“Ciężkie próby” to drugi tom trylogii science fiction Czerwień. Fascynujący obraz wojen w bliskiej przyszłości, w których nanotechnologia i sztuczne inteligencje decydują o losach żołnierzy, bitew i konfliktów.


Ciężkie próbyPorucznik James Shelley i jego Oddział Apokalipsy walczyli o sprawiedliwość, kiedy przeprowadzili nieoficjalną misję o kryptonimie „Brzask”.

Po powrocie do Ameryki stają przed sądem wojskowym. Pragną ujawnić korupcję wśród elit politycznych i biznesowych, ale nie jest to takie proste. W kraju, który wciąż dochodzi do siebie po nuklearnym zamachu terrorystycznym z Dnia Komy, sala sądowa staje się kolejnym polem bitwy.

Kiedy społeczeństwo obiegają wieści o tajemniczej zbuntowanej sztucznej inteligencji zwanej Czerwienią, narasta nowa fala przemocy, a Shelley znowu znajduje się w samym centrum wydarzeń.

Nękany przez wrogów postanawia działać. Czy jednak sam podejmuje decyzje, czy manipuluje nim Czerwień? I czy ma to jakieś znaczenie, kiedy miliony ludzi mogą zginąć w wojnie jądrowej?

***

Dynamiczna i inteligentna militarna science fiction.
Stefan Raets, Tor.com

Trzymający w napięciu thriller, dynamiczne sceny walk, niezwykła technologia militarna, świat z barwnie nakreślonymi postaciami i złowieszczymi spiskami politycznymi.
Michael Hicks, Audiobook Reviewer

Ani kroku wstecz, tylko naprzód

Linda Nagata (ur. 1960 r.) od dziesiątego roku życia mieszka na Hawajach. Jest czołową przedstawicielką nanopunku, opisującego połączenie zaawansowanej nanotechnologii z ludzkim mózgiem. W 1995 roku opublikowała rewelacyjną powieść “Struktor Bohra”, za którą otrzymała nagrodę Locusa za najlepszy debiut, a w 2000 roku odebrała Nebulę za opowiadanie “Boginie”. Napisała kilkanaście powieści oraz wiele opowiadań science fiction i fantasy. Czerwień. Misja „Brzask” – pierwszy tom trylogii z gatunku militarnej SF – otrzymała nominację do nagrody Nebula i nagrody Johna W. Campbella.

Linda Nagata
Ciężkie próby
seria: Czerwień tom 2
Przekład: Mirosław P. Jabłoński
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 11 kwietnia 2017
 
 

Ciężkie próby


PRZECIWKO BESTII

ODCINEK 1:
CIĘŻKIE PRÓBY

– Chcą, żebyśmy ukrzyżowali pułkownika Kendricka.
Słowa te kieruję do moich żołnierzy – Oddziału Apokalipsy. To nazwa, jaką nadali nam medioci, i mnie ona pasuje. Jest tutaj cała nasza siódemka, która przeżyła misję „Brzask”; siedzimy wokół taniego owalnego stołu, stojącego na środku pustej sali konferencyjnej o białych ścianach w sądzie federalnym w Waszyngtonie. Pierwszy raz od pięciu miesięcy, od chwili, gdy wysiedliśmy z samolotu na lotnisku Dulles, pozwolono nam wspólnie omówić naszą sprawę, bez obecności prawników.
Muszę wiedzieć, czy nadal gramy w jednej drużynie.
Nazywam się James Shelley. Obecnie mam stopień porucznika Sił Lądowych Stanów Zjednoczonych, ale to się zmieni po wyroku sądu wojskowego.
– Nasi adwokaci uznali, że skoro Kendrick nie żyje, to nie będzie krzyczał ani protestował, kiedy będziemy wbijali gwoździe. Chcą więc, żebyśmy zeznali, że pułkownik nadużył władzy i zmusił nas do uczestnictwa w spisku. Chcą, żebyśmy stwierdzili, że nie byliśmy wtedy w pełni władz umysłowych, w związku z czym nie jesteśmy winni niczego, co się stało.
Wróciliśmy do Stanów Zjednoczonych z własnej woli i zostaliśmy powszechnie uznani za bohaterów. Wykorzystałem ten status, żeby załatwić nam przywilej w postaci dziesięciominutowego spotkania poświęconego omówieniu strategii naszej obrony. Nie jest to prywatna narada – obiektywy kamer śledzą nas z rogów pomieszczenia, a moja nakładka, którą noszę jak soczewki kontaktowe, nagrywa wszystko bez przerwy, ale przywykliśmy do tego. Jesteśmy żołnierzami PGB, a w połączonej grupie bojowej liczysz się z tym, że jesteś obserwowany.
– Za dosłownie kilka minut każde z was spotka się indywidualnie z adwokatem, który doradzi wam procedurę obrony pozytywnej w oparciu o niepoczytalność umysłową.
Od Dnia Komy, kiedy siedem prowizorycznych ładunków nuklearnych zostało zdetonowanych w kraju w celu zniszczenia struktur przesyłu informacji, co doprowadziło do rozerwania Chmury i załamania się gospodarki, podróżowanie i łączność stanowią wyzwanie. W związku z tym ustalono, że nasz proces przed sądem wojskowym odbędzie się w dogodnie, centralnie położonym sądzie federalnym w Dystrykcie Kolumbii. Korzystamy z jego zabudowań, nie z personelu. Postępowanie prowadzi armia, ława przysięgłych składa się z wojskowych, przewodniczy sędzia wojskowa.
Proces jeszcze się nie zaczął i nie znajdziemy się dzisiaj na sali sądowej, więc wszyscy nosimy brązowe mundury polowe. Wszyscy oprócz mnie mają neuroskalpy, wyróżniające żołnierzy połączonych grup bojowych.
Neuroskalpy wyglądają jak czepki sportowe, ale mają wszyte siateczki z cienkich drucików, które współpracują z mikroprocesorami neuromodulującymi, wszczepionymi w tkankę mózgową wszystkich żołnierzy PGB. Niektóre mikroprocesory są sensorami chemicznymi, które przekazują informacje o stanie chemicznym mózgu, inne natomiast stymulują wydzielanie enzymów neurochemicznych. Neuroskalp potrafi zwiększyć bądź zmniejszyć ich produkcję, wpływając na stan naszego samopoczucia.
Nie noszę już neuroskalpu, gdyż zrobiłem krok ku czemuś bardziej permanentnemu. Korzystam z neuronetki: siateczki nici sensorycznych, wszczepionych pod skórę głowy, bezpośrednio na kości czaszki. Podobnie jak neuroskalp, neuronetka jest wyposażona w prymitywną sztuczną inteligencję, która monitoruje i stabilizuje aktywność mózgu. Mogłaby się okazać moją kartą przetargową umożliwiającą wydostanie się z więzienia, gdybym chciał ją wykorzystać w ten sposób.
Klepię się po czarnych włosach przystrzyżonych krótko maszynką.
– Adwokaci chcą, żebym powiedział, że Kendrick kontrolował za pośrednictwem neuronetki moje myśli, uczucia i proces decyzyjny. Chcą, żeby każde z was zeznało, że zhakował was przez neuroskalpy. Chcą, żebyśmy stwierdzili, że nie byliśmy w pełni władz umysłowych i nie rozumieliśmy, co robimy.
Pierwsza odzywa się specjalistka Vanessa Harvey:
– Pieprzyć to, poruczniku.
Krzyżuje ramiona na piersi i patrzy na mnie wzrokiem, który mógłby powstrzymać kule… i stało się tak niemal w Czarnym Krzyżu, gdzie została postrzelona w twarz. Przyłbica przyjęła impet pocisku i Harvey wyszła z tego jedynie ze złamanym nosem, ale na jej obliczu o brązowej karnacji i ostrych rysach nie pozostał żaden ślad tego obrażenia.
Specjalista Samuel Tuttle rozwija opinię Harvey:
– Pieprzyć ich wszystkich.
Krawędź neuroskalpu wzmacnia jego grymas niezadowolenia, gdy przenosi zadumane brązowe oczy z Harvey na sierżanta Aarona Nolana, który w jakimś innym życiu musiał być jego starszym bratem.
Nolan ma metr osiemdziesiąt dwa wzrostu, szerokie bary i ciemnobrązową skórę. Powiedział mi kiedyś, że w połowie jest Indianinem Nawaho, a w połowie białym. Generalnie jest sympatycznym facetem, ale teraz opuszcza brodę i informuje mnie:
– Niech te gównojady idą do diabła.
Drobna Mandy Flynn o zielonych oczach i jasnej karnacji to jedyna szeregowa, ale jest bardziej elokwentna od pozostałych:
– Nie ma mowy, żebyśmy nasikali na grób pułkownika.
– Zgadza się – potwierdza specjalista Jayden Moon. Jest wysoki, chudy i ciemnooki; wynik zmieszania krwi europejskiej i azjatyckiej według dosyć skomplikowanej formuły. Kiedyś był opalony, ale na skutek pobytu w więzieniu jego skóra przyjęła odcień bladokremowy. – To bzdura, poruczniku.
Odwracam się do sierżant Jaynie Vasquez, która, całkiem lojalnie, siedzi po mojej prawej ręce. Jaynie to najwyższy stopniem podoficer naszego oddziału. Jest szczupłej budowy ciała i średniego wzrostu, o skórze gładkiej i czarnej. Ma skłonność do postrzegania świata z rezerwą, co odzwierciedla idealnie jej charakter: jest inteligentna, opanowana, zdeterminowana, i nie do końca ufa mojemu osądowi. Na moje pytające spojrzenie odpowiada skinieniem głowy, dając mi do zrozumienia, że będzie mnie popierać, dopóki będę mówił do rzeczy.
Ponownie kieruję wzrok na Moona.
– Oczywiście, że to bzdura, Moon. To te same pierdoły, którymi nas, żołnierzy PGB, karmią cały czas.
W szerokim świecie uważa się członków połączonych grup bojowych za bezduszne automaty, zabójcze, pozbawione uczuć maszyny, kontrolowane przez opiekunów z Nadzoru. Ten mit chcą wykorzystać nasi prawnicy.
– Ta bzdura może ci jednak zapewnić uniewinnienie i zwolnienie z wojska z powodów zdrowotnych.
Moon wygląda na skołowanego. Skacze spojrzeniem ku Jaynie.
– Nie kapuję. Nie po to wróciliśmy.
Patrzy na Jaynie, ale to ja mu odpowiadam:
– Nie, nie po to wróciliśmy. Ukrzyżowanie pułkownika Kendricka to możliwość, którą nam zaoferowano, gdyż zarówno oskarżyciele, jak i obrońcy są poddawani ogromnej presji, żeby ograniczyć zakres naszego procesu wojskowego. Nie chcą się babrać w łańcuchu odpowiedzialności służbowej…
– Nieodpowiedzialności – przerywa Jaynie cichym warknięciem.
Przyznaję jej rację skinieniem głowy.
– Nie chcą się babrać w warstwach korupcji, która zmusiła nas do podjęcia przeprowadzonej akcji. Powinniśmy ujawnić tę korupcję, stawić jej czoło. Dlatego wróciliśmy. Ale to nie jest gra. Stoimy w obliczu dożywocia, bardzo możliwe, że wyroków śmierci. Jeśli chcecie się ponownie zastanowić nad powodami, dla których tutaj jesteście, to teraz jest odpowiednia chwila. Wiedzcie tylko, że obrona pozytywna spełni swoje zadanie jedynie wtedy, gdy wszyscy się na nią zgodzicie. Jeżeli choćby jedno z was będzie miało odmienny pogląd, poda to w wątpliwość linię obrony pozostałych.
Harvey ma nadal skrzyżowane ramiona, a podejrzliwość marszczy jej czoło.
– Co pan ma na myśli, poruczniku, mówiąc, że to my mielibyśmy na to pójść? A co z panem? Sądziłam, że tkwimy w tym wszyscy razem?
– To twoja decyzja, Harvey. Nie ma mowy, kurwa, żebym na to poszedł. Wy jednak możecie oświadczyć, że dowódcy nadużyli waszego zaufania. Powiedzcie, jeśli chcecie, żebym wyszedł, gdy będziecie to omawiać.
Jaynie odzywa się pierwsza, w typowy dla siebie emocjonalny sposób.
– Niech pan nie dramatyzuje, poruczniku. Nie mamy o czym gadać, bo ja się na to nie zgadzam. Nie biorę udziału w tym gównianym sposobie obrony.
– Ja też nie – mówi Harvey.
Tę opinię potwierdzają kiwnięcia głowami i pomruki rozlegające się wokół stołu. Korzystam z nakładki, żeby uruchomić narzędzie analizy emocjonalnej, zwane FaceValue, które ocenia każdego członka oddziału. Aplikacja nie wykrywa na twarzach moich żołnierzy obłudy ani istotnych wątpliwości. Jaynie marszczy brwi – FaceValue potwierdza zaniepokojenie, które widzę w jej oczach, ale ostrożność z jej strony nie martwi mnie. Zawsze była najrozsądniejsza z nas wszystkich.
Standardowy sposób rozwoju podobnej historii jest taki, że przynajmniej jeden albo dwoje moich żołnierzy powinno się okazać sprzedawczykami i dobić potajemnie targu z przedstawicielami procesowymi, żeby nas zdradzić, ocalając jednocześnie własne tyłki, ale pułkownik Kendrick rozbroił to wysłużone narzędzie intrygi, kiedy osobiście wybrał wszystkich członków oddziału ze względu na spektrum ich cech osobowościowych, między innymi nieodparte poczucie sprawiedliwości oraz na tyle silną więź jedności grupowej, że pajała nas w czasie dwóch wyczerpujących operacji. Kiedy wodzę wzrokiem wokół stołu, wiem, że wszyscy pozostają wierni naszej obecnej misji.
– No to co robimy, kurwa? – pyta Harvey, patrząc ostro na Jaynie, gdyż zwraca się do mojej sierżant, nie do mnie.
Walę głośno pięścią w stół, zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
Nie mamy wielu możliwości. Wysunięte przeciwko nam oskarżenia obejmują uczestnictwo w spisku, wielokrotne przypadki morderstwa, czynną napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia, kradzież wartości przekraczającej kwotę pięciuset dolarów i porwanie, wraz z ogólnym zarzutem naruszenia porządku i dyscypliny w siłach zbrojnych. Mnie dodatkowo oskarżono o zniszczenie mienia wojskowego, gdyż w mojej obecności pułkownik Kendrick świadomie rozwalił helikopter.
Ponadto każdy z zarzucanych nam czynów popełniliśmy w czasie wykonywania rebelianckiej misji o kryptonimie „Brzask”, podczas której pojmaliśmy obywatelkę amerykańską, żeby postawić ją przed sądem obcego kraju za zbrodnie popełnione na terenie Stanów Zjednoczonych i przeciwko nim. Wszystkie zdarzenia i rozmowy w czasie operacji zostały nagrane przez mnóstwo urządzeń rejestrujących, w tym moją nakładkę oczną. Nie brakuje dowodów, które mogą zostać wykorzystane w celu skazania nas. Pozostaje jedynie pytanie, czy okoliczności usprawiedliwiają to, co zrobiliśmy.
To kwestia, której rozważania sąd chce rozpaczliwie uniknąć, i tylko dlatego zaoferowano nam możliwość powołania się podczas procesu na ograniczoną poczytalność… ale to mamy już za sobą.
– Ponieważ w grę wchodzi wyrok śmierci, nasza obrona polega siłą rzeczy na nieprzyznaniu się do winy. Co oznacza, że oskarżenie musi nam ją dowieść krok po kroku na oczach publiczności. Chcemy tego. Chcemy, żeby opinia publiczna dowiedziała się, kim jesteśmy i co uczyniliśmy, ale przede wszystkim pragniemy, żeby ludzie wiedzieli, dlaczego to zrobiliśmy.
Znam się teraz na prawie dużo lepiej niż wtedy, gdy to zaczęliśmy. Przedstawiam swoją strategię w sposób, który każdy wykwalifikowany prawnik z pewnością uznałby za amatorski i optymistyczny.
– Jedyna przekonująca linia obrony, jaką możemy forsować, opiera się na złożonej przez nas przysiędze wspierania i ochrony konstytucji przed każdym wrogiem, zewnętrznym i wewnętrznym. Zatem ujawnimy owych wrogów – naszych wewnętrznych wrogów – rzucimy na nich światło i wskażemy w łańcuchu dowódczym każdego, kto przyłożył rękę do chronienia Thelmy Sheridan przed zarzutami wskazującymi na jej związek z rebelią Dnia Komy. Podsadzimy sędzię na każdy szczebel drabiny służbowej. Wymusimy rozszerzenie zakresu dochodzenia. Jeśli obejmie ono ostatecznie prezydenta, to niech tak będzie, mam to w dupie. Jeśli to zainicjuje rewoltę przeciwko skorumpowanej elicie politycznej naszego kraju, to nie będę płakał z tego powodu.
– Wypalić to do korzeni? – pyta cicho Jaynie.
Odwracam się do niej, zastanawiając się nad nutą podejrzliwości, brzmiącą w jej głosie.
– Nie, nie tego chcę.
Przygląda mi się badawczo, jakby chciała przeniknąć do mojego wnętrza.
– Niech się pan tylko nie zagalopuje, sir. Może się panu nie spodobać to, co jest po drugiej stronie.

Już się rozdzieliliśmy, bo każde z nas musi się spotkać indywidualnie z adwokatem. Czekam w małym pomieszczeniu konferencyjnym, wyposażonym w stół i cztery wygodne fotele, gdzie mam się naradzić z naszym głównym obrońcą, majorem Kelsem Ogawą, oraz z cywilnym adwokatem, Brandonem Shelleyem, moim wujem, który pomaga pro bono przy naszej sprawie, bo należy do rodziny, ale także dlatego, że – jak wszyscy – jest wściekły z powodu tuszowania wydarzeń Dnia Komy.
Pomieszczenie jest dźwiękoszczelne, więc nie docierają do niego żadne odgłosy z zewnątrz, nie słychać żadnego ostrzeżenia, że drzwi za moment się otworzą. Podskakuję gwałtownie, gdy tak się dzieje, ale wchodzi jedynie wuj Brandon. Wsuwa się do środka i głośno zatrzaskuje za sobą drzwi, żeby dać mi poznać, że jest niezadowolony.
– Dałeś niezłe przedstawienie.
Ma imponującą powierzchowność: wysoki, silny krzepkością wieku średniego, maskowaną przez drogi, szary, trzyczęściowy garnitur. Jego mieszane pochodzenie dało mu gęste brwi i orli nos – zdecydowane rysy, które wzbudzają zaufanie, jeśli masz go po swojej stronie, i niepokoją, gdy tak nie jest. Srebro zaczyna się wdzierać do jego porządnie ostrzyżonych czarnych włosów.
– Prokurator… – Urywa, pojąwszy, że się przejęzyczył. – Cholera. To znaczy, rzeczniczka procesowa – ciągnie, posługując się terminem wojskowym – ciska gromy i, szczerze mówiąc, ma do tego pełne prawo. Zgodziłeś się, Jimmy, przedstawić im linię obrony w postaci ograniczonej poczytalności…
– I zrobiłem to.
– A także ich urobiłeś. Ukrzyżowanie pułkownika Kendricka? Poważnie?
– To tylko metafora.
– Jezu! Jimmy, w ogóle nie wiem, kim ty teraz jesteś. Masz. – Wręcza mi tablet, który przyniósł. Biorę go i stukam natychmiast w ekran, budząc urządzenie do życia; pochylam się nad wyświetlaczem jak ćpun nad kolejną działką. – Jest tam folder z twoim imieniem – informuje mnie wuj.
– Widzę. – W dupie mam jednak folder. Chcę się połączyć z Chmurą… z tym, co z niej zostało.
– Nie trać czasu – mówi wuj Brandon. – Mam się stawić w gabinecie sędzi, gdzie będę musiał wysłuchać skarg rzeczniczki procesowej na to, jak skrzywdziłeś swoich współoskarżonych, przekonując ich do działania wbrew ich najlepszym interesom.
Wyciąga rękę do gałki drzwi.
– Zaczekaj! W tym urządzeniu odcięto łączność z siecią.
– Oczywiście, że tak. Wiesz, że nie masz prawa do kontaktów ze światem zewnętrznym.
Patrzę na niego wilkiem.
– Wiem, że nie mam prawa do połączeń z komórki, ale Nadzór ma dostęp cały czas. – Klepię się po głowie. – Sprawdzają mnie codziennie.
– To znaczy? – pyta z zaniepokojoną miną.
Moja nakładka jest zawsze aktywna. Wszystko, co widzę, jest nagrywane przez soczewki w oczach, a to, co słyszę, rejestrują malutkie mikrofony wszczepione w uszy. Złota linia wytatuowana wzdłuż linii szczęki to antena, która łączy mnie z Chmurą, kiedy nie jestem od niej odcięty – a wojsko wszystko zapisuje.

 
Wesprzyj nas