Książka, która pokazuje, jak żyć w świecie Czarnych Łabędzi. Prowokacyjna, intrygująca i inspirująca. Amerykański ekonomista stawia w niej tezę, że długookresowe strategie już się nie sprawdzają, i w jej kontekście analizuje główne dylematy gospodarki, biznesu i życia społecznego w XXI w.


Antykruchość. Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemyDługookresowe strategie obecnie już nie działają – taką tezę stawia Nassim Nicholas Taleb. W dzisiejszym świecie przeważa to, co nieznane, przypadkowe i zmienne, co autor błyskotliwie opisał w swoim światowym bestsellerze „Czarny Łabędź”.

Jak więc przetrwać w tej niepewności, oswoić nieobliczalność zjawisk i chaos, a nawet na tym wygrać?

Odpowiadając na te pytania w swojej erudycyjnej i dowcipnej książce Taleb dotyka najważniejszych dylematów gospodarki, biznesu, życia społecznego w XXI wieku. Po potężnym krachu finansowym w 2008 roku, w trakcie największego w historii kryzysu długu w Europie, Taleb uspokaja: „Niektórym rzeczom służą wstrząsy; rozwijają się i rozkwitają pod wpływem zmienności, przypadkowości, nieładu i stresu; przygody, ryzyko i niepewność to ich żywioł”. Te rzeczy nazywa antykruchymi. Potem błyskotliwie i z pasją wykorzystuje pojęcie antykruchości do wyjaśnienia, jak dziś postrzegać rzeczywistość, istnieć w świecie, podchodzić do podejmowania decyzji.

„Antykruchość” to lektura prowokacyjna, intrygująca i inspirująca. Świetna książka dla tych, którzy są gotowi spojrzeć z zupełnie nowej perspektywy na swoje decyzje, inwestycje, przedsięwzięcia biznesowe, życie prywatne. To także wielka, znakomicie napisana pochwała przedsiębiorczości.

Kapitalna lektura dla tych, którzy są gotowi spojrzeć z zupełnie nowej perspektywy na swoje inwestycje, przedsięwzięcia i życie prywatne.

***


Czarne Łabędzie (pisane wielkimi literami) to nieprzewidywalne i nieregularne zdarzenia o ogromnej skali i potężnych konsekwencjach, nieoczekiwane dla danego obserwatora — nazywanego zwykle indykiem — jeśli nie tylko go zaskoczą, ale też mu zaszkodzą. Postawiłem tezę, że historię tworzą przede wszystkim zdarzenia o randze Czarnych Łabędzi, podczas gdy my skupiamy się na jak najdokładniejszym zrozumieniu tego, co zwyczajne, dlatego nasze modele, teorie i interpretacje nie mogą ich wychwycić ani określić możliwości wystąpienia tego rodzaju wstrząsów.

Nassim Nicholas Taleb
Antykruchość. Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy
Przekład: Olga Siara
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Premiera: 12 maja 2020
 
 

Antykruchość. Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy

Przedmowa do polskiego wydania

Antykruchość, która trafia do rąk polskich czytelników, jest w prostej linii kontynuacją Czarnego Łabędzia — profetycznej, bestsellerowej książki tego samego autora wydanej w 2007 roku, tuż przed wybuchem kryzysu, opisującej naturę rzadkich zdarzeń, które mają dalekosiężne skutki, są trudne do przewidzenia, a zarazem niemożliwe do wytłumaczenia. Takim tytułowym Czarnym Łabędziem był właśnie kryzys, który ujawnił się wówczas najpierw w Stanach Zjednoczonych, a następnie na całym niemal świecie i trwa do dziś. O ile jednak w poprzedniej książce Nassim Nicholas Taleb przede wszystkim diagnozuje istnienie takich zjawisk, o tyle w Antykruchości podpowiada, jak sobie z nimi radzić.
Autor stawia śmiałą tezę — i konsekwentnie ją udowadnia — że na ryn­ku finansowym, ale także w wielu innych dziedzinach życia rachunek praw­dopodobieństwa i wszelkie narzędzia statystyczne oparte na analizie zdarzeń i danych z przeszłości są raczej mało przydatne. Krytykuje pro­gnostów i tych, którzy podejmują brzemienne w skutki decyzje bizne­sowe na podstawie wniosków płynących tylko z historycznych danych, wychodząc z założenia, że maksymalna skala ryzyka, jakie może wystąpić, jest taka, jak najgorszego zdarzenia odnotowanego w przeszłości. W opo­zycji do nich przedstawia swoją niepredyktywną wizję świata, w której zamiast skomplikowanym modelom trzeba zaufać instynktom, intuicji i stale uczyć się na błędach. Są one bowiem nieodzowną częścią procesu ewolucji jednostki, firmy czy społeczeństwa. Pojedyncze elementy syste­mu muszą być kruche, muszą się ze sobą ścierać i konkurować, aby anty­kruchy — czyli stale wzmacniający się — był cały system: gospodarka, społe­czeństwo, organizm. Według autora bowiem to zmienność, niepewność, wyzwania i konieczność podejmowania ryzyka posuwają świat naprzód.
Na podstawie własnych obserwacji, lektur i przemyśleń Taleb bu­duje autorską triadę, dzieląc wszystkie istniejące zjawiska, systemy i jednostki na kategorie: kruche, wytrzymałe i antykruche. Jego zdaniem bowiem nieprzewidywalne i powodujące potężne turbulencje Czarne Łabędzie mogą wywoływać trzy różne skutki: rzeczy kruche ulegają zniszczeniu, wytrzymałe są w stanie znieść wstrząs, ale nie zmieniają się pod jego wpływem, natomiast antykruche odczuwają wstrząsy, jednak ostatecznie wychodzą z tego mocniejsze, lepsze, bar­dziej rozwinięte. Ta ostatnia cecha właściwa jest przede wszystkim wy­tworom natury, w tym człowieka, ale antykrucha może być też kultura czy gospodarka — jeśli nie jest przeregulowana, zadłużona i nie podlega nierozważnym interwencjom państwa.
Przekładając obserwacje Taleba na osobiste zawodowe doświadcze­nia, zwłaszcza z ostatnich kilku lat zarządzania największym bankiem w kraju, zdefiniowałbym antykruchość korporacji jako wypadkową cech tworzących ją jednostek, skorygowaną o elastyczność i umiejętność ho­listycznego postrzegania wyzwań przez zarządzających nią menedżerów. Korporacje są dziś tak skomplikowane, realizują równolegle tak wiele złożonych przedsięwzięć, a jednocześnie muszą się mierzyć z tak nie­zwykle dynamicznym i konkurencyjnym otoczeniem oraz zaspokajać tak szybko ewoluujące potrzeby klientów, że holistyczne podejście, zdol­ność do nadawania właściwych priorytetów poszczególnym zadaniom oraz czerpania z różnorodności doświadczeń i umiejętności zespołu wy­dają się kluczowe w procesie rozwoju firmy. Decydują o jej antykruchości, a w konsekwencji o pozycji na rynku.
Autor z ogromnym zaangażowaniem przekonuje, że zmienność jest immanentną cechą świata, w którym żyjemy, a wszelkie próby jej wyeliminowania prowadzą do pozornej stabilności, z góry skazanej na porażkę. Dlatego nad sztucznie stabilne systemy przedkłada te z natury niestabil­ne. W pierwszych niespodziewane zdarzenie jest takim szokiem, że sys­temowi grozi upadek. Drugie reagują zgodnie z zasadą: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Pozbawiając systemy, jednostki czy układy czynników stresujących (stresorów), eliminując zmienność rzeczywistości, w jakiej funkcjonują — prowadzimy do ich osłabienia i w ten sposób czynimy więcej szkód, niż osiągamy korzyści.
Nawet antykruchość ma jednak granice — szoki nie mogą być zbyt duże, aby rzeczy antykruche zachowały swoje prorozwojowe wła­ściwości. Małe pożary lasów oczyszczają je z łatwopalnego materiału. Ale jeśli za wszelką cenę staramy się im zapobiegać, to tego materia­łu nagromadzi się tak dużo, że pożar, który w końcu wybuchnie, będzie miał katastrofalne skutki — argumentuje Nassim Taleb i dowodzi, że za­hartowane w obliczu małych dawek stresu jednostki i systemy łatwiej poradzą sobie z większymi zaburzeniami w przyszłości.
Autor jest zwolennikiem opcyjności, czyli podejścia, które wobec trudności, zmienności i niepewności towarzyszącej działaniom jedno­stek i systemów każe stale poszukiwać nowych rozwiązań, unikać ruty­nowych działań, próbować wciąż od nowa — ze świadomością możliwej porażki, podejmować ryzyko i w konsekwencji zwiększać swoją anty­kruchość. Jego zdaniem tak właśnie postępują przedsiębiorcy działający na własny rachunek i ponoszący bezpośrednie konsekwencje swoich działań. W opozycji do nich przedstawia m.in. rozmaitych prognostów, ekonomicznych celebrytów, bankowców i polityków, którzy chowają się za parawanem instytucji i unikają bezpośredniej odpowiedzialności za błędne przewidywania i decyzje. Towarzyszy temu erozja moralności i odpowiedzialności biznesowej nieuchronnie prowadząca do kryzysu zaufania.
Antykruchość nie jest jednak książką czysto ekonomiczną. Jest w niej dużo więcej elementów filozofii i etyki niż w poprzednich pracach au­tora. Choć nad lektury Taleb zdaje się przedkładać empiryczne pozna­wanie świata, prezentuje się nam jako wielki erudyta, który zgrabnie miesza wątki historyczno-literackie z ekonomią, matematykę z biologią, a bezlitosną ocenę akademików głównego nurtu z autobiograficznymi przypowieściami.
Autor przeplata ekonomiczno-filozoficzny wywód licznymi nawią­zaniami do zdarzeń historycznych czy postaci z mitologii, przykładami obserwacji codziennych ludzkich zachowań, zjawisk medycznych czy procesów zachodzących na rynkach finansowych, nie szczędząc słów ostrej krytyki wielkim tego świata — od profesorów prestiżowych uczel­ni przez Alana Greenspana, konstruktorów elektrowni w Fukushimie po bankierów i dziennikarzy. Jeśli damy się porwać wartkiemu nurtowi lektury, wywód Taleba wyda się nam niezwykle logiczny — tak oczywi­sty, że dziwimy się, że wcześniej sami nie wyciągnęliśmy podobnych wniosków.
Obserwując polską gospodarkę i system finansowy ostatnich lat, łatwo znaleźć przykłady reakcji kruchych, wytrzymałych i antykruchych na umiarkowane, w porównaniu z zawirowaniami na światowych rynkach, dawki stresu, jakimi są kolejne odsłony kry­zysu. Najsłabsi — nieelastyczni i nieodporni — uczestnicy rynku zosta­li przezeń strawieni. Ci lepiej przygotowani, wytrzymali — przetrwali w niezmienionym stanie, zachowując swoje rynkowe udziały, natomiast antykrusi, choć też odczuli skutki spowolnienia i turbulencji, potrakto­wali kryzys jako szansę na wzmocnienie swojej pozycji. Ich plastyczność pozwala wykorzystać konfrontację z Czarnymi Łabędziami do tego, aby ciągle się zmieniać i doskonalić, a tym samym być lepszymi od swo­ich nieelastycznych konkurentów. Wykazali inicjatywę, rozważyli różne opcje, zmieniając swoje biznesowe strategie i dostosowując się do no­wych wymogów gry rynkowej.
Taleb jest wielkim orędownikiem przedsiębiorczości, ceni w niej przede wszystkim nonkonformizm i chęć podejmowania ryzyka. Nazywa ją heroiczną działalnością, niezbędną do rozwoju i przetrwa­nia gospodarki. Jest też piewcą postępu technologicznego i innowacji, które w jego przekonaniu nie są efektem naukowych poszukiwań, lecz działań swoistych awanturników, ryzykantów „majstrujących przy rzeczywistości metodą prób i błędów”. Innowacje i rozwój wypływają z początkowej potrzeby i przynoszą rozwiązania wykraczające poza jej zaspokojenie. Jednocześnie autor jest zwolennikiem samodzielnego zdobywania wiedzy — poza standardowym systemem edukacji, a przynajmniej na jego obrzeżach.
Niektóre hipotezy Taleba wydają się jednak iść nieco za daleko, są zbyt ogólne i choć on sam nazywa siebie empirykiem, wiele z tego, co przedstawia jako fakty, jest raczej swobodną interpretacją lubiącego prowokować myśliciela. Ten wykładowca inżynierii ryzyka na uniwersytecie nowojorskim, „intelektualista o wyglądzie ochro­niarza” (jak sam siebie określa), a zarazem piewca prostoty, planowa­nie strategiczne nazywa bzdurą i irracjonalnymi bredniami. Krytykuje też interwencjonizm państwa, rozumiany jako nadmiar regula­cji prowadzący do pozornej stabilizacji systemu, a przez to do jeszcze większych szkód niż te, które przynoszą pojawiające się nagle Czarne Łabędzie. W świecie próbującym zapanować nad kryzysowym chaosem i odkryć mechanizmy pozwalające uniknąć w przyszłości kolejnych zja­wisk o tak potężnej i destrukcyjnej sile oddziaływania postulaty Taleba są często kontrowersyjne, nie można jednak przejść obok nich obojętnie.
Wobec wydającego się nie mieć końca kryzysu tezy autora są pociąga­jące — mają urok świeżości i antyestablishmentowego buntu. Z wieloma jego spostrzeżeniami nie sposób się nie zgodzić, niektóre jednak trudno zaakceptować. Nawet w tym drugim przypadku lektura Antykruchości każe nam porzucić na chwilę utarte schematy myślenia i postrzegania rzeczywistości, spojrzeć na nią z dystansu. Dlatego warto zapoznać się z przemyśleniami Nassima Taleba, postarać się być antykruchym.
Zbigniew Jagiełło

Prolog

I. JAK KOCHAĆ WIATR

Wiatr gasi świecę i podsyca ogień.
Podobnie jest z przypadkowością, niepewnością i chaosem: chcesz z nich korzystać, zamiast się przed nimi ukrywać. Chcesz być ogniem i pragniesz wiatru. Tak można podsumować niepokorny stosunek autora tej książki do przypadkowości i niepewności.
Nie chcemy tylko przetrwać niepewności, jakoś sobie z nią poradzić. Pragniemy ją przezwyciężyć, a oprócz tego jeszcze — jak pewna klasa agresywnych rzymskich stoików — mieć ostatnie słowo. Zadanie polega na tym, żeby udomowić, a nawet zdominować czy wręcz podbić to, co niewidzialne, mętne, niewytłumaczalne.
Jak?

II. ANTYKRUCHOŚĆ
Niektórym rzeczom służą wstrząsy; rozwijają się i rozkwitają pod wpływem zmienności, przypadkowości, nieładu i stresu; przygody, ryzyko i niepewność to ich żywioł. Jednakże, mimo wszechobecności tego zjawiska, nie istnieje słowo opisujące dokładne przeciwieństwo kruchości. Nazwijmy je zatem antykruchością.
Antykruchość to coś więcej niż odporność czy wytrzymałość. Odporność pozwala przetrwać wstrząs bez zmian; antykruchość zmienia na lepsze. Ta cecha odpowiada za wszystko, co podlega zmianom w czasie: ewolucję, kulturę, idee, rewolucje, systemy polityczne, innowacje technologiczne, sukcesy kulturowe i ekonomiczne, zasady przetrwania na rynku, dobre przepisy kulinarne (na przykład na rosół albo befsztyk tatarski z kroplą koniaku), rozkwit miast i kultur, systemy prawne, lasy równikowe, odporność szczepów bakterii… Nawet za nasze istnienie jako gatunku na tej planecie. Przy tym antykruchość wyznacza granicę między tym, co żywe i organiczne (lub złożone), jak ludzkie ciało, a tym, co bezwładne, na przykład przedmiotem fizycznym, takim jak zszywacz na twoim biurku.
Antykruchość kocha przypadkowość i niepewność, a to pociąga za sobą miłość do błędów, określonej klasy błędów, co ma zasadnicze znaczenie. Osobliwość antykruchości polega na tym, że pozwala nam radzić sobie z tym, co nieznane, robić rzeczy, których nie rozumiemy — i to robić je dobrze. Pozwolę sobie powiedzieć to bardziej dobitnie: działanie idzie nam znacznie lepiej niż myślenie, i to dzięki antykruchości. Wolałbym być głupi i antykruchy niż wyjątkowo mądry i kruchy. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
Łatwo zrozumieć, czemu w naszym otoczeniu służy pewna dawka stresu i zmienności: systemom gospodarczym, twojemu ciału, twojej diecie (jak się wydaje, cukrzyca i choroba Alzheimera wynikają w dużej mierze z braku zróżnicowania posiłków i stresora, jakim jest sporadyczne doznanie głodu), twojej psychice. Istnieją nawet antykruche kontrakty finansowe, zaprojektowane z myślą o czerpaniu korzyści ze zmienności rynków.
Antykruchość pozwala nam lepiej zrozumieć kruchość. Nie możemy poprawić stanu zdrowia, nie pokonując choroby — ani zwiększyć bogactwa, nie zmniejszając strat; na tej samej zasadzie antykruchość i kruchość stanowią pewne punkty na wspólnej skali.

Niepredyktywność
Znajomość mechanizmów antykruchości pozwoli nam zbudować ogólny, systematyczny model niepredyktywnego podejmowania decyzji w warunkach niepewności w biznesie, polityce, medycynie i całym życiu — wszędzie tam, gdzie przeważa nieznane, w każdej sytuacji, w której pojawia się przypadkowość, zmienność, mętność lub brak pełnego zrozumienia.
Znacznie łatwiej ocenić, czy coś jest kruche, niż przewidzieć wystąpienie zdarzenia, które może mu zaszkodzić. Kruchość potrafimy zmierzyć; ryzyko pozostaje niemierzalne (wszędzie poza kasynem lub umysłami ludzi nazywających się specjalistami od spraw ryzyka). To pozwala rozwiązać problem, który nazwałem Czarnym Łabędziem — polegający na niemożności skalkulowania ryzyka ważnych, rzadkich zdarzeń; przewidzenia, że nastąpią. Łatwiej poradzić sobie z podatnością na niekorzystne skutki zmienności, niż przewidzieć zdarzenie, które je wywoła. Dlatego proponuję postawić na głowie obecne przekonania o prognozach, przewidywaniach i zarządzaniu ryzykiem.
Dla każdej dziedziny i każdego obszaru zastosowań podajemy reguły przejścia od kruchości do antykruchości przez redukcję kruchości lub okiełznanie antykruchości. Antykruchość (i kruchość) niemal zawsze pozwala wykryć prosty test na asymetrię: wszystko, czemu zdarzenia losowe (lub pewne wstrząsy) przynoszą więcej korzyści niż strat, jest antykruche; odwrotna zależność świadczy o kruchości.

Odzieranie z antykruchości
Co istotne, jeśli antykruchość jest cechą wszystkich naturalnych (i złożonych) systemów, którym udało się przetrwać, to pozbawienie tych systemów zmienności, przypadkowości i stresorów im zaszkodzi. Zaczną słabnąć, umrą lub eksplodują. Kruszymy gospodarkę, nasze zdrowie, życie polityczne, edukację, niemal wszystko… tłumiąc przypadkowość i zmienność. Miesiąc spędzony w łóżku (najlepiej z kompletem tomów Wojny i pokoju i dostępem do wszystkich osiemdziesięciu sześciu odcinków Rodziny Soprano) skutkuje zanikiem mięśni; na tej samej zasadzie złożone systemy pozbawione stresorów słabną albo umierają. Nasz nowoczesny, ustrukturyzowany świat szkodzi nam w dużej mierze odgórnie narzuconymi prawami i rozmaitymi ustrojstwami (określanymi w tej książce mianem radziecko-harwardzkich złudzeń), które działają właśnie w ten sposób: są zniewagą dla antykruchości systemów.
Na tym polega tragedia nowoczesności: podobnie jak neurotycznie nadopiekuńczy rodzice, często najbardziej szkodzą nam ci, którzy starają się pomóc.
Jeśli niemal wszystkie odgórne inicjatywy kruszą i blokują antykruchość, to wszystkie inicjatywy oddolne rozkwitają dzięki odpowiedniej dawce stresu i nieładu. Sam proces odkrycia (albo innowacji, albo postępu technologicznego) wymaga raczej antykruchych eksperymentów i agresywnego podejścia do ryzyka niż formalnej edukacji.

Korzyść kosztem innych
I w tym miejscu wypada wspomnieć o największym producencie kruchości w społeczeństwie i największym generatorze kryzysów, jakim jest system, w którym nie ryzykuje się własną skórą. Niektórzy zyskują antykruchość kosztem innych, gdyż czerpią korzyści (lub zyski) z nieprzewidywalności, zmian i zamętu, równocześnie narażając innych na ryzyko spowodowanych przez nie strat lub szkód. A tego rodzaju antykruchość kosztem kruchości innych pozostaje dziś niewidoczna — radziecko-harwardzkie kręgi intelektualne nie rozumieją zjawiska antykruchości, dlatego rzadko dostrzegają opisaną asymetrię i nigdy (jak dotąd) o niej nie uczą. Co więcej, jak przekonaliśmy się podczas kryzysu finansowego, który wybuchł w 2008 roku, to potężne ryzyko dla innych łatwo trzymać w ukryciu dzięki rosnącej złożoności współczesnych instytucji i procesów politycznych. W przeszłości wyłącznie ludzie o wysokiej pozycji lub statusie społecznym podejmowali ryzyko i ponosili negatywne konsekwencje swoich działań, a ci, którzy robili to dla dobra innych, byli bohaterami. Tymczasem dziś nastąpił zwrot o 180 stopni. Jesteśmy świadkami narodzin nowej klasy antybohaterów, czyli biurokratów, bankierów, członków MZSz (Międzynarodowego Związku Szpanerów) uczestniczących w forum w Davos oraz profesorów, którzy cieszą się zbyt dużą władzą, ale nie ponoszą żadnej realnej odpowiedzialności. To oni wykorzystują system, podczas gdy cenę płacą obywatele.
Jeszcze nigdy w historii tak wielu nieryzykantów, czyli ludzi nienarażonych osobiście na niebezpieczeństwo, nie sprawowało tak wielkiej kontroli.
Tymczasem podstawowa zasada etyczna brzmi: nie będziesz korzystał z antykruchości kosztem kruchości innych.

III. ANTIDOTUM NA CZARNEGO ŁABĘDZIA

Chcę żyć szczęśliwie w świecie, którego nie rozumiem.
Czarne Łabędzie (pisane wielkimi literami) to nieprzewidywalne i nieregularne zdarzenia o ogromnej skali i potężnych konsekwencjach, nieoczekiwane dla danego obserwatora — nazywanego zwykle indykiem — jeśli nie tylko go zaskoczą, ale też mu zaszkodzą. Postawiłem tezę, że historię tworzą przede wszystkim zdarzenia o randze Czarnych Łabędzi, podczas gdy my skupiamy się na jak najdokładniejszym zrozumieniu tego, co zwyczajne, dlatego nasze modele, teorie i interpretacje nie mogą ich wychwycić ani określić możliwości wystąpienia tego rodzaju wstrząsów.
Czarne Łabędzie opanowują nasze myśli, przez co mamy wrażenie, że prawie albo tak jakby je przewidzieliśmy, bo z perspektywy czasu potrafimy je wyjaśnić. To złudzenie przewidywalności sprawia, że nie zdajemy sobie sprawy z ich roli w naszym życiu. Życie jest labiryntem — i to w znacznie większym stopniu, niż wskazywałyby na to nasze wspomnienia. Ludzki umysł zajmuje się zmienianiem historii w regularną, liniową opowieść, dlatego nie doceniamy wagi przypadkowości. A kiedy ją dostrzeżemy, czujemy strach i reagujemy zbyt mocno. Ze względu na ów lęk oraz pragnienie porządku niektóre systemy ludzkie, zakłócając niewidoczną lub mało widoczną logikę wydarzeń, narażają się na negatywne skutki Czarnych Łabędzi, niemal nigdy nie czerpiąc z nich korzyści. Szukając porządku, odnajdujesz tylko pseudoporządek; jedynie oswajając przypadkowość, zyskujesz pewien stopień kontroli i porządku.
W złożonych systemach występuje wiele wzajemnych zależności — trudnych do wykrycia — oraz nieliniowych reakcji. Nieliniowych w tym sensie, że jeśli podniesiesz dwukrotnie na przykład dawkę lekarstwa albo liczbę pracowników w fabryce, nie uzyskasz dwa razy lepszych efektów — rezultat będzie albo znacznie lepszy, albo dużo gorszy. Dwa weekendy w Filadelfii nie są dwa razy przyjemniejsze niż jeden — sprawdziłem to na własnej skórze. Taka reakcja przedstawiona na wykresie nie będzie linią prostą (jak w przypadku reakcji liniowej), tylko krzywą. W takim środowisku proste związki przyczynowe nie mają racji bytu; trudno zrozumieć funkcjonowanie całego mechanizmu, przyglądając się pojedynczym częściom.
Złożone systemy stworzone przez człowieka zwykle produkują kaskady i niekontrolowane łańcuchy reakcji, które ograniczają, a wręcz eliminują przewidywalność i wywołują zdarzenia o ogromnej skali. Zatem, chociaż poziom wiedzy technologicznej we współczesnym świecie się zwiększa paradoksalnie — coraz trudniej przewidzieć, jakie będą tego skutki. Ze względu na rozwój sztucznych modeli, odejście od pradawnych, naturalnych wzorców oraz spadek odporności wywołany przez wszechobecną złożoność, rola Czarnych Łabędzi obecnie rośnie. Co więcej, padamy ofiarą nowej choroby, nazwanej w tej książce neomanią, która każe nam budować systemy wrażliwe na działanie Czarnych Łabędzi. Jest nią postęp.

 
Wesprzyj nas