“Nienawiść, którą dajesz” to niezwykła powieść, która zwraca uwagę na poważne problemy, ale kryje w sobie ogrom niespotykanego uroku. Pokochasz ją za ciepło, ważny przekaz, podszyty sarkazmem humor oraz wspaniałych bohaterów. I nigdy jej nie zapomnisz.


Nienawiść, którą dajeszW tym świecie nigdy nie jesteś za młody, by mogli cię aresztować albo zabić. Dlatego dzieciakom wpaja się zasady odpowiedniego zachowania przy policji – „Trzymaj ręce tak, żeby były widoczne. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. Odzywaj się tylko wtedy, kiedy cię o coś zapytają”.

Szesnastoletnia Starr Carter porusza się między dwoma światami: biedną dzielnicą, w której mieszka oraz luksusową szkołą prywatną na przedmieściach, do której uczęszcza. Niepewna równowaga między tymi światami zostaje całkowicie zniszczona, gdy jej przyjaciel z dzieciństwa zostaje zastrzelony przez białego policjanta na jej oczach.

Jego śmierć staje się krajową sensacją. Niektórzy nazywają go bandytą, handlarzem narkotyków, członkiem gangu. Protestujący wychodzą w jego imieniu na ulice. Część policjantów i miejscowych baronów narkotykowych usiłuje zastraszyć Starr i jej rodzinę. Wszyscy jednak chcą wiedzieć jedno: co tak naprawdę stało się tamtej nocy?

A jedyną osobą, która może odpowiedzieć na to pytanie, jest Starr. Lecz to, co powie dziewczyna – bądź czego nie powie – mogłoby przewrócić do góry nogami jej codzienność. Mogłoby też zagrozić jej życiu.

***

Obsypany nagrodami hit ze szczytów światowych list bestsellerów. Opowiedziana w rytmie rap głośna historia o życiu czarnoskórych w Ameryce. Powieść, która błyskawicznie zyskała status kultowej i która przyniosła debiutującej autorce międzynarodową sławę.

Zwycięzca William C. Morris Award, National Book Award Longlist, Printz Honor Book, Coretta Scott King Honor Book. Bestseller New York Timesa. Najlepszy debiut w kategorii „Autor 2017” na Goodreads, najlepsza książka w kategorii „Young Adult Fiction 2017” na Goodreads.

***

„Niesamowicie wciągająca!”
Jason Reynolds

„Oszałamiająca.”
John Green

„Tej książki nie można pominąć. Ta opowieść jest obowiązkową pozycją na liście.”
Kirkus

„Poruszająco autentyczna.”
Publishers Weekly

„Cud wiarygodności.”
Booklist

„Mocna, prowokująca powieść.”
Horn Book

„Jeden pisarz ukierunkowuje nienawiść całego pokolenia.”
Oprah Magazine

Angie Thomas
Nienawiść, którą dajesz
Przekład: Donata Olejnik
Wydawnictwo Papierowy Księżyc
Premiera: 24 października 2018
 
 

Nienawiść, którą dajesz


Kiedy miałam dwanaście lat, rodzice odbyli ze mną dwie rozmowy. Jedna to typowe sprawy damsko-męskie. To znaczy, w moim przypadku nie były do końca typowe. Moja mama jest licencjonowaną pielęgniarką, więc opowiedziała mi dokładnie, co wchodzi gdzie i co nie powinno wchodzić tam ani nawet się zbliżać do tego miejsca, dopóki nie dorosnę. W tamtym czasie wątpiłam, żeby cokolwiek mogło gdziekolwiek wejść. Wszystkim moim koleżankom urosły piersi między szóstą a siódmą klasą, a ja byłam tak samo płaska z przodu, jak i z tyłu.
Druga rozmowa dotyczyła tego, co robić, kiedy zatrzyma mnie policja.
Mama była przeciwko, próbowała przekonać tatę, że jestem jeszcze na to za młoda. On jednak argumentował, że na pewno nie jestem za młoda na to, żeby mnie aresztować albo zastrzelić.
– Starr, skarbie – powiedział wtedy. – Musisz robić to, co ci każą. Trzymaj ręce tak, żeby były widoczne. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. Odzywaj się tylko wtedy, kiedy cię o coś zapytają.
Wiedziałam, że mówi poważnie. Mój tata jest najbardziej wyszczekanym człowiekiem, jakiego znam, więc jeśli kazał mi milczeć, zdawałam sobie sprawę, że milczenie jest konieczne.
Mogłam mieć tylko nadzieję, że ktoś przeprowadził podobną rozmowę z Khalilem.
Khalil klnie pod nosem, ścisza muzykę i zjeżdża na pobocze. Znajdujemy się na Carnation Street, gdzie stoi mnóstwo opuszczonych domów, a połowa latarni nie świeci. W okolicy nie ma nikogo, tylko my i ten gliniarz.
Khalil wyłącza silnik.
– Ciekawe, czego chce ten idiota.
Policjant zatrzymuje wóz, ale zostawia światła. Mrugam, bo mnie oślepiają. Pamiętam, co jeszcze powiedział mój tata: „jeśli jesteś z kimś, lepiej miej nadzieję, żeby był czysty, w przeciwnym razie oboje przepadliście”.
– Nie masz chyba niczego w aucie, co? – pytam. Khalil obserwuje gliniarza w lusterku.
– Nie.
Policjant podchodzi od strony kierowcy i stuka w okno. Khalil kręci korbką, żeby opuścić szybę. Jakbyśmy nie byli wystarczająco oślepieni, gliniarz wali nam po oczach latarką.
– Prawo jazdy, dowód rejestracyjny, ubezpieczenie samochodu – mówi.
Khalil łamie podstawową zasadę – nie wykonuje polecenia policji.
– Dlaczego nas pan zatrzymał?
– Prawo jazdy, dowód rejestracyjny, ubezpieczenie samochodu.
– Pytałem, dlaczego nas pan zatrzymał.
– Khalil – błagam. – Zrób, co ci każe.
Ten wydaje z siebie jęk, ale wyjmuje portfel. Policjant śledzi każdy jego ruch latarką. Serce mi wali jak oszalałe, ale w głowie słyszę instrukcje mojego taty: „Przyjrzyj się dobrze gliniarzowi. Jeszcze lepiej, jeśli uda ci się zapamiętać jego numer”.
Ponieważ latarka oświetla teraz ręce Khalila, udaje mi się odczytać numer na plakietce – sto piętnaście. To biały facet, trzydzieści kilka lat, góra czterdzieści parę. Krótko ostrzyżone brązowe włosy i wąska blizna nad górną wargą.
Khalil podaje mu dokumenty. Policjant przygląda się im badawczo.
– Skąd wracacie? – pyta.
– Z Nunya – mówi Khalil, co w wolnym tłumaczeniu oznacza: „nie twój interes”. – Po co mnie pan zatrzymał?
– Masz zbity tylny reflektor.
– Da mi pan mandat, czy jak?
– Wiesz co, cwaniaczku? Wysiadaj z wozu.
– Jezu, niech mi już pan da ten mandat i…
– Wysiadaj! Ręce do góry, żebym je widział.
Khalil wychodzi z auta z rękoma nad głową. Policjant szarpie go za ramię i przyciska do tylnych drzwi. Próbuję odnaleźć głos.
– On nie chciał…
– Ręce na deskę rozdzielczą! – warczy gliniarz. – Nie ruszaj się! – Robię, co mi każe, ale dłonie zbyt mi się trzęsą, żebym mogła utrzymać je nieruchomo. Policjant maca Khalila. – No dobra, cwaniaku, zobaczymy, co tu znajdziemy.
– Nic pan nie znajdzie – odpowiada Khalil, a gliniarz dla pewności obmacuje go jeszcze dwukrotnie z góry na dół. Nic nie znajduje. – Stój tu! – rozkazuje i patrzy na mnie przez szybę. – Nie ruszaj się. – Nie jestem w stanie nawet kiwnąć głową. Policjant podchodzi do swojego wozu. Rodzice wychowali mnie tak, żebym się nie bała glin, ale podchodziła do nich rozważnie. Powtarzali mi, że nierozważnie jest się ruszać, kiedy policjant jest odwrócony do ciebie tyłem. A jednak Khalil to robi. Podchodzi do drzwi. Nierozważnie jest decydować się na gwałtowny ruch. A jednak Khalil to robi. Otwiera drzwi od strony kierowcy.
– Starr, wszystko w porzą…
Paf!
Raz. Ciałem Khalila szarpie wstrząs. Krew tryska z jego pleców. Przytrzymuje się drzwi, by się nie przewrócić.
Paf!
Dwa. Khalil wydaje z siebie jęk.
Paf!
Trzy. Khalil patrzy na mnie zdumiony. Osuwa się na ziemię. Znów mam dziesięć lat, przyglądam się upadkowi Natashy. Z głębi mnie wydobywa się potworny wrzask, wybucha mi w gardle, wykorzystuje każdy ułamek mojej siły, by zostać usłyszanym. Intuicja mówi mi, żebym się nie ruszała, ale wszystko inne każe mi sprawdzić, co z Khalilem. Wyskakuję z chevroleta i okrążam samochód. Khalil wpatruje się w niebo, jakby miał nadzieję ujrzeć Boga. Usta ma otwarte, jakby chciał krzyczeć. Krzyczę odpowiednio głośno – i za niego, i za siebie.
– Nie, nie, nie – to jedyne, co jestem w stanie z siebie wydusić. Jak roczne dziecko, dla którego to jedyne znane słowo. Nie jestem pewna, jakim cudem ląduję na ziemi tuż obok niego. Moja mama kiedyś powiedziała, że jeśli ktoś zostanie postrzelony, trzeba zatrzymać krwawienie, ale tu jest tyle krwi. Dużo, za dużo. – Nie, nie, nie.
Khalil się nie rusza. Nic nie mówi. Nawet na mnie nie patrzy. Jego ciało sztywnieje. Odchodzi. Mam nadzieję, że spotyka Boga.
Ktoś inny krzyczy.
Mrugam poprzez łzy. Policjant numer sto piętnaście wrzeszczy coś i celuje we mnie z tej samej broni, z której właśnie zabił mojego przyjaciela.
Podnoszę ręce.

 
Wesprzyj nas