Żaden z nich nie jest szeroko znany. Każdy z nich rządzi światem. Kim są traderzy, którzy handlują zasobami naszej planety? Ta książka rzuca światło na ich zuchwałe, ale zwykle utajone działania i pokazuje zdumiewającą skalę ich wpływów.


Książka Jacka Farchy i Javiera Blasa Prezentuje szare eminencje światowego handlu ropą naftową, metalami, zbożem. Opisuje historie prawdziwych „wilków z Wall Street”, ale też wizjonerów, którzy dzięki swoim zdolnościom i sprytowi zostali „władcami świata”. I stworzyli nowy model globalnego handlu.

Marcowi Richowi za oszustwa podatkowe dokonane podczas handlu ropą naftową groziło 300 lat więzienia (według amerykańskiego prawa). Oscar Wyatt wykorzystał swoje osobiste kontakty z Saddamem Husajnem, by ten uwolnił amerykańskich zakładników przetrzymywanych w Teheranie. Dzięki spekulacjom zbożem podczas Arabskiej Wiosny zyski firmy Cargill w ciągu kilku lat wzrosły z pięciuset milionów do czterech miliardów dolarów rocznie…

Możliwe, że o nich nie słyszałeś, ale – chcesz tego czy nie – na pewno jesteś ich klientem.

***

Książka o wielkiej chciwości, ale przede wszystkim o chciwcach, którzy nie liczą się z oczywistymi konsekwencjami swoich działań. To rzecz o kryzysie, który dopiero nadejdzie – i może być ostatnim w dziejach naszej cywilizacji. Niech nikt później nie mówi, że nie zna jego autorów i źródeł. Javier Blas i Jack Farchy podają wszystko na talerzu. I nie zadawajcie pytania, czy poddane wiwisekcji szaleństwo można jeszcze zatrzymać – jest retoryczne.
Paweł Zielewski, redaktor naczelny polskiej edycji magazynu „Forbes”

Globalną gospodarką, wielką polityką, a nawet konfliktami zbrojnymi sterują tajemnicze osoby mające unikalną wiedzę i umiejętności. Czy to skrót jakiejś teorii spiskowej? Nie, to rzeczywistość widziana okiem traderów. Ta książka nie tylko pozwala poznać sekrety handlu ropą, węglem czy zbożem, ale także zrozumieć, jak głęboko uzależnieni jesteśmy od tych towarów… oraz od ludzi, którzy je sprzedają.
Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu Energetyka24

Kryzys energetyczny przypomniał nam, jak ważny dla każdego z nas jest rynek surowców. Samo jego analizowanie może być fascynującą przygodą. Javier Blas i Jack Farchy zarażają czytelników swoją pasją. (Dzielę ją z nimi od kilkunastu lat, korzystając z ich licznych opracowań). Przedstawiają świat handlarzy surowcami na tle politycznym, a ich lekkie pióra gwarantują połączenie rzetelnej wiedzy z dobrą rozrywką.
Wojciech Jakóbik, analityk sektora energetycznego od 2009 roku, redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl

Tę książkę czyta się jak thriller… Wciągająca historia tajnych umów i uchylania się od embarg.
„Forbes”

W niektóre z tych historii aż trudno uwierzyć… Fascynujący opis niesamowitych dróg, jakimi podążają pieniądze.
BBC News

Ponad 100 000 egzemplarzy sprzedanych w Wielkiej Brytanii.
Książka roku 2021 „Financial Timesa” i „The Economist”.

Jack Farchy, Javier Blas
Świat na sprzedaż. Kulisy dziennikarskiego śledztwa w sprawie handlu zasobami Ziemi
Przekład: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo Otwarte/Szczeliny
Premiera: 14 czerwca 2023
 
 


Wstęp
Ostatni awanturnicy

Samolot gwałtownie skręcił i zaczął podchodzić do lądowania.
Daleko w dole spokojne wody Morza Śródziemnego ustąpiły miejsca jałowemu bezkresowi północnoafrykańskiej pustyni. Na horyzoncie pojawiły się słupy dymu. Pasażerowie małego prywatnego odrzutowca zachowali nieprzeniknione miny, wciśnięci w fotele, gdy maszyna opadała w serii przyprawiających o mdłości skrętów.
To nie była zwykła podróż służbowa, nawet dla Iana Taylora. W ciągu czterech dekad handlu ropą naftową odwiedził wiele punktów zapalnych, od Caracas po Teheran. Jednak ta podróż – do Bengazi w trawionej wojną domową Libii – stanowiła nowe doświadczenie.
Wystarczyło, że wyjrzał przez okno, a przypominał sobie o ryzyku, na jakie się narażał. Jego samolotu pilnował lecący tysiąc stóp niżej samotny dron NATO. Taylor, prezes Vitolu, największego na świecie przedsiębiorstwa handlującego ropą naftową, żałował, że zaprzyjaźnione osoby z rządu brytyjskiego nie wysłały do eskorty prawdziwego myśliwca.
Był początek 2011 roku, w całym regionie trwała fala ludowych powstań, które zyskały miano Arabskiej Wiosny. W Libii siły zbuntowane przeciwko rządzącemu czterdzieści dwa lata pułkownikowi Mu’ammarowi al-Kaddafiemu właśnie przejęły kontrolę nad Bengazi, najważniejszym miastem na wschodzie kraju, i utworzyły własny rząd.
Źle zorganizowana armia rebeliantów miała jednak poważny problem. Brakowało jej paliwa. Powstańcy pilnie potrzebowali ropy i benzyny do swoich pojazdów wojskowych oraz ciężkiego oleju opałowego do zasilania elektrowni. Libijskie rafinerie zostały zamknięte w wyniku wojny, przez co do kraju docierała jedynie strużka paliwa dostarczana przez setki ciężarówek pokonujących uciążliwą drogę z Egiptu.
Jeśli ktoś mógł podjąć ryzyko zaopatrywania armii rebeliantów w środku krwawej wojny, to właśnie Ian Taylor[1]. Ten łysy, krzepki i niestrudzony mężczyzna przekształcił Vitol ze średniej wielkości przedsiębiorstwa paliwowego w giganta handlu ropą. Uczynił go potężną siłą w globalnej gospodarce, potentatem, który każdego dnia sprzedaje tyle ropy, że wystarczyłoby na zaopatrzenie Niemiec, Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Włoch razem wziętych[2]. Podówczas pięćdziesięciokilkuletni, łączył w sobie urok członka brytyjskiego establishmentu z zamiłowaniem do przygód, co stanowiło warunek konieczny do zostania specjalistą od obrotu ropą. Nigdy nie bał się wprowadzać Vitolu w rejony, gdzie inni bali się zapuszczać. W świecie, w którym ropa i pieniądze idą w parze z władzą, nie stronił od transakcji o szerszym znaczeniu geopolitycznym.
Kiedy kilka tygodni wcześniej pojawiła się możliwość zawarcia umowy z libijskimi rebeliantami, Taylor nie wahał się ani chwili. Do oddziału Vitolu na Bliskim Wschodzie zadzwonili przedstawiciele rządu Kataru. To zasobne w złoża ropy niewielkie państwo Zatoki Perskiej stało się kluczowym politycznym i finansowym wsparciem dla libijskich rebeliantów, działając jako pośrednik między nimi a krajami Zachodu i dostarczając im broń oraz gotówkę. Jednak kupowanie tankowców pełnych produktów naftowych i dostarczanie ich do strefy wojny przekraczało możliwości kraju. Potrzebna była pomoc firmy działającej na rynku towarowym. Katarczycy chcieli wiedzieć, czy Vitol może dostarczyć do Bengazi olej napędowy, benzynę i olej opałowy.
Zarząd Vitolu miał cztery godziny na zastanowienie się i odpowiedź. Potrzebował zaledwie czterech minut, by się zgodzić.
Tkwił w tym jednak pewien haczyk. Otóż rebelianci nie mieli gotówki. Vitol musiał zgodzić się na zapłatę w postaci ropy naftowej z kilku pól naftowych kontrolowanych przez powstańców. W teorii nie powinno to stanowić problemu – przedsiębiorstwo mogłoby dostarczać paliwo Morzem Śródziemnym do portu w Bengazi, a jednocześnie odbierać ropę naftową z rurociągu prowadzącego do nadmorskiego miasta Tobruk, w pobliżu granicy z Egiptem i z dala od strefy walk (zob. mapa na stronie 383).
Taylor i szefostwo Vitolu szybko przygotowali propozycję. Wymiana towarów, szczególnie w sytuacji, gdy klient ma problemy finansowe, nie była niczym nowym dla tak dużej firmy. Inne przedsiębiorstwa również starały się o udział w transakcji z libijskimi rebeliantami. Vitol prowadził jednak najbardziej agresywną politykę: był gotów nie tylko obsługiwać transporty paliwa, ale także udzielić libijskim rebeliantom kredytu, czyli po prostu pożyczyć im pieniądze[3].
Firma miała jeszcze jeden atut: koneksje polityczne w Londynie i Waszyngtonie. Taylor, utalentowany działacz społeczny z charyzmą polityka, był głównym darczyńcą rządzącej Partii Konserwatywnej. Jego lista kontaktów w londyńskich elitach biznesowych i politycznych nie miała sobie równych. Zaledwie kilka miesięcy później wraz z innymi finansistami uczestniczył w kolacji z premierem na Downing Street 10. „Oczywiście dostałem od Brytyjczyków pozwolenie na wejście w to”[4] – wspominał później.
Działająca w strukturach brytyjskiego Biura Spraw Zagranicznych tajna komórka do spraw ropy naftowej pracowała nad tym, by uniemożliwić siłom Kaddafiego pozyskiwanie paliwa i sprzedaż ropy naftowej na międzynarodową skalę. Waszyngton odstąpił od sankcji, by amerykańskie firmy mogły kupować libijską ropę od Vitolu. No i oczywiście był jeszcze dron NATO.
Jednak choć Londyn i Waszyngton popierały misję Vitolu, nie były gotowe do jawnej interwencji w jego imieniu. Gdy Taylor znalazł się w strefie wojny, wiedział, że jeśli coś pójdzie nie tak, będzie zdany na siebie.
Możliwość ostrzału przeciwlotniczego ze strony sił Kaddafiego oznaczała, że konwencjonalne lądowanie mogłoby być zbyt niebezpieczne. Dlatego pilot pozwalał maszynie zniżać się tak szybko, jak to było możliwe. Taylor był sam w małym samolocie, nie licząc pary wynajętych ochroniarzy i Chrisa Bake’a, krępego Nowozelandczyka, który kierował operacjami Vitolu na Bliskim Wschodzie.
Gwałtowne podejście do lądowania przyprawiło Taylora o mdłości, a to, co zastał na miejscu, wcale nie poprawiło jego samopoczucia. Wiosną 2011 roku w Bengazi panowały bezprawie i niepewność jutra. Miasto, skupisko zakurzonych betonowych budynków nad śmierdzącą laguną, leżało zaledwie kilkaset kilometrów od linii frontu wciąż szalejącego konfliktu. Powietrze wypełniały odgłosy i zapachy wojny. Cuchnące zgnilizną szpitale pękały w szwach od pacjentów z amputowanymi kończynami i innych ofiar walk. Na zakurzonych ulicach tłoczyli się mężczyźni i chłopcy z kałasznikowami na plecach. W nocy przerwy w dostawie prądu sprawiały, że miasto na wiele godzin pogrążało się w ciemnościach. Patrole ciężko uzbrojonej młodzieży ustawiły punkty kontrolne na drogach wokół miasta. To z tego środowiska wywodzić się będą bojówkarze, którzy rok później zaatakują konsulat USA i zabiją Chrisa Stevensa, amerykańskiego ambasadora w Libii.
Mieszkańcy Bengazi, wyczerpani dekadami dyktatury i miesiącami wojny, ukrywali się w swoich domach. Sajf al-Islam, syn Kaddafiego, wystąpił w państwowej telewizji z mrożącym krew w żyłach przemówieniem, w którym obiecał dalszą masakrę: „Będziemy walczyć do ostatniego mężczyzny, ostatniej kobiety, ostatniej kuli”[5].
Bengazi od dawna było centrum libijskiego przemysłu naftowego. Najbogatsze złoża ropy znajdowały się na niezamieszkanych obszarach pustyni na wschodzie kraju – bliżej Bengazi niż stolicy, Trypolisu, który wciąż pozostawał pod kontrolą Kaddafiego. Większość pól naftowych opuszczono w wyniku walk toczących się w kraju, a najlepsi libijscy geolodzy i inżynierowie naftowi spotykali się wieczorami na głównym placu Bengazi, by dyskutować o trudnej sytuacji swojego kraju. Znajdująca się kilka kilometrów dalej regionalna siedziba libijskiego państwowego koncernu naftowego stała obok poczerniałej skorupy dawnego posterunku policji, który rebelianci spalili w pierwszych dniach powstania.
To właśnie tam udali się Taylor i Bake po wylądowaniu. Czekał na nich Nuri Berruien, doświadczony inżynier, który przed wybuchem wojny domowej przygotowywał się już do przejścia na emeryturę. Powstanie jednak zmodyfikowało te plany. Wiosną 2011 roku kierował przejętym przez rebeliantów oddziałem państwowego koncernu naftowego i zawierał umowę, która mogła uratować powstanie.
Jeśli Taylor miał układać się z rebeliantami, musiał wiedzieć, kto tak naprawdę jest stroną tej transakcji. Kilkudziesięcioletnie doświadczenie zdobyte na Bliskim Wschodzie podpowiadało mu, że osobiste zapewnienia mogą mieć większe znaczenie niż starannie sporządzony kontrakt. Umowa jest mało przydatna, gdy ma się do czynienia z rządem rebeliantów działającym w prowizorycznych ministerstwach tysiąc kilometrów od stolicy kraju.
Taylor odetchnął z ulgą. Jego kontrahent w tej jednej z najbardziej ryzykownych transakcji w historii Vitolu nie był jakimś oszalałym na punkcie wojny wojskowym, ale profesjonalistą z branży naftowej. Uścisnęli sobie dłonie, po czym wrócił do Londynu. „To było ryzyko, ale w granicach rozsądku” – powiedział później. Berruien również był zadowolony – Taylor zaoferował mu „najlepsze warunki” i nawet nie zadał sobie trudu, by zapytać o ubezpieczenie na wypadek wojny[6].
Interwencja Vitolu niemal z dnia na dzień zmieniła sytuację na froncie. Zabezpieczenie wystarczającej ilości paliwa zawsze było kluczowym czynnikiem decydującym o zwycięstwie na pustynnych terenach Afryki Północnej. To właśnie tam w czasie drugiej wojny światowej wojska Erwina Rommla, niemieckiego generała znanego powszechnie jako „Lis Pustyni”, poniosły klęskę z powodu braku paliwa.
Libijska armia rebeliancka miała go na tyle dużo, by uniknąć losu Rommla. Dzięki Vitolowi mogła bez problemu napędzać swoje czołgi i technicale – zmodyfikowane pick-upy z karabinami maszynowymi przyspawanymi do platformy z tyłu. Były to ulubione pojazdy powstańców[7].
Pomimo wsparcia lotniczego ze strony NATO i pomocy finansowej Kataru rebelianci nie zdołali wyjść poza swój matecznik w okolicach Bengazi. Do czasu wizyty Taylora wiosną 2011 roku ich terytorium obejmowało jedynie wschodni rejon Bengazi i pas wybrzeża o długości 150 kilometrów na południowym zachodzie kraju.
Kluczowym celem strategicznym było zajęcie miast położonych dalej na zachód – Marsa al-Burajka, Ras al-Unuf i As-Sidr – dzięki którym lojaliści Kaddafiego nadal kontrolowali dostęp do libijskich złóż naftowych. 17 lipca, po pierwszych dostawach paliwa z Vitolu, Marsa al-Burajka wpadła w ręce powstańców. W ciągu kilku tygodni zajęli również Ras al-Unuf oraz As-Sidr i przejęli kontrolę nad śródlądowymi polami naftowymi leżącymi w rejonie Wielkiej Syrty, czyli w miejscu, gdzie w 1959 roku odkryto w Libii ropę.
Do października uwięzili lojalistów Kaddafiego na niewielkim obszarze na zachód od Syrty. Pewnego dnia grupa rebeliantów zaskoczyła konwój dyktatora. Człowiek, który przez cztery dekady rządził Libią żelazną ręką, próbował szukać schronienia w przepuście pod drogą. Powstańcy wyciągnęli go i zatłukli na śmierć – makabryczna chwila triumfu, która została sfilmowana telefonem komórkowym i obejrzana na całym świecie.
Do triumfu Vitolu było jednak jeszcze bardzo daleko. Plany firmy zaczęły się psuć już kilka dni po tym, jak Taylor i Berruien podali sobie ręce w Bengazi. Mimo obietnicy, że umowa pozostanie tajemnicą, szybko wydało się, że rebelianci zgodzili się sprzedać swoją ropę i otrzymać w zamian paliwo. W odpowiedzi siły Kaddafiego wysadziły kluczowy rurociąg Sarir-Tobruk, który łączył kontrolowane przez powstańców pola naftowe z terminalem eksportowym na wybrzeżu Morza Śródziemnego – a więc miejscem, w którym Vitol zamierzał odbierać ropę naftową, którą przyjął jako zapłatę. „To na jakiś czas położyło kres eksportowi ropy”[8] – wspomina ponuro Bake.
Taylor miał dylemat. Nie było już sposobu, by Vitol otrzymywał zapłatę w postaci dostaw ropy. Każdy ładunek paliwa, który dostarczał, oznaczał coraz większe zaangażowanie finansowe na rzecz rebeliantów, którzy nie mieli rządu, banku centralnego ani choćby niewielkiej pozycji na arenie międzynarodowej. Jeśli Taylor nadal dostarczałby im paliwo, to tak, jakby zakładał się o własną firmę, że rebelianci wygrają wojnę.
Postanowił zaryzykować. Do tego czasu spędził trzydzieści lat na budowaniu sieci kontaktów na Bliskim Wschodzie. Gdyby wycofał się z umowy z libijskimi rebeliantami, zawiódłby nie tylko ich, ale także swoich długoletnich partnerów biznesowych w Katarze – kraju, który od dawna był źródłem lukratywnych interesów dla Vitolu.
Konkurencja uważa, że Taylor czuł się komfortowo, trzymając się umowy z powstańcami, z jeszcze jednego powodu. Otóż Kaddafi miał zamrożone miliardy dolarów na zachodnich kontach bankowych. Ponoć przyjaciele Taylora w zachodnich rządach zapewnili go, że jeśli wojna zakończy się nie po jego myśli, Vitol zostanie spłacony z tych zamrożonych aktywów. (Rzeczywiście, we wrześniu 2011 roku odmrożono 300 milionów dolarów w libijskich aktywach na Zachodzie, by pomóc w spłacie Vitolu)[9]. „Nie dostaliśmy od nikogo żadnych gwarancji” – upiera się David Fransen, prezes Vitolu w Szwajcarii i długoletni współpracownik Taylora. „Otrzymaliśmy tylko kilka zapewnień typu: »Będzie dobrze, róbcie swoje«”[10].
Przez kolejne miesiące tankowce Vitolu przewoziły jeden ładunek za drugim. Statki wślizgiwały się do libijskich portów pod osłoną nocy z poleceniem jak najszybszego rozładunku i ucieczki przed świtem. Czasami walki toczyły się w zasięgu słuchu załogi, która miała pod nogami setki tysięcy beczek z łatwopalnym paliwem.
Z każdym transportem stawka rosła. W ciągu pięciu miesięcy Vitol wysłał do Libii trzydzieści ładunków benzyny, oleju napędowego, oleju opałowego i LPG. W pewnym momencie, gdy wszyscy czekali na zakończenie wojny i wznowienie produkcji ropy, kwota, którą rząd rebeliantów był winien Vitolowi, urosła do ponad miliarda dolarów – sumy na tyle dużej, że zagrażającej przetrwaniu firmy, która w razie klęski powstańców miałaby kłopot z odzyskaniem należności. „Prawdę mówiąc, ta transakcja wymknęła się nam spod kontroli” – przyznał Taylor. „Mogło się to skończyć naprawdę bardzo źle”[11].
Nie sposób przewidzieć, jak potoczyłaby się libijska wojna domowa, gdyby Vitol nie podjął się dostarczania paliwa rebeliantom i nie kontynuował dostaw po tym, jak powstańcy nie mogli za nie płacić. Może jego miejsce zajęłaby jakaś inna firma? A może rząd Kataru znalazłby nowy sposób na zaopatrywanie powstańców w paliwo?
Jednak nie można zaprzeczyć, że bez paliwa wartego miliard dolarów powstańcy z pewnością zostaliby pokonani. „Paliwo z Vitolu było bardzo ważne dla wojska”[12] – przyznał w 2011 roku Abdeljalil Mayuf, urzędnik kontrolowanego przez rebeliantów Arabian Gulf Oil w Bengazi. Nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz to handlarze ropą kształtowali historię Bliskiego Wschodu.
Dla Libii historia ta nie miała jednak szczęśliwego zakończenia. W ciągu kilku lat od przylotu Taylora do Bengazi kraj pogrążał się w kolejnych konfliktach. Śmierć Kaddafiego nie zakończyła walk, lokalni watażkowie na zachodzie i wschodzie nadal walczyli o zasoby ropy naftowej. W 2014 roku w Libii wybuchła druga wojna domowa, która w chwili pisania tego tekstu wciąż się tli. Upadek Kaddafiego miał szersze destabilizujące skutki w całym regionie, ponieważ arsenał libijskiej armii został przemycony do stref konfliktu, w tym do Syrii, gdzie zaczęli nabierać znaczenia terroryści Państwa Islamskiego[13].
W miarę jak w Libii rosły stosy martwych ciał, a skutki prowadzonej w niej wojny domowej odczuwało się na całym Bliskim Wschodzie, Taylor zaczął coraz mocniej kwestionować zasadność swojej interwencji. „Trudno orzec, czy wszystko nam się udało” – powiedział w 2019 roku jednemu z rozmówców. „Myślałem o Libii następnego dnia i byłem naprawdę zdenerwowany – może nie powinniśmy byli tego robić?”[14] 
Transakcje Vitolu w Libii stanowią demonstrację ogromnej władzy, jaką we współczesnym świecie sprawują firmy handlujące surowcami. Niewielu z nas doświadcza ich potęgi tak bezpośrednio jak Libijczycy, jednak niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, wszyscy jesteśmy ich klientami. Większość z nas uznaje za pewnik łatwość, z jaką może zatankować samochód, kupić nowy smartfon czy zamówić filiżankę kolumbijskiej kawy. Ale u podstaw prawie całej naszej konsumpcji leży szalony międzynarodowy handel zasobami naturalnymi. A nim sterują ze swoich gabinetów w sennych miasteczkach w Szwajcarii i Nowej Anglii maklerzy giełd towarowych.
Nieczęsto zauważani i jeszcze rzadziej kontrolowani, stali się niezbędnymi trybikami współczesnej gospodarki. Bez nich na stacjach benzynowych zabrakłoby paliwa, fabryki by stanęły, a w piekarniach nie byłoby mąki. Jak powiedział Ludwig Jesselson, jeden z pionierów tej branży, są oni „międzynarodową izbą rozrachunkową dla podstawowych towarów”[15].
Ich wpływ nie ogranicza się do gospodarki. Władza nad przepływem strategicznych zasobów świata uczyniła z nich również potężnych aktorów sceny politycznej. Żeby pojąć wzajemne oddziaływanie pieniędzy i władzy we współczesnym świecie, by zobaczyć, w jaki sposób ropa i metale wypływają z krajów bogatych w surowce, a gotówka płynie do kieszeni potentatów i kleptokratów, trzeba zrozumieć specjalistów od obrotu towarami. Zazwyczaj utrzymują, że są apolityczni, motywowani raczej zyskiem niż dążeniem do władzy. Nie ma jednak wątpliwości, że – jak pokazują transakcje Vitolu z libijskimi rebeliantami – kształtowali oni historię.
W Iraku to właśnie oni pomogli Saddamowi Husajnowi sprzedać ropę, omijając sankcje ONZ. Na Kubie weszli w układ z Fidelem Castro i wymienili cukier na ropę, pomagając utrzymać przy życiu komunistyczną rewolucję. A także potajemnie sprzedali miliony ton amerykańskiej pszenicy i kukurydzy do Związku Radzieckiego, wspierając Moskwę w szczytowym momencie zimnej wojny. Kiedy Igor Sieczin, szef rosyjskiego giganta naftowego Rosnieft i sojusznik prezydenta Władimira Putina, musiał w krótkim czasie zebrać 10 miliardów dolarów, do kogo zadzwonił? Do traderów towarowych.
Są to ostatni awanturnicy epoki globalnego kapitalizmu, chętni do prowadzenia interesów tam, gdzie inni nie mają odwagi postawić stopy, prosperujący dzięki połączeniu bezwzględności i uroku osobistego. Ale chociaż znaczenie tych osób i przedsiębiorstw wzrosło w ostatnich dekadach, ich liczba pozostała stosunkowo niewielka. Dużą część zasobów stanowiących przedmiot handlu na świecie obsługuje zaledwie kilka firm, a wiele z nich jest własnością zaledwie kilku osób. Pięć największych przedsiębiorstw zajmujących się handlem ropą naftową obsługuje codziennie 24 miliony baryłek ropy naftowej i produktów naftowych, takich jak benzyna i paliwo lotnicze, co odpowiada prawie jednej czwartej światowego zapotrzebowania na ropę[16]. Siedem wiodących firm zajmujących się handlem towarami rolnymi obsługuje nieco mniej niż połowę światowego zapotrzebowania na zboża i nasiona roślin oleistych[17]. Glencore, największa firma handlująca metalami, odpowiada za jedną trzecią światowych dostaw kobaltu, kluczowego surowca dla pojazdów elektrycznych[18]. Ale nawet te liczby zaniżają rolę traderów. Ponieważ są najszybszymi i najbardziej agresywnymi uczestnikami rynku, to często ich transakcje wyznaczają ceny.
W ciągu ostatnich dwóch dekad jako dziennikarze zajmujący się zasobami naturalnymi byliśmy zszokowani tym, jak ogromne wpływy i władza są skoncentrowane w rękach zaledwie kilku firm, a także zaskoczeni tym, jak niewiele o nich wiadomo – zwłaszcza organom regulacyjnym i władzom lokalnym. Do pewnego stopnia jest to zamierzone. W większości przypadków firmy handlujące towarami są prywatnymi spółkami, które mają mniejszy obowiązek ujawniania informacji o swojej działalności niż ich odpowiedniki notowane na giełdzie. Wiele z nich postrzega lepszy dostęp do informacji jako przewagę konkurencyjną – i dlatego zadaje sobie wiele trudu, by nie ujawniać żadnych informacji o sobie. Jak powiedział zmarły w 2020 roku Ian Taylor, gdy usiadł z nami do rozmowy na potrzeby tej książki: „Wolelibyśmy, żebyście tego nie pisali”[19].
Ta branża pozostaje zwykle w cieniu, z wyjątkiem nagłych chwil zainteresowania, gdy niespodziewanie rosną ceny lub wybucha jakiś skandal. W ostatnim stuleciu napisano o niej zaledwie kilka książek. Dziennikarze poza paroma wyjątkami rezygnują z prób pisania o firmach, które zbywają ich pytania milczeniem (czasami zaś grożą pozwami).
Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, pracując dla „Financial Timesa” i Bloomberg News. Kiedy na początku XXI wieku zaczynaliśmy pisać o rynku towarowym, zaintrygowali nas traderzy, którzy na nim działali. Wiele osób z branży surowców naturalnych zdawało się wierzyć, że to oni stoją za ruchami cen i wydarzeniami politycznymi. Jednak prawie nigdy nie pojawiali się publicznie ani na pierwszych stronach gazet. Niewielu naszych kolegów kiedykolwiek o nich słyszało, a co dopiero z nimi rozmawiało.
Nasza ciekawość wzrosła, gdy po raz pierwszy spróbowaliśmy nawiązać kontakt. Firma Glencore wyznaczyła do rozmowy z nami jednego ze swoich finansistów, który grzecznie, choć stanowczo, oznajmił, że pytania powinniśmy kierować gdzie indziej. Na początku próbował nas przekonać, że nasze zainteresowanie jest nieuzasadnione (choć już wtedy jego pracodawca był największym na świecie przedsiębiorstwem handlującym towarami). „Jesteśmy małą firmą, która nikogo nie interesuje” – stwierdził. Lepiej byśmy zrobili, gdybyśmy poświęcili swój czas na pisanie o ciekawszych podmiotach gospodarczych.
Louis Dreyfus, jedna z największych firm handlujących towarami rolnymi, zastosowała jeszcze prostszą strategię. Jej pracownik podał nam adres e-mail i numer telefonu członka zarządu, do którego mieliśmy się zwrócić z pytaniami. Tyle że nikt nigdy nie odbierał telefonu ani nie odpisywał na wiadomości. Kiedy po tygodniach bezowocnych prób nieuchwytny dotąd członek kadry kierowniczej wreszcie odebrał telefon, powiedział, że oczywiście widział nasze e-maile. Dlaczego więc nie odpowiedział choćby krótkim „bez komentarza”, czyli od dawna ulubionym wyrażeniem speców od PR-u, którzy grają na zwłokę? Jego brak odpowiedzi, odparł enigmatycznie, powinien być postrzegany jako forma odpowiedzi sama w sobie. A potem się rozłączył.
Ta książka wyrosła z chęci zrozumienia i wyjaśnienia działalności tych enigmatycznych firm i osób. Mieliśmy wyczucie czasu – nasze zainteresowanie pojawiło się w momencie, gdy przedsiębiorstwa handlujące towarami wychodziły z cienia. Znamienne, że firma Glencore weszła na giełdę w 2011 roku, w ramach największej w historii emisji akcji na londyńskim rynku. Zmusiło ją to do ujawnienia swoich finansów i poddania się pytaniom inwestorów i mediów. Również jej konkurenci zaczęli zatrudniać konsultantów PR, publikować informacje o swoich finansach i udzielać wywiadów dziennikarzom.
W ciągu ponad roku pracy nad tą książką przeprowadziliśmy rozmowy z więcej niż setką aktywnych i emerytowanych traderów. Niektórzy z nich nam odmówili, jednak wielu przystało na propozycję spotkania. Być może zachęceni upływem czasu postanowili otworzyć swój świat przed osobami postronnymi. Rozmawialiśmy z niemal trzydziestoma obecnymi i byłymi wspólnikami firmy Glencore, z każdym żyjącym założycielem Trafigury oraz z kilkunastoma obecnymi i byłymi dyrektorami Vitolu. Proces przeprowadzania wywiadów pozwolił nam na poznanie bogactw wygenerowanych przez handel towarami. Rozmowę z Andym Hallem, prawdopodobnie najsłynniejszym żyjącym specjalistą od obrotu ropą naftową, przeprowadziliśmy w jego pełnym sztuki nowoczesnej tysiącletnim zamku niedaleko Hanoweru. Inny emerytowany trader zaprosił nas do swojej stadniny w angielskim hrabstwie. Trzeci ugościł nas w swoim domku w ekskluzywnym szwajcarskim ośrodku narciarskim.
Wielu aktywnych traderów towarowych podchodziło do kontaktów z nami z ostrożnością, chociaż każde duże przedsiębiorstwo handlowe z wyjątkiem Archer Daniels Midland zgodziło się na spotkanie. Wywiadów udzielili nam prezesi największych firm handlujących ropą, metalami i towarami rolnymi. Niektórzy wykazali się większą otwartością niż inni. Ivan Glasenberg, szef Glencore, które było w tym czasie przedmiotem dochodzenia Departamentu Sprawiedliwości USA w sprawie korupcji i prania brudnych pieniędzy, zaprosił nas na rozmowę na ostatnim piętrze pudełkowatej siedziby swojej firmy w Szwajcarii. Następnie, mając po jednej stronie swojego prawnika, a po drugiej PR-owca, przez pięć godzin odpierał nasze pytania, nalegając, by nie cytować znacznych fragmentów rozmowy.
Historia opisana w tej książce opiera się przede wszystkim na tych wszystkich wywiadach. Jeśli wspominaliśmy jakieś wydarzenia historyczne lub spotkania, korzystaliśmy z relacji przynajmniej jednej osoby, która brała w nich udział. Jeśli wspomnienia osób różnią się od siebie, zaznaczamy to w tekście.
Czy specjaliści od obrotu towarami zawsze byli z nami całkowicie szczerzy? Pozostawiamy to do oceny czytelnikowi. Jeśli chodzi o bardziej wątpliwe zakamarki tego biznesu, otrzymaliśmy różne odpowiedzi. Jeden z byłych traderów spółki Glencore rozpoczął rozmowę z nami od słów: „To, co wam powiem, nie będzie całą prawdą i tylko prawdą. Są rzeczy, których po prostu się ode mnie nie dowiecie”. Inny trader przerywał rozmowę za każdym razem, gdy przechodziliśmy do bardziej skandalicznych momentów jego kariery. Nie byłby jednak dobrym pokerzystą. Kiedy pytaliśmy, jak udało mu się zabezpieczyć tak lukratywny kontrakt naftowy w Nigerii lub Iranie, na jego twarzy pojawiał się uśmiech, a oczy błyszczały, chociaż milczał.
Nie opieraliśmy się wyłącznie na relacjach traderów. Ta książka jest efektem dwudziestu lat zdobywania wiedzy o rynku towarowym. W tym czasie nie tylko spotykaliśmy się z setkami specjalistów od obrotu towarami i przeprowadzaliśmy z nimi wywiady, ale także udaliśmy się do dziesiątków krajów, od ogarniętej wojną Libii po obszary rolnicze w Stanach Zjednoczonych, by porozmawiać z ludźmi, którzy prowadzą interesy z traderami, z urzędnikami państwowymi, którzy wchodzą z nimi w interakcje, oraz zwykłymi obywatelami odczuwającymi skutki ich działalności. Zebraliśmy również tysiące stron dokumentów, często nigdy niepublikowanych, szczegółowo opisujących finanse traderów, sieci firm, których są właścicielami, oraz strukturę ich transakcji.
Termin commodity trader przywołuje wiele różnych obrazów, od hałaśliwej giełdy papierów wartościowych w Chicago po ekrany komputerów na parkiecie Wall Street. Jednak w przypadku tej książki w centrum naszego zainteresowania znajdowały się firmy i osoby, których działalność polega na kupnie i sprzedaży fizycznych towarów. To oni kontrolują przepływ zasobów naturalnych na całym świecie; to oni dysponują wyjątkową władzą polityczną i ekonomiczną.
Definicja ta nie obejmuje banków z Wall Street i funduszy hedgingowych, które stawiają ogromne sumy na zmiany cen, nigdy nie zbliżając się do prawdziwej baryłki ropy, buszla pszenicy czy tony miedzi. Nie obejmuje ona również wielkich spółek górniczych i naftowych, które mają na całym świecie sieci sprzedaży rudy żelaza, miedzi czy ropy, ale nie uważają kupna i sprzedaży towarów, których nie wyprodukowały, za swoją działalność.
Oczywiście definicja tradera towarowego jest nieostra – niektóre duże koncerny naftowe, takie jak BP i Shell, sprzedają nie tylko ropę wydobywaną na polach, których są właścicielami. Banki takie jak Goldman Sachs i Morgan Stanley w różnych momentach swojej historii również były znaczącymi podmiotami handlującymi towarami. Także Japonia ma długą historię firm handlowych zwanych sogo shosha, których główną rolą było zabezpieczenie importu zasobów naturalnych potrzebnych japońskim producentom, ale oprócz tego zajmowały się międzynarodowym handlem towarami – czasem z katastrofalnym skutkiem.
Choć niektóre z nich pojawiają się od czasu do czasu w naszej opowieści, skupiamy się na przedsiębiorstwach i osobach, których główną dziedziną działalności nie jest produkcja i konsumpcja towarów, ale handel nimi. Są to firmy znane jako „niezależni traderzy” lub „izby handlowe”. Nie oczekujemy, że uda nam się przedstawić wyczerpujące informacje o każdym handlowcu sprzedającym i kupującym każdy towar w historii. Zamiast tego skupiliśmy się na firmach, które zdominowały handel ropą, metalami i towarami rolnymi w ciągu ostatnich siedemdziesięciu pięciu lat i odegrały kluczową rolę w rozwoju gospodarki światowej.
Wiele z nich należy do jednej dynastii korporacyjnej. Podczas gdy dziś Glencore dominuje w handlu towarami, w latach osiemdziesiątych XX wieku taką rolę odgrywało Marc Rich + Co, a w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Philipp Brothers. Firmy te łączy niemal rodzinny związek: Marc Rich był starszym traderem w Philipp Brothers, zanim odszedł, by założyć przedsiębiorstwo, którego nazwa wzięła się od jego nazwiska; z kolei Marc Rich + Co przemianowano na Glencore, gdy czołowi traderzy wyrzucili Richa z założonej przez niego firmy.
Dziś Glencore to największy na świecie sprzedawca metali i pszenicy, który zarazem znajduje się w pierwszej trójce sprzedawców ropy naftowej. Firma wyszła z cienia Marca Richa i stała się jednym z najważniejszych przedsiębiorstw na rynku. Z niezbyt imponującego budynku w cichym szwajcarskim miasteczku prowadzi interesy obejmujące całą gamę towarów, od kanadyjskiej pszenicy po peruwiańską miedź i rosyjską ropę. Pracujący tam traderzy są lustrzanymi odbiciami swojego szefa, Glasenberga – mówią tym samym tonem, towarzyszą mu w porannych biegach, a wielu z nich to podobnie jak on księgowi z RPA. Są ludźmi o niezmordowanej etyce pracy, którzy nie zawahają się zadzwonić do dziennikarza o szóstej rano w niedzielę, by przedyskutować temat.
Do tej samej dynastii należy Trafigura. Została założona przez grupę niezadowolonych byłych pracowników Marca Richa, którzy w 1993 roku rozpoczęli samodzielną działalność. Przedsiębiorstwo to, obecnie druga co do wielkości na świecie firma handlująca ropą naftową i metalami, jest przywiązane do swojej reputacji tego słabszego, jak również francuskiego poczucia stylu odziedziczonego po swoim założycielu, Claudzie Dauphinie.
W przypadku ropy naftowej wiodącym przedsiębiorstwem jest Vitol, którego kadra kierownicza emanuje pewnością siebie członków brytyjskiego establishmentu – jak przystało na firmę, której biuro mieści się zaledwie kilka metrów od pałacu Buckingham, a jej wieloletni prezes Ian Taylor regularnie gościł na Downing Street 10.
W rolnictwie królem jest Cargill. Ta amerykańska firma, największy na świecie handlarz zbożem, prezentuje cichą pewność siebie charakterystyczną dla pokoleń mieszkańców Środkowego Zachodu, na których bogactwie została oparta. Jako największe przedsiębiorstwo handlowe, które najdłużej utrzymuje się na szczycie swojej branży, jest też najbardziej korporacyjna – ma własnego archiwistę i własną autoryzowaną historię liczącą trzy tomy, w sumie 1774 strony.
We wszystkich tych firmach pracują ludzie o niezwykłych osobowościach: maniakalnie pracowici, oszałamiająco inteligentni, o ujmującej powierzchowności i skupieni wyłącznie na zarabianiu pieniędzy. Nie ma tam jednak zbyt wiele kobiet. Przy firmach handlujących towarami banki z Wall Street wyglądają na postępowe w kwestii różnorodności płci. Glencore było ostatnim członkiem brytyjskiego indeksu FTSE 100, w którego zarządzie zasiadali wyłącznie mężczyźni, zanim w 2014 roku powołano pierwszą kobietę na stanowisko dyrektora[20]. Mniej niż jedna na dwadzieścia osób na stanowiskach kierowniczych w branży towarowej to kobieta[21]. Niektóre z największych firm handlujących towarami, takie jak Vitol i Trafigura, nie mają ani jednej kobiety wśród członków najwyższego kierownictwa. Glencore w raporcie rocznym opublikowanym w marcu 2020 roku przyznało, że nie osiągnie celu wyznaczonego przez inwestorów, by do końca roku jedną trzecią kadry kierowniczej stanowiły kobiety: „Wciąż wyzwaniem jest dla nas obsadzenie wyższych stanowisk […] przez kobiety”[22]. Nie tylko w kwestii różnorodności płci firmy zajmujące się obrotem towarami nie spełniają wymogów – ich kadrę wyższego szczebla tworzą nie tylko w przeważającej większości mężczyźni, ale do tego biali mężczyźni.
Podstawowy cel traderów towarowych jest dziecinnie prosty: kupować zasoby naturalne w jednym miejscu i czasie, a sprzedawać je w innym, z nadzieją na zysk. Ma to rację bytu, ponieważ podaż i popyt na towary często się nie pokrywają. Większość kopalń, farm i pól naftowych nie znajduje się w tym samym miejscu co nabywcy towarów. I nie każdego górnika wydobywającego miedź czy rolnika uprawiającego soję stać na posiadanie sieci biur na całym świecie, by sprzedawać swoje produkty. Co więcej, przez większość czasu na rynkach towarowych panuje albo nadmiar, albo niedobór podaży. Traderzy, zawsze zwinni i elastyczni, są gotowi odebrać towar z rąk producenta, jeśli tylko cena jest odpowiednia, lub dostarczyć go, jeśli konsument jest skłonny zapłacić.
Przykładem tego, jak to działa w praktyce, jest krach cen ropy naftowej w 2020 roku. Gdy pandemia koronawirusa rozprzestrzeniła się na całym świecie, uziemiając samoloty i zmuszając ludzi do pozostania w domach, cena ropy naftowej spadała coraz bardziej, aż wreszcie, po raz pierwszy w historii, na krótko spadła poniżej zera. Wówczas do akcji wkroczyli traderzy, którzy kupowali ją po absurdalnie niskich cenach, a następnie przechowywali ją do czasu, aż popyt się odrodzi. Niektóre firmy kupowały nawet baryłki po ujemnych cenach, co oznacza, że producenci musieli im zapłacić, żeby tylko je od nich wzięli.
Traderzy towarowi są w najwyższym stopniu arbitrażystami, którzy próbują wykorzystać serię różnic w cenach. Ponieważ cały czas prowadzą transakcje kupna i sprzedaży, często jest im obojętne, czy ceny towarów idą w górę, czy w dół. Liczy się dla nich rozbieżność cenowa wynikająca z różnych lokalizacji, z jakości lub formy produktu oraz z terminów dostaw. Wykorzystując te różnice cenowe, przyczyniają się do zwiększenia efektywności rynków poprzez kierowanie zasobów do najbardziej wartościowych zastosowań w odpowiedzi na sygnały cenowe. Są one, według słów jednego z naukowców, widoczną manifestacją niewidzialnej ręki rynku Adama Smitha[23].
Wraz z rozwojem różnice cenowe stały się również ważnymi kanałami finansowania globalnego handlu – jest to swego rodzaju sektor działalności instytucji parabankowych, który jest skłonny płacić producentom ropy naftowej z góry za ich surowiec lub dostarczać producentom miedź na kredyt. Jak ujął to Jim Daley, były szef działu handlu ropą w Marc Rich + Co: „Ropa jest po prostu formą pieniądza”[24].
Ale choć jest to książka poświęcona powstaniu w drugiej połowie XX wieku firm handlujących towarami, opowiada też szerszą historię. Proponujemy wgląd w to, jak funkcjonuje współczesny świat – świat, w którym króluje rynek, w którym międzynarodowe przedsiębiorstwa wydają się zdolne do zignorowania niemal wszystkich prób regulacji i w którym tytani globalnej finansjery mają większą władzę niż niektórzy politycy.
Handel towarami jest równie stary jak sam handel, ale nowoczesną formę zaczął przybierać dopiero w latach po drugiej wojnie światowej. W tym czasie firmy handlowe po raz pierwszy stały się prawdziwie globalne – a co najważniejsze, ropa naftowa zaczęła być towarem, którym można handlować. Podczas gdy ich poprzednicy działali w wąskich niszach, w latach pięćdziesiątych XX wieku traderzy towarowi nagle znaleźli się na grzbiecie ogromnej fali globalnego wzrostu gospodarczego. Gdy Stany Zjednoczone osiągnęły status supermocarstwa, zachęcały do handlu na całym świecie, a pierwsi traderzy zostali ich emisariuszami. Światowy handel wyrobami i zasobami naturalnymi wzrósł z niecałych 60 miliardów dolarów tuż po drugiej wojnie światowej do ponad 17 bilionów dolarów w 2017 roku, z czego jedną czwartą stanowiły towary[25].
W miarę jak dobrobyt gospodarczy rozprzestrzeniał się poza USA i Europę, przedsiębiorstwa handlujące towarami wysuwały się na prowadzenie. Jako jedne z pierwszych zachodnich firm otworzyły oddziały w takich krajach jak Indie, Rosja, Chiny i Indonezja, na wiele lat przed tym, jak inni inwestorzy odkryli pojęcie rynków wschodzących. „To nie jest zajęcie dla osób o słabym sercu” – twierdzi David MacLennan, prezes Cargilla. „Historia naszej firmy to wchodzenie w miejsca, których inni nie chcą. To właśnie tam są możliwości. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z kryzysem, zagrożeniem czy też z transakcjami wysokiego ryzyka, oznacza to, że istnieją możliwości”[26].
W centrum opowieści zawartej w tej książce znajdują się cztery wydarzenia, które ukształtowały światową gospodarkę na korzyść traderów towarowych. Pierwsze z nich to otwarcie rynków, które wcześniej podlegały ścisłej kontroli – przede wszystkim ropy naftowej. Dominacja wielkich koncernów naftowych, zwanych Siedmioma Siostrami, została osłabiona przez falę nacjonalizacji, która przetoczyła się przez kraje Bliskiego Wschodu w latach siedemdziesiątych XX wieku. Nagle ropę, dotąd zamkniętą w łańcuchu dostaw jednej firmy, począwszy od szybu, poprzez rafinerię, aż do stacji benzynowej, można było swobodnie zbywać, a ustalone wcześniej ceny zaczęły się zmieniać. Zarówno przywódcy z Bliskiego Wschodu, jak i z Ameryki Łacińskiej mieli teraz ropę do sprzedania, a przedsiębiorstwa robiły interesy z każdym. W ten sposób pomogły stworzyć nową formę globalnej władzy – państwo naftowe (petrostate).
Drugim wydarzeniem był upadek w 1991 roku Związku Radzieckiego, który zmienił globalną sieć powiązań gospodarczych i politycznych. I znów do akcji wkroczyli traderzy, wprowadzając prawa rynku do tego, co wcześniej było gospodarką planową. Wśród panującego chaosu stali się oni najważniejszym kołem ratunkowym dla zmagających się z problemami kopalń i fabryk, a nawet wspierali całe rządy. W zamian mogli zapewnić sobie dostęp do zasobów naturalnych na wyjątkowo korzystnych warunkach.
Trzecim był spektakularny wzrost gospodarczy Chin w pierwszej dekadzie tego wieku. Wraz z uprzemysłowieniem chińskiej gospodarki powstał nowy, ogromny popyt na towary. W 1990 roku Chiny zużywały taką samą ilość miedzi jak Włochy; dziś co druga tona miedzi na świecie trafia do chińskiej fabryki[27]. Zaś migracja ludności wiejskiej do miast stworzyła zapotrzebowanie na import żywności i paliw. W rezultacie nastąpił kolejny wzrost międzynarodowego handlu towarami, a następnie ogromny skok cen. W miarę jak traderzy przeczesywali cały świat w poszukiwaniu towarów, które mogłyby zaspokoić nienasycony popyt, pomagali w tworzeniu nowych relacji gospodarczych między Chinami a bogatymi w surowce krajami Ameryki Łacińskiej, Azji i Afryki.
Czwartym czynnikiem była finansjalizacja gospodarki światowej i rozwój sektora bankowego. Proces ten rozpoczął się w latach osiemdziesiątych XX wieku. Podczas gdy traderzy sprzed lat musieli dysponować kapitałem wystarczającym do zapłacenia za każdą kupioną partię metalu lub zboża, ich współcześni następcy mogli korzystać z pożyczonych pieniędzy i gwarancji bankowych, co pozwalało im na handel na znacznie większą skalę i gromadzenie znacznie większych sum pieniędzy.
Rezultatem tych czterech wydarzeń stał się niezwykły wzrost bogactwa i władzy garstki firm i osób, które zdominowały światowy handel towarami. Celem traderów jest pobieranie niewielkiej marży z dużego wolumenu handlu. A wolumen ten jest naprawdę ogromny: w 2019 roku obroty czterech największych przedsiębiorstw zajmujących się handlem towarami wyniosły 725 miliardów dolarów – więcej niż całkowity eksport Japonii[28]. Równie imponujące były zyski całej branży. Marc Rich + Co zarobiło tyle pieniędzy w czasie kryzysu naftowego w 1979 roku, że uplasowałoby się w dziesiątce najbardziej dochodowych firm Ameryki. W ciągu dekady boomu towarowego pod przywództwem Chin, który trwał do 2011 roku, łączne zyski trzech największych firm handlujących towarami były większe niż zyski bardziej znanych gigantów światowego handlu, takich jak Apple czy Coca-Cola (zob. tabela na stronie 384).
Jeszcze bardziej niezwykłe jest to, że te zyski zostały podzielone między bardzo małą grupę ludzi. Przedsiębiorstwa zajmujące się handlem towarami poza kilkoma wyjątkami pozostały w prywatnych rękach, walnie przyczyniając się do wzbogacenia garstki wspólników lub założycieli. Vitol, wciąż będący własnością wyłącznie pracowników, tylko w ciągu ostatniej dekady rozdał swoim traderom-akcjonariuszom ponad 10 miliardów dolarów. W rodzinie, która jest właścicielem Cargilla, jest aż czternastu miliarderów – więcej niż w jakiejkolwiek innej rodzinie na świecie[29]. Louis Dreyfus, stara firma handlująca zbożem, jest prawie w całości własnością jednej osoby. Kiedy w 2011 roku Glencore wchodziło na giełdę, co najmniej siedmiu jego pracowników stało się miliarderami.
Ów koktajl dużych pieniędzy, strategicznie ważnych zasobów i chęci działania tam, gdzie inni boją się zapuszczać, stworzył wiele okazji do oszustw wśród mniej uczciwych członków branży handlu towarami. Było to możliwe w dużej mierze dzięki niezwykłemu brakowi regulacji i kontroli rządowej nad ich działalnością.
Jednym z powodów, dla których działalność traderów towarowych tak długo wymykała się spod kontroli, jest fakt, że pracują oni w najciemniejszych zakątkach międzynarodowego systemu finansowego. Towary, które przewożą, często można znaleźć na pełnym morzu, poza zasięgiem jakiegokolwiek krajowego organu regulacyjnego; zazwyczaj handlują za pośrednictwem fasadowych spółek typu offshore i mają siedziby w takich krajach jak Szwajcaria czy Singapur, które słyną z łagodnych regulacji. Jak to ujęła jedna z prominentnych kancelarii prawniczych z Zurychu: „Działalność w zakresie handlu towarami jest w Szwajcarii prawie nieuregulowana”. Firma, o której mowa, Pestalozzi, ma dostęp do lepszej wiedzy niż większość konkurencji: jej założyciel, Peter Pestalozzi, przez trzy dekady pracował jako prawnik dla Marc Rich + Co, a później dla Glencore, gdzie zasiadał w zarządzie do 2011 roku[30].
Jeśli traderzy towarowi trafiali na pierwsze strony gazet, to najczęściej z powodu nieuczciwych działań. W największym stopniu do ukształtowania się sposobu, jak są postrzegani, przyczyniła się afera Marca Richa. Ten człowiek, którego pod wieloma względami uznać należy za założyciela nowoczesnej branży handlu towarami, spędził prawie dwie dekady, uciekając przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości. Gdy oskarżono go o uchylanie się od płacenia podatków i handel z Iranem w czasie, gdy dziesiątki Amerykanów przetrzymywano jako zakładników w Teheranie, ukrył się w Szwajcarii.
Część traderów, z którymi przeprowadziliśmy wywiady, niezwykle dosadnie wyrażała się o reputacji branży w kwestii łapówkarstwa i korupcji. „Niestety, ten problem nęka branżę towarową” – przyznał Torbjörn Törnqvist, współzałożyciel i prezes firmy Gunvor, handlującej ropą naftową. „Jest wiele trupów w szafach. Większość z nich nigdy nie zostanie odkryta”[31].
Inny trader, do 2002 roku jeden ze starszych wspólników w Glencore, opowiadał nam jak gdyby nigdy nic, jak to regularnie podróżował do Londynu z walizką pełną gotówki. Oczywiście, jak zauważył, w tamtych czasach szwajcarskie firmy płaciły „prowizje” w pełni legalnie, a nawet mogły je sobie odliczyć od podatku[32].
Inni uciekali się do PR-owych frazesów. Twierdzili, że zła sława branży w zakresie niewłaściwych praktyk należy do przeszłości, i obstawali przy tym, że stosują politykę „zero tolerancji” dla korupcji. To oczywiście prawda, że wiele się zmieniło. Zagraniczne „prowizje” nie są już odliczane od podatku, jak to zdarzało się kiedyś, banki zadają wnikliwsze pytania firmom, którym udzielają pożyczek, a wiele przedsiębiorstw handlujących towarami ma działy zgodności, które są czymś w rodzaju wewnętrznej policji.
A jednak wciąż słyszy się historie (niektóre całkiem nowe), stawiające całą branżę w niekorzystnym świetle. Sugerują one, że w zbyt wielu przypadkach traderzy nadal są skłonni odłożyć na bok moralność i prawo, byle tylko osiągnąć zysk. Od Demokratycznej Republiki Konga i Wybrzeża Kości Słoniowej po Brazylię i Wenezuelę prokuratorzy mają na celowniku największe firmy handlowe świata.
Najgorsze przykłady działań traderów towarowych nie definiują jednak całej branży. „Podobnie jak nie każdy hollywoodzki producent był Harveyem Weinsteinem, tak nie każdy trader jest łapówkarzem”[33] – przekonuje nas Mark Hansen, który prowadzi średniej wielkości firmę obracającą metalami.
Reputacja tych przedsiębiorstw cierpi nie tylko przez korupcję. Dzięki siedzibom w rajach podatkowych wielu traderów płaci wyjątkowo niskie podatki od swoich nadzwyczajnie wysokich zysków. W ciągu ostatnich dwóch dekad Vitol zapłacił zaledwie 13% podatku od zysków wynoszących ponad 25 miliardów dolarów[34].
W świecie, który zaczyna zdawać sobie sprawę z realności zmian klimatycznych, przedsiębiorcy nie spieszą się z reformowaniem branży wciąż opierającej się w dużym stopniu na surowcach zanieczyszczających środowisko. Węgiel jest jednym z najważniejszych czynników napędzających zyski spółki Glencore, największego na świecie eksportera tego surowca. Glasenberg, który zaczynał karierę w branży węglowej i chwalił się kiedyś, że świat jest „napalony jak diabli na węgiel”[35], nadal jest jego wyznawcą[36]. Ropa i gaz pozostają niezwykle ważne dla wielu czołowych traderów. Nikt, z kim rozmawialiśmy, nie miał wątpliwości natury etycznej. Specjaliści od obrotu towarami twierdzą, że będą kontynuować handel paliwami kopalnymi tak długo, jak świat będzie ich potrzebował. Jednak nawet jeśli nie martwią się o swój wpływ na zmiany klimatyczne, debata publiczna na temat paliw kopalnych stanowi zagrożenie dla ich biznesu.
Niezależnie od tego, jaka będzie ich przyszłość, jedno jest pewne: w ciągu ostatnich siedemdziesięciu pięciu lat traderzy towarowi stali się niezwykle ważnymi i wpływowymi aktorami na światowej scenie. Zbyt długo ich działania były mało zrozumiałe, a znaczenie niedoceniane.
Mamy nadzieję, że nasza książka w jakimś stopniu przyczyni się do zmiany tego stanu rzeczy.

Przypisy:

[1] Relacja o libijskiej przygodzie Vitolu jest oparta na reportażu autorów Inside Vitol: How the World’s Largest Oil Trader Makes Billions, który został opublikowany w magazynie „Bloomberg Markets” w czerwcu 2016, a także na wcześniejszych i późniejszych rozmowach autorów z członkami kierownictwa Vitolu.

[2] W 2019 roku Vitol sprzedawał 8 milionów baryłek ropy naftowej i produktów naftowych dziennie – 2019 volumes and review, Vitol, 27 marca 2020, https://www.vitol.com/vitol-2019-volumes-and-review. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej Niemcy, Francja, Hiszpania, Wielka Brytania i Włochy zużywały w 2019 roku 8,15 miliona baryłek dziennie.

[3] Risky Oil Supply Deal Pays off For Vitol, „Financial Times”, 5 września 2011, https://www.ft.com/content/93aecc44-d6f3-11e0-bc73-00144feabdc0.

[4] Vitol’s Ian Taylor on oil deals with dictators and drinks with Fidel, „Financial Times”, „Lunch with the FT”, 3 sierpnia 2018, https://www.ft.com/content/2dc35efc-89ea-11e8-bf9e-8771d5404543.

[5] Libya on the brink as protests hit Tripoli, „Guardian”, 21 lutego 2011, https://www.theguardian.com/world/2011/feb/20/libya-defiant-protesters-feared-dead.

[6] Risky Oil Supply Deal…, dz. cyt.

[7] Vitol twierdzi, że dostarczał paliwo „do użytku humanitarnego”, a nie dla wojska (Vitol, e-mail do autorów, luty 2020). Niezależnie od tego, czy to prawda, według Abdeljalila Mayufa, urzędnika kontrolowanej przez rebeliantów Arabian Gulf Oil w Bengazi, paliwo było wykorzystywane przez armię rebeliancką.

[8] Chris Bake, rozmowa z autorami, Londyn, kwiecień 2016.

[9] US Says $300 Million in Libyan Assets Unfrozen to Pay Vitol, Bloomberg News, wrzesień 2011, https://www.bloomberg.com/news/articles/2011-09-01/u-s-says-300-million-of-libya-assets-freed-to-pay-vitol-for-rebels-fuel.

[10] David Fransen, rozmowa z autorami, Londyn, luty 2019.

[11] Ian Taylor, rozmowa z autorami, Londyn, marzec 2016.

[12] Risky Oil Supply Deal…, dz. cyt.

[13] Final report of the Panel of Experts established pursuant to resolution 1973 (2011) concerning Libya, Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, Nowy Jork, 9 marca 2013, https://www.securitycouncilreport.org/atf/cf/%7B65BFCF9B-6D27-4E9C-8CD3-CF6E4FF96FF9%7D/s_2013_99.pdf.

[14] Ian Taylor: the oilman, his cancer and the millions he’s giving the NHS, „The Sunday Times Magazine”, 8 czerwca 2019, https://www.thetimes.co.uk/article/ian-taylor-the-oilman-his-cancer-and-the-millions-hes-giving-the-nhs-wnwbtpq2h.

[15] Phibro’s New Commodity: Money, „New York Times”, 9 sierpnia 1981, https://www.nytimes.com/1981/08/09/business/phibro-s-new-commodity-money.html.

[16] Dane za 2019 rok dotyczące firm Vitol, Trafigura, Glencore, Mercuria i Gunvor, oparte na raportach finansowych poszczególnych przedsiębiorstw.

[17] Jonathan Kingsman, Out of the Shadows: The New Merchants of Grain, [b.m.] 2019, wstęp.

[18] Darton Commodities, Cobalt Market Review, 2019–2020.

[19] Ian Taylor, rozmowa z autorami, Londyn, luty 2019.

[20] Glencore appoints first woman director, „Financial Times”, czerwiec 2014, https://www.ft.com/content/9c46d148-fcf8-11e3-bc93-00144 feab7de.

[21] There are 316 Men Leading Top Commodity Houses and Only 14 Women, Bloomberg News, 19 marca 2018, https://www.bloomberg.com/news/articles/2018-03-19/there-are-316-men-leading-top-commodity-houses-and-only-14-women.

[22] Coroczny raport firmy Glencore, 2019.

[23] Craig Pirrong, The Economics of Commodity Trading Firms, University of Houston, 2014, s. 8, https://trafigura.com/media/1192/2014_trafigura_economics_of_commodity_trading_firms_en.pdf.

[24] Jim Daley, rozmowa z autorami, Londyn, sierpień 2019.

[25] World Trade Statistical Review 2018, World Trade Organization, Genewa, s. 41–44, https://www.wto.org/english/res_e/statis_e/wts2018_e/wts2018_e.pdf.

[26] David MacLennan, rozmowa z autorami, Minneapolis, sierpień 2019.

[27] World Bureau of Metal Statistics.

[28] Wyliczenia autorów oparte na raportach firm Vitol, Glencore, Trafigura i Cargill za rok finansowy 2019; dane dotyczące Japonii za: http://www.customs.go.jp.

[29] 2016 America’s Richest Families, „Forbes”, 29 czerwca 2016, https://www.forbes.com/profile/cargill-macmillan-1/#3961c31223b6.

[30] Commodity Traders – Impact of the New Financial Market Regula-tion, Pestalozzi Attorneys at Law, 25 grudnia 2016, https://pestalozzilaw.com/en/news/legal-insights/commodity-traders/legal_pdf/.

[31] Torbjörn Törnqvist, rozmowa z autorami, Genewa, sierpień 2019.

[32] Paul Wyler, rozmowa z autorami, Zurych, czerwiec 2019.

[33] Mark Hansen, rozmowa z autorami, Londyn, luty 2019.

[34] Na podstawie sprawozdań finansowych firmy Vitol z lat 2000–2019.

[35] The World is Hungry for Coal, Glencore Says, „Coal Week International”, sierpień 2001.

[36] Glencore CEO Slams Fight Against Developing New Coal Mines, Bloomberg News, 24 października 2019.

 
Wesprzyj nas