Piotr i Magda pokazali swoim psom kawał świata – lasy, góry, jeziora, pustynie, a nawet ocean. Teraz pokazują innym ludziom, że granice takiego podróżowania tkwią przede wszystkim w nich samych.
Zastanawiasz się, co zrobić ze swoim czworonogiem na czas twojego urlopu? Szukasz miejsca, w którym czułby się komfortowo podczas twojej nieobecności? A może zabierzesz swojego psa ze sobą?
Magdalena Wilczewska i Piotr Miklaszewski udowadniają, że z psami można podróżować wszędzie i wszystkimi środkami transportu. Dzięki ich ebookowi „Wyszczekane podróże” będziesz w stanie przygotować się na każdy wyjazd ze swoim czworonogiem.
• Jak zacząć bezpiecznie i komfortowo podróżować z psem?
• Co zrobić, aby czerpać pełnymi garściami (i łapami) ze wspólnej wycieczki?
• Czy pies też potrzebuje paszportu, żeby przekroczyć granicę?
Wyjazdy z psami wielu osobom wydają się kłopotliwe, kosztowne i stresujące. A wcale tak nie musi być!
Piotr („Podróże z Pazurem”) i Magda („Dzikość w Sercu”) dzielą się swoimi doświadczeniami i udowadniają, że z psami można podróżować właściwie wszędzie i wszystkimi środkami transportu: na lądzie, morzu i w powietrzu.
Piotr i Magda pokazali swoim psom kawał świata – lasy, góry, jeziora, pustynie, a nawet ocean. Teraz pokazują innym ludziom, że granice takiego podróżowania tkwią przede wszystkim w nich samych.
Dzięki tej książce będziesz w stanie przygotować się na każdy wyjazd – zarówno gdzieś blisko, jak i daleko – a podróże z psami staną się niezwykłą przygodą i przyjemnością, pozwolą zobaczyć świat z nowej perspektywy.
Piotr Miklaszewski – magister dziennikarstwa UW, który na skutek adopcji psa zamienił się z kanapowca, materialisty i redaktora w miłośnika natury, przygód i wyznawcę antykonsumpcjonizmu. Po przemierzeniu z żoną i psem ponad 60 tysięcy kilometrów (głównie autostopem) oraz 3,5 tysiąca mil morskich jachtostopem, 37 krajów na 5 kontynentach został autorem komiksów przygodowo-edukacyjnych i edukatorem z zakresu ekologii, zmian klimatycznych i niesprawiedliwości społecznych. Z żoną Izabellą oraz psami Snupkiem i Lawą prowadzą swoje działania pod nazwą Podróże z Pazurem.
Magdalena Wilczewska – autorka bloga dzikoscwsercu.pl oraz opiekunka Fibi i Krakersa. Zwykła mawiać, że „pokazuje pieskom świat”. Wraz z nimi pokonała łącznie ponad 2 tysiące kilometrów europejskich szlaków górskich i ponad 40 tysięcy kilometrów przeróżnymi środkami transportu. W podróżowaniu ceni sobie od¬krywanie połączeń pomiędzy kiedyś a dziś. Od 2018 roku doświadczeniem dzieli się na blogu, udowadniając opiekunom psów, że przygody leżą w zasięgu ich rąk i łap.
Wyszczekane podróże. Jak przygotować siebie i psa na wyprawę
Wydawnictwo Poznańskie
Premiera: 12 lipca 2023
Wstęp
Cześć!
Tu Magda z bloga „Dzikość w Sercu” i Piotr, współautor „Podróży z Pazurem”. Być może kojarzysz nas z internetu, bo tam najczęściej zdajemy relacje z naszych podróży z psami. Może więc już wiesz, że do tej pory udawało nam się przemierzać świat na tyle… sprawnie, że w pewnym momencie, zupełnie niezależnie, zdecydowaliśmy się przyłączyć do swoich ekip drugiego psa. Do Piotrka, Izy i Snupka dołączyła suczka Lawa, a do Magdy i Fibi – pies Krakers. Nasze przygody stanowią najlepszy dowód na to, że posiadanie psa nie czyni podróżowania szczególnie trudnym, a emocjonujących i przyjemnych atrakcji nieosiągalnymi.
Zdajemy sobie sprawę, że wiele osób chciałoby ciekawie spędzać czas ze swoim psem, jednak nie da się szybko zdobyć takiego doświadczenia, jakie nam się udało zebrać w trakcie wielu lat podróżowania. Nie ryzykuj skrzywdzenia czy zniechęcenia psa do planowanej aktywności poprzez zbyt nerwowe narzucenie tempa. W tej książce podpowiemy nie tylko, jak przygotować siebie i psa do pierwszej wspólnej wyprawy, ale też jak uwolnić w sobie odwagę do dalszych podróży… Zarówno tych dosłownych, jak i nieco metaforycznych, ponieważ dzięki podróżowaniu i najróżniejszym sytuacjom, które spotkają cię po drodze, poznasz lepiej siebie i swojego psa.
Aby nie pokazywać perspektywy tylko jednego z teamów, postanowiliśmy napisać tę książkę razem. Przygotowaliśmy dla ciebie obszerny poradnik, bazując na naszej wiedzy i doświadczeniach; wzbogaciliśmy go też anegdotami z naszych wypraw oraz wskazówkami z różnych dziedzin.
Kierujemy książkę do tych, którzy:
• już podróżują ze swoim psem i chcieliby usystematyzować wiedzę,
• już podróżują ze swoim psem, ale chcieliby odważyć się na kolejne przygody,
• jeszcze nie podróżują z psem, ale marzą o tym, by zacząć,
• jeszcze nie mają psa, ale chcą rozpocząć taki rozdział swojego życia,
• podróże z psem uważają za niewykonalne i nie są do nich przekonani.
Zanim wyruszysz z nami w podróż, musisz wiedzieć, że podczas pisania tej książki napotkaliśmy pewną trudność. Pies jest najbardziej zróżnicowanym gatunkiem ssaków na naszej planecie. Choć wydaje się to oczywistością, trzeba to podkreślić: rasy psów mogą bardzo się od siebie różnić, zaczynając od tak wyraźnych cech zewnętrznych, jak gęstość, długość i rodzaj sierści, długość łap, masa ciała (od poniżej kilograma do ponad osiemdziesięciu kilogramów), a na rozmiarze organów wewnętrznych kończąc. Trudno zatem generalizować i odnieść się do wszystkich psów jednocześnie. Dodatkowo każdy pies jest indywidualnością pod względem charakteru i osobowości. Dokładnie – osobowości, bo przecież nie ma dwóch identycznie zachowujących się psów. Psy pochodzące z jednego miotu, tej samej rasy czy specjalnie hodowane w celu osiągnięcia określonych cech fizycznych i psychicznych, mogą się od siebie bardzo różnić.
Twoja relacja z psem, unikalne połączenie waszych osobowości, budują coś równie niepowtarzalnego. Widać to najwyraźniej na przykładzie psów żyjących w rodzinach wieloosobowych – z każdym z członków mają zupełnie inne relacje. Twój kontakt i więź z psem są inne niż twojego partnera/twojej partnerki, dziecka, rodzeństwa, rodzica… Do ciebie pies będzie entuzjastycznie przybiegać, a innej osoby może w ogóle nie słuchać. Ile psów, tyle charakterów. Ilu opiekunów, tyle typów relacji z podopiecznymi. A to nie koniec, bo każdy ma także inny styl podróżowania. Kiedy jedni lubią zaszyć się na kilka dni w jednym miejscu, inni wolą poznawać codziennie nową okolicę. Jedni lubią naturę, inni wolą architekturę. Jedni potrzebują zabrać ze sobą duży bagaż, inni cały swój dobytek mieszczą do jednego plecaka.
Przedstawiamy ci nasze psy, bo wszystko, o czym napisaliśmy wyżej, doskonale widać na ich przykładzie.
Snupek to 9-kilogramowy kundel, obecnie senior. Urodzony prawdopodobnie w 2008 roku, spędził pierwsze lata życia w patologicznym domu, a następnie kilka tygodni w schronisku. Był dwukrotnie adoptowany, bo pierwsza rodzina zwróciła go po tygodniu. W 2010 roku, gdy adoptowaliśmy go z Izą, miał wiele traum (bał się przekleństw, otwierania napojów alkoholowych, krzyków, a wręcz panicznie – wszelkich wystrzałów, nawet z gier komputerowych, oraz nagłych ruchów – na widok podniesionej ręki sikał pod siebie). Po adopcji został wykastrowany. (Kiedy używam w tej książce sformułowania „od zawsze” w odniesieniu do Snupka, to mam na myśli: odkąd jest z nami, a gdy podaję wiek – jest on szacunkowy ze względu na nieznaną datę urodzenia). To, jak się zmieniał, jak rozwinął się dzięki życiu z nami, mogłoby stanowić materiał na osobną książkę. Pierwszą podróż Snupek odbył półtora roku po adopcji, na Mazury, gdzie żeglował razem z nami. Ale poważne wojaże rozpoczęły się dla niego w 2014 roku. W momencie roczpoczęcia pisania książki ma czternaście lat. Fizjoterapeuta i weterynarze, w tym specjalista kardiolog, oceniają stan jego zdrowia na wzorowy. Nie ma żadnych poważnych schorzeń, z wyjątkiem niedoczynności tarczycy (wykrytej w wieku jedenastu lat) oraz zapadającej się tchawicy (pierwsze delikatne objawy pojawiły się w wieku trzynastu lat), co jest skutkiem pogarszającego się wraz z upływem czasu stanu chrząstek. Ulubione zajęcia Snupka to zdobywanie głasków, całusów i atencji od ludzi, zwłaszcza obcych – pomimo swoich traumatycznych przeżyć stał się psem, który ponad wszystko uwielbia kontakt z człowiekiem. Na spacerach nie interesują go inne psy, tylko ich właściciele. Po kilku sekundach potrafi siedzieć zadowolony u obcej osoby na kolanach. Lubi dzieci – przez ponad pół roku od adopcji interesowało go każde małe dziecko i chciał do niego podejść (podejrzewamy, że w rodzinie, w której go bito, było dziecko). Z czasem to zainteresowanie osłabło, choć wciąż pozostaje wobec dzieci życzliwy i delikatny – widać, że lubi przebywać w ich pobliżu. W terenie jego ulubionym zajęciem jest wskakiwanie na podwyższenia i przeskakiwanie przez przeszkody – spotęgowane zapewne na skutek jego kolejnych górskich doświadczeń. Niemniej, zanim zaczął chodzić po górach, a czas spędzał wyłącznie na spacerach w mieście i jego okolicach, to z gracją i łatwością wskakiwał na zwalone drzewa czy murki i po nich chodził. Nie lubi za to skakać w pogoni za zabawką. Całe życie gardzi większością typowych zabawek, nie interesują go piłeczki, szarpaki, frisbee (odkąd jest z nami, ma w zasadzie jedną ulubioną zabawkę, którą bawi się odrobinę chętniej) ani bardziej wymagające i twarde gryzaki (na przykład naturalne poroże). Najważniejsze dla niego jest to, by w każdą aktywność był zaangażowany człowiek. Uwielbia, gdy dookoła jest dużo ludzi i gdy poświęca mu się uwagę – nawet obcym osobom pozwala się brać na ręce, dotykać i głaskać. Nie przeszkadzają mu domowe imprezy i głośna muzyka, choć boi się pękających balonów i fajerwerków.
Mimo niechęci do zabawek do dziś ochoczo, z wielką gracją i bez najmniejszego problemu wskakuje na przeszkody i je przeskakuje, a także biega. Jego fizjoterapuetka stwierdziła, że „chciałaby, żeby stawy ośmioletnich psów tak wyglądały”. Jest psem bardzo wokalnym (wydaje mnóstwo dźwięków – jęczy, prycha, piszczy, jakby z nami rozmawiał) i posłusznym (w niecały tydzień od adopcji nauczył się komendy chodzenia przy nodze), a stanowcze podniesienie głosu czy tupnięcie przyspiesza wykonanie komendy. Może dlatego, że bardzo dobrze wyczuwa emocje człowieka – żywo reaguje na naszą wesołość i śmiech, a gdy Iza smuci się lub boi czegoś, Snupek od razu podchodzi i ją pociesza. Nie ma w zwyczaju lizać ludzi po rękach czy twarzach, ale w tych szczególnych momentach zdaje się, że chce zlizać wszystkie smutki, i odchodzi dopiero, gdy Iza się uśmiechnie. Od zawsze też był psem niezwykle delikatnym w swoich ruchach i usposobieniu, nie wykazywał agresji czy napastliwości wobec innych psów ani tym bardziej ludzi. Uwielbia spać na łóżku, dotykając człowieka, i nie przeszkadza mu trącanie, a zaczepianie, gdy drzemie, wręcz lubi. Zdarza mu się być „beztlenowcem” i spać długie godziny pod kołdrą.
Lawa jest suczką ważącą 11 kilogramów, również kundelką. Dołączyła do Pazurów w czerwcu 2021 roku, gdy wrócili po latach do kraju. Była szczeniakiem, gdy ją adoptowaliśmy. Rozpoczęła podróżowanie w piątym miesiącu życia – jeździła z nami latem po Polsce na liczne wydarzenia kulturalne i festiwale podróżnicze. Wczesne dzieciństwo spędziła zamknięta w kojcu na podwórku gospodarstwa wiejskiego, co mocno ograniczyło liczbę bodźców w kluczowym dla szczeniaków okresie socjalizacji i habituacji. Być może dlatego dość niepewnie czuje się w nietypowych sytuacjach i boi się pojawiających się nagle ludzi, zwłaszcza mężczyzn ubranych w ciemne kurtki, wszelkiego rodzaju nakrycia głowy czy trzymających nietypowe przedmioty. Co ciekawe, przez pierwsze miesiące reagowała tak nawet na mnie i osoby, które już doskonale znała i z którymi wcześniej w pomieszczeniach wymieniała miłe interakcje, na przykład sąsiada, którego często odwiedzamy – Lawa zawsze dostanie od niego trochę czułości i nieraz jakiś przysmak, ale gdy to on przyszedł na nasze podwórko ubrany w grubą kurtkę, czapkę i kalosze, to chciała go ugryźć w kostkę. Nasz znajomy, który nie ma jednej nogi, mieszkał u nas przez pół roku – spędzali z Lawą godziny na czułościach i zabawach. Gdy chodził z protezą, to wszystko było dobrze, ale gdy jej nie zakładał i chodził o kulach albo skakał na jednej nodze, to Lawa wpadała w szał. Pracowaliśmy nad tym mocno w czasie pisania książki i zaszła znaczna poprawa, jednak do dziś potrafi ruszyć w kierunku „nietypowego” dorosłego człowieka (choć już nie atakuje, ale biega wokół i szczeka groźnie). Większe prawdopodobieństwo takiej reakcji występuje, gdy znajduje się razem z tym człowiekiem na trawniku – na chodnikach zachowanie jest mniej intensywne, a w pomieszczeniach prawie nie występuje. Jak możesz się domyślać, w przeciwieństwie do Snupka, ma do pozostałych ludzi stosunek obojętny i nie stara się inicjować kontaktu. Aczkolwiek lubi towarzystwo dzieci i im pozwala na wszystko, kocha być przez nie głaskana, przekręca się brzuchem do góry, nie przeszkadza jej nawet, gdy ją licznie otaczają i hałasują, co jest pewnie pokłosiem zabierania jej przez nas do szkół. Nigdy nie wykazała najmniejszej agresji nie tylko wobec dziecka, ale nawet starszych już nastolatków – co jest najciekawsze, bo przecież wielu z nich jest gigantycznych. Młodzież to w zasadzie jedyne osoby, do których sama podejdzie zaciekawiona, no chyba że dorosły ma zabawkę i zachęca ją do zabawy. Z dorosłymi bawi się jak szalona, a wobec dzieci jest niezwykle delikatna. Lawa uwielbia towarzystwo innych psów, małych i dużych, jak i swoje pieskie sprawy, potrafi zajmować się nimi przez długi czas. Jej największą pasją pozostają zabawki i patyki. Przy ich pomocy można nauczyć Lawę każdej komendy: od przybijania piątki, przez czołganie w tunelach, do równania przy nodze. Jednocześnie jest bardzo wyciszona i stonowana. Można nagle, w trakcie interakcji, przestać się nią interesować, a ona po prostu położy się lub zajmie sobą, na przykład znajdzie gryzak. Widać, że nie potrzebuje bliskości człowieka, żeby dobrze się bawić. Jeśli tylko ma fizyczne wsparcie opiekuna – jest na kolanach, na smyczy lub dotykana – to nowe sytuacje znosi ze stoickim spokojem. Nawet wystrzały, huk, fajerwerki nie zrobią na niej wówczas większego wrażenia. Na zewnątrz najbardziej lubi biegać po polach i węszyć. Przy pokonywaniu przeszkód nie ma nawet 10 procent tej gracji, którą posiada Snupek, chociaż przez miesiące tworzenia książki dużo jej nabrała, wciąż nie jest to poziom nawet zbliżony do Snupka: kiedy on nad czymś przeskakuje, Lawa to po prostu taranuje. Za to potrafi już dość sprawnie chodzić po powalonych drzewach czy skałach i wyzbyła się nawyku „zamiast pomyśleć, pobiegnę szybko z zamkniętymi oczami, a nuż się uda”. Także coraz mniej się zniechęca, gdy coś jej nie wychodzi, tylko uczy się na mikroporażkach. Niemniej jakiekolwiek negatywne emocje u człowieka czy nawet większa stanowczość w głosie powodują u niej zniechęcenie i strach, na przykład przy przywoływaniu na dworze, jeśli jest nieposłuszna, to i tak trzeba zachować wobec niej miły ton głosu, bo na reprymendę się całkowicie zniechęci. Uwielbia nas, ale niezbyt często śpi w nocy w łóżku, a jeśli to robi, to szuka większej wolnej przestrzeni i nawet delikatne potrącenie jej sprawia, że idzie sobie znaleźć spokojniejsze miejsce. Za to rano robi pobudki z masą całusów i wciskaniem nam zabawek w twarz. To fascynujące, że tak bardzo różni się od Snupka, a jednocześnie traktuje go jak swojego mentora i opokę. My też próbujemy ją ukierunkować, by pasowała do niego i do nas, a mamy przecież znacznie większą wiedzę i doświadczenie, jeśli chodzi o edukację psów niż w momencie adopcji Snupka, co więcej Lawa jest z nami od wczesnego wieku. To wyraźny przykład różnicy osobowości psów. Gdybym miał najkrócej podsumować różnice między Snupkiem i Lawą, to powiedziałbym tak: Snupek myśli, że on jest człowiekiem, a Lawa myśli, że to my jesteśmy psami.
Prawdopodobnie Lawa jest córką rodzeństwa trzymanego na wspomnianym podwórku, więc może mieć wady genetyczne – jedna jest widoczna (chodzi mianowicie o kolor jej sierści, tzw. marmurkowy, za który odpowiada gen merle). Badania kardiologiczne, USG (m. in. wątroby) i krwi na szczęście wykluczyły wady podstawowych organów, jednak Lawa cierpi na padaczkę. Badanie rezonansem magnetycznym wykluczyło wodogłowie, nowotwory i uszkodzenia fizyczne mózgu, najprawdopodobniej ma padaczkę idiopatyczną (bez wyraźnej przyczyny, pochodzenia genetycznego).
Fibi urodziła się w 2009 roku i w momencie pisania tej książki ma trzynaście lat. Jest najmniejszym członkiem naszej ekipy. Zaczęła podróżować dopiero, gdy miała sześć lat. Wcześniej po prostu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że z psem można robić coś więcej niż spacerować po osiedlu i sporadycznie się bawić. Dopiero po kilku latach posiadania psa trafiłam do środowiska psich sportów i odkryłam świat budowania relacji z czworonogami. Od tamtej pory wspólnie uczyłyśmy się nowego życia – z psem, a nie obok niego. Fibi posiada więc doświadczenie równe mojemu. Razem zaczęłyśmy wyjeżdżać w różne części Polski, stawiałyśmy pierwsze kroki w górach, pierwsze zimowe przejścia odbyłyśmy oblodzonymi szlakami masywu góry Praděd, aż wreszcie zdobyłyśmy nasz pierwszy alpejski wierzchołek. Tak wyglądały śmiałe początki.
To pies wprawiony w podróżach bardziej niż niejeden turysta. Kiedyś zastanawiałam się, czy Fibi da radę przejść osiem kilometrów na spacerze ze znajomymi. Od tamtej pory przeszłyśmy łącznie ponad 2 tysiące kilometrów po górach, podczas zarówno jednodniowych wycieczek, jak i kilkudniowych wędrówek. Fibi najbardziej lubi podejścia, bo wtedy człowiek zwalnia, a ona może się powspinać po skałach. Wypłaszczenia ją nudzą – wędrując po płaskim, zawsze wlecze się gdzieś z tyłu. Podczas przystanków wdrapuje się na najwyższe punkty w okolicy. Jest terierem, znajduje więc swoje ścieżki i ma własne zdanie. Jest trochę nieporadna, niezbyt sprytna, a czasem jakby nieobecna i bujająca w obłokach. W pracy z takim psem trzeba kłaść duży nacisk na relację oraz na podstawowe posłuszeństwo. Fibi nie jest łatwym psem. Z racji nudnego dzieciństwa i złej socjalizacji miała problemy behawioralne. Bała się psów (nawet tych za płotem), nie potrafiła się z nimi komunikować (co utrudnia jej też krótki ogon), znała niewiele bodźców i sytuacji, a niemal każde doświadczenie było dla niej nowością. Gdy odkrywałyśmy nowe aktywności, zaczęłyśmy budować więź i uczyć się czerpać frajdę z podstawowego posłuszeństwa. Fibi od zawsze była roztrzepana i łatwo się rozpraszała. Była to więc żmudna droga, ale konsekwencja i cierpliwość zaowocowały wspaniałą i kumatą towarzyszką podróży. Wraz z upływem lat wychodzimy naprzeciw kolejnemu wyzwaniu – starości. Choć Fibi z sukcesem ściga się z wiekiem, to powoli pojawiają się pierwsze problemy.
Mimo niewielkich rozmiarów (30 centymetrów i 8 kilogramów) Fibi wciąż doskonale sobie radzi na większości szlaków. Zimą nieraz znika w pokrywie śnieżnej, bo ta często jest wyższa od niej. Dobrze odnalazła się w życiu pod namiotem i w samą porę wyłapuje moment dobranocki – kładzie się wtedy na śpiworze i biada temu, kto spróbuje ją z niego zepchnąć. W nocy często przychodzi zakopać się razem z człowiekiem wewnątrz śpiwora, dzięki czemu dodatkowo ogrzewa mnie podczas mrozów. Źle znosi zimno, a z wiekiem jej zdolności do termoregulacji i regeneracji zmniejszyły się, pogorszył się jej też wzrok. Jak większość westów jest alergiczką – objawia się to problemami z uszami. Dodatkowo zdiagnozowano u niej luźne rzepki. To przypadłość, która mogła na długo wyeliminować ją z backpackerskich podróży. Na szczęście praca nad mięśniami, spacery i wędrówki po górach sprawiły, że rzepki Fibi są stabilne, a my możemy wciąż wędrować.
Krakers dołączył do nas jako szczeniak latem 2017 roku, a we wrześniu tego samego roku już zdobył swój pierwszy szczyt – prawie półtoratysięcznik. Był wtedy bardzo mały, więc większość trasy pokonał, bezpiecznie przesiadując w plecaku. Od szczeniaka był wychowywany na górołaza i podróżnika. W tym procesie istotną rolę odegrało zapoznawanie go z różnymi miejscami, dźwiękami, ludźmi, sytuacjami i powierzchniami, a także budowanie relacji z człowiekiem opartej na zaufaniu. Był ciekawskim, wszędobylskim, ale i kontaktowym szczeniakiem. Dawał mi popalić i uczył mnie konsekwencji, ale… wyszło nam to na dobre.
Prędko okazało się, że Krakers świetnie odnajduje się w podróży – odpowiada mu ilość przyjmowanych bodźców i jest o wiele bardziej zrelaksowany niż w mieście czy w domu. To ważne, bo z natury jest mocno emocjonalny. Nie tylko doskonale czyta nastrój człowieka i wciąż monitoruje jego nastawienie, ale przede wszystkim łatwo się ekscytuje. Dużo czasu zajęło nam nauczenie się, jak radzić sobie z takimi sytuacjami. Góry dają wytchnienie, bo nie ma tam aż tylu bodźców. Krakers szybko się uczy i dostosowuje do warunków, co ma plusy w procesie uczenia go nowych zachowań, ale i minusy – wskutek wielu godzin samotnego trekkingu na pustym szlaku dosłownie dziczeje i potrafi obszczekać napotkanych ludzi.
Krakers dobrze sprawdza się jako pies na czele. W przeciwieństwie do Fibi preferuje prowadzenie naszej ekipy i obieranie właściwej drogi. Fibi bardzo na nim polega i często idzie tuż za nim, dlatego wystarczy sterować Krakersem, by mieć pod kontrolą także ją. Krakers doskonale sprawdza się jako moja prawa ręka w podróży, np. podaje mi rzeczy, nosi część ekwipunku, a także pilnuje Fibi, by zanadto się nie oddaliła.
Dobrze znosi zimno, ale za to fatalnie upały. Nie ma dla niego znaczenia, czy idziemy pod górkę, z górki, czy po płaskim – grunt, że idziemy przed siebie. Na szlaku świetnie radzi sobie z przeszkodami, które dzięki zwartej budowie i silnym mięśniom (Krakers mierzy 43 centymetry i waży około 14 kilogramów) zręcznie pokonuje. Doskonale wyczuwa moment biwaku i gdy tylko odpinam namioty od plecaka, znajduje sobie miejsce, w którym spokojnie usypia. Nie ma dla niego znaczenia, gdzie będzie spał – na środku szlaku, chodnika, w pociągu, na kolanach, w wysokiej trawie czy wklejony w skalne zagłębienie. To jest naprawdę urodzony podróżnik.
Pazury, czyli Iza i ja – Piotr – ze Snupkiem i Lawą, podróżujemy z plecakami, pieszo i autostopem (każdym możliwym środkiem komunikacji), a przez pewien czas także vanem; po różnych zakątkach świata, w różnych strefach klimatycznych i warunkach geograficznych (od pustyni, przez duże miasta, ocean, Amazonię i wysokie góry – rekord Snupka to 5822 metrów n. p. m.), z częstymi noclegami w przypadkowych miejscach i u przypadkowych ludzi. Korzystamy przy tym niemal z każdej atrakcji, która trafia nam się po drodze.
Dzikość jest owocem moich – czyli Magdy – wspólnych wypraw z Fibi, a później również z Krakersem. Najczęściej spotkasz nas na górskim trekkingu, nocujących pod namiotem i eksplorujących różne europejskie zakątki. Po polskich, czeskich, niemieckich i włoskich górach przeszliśmy już ponad 2 tysiące kilometrów i spędziliśmy 40 tysięcy kilometrów, przemieszczając się wszelkimi środkami transportu.
Pisząc tę książkę, wzięliśmy pod uwagę specyfikę naszych podróży i doświadczeń. Staraliśmy się, by zawarte tu wskazówki dawały kompletny obraz podróży w psim towarzystwie i ujmowały ten temat z wielu różnych perspektyw. Nie chcemy narzucać ci jednej konkretnej wizji podróżowania z psem, nie o to w tym chodzi. Chcemy, abyś znalazł/znalazła swój ulubiony wspólny sposób eksplorowania świata. My dzielimy się całym swoim doświadczeniem. Teraz twoja kolej! Wyłuskaj z tego tekstu rady, które przydadzą się tobie i twojemu psu. Czytaj, zapisuj, sprawdzaj, weryfikuj w podróży i zbieraj doświadczenie. Dzięki temu znajdziesz swój styl, pomysł i patenty na podróżowanie z psem. Choć jedna wskazówka jest uniwersalna dla wszystkich podróżników…
By podróż z psem była udana i przyjemna dla obydwu stron, musisz pamiętać, że pies nie jest dzieckiem ani zabawką. Nie projektuj i nie przelewaj na niego swoich frustracji, lęków, kompleksów, od których on jest wolny. Nie traktuj go jak żywego pamiętnika. Nie zmuszaj do tego, by przejmował twoje negatywne emocje. Co dokładnie mamy na myśli? Najprostszy przykład: nie mów, że twój pies nie lubi innych psów czy ludzi, jeśli to ty stronisz od towarzystwa. Nie mów, że nie lubi dzieci, jeśli to ty ich nie lubisz. Nie mów, że nie lubi biegać, jeśli to ty tego unikasz. Jeśli dopuścisz, by twoje wady czy antyupodobania na niego przeszły, utrudnisz waszą wspólną przygodę. Traktuj psa jak swojego kompana i przyjaciela, a nie jak zwierciadło. Dzięki temu z czasem zaczniecie się lepiej rozumieć i znajdziecie złoty środek w waszej relacji, ale z zachowaniem waszych indywidualnych upodobań. Jesteście zespołem – musisz zrozumieć, że działacie razem i waszym najsłabszym punktem jako drużyny jest najsłabsza cecha któregoś z was. Działając wspólnie, możecie sobie pomagać, uzupełniać się i uczyć od siebie nawzajem. Podróż z psem jest okazją do podróży w głąb siebie, bodźcem do odkrycia w sobie nieznanych, a może tylko uśpionych cech oraz predyspozycji (również tych drzemiących w twoim psie). Otwórz się na nowy styl życia i przygody, pozwól wam się rozwijać. Czekają cię zapewne trudności i chwile zawahania, ale wykorzystaj tę szansę. Zrozumiesz wtedy, że wszelkie ograniczenia są tylko w twoim umyśle.
Udowadniamy naszymi przygodami, że wszystko jest możliwe. Pazury daleko od Polski, w nieustannym ruchu, bez stałego dostępu do internetu, często bez znajomości lokalnego języka, własnego środka transportu i z niewielkim budżetem dziennym, bez szczegółowego planu dnia, tygodnia, miesiąca… Dzikość – bez auta, bez kasy, jednocześnie studiując i pracując na etacie, solo z dwoma psami, orientacyjnym planem wędrówki i szczerą chęcią przeżycia przygody.
Nasze psy towarzyszą nam od samego początku naszych podróży, wręcz dzięki nim staliśmy się doświadczonymi i szanowanymi podróżnikami. Przedtem byliśmy kanapowymi mieszczuchami, a najdalsze wyprawy ograniczaliśmy do weekendowych wypadów „do cioci”.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Czasami myślę, że dostaliśmy od Snupka więcej, niż sami mu daliśmy. To dzięki niemu mieliśmy siłę przez cztery lata być w ciągłej podróży mimo wielu momentów zwątpienia, rezygnacji i bezsilności. To on dodawał nam energii w najgorszych chwilach, nawet gdy wynikały one pośrednio z jego obecności. Tak było na przykład na paragwajskim odludziu, kiedy w połowie drogi zepsuł się autokar, którym jechaliśmy z Santa Cruz w Boliwii do Asunción, stolicy Paragwaju – ponad 1300 kilometrów drogi. Po dziewięciu godzinach oczekiwania w 40-stopniowym upale przyjechał pojazd zastępczy, ale kierowca ze stewardem odmówili nam przejazdu z powodu psa. Pozostawiono nas o dwudziestej trzeciej na obrzeżach malutkiej wioski, bez wody, jedzenia i gotówki. Nie winiliśmy Snupka – przecież zawinili ludzie. Co więcej, to właśnie Snupek swoimi niemal nieskończonymi pokładami miłości, energii i radości dodawał nam wtedy sił. Takich przykładów mógłbym wymienić znacznie więcej, ale wspomnę tylko, że to dzięki temu psiakowi staliśmy się autorami bloga, a także edukacyjno-przygodowej powieści komiksowej dla dzieci i młodzieży. Również dzięki niemu powstała ta książka. Wiemy z Izą doskonale, że dzięki Snupkowi ludzie chętniej i uważniej przyswajają nasze treści i lepiej rozumieją przekaz. Wszystko, co osiągnęliśmy, ale też nasz światopogląd, zawdzięczamy w dużej mierze obecności Snupka w naszym życiu.
Twój pies nie musi sprawić, że od razu porzucisz swoje dotychczasowe życie i ruszysz na koniec świata. Wystarczy, że pozwoli ci odkryć, jak relaksujące i oczyszczające dla psychiki są codzienny, godzinny spacer i eksploracja najbliższej okolicy. Wszyscy tak zaczynaliśmy. Wracaliśmy do domu po trudnym dniu pracy czy studiów, ale zamiast zalec na kanapie z książką lub pilotem od telewizora, braliśmy psy i szliśmy pokazać im zachód słońca.
Część pierwsza
Przygotowania do podróży
Przygotuj siebie
Podróżowanie z psem może w pierwszej chwili wydać ci się gmatwaniną różnych obowiązków, a nie przyjemnością i szansą. Nie czuj się przytłoczony ani nie zniechęcaj się. Wszystko, co robimy pierwszy raz w życiu (niezależnie od tego, czy to wyjazd zagraniczny, nowa praca, czy nauka jazdy na łyżwach), wydaje nam się trudne. Za każdym kolejnym razem, gdy mierzymy się z tym zadaniem, jest coraz łatwiej, nawet jeśli zmieniają się okoliczności. Podobnie jest z podróżowaniem – musisz spróbować, po prostu zacznij to robić, by przekonać się, że to możliwe. Drobne problemy, które zawsze mogą się pojawić po drodze, z czasem zaczną cię irytować lub frustrować, ale nie będziesz już się ich bać. Dzięki zdobytemu doświadczeniu staną się co najwyżej wyzwaniem, a nie barierą nie do przejścia.
Twój komfort wpływa na wasze bezpieczeństwo
Niezwykle istotne jest zadbanie o siebie: odpowiednia ilość wody, dobre buty, zapas jedzenia… To jest nawet ważniejsze niż przygotowanie psa. Jego komfort i bezpieczeństwo zależą bowiem od twojego stanu fizycznego i mentalnego. Kiedy ty nie czujesz się dobrze ani pewnie w danej sytuacji, nie będziesz w stanie pomóc swojemu psu.
Często człowiek, kiedy odczuwa dyskomfort, zaczyna obarczać winą otoczenie. Inni ludzie zazwyczaj potrafią z łatwością odczytać nasze intencje i zachowanie. Niekiedy rzucimy w eter przekleństwem, by spuścić nagromadzone napięcie, innym razem ciśniemy plecakiem o ziemię – to normalne reakcje. Człowiek, który nas spotka, pomyśli wówczas, że mamy zły czas i pewnie potrzebujemy przestrzeni.
Nasze psy nie posiadają tak rozwiniętej umiejętności logicznego myślenia, ale doskonale wyczuwają i odczytują nasze emocje. Niepokój, strach, frustrację lub wzburzenie opiekuna mogą odebrać negatywnie i „personalnie”, to znaczy jako związane z nim. Poczucie strachu i niepewności to nic miłego dla psiej psychiki – zestresowany pies nie odczuwa frajdy ze wspólnej aktywności.
Psy uczą nas kontrolowania i poprawnego wyrażania emocji. Nic się przed nimi nie ukryje, dlatego szalenie ważne jest, szczególnie w podróży, by trzymać nerwy na wodzy. Odpowiednie przygotowanie, w tym mentalne na możliwe komplikacje, do każdej mniejszej wycieczki czy większej wyprawy zapewni tobie i psu komfort.
Z życia wzięte (DZIKOŚĆ W SERCU)
Pierwsze wędrówki z Fibi były dla mnie kopalnią frustracji. Miałam duże ambicje, nawet jeśli planowałam jednodniową wycieczkę we względnie prostym terenie. Nie zależało mi na tempie, czasie czy dystansie, ale czułam wewnętrzną presję z powodu samego przedsięwzięcia, jakim była podróż z psem. Pakowanie, wyjazd, opisywanie tego na blogu – to była przecież wielka przygoda, co do której miałam swoje oczekiwania! W dodatku chciałam, by podróż przebiegła zgodnie z planem. Nie wiem, dlaczego tak się działo. Nie umiałam odpuścić, wrzucić na luz, cieszyć się „tu i teraz”. Nie potrafiłam usiąść na trawie i pogapić się w dal, bo przecież przyjechałam w góry, żeby iść, robić, działać, a nie siedzieć. Łatwo się wtedy frustrowałam byle pierdołą, choćby kamykiem w bucie… Plecak zaczynał uwierać, okulary nieznośnie parowały po wejściu do schroniska, stopa zahaczyła o kamień i straciłam równowagę. Cholera! Po dotarciu do celu czułam się bardziej zmęczona psychicznie niż przed wyjazdem. Fibi za każdym razem obrywała rykoszetem. Ilekroć mój nastrój podupadał, dużo łatwiej przychodziła mi złość na tę bambaryłkę – bo za wolno idzie, bo nie skręciła tam, gdzie trzeba. Wpadałyśmy w błędne koło: z każdym jej błędem coraz bardziej się frustrowałam, a to powodowało większy stres u psa, który popełniał jeszcze więcej błędów… Błędów, które miała prawo popełnić. Tylko ja byłam winna tej sytuacji.
Takie były początki, a one podobno bywają trudne. Pracowałam nad sobą, bo zabierało mi to radość z podróży. Udało mi się wypracować balans, zwolnić, nauczyć się zdrowej spontaniczności i elastyczności. Psy na tym skorzystały i teraz wspólne wędrówki są dla wszystkich prawdziwą przyjemnością.
Pozwól psu być psem
Ludzie oceniają rzeczywistość psa ze swojej perspektywy. Mówią na przykład: „A gdzie tam! Mój pies nie dałby rady robić tego co wasze psy. Mojemu to się nie chce nawet dłuższego kółka po osiedlu zrobić. Na wędrówce to najchętniej na każdej przerwie idzie spać. Chyba nie jest na tyle wytrzymały…”. A co innego pies powinien robić? Ludzie podczas przerw w marszu i zwiedzaniu mają inne zadania. Pies nie będzie poprawiał niewygodnych butów, sprawdzał prognozy pogody czy oglądał mapy i zastanawiał się, który szlak wybrać. Nie będzie też parzył kawy, zjadał przekąski energetycznej, strzelał sobie selfie ani dzwonił do cioci Bożenki, żeby powiedzieć, że jest nad jeziorem. Pies ma swoje psie zajęcia. Pozwól mu spełniać jego potrzeby – powęszyć, oznaczyć teren, napić się, znaleźć bezpieczne miejsce lub, jeśli ma takie chęci, eksplorować okolicę. Gdy natomiast pies „nie widzi” w niej nic atrakcyjnego, jest zrelaksowany i czuje się bezpiecznie, a ty sam nie jesteś skory do zabawy czy interakcji, to najzwyczajniej… się zdrzemnie. To, że pies śpi w czasie przerw, świadczy o tym, że odpoczywa i się regeneruje. Dorosłe psy śpią około 16 godzin dziennie – w podróży oczywiście nie musimy ściśle dostosować planów do zwyczajowego psiego harmonogramu dnia, jednak warto mieć z tyłu głowy, że nasz towarzysz potrzebuje więcej czasu na odpoczynek niż my.
Psy doskonale się samoregulują, a fakt, że odpoczywają w odpowiednich momentach, jest zaletą w czasie podróży i w życiu codziennym. Gdyby podczas przerwy twój pies biegał podekscytowany, spalałby cenne zapasy energii i nie podołałby na dalszych etapach wędrówki. Wspieraj psa i pozwól mu na odpoczynek, szczególnie jeśli aktywność, którą uprawiacie, jest dla niego całkowicie nowa i pies nie wie, czy to już jej koniec, czy będziecie jeszcze później coś robić. Doświadczone psy wiedzą, że czeka na nie coś więcej – wyczytują to z rytmu podróży. Nie dziw się zatem, że twój pies idzie spać na przerwie. Może nawet zainspiruj się i weź kilka głębszych wdechów.
Bardzo ważna dla psa – podkreślamy to: zarówno w podróży, jak i życiu codziennym – jest rutyna, przez którą rozumiemy pewną powtarzalność, schematyczność. Rutyna w życiu psa nie ma oznaczać braku wyzwań i nicnierobienia. Ona pozwala psu przewidywać kolejne aktywności, wykorzystywać czas na odpoczynek i przede wszystkim pomaga wam w komunikacji. O tym, jak nauczyć psa rutyny, piszemy w kolejnym rozdziale poświęconym przygotowaniu psa – choć jak już zapewne możesz się domyślać, jego przygotowanie ma związek z twoim i odwrotnie.
Z życia wzięte (PODRÓŻE Z PAZUREM)
Snupek do racjonalnego wykorzystywania energii doszedł dopiero w 2018 roku, kiedy w Wenezueli zrobiliśmy jedenastodniowy trekking na górę Roraima. Wszystkie nasze wcześniejsze wypady w teren trwały maksymalnie dwa–trzy dni. (Potem zawsze następował powrót do normalnego życia – nawet jeśli to było życie w autostopowej drodze, to nie było tak wymagające fizycznie). Dlatego nasz pies nigdy nie oszczędzał sił i często marnował je na bieganie wokół nas, zabawy itd. Po tej wyprawie zrozumiał jednak, że nigdy nie wiadomo, czy kolejny trekking będzie krótki, czy może potrwa dziesięć dni. Od tego momentu zawsze pierwszego dnia roznoszą go energia i endorfiny, ale z każdym dniem jest już znacznie spokojniejszy.
A co, jeśli twój pies w trakcie przerwy nie odpoczywa albo jeżeli unika aktywności (może to się objawiać na różne sposoby, na przykład zostaje z tyłu podczas marszu, w ogóle nie węszy dookoła – dystansuje się od sytuacji, w której się znajdujecie)? Czasem się tak zdarza i powodów może być mnóstwo. By mieć pewność, czy nic mu nie dolega i ma siły na dalszą wędrówkę, musicie budować więź i rozwijać umiejętność komunikacji, a ty musisz być świadomy/świadoma jego potrzeb i działania psiej psychiki. Jeśli na ten moment brzmi to dość tajemniczo – nie przejmuj się, ta wiedza przyjdzie wraz ze zdobywaniem kolejnych doświadczeń. Niezależnie jednak od zażyłości waszej relacji, w kryzysowej sytuacji zadbaj o podstawowe kwestie – sprawdź opuszki i pazury psa, czy nie są rozcięte, złamane, opuchnięte? Sprawdź również, czy żadna z kończyn, stawów lub kręgosłup nie dają oznak bólu przy delikatnym dotyku (więcej informacji o postępowaniu w razie wypadku znajdziesz w trzeciej części książki). Przede wszystkim zaś zawsze zapewnij psu wodę i odpoczynek.
Odpoczynek w trakcie przerw to tylko jeden z przykładów uczłowieczania psów przez ludzi. Innym jest dostrzeganie, że psu podoba się dane miejsce, ale bez zrozumienia dlaczego. Tymczasem to nie piękna architektura, a nowe zapachy lub możliwość realizacji jakiegoś nowego wyzwania czynią dane miejsce atrakcyjnym dla psa. Dlatego podróżując z czworonogiem, uwzględnij w swoich planach też miejsca czy aktywności ciekawe dla niego – gdy zwiedzasz jakieś miasto, odwiedźcie też duży park; gdy wędrujecie przez las czy łąki, zatrzymajcie się nad wodą, jeżeli twój pies lubi pływać itd. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ale nie w tym cel. Chcemy zwrócić twoją uwagę na to, żebyś podczas przygotowań do podróży zastanowił/zastanowiła się nad potrzebami twojego towarzysza, a także unikał/unikała miejsc i sytuacji, które mogą u niego wywołać duży dyskomfort (nieustanny hałas, zgiełk).
Psie potrzeby
Zaspokojenie podstawowych potrzeb jest fundamentem dobrego samopoczucia oraz komfortu – zarówno naszego, jak i psów. Czy wiesz, jakie potrzeby ma twój pies? Odpowiednia ilość i jakość jedzenia oraz snu, poczucie bezpieczeństwa, zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, aktywność fizyczna oraz stymulacja umysłowa – psy uwielbiają wyzwania. Ważne, by od początku waszej wspólnej przygody szukać takich, które im odpowiadają – nauka komend, praktyczne wyzwania, ćwiczenia na przeszkodach… Interakcja i przebywanie z człowiekiem oraz poznawanie nowych miejsc również mogą świetnie stymulować psa.
W podróży zaspokajanie jego potrzeb odbywa się poprzez eksplorację terenu (stymulacja umysłowa), ruch (aktywność fizyczna), własny kąt (poczucie bezpieczeństwa), a także poprzez stosowną porcję jedzenia o odpowiedniej kaloryczności i w odpowiedniej częstotliwości (potrzeba żywienia) oraz spokojny sen o odpowiedniej długości i jakości (potrzeba snu). Do tego dochodzą bardziej specyficzne potrzeby, zależne od budowy, charakteru, upodobań i nawyków oraz innych czynników właściwych dla twojego psa, np. dbanie o jego komfort termiczny, spokój twój i otoczenia, stopniowe wprowadzanie wyzwań, takich jak nowe miejsca czy nowy styl życia.
Potrzeby zmieniają się też w zależności od wieku psa lub jego stanu zdrowia. Stąd już prosty wniosek potwierdzający nasze wcześniejsze stwierdzenie – naprawdę wiele możesz z psem zrobić, o ile zaspokoisz jego potrzeby i pies czuje się z tą aktywnością po prostu dobrze.
Pozwól psu być psem. Zaufaj jego intuicji. Patrz, jak reaguje na otoczenie, i odkrywaj jego osobowość. Obserwuj, jak podejmuje wyzwania, a dowiesz się, jakie ma predyspozycje i ukryte talenty. Dzięki temu poznasz, co lubi, a czego nie. Daj mu przestrzeń na bycie sobą – to jeden z najważniejszych elementów budowania więzi.