Piotr i Magda pokazali swoim psom kawał świata – lasy, góry, jeziora, pustynie, a nawet ocean. Teraz pokazują innym ludziom, że granice takiego podróżowania tkwią przede wszystkim w nich samych.


Zastanawiasz się, co zrobić ze swoim czworonogiem na czas twojego urlopu? Szukasz miejsca, w którym czułby się komfortowo podczas twojej nieobecności? A może zabierzesz swojego psa ze sobą?

Magdalena Wilczewska i Piotr Miklaszewski udowadniają, że z psami można podróżować wszędzie i wszystkimi środkami transportu. Dzięki ich ebookowi „Wyszczekane podróże” będziesz w stanie przygotować się na każdy wyjazd ze swoim czworonogiem.

• Jak zacząć bezpiecznie i komfortowo podróżować z psem?
• Co zrobić, aby czerpać pełnymi garściami (i łapami) ze wspólnej wycieczki?
• Czy pies też potrzebuje paszportu, żeby przekroczyć granicę?

Wyjazdy z psami wielu osobom wydają się kłopotliwe, kosztowne i stresujące. A wcale tak nie musi być!
Piotr („Podróże z Pazurem”) i Magda („Dzikość w Sercu”) dzielą się swoimi doświadczeniami i udowadniają, że z psami można podróżować właściwie wszędzie i wszystkimi środkami transportu: na lądzie, morzu i w powietrzu.

Piotr i Magda pokazali swoim psom kawał świata – lasy, góry, jeziora, pustynie, a nawet ocean. Teraz pokazują innym ludziom, że granice takiego podróżowania tkwią przede wszystkim w nich samych.

Dzięki tej książce będziesz w stanie przygotować się na każdy wyjazd – zarówno gdzieś blisko, jak i daleko – a podróże z psami staną się niezwykłą przygodą i przyjemnością, pozwolą zobaczyć świat z nowej perspektywy.

Piotr Miklaszewski – magister dziennikarstwa UW, który na skutek adopcji psa zamienił się z kanapowca, materialisty i redaktora w miłośnika natury, przygód i wyznawcę antykonsumpcjonizmu. Po przemierzeniu z żoną i psem ponad 60 tysięcy kilometrów (głównie autostopem) oraz 3,5 tysiąca mil morskich jachtostopem, 37 krajów na 5 kontynentach został autorem komiksów przygodowo-edukacyjnych i edukatorem z zakresu ekologii, zmian klimatycznych i niesprawiedliwości społecznych. Z żoną Izabellą oraz psami Snupkiem i Lawą prowadzą swoje działania pod nazwą Podróże z Pazurem.

Magdalena Wilczewska – autorka bloga dzikoscwsercu.pl oraz opiekunka Fibi i Krakersa. Zwykła mawiać, że „pokazuje pieskom świat”. Wraz z nimi pokonała łącznie ponad 2 tysiące kilometrów europejskich szlaków górskich i ponad 40 tysięcy kilometrów przeróżnymi środkami transportu. W podróżowaniu ceni sobie od¬krywanie połączeń pomiędzy kiedyś a dziś. Od 2018 roku doświadczeniem dzieli się na blogu, udowadniając opiekunom psów, że przygody leżą w zasięgu ich rąk i łap.

Magdalena Wilczewska, Piotr Miklaszewski
Wyszczekane podróże. Jak przygotować siebie i psa na wyprawę
Wydawnictwo Poznańskie
Premiera: 12 lipca 2023
 
 

Wstęp

Cześć!
Tu Magda z bloga „Dzi­kość w Sercu” i Piotr, współ­au­tor „Po­dróży z Pa­zu­rem”. Być może ko­ja­rzysz nas z in­ter­netu, bo tam naj­czę­ściej zda­jemy re­la­cje z na­szych po­dróży z psami. Może więc już wiesz, że do tej pory uda­wało nam się prze­mie­rzać świat na tyle… spraw­nie, że w pew­nym mo­men­cie, zu­peł­nie nie­za­leż­nie, zde­cy­do­wa­li­śmy się przy­łą­czyć do swo­ich ekip dru­giego psa. Do Piotrka, Izy i Snupka do­łą­czyła suczka Lawa, a do Magdy i Fibi – pies Kra­kers. Na­sze przy­gody sta­no­wią naj­lep­szy do­wód na to, że po­sia­da­nie psa nie czyni po­dró­żo­wa­nia szcze­gól­nie trud­nym, a emo­cjo­nu­ją­cych i przy­jem­nych atrak­cji nie­osią­gal­nymi.
Zda­jemy so­bie sprawę, że wiele osób chcia­łoby cie­ka­wie spę­dzać czas ze swoim psem, jed­nak nie da się szybko zdo­być ta­kiego do­świad­cze­nia, ja­kie nam się udało ze­brać w trak­cie wielu lat po­dró­żo­wa­nia. Nie ry­zy­kuj skrzyw­dze­nia czy znie­chę­ce­nia psa do pla­no­wa­nej ak­tyw­no­ści po­przez zbyt ner­wowe na­rzu­ce­nie tempa. W tej książce pod­po­wiemy nie tylko, jak przy­go­to­wać sie­bie i psa do pierw­szej wspól­nej wy­prawy, ale też jak uwol­nić w so­bie od­wagę do dal­szych po­dróży… Za­równo tych do­słow­nych, jak i nieco me­ta­fo­rycz­nych, po­nie­waż dzięki po­dró­żo­wa­niu i naj­róż­niej­szym sy­tu­acjom, które spo­tkają cię po dro­dze, po­znasz le­piej sie­bie i swo­jego psa. 
Aby nie po­ka­zy­wać per­spek­tywy tylko jed­nego z te­amów, po­sta­no­wi­li­śmy na­pi­sać tę książkę ra­zem. Przy­go­to­wa­li­śmy dla cie­bie ob­szerny po­rad­nik, ba­zu­jąc na na­szej wie­dzy i do­świad­cze­niach; wzbo­ga­ci­li­śmy go też aneg­do­tami z na­szych wy­praw oraz wska­zów­kami z róż­nych dzie­dzin.

Kie­ru­jemy książkę do tych, któ­rzy:
• już po­dró­żują ze swoim psem i chcie­liby usys­te­ma­ty­zo­wać wie­dzę,
• już po­dró­żują ze swoim psem, ale chcie­liby od­wa­żyć się na ko­lejne przy­gody,
• jesz­cze nie po­dró­żują z psem, ale ma­rzą o tym, by za­cząć,
• jesz­cze nie mają psa, ale chcą roz­po­cząć taki roz­dział swo­jego ży­cia,
• po­dróże z psem uwa­żają za nie­wy­ko­nalne i nie są do nich prze­ko­nani.

Za­nim wy­ru­szysz z nami w po­dróż, mu­sisz wie­dzieć, że pod­czas pi­sa­nia tej książki na­po­tka­li­śmy pewną trud­ność. Pies jest naj­bar­dziej zróż­ni­co­wa­nym ga­tun­kiem ssa­ków na na­szej pla­ne­cie. Choć wy­daje się to oczy­wi­sto­ścią, trzeba to pod­kre­ślić: rasy psów mogą bar­dzo się od sie­bie róż­nić, za­czy­na­jąc od tak wy­raź­nych cech ze­wnętrz­nych, jak gę­stość, dłu­gość i ro­dzaj sier­ści, dłu­gość łap, masa ciała (od po­ni­żej ki­lo­grama do po­nad osiem­dzie­się­ciu ki­lo­gra­mów), a na roz­mia­rze or­ga­nów we­wnętrz­nych koń­cząc. Trudno za­tem ge­ne­ra­li­zo­wać i od­nieść się do wszyst­kich psów jed­no­cze­śnie. Do­dat­kowo każdy pies jest in­dy­wi­du­al­no­ścią pod wzglę­dem cha­rak­teru i oso­bo­wo­ści. Do­kład­nie – oso­bo­wo­ści, bo prze­cież nie ma dwóch iden­tycz­nie za­cho­wu­ją­cych się psów. Psy po­cho­dzące z jed­nego miotu, tej sa­mej rasy czy spe­cjal­nie ho­do­wane w celu osią­gnię­cia okre­ślo­nych cech fi­zycz­nych i psy­chicz­nych, mogą się od sie­bie bar­dzo róż­nić.
Twoja re­la­cja z psem, uni­kalne po­łą­cze­nie wa­szych oso­bo­wo­ści, bu­dują coś rów­nie nie­po­wta­rzal­nego. Wi­dać to naj­wy­raź­niej na przy­kła­dzie psów ży­ją­cych w ro­dzi­nach wie­lo­oso­bo­wych – z każ­dym z człon­ków mają zu­peł­nie inne re­la­cje. Twój kon­takt i więź z psem są inne niż two­jego part­nera/two­jej part­nerki, dziecka, ro­dzeń­stwa, ro­dzica… Do cie­bie pies bę­dzie en­tu­zja­stycz­nie przy­bie­gać, a in­nej osoby może w ogóle nie słu­chać. Ile psów, tyle cha­rak­te­rów. Ilu opie­ku­nów, tyle ty­pów re­la­cji z pod­opiecz­nymi. A to nie ko­niec, bo każdy ma także inny styl po­dró­żo­wa­nia. Kiedy jedni lu­bią za­szyć się na kilka dni w jed­nym miej­scu, inni wolą po­zna­wać co­dzien­nie nową oko­licę. Jedni lu­bią na­turę, inni wolą ar­chi­tek­turę. Jedni po­trze­bują za­brać ze sobą duży ba­gaż, inni cały swój do­by­tek miesz­czą do jed­nego ple­caka.

Przed­sta­wiamy ci na­sze psy, bo wszystko, o czym na­pi­sa­li­śmy wy­żej, do­sko­nale wi­dać na ich przy­kła­dzie.

 
Snu­pek to 9-ki­lo­gra­mowy kun­del, obec­nie se­nior. Uro­dzony praw­do­po­dob­nie w 2008 roku, spę­dził pierw­sze lata ży­cia w pa­to­lo­gicz­nym domu, a na­stęp­nie kilka ty­go­dni w schro­ni­sku. Był dwu­krot­nie ad­op­to­wany, bo pierw­sza ro­dzina zwró­ciła go po ty­go­dniu. W 2010 roku, gdy ad­op­to­wa­li­śmy go z Izą, miał wiele traum (bał się prze­kleństw, otwie­ra­nia na­po­jów al­ko­ho­lo­wych, krzy­ków, a wręcz pa­nicz­nie – wszel­kich wy­strza­łów, na­wet z gier kom­pu­te­ro­wych, oraz na­głych ru­chów – na wi­dok pod­nie­sio­nej ręki si­kał pod sie­bie). Po ad­op­cji zo­stał wy­ka­stro­wany. (Kiedy uży­wam w tej książce sfor­mu­ło­wa­nia „od za­wsze” w od­nie­sie­niu do Snupka, to mam na my­śli: od­kąd jest z nami, a gdy po­daję wiek – jest on sza­cun­kowy ze względu na nie­znaną datę uro­dze­nia). To, jak się zmie­niał, jak roz­wi­nął się dzięki ży­ciu z nami, mo­głoby sta­no­wić ma­te­riał na osobną książkę. Pierw­szą po­dróż Snu­pek od­był pół­tora roku po ad­op­cji, na Ma­zury, gdzie że­glo­wał ra­zem z nami. Ale po­ważne wo­jaże roz­po­częły się dla niego w 2014 roku. W mo­men­cie rocz­po­czę­cia pi­sa­nia książki ma czter­na­ście lat. Fi­zjo­te­ra­peuta i we­te­ry­na­rze, w tym spe­cja­li­sta kar­dio­log, oce­niają stan jego zdro­wia na wzo­rowy. Nie ma żad­nych po­waż­nych scho­rzeń, z wy­jąt­kiem nie­do­czyn­no­ści tar­czycy (wy­kry­tej w wieku je­de­na­stu lat) oraz za­pa­da­ją­cej się tcha­wicy (pierw­sze de­li­katne ob­jawy po­ja­wiły się w wieku trzy­na­stu lat), co jest skut­kiem po­gar­sza­ją­cego się wraz z upły­wem czasu stanu chrzą­stek. Ulu­bione za­ję­cia Snupka to zdo­by­wa­nie gła­sków, ca­łu­sów i aten­cji od lu­dzi, zwłasz­cza ob­cych – po­mimo swo­ich trau­ma­tycz­nych prze­żyć stał się psem, który po­nad wszystko uwiel­bia kon­takt z czło­wie­kiem. Na spa­ce­rach nie in­te­re­sują go inne psy, tylko ich wła­ści­ciele. Po kilku se­kun­dach po­trafi sie­dzieć za­do­wo­lony u ob­cej osoby na ko­la­nach. Lubi dzieci – przez po­nad pół roku od ad­op­cji in­te­re­so­wało go każde małe dziecko i chciał do niego po­dejść (po­dej­rze­wamy, że w ro­dzi­nie, w któ­rej go bito, było dziecko). Z cza­sem to za­in­te­re­so­wa­nie osła­bło, choć wciąż po­zo­staje wo­bec dzieci życz­liwy i de­li­katny – wi­dać, że lubi prze­by­wać w ich po­bliżu. W te­re­nie jego ulu­bio­nym za­ję­ciem jest wska­ki­wa­nie na pod­wyż­sze­nia i prze­ska­ki­wa­nie przez prze­szkody – spo­tę­go­wane za­pewne na sku­tek jego ko­lej­nych gór­skich do­świad­czeń. Nie­mniej, za­nim za­czął cho­dzić po gó­rach, a czas spę­dzał wy­łącz­nie na spa­ce­rach w mie­ście i jego oko­li­cach, to z gra­cją i ła­two­ścią wska­ki­wał na zwa­lone drzewa czy murki i po nich cho­dził. Nie lubi za to ska­kać w po­goni za za­bawką. Całe ży­cie gar­dzi więk­szo­ścią ty­po­wych za­ba­wek, nie in­te­re­sują go pi­łeczki, szar­paki, fris­bee (od­kąd jest z nami, ma w za­sa­dzie jedną ulu­bioną za­bawkę, którą bawi się odro­binę chęt­niej) ani bar­dziej wy­ma­ga­jące i twarde gry­zaki (na przy­kład na­tu­ralne po­roże). Naj­waż­niej­sze dla niego jest to, by w każdą ak­tyw­ność był za­an­ga­żo­wany czło­wiek. Uwiel­bia, gdy do­okoła jest dużo lu­dzi i gdy po­święca mu się uwagę – na­wet ob­cym oso­bom po­zwala się brać na ręce, do­ty­kać i gła­skać. Nie prze­szka­dzają mu do­mowe im­prezy i gło­śna mu­zyka, choć boi się pę­ka­ją­cych ba­lo­nów i fa­jer­wer­ków.
Mimo nie­chęci do za­ba­wek do dziś ocho­czo, z wielką gra­cją i bez naj­mniej­szego pro­blemu wska­kuje na prze­szkody i je prze­ska­kuje, a także biega. Jego fi­zjo­te­ra­pu­etka stwier­dziła, że „chcia­łaby, żeby stawy ośmio­let­nich psów tak wy­glą­dały”. Jest psem bar­dzo wo­kal­nym (wy­daje mnó­stwo dźwię­ków – ję­czy, pry­cha, pisz­czy, jakby z nami roz­ma­wiał) i po­słusz­nym (w nie­cały ty­dzień od ad­op­cji na­uczył się ko­mendy cho­dze­nia przy no­dze), a sta­now­cze pod­nie­sie­nie głosu czy tup­nię­cie przy­spie­sza wy­ko­na­nie ko­mendy. Może dla­tego, że bar­dzo do­brze wy­czuwa emo­cje czło­wieka – żywo re­aguje na na­szą we­so­łość i śmiech, a gdy Iza smuci się lub boi cze­goś, Snu­pek od razu pod­cho­dzi i ją po­cie­sza. Nie ma w zwy­czaju li­zać lu­dzi po rę­kach czy twa­rzach, ale w tych szcze­gól­nych mo­men­tach zdaje się, że chce zli­zać wszyst­kie smutki, i od­cho­dzi do­piero, gdy Iza się uśmiech­nie. Od za­wsze też był psem nie­zwy­kle de­li­kat­nym w swo­ich ru­chach i uspo­so­bie­niu, nie wy­ka­zy­wał agre­sji czy na­pa­stli­wo­ści wo­bec in­nych psów ani tym bar­dziej lu­dzi. Uwiel­bia spać na łóżku, do­ty­ka­jąc czło­wieka, i nie prze­szka­dza mu trą­ca­nie, a za­cze­pia­nie, gdy drze­mie, wręcz lubi. Zda­rza mu się być „bez­tle­now­cem” i spać dłu­gie go­dziny pod koł­drą.

 
Lawa jest suczką wa­żącą 11 ki­lo­gra­mów, rów­nież kun­delką. Do­łą­czyła do Pa­zu­rów w czerwcu 2021 roku, gdy wró­cili po la­tach do kraju. Była szcze­nia­kiem, gdy ją ad­op­to­wa­li­śmy. Roz­po­częła po­dró­żo­wa­nie w pią­tym mie­siącu ży­cia – jeź­dziła z nami la­tem po Pol­sce na liczne wy­da­rze­nia kul­tu­ralne i fe­sti­wale po­dróż­ni­cze. Wcze­sne dzie­ciń­stwo spę­dziła za­mknięta w kojcu na po­dwórku go­spo­dar­stwa wiej­skiego, co mocno ogra­ni­czyło liczbę bodź­ców w klu­czo­wym dla szcze­nia­ków okre­sie so­cja­li­za­cji i ha­bi­tu­acji. Być może dla­tego dość nie­pew­nie czuje się w nie­ty­po­wych sy­tu­acjach i boi się po­ja­wia­ją­cych się na­gle lu­dzi, zwłasz­cza męż­czyzn ubra­nych w ciemne kurtki, wszel­kiego ro­dzaju na­kry­cia głowy czy trzy­ma­ją­cych nie­ty­powe przed­mioty. Co cie­kawe, przez pierw­sze mie­siące re­ago­wała tak na­wet na mnie i osoby, które już do­sko­nale znała i z któ­rymi wcze­śniej w po­miesz­cze­niach wy­mie­niała miłe in­te­rak­cje, na przy­kład są­siada, któ­rego czę­sto od­wie­dzamy – Lawa za­wsze do­sta­nie od niego tro­chę czu­ło­ści i nie­raz ja­kiś przy­smak, ale gdy to on przy­szedł na na­sze po­dwórko ubrany w grubą kurtkę, czapkę i ka­lo­sze, to chciała go ugryźć w kostkę. Nasz zna­jomy, który nie ma jed­nej nogi, miesz­kał u nas przez pół roku – spę­dzali z Lawą go­dziny na czu­ło­ściach i za­ba­wach. Gdy cho­dził z pro­tezą, to wszystko było do­brze, ale gdy jej nie za­kła­dał i cho­dził o ku­lach albo ska­kał na jed­nej no­dze, to Lawa wpa­dała w szał. Pra­co­wa­li­śmy nad tym mocno w cza­sie pi­sa­nia książki i za­szła znaczna po­prawa, jed­nak do dziś po­trafi ru­szyć w kie­runku „nie­ty­po­wego” do­ro­słego czło­wieka (choć już nie ata­kuje, ale biega wo­kół i szczeka groź­nie). Więk­sze praw­do­po­do­bień­stwo ta­kiej re­ak­cji wy­stę­puje, gdy znaj­duje się ra­zem z tym czło­wie­kiem na traw­niku – na chod­ni­kach za­cho­wa­nie jest mniej in­ten­sywne, a w po­miesz­cze­niach pra­wie nie wy­stę­puje. Jak mo­żesz się do­my­ślać, w prze­ci­wień­stwie do Snupka, ma do po­zo­sta­łych lu­dzi sto­su­nek obo­jętny i nie stara się ini­cjo­wać kon­taktu. Acz­kol­wiek lubi to­wa­rzy­stwo dzieci i im po­zwala na wszystko, ko­cha być przez nie gła­skana, prze­kręca się brzu­chem do góry, nie prze­szka­dza jej na­wet, gdy ją licz­nie ota­czają i ha­ła­sują, co jest pew­nie po­kło­siem za­bie­ra­nia jej przez nas do szkół. Ni­gdy nie wy­ka­zała naj­mniej­szej agre­sji nie tylko wo­bec dziecka, ale na­wet star­szych już na­sto­lat­ków – co jest naj­cie­kaw­sze, bo prze­cież wielu z nich jest gi­gan­tycz­nych. Mło­dzież to w za­sa­dzie je­dyne osoby, do któ­rych sama po­dej­dzie za­cie­ka­wiona, no chyba że do­ro­sły ma za­bawkę i za­chęca ją do za­bawy. Z do­ro­słymi bawi się jak sza­lona, a wo­bec dzieci jest nie­zwy­kle de­li­katna. Lawa uwiel­bia to­wa­rzy­stwo in­nych psów, ma­łych i du­żych, jak i swoje pie­skie sprawy, po­trafi zaj­mo­wać się nimi przez długi czas. Jej naj­więk­szą pa­sją po­zo­stają za­bawki i pa­tyki. Przy ich po­mocy można na­uczyć Lawę każ­dej ko­mendy: od przy­bi­ja­nia piątki, przez czoł­ga­nie w tu­ne­lach, do rów­na­nia przy no­dze. Jed­no­cze­śnie jest bar­dzo wy­ci­szona i sto­no­wana. Można na­gle, w trak­cie in­te­rak­cji, prze­stać się nią in­te­re­so­wać, a ona po pro­stu po­łoży się lub zaj­mie sobą, na przy­kład znaj­dzie gry­zak. Wi­dać, że nie po­trze­buje bli­sko­ści czło­wieka, żeby do­brze się ba­wić. Je­śli tylko ma fi­zyczne wspar­cie opie­kuna – jest na ko­la­nach, na smy­czy lub do­ty­kana – to nowe sy­tu­acje znosi ze sto­ic­kim spo­ko­jem. Na­wet wy­strzały, huk, fa­jer­werki nie zro­bią na niej wów­czas więk­szego wra­że­nia. Na ze­wnątrz naj­bar­dziej lubi bie­gać po po­lach i wę­szyć. Przy po­ko­ny­wa­niu prze­szkód nie ma na­wet 10 pro­cent tej gra­cji, którą po­siada Snu­pek, cho­ciaż przez mie­siące two­rze­nia książki dużo jej na­brała, wciąż nie jest to po­ziom na­wet zbli­żony do Snupka: kiedy on nad czymś prze­ska­kuje, Lawa to po pro­stu ta­ra­nuje. Za to po­trafi już dość spraw­nie cho­dzić po po­wa­lo­nych drze­wach czy ska­łach i wy­zbyła się na­wyku „za­miast po­my­śleć, po­bie­gnę szybko z za­mknię­tymi oczami, a nuż się uda”. Także co­raz mniej się znie­chęca, gdy coś jej nie wy­cho­dzi, tylko uczy się na mi­kro­po­raż­kach. Nie­mniej ja­kie­kol­wiek ne­ga­tywne emo­cje u czło­wieka czy na­wet więk­sza sta­now­czość w gło­sie po­wo­dują u niej znie­chę­ce­nie i strach, na przy­kład przy przy­wo­ły­wa­niu na dwo­rze, je­śli jest nie­po­słuszna, to i tak trzeba za­cho­wać wo­bec niej miły ton głosu, bo na re­pry­mendę się cał­ko­wi­cie znie­chęci. Uwiel­bia nas, ale nie­zbyt czę­sto śpi w nocy w łóżku, a je­śli to robi, to szuka więk­szej wol­nej prze­strzeni i na­wet de­li­katne po­trą­ce­nie jej spra­wia, że idzie so­bie zna­leźć spo­koj­niej­sze miej­sce. Za to rano robi po­budki z masą ca­łu­sów i wci­ska­niem nam za­ba­wek w twarz. To fa­scy­nu­jące, że tak bar­dzo różni się od Snupka, a jed­no­cze­śnie trak­tuje go jak swo­jego men­tora i opokę. My też pró­bu­jemy ją ukie­run­ko­wać, by pa­so­wała do niego i do nas, a mamy prze­cież znacz­nie więk­szą wie­dzę i do­świad­cze­nie, je­śli cho­dzi o edu­ka­cję psów niż w mo­men­cie ad­op­cji Snupka, co wię­cej Lawa jest z nami od wcze­snego wieku. To wy­raźny przy­kład róż­nicy oso­bo­wo­ści psów. Gdy­bym miał naj­kró­cej pod­su­mo­wać róż­nice mię­dzy Snup­kiem i Lawą, to po­wie­dział­bym tak: Snu­pek my­śli, że on jest czło­wie­kiem, a Lawa my­śli, że to my je­ste­śmy psami.
Praw­do­po­dob­nie Lawa jest córką ro­dzeń­stwa trzy­ma­nego na wspo­mnia­nym po­dwórku, więc może mieć wady ge­ne­tyczne – jedna jest wi­doczna (cho­dzi mia­no­wi­cie o ko­lor jej sier­ści, tzw. mar­mur­kowy, za który od­po­wiada gen merle). Ba­da­nia kar­dio­lo­giczne, USG (m. in. wą­troby) i krwi na szczę­ście wy­klu­czyły wady pod­sta­wo­wych or­ga­nów, jed­nak Lawa cierpi na pa­daczkę. Ba­da­nie re­zo­nan­sem ma­gne­tycz­nym wy­klu­czyło wo­do­gło­wie, no­wo­twory i uszko­dze­nia fi­zyczne mó­zgu, naj­praw­do­po­dob­niej ma pa­daczkę idio­pa­tyczną (bez wy­raź­nej przy­czyny, po­cho­dze­nia ge­ne­tycz­nego).

 
Fibi uro­dziła się w 2009 roku i w mo­men­cie pi­sa­nia tej książki ma trzy­na­ście lat. Jest naj­mniej­szym człon­kiem na­szej ekipy. Za­częła po­dró­żo­wać do­piero, gdy miała sześć lat. Wcze­śniej po pro­stu nie zda­wa­łam so­bie sprawy z tego, że z psem można ro­bić coś wię­cej niż spa­ce­ro­wać po osie­dlu i spo­ra­dycz­nie się ba­wić. Do­piero po kilku la­tach po­sia­da­nia psa tra­fi­łam do śro­do­wi­ska psich spor­tów i od­kry­łam świat bu­do­wa­nia re­la­cji z czwo­ro­no­gami. Od tam­tej pory wspól­nie uczy­ły­śmy się no­wego ży­cia – z psem, a nie obok niego. Fibi po­siada więc do­świad­cze­nie równe mo­jemu. Ra­zem za­czę­ły­śmy wy­jeż­dżać w różne czę­ści Pol­ski, sta­wia­ły­śmy pierw­sze kroki w gó­rach, pierw­sze zi­mowe przej­ścia od­by­ły­śmy ob­lo­dzo­nymi szla­kami ma­sywu góry Pra­děd, aż wresz­cie zdo­by­ły­śmy nasz pierw­szy al­pej­ski wierz­cho­łek. Tak wy­glą­dały śmiałe po­czątki.
To pies wpra­wiony w po­dró­żach bar­dziej niż nie­je­den tu­ry­sta. Kie­dyś za­sta­na­wia­łam się, czy Fibi da radę przejść osiem ki­lo­me­trów na spa­ce­rze ze zna­jo­mymi. Od tam­tej pory prze­szły­śmy łącz­nie po­nad 2 ty­siące ki­lo­me­trów po gó­rach, pod­czas za­równo jed­no­dnio­wych wy­cie­czek, jak i kil­ku­dnio­wych wę­dró­wek. Fibi naj­bar­dziej lubi po­dej­ścia, bo wtedy czło­wiek zwal­nia, a ona może się po­wspi­nać po ska­łach. Wy­płasz­cze­nia ją nu­dzą – wę­dru­jąc po pła­skim, za­wsze wle­cze się gdzieś z tyłu. Pod­czas przy­stan­ków wdra­puje się na naj­wyż­sze punkty w oko­licy. Jest te­rie­rem, znaj­duje więc swoje ścieżki i ma wła­sne zda­nie. Jest tro­chę nie­po­radna, nie­zbyt sprytna, a cza­sem jakby nie­obecna i bu­ja­jąca w ob­ło­kach. W pracy z ta­kim psem trzeba kłaść duży na­cisk na re­la­cję oraz na pod­sta­wowe po­słu­szeń­stwo. Fibi nie jest ła­twym psem. Z ra­cji nud­nego dzie­ciń­stwa i złej so­cja­li­za­cji miała pro­blemy be­ha­wio­ralne. Bała się psów (na­wet tych za pło­tem), nie po­tra­fiła się z nimi ko­mu­ni­ko­wać (co utrud­nia jej też krótki ogon), znała nie­wiele bodź­ców i sy­tu­acji, a nie­mal każde do­świad­cze­nie było dla niej no­wo­ścią. Gdy od­kry­wa­ły­śmy nowe ak­tyw­no­ści, za­czę­ły­śmy bu­do­wać więź i uczyć się czer­pać frajdę z pod­sta­wo­wego po­słu­szeń­stwa. Fibi od za­wsze była roz­trze­pana i ła­two się roz­pra­szała. Była to więc żmudna droga, ale kon­se­kwen­cja i cier­pli­wość za­owo­co­wały wspa­niałą i ku­matą to­wa­rzyszką po­dróży. Wraz z upły­wem lat wy­cho­dzimy na­prze­ciw ko­lej­nemu wy­zwa­niu – sta­ro­ści. Choć Fibi z suk­ce­sem ściga się z wie­kiem, to po­woli po­ja­wiają się pierw­sze pro­blemy.
Mimo nie­wiel­kich roz­mia­rów (30 cen­ty­me­trów i 8 ki­lo­gra­mów) Fibi wciąż do­sko­nale so­bie ra­dzi na więk­szo­ści szla­ków. Zimą nie­raz znika w po­kry­wie śnież­nej, bo ta czę­sto jest wyż­sza od niej. Do­brze od­na­la­zła się w ży­ciu pod na­mio­tem i w samą porę wy­ła­puje mo­ment do­bra­nocki – kła­dzie się wtedy na śpi­wo­rze i biada temu, kto spró­buje ją z niego ze­pchnąć. W nocy czę­sto przy­cho­dzi za­ko­pać się ra­zem z czło­wie­kiem we­wnątrz śpi­wora, dzięki czemu do­dat­kowo ogrzewa mnie pod­czas mro­zów. Źle znosi zimno, a z wie­kiem jej zdol­no­ści do ter­mo­re­gu­la­cji i re­ge­ne­ra­cji zmniej­szyły się, po­gor­szył się jej też wzrok. Jak więk­szość we­stów jest aler­giczką – ob­ja­wia się to pro­ble­mami z uszami. Do­dat­kowo zdia­gno­zo­wano u niej luźne rzepki. To przy­pa­dłość, która mo­gła na długo wy­eli­mi­no­wać ją z back­pac­ker­skich po­dróży. Na szczę­ście praca nad mię­śniami, spa­cery i wę­drówki po gó­rach spra­wiły, że rzepki Fibi są sta­bilne, a my mo­żemy wciąż wę­dro­wać.

 
Kra­kers do­łą­czył do nas jako szcze­niak la­tem 2017 roku, a we wrze­śniu tego sa­mego roku już zdo­był swój pierw­szy szczyt – pra­wie pół­to­ra­ty­sięcz­nik. Był wtedy bar­dzo mały, więc więk­szość trasy po­ko­nał, bez­piecz­nie prze­sia­du­jąc w ple­caku. Od szcze­niaka był wy­cho­wy­wany na gó­ro­łaza i po­dróż­nika. W tym pro­ce­sie istotną rolę ode­grało za­po­zna­wa­nie go z róż­nymi miej­scami, dźwię­kami, ludźmi, sy­tu­acjami i po­wierzch­niami, a także bu­do­wa­nie re­la­cji z czło­wie­kiem opar­tej na za­ufa­niu. Był cie­kaw­skim, wszę­do­byl­skim, ale i kon­tak­to­wym szcze­nia­kiem. Da­wał mi po­pa­lić i uczył mnie kon­se­kwen­cji, ale… wy­szło nam to na do­bre.
Prędko oka­zało się, że Kra­kers świet­nie od­naj­duje się w po­dróży – od­po­wiada mu ilość przyj­mo­wa­nych bodź­ców i jest o wiele bar­dziej zre­lak­so­wany niż w mie­ście czy w domu. To ważne, bo z na­tury jest mocno emo­cjo­nalny. Nie tylko do­sko­nale czyta na­strój czło­wieka i wciąż mo­ni­to­ruje jego na­sta­wie­nie, ale przede wszyst­kim ła­two się eks­cy­tuje. Dużo czasu za­jęło nam na­ucze­nie się, jak ra­dzić so­bie z ta­kimi sy­tu­acjami. Góry dają wy­tchnie­nie, bo nie ma tam aż tylu bodź­ców. Kra­kers szybko się uczy i do­sto­so­wuje do wa­run­ków, co ma plusy w pro­ce­sie ucze­nia go no­wych za­cho­wań, ale i mi­nusy – wsku­tek wielu go­dzin sa­mot­nego trek­kingu na pu­stym szlaku do­słow­nie dzi­czeje i po­trafi ob­szcze­kać na­po­tka­nych lu­dzi. 
Kra­kers do­brze spraw­dza się jako pies na czele. W prze­ci­wień­stwie do Fibi pre­fe­ruje pro­wa­dze­nie na­szej ekipy i obie­ra­nie wła­ści­wej drogi. Fibi bar­dzo na nim po­lega i czę­sto idzie tuż za nim, dla­tego wy­star­czy ste­ro­wać Kra­ker­sem, by mieć pod kon­trolą także ją. Kra­kers do­sko­nale spraw­dza się jako moja prawa ręka w po­dróży, np. po­daje mi rze­czy, nosi część ekwi­punku, a także pil­nuje Fibi, by za­nadto się nie od­da­liła.
Do­brze znosi zimno, ale za to fa­tal­nie upały. Nie ma dla niego zna­cze­nia, czy idziemy pod górkę, z górki, czy po pła­skim – grunt, że idziemy przed sie­bie. Na szlaku świet­nie ra­dzi so­bie z prze­szko­dami, które dzięki zwar­tej bu­do­wie i sil­nym mię­śniom (Kra­kers mie­rzy 43 cen­ty­me­try i waży około 14 ki­lo­gra­mów) zręcz­nie po­ko­nuje. Do­sko­nale wy­czuwa mo­ment bi­waku i gdy tylko od­pi­nam na­mioty od ple­caka, znaj­duje so­bie miej­sce, w któ­rym spo­koj­nie usy­pia. Nie ma dla niego zna­cze­nia, gdzie bę­dzie spał – na środku szlaku, chod­nika, w po­ciągu, na ko­la­nach, w wy­so­kiej tra­wie czy wkle­jony w skalne za­głę­bie­nie. To jest na­prawdę uro­dzony po­dróż­nik.

Pa­zury, czyli Iza i ja – Piotr – ze Snup­kiem i Lawą, po­dró­żu­jemy z ple­ca­kami, pie­szo i au­to­sto­pem (każ­dym moż­li­wym środ­kiem ko­mu­ni­ka­cji), a przez pe­wien czas także va­nem; po róż­nych za­kąt­kach świata, w róż­nych stre­fach kli­ma­tycz­nych i wa­run­kach geo­gra­ficz­nych (od pu­styni, przez duże mia­sta, ocean, Ama­zo­nię i wy­so­kie góry – re­kord Snupka to 5822 me­trów n. p. m.), z czę­stymi noc­le­gami w przy­pad­ko­wych miej­scach i u przy­pad­ko­wych lu­dzi. Ko­rzy­stamy przy tym nie­mal z każ­dej atrak­cji, która tra­fia nam się po dro­dze.

Dzi­kość jest owo­cem mo­ich – czyli Magdy – wspól­nych wy­praw z Fibi, a póź­niej rów­nież z Kra­ker­sem. Naj­czę­ściej spo­tkasz nas na gór­skim trek­kingu, no­cu­ją­cych pod na­mio­tem i eks­plo­ru­ją­cych różne eu­ro­pej­skie za­kątki. Po pol­skich, cze­skich, nie­miec­kich i wło­skich gó­rach prze­szli­śmy już po­nad 2 ty­siące ki­lo­me­trów i spę­dzi­li­śmy 40 ty­sięcy ki­lo­me­trów, prze­miesz­cza­jąc się wszel­kimi środ­kami trans­portu.

Pi­sząc tę książkę, wzię­li­śmy pod uwagę spe­cy­fikę na­szych po­dróży i do­świad­czeń. Sta­ra­li­śmy się, by za­warte tu wska­zówki da­wały kom­pletny ob­raz po­dróży w psim to­wa­rzy­stwie i uj­mo­wały ten te­mat z wielu róż­nych per­spek­tyw. Nie chcemy na­rzu­cać ci jed­nej kon­kret­nej wi­zji po­dró­żo­wa­nia z psem, nie o to w tym cho­dzi. Chcemy, abyś zna­lazł/zna­la­zła swój ulu­biony wspólny spo­sób eks­plo­ro­wa­nia świata. My dzie­limy się ca­łym swoim do­świad­cze­niem. Te­raz twoja ko­lej! Wy­łu­skaj z tego tek­stu rady, które przy­da­dzą się to­bie i two­jemu psu. Czy­taj, za­pi­suj, spraw­dzaj, we­ry­fi­kuj w po­dróży i zbie­raj do­świad­cze­nie. Dzięki temu znaj­dziesz swój styl, po­mysł i pa­tenty na po­dró­żo­wa­nie z psem. Choć jedna wska­zówka jest uni­wer­salna dla wszyst­kich po­dróż­ni­ków…
By po­dróż z psem była udana i przy­jemna dla oby­dwu stron, mu­sisz pa­mię­tać, że pies nie jest dziec­kiem ani za­bawką. Nie pro­jek­tuj i nie prze­le­waj na niego swo­ich fru­stra­cji, lę­ków, kom­plek­sów, od któ­rych on jest wolny. Nie trak­tuj go jak ży­wego pa­mięt­nika. Nie zmu­szaj do tego, by przej­mo­wał twoje ne­ga­tywne emo­cje. Co do­kład­nie mamy na my­śli? Naj­prost­szy przy­kład: nie mów, że twój pies nie lubi in­nych psów czy lu­dzi, je­śli to ty stro­nisz od to­wa­rzy­stwa. Nie mów, że nie lubi dzieci, je­śli to ty ich nie lu­bisz. Nie mów, że nie lubi bie­gać, je­śli to ty tego uni­kasz. Je­śli do­pu­ścisz, by twoje wady czy an­ty­upo­do­ba­nia na niego prze­szły, utrud­nisz wa­szą wspólną przy­godę. Trak­tuj psa jak swo­jego kom­pana i przy­ja­ciela, a nie jak zwier­cia­dło. Dzięki temu z cza­sem za­cznie­cie się le­piej ro­zu­mieć i znaj­dzie­cie złoty śro­dek w wa­szej re­la­cji, ale z za­cho­wa­niem wa­szych in­dy­wi­du­al­nych upodo­bań. Je­ste­ście ze­spo­łem – mu­sisz zro­zu­mieć, że dzia­ła­cie ra­zem i wa­szym naj­słab­szym punk­tem jako dru­żyny jest naj­słab­sza ce­cha któ­re­goś z was. Dzia­ła­jąc wspól­nie, mo­że­cie so­bie po­ma­gać, uzu­peł­niać się i uczyć od sie­bie na­wza­jem. Po­dróż z psem jest oka­zją do po­dróży w głąb sie­bie, bodź­cem do od­kry­cia w so­bie nie­zna­nych, a może tylko uśpio­nych cech oraz pre­dys­po­zy­cji (rów­nież tych drze­mią­cych w twoim psie). Otwórz się na nowy styl ży­cia i przy­gody, po­zwól wam się roz­wi­jać. Cze­kają cię za­pewne trud­no­ści i chwile za­wa­ha­nia, ale wy­ko­rzy­staj tę szansę. Zro­zu­miesz wtedy, że wszel­kie ogra­ni­cze­nia są tylko w twoim umy­śle.
Udo­wad­niamy na­szymi przy­go­dami, że wszystko jest moż­liwe. Pa­zury da­leko od Pol­ski, w nie­ustan­nym ru­chu, bez sta­łego do­stępu do in­ter­netu, czę­sto bez zna­jo­mo­ści lo­kal­nego ję­zyka, wła­snego środka trans­portu i z nie­wiel­kim bu­dże­tem dzien­nym, bez szcze­gó­ło­wego planu dnia, ty­go­dnia, mie­siąca… Dzi­kość – bez auta, bez kasy, jed­no­cze­śnie stu­diu­jąc i pra­cu­jąc na eta­cie, solo z dwoma psami, orien­ta­cyj­nym pla­nem wę­drówki i szczerą chę­cią prze­ży­cia przy­gody.
Na­sze psy to­wa­rzy­szą nam od sa­mego po­czątku na­szych po­dróży, wręcz dzięki nim sta­li­śmy się do­świad­czo­nymi i sza­no­wa­nymi po­dróż­ni­kami. Przed­tem by­li­śmy ka­na­po­wymi miesz­czu­chami, a naj­dal­sze wy­prawy ogra­ni­cza­li­śmy do week­en­do­wych wy­pa­dów „do cioci”.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM) 

Cza­sami my­ślę, że do­sta­li­śmy od Snupka wię­cej, niż sami mu da­li­śmy. To dzięki niemu mie­li­śmy siłę przez cztery lata być w cią­głej po­dróży mimo wielu mo­men­tów zwąt­pie­nia, re­zy­gna­cji i bez­sil­no­ści. To on do­da­wał nam ener­gii w naj­gor­szych chwi­lach, na­wet gdy wy­ni­kały one po­śred­nio z jego obec­no­ści. Tak było na przy­kład na pa­ra­gwaj­skim od­lu­dziu, kiedy w po­ło­wie drogi ze­psuł się au­to­kar, któ­rym je­cha­li­śmy z Santa Cruz w Bo­li­wii do Asun­ción, sto­licy Pa­ra­gwaju – po­nad 1300 ki­lo­me­trów drogi. Po dzie­wię­ciu go­dzi­nach ocze­ki­wa­nia w 40-stop­nio­wym upale przy­je­chał po­jazd za­stęp­czy, ale kie­rowca ze ste­war­dem od­mó­wili nam prze­jazdu z po­wodu psa. Po­zo­sta­wiono nas o dwu­dzie­stej trze­ciej na obrze­żach ma­lut­kiej wio­ski, bez wody, je­dze­nia i go­tówki. Nie wi­ni­li­śmy Snupka – prze­cież za­wi­nili lu­dzie. Co wię­cej, to wła­śnie Snu­pek swo­imi nie­mal nie­skoń­czo­nymi po­kła­dami mi­ło­ści, ener­gii i ra­do­ści do­da­wał nam wtedy sił. Ta­kich przy­kła­dów mógł­bym wy­mie­nić znacz­nie wię­cej, ale wspo­mnę tylko, że to dzięki temu psia­kowi sta­li­śmy się au­to­rami bloga, a także edu­ka­cyjno-przy­go­do­wej po­wie­ści ko­mik­so­wej dla dzieci i mło­dzieży. Rów­nież dzięki niemu po­wstała ta książka. Wiemy z Izą do­sko­nale, że dzięki Snup­kowi lu­dzie chęt­niej i uważ­niej przy­swa­jają na­sze tre­ści i le­piej ro­zu­mieją prze­kaz. Wszystko, co osią­gnę­li­śmy, ale też nasz świa­to­po­gląd, za­wdzię­czamy w du­żej mie­rze obec­no­ści Snupka w na­szym ży­ciu.
Twój pies nie musi spra­wić, że od razu po­rzu­cisz swoje do­tych­cza­sowe ży­cie i ru­szysz na ko­niec świata. Wy­star­czy, że po­zwoli ci od­kryć, jak re­lak­su­jące i oczysz­cza­jące dla psy­chiki są co­dzienny, go­dzinny spa­cer i eks­plo­ra­cja naj­bliż­szej oko­licy. Wszy­scy tak za­czy­na­li­śmy. Wra­ca­li­śmy do domu po trud­nym dniu pracy czy stu­diów, ale za­miast za­lec na ka­na­pie z książką lub pi­lo­tem od te­le­wi­zora, bra­li­śmy psy i szli­śmy po­ka­zać im za­chód słońca.

Część pierw­sza
Przy­go­to­wa­nia do po­dróży

Roz­dział pierw­szy
Przy­go­tuj sie­bie

Po­dró­żo­wa­nie z psem może w pierw­szej chwili wy­dać ci się gma­twa­niną róż­nych obo­wiąz­ków, a nie przy­jem­no­ścią i szansą. Nie czuj się przy­tło­czony ani nie znie­chę­caj się. Wszystko, co ro­bimy pierw­szy raz w ży­ciu (nie­za­leż­nie od tego, czy to wy­jazd za­gra­niczny, nowa praca, czy na­uka jazdy na łyż­wach), wy­daje nam się trudne. Za każ­dym ko­lej­nym ra­zem, gdy mie­rzymy się z tym za­da­niem, jest co­raz ła­twiej, na­wet je­śli zmie­niają się oko­licz­no­ści. Po­dob­nie jest z po­dró­żo­wa­niem – mu­sisz spró­bo­wać, po pro­stu za­cznij to ro­bić, by prze­ko­nać się, że to moż­liwe. Drobne pro­blemy, które za­wsze mogą się po­ja­wić po dro­dze, z cza­sem za­czną cię iry­to­wać lub fru­stro­wać, ale nie bę­dziesz już się ich bać. Dzięki zdo­by­temu do­świad­cze­niu staną się co naj­wy­żej wy­zwa­niem, a nie ba­rierą nie do przej­ścia.

Twój kom­fort wpływa na wa­sze bez­pie­czeń­stwo

Nie­zwy­kle istotne jest za­dba­nie o sie­bie: od­po­wied­nia ilość wody, do­bre buty, za­pas je­dze­nia… To jest na­wet waż­niej­sze niż przy­go­to­wa­nie psa. Jego kom­fort i bez­pie­czeń­stwo za­leżą bo­wiem od two­jego stanu fi­zycz­nego i men­tal­nego. Kiedy ty nie czu­jesz się do­brze ani pew­nie w da­nej sy­tu­acji, nie bę­dziesz w sta­nie po­móc swo­jemu psu. 
Czę­sto czło­wiek, kiedy od­czuwa dys­kom­fort, za­czyna obar­czać winą oto­cze­nie. Inni lu­dzie za­zwy­czaj po­tra­fią z ła­two­ścią od­czy­tać na­sze in­ten­cje i za­cho­wa­nie. Nie­kiedy rzu­cimy w eter prze­kleń­stwem, by spu­ścić na­gro­ma­dzone na­pię­cie, in­nym ra­zem ci­śniemy ple­ca­kiem o zie­mię – to nor­malne re­ak­cje. Czło­wiek, który nas spo­tka, po­my­śli wów­czas, że mamy zły czas i pew­nie po­trze­bu­jemy prze­strzeni.
Na­sze psy nie po­sia­dają tak roz­wi­nię­tej umie­jęt­no­ści lo­gicz­nego my­śle­nia, ale do­sko­nale wy­czu­wają i od­czy­tują na­sze emo­cje. Nie­po­kój, strach, fru­stra­cję lub wzbu­rze­nie opie­kuna mogą ode­brać ne­ga­tyw­nie i „per­so­nal­nie”, to zna­czy jako zwią­zane z nim. Po­czu­cie stra­chu i nie­pew­no­ści to nic mi­łego dla psiej psy­chiki – ze­stre­so­wany pies nie od­czuwa frajdy ze wspól­nej ak­tyw­no­ści. 
Psy uczą nas kon­tro­lo­wa­nia i po­praw­nego wy­ra­ża­nia emo­cji. Nic się przed nimi nie ukryje, dla­tego sza­le­nie ważne jest, szcze­gól­nie w po­dróży, by trzy­mać nerwy na wo­dzy. Od­po­wied­nie przy­go­to­wa­nie, w tym men­talne na moż­liwe kom­pli­ka­cje, do każ­dej mniej­szej wy­cieczki czy więk­szej wy­prawy za­pewni to­bie i psu kom­fort.

Z ży­cia wzięte (DZI­KOŚĆ W SERCU)

Pierw­sze wę­drówki z Fibi były dla mnie ko­pal­nią fru­stra­cji. Mia­łam duże am­bi­cje, na­wet je­śli pla­no­wa­łam jed­no­dniową wy­cieczkę we względ­nie pro­stym te­re­nie. Nie za­le­żało mi na tem­pie, cza­sie czy dy­stan­sie, ale czu­łam we­wnętrzną pre­sję z po­wodu sa­mego przed­się­wzię­cia, ja­kim była po­dróż z psem. Pa­ko­wa­nie, wy­jazd, opi­sy­wa­nie tego na blogu – to była prze­cież wielka przy­goda, co do któ­rej mia­łam swoje ocze­ki­wa­nia! W do­datku chcia­łam, by po­dróż prze­bie­gła zgod­nie z pla­nem. Nie wiem, dla­czego tak się działo. Nie umia­łam od­pu­ścić, wrzu­cić na luz, cie­szyć się „tu i te­raz”. Nie po­tra­fi­łam usiąść na tra­wie i po­ga­pić się w dal, bo prze­cież przy­je­cha­łam w góry, żeby iść, ro­bić, dzia­łać, a nie sie­dzieć. Ła­two się wtedy fru­stro­wa­łam byle pier­dołą, choćby ka­my­kiem w bu­cie… Ple­cak za­czy­nał uwie­rać, oku­lary nie­zno­śnie pa­ro­wały po wej­ściu do schro­ni­ska, stopa za­ha­czyła o ka­mień i stra­ci­łam rów­no­wagę. Cho­lera! Po do­tar­ciu do celu czu­łam się bar­dziej zmę­czona psy­chicz­nie niż przed wy­jaz­dem. Fibi za każ­dym ra­zem ob­ry­wała ry­ko­sze­tem. Ile­kroć mój na­strój pod­upa­dał, dużo ła­twiej przy­cho­dziła mi złość na tę bam­ba­ryłkę – bo za wolno idzie, bo nie skrę­ciła tam, gdzie trzeba. Wpa­da­ły­śmy w błędne koło: z każ­dym jej błę­dem co­raz bar­dziej się fru­stro­wa­łam, a to po­wo­do­wało więk­szy stres u psa, który po­peł­niał jesz­cze wię­cej błę­dów… Błę­dów, które miała prawo po­peł­nić. Tylko ja by­łam winna tej sy­tu­acji.
Ta­kie były po­czątki, a one po­dobno by­wają trudne. Pra­co­wa­łam nad sobą, bo za­bie­rało mi to ra­dość z po­dróży. Udało mi się wy­pra­co­wać ba­lans, zwol­nić, na­uczyć się zdro­wej spon­ta­nicz­no­ści i ela­stycz­no­ści. Psy na tym sko­rzy­stały i te­raz wspólne wę­drówki są dla wszyst­kich praw­dziwą przy­jem­no­ścią.

Po­zwól psu być psem

Lu­dzie oce­niają rze­czy­wi­stość psa ze swo­jej per­spek­tywy. Mó­wią na przy­kład: „A gdzie tam! Mój pies nie dałby rady ro­bić tego co wa­sze psy. Mo­jemu to się nie chce na­wet dłuż­szego kółka po osie­dlu zro­bić. Na wę­drówce to naj­chęt­niej na każ­dej prze­rwie idzie spać. Chyba nie jest na tyle wy­trzy­mały…”. A co in­nego pies po­wi­nien ro­bić? Lu­dzie pod­czas przerw w mar­szu i zwie­dza­niu mają inne za­da­nia. Pies nie bę­dzie po­pra­wiał nie­wy­god­nych bu­tów, spraw­dzał pro­gnozy po­gody czy oglą­dał mapy i za­sta­na­wiał się, który szlak wy­brać. Nie bę­dzie też pa­rzył kawy, zja­dał prze­ką­ski ener­ge­tycz­nej, strze­lał so­bie sel­fie ani dzwo­nił do cioci Bo­żenki, żeby po­wie­dzieć, że jest nad je­zio­rem. Pies ma swoje psie za­ję­cia. Po­zwól mu speł­niać jego po­trzeby – po­wę­szyć, ozna­czyć te­ren, na­pić się, zna­leźć bez­pieczne miej­sce lub, je­śli ma ta­kie chęci, eks­plo­ro­wać oko­licę. Gdy na­to­miast pies „nie wi­dzi” w niej nic atrak­cyj­nego, jest zre­lak­so­wany i czuje się bez­piecz­nie, a ty sam nie je­steś skory do za­bawy czy in­te­rak­cji, to naj­zwy­czaj­niej… się zdrzem­nie. To, że pies śpi w cza­sie przerw, świad­czy o tym, że od­po­czywa i się re­ge­ne­ruje. Do­ro­słe psy śpią około 16 go­dzin dzien­nie – w po­dróży oczy­wi­ście nie mu­simy ści­śle do­sto­so­wać pla­nów do zwy­cza­jo­wego psiego har­mo­no­gramu dnia, jed­nak warto mieć z tyłu głowy, że nasz to­wa­rzysz po­trze­buje wię­cej czasu na od­po­czy­nek niż my. 
Psy do­sko­nale się sa­mo­re­gu­lują, a fakt, że od­po­czy­wają w od­po­wied­nich mo­men­tach, jest za­letą w cza­sie po­dróży i w ży­ciu co­dzien­nym. Gdyby pod­czas prze­rwy twój pies bie­gał pod­eks­cy­to­wany, spa­lałby cenne za­pasy ener­gii i nie po­do­łałby na dal­szych eta­pach wę­drówki. Wspie­raj psa i po­zwól mu na od­po­czy­nek, szcze­gól­nie je­śli ak­tyw­ność, którą upra­wia­cie, jest dla niego cał­ko­wi­cie nowa i pies nie wie, czy to już jej ko­niec, czy bę­dzie­cie jesz­cze póź­niej coś ro­bić. Do­świad­czone psy wie­dzą, że czeka na nie coś wię­cej – wy­czy­tują to z rytmu po­dróży. Nie dziw się za­tem, że twój pies idzie spać na prze­rwie. Może na­wet za­in­spi­ruj się i weź kilka głęb­szych wde­chów.
Bar­dzo ważna dla psa – pod­kre­ślamy to: za­równo w po­dróży, jak i ży­ciu co­dzien­nym – jest ru­tyna, przez którą ro­zu­miemy pewną po­wta­rzal­ność, sche­ma­tycz­ność. Ru­tyna w ży­ciu psa nie ma ozna­czać braku wy­zwań i nic­nie­ro­bie­nia. Ona po­zwala psu prze­wi­dy­wać ko­lejne ak­tyw­no­ści, wy­ko­rzy­sty­wać czas na od­po­czy­nek i przede wszyst­kim po­maga wam w ko­mu­ni­ka­cji. O tym, jak na­uczyć psa ru­tyny, pi­szemy w ko­lej­nym roz­dziale po­świę­co­nym przy­go­to­wa­niu psa – choć jak już za­pewne mo­żesz się do­my­ślać, jego przy­go­to­wa­nie ma zwią­zek z twoim i od­wrot­nie.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM) 

Snu­pek do ra­cjo­nal­nego wy­ko­rzy­sty­wa­nia ener­gii do­szedł do­piero w 2018 roku, kiedy w We­ne­zu­eli zro­bi­li­śmy je­de­na­sto­dniowy trek­king na górę Ro­ra­ima. Wszyst­kie na­sze wcze­śniej­sze wy­pady w te­ren trwały mak­sy­mal­nie dwa–trzy dni. (Po­tem za­wsze na­stę­po­wał po­wrót do nor­mal­nego ży­cia – na­wet je­śli to było ży­cie w au­to­sto­po­wej dro­dze, to nie było tak wy­ma­ga­jące fi­zycz­nie). Dla­tego nasz pies ni­gdy nie oszczę­dzał sił i czę­sto mar­no­wał je na bie­ga­nie wo­kół nas, za­bawy itd. Po tej wy­pra­wie zro­zu­miał jed­nak, że ni­gdy nie wia­domo, czy ko­lejny trek­king bę­dzie krótki, czy może po­trwa dzie­sięć dni. Od tego mo­mentu za­wsze pierw­szego dnia roz­no­szą go ener­gia i en­dor­finy, ale z każ­dym dniem jest już znacz­nie spo­koj­niej­szy.
A co, je­śli twój pies w trak­cie prze­rwy nie od­po­czywa albo je­żeli unika ak­tyw­no­ści (może to się ob­ja­wiać na różne spo­soby, na przy­kład zo­staje z tyłu pod­czas mar­szu, w ogóle nie wę­szy do­okoła – dy­stan­suje się od sy­tu­acji, w któ­rej się znaj­du­je­cie)? Cza­sem się tak zda­rza i po­wo­dów może być mnó­stwo. By mieć pew­ność, czy nic mu nie do­lega i ma siły na dal­szą wę­drówkę, mu­si­cie bu­do­wać więź i roz­wi­jać umie­jęt­ność ko­mu­ni­ka­cji, a ty mu­sisz być świa­domy/świa­doma jego po­trzeb i dzia­ła­nia psiej psy­chiki. Je­śli na ten mo­ment brzmi to dość ta­jem­ni­czo – nie przej­muj się, ta wie­dza przyj­dzie wraz ze zdo­by­wa­niem ko­lej­nych do­świad­czeń. Nie­za­leż­nie jed­nak od za­ży­ło­ści wa­szej re­la­cji, w kry­zy­so­wej sy­tu­acji za­dbaj o pod­sta­wowe kwe­stie – sprawdź opuszki i pa­zury psa, czy nie są roz­cięte, zła­mane, opuch­nięte? Sprawdź rów­nież, czy żadna z koń­czyn, sta­wów lub krę­go­słup nie dają oznak bólu przy de­li­kat­nym do­tyku (wię­cej in­for­ma­cji o po­stę­po­wa­niu w ra­zie wy­padku znaj­dziesz w trze­ciej czę­ści książki). Przede wszyst­kim zaś za­wsze za­pew­nij psu wodę i od­po­czy­nek.
Od­po­czy­nek w trak­cie przerw to tylko je­den z przy­kła­dów uczło­wie­cza­nia psów przez lu­dzi. In­nym jest do­strze­ga­nie, że psu po­doba się dane miej­sce, ale bez zro­zu­mie­nia dla­czego. Tym­cza­sem to nie piękna ar­chi­tek­tura, a nowe za­pa­chy lub moż­li­wość re­ali­za­cji ja­kie­goś no­wego wy­zwa­nia czy­nią dane miej­sce atrak­cyj­nym dla psa. Dla­tego po­dró­żu­jąc z czwo­ro­no­giem, uwzględ­nij w swo­ich pla­nach też miej­sca czy ak­tyw­no­ści cie­kawe dla niego – gdy zwie­dzasz ja­kieś mia­sto, od­wiedź­cie też duży park; gdy wę­dru­je­cie przez las czy łąki, za­trzy­maj­cie się nad wodą, je­żeli twój pies lubi pły­wać itd. Przy­kłady można mno­żyć w nie­skoń­czo­ność, ale nie w tym cel. Chcemy zwró­cić twoją uwagę na to, że­byś pod­czas przy­go­to­wań do po­dróży za­sta­no­wił/za­sta­no­wiła się nad po­trze­bami two­jego to­wa­rzy­sza, a także uni­kał/uni­kała miejsc i sy­tu­acji, które mogą u niego wy­wo­łać duży dys­kom­fort (nie­ustanny ha­łas, zgiełk).

Psie po­trzeby

Za­spo­ko­je­nie pod­sta­wo­wych po­trzeb jest fun­da­men­tem do­brego sa­mo­po­czu­cia oraz kom­fortu – za­równo na­szego, jak i psów. Czy wiesz, ja­kie po­trzeby ma twój pies? Od­po­wied­nia ilość i ja­kość je­dze­nia oraz snu, po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, za­spo­ko­je­nie po­trzeb fi­zjo­lo­gicz­nych, ak­tyw­ność fi­zyczna oraz sty­mu­la­cja umy­słowa – psy uwiel­biają wy­zwa­nia. Ważne, by od po­czątku wa­szej wspól­nej przy­gody szu­kać ta­kich, które im od­po­wia­dają – na­uka ko­mend, prak­tyczne wy­zwa­nia, ćwi­cze­nia na prze­szko­dach… In­te­rak­cja i prze­by­wa­nie z czło­wie­kiem oraz po­zna­wa­nie no­wych miejsc rów­nież mogą świet­nie sty­mu­lo­wać psa.
W po­dróży za­spo­ka­ja­nie jego po­trzeb od­bywa się po­przez eks­plo­ra­cję te­renu (sty­mu­la­cja umy­słowa), ruch (ak­tyw­ność fi­zyczna), wła­sny kąt (po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa), a także po­przez sto­sowną por­cję je­dze­nia o od­po­wied­niej ka­lo­rycz­no­ści i w od­po­wied­niej czę­sto­tli­wo­ści (po­trzeba ży­wie­nia) oraz spo­kojny sen o od­po­wied­niej dłu­go­ści i ja­ko­ści (po­trzeba snu). Do tego do­cho­dzą bar­dziej spe­cy­ficzne po­trzeby, za­leżne od bu­dowy, cha­rak­teru, upodo­bań i na­wy­ków oraz in­nych czyn­ni­ków wła­ści­wych dla two­jego psa, np. dba­nie o jego kom­fort ter­miczny, spo­kój twój i oto­cze­nia, stop­niowe wpro­wa­dza­nie wy­zwań, ta­kich jak nowe miej­sca czy nowy styl ży­cia.
Po­trzeby zmie­niają się też w za­leż­no­ści od wieku psa lub jego stanu zdro­wia. Stąd już pro­sty wnio­sek po­twier­dza­jący na­sze wcze­śniej­sze stwier­dze­nie – na­prawdę wiele mo­żesz z psem zro­bić, o ile za­spo­ko­isz jego po­trzeby i pies czuje się z tą ak­tyw­no­ścią po pro­stu do­brze.
Po­zwól psu być psem. Za­ufaj jego in­tu­icji. Patrz, jak re­aguje na oto­cze­nie, i od­kry­waj jego oso­bo­wość. Ob­ser­wuj, jak po­dej­muje wy­zwa­nia, a do­wiesz się, ja­kie ma pre­dys­po­zy­cje i ukryte ta­lenty. Dzięki temu po­znasz, co lubi, a czego nie. Daj mu prze­strzeń na by­cie sobą – to je­den z naj­waż­niej­szych ele­men­tów bu­do­wa­nia więzi.

 
Wesprzyj nas