego w miód pitny i soku owocowego w wino, jak również tym, jak te przemiany odmieniają moje własne zmysły i zmysły moich przyjaciół.

Podjąwszy studia na Wydziale Nauk o Roślinach w Cambridge University – nie ma w tej uczelni wydziału nauk o grzybach – szczególnie zafascynowałem się symbiozą, czyli bliską relacją pomiędzy dwoma niespokrewnionymi organizmami. Historia życia okazała się pełna ścisłych zależności. Dowiedziałem się wówczas, że większość roślin polega na grzybach, za których pośrednictwem pozyskuje z gleby składniki odżywcze, takie jak fosfor czy azot, w zamian za bogate w energię cukry i tłuszcze produkowane w procesie fotosyntezy będącej sposobem na „konsumowanie” przez rośliny światła słonecznego i dwutlenku węgla. Relacja między roślinami i grzybami przyczyniła się do powstania znanej nam biosfery i po dziś dzień wspiera życie na lądzie, ale my wciąż niewiele z niej rozumiemy. W jaki sposób się zrodziła? Jak rośliny i grzyby się porozumiewają? Jak mógłbym dowiedzieć się więcej o życiu tych organizmów?

Pozostałem na studiach doktoranckich, by badać sieci mykoryzowe w wilgotnym lesie równikowym Panamy. Wkrótce potem przeniosłem się do prowadzonej przez Smithsonian Tropical Research Institute stacji terenowej na wyspie. Zarówno sama wyspa, jak i otaczające ją półwyspy stanowiły część rezerwatu przyrody w całości porośniętego lasem, jeśli nie liczyć przecinki zrobionej z myślą o kwaterach, stołówce i laboratoriach. W tych ostatnich były szklarnie do hodowli roślin, szafy suszarnicze pełne toreb ze ściółką, pomieszczenie z mikroskopami i osobna komora chłodnicza wypakowana po brzegi próbkami, wśród których znalazły się butelki soku komórkowego roślin, martwe nietoperze, fiolki z kleszczami wyciągniętymi z ciał kolczakowców oraz boa dusiciele. Plakaty na tablicy ogłoszeń oferowały nagrodę pieniężną każdemu, kto namierzy w lesie świeże odchody ocelota.

Wilgotny las równikowy tętnił życiem. Zamieszkiwały go leniwce, pumy, węże, krokodyle, a nawet bazyliszki, rodzaj jaszczurek umiejących przebiec po powierzchni wody bez zatonięcia. Na zaledwie paru hektarach występowało tyle gatunków roślin drzewiastych co w całej Europie. Tę różnorodność odzwierciedlała rozległa gama rozmaitych specjalności biologów terenowych przybyłych tu w celach badawczych. Jedni wdrapywali się na drzewa i obserwowali mrówki. Drudzy codziennie o świcie wyprawiali się śladem małp. Inni tropili pioruny uderzające w drzewa podczas burz tropikalnych. Jeszcze inni spędzali dnie na dźwigu, dokonując pomiarów stężenia ozonu na poziomie koron. Niektórzy za pomocą sprzętu elektrycznego podgrzewali glebę, aby się przekonać, jak bakterie zareagują na globalne ocieplenie. Byli nawet tacy, którzy badali, jak chrząszcze odnajdują drogę dzięki gwiazdom. Trzmiele, storczyki, motyle – wydawało się, że nie ma takiego aspektu leśnego życia, którym ktoś by się nie zajmował.

Uderzyła mnie kreatywność oraz poczucie humoru tych naukowców. Biolodzy laboratoryjni większość czasu spędzają, kontrolując badane życie. Ich własna ludzka egzystencja toczy się na zewnątrz naczyń zawierających obiekty badań. Biolodzy terenowi rzadko mają kontrolę. Sami znajdują się wewnątrz naczynia, którym jest świat. Inaczej rozkłada się równowaga sił. Nawałnice zmywają znaczniki wytyczające miejsce eksperymentu. Drzewa przewracają się na poletka badawcze. Leniwce umierają tam, gdzie akurat zamierzano badać ilość składników odżywczych w glebie. Mrówki z gatunku Paraponera clavata kąsają śmiałków, gdy ci przemykają obok. Las i jego mieszkańcy rozwiewają wszelkie złudzenia co do tego, kto tu rządzi. Pokora rodzi się bardzo szybko.

Kluczem do zrozumienia, jak działa ekosystem, jest relacja pomiędzy roślinami i grzybami mykoryzowymi. Chciałem dowiedzieć się więcej na temat tego, w jaki sposób składniki odżywcze przenoszą się w sieciach grzybni, lecz o ból głowy przyprawiało mnie to, co działo się pod ziemią. Rośliny i grzyby mykoryzowe są naprawdę rozwiązłe: w korzeniach jednej rośliny może żyć wiele grzybów, a z jedną siecią grzybni może być połączonych wiele roślin. Dzięki temu masa substancji, zaczynając od składników odżywczych, a kończąc na cząsteczkach sygnałowych, może przemieszczać się między roślinami za pośrednictwem grzybni. Mówiąc najprościej, grzyby tworzą dla roślin swoisty serwis społecznościowy. To właśnie określa się mianem leśnego internetu. Wilgotne lasy równikowe, w których prowadziłem swoje badania, dają schronienie setkom gatunków roślin i grzybów, co przekłada się na niesłychane skomplikowanie łączących je sieci – mają one niewątpliwie wielkie znaczenie, choć na razie są bardzo słabo poznane. Wyobraźcie sobie zdumienie pozaziemskiego antropologa, który po dziesięcioleciach badania człowieka nowoczesnego odkryłby, że mamy coś, co nazywamy internetem. Podobnie czują się współcześni ekolodzy.

Poddając badaniom sieci mykoryzowe przenikające glebę, zebrałem tysiące jej próbek, jak również skrawków korzeni drzew, po czym roztarłem je na miazgę, aby wyekstrahować tłuszcze, a z nich DNA. Wyhodowałem w doniczkach setki roślin z różnymi grzybami mykoryzowymi i zmierzyłem wielkość ich liści. Wokół zewnętrznych szklarni rozsypałem grube kręgi czarnego pieprzu dla odstraszenia kotów, które w przeciwnym razie zakradłyby się do środka i przywlekły dzikie szczepy grzybów. Traktowałem rośliny konkretnymi związkami chemicznymi i śledziłem przepływ tych ostatnich przez korzenie do gleby, aby ostatecznie zmierzyć, ile z nich przeniknęło do grzybów pozostających z roślinami w symbiozie – co oczywiście wymagało ode mnie znów nieustannego rozcierania ich na miazgę. Opływałem porośnięte lasem półwyspy na niewielkiej motorówce z charczącym silnikiem, który często się psuł, wspinałem się wzdłuż wodospadów w poszukiwaniu okazów rzadkich roślin, wędrowałem z mozołem kilometrami po błotnistych ścieżkach, niosąc plecak pełen wilgotnej ziemi, i nieraz utknąłem w zwałach gęstego czerwonego leśnego błota.

Ze wszystkich organizmów żyjących w wilgotnym lesie równikowym najbardziej zachwycił mnie gatunek niewielkiej rośliny puszczającej pędy bezpośrednio z ziemi. Była może wysokości filiżanki, miała wiotką, niemal białą łodyżkę, a na szczycie pojedynczy jaskrawoniebieski kwiat. Zaliczała się do leśnego gatunku z rodzaju Voyria należącego do rodziny goryczkowatych, który dawno zatracił zdolność fotosyntezy. Równocześnie stracił cały chlorofil, barwnik umożliwiający fotosyntezę i nadający roślinom zielony kolor. Kwiat ten mnie zdumiewał. Fotosynteza to przecież jedna z rzeczy, która czyni rośliny roślinami. Jak więc był on w stanie przeżyć bez niej?

Przypuszczałem, że relacja kwiatu z rodzaju Voyria z jego grzybimi symbiontami jest niezwykła, i byłem ciekaw, czy uda mi się dzięki niemu stwierdzić, co naprawdę dzieje się pod powierzchnią ziemi. Przez wiele tygodni chodziłem po lesie, szukając jego okazów. Niektóre rosły na otwartej przestrzeni i było je w miarę łatwo znaleźć. Inne ukrywały się za przyporami korzeni drzew. Na obszarze równym jednej czwartej boiska do piłki nożnej takich kwiatów mogły być setki, a ja musiałem je wszystkie policzyć. Ponieważ wilgotny las równikowy rzadko bywa płaski, a jeszcze rzadziej otwarty, oznaczało to przedzieranie się przez gęstwinę, wdrapywanie na czworakach i zjeżdżanie na siedzeniu. W istocie robiłem wszystko, oprócz chodzenia wyprostowanym na dwu nogach. Co wieczór wracałem do stacji brudny i wyczerpany. Przy kolacji znajomi ekolodzy z Holandii żartowali sobie z moich uroczych kwiatuszków o wątłych łodyżkach. Oni akurat badali sposoby magazynowania węgla przez wilgotny las równikowy. Podczas gdy ja włóczyłem się ze wzrokiem wbitym w ziemię, szukając kwiatków, oni mierzyli obwód pni drzew. W budżecie węglowym lasu równikowego moje kwiaty były bez znaczenia. Holendrzy kpili z tego, jak wąsko zakrojoną ekologią się zajmuję i jak wybredny mam gust. W rewanżu wyśmiewałem ich nieokrzesanie i maczyzm. Następnego dnia rano wyprawiałem się do lasu ponownie i nie odrywając spojrzenia od poszycia, łudziłem się, że te interesujące kwiaty pomogą mi poznać tajemnice ukrytego, tętniącego życiem, podziemnego świata.

Wszędzie bez względu na miejsce – w lesie, w laboratorium czy w kuchni – grzyby zmieniały moje rozumienie Życia. Organizmy te podważają nasze metody kategoryzowania, a samo zastanawianie się nad nimi sprawia, że świat zaczyna wyglądać inaczej. To właśnie mój rosnący zachwyt nad zdolnością grzybów do zmiany ludzkiego sposobu myślenia skłonił mnie do napisania tej książki. Próbowałem się zadowolić niejednoznacznościami oferowanymi przez grzyby, ale nie czuję się najlepiej wśród pytań bez odpowiedzi, tak jak niektórzy ludzie nie czują się najlepiej na otwartej przestrzeni, bo dopada ich agorafobia. Choć czułem pokusę, by zamknąć się w ciasnych pokoikach łatwych odpowiedzi, zdołałem się przed nią uchronić.

Jeden z moich przyjaciół, filozof i magik David Abram, występował niegdyś w Alice’s Restaurant w amerykańskim stanie Massachusetts (sławnej dzięki protest songowi Arla Guthriego). Co wieczór, gdy krążył między stolikami, monety przechodziły przez jego ręce, pojawiały się tam, gdzie nie powinny, znikały, mnożyły się i przepadały na dobre. Pewnego razu dwaj klienci wrócili do restauracji wkrótce po jej opuszczeniu i z zafrasowanymi minami odciągnęli Davida na bok. Twierdzili, że kiedy wyszli, niebo stało się przeraźliwie niebieskie, a chmury ogromne i jaskrawe. Chcieli wiedzieć, czy dosypał im czegoś do drinków. Tygodnie mijały, a sytuacja się powtarzała: klienci wracali, by donieść, że ruch uliczny jest głośniejszy niż przedtem, latarnie świecą mocniej, wzory na chodniku wydają się ciekawsze, a deszcz bardziej orzeźwiający. Sztuczki magiczne zmieniały sposób, w jaki ludzie postrzegali świat.

David wyjaśnił mi, jaki jego zdaniem był tego powód. Nasze zmysły w dużej mierze działają na podstawie oczekiwań. Znacznie mniejszego wysiłku poznawczego wymaga od człowieka ogarnięcie świata wokół siebie dzięki założonym z góry obrazom, uaktualnianym tylko przez niewielką ilość nowych informacji, niż formowanie coraz to nowych koncepcji od zera. To właśnie dzięki naszemu stereotypowemu myśleniu magicy są w stanie przekonać nas swoimi sztuczkami. I odwrotnie, sztuczki z wykorzystaniem monet osłabiają nasze uprzedzenia względem tego, jak normalnie zachowują się dłonie i monety. Po pewnym czasie maleją także nasze uprzedzenia w stosunku do innych rzeczy. Stajemy się bardziej podatni na doznania zmysłowe. Opuszczając restaurację, klienci postrzegali niebo inaczej, ponieważ widzieli je takim, jakie było w danym momencie – tu i teraz – nie zaś takim, jakie oczekiwali, że będzie. Pozbawieni z góry przyjętych założeń, oddajemy się we władzę zmysłów. Najbardziej zdumiewająca jest przepaść między tym, co spodziewamy się zobaczyć, a tym, co faktycznie widzimy[15].

Grzyby także pozbawiają nas uprzedzeń. Ich życie i zachowania zdumiewają. Im dłużej je badam, tym bardziej uwalniam się od utartych wyobrażeń i tym dziwniejsze okazują się koncepty, które dotąd uznawałem za oczywiste. Tylko dzięki dwu szybko się rozwijającym poddyscyplinom nauk biologicznych jakoś się w tym wszystkim odnajduję i korzystając z ich ram, mogę dalej zgłębiać świat grzybów.

 
Wesprzyj nas