„Z Galileusza też się śmiali” to książka o wynalazcach i artystach, którzy udowodnili, że krytycy nie mają racji. Ci niestrudzeni marzyciele nigdy się nie poddali – a potem zwyciężyli.


Z Galileusza też się śmiali„Z Galileusza też się śmiali” to zbiór opowieści oraz fascynujących i zabawnych anegdot przedstawiających liczne trudności, z jakimi borykali się wynalazcy i twórcy na przestrzeni wieków. Geniuszy wyrastających ponad swoje czasy krytykowano, wykpiwano, zniechęcano na wiele sposobów. Jednak oni nie poddawali się, niektórzy walczyli latami, robiąc to, co uważali za słuszne. I wygrywali… To lekcja, której nie wolno zapomnieć.

Oto historie o bestsellerach odrzucanych przez wydawnictwa po kilkadziesiąt razy (m.in. Stephen King, George Orwell, Jack Kerouac) oraz kultowych i kasowych filmach, w które wątpili wszyscy („Gwiezdne wojny”, „Pulp fiction”). Vladimirowi Nabokovowi i J.K. Rowling mówiono, że nikt nie będzie czytał ich książek. To zdumiewające, jak wielu sławnym artystom u progu kariery sugerowano, żeby lepiej znaleźli sobie „prawdziwą” pracę.

W 1916 roku ktoś powiedział o radiu: „Ta bezprzewodowa pozytywka nie ma żadnej wyobrażalnej wartości handlowej. Któż miałby płacić za wiadomość, która nie jest wysyłana do kogokolwiek konkretnego?”. Podobnie mówiono o telewizji, lekceważąc ją jako czczą ciekawostkę. „Amerykańskie rodziny nie będą godzinami siedzieć, gapiąc się w pudło ze sklejki”. Jakże bardzo można się mylić! Nikt też nie potraktował poważnie George’a Devola, który wynalazł ramię robota. Ówczesny świat przemysłu nie mógł zrozumieć, że można zastąpić miliony kobiet i mężczyzn przy stołach montażowych. Telefon został odrzucony jako bezsensowna zabawka, a naczelny inżynier Poczty Brytyjskiej skomentował ów wynalazek w sposób następujący: „Mamy bardzo dobrych gońców. Dziękujemy”. W 1943 roku Thomas Watson, prezes IBM, twierdził, że na światowym rynku znajdzie się miejsce dla nie więcej niż pięciu komputerów.

Albert Jack złożył hołd ludzkiej kreatywności i wytrwałości: opracował bogaty katalog wynalazków z różnych dziedzin i związanych z nimi historii, przeważnie zabawnych, czasem smutnych, ale nieodmiennie fascynujących. Błyskotliwa narracja, pełen humoru styl i parada zadziwiających faktów tworzą literacko-naukowy koktajl, od którego trudno się oderwać. Wszystko okraszone cytatami sprzed lat: wypowiedziami znanych ludzi oraz fragmentami artykułów z gazet, krytycznymi wobec nowych idei, trendów i wynalazków. Dawne przewidywania i obawy brzmią dziś absurdalnie, a w konfrontacji z obecnym stanem wiedzy dają efekt iście komiczny (np. przekonanie, że podróż koleją z dużą prędkością nigdy nie będzie możliwa, ponieważ grozi uduszeniem pasażerów). Książka traktuje nie tylko o wspaniałych sukcesach, ale i wielkich porażkach oraz wynalazkach absurdalnych lub zupełnie przypadkowych. autor

Albert Jack to pseudonim brytyjskiego pisarza i historyka Grahama Willmotta, zajmującego się historią kultury popularnej. Jego pierwsza książka „Red Herrings and White Elephants”, na temat pochodzenia znanych angielskich wyrażeń i przysłów stała się międzynarodowym bestsellerem. Opublikował 13 książek, pozostających przez wiele miesięcy na listach bestsellerów New York Timesa i UK Sunday Times.

Albert Jack, Z Galileusza też się śmiali, Przekład: Jolanta Sawicka, Wydawnictwo Muza, Premiera: 11 maja 2016

kup książkę

Z Galileusza też się śmiali

Albert Jack
Z Galileusza też się śmiali
Przekład: Jolanta Sawicka
Wydawnictwo Muza
Premiera: 11 maja 2016

Gdyby świat jakimś cudem samoistnie wyleciał w powietrze, ostatnie, co dałoby się usłyszeć, to głos eksperta mówiącego: „To niemożliwe”.
Peter Ustinov

Ciekawość koniec końców prowadzi do innowacji. Szczęśliwie jesteśmy istotami obdarzonymi wyobraźnią, które lubią się zastanawiać nad różnymi sprawami. Najwcześniejsze przykłady tej dociekliwości znajdujemy w pradawnych czasach, kiedy ludzie nauczyli się chodzić wyprostowani i zaczęli komunikować się ze sobą, pokazując na różne rzeczy i pokrzykując. Któregoś razu ktoś zapewne pomyślał: „Wiem, można by ten ciężki kamień albo tego martwego bawołu przesunąć, tocząc go na pniach drzew, zamiast ciągnąć po ziemi. Tak będzie łatwiej”. To niewątpliwie doprowadziło do wynalezienia koła. Mniej więcej w tym samym czasie jakaś inna mądra głowa musiała wpaść na pomysł, że kiedy potrzyma się kawałek mięsa nad tym czymś, co się pali, smakuje ono lepiej. Wydaje się to oczywiste, ale była to innowacja. Ktoś gdzieś postanowił, że warto zaryzykować i nawet spalić jedzenie na popiół, tak jak spalały się kłody drewna, o czym już wiedziano, po to tylko, żeby zobaczyć, czy jadło będzie bardziej smakowite. Ale założę się, że byli i tacy, którzy się z niego naśmiewali, mówiąc: „Nie rób tego, to beznadziejny pomysł” (albo cokolwiek innego, co byłoby zgodne z ówczesnym sposobem wysławiania się). To również jest innowacja. Odkrycie i wynalazek […]
O tym właśnie jest ta książka. Przedstawia historie niezliczonych wynalazczych i ciekawych umysłów, opowiada o tym, że ktoś gdzieś pomyślał: „Musi być na to jakiś lepszy sposób”. Po czym taka osoba zabierała się do pracy i spędzała czasami wiele lat, poszukując tegoż sposobu. Po drodze zdarzały się też przypadki. Stopiona tabliczka czekolady spowodowała wynalezienie kuchenki mikrofalowej, a wypadek w laboratorium doprowadził do stworzenia bezpiecznego szkła. Zarówno J.K. Rowling, jak i Vladimirowi Nabokovowi powiedziano, że nikt nie będzie czytał ich książek, zaś Marilyn Monroe radzono, żeby podszkoliła się w maszynopisaniu.
To beznadziejny pomysł na książkę
Prawda jest taka, że prawie wszystkie czytane przez nas książki, które odniosły sukces, były wielokrotnie odrzucane przez wydawców (chyba że zostały napisane przez już uznanych autorów mających swoich wiernych czytelników), i że redakcje pewnie nieraz żałują straconej okazji. A zatem oznacza to, że można by znaleźć dość materiału na cały tom poświęcony temu wyłącznie tematowi, ale tym razem ograniczymy się do kilku przykładów najbardziej znanych książek, z którymi wiążą się ciekawe opowieści.

Carrie Stephena Kinga

Kiedy nieznany pisarz Stephen King (ur. 1947) zaczął pracować nad swoją czwartą książką, był nauczycielem języka angielskiego w szkole średniej. Mieszkał w przyczepie kempingowej z odłączonym telefonem i do pracy miał jedynie używaną maszynę do pisania należącą do jego żony. Zniechęcony z powodu wielokrotnego odrzucenia jego trzech pierwszych powieści, King powoli tracił zapał i w jakimś momencie zebrał kartki rękopisu i wyrzucił je do śmieci. Kiedy jego żona Tabitha uświadomiła sobie, co zrobił, wyciągnęła kartki z kosza, przejrzała je, po czym położyła je z powrotem przed mężem i zmobilizowała go do dalszej pracy. Sam King wspominał później: „Kontynuowałem, ponieważ nie piłem i nie miałem żadnego lepszego pomysłu. Byłem głęboko przekonany, że moja książka to największa klapa wszech czasów”.
Kiedy już skończył swą powieść, znów ogarnęło go rozgoryczenie, ponieważ rękopis odrzucono trzydzieści razy, aż w końcu dostał telegram od Billa Thompsona. Thompson, redaktor z wydawnictwa Doubleday, próbował dodzwonić się do Kinga, ale odkrył, że pisarz odłączył linię telefoniczną, aby zredukować wydatki. Wiadomość była następująca: „Carrie oficjalnie książką Doubleday – 2500 $ zaliczki na poczet tantiemów. Gratulacje, przyszłość przed tobą. Bill”. Przyszłość rzeczywiście stanęła przed Stephenem otworem, jako że Carrie sprzedała się dość dobrze, w 13000 egzemplarzy, po czym King i Doubleday otrzymali ofertę na 400000 dolarów za prawa do wydania książki w wersji miękkiej, które to pieniądze pisarz i wydawnictwo podzielili między siebie. Do końca roku sprzedano ponad milion egzemplarzy Carrie, a King stał się jednym z najpoczytniejszych powieściopisarzy stulecia. Łącznie Carrie sprzedała się w ponad 5 milionach egzemplarzy, doczekała się trzech ekranizacji, została też wystawiona w teatrze. Co ważniejsze dla autora, dała początek karierze, na którą jak dotąd składa się pięćdziesiąt książek, które rozeszły się na świecie w nakładzie przekraczającym 350 milionów, a także wiele filmów nakręconych na ich podstawie.

W drodze Jacka Kerouaca

Kiedy powieść W drodze została po raz pierwszy wydana w 1957 roku, „New York Times” przedstawił ją jako „najpiękniej wyrażoną, najklarowniejszą i najważniejszą jak dotychczas wypowiedź pokolenia, które sam Kerouac nazwał przed laty »bitnikami« i którego jest głównym awatarem”. Jack Kerouac (1922–1969), porzuciwszy studia, przeniósł się do Upper West Side w Nowym Jorku, gdzie poznał Williama Burroughsa, Herberta Hunckego, Allena Ginsberga, Neala Cassady’ego i Johna Clellona Holmesa. Wszyscy oni byli pisarzami, niektórzy mieli już w dorobku jakieś publikacje, inni wciąż czekali na swoją szansę. W 1942 roku Kerouac wstąpił do Merchant Marine, marynarki handlowej Stanów Zjednoczonych, i będąc na morzu, napisał swoją pierwszą książkę Mój brat ocean. Młody pisarz określił ją wówczas jako „pieprzone bzdury” i nawet nie próbował znaleźć dla niej wydawcy. Dopiero siedemdziesiąt lat później, czterdzieści dwa lata po jego śmierci, debiutancka powieść Kerouaca znalazła się na półkach księgarskich.
Po powrocie do Nowego Jorku Kerouac zabrał się razem z Williamem Burroughsem do pracy nad drugą książką pt. A hipopotamy żywcem się ugotowały, która również nie została wydana za życia autorów. Dla Burroughsa była to pierwsza próba napisania powieści. Później jako pierwszy z grupy zyskał on rozgłos, kiedy jego książka Ćpun stała się w 1953 roku kontrowersyjnym bestsellerem. Debiutancki zbiór wierszy Ginsberga Skowyt uczynił go sławnym w 1957 roku, stając się przedmiotem procesu o obrazę moralności. Herbert Huncke osiągnął umiarkowany sukces w 1964 roku, a okres jego płodności pisarskiej przypadł na lata osiemdziesiąte. John Clellon Holmes napisał w latach pięćdziesiątych powieść pt. Go i podobnie jak Huncke był bardziej płodny w późniejszym okresie swojej kariery. Neal Cassady, na którym wzorowana jest postać głównego bohatera książki W drodze, uważany za najbystrzejszego członka pokolenia bitników, nie stworzył prawie nic poza listami i powieścią autobiograficzną z 1971 roku.
Natomiast Kerouac, który w 1946 roku wyruszył wraz z Cassadym w podróż po Ameryce, był twórcą płodnym i napisał cztery długie powieści, zanim jeszcze przystąpił do przygotowania pierwszej pełnej wersji W drodze w 1949 roku, co zabrało mu, jak to sam ocenił, tylko trzy tygodnie. Potem poświęcił kolejne trzy tygodnie na opracowanie wersji ostatecznej. W tym czasie wydana została jego pierwsza powieść Miasteczko i miasto. Ukazała się w 1950 roku i choć zebrała dobre recenzje, sprzedawała się słabo. Kerouac był bardziej przekonany co do powieści W drodze, ale okazało się, że reakcja wydawców, do których się zwrócił, nie była w żadnym razie entuzjastyczna. Książkę wielokrotnie odrzucono, a to z tego powodu, że większość wydawców czuła się nieswojo na myśl o opublikowaniu w powojennej Ameryce utworu literackiego sympatyzującego z ruchem bitników zaliczanym do marginesu. Ponadto obawiano się, że obrazowe opisy zażywania narkotyków i utrzymywania intymnych kontaków homoseksualnych przedstawione przez Kerouaca mogą w efekcie doprowadzić do zarzutu o obrazę moralności. I tak Kerouac utknął w ślepym zaułku, wszystkie drzwi się przed nim zamykały. Kiedy opuściła go żona, Joan Haverty, dowiedziawszy się, że zaszła w ciążę, młody pisarz znów ruszył w podróż, podejmując po drodze doraźne prace fizyczne pozwalające tę podróż sfinansować. Przez następne pięć lat Kerouac systematycznie składał swą powieść W drodze w różnych wydawnictwach, ale bez powodzenia. Ponadto napisał w tym okresie szereg szkiców, które później stały się pierwszymi wersjami kolejnych dziesięciu powieści. Zdarzało mu się też wpadać w depresję, co było związane z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.
Wreszcie w 1957 roku oficyna Viking Press złożyła ofertę na wydanie książki Kerouaca, ale zażądała poważnych zmian, na co autor przystał, acz niechętnie. Kiedy wycięto wszystkie fragmenty mające jakiekolwiek skojarzenie z seksem i zmieniono nazwiska wszystkich postaci w obawie przed oskarżeniem o zniesławienie, pozycja W drodze była gotowa do wydania. W lipcu 1957 roku Kerouac przeniósł się do Orlando na Florydzie, aby tam czekać na jej ukazanie się, co nastąpiło pełne siedem lat po napisaniu powieści. Kilka tygodni później Kerouac obudził się któregoś ranka i przeczytał recenzję Gilberta Millsteina z „New York Timesa”. Znalazło się tam takie zdanie: „Tak jak powieść Słońce też wschodzi, bardziej niż jakąkolwiek inną książkę z lat dwudziestych XX wieku, uznano z czasem za testament Straconego Pokolenia (Lost Generation), tak wydaje się pewne, że W drodze zostanie kiedyś uznana za testament ruchu bitników (Beat Generation)”. Powieść W drodze przyniosła Kerouacowi natychmiastową sławę, ale ci, którzy opisywali to jako sukces błyskawiczny, byli żałośnie nieprecyzyjni.
Wydawcy zaczęli się dobijać do drzwi pisarza i poprzednio niechciane i odrzucane rękopisy były teraz skwapliwie rozchwytywane. W drodze stało się w 1957 roku książką tak sławną, że dziewięć miesięcy po jej ukazaniu się Kerouac przestał czuć się bezpiecznie w miejscach publicznych po tym, jak został dotkliwie pobity przez trzech mężczyzn w Nowym Jorku. Książka odmieniła życie jego przyjaciół, których losy zbeletryzował w swej opowieści. Neal Cassady był regularnie aresztowany i przeszukiwany na okoliczność posiadania narkotyków. W konserwatywnej powojennej Ameryce było równie wielu ludzi oburzonych wyczynami Kerouaca i jego bohaterów, jak i tych, zwłaszcza młodych, do których to przemawiało.
Gwiazda Kerouaca świeciła jasno po ukazaniu się W drodze, ale za swój styl życia pisarz zapłacił zdrowiem. W 1969 roku, siedząc w swoim ulubionym fotelu, popijając whisky i wracając do siebie po kolejnej knajpianej awanturze sprzed dwóch tygodni, czterdziestosiedmioletni Kerouac doznał wewnętrznego krwotoku, co było rezultatem całego jego pijackiego życia. Zmarł następnego ranka, nie odzyskawszy przytomności.
Wielokrotnie odrzucana powieść W drodze stała się prawdziwą współczesną klasyką i od wydania jej w 1957 roku w żadnym roku nie sprzedano mniej niż 60000 egzemplarzy książki. W 1998 roku Modern Library umieściła W drodze na 55. miejscu swojej listy 100 najlepszych powieści anglojęzycznych XX wieku. Książka trafiła również na podobną listę tygodnika „Time”.

To dla mnie oczywiste, że możliwości samolotu, w których dwa czy trzy lata temu widzieliśmy rozwiązanie problemu, wyczerpały się i że musimy szukać gdzie indziej.
Thomas Edison, amerykański wynalazca, 1895.

Harry Potter i kamień filozoficzny J.K. Rowling

W grudniu 1993 roku była nauczycielka i przyszła pisarka Joanne Rowling (ur. 1965) mieszkała samotnie w małym wynajętym mieszkaniu w Edynburgu w Szkocji, dokąd uciekła z Portugali, zostawiając tam ojca swej sześciomiesięcznej córeczki. Wszystko, co miała, to pierwsze trzy rozdziały opowiadania, które wymyśliła w czasie podróży do Londynu w zatłoczonym pociągu kilka lat wcześniej i które w poprzednim roku w Porto zaczęła spisywać w czasie wolnym od obowiązków nauczycielskich. Nie mając za wiele zajęć, samotna matka zabierała maleństwo na spacer, a kiedy dziecko zasypiało, zasiadała w kawiarni i pracowała nad kolejnymi rozdziałami historii, na bieżąco ją tworząc.
W 1995 roku Rowling skończyła pierwszą wersję książki, nazwała ją Harry Potter i kamień filozoficzny i złożyła pierwsze trzy rozdziały w agencji literackiej Christophera Little’a, która zgodziła się ją reprezentować. W ciągu następnych dwunastu miesięcy agencja otrzymała dwanaście odpowiedzi odmownych od kolejnych wydawnictw – odrzucały one maszynopis z zastrzeżeniem „zbyt długi” – i wydawało się, że taką opowieścią nikt nie jest zainteresowany. Rowling, jak sama przyznaje, uważała się za nieudacznika, a ujawniła to w 2008 roku: „Gdybym odniosła sukces w czymkolwiek innym, mogłabym nigdy nie znaleźć w sobie dość determinacji, żeby odnieść sukces w jedynej dziedzinie, w jakiej czuję się naprawdę dobrze. Uwolniłam się, ponieważ potwierdziły się moje największe obawy i wciąż byłam żywa, i wciąż miałam córkę, którą uwielbiałam, i miałam starą maszynę do pisania i wspaniały pomysł”.
W tym okresie Rowling otrzymywała zasiłek z opieki społecznej i trwało to do 1996 roku, kiedy Barry Cunningham, redaktor z wydawnictwa Bloomsbury w Londynie, wziął ze sobą do domu kilka rozdziałów na weekend, żeby poczytać złożone u niego próbki i nadrobić zaległości. Ale dopiero kiedy Alice Newton, ośmioletnia córka dyrektora Nigela Newtona, dostała do przeczytania pierwszy rozdział i natychmiast zażądała dwóch następnych, mówiąc ojcu: „To dużo lepsze niż cała reszta”, Bloomsbury złożyło ofertę na maszynopis w wysokości 1500 funtów plus tantiemy ze sprzedaży książki, jeżeli takowe będą. Rowling poradzono też, żeby znalazła sobie „prawdziwą pracę”, ponieważ wiadomo, że książki dla dzieci trudno się sprzedają i że „nikt się na tym nie dorobił”.
W 1997 roku Rowling wystąpiła do Scottish Art Council o dotację i otrzymała 8000 funtów, dzięki czemu przez jakiś czas mogła dalej pisać. W czerwcu 1997 roku rozprowadzono wstępny nakład w wysokości 500 egzemplarzy, z których 300 przekazano do bibliotek. Egzemplarze tego właśnie pierwszego wydania osiągają obecnie wśród kolekcjonerów zawrotne ceny. Książka sprzedawała się początkowo bardzo wolno, choć w lipcu, sierpniu i wrześniu zaczęły ukazywać się pochlebne recenzje w prasie lokalnej, potem również w gazetach o zasięgu ogólnokrajowym. Jednak dopiero dzięki reklamie, jaką Harry Potter zyskał po zdobyciu prestiżowej nagrody w USA (National Book Award), co miało miejsce sześć miesięcy po wydaniu powieści, zaczęła nabierać pędu potteromania, tworząc cały przemysł książkowo-filmowy wart dziś 15 miliardów dolarów.

 
Wesprzyj nas