Teorie spiskowe, przez długi czas pozostające w zasłużonej niesławie, znów zyskują na popularności. Dlaczego tak się dzieje, czemu w ogóle powstają i komu służą – temu przyjrzał się z naukowej strony Michael Butter.


Wydawałoby się, że w XXI wieku, przy nauce rozwiniętej w stopniu niedostępnym żadnemu wcześniejszemu pokoleniu, teorie spiskowe powinny być jedynie humorystycznymi wątkami z odległej przeszłości. A jednak nie są. Wciąż nie brakuje ludzi, którzy je tworzą i tych, którzy w nie wierzą. Ten niespecjalnie logiczny stan rzeczy frapuje między innymi Michaela Buttera, profesora Uniwersytetu Eberharda Karola w Tybindze. Ten naukowiec stara się zrozumieć i wyjaśnić na czym polega kulturowa rola teorii spiskowych, stanowiących istotną składową populizmu.

Część z wniosków uzyskanych dotychczas przez Buttera trafiła do jego książki pt. „Teorie spiskowe”, która stanowi przystępne opracowanie aktualnej wiedzy na tytułowy temat, uzupełnione o bogatą sekcję przypisów, kierującą czytelnika do dalszych lektur. Tym co w niej szczególnie ważne, jest objaśnienie dlaczego w dobie internetu historie, w drugiej połowie XX wieku budzące u większości ludzi już głównie zażenowanie zmieszane z politowaniem, znowu skutecznie aspirują do funkcji prawd objawionych, którym coraz więcej osób daje wiarę, w ogóle nie rozumiejąc ich szkodliwych skutków ani nie podejmując trudu weryfikacji zasłyszanych czy przeczytanych opowieści, pomimo że nauka powinna rozwiewać już praktycznie wszystkie konspiracjonistyczne przekonania. O całkowicie realnych zagrożeniach, jakie płyną z nierealnych narracji autor także napisał.

Tym, co jest w pewnym sensie pocieszające, jest fakt, iż teorie spiskowe, jako takie, są tak stare jak ludzkość i stanowią naturalną świecką reakcję na doświadczenie chaosu. Na co zwraca uwagę Michael Butter, szczególnie dobrze mają się w czasach, gdy słabnie religia, o czym zaświadczają źródła doby oświecenia, gdy teorii takich powstało szczególnie wiele. Są obecne wszędzie tam, gdzie strach i niepokój o przyszłość doskwierają ludziom, dlatego że wiele osób, nieskłonnych do głębszych analiz, chcąc nieco ukoić skołatane nerwy, szuka winnego, jakiejkolwiek przyczyny swoich obaw, sposobu na uporządkowanie zagmatwanego świata.

Padając na tak podatny grunt teorie spiskowe stają się mitami danych czasów, zrodzonymi ze strachu. I tak jak w mitach bywają w nich zawarte ziarna historycznej prawdy, przetworzonej jednak przez wyobraźnię tak, że stają się tylko marginalnym punktem wyjścia do różnorodnych spekulacji. „Tak jak współcześnie, w starożytności teorie spiskowe służyły eliminowaniu chaosu i przypadku; o ukrywanym z konieczności spisku wnioskowano, nie inaczej niż dzisiaj, na podstawie obserwowanych faktów; tak samo wtedy, jak i dzisiaj, teorie spiskowe wskazywały wrogów, umacniały tożsamość grupy i wyróżniały wiedzących spośród masy nieświadomych” – pisze Butter w rozdziale poświęconym rozwojowi teorii spiskowych w historii świata. To bardzo ciekawy rozdział uzmysławiający jak silnie były w stanie one oddziaływać na kształt dziejów i losy poszczególnych osób, szczególnie tych, wskazywanych jako wrogów i zdrajców, tylko dlatego, że ktoś musiał stać się kozłem ofiarnym dla ludu żądnego wytypowania persony bądź grupy rzekomo dla niego szkodliwej.

Co znamienne, w drugiej połowie XX wieku, po dramatycznych doświadczeniach II Wojny Światowej, racjonalne rozumowanie zdawało się ostatecznie wziąć górę nad skłonnością do propagowania wymyślonych historii. Duże znaczenie miał w tej kwestii rozwój profesjonalnej prasy. Butter przypomina o tym, że listy do nadawców radiowych i telewizyjnych, jak również redakcji prasy drukowanej, nadsyłane przez zwolenników teorii spiskowych po prostu trafiały do kosza, toteż zainteresowanie nimi z roku na rok słabło w społeczeństwach.

„Dziś natomiast w internecie każdy może w ciągu kilku sekund zostawić komentarz pod artykułem na poważnej stronie i zamieścić linki do portali i blogów, aktywnie szerzących konspiracjonistyczną narrację” – zauważa Butter. To właśnie tym sposobem na przykład przemyślenia o tym, że Mark Zuckerberg jest człekokształtną jaszczurką a John F. Kennedy musiał zginąć, bo nie chciał upublicznić wiedzy o istotach pozaziemskich, zyskują zainteresowanie publiczności. Można byłoby machnąć ręką, gdyby chodziło tylko o tego typu wyobrażenia – w końcu niewiele się one różnią od zwykłych plotek o znanych osobach, jednakże nie brak znacznie mniej powierzchownych i błahych teorii spiskowych, narażających zdrowie, a nierzadko życie ludzi bezmyślnie za nimi podążających lub tych, przeciwko którym są kierowane.

Książka Michaela Buttera pomaga w zrozumieniu form funkcjonowania teorii spiskowych w społeczeństwie, rozpoznaniu jakie osoby i dlaczego są na nie najbardziej podatne i zarazem najłatwiejsze do zmanipulowania, poznaniu argumentów i zasad erystyki stosowanych przez osoby mniej lub bardziej świadomie dążące do rozpowszechniania rzekomej wiedzy o spiskach i wyimaginowanych zagrożeniach. To lektura dla wszystkich ludzi zainteresowanych tą problematyką, na którą jednak powinni szczególnie zwrócić uwagę rodzice dorastających dzieci, stykających się w internecie codziennie z nawałem informacji, jakich prawdziwości mogą nie potrafić samodzielnie ocenić. Wnioski zaprezentowane przez Michaela Buttera z pewnością mogą w tym pomóc. Nikodem Maraszkiewicz

Michael Butter, Teorie spiskowe, Nic nie jest takie, na jakie wygląda, Przekład: Joanna Gilewicz, Wydawnictwo Bo.wiem, Premiera: 20 października 2022
 
Magazyn Dobre Książki objął publikację patronatem medialnym
 

Michael Butter
Teorie spiskowe
Nic nie jest takie, na jakie wygląda
Przekład: Joanna Gilewicz
Wydawnictwo Bo.wiem
Premiera: 20 października 2022
 
Magazyn Dobre Książki objął publikację patronatem medialnym
 
 

Wprowadzenie albo Jaki jest plan?

Trzydziestego pierwszego sierpnia 2015 roku Angela Merkel, mówiąc o tysiącach uchodźców, napływających codziennie do Niemiec, wypowiedziała słynne zdanie: „Damy radę”. Tego samego dnia w magazynie Compact ukazał się poświęcony tej sytuacji tekst byłej prezenterki wiadomości telewizyjnych Tagesschau Evy Herman. Kilka dni wcześniej blisko dziesięciostronicowy artykuł zatytułowany „Chaos migracyjny: jaki jest plan?” udostępnił portal Wissensmanufaktur, gdzie Herman była członkiem rady ds. mediów. Magazyn Compact, który podobnie jak Wissenschaftsmanufaktur, należy do prężnie działających w ostatnich latach prawicowo-populistycznych mediów alternatywnych, opublikował go pod tytułem „Chaos uchodźczy: osobliwy plan”. Pod wieloma względami artykuł ten jest przeciwieństwem wypowiedzi Merkel. Tam, gdzie kanclerz głosiła optymizm, Herman ostrzegała przed niechybnym upadkiem Zachodu. „Nie damy rady“ – wyzierało z każdego zdania.
„Europę – pisała Herman – zalewają Afrykańczycy i ludzie Wschodu. Nasza odwieczna moc, nasza chrześcijańska kultura, wiara i tradycja, są niszczone, tożsamość poszczególnych narodów rozmywa się i stopniowo zanika”. Choć w tym momencie autorka maluje obraz budzący skojarzenia z klęską żywiołową, w całym tekście dominuje zupełnie inna metaforyka: dla Herman kryzys migracyjny jest „wyprawą wojenną przeciwko Europie”, a państwo niemieckie to „pole bitwy”, „terytorium walki, przejmowane krok po kroku przez niezliczone rzesze ubiegających się o azyl”. Uchodźcy, rzekomo „przeważnie młodzi, silni mężczyźni”, mają być „materiałem wybuchowym”, wykorzystywanym „coraz bardziej przeciwko miejscowej ludności”.
Metaforyka wojny i inwazji pasuje do argumentacji, ponieważ zdaniem Herman kryzys migracyjny jest nie tylko katastrofą spowodowaną przez człowieka, ale świadomie i celowo przez niego wywołaną. Już w pierwszym akapicie autorka podkreśla, że prawdziwego „przeciwnika“ nie należy „szukać pośród milionów zbiegłych migrantów”. Uchodźcy mieliby być tylko widocznymi narzędziami, ponieważ „wróg działa w znacznie subtelniejszej formie w nieznanych dotąd większości ludzi miejscach styczności interesów”. Ostatecznie odpowiedzialna jest według Herman „określona grupa rządząca globalnym systemem finansowym, która chcą podbić świat siłą zgromadzonego kapitału”. Autorka nigdzie jednak nie wyjaśnia, w jaki sposób prognozowane przez nią zniszczenie chrześcijańskiej Europy miałoby służyć celom tych „potężnych globalnych decydentów”. Ciągle podkreśla natomiast, że owi tajemniczy konspiratorzy pociągają za sznurki w świecie polityki i mediów. Wielokrotnie wspomina o „brukselskim teatrze marionetek“, „podstawionych aktorach politycznych“ i „mówiących jednym głosem mediach“, które zamiast służyć narodowi „sieją zamęt w głowach”, aby „doprowadzić go do zguby”.
Poglądy Evy Herman szerzyły się szybko w alternatywnych społecznościach internetowych, gdzie znalazły szerokie uznanie, o czym świadczą komentarze pod esejem. Ponieważ Herman do czasu wygłoszonych kilka lat temu kontrowersyjnych wypowiedzi na temat feminizmu, ról płciowych i narodowego socjalizmu była popularną osobowością telewizyjną, temat podjęły również „media mainstreamu”. Między innymi tego samego dnia, 31 sierpnia, strona internetowa tygodnika Stern poświęciła artykuł jej „spornym tezom”. W skrócie: Herman boi się, „że nasz kraj zostanie zniszczony przez napływ emigrantów” i rozpowszechnia „rozmaite teorie spiskowe”.
We współczesnym kontekście osąd ten jest łatwy do przewidzenia i przekonujący, bo przecież teorie spiskowe w ostatnich latach znalazły się w centrum zainteresowania opinii publicznej. Po długim okresie, w którym wiodły żywot niszowy, od pewnego czasu stały się wszechobecne. Stany Zjednoczone same dokonały zamachów 11 września 2001 roku; jesteśmy potajemnie sterowani przez Nowy Porządek Świata, który zniewala nas za pomocą smug chemicznych i szczepionek; kryzys ukraiński został sprowokowany przez NATO; Barack Obama nie urodził się w Stanach Zjednoczonych albo – jak Angela Merkel i George W. Bush – należy do elity pozaziemskich reptilian, odżywiających się naszą energią negatywną; lądowanie na księżycu oczywiście nigdy nie nastąpiło, a John F. Kennedy został zamordowany przez CIA. Rewelacje o domniemanych spiskach Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, tajnych służb, żydów, iluminatów i innych grup krążą już nie tylko w subkulturach, lecz zyskują szeroki zasięg.
Wielu obserwatorów dochodzi do wniosku, że teorie spiskowe śmielej niż kiedykolwiek wcześniej wkraczają na salony, a liczba tych, którzy w nie wierzą, rośnie skokowo. To z kolei alarmuje tych, którzy pozostają wobec nich sceptyczni – a jest to nadal większa część społeczeństwa i zdecydowana większość przedstawicieli mediów. Tym samym pojęcie „teoria spiskowa“ zyskało stałe miejsce w potocznym dyskursie społecznym: niemal co tydzień pojawia się w wieczornych wiadomościach albo w gazecie. Przy okazji jednak nie podaje się wyjaśnienia, dlaczego pewne idee nazywane są „teorią spiskową”. Najwidoczniej wszyscy intuicyjnie rozumiemy, o co chodzi. „Rozpoznaję ją, kiedy ją widzę” – powiedział kiedyś amerykański sędzia o pornografii i tak samo większość z nas mogłaby powiedzieć o teoriach spiskowych. Na tej zasadzie czytelnicy tekstu Herman – z wyjątkiem tych, którzy zgadzają się z jej argumentacją, a określenie „teoria spiskowa” odrzucają jako obelgę – zaliczą go do teorii spiskowych.
Co jednak dokładnie czyni z tekstu Herman teorię spiskową? Czy to prawda, że teorie spiskowe stają się coraz bardziej popularnie i wywierają coraz większy wpływ? I co ma z tym wspólnego Internet? Od kiedy w ogóle istnieją teorie spiskowe? Jaki mają związek z populizmem? Kto wierzy w teorie spiskowe i dlaczego? Czy teorie spiskowe są niebezpieczne? Jak się przed nimi bronić?
Znacznie trudniej odpowiedzieć na powyższe pytania niż wskazać teorie spiskowe. Istnieje ogromna dysproporcja między emocjami, jakie wzbudzają dzisiaj dyskusje na ten temat, a wiedzą, do której odwołują się dyskutanci. Zdarza się, że teoriami spiskowymi określa się poglądy, które wcale nimi nie są. Przeciwnicy szczepień mogą być w błędzie, ale nie każdy z nich jest głosicielem teorii spiskowej. Rozmaite typy teorii spiskowych wrzuca się do jednego worka, niezależnie od tego, czy skierowane są przeciwko elitom, czy przeciwko mniejszościom, czy mają wydźwięk rasistowski, czy nie. Często zakłada się z góry związek między teoriami spiskowymi a przemocą – temat, któremu artykuł w niemieckojęzycznej Wikipedii poświęcił cały podrozdział, choć przytacza tylko dwa bardzo specyficzne dowody3.
W ostatnich latach powstał jeszcze większy zamęt z powodu umacniania się populizmu w Europie i w Stanach Zjednoczonych. W szczególności wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA przyczynił się do tego, że debata o teoriach spiskowych stała się jeszcze bardziej emocjonalna, a mniej konkretna, co przejawia się między innymi w zacieraniu różnic między teoriami spiskowymi a fake newsami. Teorie spiskowe bywają fake newsami, czyli celowo rozpowszechnianymi fałszywymi informacjami, które mają służyć dyskredytowaniu pewnych osób i/lub innym celom. Tymczasem nie wszystkie teorie spiskowe są fake newsami i odwrotnie. Wielu twórców teorii spiskowych szczerze wierzy, że natrafili na ślad tajemnych układów, a nie każda świadomie rozpowszechniania fałszywa informacja dotyczy spisku.
Problemem jest jednak nie tylko nieostre używanie pojęć. Ludzie zajmujący się teoriami spiskowymi – a odnosi się to w równym stopniu do dyskursu naukowego, jak medialnego – często nie mają właściwego rozeznania w tym, jak powstają teorie spiskowe, co oznaczają dla tych, którzy w nie wierzą i jakie mogą mieć konsekwencje. Wynika to między innymi stąd, że do dzisiaj zaledwie jedno studium tematu dotarło do świadomości publicznej: mianowicie słynny esej o „paranoidalnym stylu w polityce amerykańskiej” Richarda Hofstadtera z 1964 roku4. Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie od lat dziewięćdziesiątych opublikowano kilka pasjonujących badań na ten temat, media komentujące notoryczny flirt Donalda Trumpa z konspiracjonizmem ciągle nie mają innego pomysłu niż sięganie do eseju Hofstadtera.
Hofstadter, jeden z najbardziej cenionych historyków swojej epoki, sytuował wiarę w teorie spiskowe w okolicach klinicznej paranoi, lecz jednocześnie uważał, że w Stanach Zjednoczonych tylko mniejszość z obrzeży społeczeństwa wszędzie wietrzy spiski. „New York Times“, „Washington Post“, Salon.com, „New Republic“ i wiele innych mediów w czasie kampanii wyborczej charakteryzowało Trumpa, posługując się sformułowaniami Hofstadtera i w pewnej mierze czyni tak do dzisiaj. Nawet Hillary Clinton nawiązała do Hofstadtera, gdy kiedyś wyjątkowo bezpośrednio odniosła się do świata idei Trumpa. W sierpniu 2016 roku, podczas wystąpienia przedwyborczego w Reno, w stanie Nevada, zarzuciła Trumpowi, że zaprzągł do własnych celów uprzedzenia i paranoję, i wezwała umiarkowanych republikanów, aby nie pozwolili na zdominowanie swojej partii przez radykalny margines5. Również poza Stanami Zjednoczonymi esej Hofstadtera niewątpliwie pozostaje do dzisiaj najbardziej wpływową analizą teorii spiskowych; czerpią z niej także niemieckie media, takie jak „Die Zeit“ i „Die Welt“, pisząc o fenomenie Trumpa. Nawet politolog Chris­tian Lammert, wybitny znawca spraw amerykańskich, w swojej ocenie polityki Trumpa jeszcze w marcu 2017 roku powoływał się na Hofstadtera6.
Tymczasem w kręgach naukowych tekst ten uważa się już za przestarzały. Hofstadter wprawdzie wiele spraw diagnozuje trafnie, ale patologizacja twórców teorii spiskowych jako paranoików jest wysoce problematyczna. Wobec faktu, że według najnowszych badań empirycznych połowa Amerykanów i mniejsza, ale znacząca część Niemców wierzy w co najmniej jedną teorię spiskową, wywody Hofstadtera stają się całkowicie nielogiczne7. Również inne aspekty jego rozumowania okazały się błędne. W zrozumieniu, czym są teorie spiskowe i jak działają, nie pomoże nam więc ani intuicja ani studium, które do dziś jest uważane za oficjalną wykładnię tego zjawiska.
Dlatego tytuł książki – „Nic nie jest takie, jak się wydaje“ – można odczytywać dwuznacznie i gdyby było to technicznie możliwe, otaczający go cudzysłów musiałby pojawiać się i znikać. „Nic nie jest takie, jak się wydaje“ stanowi bowiem, jak pokazuję w rozdziale pierwszym, jedną z podstawowych zasad myślenia spiskowego. Tam, gdzie inni widzą chaos, zwolennicy teorii spiskowych odkrywają perfidny plan. Tytuł książki odnosi się jednak również do mitów, jakie na temat teorii spiskowych narosły w zaciekłych dyskusjach medialnych, ale również w dyskursie naukowym.
Z takimi mitami rozprawia się ta książka. Przedstawiając podstawy, funkcje, konsekwencje oraz historię myślenia spiskowego powinna być pomocna w zrozumieniu tego zjawiska. Argumentacja koncentruje się oczywiście na procesach współczesnych, dotyczy przede wszystkim związków teorii spiskowych z retoryką populistyczną oraz ich szerzenia się i oddziaływania za pośrednictwem Internetu. Teraźniejszość da się jednak zrozumieć wyłącznie w kontekście rozwoju historycznego, dzieje teorii spiskowych są przecież zawsze historią zmieniających się społeczności, w których krążą takie teorie krążą oraz uwarunkowań medialnych umożliwiających ich rozpowszechnianie. Chcąc zrozumieć, jak Internet – gdzie kontrspołeczności tworzą się o wiele łatwiej niż poza przestrzenią wirtualną i gdzie teorie spiskowe mogą być na bieżąco aktualizowane – kształtuje formy i funkcje konspiracjonistycznej podejrzliwości, trzeba wiedzieć, jak było dawniej i jaki niegdyś wpływ miały inne systemy medialne.
Przede wszystkim jednak z upływem czasu radykalnie zmieniał się status teorii spiskowych w dyskursie publicznym, a obecnie znowu dokonuje zmiana. Bynajmniej nie żyjemy w złotym wieku teorii spiskowych, nawet jeśli czasami można odnieść takie wrażenie. Konspiracjonizm nie jest dzisiaj popularniejszy ani bardziej wpływowy niż wcześniej. Przeciwnie: o teoriach spiskowych jest głośno dlatego, że są one ciągle wiedzą stygmatyzowaną, której przesłanki są traktowane z dużą dozą sceptycyzmu. W przeszłości zaś było zupełnie inaczej. Do lat pięćdziesiątych XX wieku teorie spiskowe uważano w zachodnim świecie za w pełni prawomocną postać wiedzy i nie podważano jej podstawowych założeń. Tak samo nie budziła zastrzeżeń wiara w teorie spiskowe. Dopiero po drugiej wojnie światowej rozpoczął się w Europie i w Stanach Zjednoczonych złożony proces delegitymizacji wiedzy teorii spiskowych, który wykluczył konspiracjonistyczne idee z dyskursu publicznego.
Obecne „odrodzenie“ teorii spiskowych wiąże się z umocnieniem ruchów populistycznych, ponieważ istnieją strukturalne paralele między populistycznym a konspiracjonistycznym sposobem argumentowania; ogromną rolę odgrywa też Internet, sprawiając, że teorie spiskowe, które nigdy całkowicie nie zniknęły, stają się znowu widoczne i przyczyniając się znacząco do fragmentaryzacji społeczności. W tej chwili mamy sytuację, w której teorie spiskowe w niektórych subspołecznościach, zwłaszcza tych, które wciąż zaliczamy do głównego nurtu, nadal podlegają stygmatyzacji; w innych zaś zyskały już akceptację jako prawomocna wiedza. Tym, co nadaje kształt współczesnej debacie o teoriach spiskowych, jest ścieranie się owych społeczności i ich odmiennego pojmowania prawdy. Bo kiedy jedni (znów) boją się spisków, drudzy (ciągle jeszcze) obawiają się fatalnych skutków teorii spiskowych. W tym sensie można mówić o trzeciej fazie w dziejach teorii spiskowych.
Tezę tę rozwijam w sześciu rozdziałach, skonstruowanych tak, że można je czytać również pojedynczo i w dowolnej kolejności. W rozdziale pierwszym omawiam różne definicje i typologie teorii spiskowych. Należy przy tym zwrócić uwagę, że pojęcie to nie jest neutralnie opisowe, lecz – przynajmniej w potocznym dyskursie – ma również charakter wartościujący. Rozdział drugi traktuje o dowodach przytaczanych na potwierdzenie dla teorii spiskowych. Jakie argumenty wysuwają ci, którzy w nie wierzą i w jaki sposób opowiadają o domniemanych spiskach? Różne funkcje teorii spiskowych dla jednostek i grup analizuję w rozdziale trzecim, w którym również stawiam pytanie, kto jest bardziej od innych skłonny uwierzyć w takie teorie. Rozdział czwarty przedstawia rozwój teorii spiskowych od starożytności do współczesności. Kończy się on omówieniem związku między teoriami spiskowymi a populizmem. Rozdział piąty jest poświęcony oddziaływaniu Internetu na widoczność, status, ale również na retorykę i argumentację teorii spiskowych. W zakończeniu rozważana jest kwestia, czy i w jakich warunkach teorie spiskowe są niebezpieczne oraz pada budzące dziś kontrowersje pytanie, jak można im przeciwdziałać.
Ponieważ jestem niemieckim amerykanistą, moje przykłady pochodzą przede wszystkim z Niemiec i Stanów Zjednoczonych; analiza nie ogranicza się jednak do tych dwóch kultur. Teorie spiskowe traktuję z perspektywy literaturoznawcy i kulturoznawcy stosującego metodę jakościową. Co do wielu przytaczanych dalej interpretacji panuje zgodność przekraczająca granice dyscyplin naukowych, w niektórych punktach jednak nie ma porozumienia, a ktoś zajmujący się psychologią ilościową, mógłby dojść do zupełnie innych wniosków. W różnych miejscach będę też stawiał pytania, na które żadna dyscyplina nie znajduje odpowiedzi, ponieważ są to obszary jeszcze prawie zupełnie niezbadane. W tym sensie moja książka wyznacza co najwyżej koniec początku naukowego sporu z teoriami spiskowymi. To, co można powiedzieć o twórcach teorii spiskowych, dotyczy w równej mierze badaczy tych teorii: coraz więcej jest dla nich do odkrycia.

Rozdział 1
„Wszystko jest zaplanowane“ albo Czym jest teoria spiskowa?


Teorie spiskowe wyrażają pogląd, że działająca potajemnie grupa spiskowców z niskich pobudek dąży do opanowania lub zniszczenia jakiejś instytucji, jakiegoś kraju lub nawet całego świata. Angielskie określenie oznaczające teorię spiskową, conspiracy theory, pochodzi od łacińskiego czasownika conspirare, czyli porozumiewać się lub współdziałać. Spisek, wszystko jedno, czy prawdziwy, czy wyimaginowany, nigdy więc nie jest dziełem jednostki, lecz zawsze mniejszej lub większej grupy. Teorie spiskowe mają jeszcze inne typowe cechy, które przedstawię w pierwszej części tego rozdziału. Jako przykład posłuży mi znowu tekst Evy Herman o kryzysie uchodźczym. Następnie omówię kilka typologii, proponowanych do klasyfikacji teorii spiskowych. W szczególności dzielę domniemane spiski na odgórne i oddolne, zewnętrzne i wewnętrzne oraz wyróżniam scenariusze, koncentrujące się wokół określonego wydarzenia, wokół określonej grupy spiskowców i będące kombinacją tych wariantów. Następnie zajmę się pytaniem, co właściwie odróżnia knowania zakładane przez twórców teorii spiskowych od rzeczywistych spisków. Wykażę, że teorie spiskowe prawie zawsze dotyczą projektów szerszych i ambitniejszych, właściwie niemożliwych do zrealizowania, podczas gdy prawdziwe spiski są ograniczone pod względem zasięgu i celów. Przede wszystkim jednak teorie spiskowe przyjmują błędny obraz człowieka i historii, zakładając, że historię da się w dłuższym okresie zaplanować i że można nią kierować zgodnie z planem. Tu nasuwa mi się spostrzeżenie, że termin „teoria spiskowa“ zarówno w dyskursie potocznym, jak i naukowym niemal zawsze jest pojęciem wartościującym, używanym po to, by zdyskwalifikować poglądy innych – i to również wtedy, gdy nie wykazują one typowych cech teorii spiskowych. Jak dowodzę w czwartej części rozdziału, jest zupełnie możliwe posługiwanie się tym określeniem w neutralnym rozumieniu naukowym. Na koniec ustosunkuję się do postulatów, aby pojęcie „teoria spiskowa” zastąpić określeniem „ideologia spiskowa”, bo teorie spiskowe nie są teoriami w sensie naukowych. W pierwszej chwili może się to wydawać słuszne, ale jak się przekonamy, sytuacja jest nieco bardziej złożona.

Typowe cechy
Zgodnie z klasyfikacją amerykańskiego politologa Michaela Barkuna poza istnieniem grupy konstytutywne dla grupy spiskowej są trzy założenia: 1.) Nic nie dzieje się przypadkiem. 2.) Nic nie jest takie, jak się wydaje. 3.) Wszystko jest ze sobą powiązane. Angielski historyk Geoffrey Cubitt, autor innej ważnej definicji teorii spiskowej, widzi to całkiem podobnie. Według niego istotę teorii spiskowej stanowią intencjonalność, tajność oraz dualizm dobra i zła. Intencjonalność i tajność odpowiadają dokładnie dwóm pierwszym elementom wymienionym przez Barkuna. Spiskowcy działają potajemnie, realizując jakiś plan; na dualizm Barkun zwraca uwagę w innym miejscu. Spiskowców stawia zdecydowanie po stronie zła, ponieważ ich czyny szkodzą niewinnym ludziom8.
Już w pierwszym akapicie tekstu Evy Herman można wskazać wszystkie wyżej wymienione cechy:
Każdemu, kto w tych dniach z rosnącą troską obserwuje napływ uchodźców do Niemiec, do całej Europy, z pewnością nasuwa się wiele pytań. Od oficjalnych twórców opinii publicznej otrzymuje jednak wymijające odpowiedzi. Tylko niewielu ludzi uświadamia sobie, że stali się ofiarami w kraju, który ogłoszono terytorium walki, przejmowanym krok po kroku przez niezliczone rzesze ubiegających się o azyl. Perfidna dywersyjna strategia wojenna, która niegdyś zniszczyła starożytny Rzym. Wtedy również ludność przyglądała się bezczynnie swojej klęsce. Teraz też burzy się nasze tradycyjne struktury życia, upada dawny porządek. Miejscową ludność ogarnia zwątpienie, ale większość jeszcze nie przeczuwa istnienia planu. Ich gniew kieruje się albo przeciw politykom albo przeciw uchodźcom. Pierwsze niepokoje w różnych wspólnotach wyznaniowych odmalowują szkaradne oblicza przyszłości. Najważniejsze jednak jest to, że przeciwnika nie należy szukać pośród milionów napływających migrantów – wróg działa w o wiele subtelniejszej formie w dotąd nieznanych większości z nas miejscach styczności interesów. Ponieważ jednak jest to na razie tylko cień przemocy, jaką niesie dalszy rozwój zdarzeń, być może trudno rozpoznać zachodzące zależności9.
W tych pierwszych zdaniach wprowadzenia nie ma jeszcze oczywiście ostatecznych konkluzji, Herman sygnalizuje tylko pewne kwestie, które rozwija w dalszej części: kryzys uchodźczy nie jest przypadkiem; nie jest niechcianą konsekwencją złożonych uwikłań geopolitycznych, lecz wynikiem wprowadzanego w życie „planu”, za którym kryje się „wróg”. Ów wróg jawi się na razie bardzo niejasno, ale ponieważ w jego szeregach znajdują się z pewnością „politycy”, niewątpliwie chodzi o jakiś kolektyw. Do obozu wroga nie należą natomiast ci, których chyba najłatwiej byłoby o to podejrzewać, mianowicie sami „uchodźcy”. Nie jest więc tak, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Prawdziwy wróg działa z ukrycia „w o wiele subtelniejszej formie w dotąd nieznanych miejscach styczności interesów”. Może niezupełnie wszystko – jak uogólnia Barkun – jest ze sobą powiązane, lecz kiedy przyjmie się istnienie wroga wykonującego tajny plan, nagle dostrzega się różne związki, których wcześniej się nie zauważało. Te właśnie zależności rozszyfrowuje Herman w swoim artykule.
Typowy dla większości teorii spisowych jest obraz zorganizowanej hierarchicznie społeczności spiskowców, obejmującej wiele poziomów lub oddziałów. Również typowe dla współczesnych teorii spiskowych jest bliżej nieokreślone kierownictwo spisku; Herman dość mgliście sugeruje, że na czele tajnego sprzysiężenia stoi „określona grupa rządząca globalnym systemem finansowym […], która chce podbić świat mocą nagromadzonego kapitału”. Kim jednak dokładnie są tajemniczy spiskowcy i jak zainscenizowanie kryzysu uchodźczego ma się przyczyniać do urzeczywistnienia ich planów, pozostaje niewyjaśnione. Ta niejasność ma prawdopodobnie z jednej strony charakter strategiczny, ponieważ pozwala czytelnikom rzutować na tekst własne lęki; z drugiej strony jednak jest uzasadniona tym, że Herman koncentruje się na niższych szczeblach spisku, które tworzą krajowi „aktorzy polityczni i przedstawiciele mediów” oraz sami uchodźcy.
Z artykułu jasno wynika, że spisek posługuje się „migrantami jako bronią“, lecz Herman wikła się w sprzecznościach co do tego, czy migranci zostali wtajemniczeni w plan. Cytowany fragment wprowadzenia sugeruje, że nie, z dalszego wywodu – „Dlaczego, na litość boską, przybywają do nas w większości młodzi, silni mężczyźni, sprowadzani z gorących kontynentów przez nieznane gangi przemytników ludzi? Skąd mają pieniądze – mówi się o 11 000 euro na każdego uchodźcę? Dlaczego wszyscy pojawiają się tutaj ze smartphonem? Kto im go dał i po co?“ – można jednak wywnioskować, że uchodźcy są celowo rekrutowani i tym samym mają przynajmniej pewne pojęcie o tym, do czego się ich angażuje. Krytyczny czytelnik dostrzeże braki w tej argumentacji, ale ci, którzy skłaniają się ku poglądom Herman, mają możliwość potwierdzenia własnego nastawienia do migrantów.
W każdym razie podkreślany przez Cubitta dualizm dobra i zła organizuje tekst Herman w dwojaki sposób. Po pierwsze autorka widzi nierozwiązywalną sprzeczność między „narodem“, do którego się sama zalicza, o czym świadczy używana niekiedy forma „my”, a politykami, którzy „jakby zdalnie sterowani [czyli kierowani przed przywódców spisku] prowadzą go do zguby”. Po drugie diagnozuje walkę kultur lub religii. Prawie nie kryjąc rasizmu, wielokrotnie wspomina o zagrożeniu „naszego zachodniego świata“ przez „obcych“, przeciwstawia Europę „Afrykańczykom i ludziom Wschodu“ a „naszą chrześcijańską kulturę“ islamowi. Migranci mogą uczestniczyć w spisku nieświadomie, być tylko marionetkami, ale na pewno nie odgrywają pozytywnej roli.
Islam jawi się jako największe zagrożenie dla „naszej zachodniej kultury“, choć w całym tekście nigdzie nie nazywa się go wprost. Widać jednak, że autorka ma na myśli przede wszystkim islam, kiedy pyta: „Dlaczego właściwie bogate państwa naftowe nie przyjmują swoich cierpiących pobratymców, choć są łatwiej osiągalne dla szukających pomocy, a ze względu na tę samą wiarę mogą im zapewnić więcej zrozumienia niż my, którzy nigdy nie czytaliśmy Koranu?”. Niebawem pada też odpowiedź: „Wiadomo dokładnie, z jakimi konsekwencjami trzeba się liczyć, gdy tak odmienne kultury religijne zetkną się ze sobą na niewielkim obszarze”. Sprowokowany konflikt jest głównym elementem planu spiskowców, choć nigdzie nie powiedziano, co właściwie chcą oni przez to uzyskać.
Herman podkreśla wielokrotnie nie tylko to, że dokonujące się procesy są zamierzone – słowo „plan“ w różnych formach powtarza się w tekście dwanaście razy – ale również to, że przygotowywano je od dawna. To kolejna typowa cecha teorii spiskowych: intrygi trwają często już długi czas, w tym wypadku „dziesiątki lat“, a teraz pojedyncze puzzle z niepokojącą prędkością układają się w całość. Również w tym wypadku Herman stroni od konkretów. Po tym, jak rządzący w interesie upragnionego pokoju na długo rozdzielili kultury i religie, „w pewnym momencie, gdy plan dojrzał, postanowiono zmienić świadomość naszych aktorów politycznych i przedstawicieli mediów. Przyspieszono tempo migracji, w ramach Schengen i innych ‘ułatwień’ zniesiono szlabany i granice”. Formy bezosobowe pozwalają uniknąć podmiotu, co dopuszcza pewną niejasność, w istocie wynikającą stąd, że Herman do tej pory nie zidentyfikowała spiskowców. Bardzo mgliste jest też oczywiście określenie „w pewnym momencie”. Kiedy jednak przypomnimy sobie, że pierwszy układ w Schengen został zawarty w 1985 roku, wiadomo już, że plan spiskowców jest urzeczywistniany krok po kroku od trzydziestu lat, a sam spisek trwa jeszcze dłużej.

 
Wesprzyj nas