W książce “IRA Hitlera” Radosław Golec przedstawia mało znaną w Polsce historię paktu z Trzecią Rzeszą zawartego w imię wolności.


IRA HitleraCzy dla wolności można zawrzeć pakt z diabłem?

Zgodnie ze starym irlandzkim porzekadłem „trudności Anglii są szansą dla Irlandii”, IRA od początku swojego istnienia szukała pomocy w Niemczech.

Irlandzcy ekstremiści wierzyli, że wygrana nazistów pozwoli im odebrać Brytyjczykom Ulster, zjednoczyć wyspę i powołać w pełni niepodległą republikę. Niemcy z kolei uznały, że w wojnie z Wielką Brytanią IRA może okazać się niezwykle pomocna w organizowaniu akcji wywrotowych i sabotażowych na tyłach wroga.

Pierwsze kontakty z nazistami bojownicy z IRA nawiązali w 1936 roku. Szef sztabu organizacji, Andrew Cooney, przybył do Berlina, gdzie obie strony podpisały pakt, który zawierał szczegóły planowanej współpracy. Abwehra zobowiązała się dostarczyć Irlandczykom pieniądze i broń. Nawiązano stały kontakt. Niemcy przesyłali na wyspę dziesiątki szpiegów, rosła ilość akcji sabotażowych.

Sojusz Hitlera z IRA nie przetrwał z kilku powodów. Irlandzcy bojownicy pragnęli tylko broni i pieniędzy. Obca im była nazistowska ideologia. Z drugiej strony Abwehra okazała się wyjątkowo mało kompetentna. Niemniej do rangi symbolu urósł fakt, że w maju 1945 roku irlandzki prezydent Eamon de Valera, jako jedyny europejski przywódca, złożył niemieckiemu narodowi oficjalne kondolencje po śmierci Adolfa Hitlera.

Radosław Golec
IRA Hitlera. Pakt Trzecia Rzesza – Irlandzka Armia Republikańska
Wydawnictwo Poznańskie
Premiera: 5 września 2018
 
 

IRA Hitlera


Wstęp

WE WRZEŚNIU 1939 ROKU w stolicy Irlandii Północnej obowiązywało całkowite zaciemnienie. Władze nakazały wyłączenie lamp oświetlających ulice i wszelkich innych urządzeń produkujących światło w miejscach użyteczności publicznej, sklepach i fabrykach. Mieszkańcy musieli zadbać, aby nocą z ich domów nie wydostawały się jakiekolwiek promienie światła. Okna zostały przykryte ciężkimi zasłonami i tekturowymi płytami. Zabiegi te wprowadzone zostały na terenie całej Wielkiej Brytanii z obawy przed niemieckimi bombowcami.
Z jakiegoś jednak powodu część Belfastu nie podporządkowała się zarządzeniom. W dzielnicach zamieszkałych przez katolicką mniejszość domy i ulice pozostawały całkowicie oświetlone. Do tego irlandzcy nacjonaliści rozpoczęli protestacyjne palenie masek przeciwgazowych na specjalnie ułożonych stosach. W ten sposób środowiska popierające zjednoczenie wyspy wyrażały zarówno sprzeciw wobec brytyjskich zarządzeń, jak i radość z wybuchu wojny. Podczas jednej z manifestacji tłum wykrzykiwał: „Niech żyje Hitler!”, a na ścianach domów i murach pojawiały się napisy:

Do diabła z twoimi ustępstwami, Anglio, my chcemy swojego kraju.
Wstępujcie do IRA i służcie Irlandii.
Pamiętajcie 1916.
Trudności Anglii są szansą dla Irlandii…
[1]

Druga wojna światowa okazała się katastrofą dla Europy. Miliony jej mieszkańców zostało zabitych, straciło bliskich, dach nad głową oraz dorobek całego życia. Nie wszyscy jednak rozpoczęcie działań zbrojnych przywitali z niezadowoleniem. Istniały grupy, które z zawieruchą wojenną wiązały duże nadzieje. Były to najczęściej organizacje mniejszościowe, które w ramach przynależności do konkretnego państwa od lat walczyły o możliwość stworzenia własnego. Należały do nich m.in. Bretończycy, Chorwaci, a także ukraińscy nacjonaliści. Na północno-zachodnich skrawkach Europy taką mniejszość reprezentowali członkowie Irlandzkiej Armii Republikańskiej, organizacji wcześniej niezwykle zasłużonej w walce z brytyjskim panowaniem na Zielonej Wyspie.
Powstanie IRA wiąże się nieodłącznie z tragiczną historią jej ziemi. W 1171 roku brytyjski król Henryk II Plantagenet przybył do Irlandii, zapoczątkowując trwającą wieki okupację. Wraz za nim przybyli angielscy panowie, wielcy zarządcy irlandzkiej ziemi. W późniejszym czasie północno-wschodnie obszary stały się celem dużej migracji protestantów z Wielkiej Brytanii. Rdzenni mieszkańcy celtyckiej wyspy nigdy nie pogodzili się z utratą niezależności. Przez stulecia doszło do licznych powstań, które były bezwzględnie tłumione. Aby zapobiec dalszym wystąpieniom, prawa Irlandczyków zostały ograniczone. Zabroniono im głosowania, a także posługiwania się rodzimym językiem. Na początku XIX wieku Irlandia stała się formalnie częścią imperium Wielkiej Brytanii. Irlandczycy byli jednak obywatelami drugiej kategorii.
Ich frustrację potęgowała gospodarcza i ekonomiczna eksploatacja zasobów Irlandii. W latach 1845–1851 plaga ziemniaczana spowodowała wielką klęskę głodu. W jej konsekwencji zmarło około miliona obywateli, których podstawowym produktem żywnościowym był ziemniak. Kolejny milion wyemigrował, głównie do Stanów Zjednoczonych. Spowodowało to gwałtowny spadek populacji o 25 procent. O ten stan rzeczy w dużej mierze obwiniano brytyjski rząd oraz brytyjskich landlordów (wielkich właścicieli ziemskich), którzy kontynuowali wywózkę żywności z Irlandii na sąsiednią wyspę.
W tych warunkach rodził się irlandzki nacjonalizm i republikanizm. Nieodłącznym elementem budzenia się patriotycznej świadomości był renesans popularności języka irlandzkiego oraz irlandzkiej kultury. Ogromną rolę odegrał w tym zakresie poeta i dramaturg Patrick Pearse. W 1858 roku powstało Irlandzkie Bractwo Republikańskie (IRB). Jego celem było uzyskanie pełnej suwerenności wyspy, przy wsparciu emigrantów w USA, na czele których stanął John Devoy. W latach osiemdziesiątych XIX wieku rozpoczęto pierwszą w historii kampanię bombową na terytorium Wielkiej Brytanii. Stała się ona niejako wzorem dla późniejszych akcji organizowanych przez irlandzkich ekstremistów. Jednym z jej organizatorów był Tom Clarke, późniejszy lider bojowników na wyspie. Clarke odsiedział piętnaście lat w brytyjskim więzieniu. Po powrocie do Irlandii w 1907 roku rozpoczął przygotowania do wywołania rewolucji na wyspie. W tym samym czasie, z inicjatywy m.in. Arthura Griffitha powstały pierwsze partie polityczne, które przyjęły nazwy w języku irlandzkim: Cumann na nGaedheal (Liga Gaelow) oraz Sinn Féin (My Sami). Stały się one głównym nośnikiem szerzenia idei nacjonalistycznych.
Jednocześnie irlandzki członek brytyjskiego parlamentu, John Edward Redmond, domagał się oddania władzy na Zielonej Wyspie w ręce autonomicznego rządu. W efekcie utworzono w Dublinie lokalny, złożony z Irlandczyków gabinet, który był jednak zależny od władz w Londynie. Krok ten spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem protestantów z północy, którzy utworzyli oddziały zbrojne do walki, nie godzących się na dyktat Dublina. W odpowiedzi katolicy na południu zaczęli masowo wstępować do paramilitarnych Irish Volunteers (Irlandzkich Ochotników) pod dowództwem Eoina MacNeilla. Jednocześnie socjalista James Connolly tworzył uzbrojone oddziały Irish Citizen Army (Irlandzkiej Armii Obywatelskiej), których zadaniem była obrona strajkujących robotników przed policją. IRB uzyskało w ten sposób wojskowe ramie niezbędne do rozpoczęcia ogólnonarodowego powstania. Pozostało jedynie czekać na odpowiednią chwilę, czyli na pojawienie się „trudności Anglii, które stanowiłyby szansę dla Irlandii”…

Rozdział 1

NIEMIECKIE KARABINY DLA IRLANDZKICH POWSTAŃCÓW

KAPITAN SPINDLER ZSZEDŁ Z MOSTKU i przeszedł na najwyżej położony punkt na pokładzie swego parowca. Zapalił papierosa i przyłożył lornetkę do oczu. Bacznie obserwował brzeg oraz wodę, otaczającą niewielką zatokę Tralee na południowo-zachodnim wybrzeżu Irlandii. Z odległości kilku mil morskich od brzegu bezskutecznie wypatrywał statku naprowadzającego. Miał on bezpiecznie pokierować jednostkę Spindlera w kierunku lądu. Umówionym znakiem rozpoznawczym miała być zielona flaga na maszcie statku-pilota oraz człowiek ubrany w zielony sweter na jego dziobie. Minęły dwadzieścia cztery godziny od czasu, kiedy dziesięciotonowy parowiec dotarł do brzegów Zielonej Wyspy. Irlandzka łódź pilotująca miała pojawić się w przeciągu pół godziny od jego przybycia. Spindler ubrany był w norweski mundur marynarski. Również członkowie jego załogi nosili stroje marynarzy z Norwegii. Na maszcie powiewała bandera tego kraju, a na parowcu widniał namalowany białą farbą wielki napis: „Aud”. Jednak ani kapitan, ani jego podwładni nie byli Norwegami. Mało tego, nie znali ani słowa po norwesku. Dowodzący „Aud” był w rzeczywistości oficerem niemieckiej Cesarskiej Marynarki Wojennej, a pozostali członkowie załogi marynarzami kajzerowskich Niemiec. Pod pokładem statku spoczywał drogocenny ładunek: 20 tysięcy karabinów oraz dziesięć ciężkich karabinów maszynowych wraz z amunicją. Była to broń dla miejscowych bojowników, członków Irlandzkiego Bractwa Republikańskiego (IRB) oraz Irlandzkich Ochotników (Irish Volunteers), których spadkobiercą będzie późniejsza Irlandzka Armia Republikańska. Parę dni później, w Wielkanoc 23 kwietnia 1916 roku, miało wybuchnąć powstanie. Jego celem było całkowite wyzwolenie Irlandii od brytyjskiego panowania i powołanie irlandzkiej republiki. Rebelianci bardzo liczyli na niemiecką broń, bez której powstanie skazane było na niepowodzenie. Dlaczego zatem nikt nie zgłaszał się po jej odbiór? To pytanie zadawał sobie kapitan Spindler od ponad doby, bezowocnie oczekując na pokładzie „Aud”.
Dostarczenie statku z karabinami było ukoronowaniem zapoczątkowanej parę lat wcześniej współpracy pomiędzy irlandzkimi bojownikami a rządem Rzeszy Niemieckiej. Kooperacja ta, oparta na zasadzie: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, trwała przez cały okres pierwszej wojny światowej. Następnie została zamrożona w okresie niemieckiej Republiki Weimarskiej, aby powrócić ze zdwojoną siłą w czasach rządów Adolfa Hitlera i w okresie drugiej wojny światowej. Jednym z pomysłodawców i entuzjastów współpracy irlandzko-niemieckiej w jej wczesnych latach był Roger Casement.
Casement urodził się 1 września 1864 roku w Dublinie. Jego rodzice zmarli, gdy był jeszcze dzieckiem. W wieku szesnastu lat wyruszył do Anglii, gdzie imał się różnych zajęć. W młodości dużo podróżował służbowo, m.in. po Afryce. W 1901 roku znalazł posadę w brytyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, z którego ramienia prowadził dochodzenie w sprawie ludobójstwa w belgijskim Kongo. Następnie spędził sporo czasu w lasach tropikalnych Amazonii, badając kwestię wykorzystywania miejscowej ludności przez brytyjsko-peruwiańską firmę wytwarzającą kauczuk. Doświadczenia te wpłynęły na przyjęcie przez Casementa silnie antyimperialistycznego nastawienia. W 1913 roku porzucił pracę dla angielskiego rządu i przeniósł się do Irlandii. Na miejscu nawiązał kontakty z radykalnymi bojownikami i przeciwnikami Wielkiej Brytanii, pod której panowaniem znajdowała się wówczas Zielona Wyspa. Przesiąknął ideami republikanizmu oraz postulatami wyrwania się Irlandii spod angielskiego jarzma, mimo że niezbyt pasował do katolików spod znaku IRB i Irish Volunteers. Był bowiem protestantem i homoseksualistą. W 1914 roku wyjechał do Nowego Jorku, gdzie nawiązał znajomość z Johnem Devoyem, jednym z przywódców irlandzkich w USA, członkiem Clan na Gael. Organizacja ta miała za zadanie zdobycie poparcia finansowego i politycznego wśród Amerykanów i Irlandczyków w Stanach Zjednoczonych dla idei wolnej, niepodległej Irlandii. Celem misji Casementa było zdobycie środków na zakup broni do planowanego na wyspie zbrojnego wystąpienia przeciwko okupantowi.
W lipcu 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa. Na początku sierpnia Anglia wypowiedziała wojnę Rzeszy Niemieckiej, która tym samym stała się naturalnym sojusznikiem irlandzkich aspiracji niepodległościowych. Inspirowany Devoyem, który utrzymywał kontakty z dyplomatami niemieckimi w Waszyngtonie, Casement postanowił szukać pomocy dla sprawy Irlandii u rządu Cesarstwa Niemieckiego. Jeszcze w trakcie pobytu w Nowym Jorku napisał list do cesarza Wilhelma II Hohenzollerna oraz spotkał się w tej sprawie z niemieckim ambasadorem. Za jego pośrednictwem zorganizował swój wyjazd do Niemiec.
W październiku na pokładzie statku „Oscar II” opuścił terytorium Stanów Zjednoczonych. Towarzyszył mu Norweg Adler Christensen. Casement podróżował pod pseudonimem James Landy. Nie uchroniło go to jednak przed zdemaskowaniem przez służby specjalne Wielkiej Brytanii. Podczas krótkiej przerwy w rejsie statek zatrzymał się w Oslo (wówczas Christiana). W czasie postoju Christensen został aresztowany na ulicy i zawieziony do angielskiego poselstwa. Na miejscu konsul Mansfeldt Findlay osobiście przesłuchiwał Norwega. Wypytywał go o Casementa i cel jego wyprawy. W pewnym momencie zaproponował dużą nagrodę za pomoc w zamordowaniu Irlandczyka, sugerując, że ktokolwiek „rozwali mu głowę, nie powinien martwić się o pracę przez resztę życia”. Po czym zadał zaskoczonemu gościowi pytanie: „Podejrzewam, że nie miałbyś nic przeciwko łatwemu życiu przez resztę swoich dni?”[2]. Rząd angielski zaproponował mu 5 tysięcy funtów (co w owym czasie stanowiło majątek) za zdradę towarzysza (według Brytyjczyków to Christensen wyszedł z propozycją współpracy i wielokrotnie informował konsulat o zamierzeniach Irlandczyka). Casement dowiedział się o propozycji konsula od Christensena. Był wściekły na Anglików, a incydent z Oslo nie dawał mu spokoju podczas osiemnastomiesięcznego pobytu w Niemczech.
Jeszcze przed przybyciem do Berlina z ramienia niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych (Auswaertiges Amt – AA) Casementowi przydzielono tłumacza i przewodnika – Richarda Meyera. Irlandczyk wyznaczył sobie kilka zasadniczych celów. Po pierwsze chciał uzyskać od rządu niemieckiego ogłoszenie formalnej deklaracji wspierającej dążenia niepodległościowe wyspy. Po drugie pragnął utworzyć kilkutysięczną brygadę z jeńców irlandzkich przebywających w obozach na terenie cesarstwa. Wcześniej wcieleni oni zostali do brytyjskiego wojska i walczyli z Niemcami we Francji i Belgii. Po trzecie wreszcie chciał uzyskać konkretną pomoc militarną, czy to w postaci sprzętu wojskowego i zasobów oficerskich, czy też lądowania wojsk niemieckich na terenie Irlandii.
31 października 1914 roku Casement przybył do stolicy Rzeszy. „W końcu w Berlinie! – zapisał w pamiętniku. – Podróż skończona – najgorsze chyba jeszcze przede mną! Czy mi się uda? Czy zrozumieją [Niemcy], ile to wszystko może dla nich znaczyć (…)?”[3]. Zameldował się w hotelu Continental jako obywatel amerykański, Mr. Hammond. Pierwsze swoje kroki skierował do siedziby Auswaertiges Amt na Wilhelmstrasse 76. Po drodze podziwiał gmachy opuszczonych ambasad: Wielkiej Brytanii i Rosji. Na miejscu poznał podsekretarza stanu Arthura Zimmermanna, z którym negocjował potem niemiecką deklarację w sprawie Irlandii i który okazał się niezwykle pomocny. „Od razu go polubiłem. Miał dobre serce i ciepły uścisk dłoni” – zanotował potem Casement. Rozmawiał również z hrabią George’em von Wendlem, szefem departamentu do spraw Anglii, „człowiekiem dobrze zbudowanym, o szczerych brązowych oczach i z perfekcyjnym angielskim akcentem”[4]. Obie rozmowy przebiegły w bardzo przyjaznej atmosferze. Gość był pod silnym wrażeniem otwartości na współpracę swoich interlokutorów. Irlandczyk otrzymał od Meyera specjalną rządową kartę, która upoważniała go do poruszania się po Niemczech bez ciągłego zatrzymywania przez policję.
Wkrótce Casement wezwany został do odwiedzenia siedziby sztabu głównego wojsk niemieckich na froncie zachodnim. Razem z Meyerem udali się do Kolonii, a stamtąd przez Belgię, i Luksemburg do Charleville-Mézières, gdzie znajdował się sztab. Przez okno pociągu przedzierającego się przez Belgię Casement obserwował zniszczenia dokonane przez wojska niemieckie. Obwiniał Anglię za niespełnione obietnice ochrony Belgii i jej nawoływania do obrony belgijskiej neutralności za wszelką cenę. „Cóż to za zbrodnia!” – zanotował. Było mu przerażająco zimno. Mróz nie ustępował ani na chwilę. Pomimo futrzanych rękawiczek palce Casementa bolały i siniały coraz bardziej. Zdecydował się zdjąć rękawice, wsunął ręce pod pośladki i siedział na nich tak długo, aż krążenie w palcach powróciło do normy.
Na miejscu irlandzki wysłannik przedstawił swe propozycje dowódcom niemieckim. Najpierw rozmawiał z baronem Kurtem von Lersnerem. Ten poinformował go, iż rozpoczął się proces wyszukiwania Irlandczyków wśród jeńców wojennych. Mieli oni zostać zebrani razem w jednym obozie w Limburgu pod Frankfurtem nad Menem. Pojawiła się jednak zasadnicza trudność. Lersner przyznał się, że jego ludzie nie potrafią odróżnić Irlandczyka od Brytyjczyka. „Dla nich to wszystko Anglicy” – mówił baron. Casement niewiele mógł na to poradzić. Jego rozmówca obiecał, że jak tylko uda się zgromadzić w jednym miejscu kilkuset jeńców, poinformuje go natychmiast, aby mógł ich odwiedzić. Zastrzegł jednak, że wolałby, ażeby Irlandczyk nie rozmawiał z rodakami osobno, ale przemawiał do większych grup. Ta nietypowa prośba zaskoczyła gościa. Czyżby Niemcy chcieli storpedować pomysł utworzenia brygady już na samym początku? Czy może chcieli coś przed nim ukryć? Zanim opuścił sztab, zastanowiła go jeszcze jedna rzecz: obecność licznej grupy francuskich transseksualistów w strojach kobiecych, którzy kręcili się po koszarach. Gość uznał, że bezpieczniej będzie nie poruszać tej kwestii w rozmowach z jego niemieckimi przyjaciółmi.
Po powrocie do Berlina Casementowi i Zimmermannowi szybko udało się dojść do porozumienia w sprawie niemieckiej deklaracji wspierającej irlandzkich bojowników. Ogłoszono ją 20 listopada 1914 roku. Według niej rząd niemiecki oznajmił, „że Niemcy w żadnym wypadku nie zamierzają najechać Irlandii w celu jej podbicia bądź usunięcia rodzimych instytucji tego kraju. Jeśli jednak w trakcie tej Wielkiej Wojny, której Niemcy nigdy nie chciały, niemieckie wojska znajdą się u brzegów Irlandii, wylądują tam nie jako najeźdźcy, aby plądrować i niszczyć, ale jako oddziały przyjazne rządowi, zainspirowanemu dobrą wolą w stosunku do państwa i ludzi, dla których Niemcy pragną tylko narodowego dostatku i narodowej wolności”[5]. Przy okazji publikacji deklaracji prasa ujawniła nazwisko Irlandczyka jako osoby negocjującej. Wobec tego nie widział on sensu dalszego ukrywania się pod fałszywym nazwiskiem. Mr. Hammond stał się już oficjalnie Rogerem Casementem. Ogłoszenie dokumentu napawało go optymizmem. Był pod silnym wrażeniem gościnności gospodarzy. „(…) każdego dnia zakochuję się coraz bardziej w Niemcach i Niemkach. Wielcy ludzie i dobrzy ludzie”[6] – pisał.

 
Wesprzyj nas