„Poradnik językowy prosto pisany” jest dla Ciebie niezależnie od tego, czy jesteś uczennicą/uczniem, czy osobą 18+.


“Słowa znaczą – i to na tak wielu poziomach! […] Możemy się bez nich rozumieć, ale to w żadnym razie im nie umniejsza, a wręcz przeciwnie. […]

Słowa oceniamy także przez pryzmat poprawności językowej. Jedne formy są zgodne z zasadami językowymi, inne uchodzą za dopuszczalne w określonych sytuacjach, jeszcze inne uznaje się za niepoprawne w każdym miejscu i czasie. Dla każdej osoby dbającej o język ważne jest, by nie wybierać tego, co nieakceptowalne. […]

Język to nie tylko (choć to oczywiście jest bardzo ważne) formy poprawne w danym momencie historii, lecz także to kwestia etyki i estetyki słowa, logicznego myślenia, właściwych wyborów dotyczących tego, co, jak i kiedy powiedzieć bądź napisać. To również kwestia samoświadomości, kiedy lepiej milczeć. […]

Język jest nierozerwalnie związany z kulturą. Media społecznościowe (szerzej: internet), filmy, seriale i tym podobne artefakty wywierają na niego bardzo duży wpływ. Nie mam zatem żadnych wątpliwości, że w książce o współczesnym języku musi być jak najwięcej kontekstów kulturowych. […]

Niektóre porady są krótkie i dotyczą konkretnego rozstrzygnięcia. Są też eseje problemowe, dotyczące m.in. kwestii wulgaryzacji języka, nadmiaru zdrobnień czy wpływu języka angielskiego na polszczyznę. […]

Kto lepiej zadba, byśmy jako ludzie nie zeszli na psy, niż… sam pies? Jako że obraz jest wart więcej niż tysiąc słów, to niektóre zasady puentuje zdjęcie uroczego czworonoga ze stosownym podpisem. […]

„Poradnik językowy prosto pisany” jest dla Ciebie niezależnie od tego, czy jesteś uczennicą, czy osobą 18+.”

Sebastian Surendra – dr nauk hum., redaktor i korektor tekstów z kilkunastoletnim doświadczeniem. Redaktor językowy ponad 200 książek naukowych. Korektor czasopism branżowych i materiałów reklamowych. Doktor nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa. Autor kilkunastu artykułów naukowych. Zajmowanie się tekstem również jako autor sprawia, że nie stanowi dla niego problemu połączenie zmian składniowych i stylistycznych z oczekiwaniami klienta co do idei danego tekstu. Absolwent magisterskich studiów kulturoznawczych i prawniczych, dzięki którym bardzo dobrze zna specyfikę języka różnych grup zawodowych i naukowych. Autor dyktand (przez laureatów Ogólnopolskiego Dyktanda w Katowicach uznawany za jednego z najlepszych w Polsce) na konkursy ortograficzne organizowane w Wielkopolsce.

Sebastian Surendra
Poradnik językowy prosto pisany
Wydawnictwo Naukowe Silva Rerum
Premiera: czerwiec 2023
 
 

Spis treści

Wstęp . 13
CZĘŚĆ 1. W MOWIE I W PIŚMIE . 19
1. „Dżizus, kur**, ja pier****” – o niefilmowej wulgaryzacji języka . 21
2. „Poproszę kotlecik, ziemniaczki i suróweczkę”. O zdrobnieniach . 31
3. „Co to jest za Szakal, co nie umie go kilim?!” O wpływie języka angielskiego na polszczyznę . 39
4. Czy istnieje przedobiedzie? O błędnych konstrukcjach typu „przed i po obiedzie” . 45
5. „To było oczywistym błędem”. Dlaczego „oczywistym było” to błąd? . 51
6. „Gdziekolwiek się znajdujesz, twój świat tworzą twoi przyjaciele”. Gdy przeczenie jest błędem językowym . 53
7. Odnośnie do cnót niewieścich – o konstrukcji „odnośnie do czegoś lub kogoś” . 55
8. „Życie nie polega na znalezieniu siebie. Życie polega na tworzeniu siebie”. O powtórzeniach dobrych tylko czasem . 59
9. Nie słodźmy cukru. O maśle maślanym . 69
10. Szczęśliwi czasu nie liczą? O zapisie dat i formach związanych z czasem . 73
11. „Obie rzeczy – zarówno to, przed czym uciekasz, jak i to, za czym wzdychasz – są w tobie”. O konstrukcji „zarówno […], jak i” . 83
12. Wszystko da się zastąpić? O myleniu form i wyrazów . . . . . . . . . . . . . . . . . 87
12.1. Freddie był jeden . 87
12.2. „Produkt dedykowany do rozpalania ognia”. O niepoprawnym użyciu wyrazu „dedykowany” . 87
12.3. Co z tą J.K. Rowling? Kiedy „tą”, a kiedy „tę”? . 90
12.4. Czemu ulegamy? . 91
12.5. Nie wszystko trzeba posiadać, by to mieć – o różnicy między mieć a posiadać . 92
12.6. Liczby nie kłamią? A ilość? O różnicy między liczbą a ilością . 93
10 Poradnik językowy prosto pisany
12.7. Kubuś Puchatek to jednak ma rozum. O tym, co jest napisane,
a nie „tu pisze” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93
12.8. Straszny film, czyli jaki? Dobry, zły, przerażający? O wyrazie „straszny” 94
12.9. Gdy stężenie „iżów” przekracza wszelkie normy. O różnicy
między „że” a „iż” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95
12.10. Oparcie jest ważne. O co i na czym można się oprzeć? . . . . . . . . . . 96
12.11. Szansa na sukces, ryzyko porażki. Co różni szansę i ryzyko? . . . . . 98
12.12. Czy wśród globalnych marek są kolaboranci? O różnicy między
współpracą a kolaboracją . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100
13. Powyżej normy, poniżej krytyki? Kiedy słowa „powyższy”, „poniższy”
są poprawne, a kiedy – niekoniecznie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 109
14. „Przypadek? Nie sądzę”. O niektórych przypadkach . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115
14.1. Czego nie można ukrywać? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115
14.2. 1800 gramów. Miniprzegląd dopełniaczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 116
14.3. Co przyniesie przyszłość? O formach biernika . . . . . . . . . . . . . . . . . . 117
14.4. „Puchatku? / Tak, Prosiaczku? / Nic, tylko chciałem się upewnić,
że jesteś”. O tym, by wołacz został z nami . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118
14.5. Hugh Grant i Heath Ledger razem nie zagrają – o odmianie niepolskich
imion i nazwisk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119
15. Jak wygląda przysłowiowy Kowalski? O wyrazie „przysłowiowy” . . . . . . . 127
16. „Brak jest podstaw…” Do czego nie ma językowych podstaw? O konstrukcji
„brak jest” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 131
17. „Moja osoba”, czyli „my z Bożej łaski król” wiecznie żywe . . . . . . . . . . . . . 133
18. Profesjonalista to ekstraklasa, amator – to inna liga. A półamator?
O bezsensie wyrazu „półamatorski” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 137
19. Czy biolożka jest biologiem? O feminatywach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 141
20. „Mosz bobo plocek”. O fenomenie „zasady litery «o»” . . . . . . . . . . . . . . . . 149
21. „Kartą czy gotówką? Uśmiechem bombelka poproszę”. O „madkach”
i „bombelkach” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157
CZĘŚĆ 2. TYLKO W PIŚMIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163
22. „Sutki reformy” – o (aż za) dobrze widocznym błędzie klawiaturowym . . . 165
23. Ile waży indeks? O znaczeniu indeksu górnego i dolnego . . . . . . . . . . . . . . 173
24. „Albo grubo, albo wcale?” Co możesz pogrubić w tekście? . . . . . . . . . . . . 177
25. Spacja ma znaczenie. O spacji bądź jej braku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179
26. Kogo nie ściskać w mailu? O wiadomościach elektronicznych . . . . . . . . . . 183
27. Cienka czerwona linia, gruba kreska. O problematycznej kresce . . . . . . . . 187
27.1. Kreska kresce nierówna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 187
27.2. Może być francuski – o łączniku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 187
27.3. Nie tylko oznaka myślenia – o myślniku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191
28. „Gdzie mnie z tym cudzysłowem?!” Kiedy stawiać cudzysłów, a kiedy
tego nie robić? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195
29. Superwydajny ekokosmetyk dla e-sportowca – o pisowni przedrostków . . . 201
30. Królowie „plażingu” i biznesu. O pisowni „januszów” . . . . . . . . . . . . . . . . 203
Aneks. To się w jednej tabeli mieści! Najczęstsze błędy w jednym miejscu
zebrane . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 207

Wstęp

Słowa tak wiele znaczą

Nie wszystko, co w użyciu, jest legalne. I nie wszystkiego, co legalne, warto używać. Takie życie. I taki język, a w nim zawarte jest wszystko (a przynajmniej to, co życiowe).
Słowa znaczą – i to na tak wielu poziomach! Dajemy słowo, szanujemy je.
Możemy się bez nich rozumieć, ale to w żadnym razie im nie umniejsza, a wręcz przeciwnie. Między innymi dzięki nim dzielimy się z innymi radością i całą paletą emocji. Gdy kogoś ważnego dla nas długo nie widzimy, mamy mu tyle do powiedzenia. Słowa mają moc!
Niestety, także niszczycielską. Potrafią ranić – i to bardzo mocno. Hejt stanowi poważny problem, szczególnie rażące są zorganizowane kampanie nienawiści wymierzone przeciw określonym grupom. Z drugiej strony coraz silniejsza jest tendencja, by hejtem nazywać każdą krytykę (nawet w pełni uzasadnioną) czy pogląd, z którym po prostu ktoś się nie zgadza. A przecież niekiedy stanowcze słowa (ale nie wulgarne) nie tylko nie naruszają etyki słowa, lecz właśnie ją utrwalają, przy okazji będąc wyrazem adekwatności pojęć. W określonych, oczywistych sytuacjach kłamstwo trzeba nazwać kłamstwem, brednie – bredniami, a ruską onucę – ruską onucą. W przeciwnym razie wszystko stanie na głowie, a to – w dłuższym wymiarze czasowym – nie jest zdrowe dla nikogo.
Słowa oceniamy także przez pryzmat poprawności językowej. Jedne formy są zgodne z zasadami językowymi, inne uchodzą za dopuszczalne w określonych sytuacjach, jeszcze inne uznaje się za niepoprawne w każdym miejscu i czasie. Dla każdej osoby dbającej o język ważne jest, by nie wybierać tego, co nieakceptowalne. Tak jak zmienia się sam język, tak ewoluują i reguły językowe. Coś niepoprawne dziś jutro może stać się legalne – i odwrotnie. Prawo ma swoją literę i swojego ducha. Funkcjonalność, zdrowy rozsądek – to także ma (a przynajmniej jestem przekonany, że powinno mieć) duże znaczenie. Innymi słowy – jeśli twórcy za sad językowych pozwalają użytkownikom języka na pewne zabiegi, których sensu trudno się dopatrzeć, a mamy wybór i możemy sięgać po inne środki wyrazu, róbmy to. Naprawdę możemy wiele!
Jak widzisz, język to nie tylko (choć to oczywiście jest bardzo ważne) formy poprawne w danym momencie historii, lecz także to kwestia etyki i estetyki słowa, logicznego myślenia, właściwych wyborów dotyczących tego, co, jak i kiedy powiedzieć bądź napisać. To również kwestia samoświadomości, kiedy lepiej milczeć.
Gdzie podziała się stosowność?
Na pewno są słowa, które uważasz za szczególnie ważne. Też takie mam. To, w kolejności alfabetycznej: autorozwój, miłość, pasja, przyjaźń, rodzina. To zbyt ważne wartości (w szczególności te, za którymi kryją się moi bliscy), by miały się zmienić. Jako językoznawca wiem jednocześnie, że słowa podlegają przeobrażeniom – niektóre przestają być zupełnie używane (np. dziadzizna nie była prekursorem dziadostwa, lecz oznaczała spadek otrzymany po dziadku), inne za chwilę spotka ten los (np. klawo, które już teraz dla wielu naszych rodaków brzmi jak spolszczona wersja hiszpańskojęzycznego imienia). Taka jest kolej rzeczy – obrażanie się na rzeczywistość nie mówi w tym przypadku nic o niej samej, za to wiele o tych, którzy nie godzą się na żadne zmiany. Są jednak wyrazy, które tak naprawdę nic już nie znaczą i tego bardzo szkoda. Takim pięknym słowem, pochodzącym jeszcze ze starożytności, jest decorum, oznaczające m.in. stosowność.
Zadam Ci w związku z nim nieco rozbudowane pytanie. W sierpniu 2016 r. byłem na koncercie zespołu Rammstein. W sierpniu 2017 r. brałem ślub. Co łączy te wydarzenia? Masz absolutną rację – nic! To zupełnie inne przeżycia. W obu miejscach posługiwałem się innymi środkami językowego wyrazu, miałem zupełnie inny strój (notabene, okoliczności przyrody – ślub plenerowy tuż obok plaży nad jeziorem – pozwalały na odejście od konwenansów, ale nie chodzi o „przebranie się”, lecz o ubiór adekwatny do życiowego „momentum”). Być może słuchasz zupełnie innej muzyki, a śluby na „powietrzu” nie są dla Ciebie, ale wiem, że doskonale rozumiesz, do czego zmierzam, i że zrobiłabyś1 tak samo. Bo to jest właśnie poczucie stosowności.
Jednak ono, tak całościowo patrząc na naszych rodaków (a szerzej – na współczesny świat), nie tylko jest w odwrocie. Decorum zmarło.
Język parlamentarny to nazywanie oponentów (i polityków, i ich wyborców – ci pierwsi przecież nie istnieją bez drugich) m.in. „mordercami, mordami zdradzieckimi […], niezasługującymi na miano prawdziwych patriotów, […] nosicielami genu zdrady narodowej, […] pełniącymi jedynie obowiązki Polaka, […] pseudoelitą, […] warcholstwem”2.
Jeden z najbogatszych Polaków za kryzys klimatyczny wini… nawyki żywieniowe mniej zamożnych osób. Jedzą ponoć za dużo mięsa: „To zadanie dla instytucji, żeby ludzi uświadamiać i tłumaczyć im np., że nie mają tyle, za przeproszeniem, żreć”3. Zastrzega też od razu stanowczo, że milionerzy nie mają na czym oszczędzać śladu węglowego. Wyjaśniać, bez przepraszania nikogo, rzeczywiście trzeba: za żadne pieniądze klasy się nie kupi.
Nauczyciele akademiccy, którzy tyle mówią o kulturze słowa, nie potrafią podziękować za prezent czy odpowiedzieć na życzenia świąteczne – brak słów nie wynika z nadmiernego wzruszenia, ale z deficytu kultury, nie tylko językowej. Członkowie rodzin nie umieją zaś swoim bliskim (tylko formalnie, bo na pewno nie mentalnie) pogratulować sukcesów, wolą jedynie pytać np. o kto, kiedy dana osoba skróci albo zapuści włosy. Nie jest im łyso, bo nie wiedzą nic o stosowności. Wbrew temu, co może Ci się wydawać, nie jestem narzekającym na wszystko dziadersem (choć masz oczywiście prawo tak sądzić). Wręcz przeciwnie – uważam, że żyjemy na najlepszym z naukowo potwierdzonych światów. Nigdy w historii tylu ludzi nie miało zagwarantowanych praw człowieka (przypomnijmy sobie segregację rasową czy brak praw wyborczych kobiet – to nie było wieki temu), medycyna rozwija się niebywale (choćby w zakresie terapii genowej), postęp technologiczny jest bezprecedensowy. Nie możemy jednak osiadać na laurach, także językowych.

Byśmy nie zeszli na psy

Święty Bernard powiedział kiedyś: „Gdy wszyscy śmierdzą, nie czuć nikogo”. Musimy zatem zachować czujność – również nad poprawnością tego, co mówimy i piszemy. Kto lepiej zadba, byśmy jako ludzie nie zeszli na psy, niż… sam pies? Bolo to przedstawiciel rasy najszlachetniejszej, czyli mieszaniec. Urodził się w 2017 r. Adoptowaliśmy go z moją żoną Anną ze schroniska, gdy miał niespełna trzy miesiące. Na pewno poprawiliśmy jego egzystencję, Bolo zaś wywrócił nasze życie do góry nogami. Każdego dnia nas bawi i wzrusza. Stanowi niezwykłe połączenie niebywałej spontaniczności i radości z życia z niezwykłą jak na ten gatunek ssaka refleksyjnością. Nazywamy go CEO firmy DOBRA KOREKTA i nie ma w tym krzty przesady, skoro od szczenięcego wieku z poziomu moich kolan nadzoruje proces korekty, który realizuję jako redaktor językowy. Miks zabawy z powagą oraz „doświadczenia w pracy nad tekstem” sprawiają, że Bolo jawił się jako naturalny kandydat do pomocy Tobie, byś na dłużej zapamiętała daną regułę. Jako że obraz jest wart więcej niż tysiąc słów, to niektóre zasady puentuje zdjęcie naszego czworonoga ze stosownym podpisem.

Język = kultura

Poradnik… jest dla Ciebie niezależnie od tego, czy jesteś uczennicą, czy osobą 18+. Starałem się go pisać tak, by mógł być przydatnym narzędziem dla czytelnika z każdej grupy wiekowej. Jeśli należysz do bardzo młodych osób, to chcę Cię zapewnić o jednym: ta książka nie jest recydywą konkursu „Młodzieżowe słowo roku”, w którym osoby dorosłe albo udają najmłodszych członków społeczeństwa, albo wydaje im się, że świetnie znają język używany przez młodzież. Od 20 lat nie jestem nastolatkiem i nie będę udawał, że jest inaczej. Tego, tak sądzę, wymaga szczerość.
Język jest nierozerwalnie związany z kulturą. Media społecznościowe (szerzej: internet), filmy, seriale i tym podobne artefakty wywierają na niego bardzo duży wpływ. Nie mam zatem żadnych wątpliwości, że w książce o współczesnym języku musi być jak najwięcej kontekstów kulturowych, a precyzyjnie rzecz ujmując – społeczno-kulturowych. Nawiązując do nich, dzielę się z Tobą moimi uwagami na konkretny temat. Nie wynika to z megalomanii, lecz z bardzo prostego faktu – skoro zapraszam Cię do rozmowy o współczesnym języku i kulturze, to szczerze przedstawiam Ci swoje zdanie. Nie możemy przecież wymagać otwartości, gdy będziemy ukryci za zbroją. Poradnik… jest poza tym książką popularnonaukową, a jedną z cech tego gatunku stanowi swobodniejsza forma komunikacji.

Pięknie się różnić

Absolutnie oczywiste jest dla mnie to, że możesz nie podzielać moich ocen dotyczących określonych zjawisk czy postaci. Gdyby wszyscy mieli to samo zdanie, nie byłoby twórczego fermentu, refleksji nad innym punktem widzenia, a ludzkość do dziś pchałaby koło i… nic ponad to. Z grona moich przyjaciół z dwiema osobami w zasadzie od zawsze i na każdy temat dotyczący postrzegania zjawisk społecznych i kulturowych mamy odmienne poglądy. To powoduje, że… każda rozmowa jest fascynująca. Nie mam żadnych wątpliwości, że nasza konwersacja może wyglądać tak samo. Jestem pewny, że masz szerokie horyzonty. Dzięki nim każdy pozajęzykowy przykład możesz w głowie zastąpić innym, zgodnym z Twoim gustem, światopoglądem, a ciąg skojarzeniowy ułatwiający zrozumienie mechanizmu językowego zapamiętasz na dłużej.
Kilka miesięcy temu, czytając pewien portal, zauważyłem, że pod artykułem był jeden komentarz, którego autor pół żartem, pół serio (tzn. mam nadzieję, że pełnej powagi tu zabrakło) napisał: „Nie ma żadnych komentarzy. Co ja zrobię, kiedy nikt mi nie powie, co mam myśleć?”. Tobie ta sytuacja nie grozi, wiem to.

Co nam się wydaje?

W jednym z filmów serii Batman Bruce Wayne zaczyna jeść zupę podaną przez kamerdynera Alfreda. Niezadowolony parska: „Zimna!”. Jego starszy przyjaciel z niezmąconym spokojem odpowiada: „To chłodnik. Musi być zimny”. Czasem jakaś forma wydaje nam się błędna, podczas gdy jest poprawna. Innym razem ma ona aprobatę stosownych instytucji, lecz uzasadnienia logicznego, by po nią sięgać, nie ma w ogóle. O tym wszystkim porozmawiamy.

Układ – w pozytywnym znaczeniu

W Poradniku… znajdziesz więc nie tylko przykłady błędów i wyjaśnienie ich istoty (to drugie uważam za najważniejszy punkt – samo wskazanie niepoprawnej formy to stanowczo za mało, bo nie dochodzimy do sedna sprawy), lecz także uzasadnienie logiczne (gdy go nie ma, piszę o tym wprost, co nie oznacza, że z tego powodu dana norma nie obowiązuje).
Niektóre porady są krótkie i dotyczą konkretnego rozstrzygnięcia. Są też eseje problemowe, dotyczące m.in. kwestii wulgaryzacji języka, nadmiaru zdrobnień czy wpływu języka angielskiego na polszczyznę. Powiemy też sobie w różnych miejscach o estetyce i etyce słowa, upomnimy się o stosowność.
Celowo wybrałem kolejność, by teksty o szerszym zasięgu przenikały się z tymi o danej regule, bo wydaje mi się, że to ułatwi Ci czytanie. Chciałbym sie nie mylić. Omawiane błędy (albo formy dopuszczalne tylko w niektórych sytuacjach komunikacyjnych) wybrałem na podstawie kilkunastoletnich doświadczeń redaktorskich (sprawdziłem ponad 300 książek, jestem korektorem także czasopism branżowych, zbiorów poetyckich i wielu innych rodzajów tekstu) i wieloletnich badań naukowych jako językoznawca. Przykłady mają kilka źródeł. Wiele z nich pochodzi z materiałów otrzymanych od klientów naszej firmy (zdania zmodyfikowałem, by uniemożliwić identyfikację konkretnej jednostki – zaufanie osób korzystających z naszych usług to dla mnie rzecz bezcenna). Część utworzyłem sam, inne są albo cytatem, albo parafrazą z najchętniej czytanych portali informacyjnych.
Skupiam się na współczesności, bo takiego języka właśnie używamy i – niekiedy – za niepoprawne użycia ponosimy szkolną czy zawodową odpowiedzialność. Do historii języka sięgam tylko w rozdziale o feminatywach – jest to niezbędne, by sprawdzić, czy – jak twierdzą niektórzy – żeńskie końcówki to nowomoda i nic więcej. Naukowcy zajmujący się wyłącznie tym, co było 500–700 lat temu, niech wreszcie przestaną się dziwić, że polska nauka jest właśnie tyle stuleci za zagranicznymi ośrodkami badającymi współczesność i sięgającymi w przyszłość. Żeby było jasne – naśladowcy Indiany Jonesa są bardzo potrzebni, ale w drodze wyjątku (tzn. tylko wyjątkowe osoby, np. Aleksander Krawczuk, Paweł Jasienica), a nie reguły.
Czy miałaś kiedyś wykonany chwyt Heimlicha? Mam nadzieję, że nie było takiej potrzeby. Gdyby jednak do tego kiedyś doszło, to nie będzie dla Ciebie ważne, czy pomagająca Ci osoba zna pisownię tego uścisku, ale czy potrafi go zastosować. Wbrew pozorom nie chcę Cię przekonać, że formy zapisu są nieistotne (bo mają bardzo duże znaczenie i oboje o tym wiemy), ale że najważniejsze jest rozumieć mechanizm – językowy także. Dlatego terminologię naukową zredukowałem do minimum. Klucz stanowi to, byś zapamiętała i zrozumiała istotę sprawy. Mam nadzieję, że Poradnik… Ci w tym pomoże.

 
Wesprzyj nas