„Czas po Iris” to napisana w ciepłym stylu cudowna rodzinna historia, pełna dziwacznego humoru i fascynującej dynamiki, czasem bywa zabawna, a czasem rozdziera serce.
Minęły trzy lata, odkąd siostra bliźniaczka 13-letniej Blue, Iris, zginęła w strasznym wypadku.
Blue czuje, że tylko ona wciąż pamięta Iris. Ma wrażenie, że życie jej rodzeństwa toczy się dalej jak gdyby nigdy nic – starsza siostra Flora codziennie zmienia kolor włosów; młodsze rodzeństwo, Jasmine i Twig, ma obsesję na punkcie swoich szczurów.
Jednak oni po prostu ukrywają swój smutek i na różne sposoby usiłują radzić sobie z traumą. Cała czwórka pozostaje pod opieką przytłoczonego emocjami młodego opiekuna, bośniackiego imigranta Zorana.
Mimo trudnego tematu nie otrzymujemy jednak przygnębiającej książki, lecz uroczą, słodko-gorzką opowieść o rodzinie, która stara się odbudować po tragedii.
SERIA: Pamiętniki Bluebell Gadsby
Tom 1 – Czas po Iris
Tom 2 – Miłość Flory
Tom 3 – Wszystko o Dyńku
Czas po Iris. Pamiętniki Bluebell Gadsby tom 1
Przekład: Monika Wiśniewska
Wydawnictwo Dwukropek
Premiera: 27 kwietnia 2022
Ta opowieść zaczyna się u schyłku lata i jest połączeniem typowych wpisów z pamiętnika oraz transkrypcji krótkich filmików kręconych przez autorkę kamerą otrzymaną w prezencie z okazji trzynastych urodzin.
LONDYN
FILMOWY PAMIĘTNIK
BLUEBELL GADSBY
Scena pierwsza (transkrypcja)
Kolejny idealny dzień w raju
Dzień. Dom rodzinny Gadsbych. Ogród.
KAMERZYSTKA (BLUEBELL) w wystrzępionych płóciennych converse’ach (należących do niej) po chwili wahania zbiega po kamiennych schodkach do ogrodu, gdzie FLORA (16 lat, najstarsza z rodzeństwa) opala się w bikini. Flora ma przy sobie iPoda, telefon komórkowy, balsam do opalania, butelkę wody i kilka czasopism. Czyta książkę.
Kamera skręca w prawo, podążając za piskami w stronę huśtawki pod platanem, na której się bawi młodsze rodzeństwo: JASMINE (8 lat) i TWIG (10 lat).
Jasmine spada z huśtawki. Twig wydaje radosne okrzyki. Jasmine wyje. Z rozciętej wargi leci krew, brudząc podartą, różową sukienkę. Twig – który już nie krzyczy – biegnie w stronę domu. Kamera kieruje się w lewo, z powrotem w stronę Flory, podgłaśniającej dźwięk w iPodzie, następnie dociera do kuchni. Obraz drży, kiedy kamerzystka (nadal Blue) ściąga z kuchenki ścierkę. Powrót na dwór, zbliżenie zakrwawionej twarzy Jasmine. Obraz staje się odwrócony, gdy kamerzystka przykłada ścierkę do wargi Jasmine.
JASMINE
Aaa! Aaa!! Aaa!!!
TWIG
To nie moja wina! To nie moja wina!
FLORA
PRÓBUJĘ SŁUCHAĆ MUZYKI?
Piątek, 26 sierpnia: ranek
Tego ranka Flora usłyszała dobiegające z kuchni odgłosy i oświadczyła, że nie zejdzie na dół sama, bo to nie fair.
– To, że jestem najstarsza, nie oznacza, że muszę umrzeć jako pierwsza.
Dlatego zaopatrzyliśmy się, w co tylko mogliśmy, a mianowicie: Twig w kij do krykieta, ja i Jas – w rakiety do tenisa, a Flora – w wiosło, które tata przywiózł z Oxfordu, z wyrytymi na nim imionami całej swojej osady. Jak na rodzinę, która nie uprawia żadnego sportu, mamy całkiem sporo sprzętu. Jas powiedziała, że tata zabiłby Florę, gdyby ta złamała wiosło, na co ona odparła, że miałaby to na uwadze, gdyby cała jej rodzina została zamordowana tylko dlatego, że ona sama nie jest odpowiednio uzbrojona.
Ostatecznie jednak nie musieliśmy napadać na włamywacza, bo kiedy zeszliśmy do kuchni, okazało się, że to Zoran. Co prawda wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że to on, ale był w kwiecistym fartuchu i sandałach, a dzięki koziej bródce wyglądał jak pan Tumnus z Opowieści z Narnii, o którym wszyscy wiedzą, że ostatecznie stał po dobrej stronie, mimo że miał swoje momenty.
– Coś ty za jeden i co tu robisz? – zapytała groźnie Flora.
– Jestem waszym nowym opiekunem – odparł Zoran.
– Opiekunem! – wykrzyknęła Flora. – Ale dlaczego?
Zoran posłał Jas spojrzenie, które tata nazywa sugestywnym, ona zaś przygryzła wargę tak, że nie było widać założonych jej w szpitalu szwów.
– Wasza mama zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem – powiedział. – Martwiła się.
– Ale skąd ona cię w ogóle zna? – chciała wiedzieć Flora.
Wszyscy się na niego gapiliśmy. Fakt, że mama miałaby znać kogoś takiego jak Zoran, wydawał się zupełnie nieprawdopodobny.
– Przez waszego ojca – wyjaśnił Zoran.
– Ach – rzekła Flora.
I tyle. Zoran nie rozwinął tematu, a my nie zadawaliśmy dalszych pytań.
– Posprzątajmy, dobrze? – rzucił zamiast tego. – A potem wszyscy zjemy śniadanie.
Nieco się przygarbił, kiedy rozejrzał się po kuchni, i muszę powiedzieć, że rozumiałam dlaczego. Flora w swoim pokoju utrzymuje czystość, natomiast resztę domu traktuje jak squat.
Dla mnie, Twiga i Jas wszystko jest squatem.
– Czy w tej rodzinie w ogóle zmywa się naczynia? – Zoran, wypowiadając te słowa, wbijał wzrok w sufit, jakby takie sprawy mogły obchodzić Boga.
– To tylko z zeszłego wieczoru – odparła Flora.
Zoran z powątpiewającym uśmieszkiem podniósł ze stołu stertę talerzy. Powinnam go była ostrzec, ale nie zrobiłam tego. Dał krok w tył, nadepnął na zdalnie sterowany samochód Twiga – aston martin DB2/4 competition spider – po czym zniknął pod stertą tłukącej się porcelany.
*
Zoran oświadczył, że doznał wstrząśnienia mózgu. Maluchy (czyli Twig i Jas) siedziały po turecku u jego stóp i cięły znalezione w pralce prześcieradło na bandaże, którymi Flora owijała mu głowę, i jednocześnie wyjaśniały kwestię astona martina.
– Te samochody są dla naszych szczurów – powiedziała Jas. – Mamy trzy. Białe z różowymi oczami.
– Przywiązujemy szczury w autach krawatami taty, a potem urządzamy wyścigi – dodał Twig. – Mamy mnóstwo różnych modeli. Spider jest mój, ale na szczęście go nie popsułeś.
– Ja mam jaguara XK120 – oświadczyła Jas. – Szczury to uwielbiają, serio.
– Gotowe! – Flora przestała bandażować Zorana i odwróciła go twarzą do lustra.
Ten aż się zachłysnął. Jas zaczęła płakać, bo podczas śmiechu boleśnie naciągały jej się szwy. Twig prychnął tak, że z nosa poszły mu smarki.
– O mój Boże! – zawołał Zoran. – Wyglądam jak egipska mumia!
– Mówiłeś, że masz wstrząśnienie mózgu! – broniła się Flora.
Chyba się gniewał, ale Flora obdarzyła go tym swoim uśmiechem, podczas którego marszczy nos i wygląda jakby miała lat dziesięć, a nie szesnaście. Uśmiechem, któremu nikt nie potrafi się oprzeć.
– Dziękuję, że mnie uratowałaś – burknął Zoran.
Wtedy Flora zaczęła się śmiać i wkrótce śmiali się wszyscy, tyle że Zoran trochę mniej niż pozostali.
– Szkoda, że tego nie sfilmowałam – oświadczyłam.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
– Ty mówisz! – wykrzyknął Zoran. – Zastanawiałem się, czy potrafisz.
Stał, podczas gdy Maluchy obchodziły go z rolką papieru toaletowego, kończąc proces, który Flora zapoczątkowała na jego głowie. Z tego też wyszedłby fajny filmik, ale tym, co pragnęłam nagrać – i jak na złość przegapiłam – było spojrzenie, jakie wymienili Zoran i Flora, kiedy ona powiedziała, że myślała, że on ma wstrząśnienie mózgu, a on stwierdził, że wygląda jak egipska mumia.
Uśmiechnęła się, a on od razu zmiękł.
I już wiedziałam, że z jego strony nic nam nie grozi.