Drugi tom serii o Zaklętym Lesie to niezapomniane przygody pióra Enid Blyton – jednej z najlepszych autorek klasycznej literatury dziecięcej.


Joe zadarł ze stworem z Krainy Na Opak i wpadł w tarapaty.

Na pomoc ruszają jego siostry i kuzyn Rick, który jeszcze do niedawna nie chciał wierzyć, że Niebosiężne Drzewo i zaczarowane krainy na jego szczycie naprawdę istnieją.

Do dzieci dołączają przyjaciele z Zaklętego Lasu, czyli pan Księżyc, Wróżka Puszka i Rondello.

Tylko gdzie zdobędą zaklęcie, które uwolni Joego?

***

Kto mieszka w Niebosiężnym Drzewie?

Seria o Niebosiężnym Drzewie to mieszanka wspaniałych przygód, które przeżywa trójka rodzeństwa – Frannie, Joe i Beth, połączona z plejadą barwnych i charyzmatycznych mieszkańców drzewa.

PAN KSIĘŻYC
Pan Księżyc nazywany jest Panem Księżycem, bo… ma głowę w kształcie księżyca. Kiedy ucałuje go Frannie, jest tak zadowolony, że z wrażenia się czerwieni i wygląda jak… zachodzące słońce! Uwielbia toffi. A jak zje ich za dużo, to skleja mu się buzia i jedyne co potrafi, to głośno mlaskać.

MADAME PIORĘ
Przedziwna nazwa, prawda? A to wszystko dlatego, że Madame Piorę ciągle robi pranie. I w dodatku uwielbia wylewać wodę akurat na tych, którzy wspinają się po Niebosiężnym Drzewie. Frannie, Beth i Joe muszą naprawdę uważać, żeby ominąć spadające potoki brudnej wody.

WRÓŻKA PUSZKA
Nazwa Wróżki Puszki wzięła się z jej puszystych, pięknych włosów. Puszka karmi dzieci Wybuchowymi Ciasteczkami, które po nadgryzieniu… TRACH, natychmiast wybuchają i całą buzię wypełnia pyszny miód z ich środka.

PAN RONDELLO
To najdziwaczniejszy mieszkaniec drzewa i zdecydowanie najbardziej zabawny. Ma przy sobie zawsze ogromne ilości ganków, patelni i rondli, które tak hałasują, że biedny Rondello nie dosłyszy, co się do niego mówi. Jest to przyczyną ciągłych nieporozumień i zabawnych sytuacji.

Enid Blyton jest jedną z najpopularniejszych pisarek dla dzieci na świecie. W Polsce mało kto o niej słyszał i prawie nikt nie czytał jej książek, choć Blyton napisała ich aż 700. Według UNESCO to najczęściej tłumaczona autorka literatury dziecięcej. Sprzedano ponad 500 milionów egzemplarzy jej książek, a w Wielkiej Brytanii co minutę kupowany jest przynajmniej jeden tom. Wymieniana jest wśród najważniejszych brytyjskich twórców klasyki dla dzieci, tuż obok Roalda Dahla, Beatrix Potter, Lewisa Carrolla czy A. A. Milnego.
Enid Blyton napisała w swoim życiu rekordową liczbę książek i zdobyła światowe uznanie. Choć swoją karierę pisarską rozpoczęła aż 100 lat temu, do dziś pozostaje uwielbianą na całym świecie autorką.

Enid Blyton
Niebosiężne Drzewo
Przekład: Maria Makuch
seria Zaklęty las tom 2
Dla dzieci w wieku 6+
Wydawnictwo Znak Emotikon
Premiera: 9 lutego 2022
 
 

1. Przyjeżdża Rick

Było sobie troje dzieci – Joe, Beth i Frannie. Mieszkały z mamą i tatą w małym domku na wsi. Rodzice mieli taki ogrom pracy, że dzieci stale musiały im pomagać w domu i w ogrodzie.
Pewnego dnia do mamy przyszedł list. Nieczęsto się tak działo, więc dzieci były ciekawe, co w nim jest.
– Słuchajcie! – powiedziała mama. – Na pewno ucieszycie się tą wiadomością. Wasz kuzyn Rick przyjeżdża do nas i jakiś czas tu zostanie.
– Ojej! – z radością wykrzyknęły dzieci.
Rick był w tym samym wieku co Joe. Był pogodnym chłopcem, czasem troszkę niesfornym, ale dzieci bardzo go lubiły i już teraz cieszyły się na wspólne zabawy.
– Rick może spać w moim pokoju – powiedział Joe. – Och, mamo, ale świetnie! Kiedy przyjeżdża?
– Jutro – odparła mama. – Możesz wstawić dla niego łóżko i zrobić miejsce w komodzie na jego rzeczy. Pomieszka z nami dłużej, ponieważ jego mama jest chora i nie daje rady się nim zajmować.
Dzieci pobiegły na górę, by przygotować dla gościa pokój Joego.
– Ciekawe, co Rick powie na Zaklęty Las i Niebosiężne Drzewo! – wykrzyknął Joe.
– I jak mu się spodobają nasi przyjaciele, Puszka, pan Księżyc, stary kochany Rondello i reszta – zastanawiała się Beth.
– Raczej się zdziwi! – dodała Frannie.
Przygotowali wszystko na przyjazd kuzyna. Wstawili łóżko polowe i przynieśli koce. Zrobili miejsce w komodzie Joego i w szafce obok łóżka. Potem wyjrzeli przez okno. Wychodziło na ciemny, gęsty las i widać było, jak tuż za ogrodem drzewa majestatycznie kołyszą się na wietrze.
– Zaklęty Las – rzekła cicho Beth. – Jakie cudowne przygody tam przeżyliśmy. Może Rick też będzie miał takie szczęście.
Rick pojawił się następnego dnia. Przyjechał dostawczą furgonetką należącą do właściciela wiejskiego sklepiku. Wyskoczył z niewielką torbą w ręce i na przywitanie uściskał mamę rodzeństwa.
– Witaj, ciociu Polly! – wykrzyknął. – To miło z twojej strony, że mogę pobyć u ciebie. Cześć, Joe! Ojej, Beth i Frannie, wy chyba urosłyście! Świetnie, że znów z wami pobędę.
Dzieci zaprowadziły go do pokoju na górze. Pomogły mu się rozpakować i ułożyć rzeczy w komodzie i szafce koło łóżka. Pokazały mu, na którym łóżku będzie spał.
– Zdaje się, że w porównaniu z miastem tu jest okropnie nudno – stwierdził Rick, kładąc swoje przybory toaletowe na szafce przy łóżku. – Jest tak cicho. Będzie mi brakować hałasu samochodów i autobusów.
– Na pewno się tutaj nie zanudzisz! – zapewnił Joe. – Słowo, Rick, mieszkając w mieście, nigdy nie mieliśmy tylu przygód co tutaj.
– A mianowicie jakich? – ze zdziwieniem spytał Rick. – Tu jest taki spokój, że chyba nie można liczyć na żadne przygody.
Dzieci zaprowadziły Ricka do okna.
– Popatrz, Rick – powiedział Joe. – Widzisz ten gęsty, ciemny las, który niemal graniczy z naszym ogrodem?
– Tak – odparł Rick. – Jest całkiem zwyczajny, no może liście drzew są trochę ciemniejsze.
– No to posłuchaj, Rick: przed sobą widzisz Zaklęty Las! – rzekła Beth.
Rick ze zdumienia otworzył szeroko oczy. Wpatrywał się w gęstwinę drzew.
– Nabieracie mnie! – powiedział w końcu.
– Wcale nie – odparła Frannie. – Mówimy prawdę. Tak się nazywa: Zaklęty Las, i naprawdę jest zaklęty. A w samym jego środku rośnie najcudowniejsze drzewo na świecie.
– A jakie? – spytał Rick, czując coraz większą ciekawość.
– To jest naprawdę ogromne drzewo – wtrącił Joe. – Jego czubek sięga aż do chmur i wiesz, Rick, nad Niebosiężnym Drzewem zawsze zatrzymuje się jakaś niesamowita kraina. Można się tam dostać, wspinając się po najwyższym konarze. Potem trzeba wejść po niewielkiej drabinie prowadzącej przez korytarz w chmurze wiszącej nad koroną drzewa, a stamtąd hop! i już jesteś w dziwnej nieznanej krainie.
– Nie wierzę w to – powiedział Rick. – Wszystko zmyślasz.
– Rick! Zabierzemy cię tam i na własne oczy się przekonasz, o czym mówimy – obiecała Beth. – To jest czysta prawda. Mieliśmy niesamowite przygody nad Niebosiężnym Drzewem. Byliśmy w Wirującej Krainie i w Urodzinowej Krainie.
– I jeszcze w Krainie Proszę Bardzo i Krainie Lodu i Śniegu – dodała Frannie. – Nie masz pojęcia, jakie to wszystko jest fantastyczne.
– A poza tym, Rick, w domkach w pniu Niebosiężnego Drzewa mieszkają niezwykłe istoty – powiedział Joe. – Mamy tam wielu przyjaciół. Któregoś dnia cię do nich zabierzemy. Wśród nich jest kochana mała wróżka o niezwykle puszystych złotych włosach i dlatego nazywa się Puszka.
– A także śmieszny starszy pan Jakiśtam – dodała Frannie.
– Jak on naprawdę się nazywa? – spytał Rick.
– Nikt tego nie wie, nawet on sam – odparł Joe. – Więc każdy mówi o nim pan Jakiśtam. I jeszcze jest nasz kochany Rondello, cały obwiązany imbrykami i rondlami. Ma słaby słuch i często niedosłyszy, o czym mówimy.
Rickowi aż się oczy zaświeciły.
– Zabierzcie mnie tam – poprosił. – Jak najszybciej. Nie mogę się doczekać, by ich wszystkich poznać.
– Nie możemy nigdzie iść, póki mama nas tutaj potrzebuje – powiedziała Beth. – Ale na pewno cię tam zaprowadzimy, obiecujemy.
– I wiesz, Rick, w pniu drzewa jest zjeżdżalnia, z samego niemal czubka aż na dół – dorzuciła Frannie. – Ona należy do pana Księżyca i od niego dostaje się poduszki, żeby na nich zjeżdżać.
– Och, jak bardzo chciałbym zjechać tą zjeżdżalnią – z niecierpliwością powiedział Rick. – Po co mi o tym wszystkim opowiadacie, jeśli nie możecie mi tego pokazać? Dzisiaj wieczorem na pewno nie zasnę. Ojej! Już czuję zawrót głowy na myśl o Niebosiężnym Drzewie, panu Księżycu, Puszce i zjeżdżalni.
– Rick, pójdziemy tam, gdy tylko będziemy mogli – obiecał Joe. – Nie ma pośpiechu. Niebosiężne Drzewo zawsze tam jest. A my nigdy, ale to nigdy, przenigdy nie wiemy, jaka kraina się nad nim pojawi. Musimy być bardzo ostrożni, bo czasem jest to niebezpieczne miejsce, z którego nie można się wydostać.
Z dołu usłyszeli głos:
– Dzieci! Czy macie zamiar siedzieć tam cały dzień? Nie chcecie w ogóle jeść? Wielka szkoda, bo właśnie upiekłam chleb i przyniosłam pyszny miód.
Dzieci natychmiast pobiegły na dół. Świeży chleb z miodem! To ich nie może ominąć. Kochana mama – zawsze ma dla nich coś dobrego.
– Joe, tato prosił, żebyś potem wykopał trochę ziemniaków – rzekła mama. – Rick ci pomoże. Beth i Frannie, was też potrzebuję, ponieważ muszę zanieść naprawione ubrania pani Harris, a ona dość daleko mieszka.
Dzieci miały nadzieję, że zabiorą Ricka do Zaklętego Lasu. Poczuły się rozczarowane. Lecz nie powiedziały ani słowa, ponieważ wiedziały, że w rodzinie każdy musi pomagać, gdy jest taka potrzeba. Mama uśmiechnęła się na widok ich zawiedzionych min.
– Przypuszczam, że chcecie pokazać Rickowi waszych dziwnych przyjaciół – powiedziała. – Więc posłuchajcie: jeśli dzisiaj się spiszecie i zrobicie wszystko, o co proszę, dam wam jutro cały wolny dzień. Możecie wtedy wziąć ze sobą jedzenie i odwiedzić, kogo tylko chcecie. Co wy na to?
– Och, mamo, dziękujemy! – wykrzyknęły dzieci z zachwytem.
– Cały dzień! – powtórzyła Beth. – W takim razie, Rick, zdążymy ci wszystko pokazać.
– I może zajrzymy jeszcze do krainy, która właśnie zatrzymała się nad Niebosiężnym Drzewem – szepnęła Frannie. – Ale będzie zabawa!
Przez całe popołudnie pracowali więc sumiennie i nie mogli się doczekać następnego dnia. Rick z całej siły pomagał w kopaniu, więc Joe był z niego bardzo zadowolony. Wyglądało na to, że kuzyn będzie świetnym towarzyszem zabawy i pomocnikiem w pracach domowych.
Kiedy położyli się już do łóżek, zostawili drzwi pokoi otwarte, by móc jeszcze rozmawiać.
– Śpij dobrze, Rick – zawołała Beth. – Mam nadzieję, że jutro będzie wspaniały dzień. Będziemy mieć świetną zabawę!
– Dobranoc, Beth! – odparł Rick. – Nie masz pojęcia, jak chciałbym, żeby już było jutro. Wiem, że tej nocy nie będę spał!
Lecz spał dobrze i reszta też. Kiedy mama zajrzała do nich o dziesiątej rano, nikt jeszcze się nie obudził.
Joe wstał pierwszy. Podszedł do okna i wyjrzał na ogród. Słońce już mocno świeciło, było ciepło i jasno. Serce chłopca biło mocno z radości. Joe podszedł do łóżka Ricka i potrząsnął go za ramię.
– Obudź się – powiedział. – Już jest jutro i zabieramy cię do Zaklętego Lasu.

2. Kierunek Zaklęty Las

Dzieci szybko zjadły śniadanie. Mama pozwoliła im zrobić kanapki i wziąć z kredensu kawałek ciasta czekoladowego.
– Możecie też zabrać kilka pączków – powiedziała – i parę jabłek, które tam leżą. Gdy wrócicie, upiekę wam ziemniaki i zjecie je sobie z masłem i serem.
– Och, mamo, na pewno będziemy okropnie głodni! – wykrzyknął Joe. – A teraz zróbmy kanapki. Trzeba jak najszybciej wyjść z domu.
– Postarajcie się wrócić około szóstej wieczorem, inaczej będę się niepokoić – rzekła mama. – Opiekuj się kuzynem, Joe.
– Oczywiście – obiecał Joe.
W końcu wszystko było gotowe. Joe zapakował jedzenie do skórzanej torby i przewiesił ją przez ramię. A potem czwórka dzieci wyruszyła do Zaklętego Lasu. Szybko znaleźli się u celu. Wąski rów oddzielał łąkę od lasu.
– Musicie przeskoczyć przez ten rów – powiedział Joe.
Wszyscy go posłuchali. Rick znalazł się w lesie i na chwilę zamarł z wrażenia.
– Te drzewa dziwnie szumią – szepnął. – Jakby między sobą rozmawiały, szeptały sobie jakieś tajemnice.
– Słyszyszsz-wieszsz-słyszyszsz-wieszsz… – mówiły drzewa.
– Bo one naprawdę wyjawiają pewne tajemnice – wyjaśniła Beth. – Wiesz, Rick, jeśli drzewa chcą nam coś przekazać, możemy tego wysłuchać, przykładając lewe ucho do pnia! Wtedy naprawdę słyszymy, co mówią.
– Słyszyszsz-wieszsz-słyszyszsz-wieszsz.
– Chodźmy – z niecierpliwością powiedział Joe. – Trzeba dojść do Niebosiężnego Drzewa.
Poszli więc dalej i wkrótce dotarli do tajemniczego drzewa. Rick wpatrywał się w nie z wielkim zdziwieniem.
– Ojej, ono jest po prostu OGROMNE! – wykrzyknął. – W życiu nie widziałem tak potężnego drzewa. Nie widać jego czubka. Na litość! Co to za gatunek? Ma liście jak dąb, ale raczej nie przypomina dębu.
– To jest bardzo niezwykłe drzewo – powiedziała Beth. – Potrafi mieć żołędzie i dębowe liście, a zaraz obok rosną śliwki. Innego dnia będą tam dojrzewać jabłka lub gruszki. Nigdy nie wiadomo, co się na nim pojawi. Ale przez to jest takie niesamowite.
– Jak na nie wchodzicie? – spytał Rick. – Zwyczajnie się wspinacie?
– Dzisiaj tak zrobimy – odparł Joe – bo chcemy, abyś poznał naszych przyjaciół, którzy mieszkają we wnętrzu drzewa. Czasem z góry zwisa sznur i wtedy szybciej jesteśmy na czubku. Albo pan Księżyc spuszcza nam na sznurze poduszkę i po kolei wciąga nas na swój konar.
Pierwszy ruszył w górę, reszta podążyła za nim. Po jakimś czasie usłyszeli okrzyk Ricka:
– Ojej! To niezwykłe! Teraz na drzewie rosną orzechy! Patrzcie!
I rzeczywiście – były to orzechy laskowe. Rick zerwał kilka i je rozbił, były słodkie i dojrzałe. Wszystkim bardzo smakowały.
Kiedy doszli już naprawdę bardzo wysoko, Rick ze zdziwieniem zauważył małe okienko w pniu Niebosiężnego Drzewa.
– Och, czy to możliwe, aby ktoś tam mieszkał? – zawołał. – Zajrzę do środka.
– Lepiej tego nie rób! – ostrzegł go Joe. – Tam mieszka Wściekły Skrzat i on nie znosi, gdy ktoś zagląda do jego domku.
Lecz Rick poczuł taką ciekawość, że musiał tam zajrzeć.
Wściekły Skrzat był w domu. Właśnie nalewał wodę do imbryka, kiedy uniósł wzrok i w oknie zobaczył zdziwioną twarz Ricka.
Nic tak nie denerwowało Skrzata, jak gapiący się na niego ludzie. Natychmiast rzucił się do okna i otworzył je na oścież.
– Znowu ktoś mnie podgląda! – wrzasnął. – Dzień i noc łażą i mnie szpiegują. Masz za swoje!
Biedny Rick dostał się pod strumień wody z imbryka.
Następnie Skrzat zatrzasnął okno i zasunął firanki. Joe, Beth i Frannie nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
– Mówiłem ci, żebyś nie zaglądał do Wściekłego Skrzata – powiedział Joe, wycierając Ricka swoją chusteczką.
– On niemal zawsze jest w złym humorze. Aha, przy okazji, Rick, muszę cię ostrzec przed czymś jeszcze. Wyżej na drzewie mieszka starsza pani, która zawsze robi pranie. Potem wylewa brudną wodę, która gwałtownie spływa na dół. Musisz na to uważać, bo inaczej znów będziesz cały mokry.
Rick spojrzał w górę, jakby się spodziewał, że w tym momencie spadnie na niego cała balia wody.
– Chodźmy – ponagliła Beth. – Zaraz miniemy domek Sowy. Ona przyjaźni się z Puszką i czasem przynosi nam od niej listy.
Sowa mocno spała. Budziła się dopiero wieczorem. Rick zajrzał przez okienko i zobaczył ją śpiącą w swoim łóżku. Tak go to rozbawiło, że wybuchnął śmiechem.
– Wszystko mi się tu bardzo podoba – zwrócił się do Frannie. – To jest prawdziwa przygoda.
Dzieci wspięły się wyżej i doszły do szerokiego konara.
– Och, widzę śliczne żółte drzwiczki z kołatką i dzwonkiem! – krzyknął Rick na widok małych drzwi równo wyciętych w potężnym pniu. – Kto tam mieszka?
– Nasza przyjaciółka Puszka – odparł Joe. – Zadzwoń, a na pewno ci otworzy.
Rick nacisnął malutki dzwonek i ze środka usłyszał delikatne dzyń, dzyń, a potem leciutkie kroki zmierzające do drzwi, które zaraz się otworzyły. Stała w nich śliczna mała wróżka. Puszyste włosy okalały jej twarz jak złocista mgiełka.
– Cześć, Puszko! – wykrzyknął Joe. – Przyszliśmy cię odwiedzić i przyprowadziliśmy naszego kuzyna Ricka, który teraz u nas mieszka. Ogromnie mu się podoba nasza wędrówka w górę Niebosiężnego Drzewa.
– Jak się masz, Rick? – powiedziała Puszka, wyciągając małą dłoń.
Rick nieśmiało ją uścisnął. Pomyślał, że Puszka jest najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział.
– Pójdę z wami, jeśli macie zamiar odwiedzić pana Księżyca – oznajmiła wróżka. – Chciałam pożyczyć od niego trochę miodu. Wezmę parę Wybuchowych Ciasteczek.
– Wybuchowe Ciasteczka? A co to takiego? – ze zdziwieniem spytał Rick.
– Poczekaj, to zobaczysz – z uśmiechem odparł Joe.
Wszyscy ruszyli w górę. Po chwili usłyszeli dziwny odgłos.
– To pan Jakiśtam sobie chrapie – wyjaśnił Joe. – Patrz, to on we własnej osobie.
I rzeczywiście – pan Jakiśtam siedział na krześle z rękami splecionymi na pokaźnym brzuchu i szeroko otwartymi ustami.
– Aż się prosi, żeby mu coś wrzucić do ust – powiedział Rick.
– Niemal każdy ma taką pokusę – odparł Joe. – Kiedyś pan Księżyc z Puszką wsadzili mu kilka żołędzi, tak, Puszko? Pan Jakiśtam wpadł w straszny gniew. Wyrzucił pana Księżyca przez korytarz w chmurze prosto do bardzo dziwnej krainy, która akurat zatrzymała się nad drzewem.
– A gdzie jest Rondello? – spytała Beth. – Zazwyczaj siedzi razem z panem Jakiśtamem.
– Myślę, że poszedł odwiedzić pana Księżyca – odparła Puszka. – Zaraz tam będziemy.
Gdy się wspinali dalej, Puszka nagle się zatrzymała.
– Posłuchajcie – powiedziała.
Wszyscy wytężyli słuch. Usłyszeli dziwny hałas – chlust- chlup, chlust-chlup – który był coraz wyraźniejszy.
– To brudna woda z balii Madame Piorę! – wrzasnął Joe. – Wszyscy za konar!
Rick nie był tak szybki. Reszta schowała się za grubymi konarami, tylko biedny Rick nie zdążył umknąć przed strumieniem wody. W mgnieniu oka kaskada brudnych mydlin rozprysnęła się na jego głowie i spływała mu teraz po karku. Rick nie był zadowolony. Dzieciom było przykro, ale równocześnie uważały, że to bardzo śmieszne.
– Następnym razem będę tu wchodził w kąpielówkach – stwierdził Rick, usiłując się osuszyć. – Myślę, że ktoś powinien coś zrobić, żeby Madame Piorę nie chlustała na ludzi brudną wodą. To obrzydliwe!
– Och, wkrótce się do tego przyzwyczaisz i będziesz umiał w porę się schować – zapewnił kuzyna Joe.
Wspinali się coraz wyżej, aż doszli niemal na sam czubek. Zobaczyli wycięte w pniu drzewa drzwi, zza których dobiegały odgłosy rozmowy.

 
Wesprzyj nas