Roland prezentuje fenomen niemieckiej kobiety żyjącej w cieniu Hitlera. To opowieść o zwykłych kobietach, zapatrzonych w Führera i gotowych poświęcić dla niego wszystko, o żonach najważniejszych nazistów, o artystkach i strażniczkach obozowych.


NazistkiNaziści wierzyli, że ich misją jest maskulinizacja życia w Niemczech. Hermann Goering kazał kobietom „złapać się za garnki, szufelkę i miotłę, a potem znaleźć męża”, jednak wiele z nich aktywnie uczestniczyło w mordach i torturach.

Książka opisuje życie tamtych kobiet – począwszy od szkół dla żon, poprzez członkostwo w Lidze Niemieckich Dziewcząt i udział w aryjskim programie rozrodczym o nazwie Lebensborn, a skończywszy na domach uciech nadzorowanych przez służbę bezpieczeństwa – skupiając się na tych, które pośród wszechobecnego chaosu i śmierci walczyły o władzę i wpływy.

Paul Roland jest autorem ponad trzydziestu książek, w tym pozycji takich jak “Hauntings”, Naziści i okultyzm: ciemne moce III Rzeszy”, “Na tropie tajemnicy”, “In the Minds of Murderers”, “Najsłynniejsze duchy świata” czy “The Crimes of Jack the Ripper”. Paul Roland współpracuje jako niezależny felietonista i recenzent z licznymi brytyjskimi czasopismami, a jego teksty regularnie pojawiają się na łamach „Mail on Sunday”, „Kerrang!” oraz „Total Film”.

Paul Roland
Nazistki
Przekład: Marcin Sieduszewski
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 27 kwietnia 2016
kup książkę

Nazistki


Geli Raubal

Jeśli nie liczyć matki, największą miłością Hitlera nie była wcale Ewa Braun, tylko jego siostrzenica Grete (Geli) Raubal. Braun dotrzymywała mu towarzystwa oraz dostarczała niezobowiązującej rozrywki i wytchnienia od nudy, ale to Geli wzniecała w nim namiętność, która okazała się dla niej fatalna w skutkach oraz zagroziła przekreśleniem kariery przyszłego Führera. Jej tajemnicza śmierć wydaje się kluczem do sekretu seksualności Hitlera i jego osobliwych relacji z młodymi kobietami, które tak go pociągały.
Geli była najmłodszą córką przyrodniej siostry Hitle­ra, Angeli. Dziewczyna zaproponowała, że wprowadzi się do wuja, by mu gotować i dotrzymywać towarzystwa, gdy ten w grudniu 1924 roku wyszedł z więzienia. Angela pozostała w Berchtesgaden, a Geli otrzymała umeblowany pokój w przestronnym apartamencie wuja, znajdującym się na drugim piętrze budynku przy Prinzregentenplatz pod numerem 16 w Bogenhausen, dzielnicy Monachium.
Hanfstaengl opisywał Geli jako „dosyć wysoką blondynkę […] mocnej budowy ciała, niezbyt ładną, po której – mówiąc oględnie – widać było chłopskie pochodzenie”. Była radosną, pełną życia dziewczyną, której nie brakowało pewności sie­bie. Do tego zaciekle broniła swej niezależności i potrafiła być uparta. Miała dziewiętnaście lat, była więc od Hitlera dwukrotnie młodsza. Z pewnością nie umknęły mu podobieństwa do związku jego własnych rodziców.
Z początku Geli i wuj Adolf spędzali razem czas i zbliżali się do siebie. Dziewczyna lubiła jednak flirtować z jego żydowskim kierowcą Emilem Maurice’em, który ewidentnie miał na nią chrapkę, i nie rozumiała, skąd biorą się obiekcje wuja. Emil wspominał to tak:
Lubił się z nią wszędzie pokazywać; dumą napawał go fakt, iż jest widywany w towarzystwie tak atrakcyjnej dziewczyny. Był przekonany, że w ten sposób imponuje partyjnym kompanom, których niemal wszystkie żony i partnerki wyglądały jak praczki*.
Wuj i siostrzenica chadzali na długie spacery po lasach Ober­salzbergu, jeździli na organizowane w mieście przyjęcia oraz urządzali pikniki nad jeziorem Chiemsee. Ich rozmowy szyb­ko przybrały bardziej intymny charakter i prowadzone były szeptem, tak by nie mogli ich podsłuchać gospodyni Anni Winter i jej mąż Georg. Wkrótce zaczęły wybuchać między nimi kłótnie. Adolf zabraniał siostrzenicy samotnie wypusz­czać się do miasta, studiować śpiewu w Wiedniu oraz wyjść za Emila, który oświadczył się jej, nie pytając wuja dziew­czyny o zgodę. Geli i Emil pisali do siebie w sekrecie listy – w jednym z nich dziewczyna rozpacza, że pod naciskiem wuja zmuszona jest czekać aż dwa lata. Heinrich Hoffmann zauważył: „Obserwował ją i chełpił się nią niczym sługa, któ­rego opiece powierzono jakiś rzadki, piękny kwiat. Jakby jego jedynym celem stały się hołubienie i ochrona owego kwiatu”.
Wygląda jednak na to, że dziewczynie nie podobało się ani obsesyjne zainteresowanie ze strony wuja, ani narzucane jej ograniczenia. Za każdym razem, gdy Hitler wyjeżdżał, by dopilnować partyjnych interesów, kazał śledzić ją członkom SA, a gdy chciała kupować ubrania, nalegał, by to on je dla niej wybrał.
Jeden z owych „ochroniarzy” z SA, Wilhelm Stocker, wspominał:
Wielokrotnie, kiedy Hitler wyjeżdżał na kilka dni na polityczne zjazdy albo zajmował się sprawami partyjny­mi w Berlinie czy gdzie indziej, Geli towarzyszyli inni mężczyźni. Lubiłem dziewczynę, więc nigdy nikomu nie mówiłem, co robiła albo dokąd chodziła w czasie tych wolnych wieczorów. Hitler byłby wściekły, gdyby się dowiedział, że wychodziła z takimi mężczyznami jak skrzypek z Augsburga albo instruktor narciarstwa w Innsbrucku*.
Geli robiła się z kolei coraz bardziej zazdrosna o uwagę, jaką wuj poświęcał siedemnastoletniej asystentce Heinricha Hoff­manna, Ewie Braun. To ją, tak jak kiedyś Geli, wożono teraz na partyjne wiece i pikniki mercedesem z otwartym dachem. Sugerowano również, że Hitler zmuszał Geli do odbywania intymnych aktów wbrew jej woli. Stocker snuł następujące domysły:
Wyznała mi, że czasami Hitler każe jej robić w zaciszu jej pokoju rzeczy, które napawają ją obrzydzeniem. Gdy spytałem, dlaczego się na to zgadza, wzruszyła tylko ramionami i odparła, że nie chce, aby odszedł do innej kobiety, która będzie robić, czego sobie zażyczy. Była dziewczyną, której poświęcać należy uwagę, i to często. Zdecydowanie chciała pozostać ulubioną sympatią Hit­lera. Była gotowa zrobić wszystko, by utrzymać ów sta­tus. Wydaje mi się, że na początku 1931 roku martwiła się, iż w życiu Hitlera pojawiła się inna kobieta, gdyż kilka razy wspomniała mi, że wuj nie interesuje się nią już tak bardzo jak kiedyś*.
Hanfstaengl zakładał ponadto, że Hitler zmuszał Geli do po­zowania nago do „pornograficznych” szkiców, a Franzowi Schwartzowi, skarbnikowi partii nazistowskiej, przypadło zadanie odkupienia ich, gdy rysunki wpadły w ręce szanta­żysty. Schwartz był podobno odpowiedzialny za spłacenie kilku szantażystów, których doszły słuchy o skłonnościach seksualnych Hitlera.
Dziewczyna była do tego stopnia przytłoczona sytuacją, że wszystko mogło skończyć się wyłącznie tragedią.

Tajemnicza śmierć

Ciało Geli znaleziono w jej zamkniętej na klucz sypialni o dziesiątej rano w sobotę 19 września 1931 roku. Dziew­czyna zginęła od pojedynczego strzału, który o włos ominął serce, ale za to przebił płuco. Leżący na podłodze rewolwer Hitlera został szybko usunięty przez kogoś z totumfackich. Odkryto również liścik, zaadresowany – jak się zakłada – do jej kochanka (nauczyciela muzyki z Wiednia). Wiadomość kończyła się słowami: „Gdy przyjadę do Wiednia – a mam nadzieję, że bę­dzie to wkrótce – pojedziemy razem do Semmering i…”. Sugeruje to, że albo jej przeszkodzono (słyszano, jak kłóci się z wujem, który wychodził właśnie z domu), albo została zabita, by uniknąć skandalu.
Gospodyni Hitlera, Anni Winter, podsłuchała tamtą ostatnią sprzecz­kę. Hitler powiedział podobno: „Musisz jechać do Wiednia? Czyżby po to, by zobaczyć się z tym plugawym Żydem, który podaje się za nauczyciela śpiewu? Tak? Znowu się z nim po­tajemnie widujesz? Czyżbyś zapomniała, że zabroniłem ci się z nim zadawać? Natychmiast powiedz prawdę. Po co chcesz jechać do Wiednia?”.
Geli odparła na to: „Muszę jechać do Wiednia, wuju Adol­fie, bo jestem w ciąży”.
Gazeta „Münchener Post”* doniosła, że „zmarła kobieta miała złamany nos oraz inne poważne obrażenia ciała”, co wskazuje na morderstwo, nie zaś samobójstwo.

Wątpliwości dotyczące samobójstwa

Geli została pochowana na cmentarzu katolickim w Wiedniu, na co nie zezwolono by, gdyby rzeczywiście odebrała sobie życie. Co więcej, grzebiąc jej ciało w Austrii, Hitler uniknął ryzyka, że niemieckie władze zażądają przeprowadzenia sek­cji zwłok. Wkrótce potem ksiądz Johann Pant, który odprawił nabożeństwo pogrzebowe, zbiegł do Francji. W 1939 roku napisał do gazety „Courrier d’Autriche”: „Udawali, że popeł­niła samobójstwo; za nic nie mógłbym pozwolić, by samobój­czyni została pochowana w poświęconej ziemi. Z faktu, że urządziłem jej chrześcijański pochówek, można wyciągnąć wnioski, których nie wypowiem na głos”.
Geli chodziła na lekcje strzelania wraz z Henny Hoffmann, wiedziała więc, jak korzystać z broni i nie postrzeliłaby się przez przypadek. A gdyby faktycznie chciała popełnić sa­mobójstwo, prawdopodobnie nie chybiłaby, celując w serce, by oszczędzić sobie długiej agonii i wykrwawienia się na śmierć.
Pierwszy biograf Hitlera, Konrad Heiden, wyjawił, że kompromitującą korespondencję pary musiał odebrać z rąk szantażysty zaufany ksiądz, ojciec Stempfle. Trzy lata później został zamordowany podczas „nocy długich noży”. Heiden był przekonany, że list zawierał dowody skłonności sadoma­sochistycznych Hitlera.
W książce The Gangsters Around Hitler [Gangsterzy z oto­czenia Hitlera] (1942) Otto Strasser sugerował, że Geli wpadła w rozpacz, bo nie była w stanie robić tego, „czego ode mnie oczekuje”, chociaż z drugiej strony mogło się to odnosić do żądania, by dziewczyna pozostała w Obersalzbergu i zapo­mniała zarówno o ambicjach śpiewaczki, jak i o kochanku. Matka Geli była zdania, że jej związek z Emilem zakończył się już jakiś czas wcześniej i że mężczyzną, którego planowa­ła poślubić, nie był jej nauczyciel śpiewu, tylko mieszkający w Linzu starszy od niej o szesnaście lat skrzypek.
Późniejszy biograf, Ian Kershaw, powątpiewa w praw­dziwość oskarżeń dotyczących domniemanych perwersji Hitlera, zauważając, iż ich źródła są niepewne i prowadzą do plotek rozsiewanych przez jego wrogów politycznych i byłych zwolenników, którzy pragnęli ukazać go jako dege­nerata.

Salon Kitty

Naziści z jednej strony deklarowali poparcie dla instytucji małżeństwa, macierzyństwa i wierności, z drugiej jednak nie mieli oporów przed zmuszaniem Niemek do seksu z oficerami, partyjnymi dygnitarzami oraz osobami podejrzanymi o nielojalność.
SS Gruppenführer Reinhard Heydrich, szef Reichssicherheitshauptamt, Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy nadzorującego Gestapo, wywiad SS oraz policję kryminalną, nie był osobą skorą do podejmowania pochopnych decyzji. Zastępca Himmlera lubił niespiesznie rozważyć dostępne opcje, porównać zalety każdego z możliwych rozwiązań i dopiero wówczas dokonać wyboru. Podczas wizyt w salo­nie Kitty szczególną przyjemność sprawiało mu przegląda­nie należącego do Madame Schmidt albumu ze zdjęciami, by znaleźć sobie dziewczynę na wieczór. Każdą z pań cechował właściwy tylko jej urok i wszystkie je wyszkolono tak, by potrafiły zaspokoić najwybredniejszych klientów, ale Hey­dricha najbardziej intrygowały damy z wyższych sfer, któ­re wybrały tak niespotykaną formę służby ojczyźnie. Co je motywowało? Dreszczyk emocji wywołany przez zakazany romans? Możliwość prowadzenia sekretnego życia? A może ekscytująca świadomość bezkarności, jak u złodzieja, który sądzi, iż jest zbyt sprytny, żeby go złapano? Z pewnością nie mogło chodzić o pieniądze, gdyż każda z owych dam była zamożna albo miała bogatego męża. I mimo tego, że zaufany porucznik Himmlera był zagorzałym nazistą, jakoś nie chcia­ło mu się wierzyć, iż oddawały się mężczyznom w imię naro­dowego socjalizmu.
Rozmyślania Heydricha przerwało pojawienie się dziew­czyny. Mężczyzna pochwalił w myślach własny wybór. Zresztą czekało ich jeszcze wiele wieczorów. Nie było się po co spieszyć.
Madame Kitty prowadziła luksusowy przybytek na trze­cim piętrze budynku z numerem 11 przy Giesebrechtstrasse w Charlottenburgu, zamożnej dzielnicy Berlina. Apartamen­ty zostały gruntownie wyremontowane i dostatnio urzą­dzone, ale klienci nie zdawali sobie sprawy, że elegancka elewacja skrywała nieobecne wcześniej elementy. W ścianach ukryto mikrofony, które przekazywały najdrobniejszy szmer czy nierozważnie wypowiedziane zdanie do obsługiwanych w piwnicy przez Gestapo urządzeń nagrywających, które za­pisywały dźwięk na woskowych płytach.
Pomysł wyszedł od Heydricha. W 1939 roku Himmler powierzył mu zadanie namierzenia źródła przecieków in­formacji z najwyższego szczebla, dzięki którym wrogowie Niemiec mogli dowiedzieć się o planowanych na wiosnę atakach na Belgię, Francję oraz Holandię. Gdyby nieprzy­jaciel zaczął podejrzewać, iż Ardeny stać się mają celem Blitzkriegu, mógłby wysłać tam wystarczającą ilość wojsk, by powstrzymać ofensywę. Jak jednak sprawdzić, którym wysoko postawionym oficerom i dyplomatom nie moż­na powierzać równie ważnych sekretów? Problem oddano w ręce SS Obersturmführera Waltera Schellenberga, szefa SD [Sicherheitsdienst des Reichsführers-SS], czyli Służby Bez­pieczeństwa Reichsführera SS.
Powszechna opinia na temat Schellenberga była taka, że to człowiek dosyć pruderyjny. Wiedział on jednak, że jedyną rzeczą, która jest w stanie rozwiązać język mężczyzny, jest chęć zaimponowania atrakcyjnej kobiecie i nie ma lepszego miejsca do założenia podsłuchu niż pokój w burdelu, i to ta­kim, który znajdowałby się pod skrupulatną obserwacją SD. I prowadzonym przez prostytutki potrafiące skierować roz­mowę na pożądane tory, by wyciągnąć z klienta określone informacje. A po rozpoczęciu działań wojennych roztropnie będzie monitorować polityczne przymierza zawierane przez prominentnych biznesmenów i oficerów, aby upewnić się, że można na nich polegać.
Początkowo pomysł miał polegać na zainstalowaniu kilku podsłuchów w burdelu, do którego tłumnie ściągali dyploma­ci i personel wojskowy, i liczeniu na łut szczęścia. Jednakże tuż po przekazaniu zadania w ręce Schellenberga poinformo­wano go, że właścicielka najbardziej prestiżowego przybytku tego typu w Berlinie przechodzi na wczesną emeryturę, ale groźba śmierci może przekonać ją, by otworzyć go ponownie.

Odwołana emerytura

Kitty Schmidt zgromadziła niewielką fortunę, którą zdołała wywieźć za granicę, gdzie oszczędności obrastały w odsetki na koncie w brytyjskim banku. Kobieta znajdowała się jed­nak pod obserwacją Gestapo i 28 czerwca aresztowano ją na niemiecko-holenderskiej granicy, a następnie przewieziono do kwatery Gestapo w Berlinie. Została tam przesłuchana przez samego Schellenberga. Przedstawiono jej dowody na udział w przemycie waluty oraz użycie sfałszowanych doku­mentów, za które to przestępstwa groziła kara wieloletniego pozbawienia wolności. Mogła jednak oszczędzić sobie kłopo­tów, jeśli zgodziłaby się na współpracę. Musiała wyrazić zgo­dę, nie miała innego wyjścia. Jej berlińskie apartamenty miały zostać wyremontowane, by umożliwić instalację urządzeń podsłuchowych oraz kamer, a oddział policji obyczajowej pod dowództwem Untersturmführera Karla Schwarza otrzymał rozkaz wybrania i zatrudnienia dla niej dwudziestu nowych dziewcząt. Podczas gdy budowniczy dokony­wali rozbiórki ścianek działowych w pokojach i zamurowywali piwni­cę, policjanci robili naloty na kluby nocne i burdele w całym mieście. W sumie zwieźli na komisariaty ponad tysiąc dziewcząt, które prze­słuchał zespół złożony z naukowców i psychiatrów w celu wykluczenia jednostek „emocjonalnie niestabilnych”.
Po siedmiu dniach intensywnych rozmów kwalifikacyj­nych zostało dwadzieścia kobiet. Zabrano je do szkoły ofi­cerskiej Ordensburg Sonthofen w bawarskich Alpach, gdzie spędziły prawie dwa miesiące, ucząc się języków obcych, sto­sowania szyfrów, rozpoznawania insygniów wojskowych, odświeżając wiedzę o wydarzeniach bieżących oraz poznając metody zdobywania informacji bez wzbudzania podejrzeń.
W marcu salon Kitty wznowił działalność. Madame Schmidt nakazano zatrzymać pracujące u niej wcześniej dziewczęta dla starych klientów, a album ze zdjęciami pokazywać jedynie mężczyznom znającym hasło: „Przyjeżdżam z Rothenburga”. Owych klientów należało uraczyć schłodzonym szampanem i przekąskami. Kazano im czekać dziesięć minut na przybycie dziewczyny.
W pierwszym roku działalności odświeżonego salonu Kitty z usług owego przybytku skorzystało jakieś dziesięć tysięcy mężczyzn. Liczba sporządzonych nagrań sięgnęła trzech tysięcy, a do najbardziej obciążających należała roz­mowa z udziałem zięcia Mussoliniego, hrabiego Galeazza Ciano, który opowiadał, jak razem z Duce wyśmiewają się z Hitlera, gdy są na osobności. Do wieczorów przedstawiają­cych większą wartość strategiczną zaliczyć można było ten, w który nazistowski minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop zaprosił na Giesebrechtstrasse swojego od­powiednika w rządzie hiszpańskim, Don Ramóna Serrano Súñera. Súñerowi wypsnęła się wzmianka o zamiarze za­jęcia Gibraltaru przez jego kraj, który to manewr udało się Niemcom w ostatniej chwili zablokować, gdyż półwysep potrzebny im był do utrzymania szlaków dostaw do Afryki Północnej.

Wielka Brytania dołącza do zabawy

Nie wszystko jednak poszło po myśli Niemców. Zimą 1940 roku dom publiczny objął inwigilacją brytyjski agent o na­zwisku Roger Wilson, podszywający się pod młodszego sekretarza prasowego rumuńskiej ambasady. Działalność sa­lonu Kitty była tajemnicą poliszynela i Brytyjczycy zachodzili w głowę, w jaki sposób mogliby zdobyć dostęp do jego wnę­trza i założyć tam podsłuchy. Pewnego dnia uwagę Wilsona przykuła grupa robotników, którzy instalowali na zewnątrz budynku przewód wielożyłowy. Mężczyźni mieli na sobie uniformy jak spod igły i zachowywali się niczym tajni agen­ci starający się nie wzbudzać podejrzeń. Wilson postanowił zaryzykować i przeszedł przez ulicę, żeby im się lepiej przyj­rzeć. Wyglądało na to, że mężczyźni przeciągali kabel do kwatery SD, co potwierdziło podejrzenie, że w burdelu zało­żono podsłuchy. Wystarczyło więc, że Brytyjczycy wprowa­dzą jednego ze swych techników do środka, a ten podłączy się do istniejących już przewodów, by móc podkradać cenne informacje.
Wilson trochę się namęczył, przekonując Londyn do finan­sowania swoich nocnych wizyt w ekskluzywnym domu pu­blicznym, ale inwestycja się zwróciła i przez kolejne trzy lata brytyjski wywiad czerpał z planu nazistów korzyści równie wielkie co SD. Jednak ani jednej, ani drugiej stronie nigdy nie udało się nagrać pewnego wysoko postawionego nazi­stowskiego oficera. Za każdym razem bowiem, gdy Reinhard Heydrich przyjeżdżał na inspekcję, mikrofony wyłączano.
W lipcu 1942 roku aliancka bomba zniszczyła górne pię­tra budynku i klienci przestali się pojawiać. Gdy Madame Kitty wznowiła działalność na parterze, mężczyźni, których nie zniechęcały naloty, okazali się bezwartościowi dla SD i w końcu służba bezpieczeństwa oddała dom w wyłączne posiadanie prawowitej właścicielki, z zastrzeżeniem, że jeśli kobieta piśnie choć słówko na temat tego, co się tam działo, nie dożyje końca wojny.
Kitty dotrzymała obietnicy i zmarła dopiero w 1954 roku, w wieku siedemdziesięciu jeden lat, nie zawodząc zaufania swoich klientów. Nigdy nie odnaleziono dwudziestu pięciu tysięcy płyt nagranych w piwnicy budynku numer 11 przy Giesebrechtstrasse. Pisarz Peter Norden twierdził, iż widział je w magazynie kwatery głównej wschodnioniemieckiej służby bezpieczeństwa, gdy zbierał informacje do książki doty­czącej owego przybytku, ale nawet jeśli płyty przetrwały, to nikt już nie korzysta ze zgromadzonych na nich sekretów.

 
Wesprzyj nas