Życie nowoczesnych chińskich kobiet ukazane na tle przemian społeczno-politycznych w Chinach – współczesny, intrygujący, intymny portret kobiecości na Dalekim Wschodzie. Dorastanie czterech sióstr i przyjaciółek w cieniu Rewolucji Kulturalnej.


Kobiety w kąpieliTiao niebawem wychodzi za mąż za swojego przyjaciela, jednak wcześniejszy romans ze starszym mężczyzną wciąż nie daje jej spokoju.
Młodziutka Fan sądzi, że ucieczka do Ameryki rozwiąże wszystkie problemy, a dumna Fei jest gotowa na wszystko, by uwolnić się od pracy w fabryce.
Youyou tymczasem marzy tylko o jednym – chce gotować i prowadzić własną restaurację.

Jak się jednak okazuje, we współczesnych Chinach nikt nie jest czystą kartą. Nad bohaterkami ciąży burzliwa historia kraju, w którym żyją, a także tragiczny wypadek, który połączył je ze sobą już w dzieciństwie i na zawsze odcisnął na nich piętno.

Kobiety w kąpieli to uderzające studium winy, ale także świadectwo niezwykłej siły bohaterek, które mimo przeciwności powstają, by walczyć o siebie – nawet kiedy ramy otaczającego je świata okazują się płynne i nieuchwytne jak woda.

Tie Ning – należąca do grona najbardziej poczytnych i cenionych współczesnych chińskich pisarzy – podgląda swoje bohaterki jak tytułowe “Kobiety w kąpieli”. Obserwuje je w najbardziej intymnych sytuacjach i pokazuje, jak to, co prywatne, splata się ze zbiorowym doświadczeniem.

***

„Gdybym miał wybrać dziesięć najlepszych dzieł w światowej literaturze na przestrzeni ostatniej dekady, Kobiety w kąpieli z pewnością znalazłyby się wśród nich”.
Kenzaburo Oe, laureat literackiej Nagrody Nobla

Cztery młode kobiety, cztery odmienne drogi.

Tie Ning – jedna z najpopularniejszych chińskich pisarek, której książki sprzedają się w milionowych nakładach. Pierwsza kobieta, która pełniła funkcję prezesa Writers Association of China (Chińskiego Związku Pisarzy), gdzie występowała u boku noblisty z 2012 roku – Mo Yana. Za “Kobiety w kąpieli” nominowano ją do azjatyckiego Bookera – Man Asian Literary Prize 2012

Tie Ning
Kobiety w kąpieli
Przekład: Anna Gralak
Wydawnictwo Znak
Premiera: 4 lipca 2016
kup książkę

Kobiety w kąpieli


3.

Potem w życiu Tiao i Fei pojawiła się Youyou. Youyou nie była syrenią siecią i nie wzięła się z oceanu. Chodziła z Tiao do klasy.
Wpakowała się w tarapaty już na samym początku szkoły średniej. Nauczycielka języka wywołała ją do odpowiedzi i nakazała wyrecytować z pamięci słowa przewodniczącego Mao. Uczenie się na pamięć i przepisywanie słów przewodniczącego Mao było wówczas elementem nauki języka. Youyou miała przytoczyć część dotyczącą rewolucji: „Rewolucja to nie zapraszanie przyjaciół na kolację, to nie pisanie eseju…”. Youyou wstała i wyrecytowała z pamięci:
– Rewolucja to zapraszanie przyjaciół na kolację, to.
– Stop! Stop! – zawołała nauczycielka.
Youyou przerwała i zobaczyła, że wszyscy koledzy i koleżanki zasłaniają sobie usta i śmieją się. Nauczycielka zastukała w biurko bambusowym wskaźnikiem.
– Z czego się śmiejecie? – spytała. – Meng Youyou, wiesz, że źle wyrecytowałaś słowa przewodniczącego Mao?
Youyou pokiwała głową i powiedziała, że wie, ale kiedy nauczycielka poprosiła, żeby zaczęła od początku, Youyou nie była w stanie otworzyć ust. Tak bardzo się bała, że znowu się pomyli. A ponieważ nie chciała otworzyć ust, nauczycielce nie pozostało nic innego, jak tylko pozwolić jej usiąść. Bo co by było, gdyby znowu się pomyliła? Kogo pociągnięto by do odpowiedzialności za taki incydent? Raczej nie Meng Youyou, która miała zaledwie trzynaście lat. Cała odpowiedzialność spadłaby na nauczycielkę. Od tamtej pory nauczycielka nigdy więcej nie wywoływała Youyou do odpowiedzi. Uznała, że dziewczyna jest albo głupia, albo naprawdę opóźniona w rozwoju.
Tiao i Youyou wracały do domu tą samą drogą. Wkrótce Tiao odkryła, że mieszkają z Youyou w jednym kompleksie. Wcześniej się nie znały, bo chodziły do różnych szkół podstawowych, ale teraz, odkrywszy, że są w tej samej klasie i mieszkają w tym samym kompleksie, Tiao postanowiła lepiej poznać Youyou. Wcale nie patrzyła na nią z góry – choć błędne wyrecytowanie słów przewodniczącego Mao było haniebne, uznała, że Youyou nie zrobiła tego specjalnie. Po prostu była trochę nieuważna. Poza tym Tiao chciała porozmawiać z Youyou, bo Youyou mówiła w dialekcie pekińskim, a nie fuańskim. Pobiegła za Youyou i zawołała:
– Hej, Youyou, zaczekaj chwilę!
Zabrzmiało to jak wołanie starej przyjaciółki, ale te dwie dziewczyny nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiały. Youyou, która szła przodem, usłyszała wołanie i zatrzymawszy się, czekała na Tiao, jakby od dawna się przyjaźniły. Trzynastoletnia Youyou z tendencją do tycia – choć niektórzy już wtedy mogliby ją nazwać grubaską – stała i czekała. Miała skórę gładką i bladą jak masło, krótkie włosy i ogromne piersi. A mimo to nie było w niej żadnego erotyzmu, być może dzięki niewinnej wesołej twarzy.
Od samego początku rozumiały się z łatwością i nie potrzebowały żadnych wstępów, bo instynktownie się sobie spodobały. Zaczęły od: „Rewolucja to nie zapraszanie przyjaciół na kolację”.
– Nie jestem taka głupia, jak się wydaje naszej nauczycielce – powiedziała Youyou. -Przyznaję, źle wyrecytowałam słowa przewodniczącego Mao, ale zastanów się: skoro rewolucja nie jest zapraszaniem przyjaciół na kolację, to po co nam rewolucja?
Po co nam rewolucja? To pytanie nigdy wcześniej nie przyszło Tiao do głowy. A teraz Youyou, która z pozoru wydawała się taka beztroska, zmusiła ją do myślenia.
– Rewolucja. – ciągnęła Youyou. – Rewolucja powinna przynajmniej umożliwić ludziom zapraszanie przyjaciół na kolację.
– Ale przewodniczący Mao powiedział, że rewolucja to powstanie – wtrąciła Tiao.
– Właśnie. Skoro powstańcy nie mają jedzenia, to skąd wezmą siłę, żeby powstać? -odparła Youyou. – Ja się boję głodu. Głód przeraża mnie bardziej niż cokolwiek innego. Jeśli ktoś mnie częstuje jedzeniem, nazywam go dziadkiem.
Tiao nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc, jak wielkie serce ma Youyou, i słuchając jej dziwnych wywodów na temat rewolucji. Youyou wzbudziła jej sympatię i zaskoczyła ją. Zanim, idąc ramię w ramię, dotarły do budynku numer sześć, Youyou objęła Tiao chłodnym, pulchnym ramieniem.
– Tiao – szepnęła poufałym, naturalnym tonem – naprawdę powinnaś wiedzieć, że nie mam pretensji do kolegów i koleżanek z klasy, którzy mnie unikają. Jestem zacofana. Po prostu myślę, że najlepsze, co można robić, to spać, kiedy oczy są zamknięte, i jeść, kiedy są otwarte. Zgadnij, kim chcę zostać, kiedy dorosnę. Chcę być szefem kuchni. Taki szef może robić mnóstwo miłych rzeczy. Przez cały dzień albo częstuje ludzi jedzeniem, albo sam je. Widziałaś film Zadowolony czy niezadowolony? Opowiada o szefie kuchni. Pewnego dnia włożę wysoką białą czapkę szefów kuchni! Tylko nikomu nie mów. Wiem, że nie powiesz.
Jesteś taka mądra i urocza, Youyou! – pomyślała Tiao. Tiao nigdy nie myślała o tym, żeby zostać szefem kuchni, ale darzyła jedzenie nie mniejszą namiętnością niż Youyou. Dzieliły te same niebezpieczne upodobania, ale Tiao nigdy nie umiałaby ich wyrazić z taką drobiaz-gowością, tak odważnie i szczerze, tak. tak niemoralnie i dekadencko. W samym środku rewolucji, która była powstaniem, rozmawiały o wydawaniu uroczystych kolacji i noszeniu białych czapek kucharskich. To były dążenia godne niemoralnego i dekadenckiego stylu życia burżujów, niemoralność i dekadencja w czystej postaci. Tiao nie mogła się nie zgodzić z filozofią Youyou, choć w głębi ducha się za to krytykowała. Bardzo chciała delektować się w sekrecie niemoralnością razem z Youyou, bardzo chciała doświadczać w sekrecie dekadencji. Pożegnały się z ociąganiem. Youyou mieszkała w budynku numer dwa, w tym samym co Chen Zai, zaledwie cztery domy od Tiao, ale mimo to dziewczynom nie było spieszno, żeby się rozstać. Tiao już nigdy więcej nie doświadczyła czegoś takiego w relacjach z przyjaciółmi.
Youyou zamierzała wydać uroczystą kolację. Na początku zimy pewnego razu po lekcjach zaprosiła Tiao na niedzielny bankiet u siebie w domu. Wybrała niedzielę, bo tego dnia miała być w domu sama. Jej rodzice pracowali na farmie Trzcinowa Rzeka, tak jak ojciec Tiao. Zwykle mieszkała z nią babcia, ale ciotka Youyou niedawno urodziła dziecko i babcia poszła się nim opiekować, więc w domu została tylko Youyou.
Z radością została sama. Przede wszystkim nie musiała odpowiadać na bezustanne, niepotrzebne pytania babci. Staruszka uwielbiała słuchać radia, ale często nie rozumiała, o czym w nim mówią. Ciągle przekazywano wieści o ostatnich spotkaniach wielkiego przywódcy, dodając, że „spotkanie odbyło się w miłej, przyjaznej atmosferze”. Babcia pytała: „Youyou, jak to możliwe, że to miłe, przyjazne spotkanie trwało tylko siedem minut?”. Poza tym myliła nazwisko Nixona z chińskim słowem oznaczającym cebulę i pytała: „Youyou, jak to możliwe, że przezywają taką wielką szychę cebulą?”. Teraz, kiedy babci nie było w domu, Youyou i jej wielka pasja mogły przejąć kontrolę nad kuchnią.
W tamtych czasach lud jadał prosto i nudno, więc wyposażenie kuchni było skąpe i podstawowe. Youyou od dziecka czuła namiętność do jedzenia, ale nigdy nie widziała wykwintnych technik kulinarnych i nie miała zbyt dużo pieniędzy. Była jednak na tyle pewna siebie, że nawet mając w kieszeni jednego juana, zaprosiła przyjaciółki na kolację.
Piętnaście fenów wydała na kawałek boczku. Odkroiła skórę i przez kilka godzin dusiła ją na wolnym ogniu. Kiedy skóra zaczęła drżeć, nabierając puszystości i miękkości, a soki zgęstniały, Youyou dodała sos sojowy i szalotkę, a potem odstawiła to wszystko, żeby ostygło i okrzepło, zmieniając się w galaretkę z wieprzowej skóry nazywaną auszpikiem. Następnie pokroiła tłustą wieprzowinę w kostkę, pokryła ją rzadkim ciastem z mąki, usmażyła w oleju (mięso się przypaliło, bo dała za mało oleju) i smażona wieprzowina też była gotowa. Jadło się ją oprószoną solą i pieprzem.
W szafce w kuchni znalazła trochę suszonych uszaków bzowych i pączków liliowca, namoczyła je i wykorzystała resztki wieprzowiny, żeby przyrządzić wieprzowinę muxi. Kolejna potrawa gotowa.
Chciała podać cztery dania i zupę, więc wydała dwa feny na kawałek ciasta z jabłkami. Poszatkowała białą rzepę i pokroiła ciasto. Biała rzepa z czerwonym ciastem z jabłkami -smakowite nawet z wyglądu. Potem ugotowała miskę zupy z suszonych krewetek z sosem sojowym. Bankiet, na który wydała łącznie pięćdziesiąt dwa feny, był gotowy. Na koniec upiekła na piecu garść makaronu ryżowego do dekoracji. To był jej własny pomysł, wyprzedziła swoje czasy – przezroczysty makaron ryżowy, który w czasie podpiekania pęczniał i bielał, nabierając przyjemnej chrupkości, całkiem jak dmuchane ziarna ryżu popularne w latach osiemdziesiątych.
Tiao przyszła na bankiet i przyprowadziła ze sobą Fei. Youyou czuła się zaszczycona, mogąc gościć na kolacji tak wspaniałą piękność. Uważała, że wykwintne potrawy, które stworzyła, są idealne dla takiego gościa, bo tylko wielkie piękno jest ich godne.
Wszystkie trzy usiadły, by delektować się daniami Youyou. Za namową Fei dziewczyny wypiły nawet trochę wina, które w rzeczywistości było wodą. Kiedy Tiao i Fei usłyszały, że Youyou wydała na tak wielki stół rarytasów zaledwie pięćdziesiąt dwa feny, nie mogły się nachwalić jej kulinarnego geniuszu, który był w stanie zmienić ołów w złoto. Fei łapczywie wypiła wino, pochłonęła auszpik z wieprzowej skóry i białą rzepę, a na końcu schrupała kruchy makaron ryżowy. Jadła i piła, aż jej ciało ciężko osiadło, a oczy zaszły mgłą. Youyou i Tiao pomogły jej się położyć na łóżku. Leżała na boku.
– Youyou – powiedziała, kładąc policzek na łokciu – masz naprawdę fajne mieszkanie, mogłabym tu zostać na zawsze.
W tej chwili wyglądała tak pięknie – jak księżniczka albo królowa – że Tiao i Youyou, które stały obok łóżka, były gotowe służyć jej całym sercem.
Gdy zniknęły ostatnie kęsy jedzenia, dziewczyny zaczęły rozmawiać o menu na następne przyjęcie.
– Mój tata umie robić deser zwany maleńkimi gotowanymi kulami śniegu – pochwaliła się Tiao.
– Zaraz, zaraz, maleńkie gotowane kule śniegu? – zainteresowała się Youyou. – Brzmi cudownie. Już po nazwie poznaję, że to coś niezwykłego. Kto by pomyślał? Czy można gotować kule śniegu?
Chciała poznać wszystkie szczegóły przepisu, ale Tiao nie mogła ich sobie przypomnieć, więc obiecała Youyou, że sprawdzi po powrocie do domu.
Jak wspaniale byłoby zrobić gotowane kule śniegu! Tiao z entuzjazmem zaczęła przeszukiwać stare czasopisma znalezione w domu. Zostało ich niewiele, ale pamiętała, że gdy wyjeżdżali z Pekinu, Wu zachowała kilka numerów chińskiego wydania „Sowieckiej Kobiety”, a resztę sprzedała albo wyrzuciła. Magazyn, który dawniej prenumerowała Wu, prezentował różne style gotowania, dziergania, dbania o urodę i ubierania się.
Wu uwielbiała działy poświęcone robótkom ręcznym i modzie – to właśnie tam znalazła wiele wzorów swoich swetrów – ale jedzenie zupełnie jej nie interesowało. Gdy nadchodziły wakacje, to Yixun tworzył nowatorskie potrawy na podstawie przepisów z czasopism. Udało mu się zrobić gotowane kule śniegu i Tiao na zawsze zapamiętała ten magiczny deser. Po powrocie do domu zaczęła szperać w książkach i magazynach, korzystając z nieobecności Wu. Jej matka pojechała pewnie do Szpitala Ludowego na spotkanie z doktorem Tangiem, ale Tiao poczuła, że już się tym nie przejmuje. Zdecydowanie nie dlatego, że zaczęła akceptować doktora Tanga, ale dlatego, że teraz miała własne przyjaciółki i przyjaźń była dla niej ważniejsza niż związek Wu z doktorem Tangiem.
Tiao szukała w domu starych numerów „Sowieckiej Kobiety”. Pomogła jej Fan, która niedawno wróciła ze szkoły, i w końcu je znalazły. Tiao wiedziała, że obnoszenie się z takimi
czasopismami jest nielegalne i że mogły zostać skonfiskowane. Właśnie dlatego czuła się podniecona i czujna jak tajna agentka. Owinęła magazyny w gazetę, schowała je do dużego plecaka, a potem poszła do Youyou, ciągnąc za sobą Fan.
Weszła do środka i dała Youyou znak, żeby zamknęła drzwi na zasuwę. Youyou wykonała polecenie i podeszła na paluszkach, żeby usiąść obok Tiao, cierpliwie czekając, aż przyjaciółka pokaże jej „Sowiecką Kobietę”. Tiao otworzyła plecak, odwinęła z gazety jeden z ilustrowanych magazynów, przewróciła kartkę i przeczytała na głos, słowo w słowo:
– Nie ma nic lepszego niż zwieńczenie świątecznego obiadu tak przepysznym, lekkim deserem, jakim są maleńkie gotowane kule śniegu. Zmieszaj cukier puder i kwasek cytrynowy z ubitym białkiem, dodając sypkie składniki łyżka po łyżce, i wrzuć do wrzącego mleka. Nie dopuść do tego, by kule się skleiły. Białko i kwasek cytrynowy wchłoną trochę płynu i dojdzie do reakcji chemicznej, w której wyniku powstaną maleńkie kule śniegu. Gotuj je trzy minuty, delikatnie wyjmij łyżką cedzakową, a następnie przełóż do durszlaka. Kiedy wyschną, podawaj na talerzu polane syropem. Uważaj, żeby się nie skleiły. Syrop: starannie wymieszaj żółtko z cukrem i ubij na puszystą masę. Dodaj łyżkę mąki i wlej otrzymane ciasto do wrzącego mleka. Nie przestawaj mieszać, dopóki syrop nie zgęstnieje. Dodaj wanilię, wymieszaj i odstaw do wystudzenia. Do przygotowania maleńkich kul śniegu potrzeba dwóch białek, trzydziestu centymetrów sześciennych cukru pudru, trzydziestu centymetrów sześciennych kwasku cytrynowego i dwustu centymetrów sześciennych mleka. Do przygotowania syropu potrzeba stu centymetrów sześciennych mleka, stu centymetrów sześciennych cukru i jednego żółtka. Ilość wanilii w zależności od upodobań.
To, co przeczytała Tiao, napełniło Youyou trwogą. Wiele składników przepisu, na przykład wanilia, kwasek cytrynowy i cukier puder, było dla niej tajemnicą, ale miała wspaniała intuicję, jeśli chodziło o przysmaki z całego świata. Ta intuicja obejmowała węch, smak i dotyk i dzięki niej Youyou doszła do wniosku, że maleńkie gotowane kule śniegowe z pewnością są aromatyczne, sycące, mięciutkie i przepyszne. Jej auszpik z wieprzowej skóry i smażona wieprzowina nie mogły się z nimi równać. Były potrawami z innego poziomu, należały do innego świata. Ale Youyou się nie zlękła. Czuła, że uda jej się zrobić ten deser. Spytała, co to jest centymetr sześcienny, i Tiao powiedziała, że to tyle co jeden gram. Wtedy Youyou nabrała pewności siebie – doświadczony szef kuchni zawsze zwraca uwagę na szczegóły. Potem spytała, gdzie można znaleźć takie składniki. Youyou nie piła mleka i miała w domu jedynie jajka, cukier i mąkę.
– To żaden kłopot – powiedziała Tiao. – Mamy jeszcze w domu kwasek cytrynowy i wanilię. Jest i mleko. Ja i Fan wypijamy pół jin mleka dziennie, ale możemy to przeznaczyć na kule śniegu. Przecież w przepisie jest napisane, że potrzeba tylko trzystu centymetrów sześciennych. Trzysta centymetrów sześciennych to trzysta gramów, mniej niż jeden jin, w którym mieści się pięćset. Co ty na to, Fan?
Fan energicznie pokiwała głową. Wiedziała, że warto poświęcić pół jin mleka, bo dzięki temu na pewno zostanie zaproszona na maleńkie kule śniegu.

 
Wesprzyj nas