Gdy własna rodzina staje się śmiertelnym wrogiem… Nourig Apfeld napisała odważną książkę. Niczego nie upiększa, niczego nie usprawiedliwia, twardo ocenia samą siebie i nie oszczędza też społeczności imigrantów ani zajmujących się nimi instytucji.


Widziałam, jak zamordowano moją siostręNourig Apfeld ma siedem lat, kiedy wraz z rodziną przybywa z Syrii do Niemiec. Wkrótce potem jej siostra Waffa zaczyna się buntować przeciwko twardym zasadom muzułmańskich rodziców. Za dążenie do wolności płaci życiem: w 1993 roku ginie zamordowana przez własną rodzinę. Nourig ze strachu, że grozi jej taki sam los, ucieka z domu.

Po latach dogania ją przeszłość. Policja zmusza Nourig do złożenia zeznań, obiecując jej nowe życie w ramach programu ochrony świadków. Po skazaniu ojca władze nie dotrzymują obietnicy. Nourig znów ucieka przed zemstą rodziny.

***

Zdecydowanie zbyt wiele zachowałam dla siebie i swoim milczeniem przyczyniłam się do tego, by wewnątrz murów rosła groza. Nie chciałam mówić o strachu, poczuciu winy, wstydzie, kompleksie niższości, kłopotach z poczuciem własnej wartości. Teraz mówię. A mury runęły, światło i ciepło utorowały sobie drogę do wielu ciemnych pomieszczeń. Nabrałam siły, energii i odwagi.

Jeśli dokładniej się nad tym zastanowię, to jestem człowiekiem obdarowanym bardzo szczodrze. Wszystkie wylane łzy przemieniły moją pustynię w oazę. Uleczyły mnie, przyniosły zrozumienie i oczyszczenie. Miałam szczęście spotkać w życiu tak wielu miłych, cennych i odważnych ludzi; dzięki ich miłości i wsparciu mogłam iść swoją drogą i na niej nie zginąć.

Nourig Apfeld urodziła się w Syrii w 1972 roku, w 1979 roku przyjechała do Niemiec. Mieszka dziś w jednym z wielkich niemieckich miast i studiuje psychologię.

Nourig Apfeld
Widziałam, jak zamordowano moją siostrę
Przekład: Aldona Zaniewska
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 2 czerwca 2016
kup książkę

Widziałam, jak zamordowano moją siostrę

Przedmowa

Przemoc wciąż jeszcze częściej się przemilcza, niż mówi się o niej otwarcie i oskarża sprawców – przynajmniej jeśli chodzi o ofiary. Szczególnie dotyczy to przemocy w rodzinie. O molestowaniu dzieci i o gwałtach w związkach również ludzie na „oświeconym” Zachodzie nie mówią nic albo mówią o wiele za rzadko – nie tylko sprawcy, ale również ofiary i świadkowie w większości milczą. Liczba nieujawnionych aktów przemocy jest nadal znacząca.
Nourig Apfeld złamała tą książką nakaz milczenia, który w sprawie przemocy w rodzinie wydaje się obowiązywać w wielu kulturach i któremu ona sama podporządkowywała się przez wiele lat. Opowiedziała o zamordowaniu swojej siostry, usprawiedliwianym jako „honorowe zabójstwo”, i tym samym złamała nakaz milczenia jako jego świadek.
Nourig Apfeld rozlicza się w swojej książce z okresem poprzedzającym ten mord; przedstawia dynamikę zdarzeń, która popycha wszystkich w ślepą uliczkę prowadzącą do tego czynu; pozwala wczuć się w ich tragizm, czego kulminacją staje się zamordowanie młodej kobiety. Robi to z gniewem, ale jednocześnie chłodno analizuje, pisze z żalem i zarazem rozwagą, jest przy tym przerażona, ale i opanowana. Okazuje nawet współczucie swoim rodzicom, którzy stali się zarówno sprawcami, jak i ofiarami coraz większej przemocy w rodzinie. Nie osądza. Nie opowiada o tych tragicznych wydarzeniach powodowana chęcią zemsty. Nie chce potęgować zniszczeń tam, gdzie już i tak o wiele za dużo zniszczono.
Ta młoda kobieta jest kimś więcej niż tylko świadkiem zamordowania swojej siostry – co prawda oskarża, ale też napomina i daje nam nadzieję, że współżycie ludzi odmiennych kultur może być bardziej harmonijne, jeśli zaczniemy otwarcie mówić o przemocy w rodzinie i jej niszczycielskiej sile.
Dzieci i kobiety do dziś są we wszystkich krajach świata najczęstszymi ofiarami brutalnych mężczyzn. W większości państw i regionów akty przemocy w stosunku do dzieci stanowią temat tabu, w każdym razie zanim dochodzi do zabójstwa, a czyn ten zostaje ujawniony. Dopiero wówczas są ścigane prawem, komentowane przez opinię publiczną, a sprawcy i sprawczynie zazwyczaj przynajmniej po fakcie wyrażają żal.
Przemoc opisana w tej książce należy do innej kategorii.
Doprowadziła ona do zamordowania siostry Nourig Apfeld, ale nie potępiono jej w rodzinie nawet po tych tragicznych wydarzeniach, lecz moralnie uzasadniono i zaaprobowano. Dotyczy to również wielu okropności, razów, upokorzeń, kar, przymusowych małżeństw, które tak obniżyły próg wstydu u sprawców, że byli w stanie popełnić ten ostatni czyn. Autorka była świadkiem „honorowego zabójstwa” i samokrytycznie składa świadectwo długich zmagań ze sobą, które wreszcie kończą się przerwaniem milczenia o tym mordzie.
Przemoc, a wreszcie morderstwo w imię źle pojętego i perwersyjnego honoru wynikają ze stawiania wyżej nienaruszalnego w tej kulturze prawa mężczyzn do traktowania kobiet jako swojej własności od ich prawa do życia. Codzienna przemoc i przymusowe małżeństwo zabijają powoli, „honorowy mord” zabija wprost. Jedno i drugie jest morderstwem w imię głębokich patriarchalnych przekonań. ONZ szacuje, że rocznie popełnia się pięć tysięcy „honorowych zabójstw” w Chinach, Indiach i Pakistanie, w krajach Bliskiego Wschodu, w Ameryce Południowej czy w Afryce. Według policyjnych danych w Turcji ofiarami takiego czynu pada rocznie ponad tysiąc osób (kobiet i mężczyzn), nie licząc niewyjaśnionych przypadków śmierci, „samobójstw” popełnianych, by uprzedzić taki mord, albo zaginięć. Główną areną tych zdarzeń są kurdyjskie tereny na wschodzie i południowym wschodzie tego kraju.
Ale „zabójstwa honorowe” dotarły też do Europy razem z imigrantami, którzy swoją bezwzględną postawę w stosunku do kobiet i dzieci przywożą do nowej ojczyzny. W ostatnich trzech latach liczba ujawnionych w Niemczech czynów tego typu wzrosła dziesięciokrotnie – z pewnością dzięki rosnącej stopniowo gotowości osób wtajemniczonych i świadków do złamania ślubów milczenia. Przyczyniły się do tego odważne autorki, które już wywołały kontrowersyjne publiczne dyskusje.
Do Europy dotarł też spór o przyczyny tego zjawiska. Czy to islam jest winny, czy też tradycyjne struktury klanowe, które nagle dla imigrantów zyskują nową konsolidacyjną moc, gdy nie radzą sobie oni ze współczesnym, często dla nich niezrozumiałym światem Zachodu? A może niezwykle silna w tradycyjnych społeczeństwach ideologia macho, która również tutaj potrafi się przejawiać w reakcji na dążenie do samostanowienia kobiet jedynie w ten sposób? Czy sprzyjają temu upokorzenia i złe warunki życia imigrantów, dla których wentylem bezpieczeństwa są akty przemocy wobec słabszych z własnych szeregów?

* * *

Nourig Apfeld nie odpowiada na te wszystkie pytania, tylko relacjonuje, a także ocenia. Ale nie chce mieć ostatniego słowa. Przekazuje nam wstrząsające opisy stosowanej wobec niej przemocy, do której posuwała się najpierw matka, a potem stopniowo dołączał ojciec, i którą w końcu kuzyni doprowadzili do punktu kulminacyjnego. Główny sprawca swoją brutalność uzasadniał religijnymi frazesami. Ale nie chodził regularnie do meczetu, nie odmawiał też przepisowych pięciu modlitw dziennie. Czy jako wojujący „prawdziwy muzułmanin” byłby mniej groźny? A może jeszcze groźniejszy?

* * *

„To honor walczyć o wolność mojej siostry” – twierdzą na plakacie dwaj młodzi mężczyźni, którzy doskonale uosabiają wszystkie stereotypy dotyczące pochodzących z Turcji macho: od fryzury, poprzez łańcuszki, aż po gniewne spojrzenia. „Jej wolność – jego honor” to nazwa imponującej kampanii społecznej, która przed kilku laty przykuła społeczną uwagę. Nie przyniosła ona zbyt wiele, ale przynajmniej uświadomiła, czym jest przymusowe małżeństwo – metoda uciskania kobiet ze wspomnianych regionów, która z pewnością zdarza się znacznie częściej niż „honorowe morderstwo” i nierzadko kończy się powolnym ich wyniszczeniem. W rodzinie Nourig Apfeld zmuszanie do małżeństwa poprzedzało „honorowy mord” na jej siostrze – tak blisko są ze sobą związane obie te formy brutalności. W kilku niemieckich krajach związkowych toczą się dziś kampanie przeciwko przymusowym małżeństwom, przeprowadza się akcje uświadamiające w szkołach, pracuje się nad projektem ustawy zabraniającej tego procederu – początek został zrobiony. Ustawodawcy i społeczeństwo, wspólnie i bardziej skutecznie, muszą nadal przeciwstawiać się tej formie przemocy w życiu publicznym. W innym przypadku przyniosło to przecież pożądany skutek, wystarczy rzucić okiem w nieodległą przeszłość: gwałt – tym bardziej w rodzinie – przez stulecia był na Zachodzie „drobnym przewinieniem”. Świadomość, że jest przestępstwem, zaczęła się upowszechniać w Niemczech dopiero od lat siedemdziesiątych i prawdopodobnie jeszcze nie do wszystkich dotarła.

* * *

Przemoc w stosunku do kobiet i dzieci, w ogóle przemoc w stosunkach międzyludzkich, musi przestać być społecznym tabu. Społeczeństwo potrzebuje do tego autentycznych relacji ofiar. To jedyny sposób, by potajemne czy jawne wspólnictwo ze sprawcami się skończyło. Zamiast na nich trzeba skoncentrować uwagę na ofiarach, nie wolno o nich dłużej milczeć. Ludzi, którzy takim czynom nadają wyższą rangę, usprawiedliwiają je albo są obojętni, trzeba uznać za tych, którymi w istocie są: współwinnych.

* * *

A co z tym islamem? Nie ma znaczenia, jako że nie jest religią o jednolitej wykładni i praktykach. Część muzułmanów brzydzi się przemocą w stosunku do rzekomo i naprawdę słabszych. Inni ją usprawiedliwiają, ponieważ podobno Allah zasugerował i objawił Mahometowi to i owo w tym sensie. To absurd! Byłby złym bogiem, który swoje stworzenia – kobiety i dzieci – każe zarzynać na ołtarzu męskiej żądzy władzy. Bóg, który nakazuje i czci zabójstwo, już się wysłużył. Stał się tylko bożkiem władzy, niczym więcej. Powinni to jasno powiedzieć również imamowie, powinno się ten temat poruszać w meczetach, nauczać go na lekcjach islamu, którego nauczyciele muszą akceptować obowiązujące w krajach, w których mieszkają, podstawowe normy i prawa człowieka nie tylko werbalnie i ze względów taktycznych.

* * *

Z badań Kryminologicznego Instytutu Badawczego Dolnej Saksonii wynika, że u młodych muzułmańskich mężczyzn związek pomiędzy gotowością do przemocy, pozowaniem na macho i religijnością jest bardzo duży. „Im bardziej religijny, tym bardziej usprawiedliwia przemoc i jest do niej skłonny” – brzmi kwintesencja ankiety przeprowadzonej na reprezentatywnej próbie respondentów.
– Religia muzułmańska – wyciąga wniosek dyrektor tego Instytutu Christian Pfeiffer – wspiera akceptację kultury, w której dominuje macho.
Religijność jako ideologiczne usprawiedliwienie żądzy władzy i męskiej przemocy długo było normalne również tutaj. Trzeba walczyć z tą religijnie wygórowaną żądzą władzy o oświecenie, równouprawnienie i wciąż jeszcze nie do końca zdobytą indywidualną równość. Musimy uświadomić również naszym muzułmańskim współobywatelom, że to społeczeństwo nie cofnie się do czasu sprzed tych historycznych zdobyczy.

* * *

Nourig Apfeld napisała odważną książkę. Niczego nie upiększa, niczego nie usprawiedliwia, twardo ocenia samą siebie i nie oszczędza też społeczności imigrantów ani zajmujących się nimi instytucji. To, co opowiada nam o rasistowskim dyrektorze szkoły, do której musiała chodzić ona i jej rodzeństwo, i to, co mówi o pracownicy urzędu do spraw młodzieży, negującej niedolę tej rodziny, a zwłaszcza dzieci, w imię rodzicielskiego honoru i władzy – wskazuje nam na „niespełnione zobowiązania” w stosunku do imigrantów. O równości i jednakowych prawach społecznych obcokrajowcy mogą nadal w najlepszym razie tylko pomarzyć. A gdzie brakuje równości i szacunku, we wszystkich dziedzinach życia jak zaraza rozprzestrzenia się nierówność i pogarda, czy to przywleczona, czy ta, która powstała dopiero tutaj.

* * *

Trzeba mieć nadzieję, że książka Nourig Apfeld znajdzie szeroką rzeszę odbiorców, zwłaszcza w kręgach o „migracyjnym tle” oraz w szeregach polityków i urzędników, którzy wraz ze wszystkimi ludźmi dobrej woli są zobowiązani nie dopuścić, by zdarzały się tak nikczemne czyny.

Günter Wallraff

Królowa Saby

Któregoś popołudnia do pewnej liczącej tysiąc dusz wsi w pobliżu dawnej stolicy Niemiec Bonn wjeżdża rzucający się w oczy elegancki duży samochód. Nie widać po nim, że jest pancerny. W otoczeniu policyjnych ochroniarzy siedzi w nim młoda czarnowłosa kobieta. Po kolejnych kilkuset metrach auto dociera do celu. Znajduje się on w ślepej uliczce, na której policyjny radiowóz już przeprowadził rekonesans, by zagwarantować bezpieczeństwo ochranianej osoby. Ponieważ na miejscu panuje spokój, można podjechać.
Policjanci stoją w gotowości przed domem, obydwaj ochroniarze wysiadają i jeszcze raz szybko sprawdzają sytuację na miejscu, potem otwierają młodej kobiecie opancerzone drzwi auta. Kierowca zostaje w samochodzie, na wypadek gdyby trzeba było natychmiast uciekać. Panuje ogromne napięcie, bo jak w każdej nowej sytuacji trudno skalkulować ryzyko i trzeba się liczyć z różnymi ewentualnościami. Młoda kobieta wysiada i natychmiast zauważa ciekawskie spojrzenia sąsiadów, którzy albo już stoją w ogródkach przed domami, albo właśnie wychodzą z mieszkań, żeby zobaczyć, co się dzieje. Już sam policyjny radiowóz jest w tej wsi rzadkością i kiedy przyjechał, stał się tematem rozmów tylko dlatego, że zaparkował w ślepej uliczce. W małych miejscowościach policjantów właściwie zawsze się zagaduje, a potem wypytuje o ewentualne zagrożenia. Tak też jest i tutaj.

* * *

Młoda kobieta wita się szybko z policjantami, którzy są rozstawieni wszędzie, by zagwarantować jej bezpieczeństwo. Potem dostrzega Sabine, która ma jej udzielić gościny i patrzy na nią życzliwie i radośnie. Poznały się przelotnie w pracy cztery lata temu. Żadna z nich nie potrafiłaby sobie wówczas wyobrazić takiej sytuacji. Witają się bardzo serdecznie i z ufnością, bo w tym czasie wiele się o sobie nawzajem dowiedziały i jedna darzy drugą ogromnym szacunkiem za odwagę.
Sabine to kobieta pięćdziesięcioletnia, matka dwojga dorosłych dzieci, pracująca, szczęśliwa w drugim małżeństwie z Michaelem. Jest wesoła, zrównoważona i twardo stąpa po ziemi – tak przynajmniej wydaje się Nourig, zaszczutej, wyczerpanej i nieskończenie smutnej.
Młoda kobieta z pomocą ochroniarzy od razu przynosi swoje dwie wielkie walizki i torbę z laptopem do samodzielnego mieszkania w domu Sabine. Później policjanci zapoznają Nourig i Sabine z powszechnie stosowanymi środkami bezpieczeństwa. Kiedy rozglądają się po domu, zapamiętują wszystkie „wyjścia bezpieczeństwa” i na wszelki wypadek uczą obie kobiety właściwego zachowania. Mają w nocy zamykać drzwi i okna, meldować o obcych, podejrzanych osobach, nie rozmawiać z nikim o sytuacji Nourig. Później podają numery telefonów i tajne kody, pod którymi mogą natychmiast uzyskać pomoc.
Ochroniarze żegnają się i kręcą się jeszcze przez chwilę przed domem, co zaciekawieni sąsiedzi wykorzystują do zadawania pytań. Od policjantów nie dowiadują się jednak niczego i zawiedzeni wracają do domów.

 
Wesprzyj nas