„Ostatnie lato świata” to debiut Brytyjki Emily Mitchell. Zważywszy na doskonałą rękę wydawnictwa MUZA (wydawcy choćby tak znakomitej pozycji jak „Cień Wiatru” Carlosa Ruiza Zafona) do tytułów, które zdobywają rzesze wielbicieli, możemy i tu spodziewać się dużego sukcesu wydawniczego.
Co tu mamy? Przede wszystkim artystyczny klimat początku XX wieku w oczach Edwarda Steichena, Amerykanina, który przybywa do Paryża, by zajmować się fotografią portretową. Poznajemy po kolei ludzi, których spotyka na swej drodze i towarzyszymy mu w nowych etapach jego życia. Znajdziemy wraz z nim miłość, poznamy jego rodzinę, by później sekundować mu w latach pierwszej wojny światowej.
Więcej zdradzić nie mogę, ujawniłbym bowiem fabułę, którą każdy z czytelników powinien odkrywać na własną rękę. Na zachętę zdradzę, że powieść czyta się jednym tchem, z zaciekawieniem i dużym żalem, że właśnie się skończyła. To dobry przykład przyjemnej literatury przez duże L. Pozostaje czekać na kolejne powieści tej autorki, by przekonać się czy potwierdzi klasę swojego debiutu. (O)
Emily Mitchell – Ostatnie lato świata