Karen Blixen mieszkała w Afryce przez wiele lat. Przywiozła z niej do Europy bagaż wspomnień.


«Pożegnanie z Afryką”, znakomity film z Meryl Streep i Robertem Redfordem w reżyserii Sydneya Pollacka ma swój literacki pierwowzór w postaci powieści Karen Blixen o tym samym tytule. To ponadczasowa klasyka, a jednocześnie jedna z tych pozycji, które wciąż prowokują do dyskusji pod tytułem: co jest lepsze? Książka czy film? Sęk w tym, że te dwa dzieła są po prostu różne, ale – co zaskakujące, łączy je jedno: zarówno wersja do czytania, jak i do oglądania znakomicie oddają świat Afryki malując przed oczami tak widza, jak czytelnika, odległy, owiany mitami i stereotypami kontynent. Jednocześnie Europie tak bliski jak niezrozumiale daleki.

Należy przyjąć za pewnik, że Afryka widziana oczami Europejczyków i ta postrzegana przez jej rdzennych mieszkańców to zupełnie dwa różne obszary Ziemi, a nade wszystko świadomości. Godnym polemiki wydaje się pytanie: która wersja jest prawdziwa? Czytając „Pożegnanie z Afryką” szybko przekonujemy się, że wzajemne zrozumienie mieszkańców Czarnego Lądu i białych przybyszów z północy nigdy nie będzie całkowicie możliwe, za to wiele jedni drugim są w stanie przekazać. Karen Blixen, autorka książki zaświadcza o tym nader solennie. Wie o czym mówi – w 1914 roku przeprowadziła się z zimnej Danii na wzgórza Kenii, gdzie prowadziła plantację kawy.

Spędziwszy 17 lat pośród miejscowej ludności przywiozła do swego rodzinnego kraju bagaż doświadczeń i wspomnień. Oglądając Afrykę oczami tej białej kobiety widzimy ją tak, jak zobaczylibyśmy ją sami – istnieje duże prawdopodobieństwo, że dostrzeglibyśmy te same zalety i te same wady, to samo wprawiałoby nas w zachwyt i w złość. Kultura, w której zostaliśmy wychowani w konfrontacji z tajemniczym i budzącym skrajne emocje kontynentem, filtrowałaby nasze wrażenia przez te same okulary. Oto dlaczego książka duńskiej pisarki wydana po raz pierwszy w 1937 roku wciąż może się podobać i pozostawiać niezapomniane wrażenie.

Lektura powieści przypomina rodzaj muzycznej tudzież malarskiej uczty. Głowę przepełniają stworzone przez autorkę obrazy o mnogości odcieni – niczym wielka symfonia lub imponujące płótno. Mistrzowsko oddany klimat, ujmujące wyobrażenia. Fabuła toczy się wolno. Inaczej niż film. Jak? Proponuję sprawdzić osobiście. (O)

Pożegnanie z Afryką
Karen Blixen
Wydawnictwo Muza 2009

 
Wesprzyj nas