Siódmy tom z serii „Architektura jest najważniejsza”, traktujący o złożonych relacjach ludzi i zwierząt w przestrzeni architektury i urbanistyki, to kolejna (po m.in. „Architektach”, „Pionierkach” i „Drzewach”) syntetyczna próba opisu zjawisk trapiących naszą współczesność w kontekście materialnej aktywności człowieka.


Książka „Architektura i zwierzęta” podejmuje i referuje rozmowę o współzależności kreowania przestrzeni przez człowieka, w której architektura może być definiowana jako „coś, czego wcześniej nie było”, z „istniejącym od zawsze” światem przyrody.

Joanna Gellner i Mateusz Boczar opowiadają w znakomity sposób o relacji zwierząt z architekturą i urbanistyką, tworząc pionierską pracę popularnonaukową. W przystępnej i różnorodnie ilustrowanej formie z jednej strony ukazują swoisty „dług”, jaki ludzie zaciągnęli u zwierząt, budując przestrzeń materialną wokół siebie, czerpiąc doświadczenia na przykład z praktyki organizacji i budowy zwierzęcych siedzib, z drugiej – co dziś zdaje się znacznie bardziej istotne – opisują z wielu perspektyw, jak bardzo nadużyliśmy zaufania natury, i przedstawiają naglącą potrzebę tworzenia rozwiązań architektonicznych oraz urbanistycznych pozwalających zwierzętom funkcjonować w „betonowym świecie człowieka”.

„W tej książce przeplatają się rozmaite wątki łączące zwierzęta i architekturę. Obok fascynującej opowieści o zwierzętach-architektach znajdziemy tu historię budynków projektowanych specjalnie dla zwierząt – zarówno tych «dla chleba» (hodowlanych), jak i «dla igrzysk». Najważniejsza jest jednak opowieść o dzisiejszej sytuacji zwierząt w wielkich miastach i ich przystosowywaniu się do nowych warunków, a także o działaniach człowieka próbującego otworzyć przestrzeń miejską na ich potrzeby. I choć książka znakomicie wpisuje się w tok badań posthumanistycznych, to napisana została tak przystępnie, że wciągnie w lekturę również czytelników nieobeznanych z tajnikami współczesnych trendów i teorii badawczych”
Małgorzata Omilanowska

„Architektura jest najważniejsza” to seria poświęcona najróżniejszym zagadnieniom związanym z architekturą. W poprzednich tomach rozważano pytania dotyczące współczesnego krajobrazu, chaosu urbanistycznego, degeneracji krajobrazu, kondycji zawodu architekta, jego roli kulturotwórczej i społecznej, ekologii w projektowaniu, ciągłości i jakości uprawiania profesji architektonicznej oraz jej przyszłości. Zwracano też uwagę na rolę kobiet w tworzeniu polskiej kultury architektonicznej i urbanistycznej. Jeden z tomów w całości poświęcony jest drzewom i ich roli w kontekście działalności architektonicznej i urbanistycznej. Teraz nadeszła pora na zwierzęta.

Seria jest dedykowana pamięci zmarłego w 2012 roku prof. Tomasza Mańkowskiego, architekta.

Joanna Gellner, Mateusz Boczar
Architektura i zwierzęta
Wydawnictwo EMG
Premiera: 29 lipca 2021
 
 


wstęp
Zwierzęta, ludzie i architektura

Kiedy milion czy więcej lat temu rozpoczynaliśmy długą drogę, która zawiodła nas do współczesnej cywilizacji, oddziaływanie na nas tych dziś „odłączonych braci” miało wpływ decydujący na nasze uczłowieczenie i ucywilizowanie. Stając się naszymi niewolnikami, zatrzymały nas, koczujących włóczęgów, na jednym miejscu. Skłoniły do osiedlenia się i wzniesienia domu, żywiły nas i odziewały – najpierw jako ofiary naszych łowów, potem jako sprzymierzeńcy i domownicy. Tak się zaczęła największa z sag, prawdziwa epopeja – wspólna historia zwierząt i ludzi. (…) Kolejne rozdziały tej historii obejmują wszystkie niemal dziedziny kultury.
Nie ma prawie takiej dziedziny działalności człowieka, w której zwierzę nie brałoby w jakiś sposób udziału. Zwierzęta były i są obiektem wierzeń i przesądów, rozrywką i zabawą, widowiskiem, towarzyszami broni, przedmiotem polowań, nauki i sztuki, bohaterami literatury, źródłem wynalazczości, naszymi domownikami, sojusznikami, wrogami, przyjaciółmi – wszystkim.
Nie byliśmy tutaj pierwsi. Zwierzęta opanowały wodę, ląd i powietrze na długo przed pojawieniem się ludzi na Ziemi i wciąż gospodarują przestrzenią, w której żyją. W rozbudowanym królestwie zwierząt jeden z gatunków, człowiek, wyemancypował się, podporządkował sobie inne i zbudował własny, autonomiczny świat. Po dziś dzień ludzie trwają w poczuciu, że doskonale poradzili sobie z realizacją biblijnego nakazu „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Ale natura coraz częściej udowadnia, że prawda jest zupełnie inna, i niczym karcąca matka grozi rodzajowi ludzkiemu palcem. Wspólna historia ludzi i zwierząt to wielowątkowa opowieść dziejąca się nieustannie od wielu tysięcy lat. Opowieść przepełniona emocjami, zawiera się w niej bowiem wszystko: przyjaźń, akceptacja, wierność, wsparcie, wrażliwość i empatia, ale też bunt, podporządkowanie, walka, dyskryminacja, a nawet eksterminacja.
Nie sposób zaprzeczyć, że istnieje pewien rodzaj ponadgatunkowej, niemal metafizycznej więzi, która sprawia, że historie ludzi i zwierząt są ściśle powiązane i splecione. Być może warunkuje to przynależność do wspólnego królestwa. Nie ulega też wątpliwości, że o ile człowiekowi trudno byłoby istnieć bez zwierzęcych pobratymców, o tyle natura bez ludzi ma się doskonale. Świat ludzki jest wbudowany w świat zwierzęcy i choć ludzie włożyli dużo wysiłku w to, by go zbudować i zaprowadzić na szczyt cywilizacyjnego rozwoju, to cykl życia ludzkiego dzieje się przecież w świecie stworzonym przez zwierzęcych inżynierów. Oba te światy funkcjonują niejako równolegle, z tą różnicą, że podczas gdy człowiek dzięki potędze umysłu doprowadza do powstania kolejnych epokowych wynalazków, zwiększając swój komfort życia, zwierzęcy budowniczowie w sposób zupełnie naturalny i organiczny doskonalą się na drodze ewolucji i tworzą niepowtarzalne konstrukcje, które zaskakują złożonością czy zastosowanymi rozwiązaniami. Zwierzęta stają się specjalistami najwyższej klasy, obdarzonymi dodatkowo niepowtarzalnym instynktem i naturalną intuicją. To dzięki nim nasi bracia mniejsi są w stanie dokonywać niezwykłych rzeczy, wyczuwają zagrożenie i potrafią czytać znaki, a także budować perfekcyjne schronienia. W ofercie zwierzęcych inżynierów znajdziemy szeroki wachlarz tematów: architekturę miejsc zamieszkania (ptaki, gryzonie, ssaki), planowanie przestrzenne osad (legowiska naczelnych), wytyczanie szlaków lądowych, morskich i powietrznych (migracyjne gatunki ssaków, ryb i ptaków), zarządzanie drzewostanem (wycinka zadrzewień przez słonie), gospodarkę wodną (żeremia bobrów), architekturę osiedli podwodnych (rafy koralowców) i podziemnych (mrówki, gryzonie ryjące).
Mieszkańcy naszej planety zmieniali otaczający ich krajobraz, równocześnie się do niego dostosowując i nieustannie ewoluując. Kiedy na Ziemi pojawił się człowiek i królestwo zwierząt zyskało nowego przedstawiciela, on również zaczął starać się oswoić warunki, w jakich przyszło mu żyć. Ten moment to punkt początkowy półprostej współżycia zwierząt i ludzi. Opowieść o architekturze i zwierzętach musi być, siłą rzeczy, opowieścią o człowieku. To jego uważa się za kreatora architektury, choć przecież oczywiste jest, że i zwierzęta posiadają zdolność jej tworzenia. Niełatwo opowiedzieć i spleść ze sobą historię tych trzech bytów – zwierząt, ludzi i architektury. Ta ostatnia, choć stanowi wytwór i efekt działalności dwóch pierwszych, staje się też niezależnym spoiwem, bez którego cykl życia istot żywych nie mógłby istnieć. Jest zatem wspólnym mianownikiem tych dwóch światów. I ludzie, i zwierzęta żyją, tworząc i budując, oraz budują, żeby żyć. Kiedy myślimy o przyrodzie, wyłączamy z tego myślenia człowieka, stawiając go niejako w opozycji do niej, choć przecież jest on jej integralną częścią. Skupiska zwierząt stają się w takim myśleniu czymś zupełnie naturalnym, a miasta budowane przez człowieka – już nie.
Jak opowiedzieć historię tego współżycia, jak opisać cechy półprostej, jak zmierzyć następstwa punktu zwrotnego w życiu królestwa zwierząt? Odpowiedź to właśnie nowy i stary świat budowany przez inżynierów, tych zwierzęcych i tych ludzkich; architektura, budownictwo, planowanie i gospodarka przestrzenią całego królestwa.
To skomplikowane i ogromne miejsce. Można do niego wejść na wiele sposobów, otwierając różne wrota. Nie chcemy jednak znaleźć się na autostradzie obiegającej królestwo, drodze ekspresowej, skąd można jedynie oglądać je z boku. Chcemy poznać ten świat dokładnie, przejść przez sam jego środek, z szacunkiem przyglądając się mu od wewnątrz, studiując detale i wzajemne powiązania. Chcemy włączyć się w jego życie, zachwycić się odkryciami jego budowy i zachowania. Potrzeba dużej odwagi, by stanąć przed główną bramą królestwa. Trzydrzwiowe wrota mogą budzić strach. Za nimi czekają prawdy znane i zupełnie nowe. Dobre, ale wymagające zastanowienia i podjęcia zmian. Bramę otwiera jeden obarczony trudną historią klucz: przedmiot – podmiot – nauczyciel. Przez te trzy filtry zobaczymy najwięcej. Ten klucz pomoże nam zrozumieć życie królestwa.
Poszczególne zagadnienia przedstawimy, opierając się na chronologii powstawania architektury. Twórczość zwierzęcych inżynierów początkowo powstawała w świecie bez człowieka, by z czasem dostosowywać się do krajobrazu coraz bardziej zmienianego przez ludzi. Jedne gatunki budują swoje domy przy ludzkich siedzibach, inne stają się naszymi współlokatorami. Udomawiając zwierzęta, zaczynamy wykorzystywać je w codziennej pracy. Budujemy też dla nich architekturę gospodarczą, przynoszącą nam pożytek.

W stronę zwierząt

Historia – taka, jak ją konstruują społeczności ludzkie – opowiadana jest zawsze niczym przygoda, która dotyczy wyłącznie człowieka. A przecież zwierzęta uczestniczyły i wciąż uczestniczą na dużą skalę w ważkich wydarzeniach lub w długotrwałych zjawiskach cywilizacyjnych. (…) Należy zatem uwolnić historię od antropocentrycznej wizji, dostrzec współtowarzyszy człowieka, inne istoty żywe – zwierzęta, przejść na ich stronę, spojrzeć z ich punktu widzenia, odwracając pytania, szukając wymowniejszych dokumentów, czytając je inaczej niż te, które już mamy, decentralizując opowieść. Wówczas będziemy mogli pokazać, jak zwierzęta przeżyły i odczuły zjawiska historyczne, w które zostały uwikłane.
Wzajemne relacje ludzi i zwierząt są we współczesnym świecie tematem niezwykle popularnym. Zainteresowanie nim w ostatnich latach wzrasta lawinowo. Muzea i galerie sztuki nie stronią od tej kwestii i decydują się na organizowanie wystaw o zwierzęcej tematyce. Za każdym razem ekspozycja wywołuje duży oddźwięk w społeczeństwie, rezonując jednocześnie wśród nowych grup odbiorców. W ostatnich latach wykrystalizowała się również nowa dziedzina akademicka: studia nad zwierzętami (animal studies), określane też jako studia nad relacjami ludzko-zwierzęcymi (human–animal studies). Jej założeniem jest patrzenie na kwestię zwierząt przez pryzmat różnych nauk – nie tylko biologii, lecz także filozofii, historii, antropologii czy psychologii, przy jednoczesnej deantropomorfizacji tych dziedzin w kontekście mówienia o zwierzętach.
Warto też nadmienić, że obecnie mamy do czynienia z tak zwanym zwrotem zwierzęcym, będącym procesem długotrwałym i wieloetapowym. Jego podstawę stanowi skierowanie zainteresowania w stronę ludzko-zwierzęcych relacji poprzez analizę dotychczasowych postaw i zaproponowanie nowych. Coraz powszechniejsze studia nad zwierzętami często łączą się z posthumanizmem4, przejawiającym się krytycznym podejściem do antropocentryzmu. Miejsce powszechnego dotąd myślenia o zwierzętach opartego na opozycjach kultura–natura i człowiek–zwierzę zaczyna zajmować inny paradygmat, zakładający wychwytywanie i dostrzeganie związków oraz podobieństw w miejscach, w których dotąd akcentowano jedynie różnice.
Zwrot w stronę zwierzęcej perspektywy dotyczy wielu dziedzin sztuki, kultury i nauki. W każdej z nich znajduje się przestrzeń na tego typu refleksję. Nie inaczej jest w przypadku architektury, która nie stanowi wyłącznie ludzkiej domeny. Nie tylko my, ludzie, potrafimy dokonywać skomplikowanych obliczeń, budować precyzyjnie czy projektować konstrukcje budzące powszechne zainteresowanie i szacunek. Choć często podkreślamy swoją odrębność od zwierząt, mamy z nimi wiele wspólnego, a w wielu dziedzinach mogą one być dla nas wręcz prawdziwymi nauczycielami. Podglądanie ich staje się wspaniałą lekcją, z której pracę domową odrabiamy przez wiele lat. Współcześnie w architekturze pojawia się coraz więcej przykładów inspirowanych rozwiązaniami ze świata zwierzęcego lub dosłownie je kopiujących.
Podobnie jak ludzie, zwierzęta wykorzystują architekturę w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych: by zapewnić sobie dach nad głową, schronienie dla potomstwa czy pożywienie. Nie brakuje też bardziej wysublimowanej motywacji, takiej jak zrobienie wrażenia na płci przeciwnej. W procesie tworzenia i budowania zwierzęta dysponują niezawodnym narzędziem: instynktem. To on zapewnia im precyzję działań, która w wielu wypadkach dla człowieka wciąż pozostaje tajemnicą. Architekci szukają w świecie zwierzęcym wielu analogii projektowych – nawiązują zarówno do sposobu życia i zachowania, jak i do form konstrukcji tworzonych przez zwierzęta. To szczególnie istotne dla wszelkiego rodzaju projektów bionicznych, których podstawę stanowi poszukiwanie wzorców w świecie natury.
Esencją bioniki jest badanie budowy i działania organizmów żywych w celu jak najlepszego poznania mechanizmów możliwych do zastosowania w technologii. Wiele takich projektów już zrealizowano; wśród nich Park Olimpijski w Monachium z dachem inspirowanym formą pajęczyny, centrum handlowe Eastgate w Harare (Zimbabwe), w którym system wentylacji wzorowano na tym w termitierach, czy BIQ (Bio Intelligent Quotient) w Hamburgu, czerpiący energię z alg. Inne, nowatorskie i innowacyjne, ciągle czekają na realizację. To na przykład futurystyczny Dragon Fly w Nowym Jorku, inspirowany kształtem skrzydła ważki, który ma stać się samowystarczalną konstrukcją łączącą budynek z instalacją artystyczną, tak by w efekcie stworzyć ekologiczną miejską farmę. Podkreślmy, że większość przełomowych wynalazków była inspirowana naturą. Leonarda da Vinci uważa się za pierwszego człowieka, który przy tworzeniu modelu samolotu sięgnął po biometrię; za podstawę posłużyła mu obserwacja ptaków w locie.

[ . . . ]

Zwierzęta w wielkim mieście

Z koczowniczego trybu życia ludzie przeszli w tryb osiadły, który szybko ewoluował, przybierając różne formy – od prostych osad, przez grody i wsie, aż po miasta, które współcześnie są dynamicznymi organizmami tętniącymi życiem, często z własnymi ekosystemami. Architektura miejska to skomplikowana historia wielu typów układów i lokacji przekształcanych przez ich mieszkańców na przestrzeni wieków. Wobec rozciągłości tych zmian nietrudno zapomnieć o zwierzętach. A przecież są one obecne w całej opowieści o ludzkim sposobie mieszkania. Dostosowują się do życia w miejskiej dżungli, zmieniając się i wykształcając nowe umiejętności.
Jak zauważa Elżbieta Rybicka, we współczesnej refleksji nad miastami często brakuje ich naturalnej historii, co wynika niejako z przeoczenia. Analizując miejskie organizmy, aspekt przyrody komentujemy głównie z punktu widzenia parków i ogrodów widzianych z perspektywy zmieniających się stylów i tendencji. Badaczka formułuje malowniczy termin „archeologia alternatywnej zielonej rzeczywistości”; powinna się ona charakteryzować podejściem relacyjnym, skupiającym się na powiązaniach społecznych i kulturowych. Ciekawe możliwości otwiera odwrócenie perspektywy i zastanowienie się nad prawem do dzikości, prawem zieleni do życia w mieście. Wynika z niego koncepcja tak zwanej czwartej natury – takiej, która rozwija się na obszarach przekształconych uprzednio przez człowieka. U jej podstaw leży oddawanie zdegradowanych nieużytków urbanistycznych niekontrolowanej sukcesji roślin. W tego typu przestrzeniach nie eliminuje się dzikości przyrody, ale udostępnia się ją użytkownikom. Niekiedy punkt wyjścia stanowi roślinność wyrastająca samorzutnie. Stała się ona na przykład podstawą High Line w Nowym Jorku, gdzie stworzono park linearny na nieczynnym wiadukcie kolejowym, opierając się na naturalnej sukcesji roślinnej, co w połączeniu z wizjonerską adaptacją holenderskiego projektanta bylin Pieta Oudolfa dało niepowtarzalny efekt. Warto w tym kontekście wspomnieć też o pojawiających się coraz częściej w miastach łąkach kwietnych, które sprzyjają zachowaniu bioróżnorodności, a tym samym stanowią ostoję dzikiego życia.
Pamiętajmy, że proces naturalizacji miast rozgrywa się na wielu płaszczyznach – naukowej (kolejne pisane naturalne historie miast), infrastrukturalnej (korytarze migracyjne, renaturalizacja rzek), kulturowej i społecznej (rozwój miejskiego ogrodnictwa, pszczelarstwa itp.). Odbywa się poza tym w sposób naturalny, niejako samoistny. Tak jest z przyrodniczymi osobliwościami na dachu Pałacu Kultury i Nauki – w 1996 roku badania przyrodniczki Haliny Galery wykazały obecność 117 gatunków roślin, w tym niespotykanej od XIX wieku w Warszawie zanokcicy murowej (gatunku paproci)iii. Na dachu budynku swoje gniazdo mają sokoły wędrowne – gatunek ten wyginął w Polsce w latach 50. XX wieku wskutek zanieczyszczenia środowiska i został reintrodukowany w latach 90. Ptakami opiekują się sokolnicy ze Stowarzyszenia na rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół”.
Przejście od ludzkiego prawa do przyrody w mieście w stronę prawa przyrody do życia w ludzkim mieście pokazuje przesunięcie akcentów i chęć wprowadzenia równowagi środowiskowej. Prowadzi to do uznania koegzystencji ludzi i zwierząt w miejskiej przestrzeni.
Poprzez miasto człowiek nie stawia się ponad przyrodą, ani też nie zdobywa możliwości wyjścia poza nią; miasto jest raczej pewnym sposobem, w jaki człowiek żyje z przyrodą i w przyrodzie. Miasto jest i pozostaje przyrodą, jakkolwiek jest to przyroda przyswojona i ukształtowana przez człowieka. […] Miasto rozumie się wówczas jako element przyrody, który tworzą rośliny i budowle i który nieustannie reprodukowany jest przez użytkowanie i pracę człowieka w przymierzu ze spontanicznością przyrody.
Relacje między miastem a przyrodą mogą przybierać formy symbiotyczne lub konfliktowe. Przemiany zachodzące wśród gatunków zwierząt żyjących w miastach, coraz częściej obserwowane przez współczesnych badaczy, uświadamiają nam, że ewolucja dzieje się tu i teraz, na naszych oczach, że nie dotyczy tylko rozciągniętych w czasie epok geologicznych i dinozaurów. Miasta stają się areną ewolucyjnych zmian zwierząt w nich żyjących, a fakt ten dodatkowo uzmysławia, że wpływ człowieka na naturę jest ogromny i że pewne działania pociągają za sobą nieodwracalne skutki. Nigdy wcześniej w dziejach Ziemi żadna pojedyncza forma życia nie miała tak wyraźnej dominacji. W 2007 roku po raz pierwszy w dziejach ludzkości liczba ludzi zamieszkujących tereny zurbanizowane przewyższyła liczbę tych zamieszkujących tereny wiejskie. Do 2030 roku niemal 10% lądowej powierzchni planety ulegnie urbanizacji, a znaczną część pozostałej będą zajmować tereny przetworzone przez ludzi. Menno Schilthuizen, autor książki Darwin Comes to Town (Ewolucja w miejskiej dżungli), wysuwa ciekawą teorię. Według niego w dyskursie o ekologii, ewolucji i ekosystemach pomija się człowieka, skupiając się na wciąż kurczącej się liczbie habitatów nietkniętych i nieskażonych jego obecnością. Biolog uważa takie podejście ze niewłaściwe i postuluje patrzenie na człowieka jako najbardziej wpływowy pojedynczy czynnik w światowej ekologii, szczególnie że utrzymanie rozdziału pomiędzy środowiskiem naturalnym a ludzkim nie jest możliwe.

 
Wesprzyj nas