Nowa, oparta na perskich źródłach historia imperium Achemenidów. Błyskotliwe, prowokacyjne, dogłębne studium jednego z największych imperiów i jednej z największych cywilizacji starożytnego świata.
Wielcy Królowie Persji rządzili największym imperium starożytności, rozciągającym się od Libii po stepy Azji i od Sudanu po Pakistan. Sercem ich państwa było legendarne miasto-pałac Persepolis, gdzie achemenidzcy monarchowie utrzymywali pełen niezrównanego przepychu dwór. To stamtąd Cyrus Wielki, Dariusz, Kserkses oraz ich następcy ogłaszali prawa, wysyłali armie i władali swym wielokulturowym imperium.
Achemenidzi byli jednak też jednym z wielkich dysfunkcyjnych rodów w dziejach. Bracia bezwzględnie walczyli o władzę, żony i konkubiny spiskowały, aby wynieść swoich synów na tron, eunuchowie i dworzanie rywalizowali o wpływy i prestiż.
Wiedza o perskim imperium tradycyjnie pochodziła z dzieł jego wrogów, m.in. greckich autorów, takich jak Herodot — tak więc przez całe wieki patrzyliśmy na nie przez pryzmat starożytnych wizji politycznych i kulturowych. Profesor Llewellyn-Jones sięga do oryginalnych achemenidzkich źródeł, w tym inskrypcji, dzieł sztuki i niedawnych odkryć archeologicznych z Iranu, tworząc pasjonującą, autentyczną „perską wersję” tego pierwszego wielkiego imperium starożytności — epoki wielkich królów, niezwykłych osiągnięć kulturowych, cywilizacyjnych i militarnych, imperialnych ambicji i pełnych przepychu rytuałów.
Błyskotliwe, prowokacyjne, dogłębne studium jednego z największych imperiów i jednej z największych cywilizacji starożytnego świata. Gorąco polecam.
– Adrian Goldsworthy
Znakomita, autorytatywna i fascynująca”
– Simon Sebag Montefiore
Wspaniały akt wskrzeszenia przywracający imperium perskiemu koloryt, blask i złożoność, które czynią z niego jedną z najbardziej fascynujących i wpływowych starożytnych cywilizacji.
Tom Holland, autor bestsellera Perski ogień
Jeśli się zastanawiasz: Jak wieloma krajami władał król Dariusz? Spójrz na wyrzeźbione postaci tych, którzy niosą tron. Wtedy dowiesz się i stanie się tobie wiadome: perska włócznia sięgnęła daleko; wtedy stanie się tobie wiadome: perski człowiek wojował daleko od Persji.
– Inskrypcja z fasady grobu Dariusza Wielkiego
Profesor Llewellyn-Jones przywraca do życia mężczyzn, kobiety oraz barwne dzieje starożytnej Persji w całym ich splendorze z energią, pasją i autentycznym zrozumieniem.
– Samira Ahmed
Lloyd Llewellyn-Jones, urodzony w Cefn Cribwr w Walii, jest profesorem historii starożytnej na uniwersytecie w Cardiff. Wcześniej wykładał na Uniwersytecie Edynburskim, gdzie był profesorem historii starożytnego Iranu i Grecji. Spędził sporo czasu w Iranie i jest znawcą dziejów i kultur Persji, Bliskiego Wschodu i Grecji. Występuje w BBC, Channel 4, oraz w innych mediach. Jest autorem książek King and Court in Ancient Persia, Ctesias’ History of Persia, The Culture of Animals in AntiquitY oraz Designs on the Past: How Hollywood Created the Ancient World. Pełni funkcję dyrektora Programu Starożytnego Iranu Brytyjskiego Instytutu Studiów Perskich.
Persowie. Epoka Wielkich Królów
Przekład: Norbert Radomski
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 5 września 2023
Prolog
Persepolis 488 p.n.e.
Jeśli się zastanawiasz: Jak wieloma krajami władał król Dariusz?, spójrz na wyrzeźbione postaci tych, którzy niosą platformę tronową. Wtedy dowiesz się i stanie się tobie wiadome: perska włócznia sięgnęła daleko. Wtedy stanie się tobie wiadome: perski człowiek wojował daleko od Persji.
Inskrypcja z fasady grobu Dariusza Wielkiego
Podczas święta Nouruz (nōrūz) wiosną 488 roku p.n.e., kiedy Persowie celebrowali nadejście nowego roku, ucztując, bawiąc się i obdarowując prezentami, Dariusz, Wielki Król, król królów, król wszystkich krajów, Achemenida, zasiadł na tronie w sercu swojego miasta-pałacu Persepolis, aby łaskawie przyjąć hołd swego imperium. Powietrze rozdarły triumfalne fanfary potężnych trąb z brązu, a orkiestra bębnów, cymbałów i sistrów, z towarzyszeniem harf i lir, zagrała rytmiczny marsz, który obwieścił rozpoczęcie olśniewających uroczystości stanowiących główną część tego radosnego święta. Zagraniczni dyplomaci ściągnęli zewsząd do Persepolis, aby złożyć Dariuszowi daninę: przybyli z Libii, z Pakistanu, ze stepów południowej Eurazji, z Egiptu, Azji Mniejszej, Mezopotamii, Syrii i Indii; nieśli złoto, turkusy, lapis-lazuli, wełniane kobierce, jedwabne płaszcze, bawełniane tuniki i przyprawy, do strzelistej sali tronowej prowadzili konie, wielbłądy, owce, a nawet lwy. Z pokorą padali na twarz przed Wielkim Królem, ujmowali skraj jego szaty i lojalnie całowali jego stopy.
Ten przegląd imperium był dla Dariusza Wielkiego źródłem olbrzymiej satysfakcji. Posłowie i dygnitarze defilowali przed nim, jedna delegacja za drugą, prezentując bogactwa tak wielu odległych ziem. Zapewne uśmiechał się na myśl o swym sukcesie, gdyż był naprawdę potężnym królem, niemającym sobie równych władcą Siedmiu Regionów. Świadczyła o tym przeciągająca właśnie przed jego oczami procesja. Cóż z tego, że nędzna, mała Grecja uniknęła podboju i pozostała poza zasięgiem? Będzie jeszcze okazja, by ujarzmić tę żałosną wypustkę cywilizacji. Poza tym gdyby potrzebował potwierdzenia ładu i sprawnego funkcjonowania swego państwa, wystarczyło śledzić spektakularną – i znakomicie zorganizowaną – ceremonię prezentacji, w której tak skwapliwie uczestniczyły poddane mu ludy. Nie byli to bowiem upokorzeni niewolnicy, powaleni na ziemię i drżący ze strachu przed swoim panem, lecz dobrowolni partnerzy we wspaniałym imperialnym przedsięwzięciu. Z entuzjazmem oferowali Dariuszowi swoją lojalność, służbę i trybut. Przynajmniej tak postanowił wierzyć.
Ta ceremonia składania dyplomatycznych darów stanowiła tak nieodłączną część jego wyobrażenia władzy, że Dariusz kazał przedstawić ją na malowanych kamiennych reliefach wzdłuż schodów prowadzących do ogromnej sali tronowej w Persepolis, zwanej apadaną. W pobliskim Naghsz-e Rustam, na fasadzie swego skalnego grobowca, który zamówił w przygotowaniu na dzień, kiedy będzie to nieuchronnie potrzebne, Dariusz polecił swoim artystom wyrzeźbić wariację na ten sam temat. Ukazano go, jak oddaje cześć swemu boskiemu protektorowi Ahurze Maździe, stojąc na platformie tronowej (tacht, jak brzmiała jej perska nazwa) wzniesionej wysoko ponad głowami przedstawicieli rozmaitych ludów imperium, w radosnym akcie dwustronnej współpracy. Była to wizualna manifestacja różnorodności królestwa Dariusza. Wykuta w skale inskrypcja w staroperskim piśmie klinowym zachęcała widza, by policzył postacie reprezentujące poszczególne krainy, które wchodziły w skład imperium (dla pełnej jasności każda odziana była w „strój narodowy”). Aby upewnić się, że żadna nie zostanie przeoczona, artysta starannie podpisał każdą z nich:
Oto Pers; oto Med; oto Elamita; oto Part; oto Arja; oto Baktryjczyk; oto Sogdyjczyk; oto Chorezmijczyk; oto Drangianin; oto Arachozjanin; oto Sattagydyjczyk; oto Gandharyjczyk; oto Indus; oto Saka amyrgijski; oto Saka w spiczastej czapce; oto Babilończyk; oto Asyryjczyk; oto Arab; oto Egipcjanin; oto Armeńczyk; oto Kapadocjanin; oto Lidyjczyk; oto Jon; oto Scyta zza morza; oto Trak; oto Jon noszący tarczę; oto Libijczyk; oto Nubijczyk. Oto człowiek z Maki. Oto Karyjczyk. (DNe)
Królewska retoryka wyłożona na grobowcu Dariusza podkreślała pogląd, że wszystkie podbite ludy zjednoczyły się w służbie Wielkiemu Królowi, wojowniczemu władcy, którego „włócznia sięgnęła daleko”, którego prawom były posłuszne i jego majestatu strzegły. Dariusz Wielki był więc opiewany nie tylko jako „Wielki Król” i „król królów”, ale także „król krain mieszczących ludy wszelkiej mowy”, „król wielu krajów” oraz „król rozległych ziem”. Wszyscy poddani znaleźli się pod berłem Dariusza, który dawał jasno do zrozumienia, że nie będzie tolerował żadnego sprzeciwu ani pobłażał jakimkolwiek przejawom buntu: „Co im nakazałem – oświadczył z powagą – to czynili zgodnie z moją wolą”. Jednak malując ten obraz harmonijnej współpracy, Dariusz uznawał, że jego imperium funkcjonuje najlepiej, kiedy zwiera szyki i jednoczy się we wspólnym celu. Państwo działało sprawnie, kiedy wszystkie ludy, którymi władał, przyjmowały jego koncepcję „rodziny”. Współpracując, korzystały w pełni z bezpieczeństwa pax Persica – „perskiego pokoju”.
Podczas obchodów święta Nouruz 488 roku p.n.e., gdy sześćdziesięciodwuletni Dariusz siedział na tronie, odbierając hołd posłów i przyjmując ich drogocenne dary, towarzyszył mu jego syn i wybrany następca, Kserkses. Ten przystojny, niezależnie myślący i pobożny młody człowiek służył już w administracji imperium jako satrapa – czyli regionalny namiestnik – w Partii, gdzie nabierał wprawy w obowiązkach urzędnika (nie było nic, co Dariusz ceniłby bardziej niż dobrze prowadzone akta) i sędziego. Teraz, jako trzydziestolatek, Kserkses był znów na dworze u boku ojca i pełnił funkcję wyznaczonego następcy achemenidzkiego tronu. Nie był jednak najstarszym synem Dariusza; nie był nawet drugim z kolei. Dariusz miał wielu synów znacznie starszych od Kserksesa. Wydały ich na świat liczne kobiety z jego haremu, ale Kserkses był pierwszym chłopcem urodzonym Dariuszowi po tym, jak objął on tron Persji, było więc rzeczą stosowną, aby achemenidzkie imperium przeszło na niego, pierwszego królewskiego syna urodzonego w purpurze. Poza tym za pośrednictwem jego szanowanej i mądrej matki Atossy w żyłach Kserksesa płynęła krew Cyrusa Wielkiego; już samo to czyniło go bardziej niż któregokolwiek z braci godnym królewskiej władzy. Dariusz nie wątpił, że ród Achemenidów będzie kwitł za panowania Kserksesa, którego własna główna małżonka, Amestris, urodziła już gromadkę zdrowych chłopców i sama miała z czasem okazać się swarliwą dynastyczną matroną. Wiosną 488 roku p.n.e. przyszłość rodu Achemenidów przedstawiała się pewnie.
Wprowadzenie
To jest historia starożytnej Persji. Różni się ona od innych historii Persji (nie żeby było ich wiele). Sięga do starożytnych perskich źródeł, aby przedstawić opowieść odmienną od tej, z którą jesteśmy być może obznajomieni, ukształtowanej wokół relacji starożytnych Greków. Tę historię przekazują nam sami Persowie. To ich własna opowieść – „perska wersja” dziejów Persji.
Wyłania się z niej nowy obraz. Persowie jawią się tu nie jako barbarzyńcy z wyobrażeń Hellenów, ale jako lud o wyrafinowanej kulturze i życiu społecznym, silny gospodarczo, potężny militarnie i uzdolniony intelektualnie. „Perska wersja” (określenie to zapożyczyłem z tytułu wojennego poematu Roberta Gravesa z 1945 roku) osadza nas w nowej rzeczywistości. Oferuje świeże, niekiedy zaskakujące spojrzenie na miejsce Persji w starożytności i eksponuje wkład Iranu w światową cywilizację.
W książce tej odbędziemy podróż w czasie i przestrzeni, śledząc narodziny, wzrost i konsolidację perskiego imperium od skromnych początków plemiennego państewka w południowo-zachodnim Iranie po okres, w którym dominowało jako pierwsze supermocarstwo w dziejach. Przyjrzymy się życiorysom jego monarchów, Wielkich Królów Persji, autokratycznych władców z potężnego rodu Achemenidów, i zbadamy, jak polityka dynastyczna wpływała na zarządzanie państwem jako całością. Obserwując barwny korowód zapadających w pamięć postaci – królów, królowych, eunuchów, żołnierzy, więźniów, poborców podatkowych i konkubin – będziemy zgłębiać świat, który zamieszkiwali: ich wierzenia religijne, poglądy polityczne, aspiracje terytorialne. Odkryjemy, jak i gdzie mieszkali, co jedli, jak się ubierali, co myśleli i jak umierali. Książka ta jest zarówno historią polityczną pierwszego wielkiego imperium starożytnego Iranu, jak i społeczno-kulturową analizą świata Persów.
Powstanie imperium perskiego umożliwiło pierwszy znaczący i trwały kontakt między Wschodem a Zachodem i przygotowało grunt dla późniejszych imperiów starożytności. Jego znaczenie dla wyobrażeń o tym, jak powinno wyglądać odnoszące sukcesy światowe mocarstwo, jest nie do przecenienia. Perskie imperium otworzyło, po raz pierwszy w dziejach, międzynarodowy dialog, gdyż Persowie byli oświeconymi despotami. Mieli zaskakująco leseferystyczny stosunek do swej imperialnej władzy. W odróżnieniu od Rzymian lub Brytyjczyków, entuzjastycznych imperialistów późniejszych epok, Persom nie zależało na narzucaniu swojego języka podbitym ludom. Brytyjscy osadnicy, żołnierze, kupcy i administratorzy nieśli królewską angielszczyznę na wszystkie kontynenty i narzucali ją podległym ludom. Od Brytanii po Syrię Rzymianie wykorzystywali łacinę jako język biznesu, finansów, prawa i porządku publicznego; aby być kimś w imperium rzymskim, znajomość łaciny była nieodzowna. Persowie nigdy nie zmuszali poddanych do przyjęcia ich mowy. Woleli ogłaszać swoje dekrety w lokalnych językach i stosowali aramejski jako swego rodzaju lingua franca na wszystkich ziemiach imperium, aby ułatwić sprawną – niedyskryminującą – komunikację. Także w sferze religii perscy królowie starali się przedstawiać jako aktywni obrońcy lokalnych kultów, choćby tylko po to, by zapewnić sobie kontrolę nad bogatymi sanktuariami i przychylność potężnych kapłanów. Nawet w małych regionach administracyjnych nadawali przywileje świątyniom i chwalili się wsparciem, jakiego udzieliły im ich lokalne bóstwa. Ani też perski styl nie był narzucany architekturze imperium, podczas gdy Rzymianie i Brytyjczycy odciskali wizualne piętno na wszystkich podległych im terenach. To niezwykle nowoczesne i oświecone podejście daje się podsumować jednym staroperskim słowem, jakiego Dariusz Wielki używał na określenie swojego państwa: vispazanānām – „wielokulturowe”.
Starożytne perskie inskrypcje królewskie chętnie podkreślają różnorodność imperium (choć zawsze lokują Persję na uprzywilejowanej pozycji w samym jego sercu). Jak ujmuje to jedna z inskrypcji Dariusza, „oto królestwo, którym władam, od Saków zza Sogdiany aż po Kusz, od Indii aż po Lidię” (DPh). Inny tekst, odkryty w Persepolis, określa Persję jako środek świata, ale twierdzi, że imperium zostało przekazane Dariuszowi w darze przez Ahurę Mazdę, Mądrego Pana, głównego boga perskiego panteonu, który powierzył królowi ten najcenniejszy prezent:
Wielki Ahura Mazda, który jest największym z bogów, który stworzył niebo i ziemię, który stworzył ludzi, który nadał całą pomyślność, by ludzie w niej żyli, który uczynił Dariusza królem i dał królowi Dariuszowi władzę nad tą szeroką ziemią z licznymi krajami: Persją, Medią oraz innymi krajami i językami, górami i równinami, od tej strony morza do dalszej strony morza, od tej strony pustyni do dalszej strony pustyni. (DPg)
Dariusz i jego następcy kontrolowali imperium, które rozciągało się od Persji po Morze Śródziemne na zachodzie i po Indie na wschodzie. Sięgało na południu do Zatoki Omańskiej, a na północy aż do ziem dzisiejszej południowej Rosji. Obejmowało Sudan i Libię, północną Grecję i Azję Mniejszą, Afganistan i Pendżab aż do Indusu. Obfitowało w ziemię uprawną. Rosły tam jęczmień, daktyle, soczewica i pszenica, a ziemie imperium bogate były w cenne surowce – miedź, ołów, złoto, srebro i lapis-lazuli. Żadne państwo na świecie nie dorównywało mu bogactwem.
Persowie władali najrozleglejszym ze wszystkich imperiów starożytności. Tym bardziej godna uwagi jest więc jego droga do wielkości. Wyrosło ono z maleńkiego plemiennego państewka na terenie dzisiejszej prowincji Fārs w południowo-zachodnim Iranie. W języku staroperskim obszar ten nazywano „Pārs” albo „Pārsa”. W uszach antycznych Greków brzmiało to później jak „Persis” i od tej nazwy pochodzi nasza „Persja”. Panującą dynastią perskiego imperium, głównym obiektem zainteresowania tej książki, byli Achemenidzi, którzy wzięli nazwę od swego eponimicznego protoplasty „Achemenesa”, rzekomego przodka zarówno Cyrusa Wielkiego, jak i Dariusza Wielkiego. Achemenes to również grecka wersja perskiego imienia Haxāmaniš, które z kolei pochodziło od staroperskich słów haxā-, „przyjaciel”, i manah, „zdolność myślenia”. Dlatego ludziom perskojęzycznym dynastia ta znana była pod patronimiczną nazwą „Haxāmaniš” – Achemenidzi.
W całej tej pracy imiona własne będą podawane w zgrecyzowanych formach (wyjątek stanowią postacie znane tylko z perskich źródeł; lista imion znajduje się na końcu książki). Jest to praktyczne, choć niekoniecznie szczęśliwe rozwiązanie kwestii, jak identyfikować głównych aktorów naszej historii. Po stuleciach obznajamiania więcej mówi nam imię Dariusz (zlatynizowana wersja starogreckiego Dareios) niż autentyczne staroperskie Dārayavauš. Szkoda, gdyż perskie imiona były bogate w znaczenia i służyły jako dobitne deklaracje mające odzwierciedlać charakter i status noszącej je osoby. Co więcej, w imionach własnych znajdowały też wyraz ważne dla Persów obyczaje i wartości, dając nam cenny wgląd w ich sposób myślenia. Dārayavauš, na przykład, oznacza „mocno dzierżący dobro”, co jest z pewnością nawiązaniem do jego monarszej roli. Prawdziwe imię Kserksesa brzmiało Xšayaṛšā, co znaczy „panujący nad bohaterami”, czterej królowie zaś znani Grekom i Rzymianom jako Artakserkses nosili perskie imię Artaxšaçā – „ten, który rządzi z woli Prawdy”. Cyrus to zawsze był Kuruš – „upokorzyciel wroga”, interesujące przezwisko dla władcy, który zbudował swą reputację na sprawiedliwości, tolerancji i łaskawości.
Proces grecyzacji i latynizacji perskich imion bardzo przypomina sposób, w jaki historia Persji była zawłaszczana, a następnie opisywana z czysto zachodniej perspektywy. To, że mówimy o Dariuszu, jest smutnym świadectwem zafałszowań zachodniej historiografii i zacierania autentycznie perskiej odrębności kulturowej.
Imiona i nazwy są ważne, jeśli chodzi o historię Persji. Weźmy samą nazwę Persja. Jej użycie bywa bardzo kontrowersyjne. To, co określano kiedyś na Zachodzie jako Persję, jest dziś Iranem (albo Islamską Republiką Iranu, jak brzmi pełna nazwa tego kraju). Na dzisiejszym Zachodzie oraz w niektórych częściach Bliskiego Wschodu Iran jest często postrzegany jako państwo parias, prący do wojny wichrzyciel w najbardziej niestabilnym regionie świata. Uchodzi za zaprzysiężonego wroga Zachodu, a zwłaszcza amerykańskiego imperializmu. Dla mieszkańców Zachodu kraj ten jest kolebką bliskowschodniego terroryzmu i synonimem ucisku społecznego. Iran stało się słowem zakazanym. Na mocy skojarzenia z islamskim reżimem, który rządzi współczesnym państwem narodowym, również irańska kultura jest traktowana z protekcjonalną niechęcią. Irańczycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak ich wizerunek jest prezentowany światu poprzez nagłówki prasowe, telewizyjne programy dokumentalne, artykuły w czasopismach i wszechobecne media społecznościowe. Wielu Irańczyków szczyci się nazwą swego kraju, ale jest zażenowanych konotacjami, jakich nabrała ona od czasu rewolucji islamskiej z 1979 roku. Odczucia, jakie budzą słowa Iran i Persja, podlegają ciągłym zmianom, a w codziennym dyskursie te dwa terminy często się pokrywają i bywają używane wymiennie. Wśród emigrantów, którzy po 1979 roku osiedli w Ameryce lub w Europie, zwyczajem stało się używanie nazwy Persja na określenie „lepszego” miejsca i czasu oraz bardziej skomplikowanej tożsamości kulturowej niż ta, którą oferuje dziś rząd Republiki Islamskiej. Można by sądzić, że prosta formuła – Persja dla okresu przedislamskiego i Iran dla ery islamskiej – byłaby praktycznym rozwiązaniem problemu terminologii. Ale nie, taki uproszczony podział nie wystarcza.
Był 28 grudnia 1934 roku, kiedy brytyjski minister w Teheranie, sir Hughe Montgomery Knatchbull-Hugessen, napisał do George’a Rendela, szefa Wydziału Wschodniego brytyjskiego Biura Spraw Zagranicznych, informując: „Otrzymaliśmy właśnie absurdalną notę od perskiego rządu”. Jak wyjaśniał: „Proszą nas, byśmy mówili o «Iranie» i «Irańczykach» zamiast o «Persji» i «Persach»”. Przemyślawszy tę prośbę, Rendel odpisał: „Sądzę, że osobą ostatecznie odpowiedzialną za to jest Herodot, który, nie mogąc przewidzieć drażliwości współczesnych Persów, nie dość uprzejmie wypowiadał się o tym kraju”.
Podczas obchodów święta Nouruz w marcu 1935 roku Reza Szah, pierwszy władca z krótko panującej dynastii Pahlawi (1922–1979), oświadczył, że przestarzałe słowo Persja powinno przestać być używane w odniesieniu do kraju, którym rządzi. Opowiadał się za przyjęciem w zamian nazwy Iran. Reza Szah miał świadomość, że w zachodnich wyobrażeniach Persja pozostaje od czasów Herodota synonimem dekadencji, luksusu i pewnej wsteczności myślenia. Odwiedzający Persję przybysze z Zachodu wzmacniali ten stary wizerunek, odmalowując w swoich relacjach i wspomnieniach fantastyczną krainę tajemnic, mrocznych cieni, intryg, despotycznych władców, zniewolonych kobiet i niewyobrażalnych bogactw. Reza Szah wiedział o tych stereotypach. Napisał, że „Ilekroć słowo «Persja» pojawia się w mowie lub piśmie, momentalnie kojarzy się cudzoziemcom ze słabością, ciemnotą, nędzą, brakiem niezależności, bałaganem i nieudolnością, które znaczyły ostatnie sto lat perskich dziejów”.
W 1935 roku szach nie dysponował słowem na opisanie zawłaszczenia przez Zachód wizerunku jego kraju, gdyż dopiero w roku 1978 urodzony w Palestynie uczony Edward Said przedstawił koncepcję, do której mógłby się odwołać Reza Szah: „orientalizm”. Pojęcie to oznacza metodę, którą zachodni imperialistyczny dyskurs posługiwał się, przedstawiając „kolonie” i kultury bliskowschodniego świata tak, by usprawiedliwić i wspierać kolonizatorską działalność Zachodu. Krótko mówiąc, orientalizm jest specyficznym sposobem przedstawiania Obcego. Orient był w zasadzie europejskim wymysłem i od starożytności oznaczał krainę romantycznych przygód, egzotycznych istot, niezatartych wspomnień, fantastycznych pejzaży, niezwykłych doświadczeń. Reza Szah zdawał sobie sprawę, że konotacje nazwy Persja, wywodzącej się od greckiego terminu, osłabiają potencjał Iranu we współczesnym świecie. „Iran” pochodzi od środkowoperskiego słowa ērān, którego używano na określenie ludów irańskich i, przez rozszerzenie, samego ich imperium. Ludy i miejsca spoza Iranu, na przykład Greków i Rzymian, nazywano anērān („nie-Iran”). Reza Szah uznał „Iran” za odpowiednią nazwę dla swego kraju, zakorzenioną w ziemi, historii i narodzie.
Którego więc słowa powinniśmy używać – Persja czy Iran? Persja może oznaczać państwa rządzone przez wielu królów, począwszy od Cyrusa II w VI wieku p.n.e. Ponieważ nazwa ta odnosi się do konkretnej krainy na południowym zachodzie Wyżyny Irańskiej, która była ojczyzną plemienia Achemenidów, opisuje ona, w bardzo wąskim sensie, także achemenidzkie imperium. A co z Iranem? Ten termin także jest do przyjęcia. Z etnicznego, geograficznego i historycznego punktu widzenia istniał od niepamiętnych czasów Wielki Iran rozciągający się od południowej Rosji, Ukrainy i dorzecza Dunaju, poprzez Kaukaz, Morze Kaspijskie, aż po rozległe stepy Azji Środkowej i górzysty region północno-zachodnich Indii. W tym dyskursie imperium Achemenidów (Persja w najwęższym znaczeniu) jest, praktycznie rzecz biorąc, synonimem Wielkiego Iranu. W niniejszej książce będę używać zarówno nazwy Iran, jak i Persja, bez preferencji dla którejkolwiek z nich.
Jeśli perskie imperium było tak znaczącym w świecie, określającym swoją epokę tworem, to dlaczego starożytnym Persom nie przyznaje się należnego im miejsca w historii? Tę osobliwość może po części wyjaśniać to, że aż do początków XIX wieku nikt nie miał dostępu do żadnych autentycznych źródeł pisanych z czasów Achemenidów. To Henry Rawlinson z Kompanii Wschodnioindyjskiej wydedukował w 1832 roku, że język staroperskich tekstów klinowych jest pismem fonetycznym, i odcyfrował je z powodzeniem. W 1837 roku sporządził kopię inskrypcji z Bisitun, długiego tekstu zamówionego przez Dariusza Wielkiego, i wysłał przekład jej pierwszych ustępów do Królewskiego Towarzystwa Azjatyckiego. Druga część ukazała się dopiero w roku 1849, a zainteresowanie uczonych językiem staroperskim było niewielkie. Odszyfrowanie staroperskiego stanowiło klucz, który umożliwił złamanie kodów pisma elamickiego, babilońskiego, a w końcu akadyjskiego (języka Asyryjczyków), i uwaga środowiska naukowego wkrótce skupiła się na bogatej literackiej i epigraficznej spuściźnie Mezopotamii, rozpaczliwie zaniedbując studia nad perszczyzną. Asyriologia tymczasem rozwijała się prężnie.
W rezultacie perskie imperium przedostało się do świadomości historycznej Zachodu jedynie za pośrednictwem dwóch różnych zewnętrznych źródeł: Biblii hebrajskiej (Starego Testamentu) oraz dzieł klasycznych greckich i rzymskich autorów. Ogólnie rzecz biorąc, teksty biblijne sławiły Persów. To właśnie Wielki Król Persji uwolnił Żydów z wygnania babilońskiego i pozwolił im wrócić do domów, by zbudowali nową (drugą) świątynię w Jerozolimie na miejscu pierwotnego sanktuarium króla Salomona. W Biblii Persowie są sługami bożymi, pomocnym i życzliwym supermocarstwem popierającym prawo Żydów do ojczyzny. Autorzy klasyczni jednak ukazują Persję niemal wyłącznie w ujemnym świetle. Wielcy Królowie odmalowani są jako lubieżni, kapryśni, szaleni tyrani, a ich państwo uważane jest za ciemięzcę wrogiego greckim ideałom wolności (cokolwiek ona oznaczała). Grecy przedstawiają Persów jako tchórzliwych, podstępnych, zniewieściałych, mściwych i pozbawionych honoru. Są oni uosobieniem barbarzyństwa.
Persowie i ich rozległe imperium niezmiernie pociągali grecką wyobraźnię. Grecy mieli obsesję na punkcie swoich potężnych sąsiadów ze wschodu. Grecka sztuka obejmuje bogaty katalog wyobrażeń Persów ukazywanych jako rozpieszczeni despoci i pokonani żołnierze, a grecka literatura obfituje w detale dotyczące rozmaitych przejawów perskiej egzotyki. Pojawiają się tam persko brzmiące (ale zmyślone) imiona, wzmianki o daninach, prawach, prawdomówności, pijatykach i złocie. Grecy wspominają o cytrusach, wielbłądach, koniach, pawiach, kogutach, polowaniach na lwy, ogrodach i systemie dróg mierzonych w parasangach. Mówią o olbrzymich bogactwach, dumie, wyniosłości i luksusowym stylu życia, widocznym w kosztownych strojach i tkaninach, wymyślnych potrawach i napojach, wytwornych naczyniach stołowych, wachlarzach i packach na muchy oraz meblach z kości słoniowej. Są tam królowe, konkubiny, haremy i eunuchowie, wbijanie na pal, krzyżowanie i wiele odrażających form długotrwałych tortur. Ta niekończąca się wyliczanka „persjanizmów” niewiele mówiła o realiach życia Persów, pomagała jednak ukształtować tożsamość Greków. Ateńskie społeczeństwo epoki klasycznej kreowało się na dokładne przeciwieństwo perskiej cywilizacji. Ateńczycy, jak się wydaje, najbardziej uświadamiali sobie swoją „ateńskość”, kiedy wyobrażali sobie, że patrzą na siebie oczami Persów. Herodot, na przykład, w piątej księdze Dziejów opisał reakcję króla Dariusza na spalenie Sardes, miasta należącego do Persów, podczas wznieconego z poduszczenia Aten powstania jońskiego. Nie poświęcając większej uwagi samym Jonom, perski król, według Herodota, od początku skupił się na Ateńczykach:
[Dariusz] zapytał, kto to są Ateńczycy. Dowiedziawszy się, miał zażądać łuku; gdy go dostał, nałożył nań strzałę i wypuścił ją w górę ku niebu, a ciskając ją w powietrze, zawołał: – Zeusie, użycz mi zemsty na Ateńczykach! – Po tych słowach podobno zlecił jednemu ze służących, żeby mu, ilekroć zasiądzie do stołu, trzykroć powtarzał: „Panie, pamiętaj o Ateńczykach!”1.
Jedynie Grek – do tego proateńsko nastawiony – mógł wymyślić taką scenę. Mało prawdopodobne, by Dariusz aż tak przejmował się dalekimi Ateńczykami; miał na głowie znacznie ważniejsze sprawy, takie jak Scytia czy Indie. Ale historia ta jednoznacznie informuje nas o rozdętej dumie i wygórowanym mniemaniu o sobie mieszkańców Aten. Wyobrażanie sobie siebie jako spędzającej sen z powiek nemezis Wielkiego Króla dawało Ateńczykom poczucie własnej wartości.
Herodot pociągnął tę myśl dalej. Według niego to właśnie pamięć o ateńskim wsparciu dla buntu Jonów była motywem perskich kampanii przeciwko Grecji z lat 490 i 480 p.n.e. Zwłaszcza ta druga ekspedycja jest godna uwagi, gdyż choć do tej pory Kserkses zdążył już objąć tron po swym ojcu, Herodot w dalszym ciągu podkreślał, jak głęboko Ateny wryły się w pamięć Dariusza. Owa późniejsza inwazja jest osią wielkiej tragedii Ajschylosa z 472 roku p.n.e. Persowie, w której Kserkses przedstawiony został jako straszliwy tyran usiłujący zdławić swobody, jakimi cieszyły się Ateny i greckie miasta-państwa. Późniejsze pomyślne odparcie przytłaczających sił achemenidzkich despotów stało się wyczynem opiewanym w poezji, dramatach, sztuce oraz w nowych narracjach historycznych, takich jak ta stworzona przez dziejopisa.
Po bliższym zbadaniu Herodotowy Kserkses okazuje się postacią niezmiernie skomplikowaną. Brutalna furia przeplata się w nim z dziecinnymi dąsami i niespodziewanymi ckliwymi napadami płaczu. Jedną z najbardziej znaczących i zaskakujących scen w Dziejach, o emocjonalnej głębi autentycznie wielkiego powieściopisarstwa, jest ta, w której Kserkses, dokonując przeglądu armady okrętów, które zgromadził w celu inwazji na Grecję, zalewa się nagle rzewnymi łzami. Jak wyjaśnia (wedle słów Herodota), „zdjęło mnie uczucie litości, gdym rozważał, jak krótkie jest całe życie ludzkie”, i wydaje mu się to wszystko zbyt bolesne2. U despoty, którego beztroska obojętność wobec ludzkich spraw jest akcentowana w całych Dziejach, taka empatia wobec nieuchronności śmierci jest niezwykłą inwencją psychologiczną ze strony pisarza. Koszmar psychopatycznego przywódcy (dziś u szczytu, jutro na dnie) stojącego na czele brutalnie scentralizowanego autorytarnego państwa stał się obrazem, który wytrąca z równowagi liberalnych demokratów, odkąd Herodot odmalował go po raz pierwszy. Ma on jednak niewiele wspólnego z prawdziwym Kserksesem z „perskiej wersji”.
Nie chcę przez to powiedzieć, że Herodotową wizję historii Persji należy w całości przekreślić jako zbiór wyssanych z palca powiastek moralizujących. Nie; historiograf urodził się jako poddany Persów – jego ojczyste miasto, Halikarnas, należało do perskiego państwa – i musiał mieć pewne pojęcie o funkcjonowaniu (części) imperium. Z pewnością odnotowywał anegdoty, które krążyły wśród Persów za jego życia, i da się wyłuskać z Dziejów autentyczny, treściwy i odkrywczy perski materiał. Trzeba to jednak robić ostrożnie. Głównym zamiarem Herodota było postawienie tego lustra przed Persami. Odbity w nim obraz ukazywał ich jako odwrotność – całkowite przeciwieństwo – Greków. Persowie byli Obcym par excellence.
Mniej więcej w tym samym czasie co Herodot tworzyli też inni greccy autorzy. Niektórym z ich dzieł wartości przydał bardziej bezpośredni kontakt z Persami. Ksenofont, na przykład, w 401 roku p.n.e. przemaszerował z Grecji do Babilonu jako członek najemnej armii na żołdzie księcia Cyrusa Młodszego. Jego dzieła, Anabaza i Wychowanie Cyrusa, są cennym obrazem Persów widzianych okiem żołnierza, chociaż on także grzeszył mało przychylnym podejściem do tematu. Więcej pożytku jest z pism Ktezjasza z Knidos, greckiego lekarza, który za panowania Artakserksesa II pełnił funkcję królewskiego medyka w sercu perskiego dworu. Ktezjasz przez siedemnaście lat przebywał w najbliższym otoczeniu rodziny królewskiej i nauczył się mówić po persku. Rozmawiał z achemenidzkimi arystokratami i zgromadził informacje z pierwszej ręki o dziejach ich rodów oraz tradycjach dynastycznych. Jego kolosalnych rozmiarów bestseller, Persika („Sprawy perskie”), z którego zachowały się niestety tylko fragmenty, przedstawiał jedyną w swoim rodzaju historię Persji widzianą od środka. Ktezjasz przekazywał anegdoty, baśnie i legendy, które opowiadano, recytowano i odgrywano w rezydencjach perskich elit. Lekceważony niegdyś przez uczonych jako bajarz powtarzający wyssane z palca powiastki, jest on dziś doceniany za istotny wkład w nasze zrozumienie tego, jak Persowie traktowali „historię”.
Od około 550 roku p.n.e. do czasów Aleksandra Wielkiego (lata trzydzieste IV wieku p.n.e.) każde kolejne pokolenie Greków miało własny sposób potwierdzania, stosownie do potrzeb, helleńskiej tożsamości na tle wciąż zmieniającego się, jednak stale obecnego perskiego zagrożenia. Grecka obsesja na punkcie Persów skupiała się na podważaniu ich wiarygodności jako supermocarstwa. Deprecjonowanie Persów – przez szkalowanie lub ośmieszanie – miało na celu uśmierzenie bólu i lęku wynikających z niebezpieczeństw i realiów bycia sąsiadem imperium, którego ambicje terytorialne były jak najbardziej rzeczywiste i nic nie wskazywało, że kiedykolwiek z nich zrezygnuje. Aby podnieść morale Greków, na scenie, w rzeźbie oraz w innych dziedzinach sztuki tworzono obrazy, które można by określić mianem katartycznych. Wyszydzały one, oczerniały i mieszały z błotem Persów, potwierdzając zarazem grecką (a zwłaszcza ateńską) wyższość. Jednym z takich przedmiotów jest czerwonofigurowy dzban na wino, datowany na połowę lat sześćdziesiątych V wieku p.n.e., znany jako Waza eurymedońska. Przedstawia upokorzonego perskiego żołnierza, który pochyla się w pasie, nadstawiając pośladki wulgarnemu ateńskiemu wojakowi, ten zaś kroczy z wzwiedzionym członkiem w dłoni, aby spenetrować odbyt Persa. Ta malarska scena gwałtu (gdyż z tym właśnie mamy tu do czynienia) została stworzona jako „edycja pamiątkowa” w czasie, gdy Ateńczycy świętowali zwycięstwo nad perskimi wojskami w bitwie nad rzeką Eurymedon w Azji Mniejszej w 467 roku p.n.e. Używano jej podczas imprez z alkoholem, prawdopodobnie spotkań w żołnierskim gronie. Gdy dzban krążył z rąk do rąk wśród grupy hoplitów – greckich szeregowców – wino płynęło i zaczynały się sypać sprośne kawały. Wtedy też Pers z wazy był poniewierany przez jednego żołnierza po drugim. Każdy kolejny biesiadnik, ujmując dzban, odgrywał dramat tej sceny: „Teraz ja jestem Eurymedonem – chełpił się. – Patrzcie, jak dymam tego Persa!”. Obraz na wazie jest celną wizualizacją żołnierskiego humoru, choć jest bardzo prawdopodobne, że scena ta odzwierciedlała realne doświadczenia. Gwałcenie po bitwie pokonanych żołnierzy nigdy nie było jedynie pijacką fantazją. Waza eurymedońska odzwierciedla ducha czasu Aten z lat sześćdziesiątych V wieku p.n.e. Była dobrze wymierzonym żartem na temat niedawnych nieoczekiwanych, ale pomyślnych wydarzeń politycznych i militarnych, które demonstrowały naturalną wyższość Greków nad barbarzyńskimi Persami.
Dokąd prowadzi nas ten obraz upokorzonej, pokonanej, niewydolnej Persji? Otóż prowadzi wprost do epoki europejskiego oświecenia, kiedy to intelektualiści zaczęli snuć rozważania na temat powodów, dla których Zachód zyskał dominującą pozycję w światowym porządku i odniósł taki sukces w krzewieniu białej cywilizacji. Wysunęli radykalną teorię: źródłem europejskiej wyższości nie jest chrześcijaństwo, jak sądzono wcześniej przez całe średniowiecze i renesans, ale tradycja kulturowa, która narodziła się w starożytnej Grecji. Grecy, jak twierdzili, wymyślili wolność i racjonalizm. Rzym rozprzestrzenił następnie te cenne dary na całą Europę w szeregu cywilizujących podbojów. Inne kultury na obrzeżach Grecji i Rzymu były barbarzyńskie, najgorszymi zaś i najgroźniejszymi ze wszystkich barbarzyńców byli Persowie ze swoją żądzą panowania nad światem. Kłóciła się ona z naturalnym porządkiem supremacji białych. Koncepcji tej dał wyraz Charles Louis de Montesquieu w Listach perskich z 1721 roku: „Zdaje się – pisał – że wolność właściwa jest duchowi Europy, niewola zaś Azji”3. Szkocki historyk John Gillies w roku 1787 rozwinął tę myśl, stwierdzając, że Persowie „zniewolili Greków z Azji Mniejszej i po raz pierwszy zagrozili Europie potwornościami azjatyckiego despotyzmu”. Z biegiem czasu „brzemieniem białego człowieka” (jak ujął to Rudyard Kipling) stało się szerzenie na całym globie dobrodziejstw darzącej wolnością helleńskiej kultury w celu udoskonalenia wszystkich ras i utrzymania barbarzyńców w ryzach.
We wrześniu 1889 roku George Nathaniel Curzon, młody brytyjski parlamentarzysta o wielkiej przyszłości, rozpoczął trzymiesięczną podróż po Persji (swoją jedyną wizytę w tym kraju). Gdy spacerował po Persepolis, poruszyło go to, co tam zastał, i uznał te ruiny za „głęboką lekcję wieków”. „Lekcją” tą była oczywiście hybris – Persowie, zapewniał, nie potrafili zrozumieć, że „brak im cech niezbędnych do utrzymania imperium” oraz do sprawnego zarządzania nim. Długi zmierzch i upadek Persji były nieuniknione, orzekł, ale potrzeba było Greka formatu Aleksandra, by doprowadzić jej przeznaczenie do końca. W imponującym dwutomowym dziele Persia and the Persian Question (uważanym za najdłuższe w dziejach podanie o pracę; pracą tą było upragnione stanowisko wicekróla Indii) Curzon wyznał, że perski i indyjski opór wobec zachodniej kolonizacji jest zaskakujący: „Normalny Azjata woli raczej być źle rządzony przez Azjatów niż dobrze rządzony przez Europejczyków”, napisał z lekkim zdumieniem.
Curzon był klasycznym wytworem zdecydowanie brytyjskiej formy filhellenizmu: angielskiego systemu elitarnych szkół publicznych. Te czysto męskie instytucje, fabryki przywilejów, w których taśmowo produkowano starszych sędziów, najwyższych urzędników państwowych oraz dyplomatów Biura Spraw Zagranicznych, tradycyjnie umieszczały filologię klasyczną w sercu programu nauczania. Język i literaturę starożytnej Grecji uważano za kamienie węgielne edukacji, a greka służyła do formowania kolejnych pokoleń administratorów brytyjskiego imperium. Znamienne, że znajomość języka i dziejów Grecji powszechna była jedynie wśród najbardziej uprzywilejowanych z (w większości męskich) elit Wielkiej Brytanii. Winston Churchill powiedział, że pozwoliłby chłopcom „uczyć się łaciny w ramach wyróżnienia, a greki dla rozrywki”4. Jednak za tym słynnym bon motem kryło się jego przywiązanie do używania klasycznego wykształcenia jako środka dystansowania społecznego. Było to potężne narzędzie, które skutecznie separowało od siebie klasy, a co za tym idzie, wspomagało budowę imperium przez wtajemniczanie w jego misteria jedynie najwyższej warstwy społeczeństwa. Filolog klasyczny H.D.F. Kitto, sam będący produktem brytyjskiego systemu edukacji publicznej i autorem opublikowanego w 1951 roku (wciąż bestsellerowego) wprowadzenia do historii starożytnej Grecji, prosił swych czytelników, by „zaakceptowali […] jako rozsądne stwierdzenie faktu”, że Grecy „mieli całkowicie nową koncepcję sensu ludzkiego życia i pierwsi pokazali, czemu służy ludzki umysł”.
Owocem tej bogatej spuścizny zimperializowanego filhellenizmu jest wiele szkodliwych założeń oraz krzywdzący wniosek – że klasyczna Grecja była wyjątkowym momentem w dziejach świata i że Zachód odniósł bezdyskusyjną korzyść z bycia spadkobiercą kultury greckiej. Spuścizna ta kształtowała historie narodowe. W roku 1867 brytyjski filozof i ekonomista polityczny John Stuart Mill stwierdził, że „nawet jako wydarzenie w dziejach Wielkiej Brytanii” bitwa pod Maratonem, stoczona między Grekami i Persami w roku 490 p.n.e., „jest ważniejsza niż bitwa pod Hastings”. Oświadczył, że „prawdziwymi przodkami europejskich narodów nie są ci, z których krwi się one wywodzą, ale ci, od których zaczerpnęły najbogatszą część swojego dziedzictwa”. Ludzie Zachodu postrzegali się jako bezpośrednich spadkobierców cudu cywilizacji greckiej. Logiczne było więc dla nich twierdzenie, że zachodnia kultura również musi być wyjątkowa. Przez dedukcję – kultury pozbawione dziedzictwa klasycznego hellenizmu musiały być cywilizacjami ustępującymi jej pod względem racjonalnego myślenia i ustroju, wspólnoty celów, inteligencji oraz ambicji. Stara grecka wizja dekadenckiej i despotycznej Persji znalazła nowe zastosowanie jako symbol niedostatków i ułomności wszystkich nie-Europejczyków.
To przewrotne rozumienie hierarchii kompetencji kulturowej ma wciąż zwolenników. Wybitny niemiecki znawca świata grecko-rzymskiego Hermann Bengston oparł swoją karierę akademicką na propagowaniu tego wyświechtanego mitu o zachodniej wyższości. Niedawno uznał za stosowne napisać:
Konsekwencje greckiego triumfu nad Persami są niemal nieocenione. Odpierając napaść Wschodu, Hellenowie wytyczyli kierunek politycznego i kulturalnego rozwoju Zachodu. Wraz z triumfalną walką Greków o wolność Europa narodziła się zarówno jako pojęcie, jak i rzeczywistość. Wolność, która pozwoliła kulturze greckiej wznieść się do klasycznych wzorców w sztuce, dramaturgii, filozofii i historiografii, Europa zawdzięcza tym, którzy walczyli pod Salaminą i Platejami. Jeśli uważamy się dziś za ludzi wolnomyślnych, to właśnie Grecy stworzyli ku temu warunki.
Możemy dodać do tego głos Andrew Baylissa, historyka z uniwersytetu w Birmingham, który w roku 2020, w rocznicę bitwy pod Termopilami, stoczonej w 480 roku p.n.e. między perską armią Kserksesa a połączonymi siłami greckich miast-państw, przekonywał:
Najważniejszą spuścizną Termopil był tak zwany Złoty Wiek […]. Gdyby Persom udało się unicestwić Ateny, zdławiliby raczkującą ateńską demokrację i nie zachwycalibyśmy się dziś wspaniałością Partenonu na ateńskim Akropolu ani nie moglibyśmy czytać wielkich dzieł literackich autorów pokroju […] Tukidydesa […], Ajschylosa, Sofoklesa, Eurypidesa, Arystofanesa […] i Platona. Nic z tego nie byłoby możliwe bez inspiracji, jakiej dostarczyli [król Sparty] Leonidas i jego ludzie, stając w obronie wolności.
Takie opinie są błędne i nieuzasadnione. Persowie nigdy nie dążyli do zniszczenia „demokracji” (cokolwiek to słowo oznacza w starożytnym kontekście). W rzeczywistości wiele greckich miast-państw w Jonii nadal praktykowało „demokrację” pod perskimi rządami – Persowie dostrzegali przecież niechęć jońskich Greków do autokratycznych tyranów i ochoczo zastępowali ich demokratycznymi rządami. Gdyby Achemenidzi włączyli do swego imperium Greków z kontynentu, niewątpliwie tam również tolerowaliby demokrację. Być może nawet sprzyjaliby jej. Perskie zwycięstwo nad Spartą – najbardziej ciemiężycielskim, ograniczającym swobody państwem niewolniczym antyku – byłoby zwycięstwem na rzecz wolności. Położyłoby kres niemal terrorystycznej dominacji Sparty nad resztą Grecji. Pogląd, jakoby Persowie hamowali i krępowali kulturalny rozwój Europy, jest absurdem.
Od czasów wojen grecko-perskich Persowie byli obiektem historiograficznej kampanii oszczerstw, która obsadzała ich w roli tyrańskich ciemięzców wolnego świata. Intelektualne zaangażowanie Zachodu w promocję własnej rzekomej wyjątkowości i wyższości ogromnie szkodziło badaniom dziejów Persji. Pora sprostować zadawnione krzywdzące przekłamania na temat Persów, dając posłuch autentycznemu starożytnemu perskiemu głosowi.
Jak więc mamy uzyskać dostęp do „perskiej wersji”, skoro wygląda na to, że materiały źródłowe nie są pomocne? Persowie nigdy nie spisali narracyjnej historii, tak jak zrobili to Grecy. Nie było perskiej wersji Herodota, Tukidydesa ani Ksenofonta. Czy oznacza to, że Persowie nie byli świadomi własnej przeszłości? Czy nie zastanawiali się nad swoim miejscem w biegu dziejów? Brak narracji historycznej nie jest równoznaczny z poglądem, że Persowie nie rozumieli ani nie ustosunkowywali się do własnej historii. Znali ją, ale postanowili uwieczniać w inny sposób. Perska przeszłość była przekazywana w pieśniach, poezji, baśniach i legendach. Była odgrywaną historią.
Godną uwagi cechą bogatej ustnej kultury całego starożytnego Bliskiego Wschodu była wyraźna niechęć do dokładnych faktów i konkretnych dat. Persowie, Babilończycy i Asyryjczycy pojmowali swoją przeszłość w kategoriach mitów, zwłaszcza podań o stworzeniu świata oraz wspaniałych opowieści o bogach, bohaterach i królach. W centrum bliskowschodniej koncepcji procesów dziejowych znajdowała się władza królewska jako manifestacja boskiej woli, faktyczne zaś szczegóły wydarzeń historycznych były mniej interesujące niż wzorzec, zgodnie z którym wyjaśniano przeszłość w odniesieniu do wydarzeń mitycznych. „Historia” była wynikiem działań bogów, którzy nadawali bieg wypadkom. Usilne poszukiwanie przez starożytnych spójnego wzorca interpretacji dziejów oznaczało, że świadomość tego, co się wydarzyło naprawdę w „historii”, uzyskiwano dopiero w świetle rezultatu zdarzeń. Spojrzenie z perspektywy czasu było definiującym elementem bliskowschodniego rozumienia procesów historycznych. W oczach Persów historia ich imperium została wprawiona w ruch przez bogów. Ich ekspansję terytorialną wieńczyły sukcesy, ponieważ tak zadecydował Ahura Mazda. Czy w związku z tym mamy szansę znaleźć rzetelny perski zapis ich przeszłości?
Tak. Perska wersja jest wszędzie. Choć materiały mogą nie występować w jednym ciągłym formacie narracyjnym, wewnętrzną historię Persji da się poskładać z różnorodnych i rozproszonych źródeł. Długo trwało, nim historycy starożytnego świata zdali sobie sprawę, że Persów można zrozumieć na podstawie ich własnych źródeł. Teraz, gdy już to wiemy, Persowie mogą zostać oswobodzeni z pęt klasycznej tradycji.
Historia Persji jest olbrzymią układanką, która wymaga cierpliwego dopasowywania i trzeźwej współpracy. Niektórych elementów brakuje, a na obrzeżach są luki, jednak ogólnie rzecz biorąc, obraz, jaki wyłania się z autentycznych perskich świadectw, jest kształcący. Jest on też niezmiernie ekscytującym polem badań, na którym napotkamy oszałamiającą rozmaitość źródeł.
Zacznijmy od języka starożytnej Persji. Persowie doby Achemenidów mówili wczesną formą współczesnego farsi (czyli nowoperskiego), nazywaną językiem staroperskim. Zapisywano go pismem klinowym, starą, uświęconą tradycją mezopotamską odmianą pisma. Jego znaki mogły być albo odciskane na wilgotnych glinianych tabliczkach, albo ryte w twardych materiałach, takich jak kamień, lapis-lazuli, alabaster, a nawet srebro i złoto. W tym języku układano publiczne, urzędowe oraz królewskie obwieszczenia i niemal wszystkie zachowane staroperskie teksty stanowią inskrypcje na budowlach i innych królewskich monumentach. Często towarzyszą im tłumaczenia tego samego tekstu na inny język – akadyjski, egipski albo elamicki. Staroperskie inskrypcje zazwyczaj obfitują w powtórzenia, wykładając królewską ideologię i propagując imperialną władzę. Jest jeden wyjątek – tak zwana inskrypcja z Bisitun Dariusza I wyryta na skalnej ścianie przy głównej drodze wiodącej z równiny Mezopotamii do Ekbatany (dzisiejszego Hamadanu) w Medii. Zawiera ona – o czym w dalszej części książki – bardziej narracyjną historię wstąpienia Dariusza na tron. Powtarzalne inskrypcje wałkują deklaracje ideologiczne i są dla nas ważnym źródłem wiedzy o tym, jak postrzegali siebie achemenidzcy królowie. Staroperskie teksty sławią waleczność i bojowe walory monarchów oraz umieszczają ich sukcesy w cieniu Ahury Mazdy, wielkiego boga Achemenidów. Inne teksty klinowe, w języku elamickim i akadyjskim, wzbogacają naszą znajomość perskiej historii i nawet Egipt w hieroglificznych i demotycznych tekstach dostarcza informacji o perskich rządach. Inskrypcje zapisane po grecku, lidyjsku i frygijsku świadczą o geograficznym zasięgu imperium oraz różnorodności języków, jakimi posługiwano się w jego granicach.
Najbardziej rozpowszechnionym ze wszystkich języków perskiego imperium był jednak nie staroperski, lecz aramejski. Ten starożytny język semicki był w powszechnym użyciu na całym Bliskim Wschodzie VIII wieku p.n.e. i został wykorzystany przez Asyryjczyków jako skuteczna metoda komunikacji z innymi ludami. Persowie używali go jako języka dyplomacji i administracji, tak więc pełnił on tę samą rolę co łacina w średniowieczu, stając się lingua franca imperium perskiego. Wszyscy wykształceni ludzie, dyplomaci i skrybowie, biegle znali aramejski, a o jego skuteczności jako narzędzia biurokratycznego świadczy fakt, że funkcjonował on na Bliskim Wschodzie jeszcze w okresie hellenistycznym i później (to właśnie w tym języku Jezus z Nazaretu mówił w okupowanej przez Rzymian Judei w I wieku p.n.e.). Aramejski był łatwy w czytaniu i pisaniu (zapisywano go płynną kursywą) i nadawał się do robienia szybkich notatek tuszem na papirusie, drewnie, odłamkach ceramiki, kości oraz innych łatwo przenośnych materiałach. Z tego powodu aramejskie dokumenty z czasów Achemenidów są odkrywane w miejscach tak odległych, jak południowy Egipt i wschodnia Baktria (dzisiejszy Tadżykistan i Uzbekistan). Był to naprawdę uniwersalny język.
Nasza znajomość zapisywanych pismem klinowym języków Bliskiego Wschodu oznacza, że mamy dostęp do materiałów wyjątkowych dla Persji. Podczas wykopalisk w Persepolis w latach trzydziestych XX wieku archeolodzy wydobyli skarbnicę dokumentów, które sporządzano i gromadzono w tym centrum achemenidzkiej biurokracji. Nazwane (od miejsc ich odkrycia) Tablicami Skarbca Persepolis i Tabliczkami Fortyfikacji Persepolis, te blisko trzydzieści tysięcy glinianych tabliczek datuje się na okres 509–458 p.n.e. Większość została zapisana elamickim pismem klinowym, językiem perskiej kancelarii, i dotyczy transakcji handlowych (głównie racji żywności), choć kilkaset jest zapisanych w aramejskim, frygijskim, staroperskim, a nawet po grecku. Zarówno na elamickich, jak i aramejskich tabliczkach widnieją odciski pieczęci cylindrycznych (zwykle jednej lub dwóch, ale czasami więcej), które zostały odbite w wilgotnej glinie. Tabliczki i pieczęcie zapewniają niezwykły wgląd w życie i pracę w Persepolis i jego najbliższej okolicy w V wieku p.n.e., prezentując sylwetki ludzi mieszkających i pracujących w pałacu i jego otoczeniu oraz zapis funkcjonowania systemu administracyjnego. Odnotowują one wszelkiego rodzaju racje żywnościowe dla robotników (mężczyzn, kobiet i dzieci), kapłanów i władz religijnych (z których część przeznaczona była na ofiary), dla perskiej arystokracji oraz rodziny królewskiej. Ten zbiór tabliczek jest niewiarygodnie bogatą bazą danych na temat skomplikowanej biurokracji państwa Achemenidów, rzucającą światło na metody ściągania podatków, systemy magazynowania, użytkowanie gruntów, diety, organizację osadnictwa oraz szlaki podróżne – szczegóły perskiego życia kompletnie pomijane w źródłach greckich.
Archeologia jest ważną dziedziną współczesnych studiów nad starożytnym Iranem. Prace terenowe prowadzone tam od lat trzydziestych ubiegłego wieku dają cenny wgląd w materialną kulturę czasów Achemenidów, koncentrując się głównie na wykopaliskach w Persepolis, Pasargadach, Suzie i Ekbatanie – wielkich stolicach ich państwa. Badania archeologiczne reszty ziem imperium były mniej systematyczne, choć dziś więcej uwagi poświęca się warstwom archeologicznym okresu achemenidzkiego w takich miejscach jak Sardes i Daskylion w Turcji oraz na stanowiskach w Lewancie i Azji Środkowej. Niedawne wykopaliska w Gruzji ujawniają świadectwa bliskich kontaktów między centralną Persją a tym peryferyjnym rejonem imperium, w ostatnich latach zaś egiptolodzy z rosnącym entuzjazmem zwracają się ku śladom perskiej dynastii Egiptu, odkrywając nieznane wcześniej stanowiska w delcie Nilu i w oazie Charga. W miarę jak archeolodzy wykopują i analizują coraz to nowe świadectwa złożoności życia w prowincjach imperium, nasz obraz perskiego państwa nabiera głębi.
Badania nad sztuką okresu Achemenidów, wyodrębnione z archeologii, potwierdzają, że była ona eklektyczną mieszanką stylów i motywów zaczerpniętych z rozmaitych części imperium, zespolonych razem, co dawało charakterystyczny harmonijny „perski” wygląd. Często łączono motywy egipskie i asyryjskie (takie jak uskrzydlone dyski i skrzydlate geniusze, wzory frontonów, a nawet sposoby przedstawiania postaci ludzkiej), można więc rzec, że sztuka Achemenidów odzwierciedlała w materialnej formie zarówno różnorodność, jak i jedność imperium jako całości. Sztuka achemenidzkiego imperium miała jedno główne zadanie: sławić królewską ideologię jedności państwa i upowszechniać wizerunek monarchy. Na swój sposób sztuka Achemenidów była sztuką królewską, gdyż motywy służące gloryfikacji króla znajdowane są raz po raz na niemal wszystkich perskich zabytkach materialnych, od kolosalnych, wykutych w skale rzeźb – takich jak te odkryte w Bisitun albo w grobowcach królów w Naghsz-e Rustam i Persepolis – po miniaturowe scenki wyryte na gemmach i pieczęciach.
Korzystanie z bogatego zasobu materiałów źródłowych, aby zrozumieć perską wersję starożytnej przeszłości Iranu, jest rzeczą ze wszech miar słuszną. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że także to podejście rodzi pewne problemy i pułapki. Źródła tworzone w samym Iranie, przez i dla Persów oraz podległych im ludów, nie są wolne od przesady, uprzedzeń i przekłamań. Za każdym rodzimym perskim źródłem – tekstem, obrazem czy zabytkiem – stoi imperialny program. Perska wersja historii prezentuje własną odmianę historycznego skrzywienia.
I tak, na pozór, królewskie inskrypcje Dariusza podkreślają, że w jego imperium wszystko układa się dobrze:
Ja jestem Dariusz, Wielki Król, król królów, król krajów, król tej ziemi, syn Hystaspesa, Achemenida. Mówi Dariusz król: kiedy Ahura Mazda uczynił mnie królem tej ziemi, z łaski Ahury Mazdy uczyniłem wszystko dobrym. (DSi)
Czy jednak wszędzie panował taki ład? Czy państwo Dariusza naprawdę było mlekiem i miodem płynącą krainą harmonii? Jego ziemie tworzyły zwarty obszar, owszem, i na pozór imperium odnosiło niewątpliwe korzyści z jednorodności perskiego systemu (drogi były znakomite, a bardzo zaawansowana infrastruktura komunikacyjna dobrze służyła państwu). Było ono jednak bezbronne na granicach, nader odległych od jego rdzennych ziem w Iranie. Tereny przygraniczne i dalekie rubieże bywały miejscami buntu przeciwko monarsze lub jego namiestnikom. Co więcej, populacja imperium, choć ogromna, składała się głównie z chłopów, niepiśmiennych, niewykształconych i ledwo wiążących koniec z końcem. Większość z nich żyła w skrajnej nędzy, a ich mizerne poletka mało przyczyniały się do zamożności państwa. Żadnej korzyści nie przynosiły mu też olbrzymie połacie jałowych pustyń, słonych jezior, smaganej wiatrem tundry albo skalistych górskich ścian. Niezamieszkane, stanowiące bariery dla transportu i z pewnością niedochodowe tereny te były nieusuwalnym ciężarem dla perskiego imperium jako całości.
Niezwykle istotna jest świadomość, iż Dariusz, jak wszyscy Wielcy Królowie Persji, miał zwyczaj naginać fakty. Prowadził dobrze zorganizowaną i skuteczną kampanię propagandową, zamawiał inskrypcje i obrazy nie po to, by informować, ale by przekonywać. Dariusz Wielki był zręcznym propagandystą. Na ścianach swoich pałaców w Persepolis, Suzie i Babilonie kazał przedstawić świat, jaki nie istniał w rzeczywistości. Perskie imperium zostało stworzone – jak wszystkie imperia – w drodze zbrojnego podboju. Realia budowy i utrzymania imperium, nawet tak (z pozoru) tolerancyjnego jak perskie, oznaczały robienie rzeczy przerażających. Rozlew krwi i przemoc są nieodłącznymi elementami każdej siłowej aneksji, każdego imperialnego przedsięwzięcia, a Persowie nie byli wyjątkiem, jeśli chodzi o dopuszczanie się przy tej okazji potwornych czynów. Wyszkoleni do zabijania żołnierze bez oporów popełniali największe okrucieństwa w imię perskiego imperializmu. Persowie potrafili być bezlitośni, kiedy napotykali opór lub wyzwanie, a zbuntowanych poddanych i kraje czekała surowa kara. Całe populacje wysiedlano z ojczystych ziem i deportowano w inne rejony państwa. Ich miasta, wsie oraz święte przybytki palono i niszczono. Grabieże i bezsensowne wyrzynanie zwierząt gospodarskich były na porządku dziennym, podobnie jak branie jeńców, dzieci i kobiet, często gwałconych i sprzedawanych w niewolę. Były tortury i okaleczenia: skalpowanie jeńców, brody wyrywane ze skóry, wyłupywanie oczu, obcinanie nosów i uszu, bicie, sodomia, niezliczone akty bezprawia. Wycinano w pień całe grupy ludności.
Podczas gdy wieść o tej brutalnej perskiej ekspansji militarnej wzbudzała trwogę w sercach mieszkańców Bliskiego Wschodu i basenu Morza Śródziemnego, w Persepolis i innych królewskich rezydencjach artyści z całego imperium tworzyli dla Dariusza fantazje w wapieniu, złocie i marmurze. Kunsztownie rzeźbiona i malowana propaganda promowała jego wizję imperialnej harmonii. Rozziewu między realiami budowy imperium a sztuką i retoryką pax Persica nie da się zignorować. Jednakże – oddając Persom sprawiedliwość – samo wyobrażenie sobie państwa wcielającego w życie ten harmonijny ideał było czymś wyjątkowym w starożytnym świecie. Asyryjczycy i Rzymianie nigdy nie osiągnęli tego poziomu samoświadomości. Nie osiągnęli go też Brytyjczycy. Sen o perskim pokoju jest swego rodzaju hołdem dla sposobu myślenia starożytnych Persów.
Achemenidzi panowali niepodzielnie nad swoim imperium. Nikt ze współczesnych nie mógł się z nimi równać, a ich ambicje terytorialne nie napotykały żadnych rywali. Mimo wewnętrznych buntów, problemów granicznych, walk o sukcesję, morderstw, a nawet królobójstw ich państwo utrzymało swoje olbrzymie terytoria i różnorodne populacje poddanych ponad dwa wieki. Perskie imperium nigdy nie doświadczyło powolnego procesu schyłku i ostatecznego załamania ani nie zrealizowało jakiegokolwiek znajomego scenariusza „wzlotu i upadku”, jaki da się prześledzić w wypadku innych imperiów. Kiedy przyszedł jego kres, wraz z podbojami Aleksandra Macedońskiego pod koniec lat trzydziestych IV wieku p.n.e., był on szybki i zupełnie niespodziewany. Dariusz III, ostatni Wielki Król z dynastii Achemenidów, rządził państwem, które było równie sprawne, zamożne i bezpieczne jak sto pięćdziesiąt lat wcześniej.
Pytanie, jakie nieuchronnie nasuwa się w związku z tymi faktami, nie brzmi zatem: dlaczego perskie imperium przestało istnieć, ale raczej: jak udało mu się odnosić sukcesy tak długo. Podstawowa odpowiedź jest jedna: ród Achemenidów nigdy nie wypuścił z rąk władzy królewskiej. Perskie imperium nigdy nie musiało się zmagać z rywalizującymi dynastami, którzy zagrażaliby jedności państwa. Achemenidzi zarządzali swoim imperium niczym rodzinną firmą, która pod uważnym kierownictwem dojrzewała, krzepła i z czasem przynosiła dywidendy. Każdy król przekazywał swemu wybranemu męskiemu następcy umiejętności niezbędne do dobrego rządzenia. Kobiety dynastii starannie strzegły czystości krwi i podtrzymywały skuteczność królewskiego programu reprodukcyjnego, rodząc synów, którzy pełnili funkcje satrapów i oficerów armii, oraz córki, które wydawano za członków elitarnych perskich rodów albo cudzoziemskich książąt. Dlatego też żywotność założycielskiego okresu imperium za Cyrusa Wielkiego i Kambyzesa II nigdy nie ustąpiła miejsca stagnacji albo ostatecznemu upadkowi, ale zachowywała prężność dzięki regularnej konsolidacji władzy. Zdarzały się co prawda bunty w domu królewskim, ale koncentrowały się one tylko na tym, kto ma zasiąść na tronie jako głowa rodzinnego „przedsiębiorstwa” Achemenidów, a nie na tworzeniu separatystycznych państw.
Achemenidzi byli rodem królów. Król był wspanialszą wersją ojca rodziny. Określali oni siebie samych słowem wiѲ-, które w staroperskim oznaczało „dynastię”, „dom” i „rodzinę”. Jak wszystkie dynastie królewskie, Achemenidzi często amplifikowali codzienne kłopoty życia rodzinnego. Reprezentowali wszelkiego rodzaju ludzkie pragnienia, ułomności i zalety, tyle że w przejaskrawionej formie. Wśród dynastycznych krewnych rywalizacja była znacznie powszechniejsza niż sympatia, a wrogość znacznie bardziej znajoma niż miłość. Takie doświadczenia, jak wykażę w niniejszej książce, miały konsekwencje dla całego perskiego imperium. W sercu naszego studium tkwi potężna, monolityczna koncepcja „dynastii”. Będziemy zgłębiać dzieje starożytnej Persji przez pryzmat rodu Achemenidów, ponieważ to cechy charakteru królów wraz z relacjami z rodziną – rodzicami, żonami i konkubinami, dziećmi i rodzeństwem – oraz z szerszym kręgiem perskich elit definiowały sposób funkcjonowania imperium. Drobne szczegóły rodzinnej dynamiki miewały głęboki, niekiedy mroczny wpływ na trwałość i sukces państwa jako całości. To, co działo się w łonie rodziny, i jak przebiegały wypadki w prywatnych apartamentach pałaców królewskich, emanowało ostatecznie na całe imperium.
Książka ta opowiada dzieje Persów od czasu ich przybycia na Wyżynę Irańską, około 1000 roku p.n.e., do roku 330 p.n.e., kiedy ich potężne państwo zostało zdobyte, opanowane i zduszone silną ręką Aleksandra Macedońskiego. Będzie to opowieść o budowie imperium oraz imperialnych ambicjach. Jest to zarazem opowieść o jednym z wielkich dysfunkcyjnych rodów w dziejach. Achemenidzi spokojnie usuwają w cień rodzinne sagi Yorków i Lancasterów z wyobraźni Szekspira, watykańskich Borgiów albo rosyjskich Romanowów. Historia Achemenidów jest epicką operą mydlaną nagich ambicji, zdrady, zemsty i morderstw – ich losy to w zasadzie Ja, Klaudiusz Roberta Gravesa w bliskowschodnim sztafażu. Dziś badania nad dynastią Achemenidów oraz ich państwem kwitną i nabierają rozmachu jak nigdy wcześniej. Pojawiają się wciąż nowe analizy rodzimych perskich źródeł, archeologia zaś przynosi nieoczekiwane znaleziska, które nieustannie zmuszają środowisko naukowe do przemyślenia na nowo i przeformułowania naszych definicji imperium. Jest to dobry czas na zgłębianie świata Persów.