W swojej kolejnej książce “Nowa perspektywa. Pochodzenie życia, świadomości i Wszechświata” znakomity fizyk Sean Carroll mierzy się z pytaniami egzystencjalnymi. Kreśli historię Wszechświata i nas samych…


Nowa perspektywa. Pochodzenie życia, świadomości i WszechświataWszechświat jest ogromny. Czternaście miliardów lat po Wielkim Wybuchu przestrzeń dostępną naszym bezpośrednim obserwacjom zapełniają biliony galaktyk, z których każda zawiera od miliona do biliona gwiazd. My, ludzie, jesteśmy drobinkami, od niedawna zamieszkującymi planetę krążącą wokół niczym niewyróżniającej się gwiazdy.

Czy z perspektywy porażająco ogromnego, zdawałoby się całkowicie obojętnego Wszechświata, istnienie człowieka może mieć jakiekolwiek znaczenie?

W swojej kolejnej książce znakomity fizyk Sean Carroll mierzy się z pytaniami egzystencjalnymi. Kreśli historię Wszechświata i nas samych – istot, które wskutek działania mechanizmów natury rozwinęły zdolność wchodzenia w interakcje z onieśmielająco złożonym światem. Stawia tezę, że choć stanowimy część Wszechświata rządzonego przez bezosobowe prawa, jesteśmy czymś wyjątkowym – zorganizowanymi układami, zdolnymi do odczuwania i myślenia. Jesteśmy myślącymi i czującymi ludźmi, którzy nadają swemu istnieniu znaczenie poprzez sposób, w jaki żyją.

Wszechświat jest olbrzymi. Nie dostaliśmy do niego instrukcji obsługi. Mimo to udało nam się dowiedzieć zdumiewająco dużo na temat tego, jak on działa. Sean Carroll stawia przed nami wyzwanie zupełnie innego rodzaju: proponuje, byśmy zaakceptowali świat takim, jakim jest, i z pogodą ducha stawili czoło rzeczywistości, nadając naszemu życiu wartość.

Sean Carroll jest fizykiem teoretykiem pracującym w California Institute of Technology (Caltech). Po uzyskaniu doktoratu na Uniwersytecie Harvarda zajął się badaniami dotyczącymi fizyki cząstek, kosmologii i grawitacji. Pracował m.in. w Massachusetts Institute of Technology (MIT). W Polsce ukazały się jego książki: “Stąd do wieczności i z powrotem” i “Cząstka na końcu Wszechświata”, która otrzymała Nagrodę Royal Society.

Sean Carroll
Nowa perspektywa. Pochodzenie życia, świadomości i Wszechświata
Przekład: Urszula i Mariusz Seweryńscy
Seria: Na ścieżkach nauki
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 22 czerwca 2017
 
 

Nowa perspektywa. Pochodzenie życia, świadomości i Wszechświata


Prolog

Tylko raz w życiu naprawdę otarłem się o śmierć. Byłem trochę rozkojarzony. Zapadł zmierzch, ruch na autostradzie 405 w Los Angeles był bardzo duży. Jadący przede mną nieuważny kierowca wykonał gwałtowny manewr, rezygnując w ostatniej chwili ze zjazdu z autostrady. Szarpnąłem kierownicą, aby uniknąć najechania na tył tego samochodu. Jadąca pasem po mojej lewej stronie ogromna osiemnastokołowa ciężarówka nie była tak daleko, jak mi się wydawało. Ostatnie centymetry zderzaka mojego auta złapały kontakt z najbardziej wysuniętą do przodu częścią ciężarówki. To wystarczyło. Zupełnie straciłem panowanie nad samochodem, który wykonał powolny i majestatyczny obrót w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Obrót zakończył się, gdy samochód oparł się bokiem od strony kierowcy na froncie ciężarówki, która wciąż z dużą prędkością łykała kolejne metry autostrady. W każdym razie z mojej perspektywy wszystko działo się powoli i majestatycznie. Czułem się, jakbym był uwięziony w bursztynie. Mogłem tylko bezradnie obserwować, jak samochód kręci się według własnego uznania, aż zostaje zablokowany na przednim zderzaku ciężarówki, prostopadle do kierunku ruchu na autostradzie.
Moją twarz zalało oślepiające światło reflektorów wielkiego pojazdu. Byłem roztrzęsiony, ale nie zostałem ranny. Samochód trochę się pogniótł i trzeba było nad nim mocno popracować w warsztacie blacharskim, ale mogłem wrócić nim do domu, kiedy już udało się wypełnić cały raport policyjny. Kilka centymetrów tu, zmiana prędkości tam, trochę więcej paniki po stronie kierowcy ciężarówki… i mogło skończyć się inaczej.
Wielu z nas doświadcza bliskości śmierci na długo przed ostatecznym z nią spotkaniem. Musimy mierzyć się ze skończonością naszego życia. Jestem fizykiem i zawodowo zajmuję się badaniem Wszechświata jako całości. Wszechświat jest duży. Czternaście miliardów lat po Wielkim Wybuchu przestrzeń dostępną bezpośrednim obserwacjom zapełnia kilkaset miliardów galaktyk, w których średnio znajduje się jakieś sto miliardów gwiazd. My, ludzie, przez kontrast, jesteśmy drobinkami… od niedawna zamieszkującymi nic nieznaczącą planetę, krążącą wokół niczym niewyróżniającej się gwiazdy. Niezależnie od skutków owej przygody na autostradzie długość mojego życia będzie mierzona w dekadach, nie w miliardach lat.
Człowiek jest malutką, ulotną istotą. Jego rozmiary wypadają słabiej w porównaniu z rozmiarami Wszechświata niż wielkość atomu w stosunku do rozmiarów Ziemi. Czy istnienie jakiegokolwiek człowieka może w ogóle mieć jakiekolwiek znaczenie? W pewnym sensie, oczywiście, że może. Prowadzę szczęśliwe życie w otoczeniu rodziny i przyjaciół, którym na mnie zależy. Moja śmierć wstrząsnęłaby tymi ludźmi. Sam również nie byłbym zachwycony, gdybym jakimś sposobem z wyprzedzeniem wiedział, że moje życie zbliża się do końca. Jednak z perspektywy porażająco ogromnego, zdawałoby się całkowicie obojętnego Wszechświata, czy wszystko to naprawdę ma aż takie znaczenie?
Wolę myśleć, że nasze życie ma znaczenie, nawet jeśli Wszechświat mógłby równie dobrze istnieć bez nas. Musimy poważnie potraktować tę kwestię i ciężko pracować nad ustaleniem, w jaki sposób nasze pragnienie, aby coś znaczyć, pasuje do natury rzeczywistości na jej najgłębszych poziomach.
Moja przyjaciółka jest neurobiologiem i potrafi odmłodzić pojedyncze komórki. Naukowcy opracowali techniki pozwalające wprowadzić komórki macierzyste do ciała dorosłego człowieka, które zdradza pewne objawy związane z upływem czasu, i odwrócić procesy starzenia się w takim stopniu, że komórki są jak u noworodka. Od pojedynczych komórek do całego organizmu daleka droga, ale zapytałem ją, na pół żartobliwie, czy będziemy kiedyś potrafili odwrócić u ludzi proces starzenia i praktycznie zapewnić nam wieczną młodość.
– I ja, i ty kiedyś umrzemy – odparła po chwili namysłu. – Jeśli jednak któreś z nas będzie miało wnuki, to o nich już nie mogłabym powiedzieć tego z pełnym przekonaniem.
Myślenie biologa. Jako fizyk wiem, że nie łamię żadnych praw fizyki, wyobrażając sobie istoty trwające przez miliony, a nawet miliardy lat, toteż nie zgłaszam sprzeciwu. Problem w tym, że ostatecznie wszystkie gwiazdy wyczerpią swoje paliwo nuklearne, ich lodowate szczątki spadną w otchłań czarnych dziur, a czarne dziury stopniowo wyparują i w ciemnym, pustym Wszechświecie zostanie rozrzedzona papka cząstek elementarnych. Nie ma szans, abyśmy naprawdę żyli wiecznie, nie ma znaczenia, jak bardzo zmyślnymi biologami będziemy. Każdy umiera. Życie nie jest substancją jak woda lub skała. Jest procesem jak ogień lub rozbijające się o brzeg fale. Proces ten zaczyna się, trwa przez chwilę i ostatecznie się kończy. Długi czy krótki, nasze chwile są niczym w porównaniu z wiecznością.

* * *

Mamy przed sobą dwa cele. Jeden z nich to objaśnić historię Wszechświata i wytłumaczyć, dlaczego uważamy ją za prawdziwą, nakreślić nową perspektywę tak, jak ją obecnie pojmujemy. To fantastyczna koncepcja. My, ludzie, jesteśmy kupką zlepionego błota, która za sprawą działania bezosobowych mechanizmów natury rozwinęła zdolność wchodzenia w interakcje z onieśmielająco złożonym światem, rozmyślania na jego temat i podziwiania go. Aby zrozumieć siebie, musimy zrozumieć to, z czego jesteśmy zbudowani, co oznacza, że musimy zagłębić się w domenę cząstek elementarnych, sił i zjawisk kwantowych, nie wspominając o imponującej różnorodności sposobów, w jakie te mikroskopijne skrawki materii mogą się łączyć w zorganizowane układy, zdolne do odczuwania i myślenia.
Drugi cel to zaoferować odrobinę terapii egzystencjalnej. Chcę postawić tezę, że choć jesteśmy częścią Wszechświata rządzonego przez leżące u podstaw bezosobowe prawa, to mimo wszystko mamy znaczenie. Nie jest to zagadnienie naukowe – nie ma szans, abyśmy eksperymentalnie pozyskali dane, które pomogłyby określić, do jakiego stopnia życie ma sens. Jest to czysto filozoficzne zagadnienie, które wymaga od nas odrzucenia tego, co przez tysiące lat myśleliśmy o życiu człowieka i jego znaczeniu. Według starej szkoły życie człowieka nie może odgrywać istotnej roli, skoro jesteśmy „tylko” zbiorem atomów poruszających się pod dyktando praw fizyki. Tym właśnie jesteśmy, lecz nie jest to jedyny sposób, w jaki możemy myśleć o tym, czym jesteśmy. Jesteśmy zbiorem atomów, funkcjonującym niezależnie od jakichkolwiek niematerialnych duchów lub wpływów, i jednocześnie jesteśmy myślącymi i czującymi ludźmi, którzy nadają swemu istnieniu znaczenie przez sposób, w jaki wiodą życie.
Jesteśmy mali, Wszechświat olbrzymi. Nie dostaliśmy do niego instrukcji obsługi. Mimo to udało nam się dowiedzieć zdumiewająco dużo na temat tego, jak on działa. Oto wyzwanie zupełnie innego rodzaju: zaakceptować świat taki, jaki jest, z uśmiechem stawić czoło rzeczywistości i nadać naszemu życiu wartość.

* * *

W pierwszej części książki, zatytułowanej „Kosmos”, przyjrzymy się pewnym istotnym aspektom szeroko pojętego Wszechświata, którego drobną częścią jesteśmy. Można o świecie mówić na wiele różnych sposobów, co prowadzi nas do modelu określanego mianem naturalizmu poetyckiego. „Naturalizm” utrzymuje, że jest tylko jeden świat – świat natury. Przyjrzymy się pewnym wskazówkom, że jest tak w istocie, łącznie z informacjami o ruchu i ewolucji Wszechświata. „Poetycki” przypomina nam, że istnieje więcej niż jeden sposób mówienia o świecie. Słownik oparty na „przyczynach” i „powodach” tego, że coś się dzieje, wydaje nam się naturalny, ale idee te nie są częścią mechanizmów działania natury na jej najgłębszym poziomie. Są to zjawiska emergentne, będące elementem stosowanego przez nas opisu świata, jaki znamy na co dzień. Różnica między opisem świata codziennego i tym głębszym wynika z istnienia strzałki czasu, ostrego podziału na przeszłość i przyszłość, który da się prześledzić aż do szczególnego stanu, w którym Wszechświat miał swój początek w Wielkim Wybuchu.
W drugiej części, zatytułowanej „Rozumienie”, będziemy rozważać, w jaki sposób powinniśmy podejść do próby zrozumienia świata, jak moglibyśmy przynajmniej zbliżyć się do prawdy. Będziemy musieli odnaleźć w sobie chęć do akceptowania niepewności i niekompletności wiedzy, jak też gotowość do uaktualniania naszych przekonań w miarę pozyskiwania nowych dowodów. Przekonamy się, że najlepszym podejściem do opisywania Wszechświata nie jest poszukiwanie jednej, zunifikowanej opowieści, ale odwołanie się do szeregu powiązanych ze sobą modeli, właściwych na różnych poziomach. Każdy taki model ma własną dziedzinę stosowalności, a idee, które stanowią jego zasadniczą część, mają wszelkie prawo być traktowane jako coś „rzeczywistego”. Naszym zadaniem jest połączyć zazębiające się zestawy opisów, oparte na pewnych fundamentalnych pojęciach, dopasować je tak, aby tworzyły wspólnie stabilną planetę przekonań.
Później przejdziemy do „Sedna”, gdzie rozważamy świat taki, jaki jest naprawdę: odwołamy się do fundamentalnych praw natury. Omówimy kwantową teorię pola, podstawowy język, w którym mówi się o współczesnej fizyce. Zasmakujemy w triumfie Teorii Rdzenia, niezwykle udanym modelu cząstek i oddziaływań, które tworzą mnie, ciebie, Słońce, Księżyc, gwiazdy i wszystko, co kiedykolwiek widziałeś, czego kiedykolwiek w życiu dotykałeś lub smakowałeś. Wciąż jeszcze nie wiemy dużo na temat funkcjonowania świata, ale mamy wszelkie powody sądzić, że Teoria Rdzenia stanowi poprawny opis natury w swej dziedzinie stosowalności. Dziedzina ta jest na tyle szeroka, że natychmiast wyklucza możliwość istnienia kilku irytujących fenomenów: od telekinezy i astrologii do duszy, która zostaje uwolniona po śmierci. Dysponujemy garścią praw fizyki, ale wciąż wiele pracy należy wykonać, aby połączyć głębsze zasady z bogactwem otaczającego nas świata.
W czwartej części, „Złożoność”, zaczniemy dostrzegać, do czego takie połączenia prowadzą. Wyłanianie się złożonych struktur nie jest wcale dziwnym zjawiskiem, które pozostawałoby w sprzeczności z ogólną tendencją Wszechświata do stałego zwiększania nieuporządkowania. Jest wręcz naturalną konsekwencją tej tendencji. We właściwych okolicznościach materia samoorganizuje się w skomplikowane układy, zdolne zdobywać i wykorzystywać informacje na temat ich środowiska. Kulminacją tego procesu jest samo życie. Im więcej dowiadujemy się o podstawowych mechanizmach funkcjonowania życia, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, jak harmonijnie te mechanizmy współgrają z fundamentalnymi zasadami fizycznymi, które rządzą całym Wszechświatem. Życie jest procesem, nie jest substancją. Siłą rzeczy charakteryzuje się tymczasowością. Nie jesteśmy powodem, dla którego istnieje Wszechświat, ale nasza zdolność do refleksji i nasza samoświadomość sprawiają, że zajmujemy w nim szczególne miejsce.
W ten sposób docieramy do zawiłych problemów, które stoją przed naturalizmem, a związane są z zagadką świadomości. Zmierzymy się z tym zagadnieniem w części zatytułowanej „Myślenie”, gdzie wychodzimy poza „naturalizm” i wpadamy w objęcia „fizykalizmu”. Współcześni neurobiolodzy poczynili ogromne postępy w dziedzinie zrozumienia, jak naprawdę przebiegają procesy myślowe w mózgu, i nie ma wątpliwości, że nasze osobiste doznania definitywnie pozostają w korelacji z zachodzącymi w mózgu procesami fizycznymi. Zaczynamy nawet dostrzegać, jak ta niezwykła zdolność z czasem ewoluowała oraz jakie rodzaje zdolności są kluczowe do tego, aby osiągnąć świadomość. Najtrudniejszy problem jest natury filozoficznej: jak to w ogóle możliwe, że wewnętrzne doznania, to wyjątkowo empiryczne wrażenie głębi życia w naszych głowach, mogą być zredukowane do zwykłej materii w ruchu? Naturalizm poetycki sugeruje, że powinniśmy myśleć o „wewnętrznych doznaniach” jako o części sposobu, w jaki mówimy o tym, co dzieje się w naszych mózgach. Sposoby mówienia mogą być jednak bardzo realne, nawet w odniesieniu do naszej zdolności dokonywania wolnych wyborów, określającej nas jako istoty rozumne.
Na koniec, w „Dbałości”, stajemy twarzą w twarz z najtrudniejszym problemem ze wszystkich, a mianowicie, w jaki sposób bez odwoływania się do transcendencji skonstruować w kosmosie znaczenie i wartości. Zarzut powszechnie wytaczany przeciw naturalizmowi mówi o tym, że takie zadanie zwyczajnie jest niemożliwe do wykonania: bez czegoś wykraczającego poza świat materialny, co mogłoby nas prowadzić, życie nie miałoby sensu, a już na pewno nie byłoby sensu żyć w taki, a nie inny sposób. Niektórzy naturaliści zgadzają się i przechodzą nad tym do porządku dziennego. Inni reagują ostrym sprzeciwem, twierdząc, że wartości mogą być określone naukowo, jak określa się wiek Wszechświata. Naturalizm poetycki zajmuje miejsce gdzieś pośrodku, akceptuje to, że wartości są tworzone przez ludzi, ale zaprzecza, iż w związku z tym wartości są iluzoryczne i bez znaczenia. Wszystkim nam na czymś zależy, wszyscy czegoś pragniemy – niezależnie od tego, czy zostało nam to przekazane przez ewolucję, wychowanie lub środowisko. Naszym zadaniem jest pogodzić się z tymi pragnieniami i żądzami, jak też pogodzić je ze sobą. Odnaleziony przez nas sens życia jest transcendentny, ale nie znaczy to, że ma przez to mniejsze znaczenie.

Część I
Kosmos

Rozdział 1
Fundamentalna natura rzeczywistości

W starych kreskówkach o przygodach Strusia Pędziwiatra Wiluś E. Kojot często wybiega poza krawędź urwiska. W takich wypadkach nie zaczyna jednak spadać w przepaść, czego moglibyśmy się spodziewać na podstawie naszej wiedzy na temat działania grawitacji, przynajmniej nie dzieje się to od razu. Zamiast tego zawisa w bezruchu, kompletnie zadziwiony. Nagle zdaje sobie sprawę, że nie ma już gruntu pod stopami – dopiero wtedy mknie w dół na spotkanie z ziemią. Jesteśmy takim Wilusiem E. Kojotem. Od samego początku, gdy tylko w istotach ludzkich obudziły się pierwsze myśli o tym, co je otacza, zastanawialiśmy się, jakie jest nasze miejsce we Wszechświecie, szukaliśmy powodów, dlaczego wszystko jest takie, jakie jest. Formułowano wiele możliwych odpowiedzi, a zwolennicy tego czy innego poglądu od czasu do czasu toczyli spory, kto ma rację. Bardzo długo jednak zgadzano się, że wszystko to musi mieć jakiś sens i gdzieś tam są wskazówki, które pozwolą go odkryć i zrozumieć. Wszystko ma swój cel, nic nie dzieje się bez powodu. Przeświadczenie to odgrywało rolę gruntu pod naszymi stopami, stanowiło podstawę, na której wznosiliśmy gmach złożony ze wszystkich zasad, według których wiedliśmy nasze życie. Przekonanie o słuszności tego poglądu zaczęło stopniowo zanikać.
W miarę jak coraz lepiej rozumieliśmy świat, coraz trudniej było obronić pomysł, że można mówić o jakimś transcendentnym celu jego istnienia. Stary obraz został zastąpiony niezwykłą nową wizją – w wielu aspektach porywającą i zapierającą dech w piersi, w innych irytującą i rzucającą poważne wyzwania. Jest to wizja świata uparcie odmawiającego nam jakiejkolwiek bezpośredniej odpowiedzi na ważkie pytania o cel i znaczenie.
Problem w tym, że nie przyznajemy otwarcie, iż taka przemiana nastąpiła, nie jesteśmy w stanie w pełni zaakceptować jej dalekosiężnych implikacji. Kwestie te są dobrze znane. Na przestrzeni dwóch ostatnich stuleci Darwin przewrócił do góry nogami naszą wizję życia, szaleniec Nietzschego opłakiwał śmierć Boga, egzystencjaliści poszukiwali autentyzmu w obliczu absurdu, miejsce przy stole podziałów społecznych przyznano nowoczesnym ateistom. Mimo to wielu ludzi wciąż zachowuje się tak, jakby nic się nie zmieniło. Inni dobrze bawią się w takt muzyki nowego porządku, ale ze spokojem wierzą, że wprowadzenie poprawek do naszej perspektywy sprowadza się zaledwie do zastąpienia kilku dawnych kazań paroma nowymi.
Prawda jest taka, że grunt zniknął spod naszych nóg i dopiero zaczynamy zbierać się na odwagę, aby spojrzeć w dół. Na szczęście nie wszystko, co znajdzie się w powietrzu, natychmiast nurkuje ku zagładzie. Wiluś E. Kojot wyszedłby cało z opresji, gdyby dysponował jednym z tych plecaków odrzutowych firmy ACME, mógłby latać sobie do woli, gdzie oczy poniosą. Czas zabrać się do budowy konceptualnych plecaków odrzutowych na nasze potrzeby.
Czym jest fundamentalna natura rzeczywistości? Filozofowie łączą takie pytanie z ontologią – badaniem podstawowej struktury świata, jego elementów składowych i związków zachodzących pomiędzy nimi. Można ją przeciwstawić epistemologii, która koncentruje się na pozyskiwaniu wiedzy na temat świata. Ontologia jest działem filozofii zajmującym się naturą rzeczywistości. Mówimy też o ontologii wtedy, gdy mamy na myśli konkretny pogląd na to, jaka naprawdę jest natura rzeczywistości. Liczba funkcjonujących w dzisiejszym świecie różnych prób zmierzenia się z ontologią jest nieco przytłaczająca. Pojawia się podstawowe pytanie, czy rzeczywistość w ogóle istnieje. Realista stwierdza: „Oczywiście, że istnieje!”. Są jednak jeszcze idealiści, którzy uważają, że naprawdę istnieje tylko umysł przez wielkie U, a tak zwany świat rzeczywisty jest tylko serią myśli we wnętrzu tego Umysłu. Pośród realistów mamy monistów, według których świat jest pojedynczym bytem, a także dualistów, którzy wierzą w istnienie dwóch odrębnych królestw (takich jak „materia” i „duch”). Nawet ludzie, którzy zgadzają się, że istnieje tylko jeden rodzaj królestwa, ale twierdzą, że świat jest czysto fizyczny, mogliby poróżnić się o odpowiedź na pytanie, które aspekty świata są „rzeczywiste”, a które „iluzoryczne”. (Czy kolory są czymś rzeczywistym? A świadomość? Moralność?)
To, czy wierzysz lub nie wierzysz w Boga – jesteś teistą lub ateistą – stanowi część twojej własnej ontologii, ale dalekie jest od opisania wszystkiego. „Religia” to coś zupełnie innego. Związana jest z określonymi przekonaniami, wśród których często znajduje się wiara w Boga, choć w zależności od religii definicja „Boga” może różnić się w znacznym stopniu. Religia może być również czynnikiem kulturotwórczym, zbiorem instytucji, sposobem życia, historyczną spuścizną, zestawem zasad i praktyk. Jest czymś więcej niż listą doktryn, czymś bardziej skomplikowanym. Odpowiednikiem religii byłby humanizm, zbiór przekonań i praktyk, który jest równie różnorodny i podatny na wpływy, jak religia.

 
Wesprzyj nas