Trzy kobiety – dziś anonimowe, choć ich mężczyźni zapisali się na kartach historii jako bohaterscy odkrywcy. Trzy żony, które przez lata wiernie i gorliwie broniły pamięci o mężach, mimo że same szybko odeszły w zapomnienie. Niewiele je łączyło, spotkały się ledwie kilka razy, ale to wspólne doświadczenie naznaczyło je na resztę życia.
Na początku XX wieku Antarktyda – nadal niezamieszkana i niezbadana – stanowiła dla odkrywców ostatnie wielkie wyzwanie. Na mapie świata była ogromną białą plamą, a jej tajemnice pobudzały wyobraźnię wielu ludzi. Robert Scott zebrał grupę śmiałków i na pokładzie statku Terra Nova wypłynęli w nieznane. Ich tragiczna wyprawa przeszła do historii.
“Wdowy Antarktydy” zaczynają się od jednego z najbardziej znanych obrazów w dziejach polarnictwa: śmierci Roberta Scotta. Jednak tam, gdzie inni autorzy się zatrzymali, Anne Fletcher podąża dalej. Nie ogranicza się do pokazania odwagi polarników i ich heroicznej porażki. Sprawdza, jaki wpływ wyprawa kierowana przez Scotta wywarła na kobiety i dzieci pozostawione przez zdeterminowanych odkrywców.
Odwołując się do niepublikowanych źródeł, w tym osobistych pamiętników i listów, Fletcher rzuca nowe światło na historię polarnictwa, pokazuje perspektywę tych, o których często się zapomina – rodzin zaginionych czy zmarłych podróżników. Jej książka to opowieść o marzeniach, odwadze, ideałach, poczuciu obowiązku i – a może przede wszystkim – o miłości.
Anne Fletcher – pisarka, historyczka i muzealniczka. Zanim zaczęła karierę pisarską, pracowała w muzeach przy najbardziej znanych zabytkach w Wielkiej Brytanii, takich jak pałac Buckingham, opactwo westminsterskie, katedra Świętego Pawła czy Tower Bridge.
Jej pierwsza książka From the Mill to Monte Carlo, wydana w 2018 roku, to historia jej praprapradziadka, Josepha Hobsona Jaggera, który zasłynął „rozbiciem banku w Monte Carlo”. Do spisania tej opowieści zainspirowały ją zdjęcie, krótka notatka w prasie i tekst pewnej znanej piosenki.
Wdowy Antarktydy
Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta
Przekład: Jan Dzierzgowski
Wydawnictwo Poznańskie
Premiera: 23 sierpnia 2023
Uwagi na temat imion
Robert Falcon Scott kierował dwiema brytyjskimi wyprawami na Antarktydę. Pierwsza odbyła się w latach 1901–1904 i określa się ją mianem ekspedycji Discovery, od nazwy statku, który dostarczył uczestników i ekwipunek na Antarktydę przez Nową Zelandię. Na drugą wyprawę Scott i jego towarzysze popłynęli barkiem Terra Nova. Również tym razem nazwa statku posłużyła jako nazwa przedsięwzięcia. Ekspedycja Terra Nova odbyła się w latach 1910–1913. Scott nie wrócił, zginął w 1912 roku.
Uczestnicy ekspedycji Terra Nova nadawali sobie nawzajem rozmaite przydomki. Kapitana Roberta Falcona Scotta nazywano Właścicielem, doktor Edward Wilson nosił przezwisko Bill albo Wujek Bill, na podoficera Edgara Evansa mówiono Walijczyk. Uznałam jednak, że pisząc o całej trójce, powinnam używać tych samych przydomków lub zdrobnień, którymi zwracały się do nich żony – bo właśnie o żonach opowiada moja książka.
Kathleen Scott zwracała się do męża Con, zdrabniając w ten sposób jego drugie imię. Ponieważ jego nazwisko jest sławne na całym świecie, w kontekście wyprawy oraz spraw i wydarzeń publicznych będę pisała „Scott”.
Oriana Wilson mówiła do męża Ted i ja również tak będę o nim pisała. Zarazem w listach do innych uczestników ekspedycji Terra Nova używała jego przydomków z Antarktydy i pisała o nim Bill lub Wujek Bill. Podobnie jak w przypadku Scotta, we fragmentach dotyczących wyprawy będę używała jego nazwiska, głównie po to, by Ted nie mylił się z Edwardem Evansem (późniejszym admirałem), nazywanym przez towarzyszy Teddym.
Nie zachowały się listy Lois Evans do jej męża Edgara, nie wiemy zatem, jak się do niego zwracała. Postanowiłam, że będę po prostu posługiwała się jego imieniem – również dlatego, żeby nie mylił się czytelnikom z drugim Evansem uczestniczącym w wyprawie, czyli wspomnianym przed chwilą Teddym.
Wstęp
Piętnaście tysięcy kilometrów od domu, pośród antarktycznego pustkowia, trzy martwe ciała spoczywają w lodzie i będą w nim spoczywały przez całą wieczność. Ich grobem jest Lodowiec Szelfowy Rossa, leżą w namiocie, w którym umarli. To Robert Falcon Scott, Edward Wilson i Henry Bowers, trzej ostatni uczestnicy pięcioosobowej wyprawy, która 17 stycznia 1912 roku dotarła na biegun południowy tylko po to, by przekonać się, że Norwegowie pod dowództwem Roalda Amundsena uprzedzili ich o miesiąc. Cała piątka zmarła w drodze powrotnej. Pierwszy był Edgar Evans; jego ciało leży gdzieś u stóp Lodowca Beardmore’a. Miesiąc później Lawrence Oates uznał, że z powodu ciężkich odmrożeń nie da rady kontynuować marszu, wyszedł więc z namiotu w śnieżycę, oznajmiwszy towarzyszom: „Wychodzę i może dłużej pozostanę na dworze”. Pozostała trójka szła dalej, aż wreszcie rozbili namiot po raz ostatni, gdyż okrutna burza śnieżna uniemożliwiła im dalszą wędrówkę. Trwała dziewięć dni, kończyły się prowiant, nafta i spirytus, a Scott, Wilson i Bowers szykowali się na śmierć. 29 marca Scott sporządził ostatni wpis w dzienniku. Pod koniec myśleli już tylko o najbliższych – a potem umarli i zyskali nieśmiertelność. Na zawsze zapisali się w dziejach swojego kraju.
Gdy Orędzie do społeczeństwa Scotta ukazało się drukiem, wywołało powszechną żałobę pomieszaną z dumą:
Nie żałuję tej wyprawy, która udowodniła, że Anglicy są zdolni do znoszenia trudów, potrafią pomagać sobie wzajemnie i spotkać śmierć z takim samym męstwem jak zawsze w przeszłości. […] Gdybyśmy pozostali przy życiu, usłyszelibyście opowieść o nieugiętości, wytrwałości i odwadze mych towarzyszy, która wzruszyłaby serce każdego Anglika. Te proste notatki i nasze martwe ciała niech opowiedzą nasze dzieje[1].
Heroiczna porażka sprawiła, że piątka polarników zyskała sławę, na zawsze stali się dumnym symbolem brytyjskiej odwagi, poczucia obowiązku oraz determinacji, by nie składać broni, nawet jeśli wszystko sprzysięgło się przeciwko tobie. Gazety, które zaledwie dziesięć miesięcy wcześniej notowały rekordowe nakłady dzięki artykułom o katastrofie Titanica, zwęszyły kolejną okazję. Przez wiele tygodni pisały o ekspedycji Terra Nova, Scotta zaś i jego towarzyszy uczyniły międzynarodowymi bohaterami.
Ostatnie słowa pięciu śmiałków uczestniczących w wyprawie na biegun stały się początkiem opowieści o poświęceniu i gotowości do ponoszenia ofiar, a więc o tym, co uważano wówczas za najważniejsze brytyjskie cnoty. Niespełna półtora roku później wybuchła pierwsza wojna światowa i tysiące młodych mężczyzn zgłosiło się do służby wojskowej. Podniecała ich myśl, że będą mogli spełnić swój obowiązek, a może również oddać życie dla dobra ojczyzny, tak samo jak Scott i jego dzielni kompani. Za legendą „Scotta na Antarktydzie” kryje się zarazem opowieść o rodzinach martwych bohaterów i o bolesnej stracie, z którą musiały się one uporać. Podczas gdy wszyscy wkoło wysławiali odwagę pięciu polarników, ich bliscy nie mogli uwolnić się od straszliwych myśli o cierpieniach poprzedzających śmierć pośród śniegów: o zmęczeniu, hipotermii, o tym, że członkowie wyprawy umarli z głodu i pragnienia. Byli synami, braćmi, przede wszystkim zaś mężami, dlatego cenę za ich heroizm zapłaciły również wdowy, których życie legło w gruzach. Scott i jego ludzie doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Przedśmiertne listy zaadresowali do swoich ukochanych; kapitan w ostatnim wpisie w dzienniku zawierzył narodowi los pozostawionych rodzin, pisząc: „Na Boga, zajmijcie się naszymi bliskimi”.
Trzech spośród pięciu uczestników wyprawy na biegun było żonatych: Scott, Wilson i Evans. Bowers i Oates mieli kochające matki, które po ich śmierci pogrążyły się, rzecz jasna, w rozpaczy, nie da się jednak zaprzeczyć, że największych zmian doświadczyły Oriana Wilson, Kathleen Scott i Lois Evans, trzy kobiety owdowiałe na początku 1912 roku. Musiały dożyć swoich dni bez ukochanych, ponadto na zawsze znalazły się w ich cieniu. Społeczeństwo epoki edwardiańskiej oczekiwało, że poprzestaną na odgrywaniu roli wiernych żon. Było to trudne zadanie, o czym świadczą pozostawione przez nie listy i zapiski. Żyjący ówcześnie ludzie prowadzili bogatą korespondencję; dotyczyło to zwłaszcza polarników i ich rodzin, listy pomagały bowiem radzić sobie z długą rozłąką. Scott pisał wspaniale. Jego styl jest ekspresyjny, pełen emocji. Ted Wilson pisał bardzo dużo, miał swobodne pióro, podobnie jak Edgar Evans, który chętnie sporządzał barwne, fascynujące relacje z podróży. Ich żony dawały w listach wyraz swoim namiętnościom, wątpliwościom, lękom i niepokojom. Niestety, nie wszystkie listy przetrwały do naszych czasów – niektóre zaginęły, inne z kolei uznano za zbyt intymne i postanowiono nikomu ich nie udostępniać, jeszcze inne przeredagowano lub zniszczono. Niekompletność i niedostępność owych materiałów, a także ogromne zainteresowanie, jakie budzili zmarli polarnicy, sprawiały, że przez długi czas głównym źródłem informacji na temat Kathleen, Oriany i Lois były listy i pamiętniki ich mężów. A przecież wdowy odegrały ogromną rolę zarówno w ich życiu, jak i w opowieści o wyprawie na Antarktydę.
Książka ta poświęcona jest zatem trzem kobietom, które łączyło bardzo niewiele, z wyjątkiem wspólnej traumy. Przez kilka miesięcy w 1913 roku musiały odbywać publiczną żałobę, podczas gdy cały świat czcił bohaterstwo zmarłych. Tamto wspólne doświadczenie naznaczyło je na resztę życia. Spotkały się zaledwie kilka razy – zresztą w innych okolicznościach ich drogi zapewne nigdy by się nie przecięły. Wiernie i gorliwie broniły pamięci o mężach, same jednak nie zaznały wielkiej sławy. Opowiem tu historię zapomnianych żon, które swoją miłością i niestrudzoną pracą przyczyniły się do narodzin jednej z największych legend w dziejach Wielkiej Brytanii. Dzięki przywróceniu pamięci o wdowach możemy ujrzeć ową legendę w innym świetle. Będzie to więc historia o imperialnych marzeniach, mizoginii i uprzedzeniach klasowych, ale też o nieprawdopodobnej odwadze, ideałach, poczuciu obowiązku – i, rzecz jasna, o miłości.
Część pierwsza
Żony
ORIANA
Zdać by się mogło, że Orianie Fanny Souper od początku pisane było małżeństwo z podróżnikiem. Przyszła na świat 19 września 1874 roku, co czyniło ją rówieśniczką Ernesta Shackletona, który zorganizował trzy brytyjskie wyprawy na Antarktydę, a także Howarda Cartera, odkrywcy grobu Tutanchamona i ukrytych w nim skarbów. Pięć miesięcy przed narodzinami Oriany do Wielkiej Brytanii sprowadzono zwłoki misjonarza i podróżnika Davida Livingstone’a, by urządzić mu uroczysty pogrzeb w opactwie westminsterskim. Opowieści o jego wyczynach w Afryce, zniknięciu i śmierci zapewniły mu status bohatera narodowego. Oriana nie szukała przygód. Mężczyzna, którego postanowiła poślubić, był lekarzem, przyrodnikiem i niezwykle pobożnym chrześcijaninem. Nie przypuszczała, że za sprawą podstępnych sztuczek losu ów niepozorny człowiek wyruszy pewnego dnia na wyprawę polarną.
Pochodziła z rodziny prawników, lekarzy, artystów i duchownych. Jej przodkowie przykładali dużą wagę do etosu służby publicznej. Dziadek, doktor Philip Dottin Souper, spędził wiele lat w Trynidadzie jako sekretarz Rady Gubernatora. Żył, jak przystało na człowieka piastującego takie stanowisko – co oznaczało między innymi, że kupił sobie niewolnika[1]. W latach trzydziestych XIX wieku przeniósł się na pewien czas do Anglii i pracował w nowo powstających kompaniach kolejowych, karierę zakończył zaś jako urzędnik na Mauritiusie. Szczęśliwie nie zaszkodził mu skandal z udziałem jego ojca Williama, oficera armii skazanego za morderstwo. 13 kwietnia 1814 roku William zabił innego wojskowego w pojedynku. Według świadków nieszczęśnik strzelił jako pierwszy, ale chybił. Sędzia nie okazał Williamowi litości, wyrok miał bowiem podziałać odstraszająco na innych oficerów, skorych stawać do pojedynków: w procesie, który odbył się w Winchesterze, Souper został skazany na śmierć[2]. Wyznaczono datę egzekucji, ostatecznie jednak karę złagodzono pod wpływem próśb towarzyszy Williama, którzy przygotowali w tej sprawie aż pięć petycji.
Wśród przodków Oriany należących do rodziny Reinagle’ów nie brakowało utalentowanych twórców. Philip Reinagle był sławnym artystą, członkiem Królewskiej Akademii Sztuki. Pomagał Allanowi Ramsayowi przygotować oficjalne portrety króla Jerzego III i królowej Zofii Charlotty; w późniejszym okresie zaczął malować zwierzęta i pejzaże. Jego żona Jane również była artystką. Zamiłowanie do sztuki przekazali swoim dziewięciu córkom i dwóm synom. Charlotte, Oriana Georgiana, Maria, Jane i Harriet zajmowały się amatorsko działalnością artystyczną, ich prace pokazywano na wystawach organizowanych przez Królewską Akademię Sztuk Pięknych i Instytut Brytyjski. Były kobietami, nie mogły więc należeć do żadnego z tych ciał, zaszczytu tego dostąpił za to ich brat Ramsay Richard Reinagle, wybrany do Akademii w 1823 roku. Imię nadano mu zapewne na cześć mentora jego ojca. Studiował pod kierunkiem Philipa i naśladował jego styl; wyspecjalizował się w malarstwie pejzażowym. Jego kariera załamała się w 1848 roku, gdy z niezrozumiałych powodów przekazał na wystawę obraz innego artysty, który kupił, nieznacznie zretuszował, następnie zaś podpisał własnym nazwiskiem. Oszustwo wyszło na jaw, Ramsay został zmuszony do wystąpienia z Akademii. Umarł w ubóstwie. Jego córka Oriana Jane Reinagle w 1827 roku wyszła za mąż za swojego kuzyna Philipa Dottina Soupera. Ich syn, wielebny Francis Abraham Souper, był ojcem Oriany.
Francis nie poszedł w ślady dziadka Williama i nie został wojskowym, nie wdał się w ojca, gdyż nie zdecydował się na karierę urzędnika w koloniach, nie zajął się też malarstwem, choć w jego żyłach płynęła krew rodu Reinagle’ów. Powołaniem Francisa było kapłaństwo i uczenie dzieci. Ukończył Kolegium św. Jana na Uniwersytecie w Cambridge i w wieku dwudziestu pięciu lat przyjął święcenia. Przez pewien czas pracował w Kolegium Bradfield w Berkshire, gdzie w dzieciństwie sam pobierał nauki, następnie w 1871 roku przeprowadził się do Szkocji i przyjął posadę w Kolegium Glenalmond w Perth[3]. Zaledwie rok później wrócił do Anglii, zaoferowano mu bowiem stanowisko dyrektora Bradfield[4]. Była to propozycja nie do odrzucenia, oznaczała wielki awans i nieco bezpieczeństwa finansowego. Dzięki temu Francis poczuł się na tyle pewnie, by dokonać jeszcze jednej, bodaj istotniejszej zmiany w swoim życiu: rok później poślubił Fanny Emmeline Beaumont.
Pochodziła z rodziny szanowanych prawników pracujących w londyńskim City, którzy przykładali ogromną wagę do rozmaitych reguł i konwenansów związanych z położeniem klasowym. James Beaumont, ojciec Fanny, był radcą prawnym. Jego żona Eliza Charlotte Fisher również wywodziła się z prawniczej dynastii. Poślubiwszy Jamesa w wieku szesnastu lat, zamieszkała razem z nim w Highgate, które było wówczas wsią na północ od Londynu. Mieli rezydencję i czteroosobową służbę: kucharza, nianię i dwie służące[5]. Ze względu na zawód Jamesa mogli obracać się w prominentnych kręgach. Fanny, matka Oriany, przyszła na świat w 1848 roku. Miała ośmioro rodzeństwa, co najmniej trzech spośród jej braci zostało prawnikami. William Coppard i Edward Beaumontowie dostąpili zaszczytu, który niegdyś spotkał ich ojca, zaproszono ich bowiem do prestiżowego stowarzyszenia prawniczego Lincoln’s Inn. William powtórzył też inne osiągnięcie Jamesa, w 1863 roku otrzymał bowiem zaszczytny tytuł wolnego obywatela City of London[6].
W latach sześćdziesiątych XIX wieku rodzina przeniosła się do południowego Londynu, ostatecznie zaś osiadła w Arundel House w wiosce Lee w Kent. Dziś jest to część dzielnicy Lewisham, lecz w czasach Jamesa i Elizy znajdowała się poza granicami miasta. Kupcy i zamożne rodziny mościli się tam w nowych, okazałych domach, korzystając z bliskości Londynu, a zarazem rozkoszując się zdecydowanie czystszym powietrzem i bardziej malowniczym otoczeniem. Właśnie tam Fanny poznała Francisa Soupera. Pobrali się w sierpniu 1873 roku: ona miała dwadzieścia cztery lata, on dwadzieścia osiem. Ślub odbył się w kościele św. Małgorzaty w Lee, pastorowi asystował proboszcz i zarządca Kolegium Bradfield – szkoły, w której Francis pełnił funkcję dyrektora[7]. Po ceremonii Fanny zamieszkała z mężem w Bedfordshire. Doczekali się ośmiorga dzieci. Nadając im imiona, kierowali się pragnieniem upamiętnienia znakomitych przodków: przykładem choćby James Francis Dottin Souper, Noel Beaumont Souper i Edward Reinagle Souper. Jako pierwsza na świat przyszła córka, urodzona w Bradfield 19 września 1874 roku. Otrzymała imiona na cześć matki i babci: Oriana Fanny Souper. Czekało ją typowe dzieciństwo dziewczynki z zamożnej wiktoriańskiej rodziny. Przez pierwsze trzy lata mieszkała z rodzicami na terenie szkoły, tam też urodził się brat Oriany, James.
Kolegium Bradfield zostało założone przez wielebnego Thomasa Stevensa. To właśnie on mianował Francisa dyrektorem; skądinąd Francis był pierwszym absolwentem, który przejął rządy w szkole. Trwały one pięć lat i niestety okazały się niezbyt udane. Pracując w Glenalmond, Francis dowiedział się tego i owego na temat zarządzania placówkami edukacyjnymi, miał też własne, bardzo zdecydowane poglądy w kwestii nauki i wychowania. Tymczasem Stevens wybrał Francisa, bo liczył na jego posłuszeństwo. Nic dziwnego, że nie potrafili się dogadać. Postępowe opinie dyrektora budziły kontrowersje. Jeden ze współczesnych opisywał go jako „przedstawiciela jakże irytującego gatunku ludzi uganiających się za wszelkimi nowinkami”[8]. Do problemów w życiu zawodowym szybko dołączyły kłopoty finansowe. Szkoła nie była w stanie regularnie wypłacać pracownikom pensji, przez co traciła uzdolnionych nauczycieli. Stevens sondował nawet Francisa, czy ten zgodziłby się na pewną zwłokę w wypłacie[9]. Nie da się stwierdzić, czy w innych okolicznościach Francis Souper lepiej poradziłby sobie na stanowisku dyrektora Kolegium Bradfield – w każdym razie opuścił szkołę rozczarowany. W powszechnym mniemaniu poniósł porażkę, mimo to nie zamierzał się poddawać. Przeniósł się z rodziną na południowe wybrzeże i podjął się nowego przedsięwzięcia, które dało mu możliwość wdrożenia w praktyce jego poglądów na temat edukacji.
Wioska Meads leżała w hrabstwie East Sussex, niedaleko morza i wapiennych wzgórz South Downs. Mieszkańcy regionu zajmowali się głównie rolnictwem; oprócz tego zatrudnienie znajdowano w kopalniach kamienia wapiennego, który wydobywano, a następnie wypalano w piecach, by uzyskać wapno – wykorzystywane od czasów Rzymian do produkcji cementu i pobielania domów, a także do nawożenia pól. Kopalnie i wapienniki wyróżniały się pośród trawiastego krajobrazu, dość jałowego za sprawą kredowej gleby i silnych wiatrów. Jak okiem sięgnąć, czy to w stronę nabrzeżnego miasteczka Eastbourne, czy potężnych klifów Beachy Head, nie widziało się ani jednego drzewa.
Meads było maleńką wioską. Znajdowały się w niej tylko dwa duże budynki, w tym sanatorium pod wezwaniem Wszystkich Świętych; większość domów stanowiły chaty rybaków skupione wokół farmy Colstocks. W 1877 roku Francis Souper sprowadził tu Fanny oraz małą Orianę i Jamesa. Dwanaście lat wcześniej farmę przekształcono w szkołę. Podczas gdy w Eastbourne działało przeszło siedemdziesiąt placówek edukacyjnych, Meads mogło się pochwalić tylko tą jedną[10].
Mała wiejska szkoła, którą Francis przemianował później na szkołę św. Andrzeja, przez trzynaście lat była domem Oriany. Francis, jako właściciel, mógł bez żadnych przeszkód wdrażać tu swoją filozofię. Miał liberalne poglądy, które zdawały się wyprzedzać epokę. Nie znosił uczenia pod egzaminy, nie zamierzał więc podporządkowywać całego procesu dydaktycznego temu, by podopieczni zdołali dostać się do szkół prywatnych. Podkreślał znaczenie świeżego powietrza i dbania o zdrowie, między innymi właśnie dlatego tak chętnie zdecydował się na pracę w Meads. Niewykluczone, że rodzice uczniów również wybierali szkołę św. Andrzeja ze względu na zdrowy klimat, z korespondencji Francisa z rodzicami wynika bowiem, że wielu uczniów borykało się z rozmaitymi dolegliwościami. Placówka zapewniała naukę rozmaitych umiejętności, na przykład rysunku, śpiewu i stenografii. Dużo czasu poświęcano na zajęcia sportowe. Na boisku trenowano krykieta i piłkę nożną, chłopców zabierano też na wędrówki po wzgórzach South Downs. Francis uczył kilku przedmiotów. Starał się zapewnić uczniom jak najwięcej zajęć, każdy dzień szkolny zaczynał się więc od półgodzinnej modlitwy i kazania, kończył się zaś bardzo późno, czasem o godzinie dwudziestej trzydzieści wieczorem[11].
Odludna wioska Meads ze swoim ożywczym klimatem zapewniła Orianie fantastyczne dzieciństwo. Dziewczynka miała trzy lata, gdy się tam przeprowadziła. Ponieważ ojciec całymi dniami zajmował się lekcjami i sprawami szkoły, Oriana spędzała większość czasu w towarzystwie matki i młodszego brata Jamesa. Często miała okazję wędrować po wzgórzach South Downs, podziwiać wybrzeża i pobliskie urwisko Beachy Head, a także chłonąć ożywioną atmosferę szkoły.
Skoro Francis piastował stanowisko dyrektora, rodzina cieszyła się w okolicy poważaniem. Kiedy w 1889 roku księżna Albany przyjechała do Eastbourne, by położyć kamień węgielny pod budowę szpitala, Francis został zaproszony na uroczystość. W tym samym roku wraz z innymi dygnitarzami wziął udział w bankiecie wydanym przez burmistrza[12]. Jako członek Partii Liberalnej angażował się w lokalną politykę, często wypowiadał się na łamach miejscowej prasy, przede wszystkim w kwestiach dotyczących wiary. Chętnie powtarzał czytelnikom swój ulubiony refren: trunki niosą zgubę. Ze względu na status społeczny rodziny Oriana musiała spełniać oczekiwania typowe dla młodych panien w epoce wiktoriańskiej. Szyła, zawsze dbała o odpowiedni strój, uczyła się gry na fortepianie. Muzyka była dla Francisa niezwykle ważna. Każdy chłopiec w szkole św. Andrzeja musiał opanować fortepian, a szkolny chór często śpiewał podczas nabożeństw w miejscowym kościele[13]. Oriana grała przepięknie; muzyka przez całe życie sprawiała jej ogromną przyjemność. Dziewczęta z jej klasy społecznej wysyłano w tamtych czasach do szkół z internatem lub – jeśli rodzinie brakowało pieniędzy – na pensję, lecz Oriana uczyła się w domu. Francis podkreślał, że edukacja dziecka musi mieć całościowy charakter, i z pewnością zastosował to podejście również w przypadku córki. Przez całe życie cechowały ją silna wiara, sumienność, obowiązkowość, gotowość do brania na siebie odpowiedzialności. Wszystko to niewątpliwie zawdzięczała rodzicom – bodaj tak samo jak pragnienie niezależności.
Krótko po przeprowadzce do Meads Fanny urodziła trzecie dziecko, Noela Beaumonta. Dwa lata później na świat przyszła Constance Mary. Piąty potomek, Quintus Meads, urodził się w 1881 roku, niedługo potem do rodziny dołączyli Woodford Nowell i Edward Reinagle Souper. Wkrótce jednak wydarzyła się tragedia. Wiosną 1888 roku Fanny była w ósmej ciąży. Czekała na rozwiązanie w domu, w którym urodziła już pięcioro dzieci, i zapewne liczyła, że i tym razem obejdzie się bez komplikacji, lecz w wiktoriańskiej Anglii poród zawsze wiązał się z niebezpieczeństwami. Fanny umarła 2 kwietnia 1888 roku, krótko po wydaniu na świat ósmego dziecka. Miała zaledwie trzydzieści dziewięć lat.
Zaledwie kilka tygodni później, zanim Souperowie zdążyli pogodzić się ze stratą, życie zadało im kolejny cios. James, jedenastoletni brat Oriany, wybrał się z dwójką młodszego rodzeństwa nad pobliskie urwisko w Holywell, by nazbierać polnych kwiatów. O tym, co się tam wydarzyło, pisały gazety w całym kraju:
[James] spadł z urwiska na plażę, runął pięćdziesiąt stóp w dół. Brat i siostra krzykiem sprowadzili pomoc, natychmiast ściągnięto lekarza, okazało się jednak, że malec ma pękniętą czaszkę. Biedny chłopiec zmarł niespełna godzinę później. Całe miasto łączy się w bólu z p. Souperem, który owdowiał ledwie cztery tygodnie temu[14].
Trudno wyobrazić sobie tak straszliwą traumę. Souperowie w krótkim czasie stracili dwoje członków rodziny. Wydarzenia te niewątpliwie odbiły się na Francisie, gdyż odtąd mniej przykładał się do obowiązków dyrektorskich, a zwłaszcza do spraw finansowych. Szkoła św. Andrzeja zaczęła podupadać. Utrzymanie odpowiedniej liczby uczniów – a zatem i przychodów – już od dłuższego czasu stanowiło problem. W 1880 roku Francis miał trzydziestu podopiecznych, sześć lat później dwudziestu, a w roku 1890 zaledwie dwunastu, toteż przyszłość placówki stała pod znakiem zapytania. Jednym z rozwiązań była elastyczna polityka w kwestii wieku uczniów, o której wiadomo choćby z listu wysłanego przez Francisa do jednego z rodziców w 1886 roku:
Zrozumie Pan z pewnością, że nie mogę dłużej trzymać Ernesta, skoro skończył już siedemnaście lat – oficjalnie wszak zadaniem mojej szkoły jest przygotowywanie do kolejnego etapu nauki. Nikt nie uwierzy w bajeczki, że syn Pana pomaga w uczeniu młodszych dzieci[15].
Po śmierci Fanny i Jamesa sytuacja finansowa placówki jeszcze bardziej się pogorszyła. Żałoba, a także konieczność godzenia pracy z zajmowaniem się dziećmi okazały się zbyt przytłaczające, toteż w 1890 roku Francis musiał sprzedać szkołę. Miał dopiero czterdzieści sześć lat, przyszło mu jednak zakończyć karierę nauczycielską, mało lukratywną i pełną rozczarowań.
Oriana miała trzynaście lat, kiedy straciła matkę i brata. Jako najstarsza córka przejęła wiele obowiązków Fanny. Opiekowała się młodszym rodzeństwem, podczas gdy ojciec próbował ratować szkołę. Okres ten trwał trzy lata, dopóki w 1891 roku Francis ponownie się nie ożenił. Wraz z dziećmi i nową żoną, Henriettą, kilkakrotnie przeprowadzał się za pracą. Rodzina cztery lata mieszkała w Devon, gdzie Francis był kapelanem i sekretarzem Domu dla Sierot po Brytyjskich Marynarzach w Brixham. Później przyszło jej przenieść się do Hampshire i Dorset. Francis piastował tam różne stanowiska kościelne. Oriana wiernie mu towarzyszyła[16].
Tragedie, które przeżyła w dzieciństwie, przyczyniły się do ukształtowania jej charakteru. Bardzo wcześnie przyjęła rolę opiekunki i pomocnicy, znalazła też w sobie siłę i odporność na wyroki losu, z czego przyszło jej korzystać przez resztę życia.