“Chryzantema i miecz”, słynny przewodnik Ruth Benedict po japońskiej kulturze i mentalności to jedna z najciekawiej napisanych książek o Japonii, jakie kiedykolwiek powstały.


Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiejRuth Benedict, klasyk antropologii amerykańskiej, znana jest polskiemu czytelnikowi jako autorka Wzorów kultury, które należą do kanonu lektur humanistycznych. Książka Chryzantema i miecz powstała jako owoc badań nad kulturą Japonii, które Benedict podjęła na zlecenie amerykańskich władz podczas drugiej wojny światowej.

Choć napisana pół wieku temu, w innej rzeczywistości historycznej i gospodarczej, nadal pozostaje aktualnym i ciekawym „przewodnikiem po sposobie myślenia Japończyków”. Autorce udało się bowiem dzięki antropologicznej wrażliwości uchwycić kształtowane przez kulturę głęboko ukryte nawyki myślenia i zachowania, które zmieniają się bardzo powoli.

Ruth Benedict z domu Fulton (ur. 5 czerwca 1887, zm. 17 września 1948) – amerykańska badaczka z dziedziny antropologii. Jej badania miały wielkie znaczenie dla rozwoju antropologii kulturowej. Jej największe dzieło to Wzory kultury (Patterns of Culture, 1934). Badała plemiona Ameryki Północnej, w tym kalifornijskie plemię Serrano i kanadyjskie Czarne Stopy. Inna jej znana praca to studium kultury japońskiej Chryzantema i miecz: wzory kultury japońskiej (The Chrysanthemum and the Sword, 1944).

Ruth Benedict
Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej
Przekład: Ewa Klekot
seria Biblioteka Myśli Współczesnej
wydanie drugie
Państwowy Instytut Wydawniczy
Premiera: 17 marca 2016
kup książkę

Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej

PRZEDMOWA

Jest rok 1944, późna wiosna. W Europie wojska alianckie wylądowały właśnie w Normandii, zmuszając faszystowskie Niemcy do walki na dwóch frontach, a na Pacyfiku amerykańska kontrofensywa przeciwko Japonii przynosi jedno zwycięstwo po drugim. Losy drugiej wojny światowej wydają się przesądzone. Wprowadzenie w życie nowego podziału świata, ustalonego przez przywódców sprzymierzonych mocarstw w Jałcie jest już tylko kwestią czasu. Przyszli zwycięzcy zaczynają opracowywać strategie postępowania wobec przyszłych zwyciężonych. Chodzi w nich nie tylko o ukaranie państw-agresorów nałożeniem kontrybucji czy o postawienie przywódców winnych zbrodni ludobójstwa przed trybunałem; ważne jest, by wobec wszystkich mieszkańców Niemiec i Japonii przyjąć taką politykę, która umożliwiłaby resocjalizację całych narodów dotkniętych chorobą śmiercionośnych ideologii.
Władze amerykańskie, planując działania pokojowe w Azji i Europie, zasięgają opinii polityków i wojskowych. Nie ograniczają się jednak do tego: chcąc przewidzieć reakcje mieszkańców krajów pokonanych oraz zachowanie ludności miejscowej wobec amerykańskich żołnierzy, zwracają się do antropologów, znawców obcych ludów, narodów i kultur. Najwięksi ówcześni badacze, wybitni profesorowie i specjaliści, zatrudnieni zostają do sporządzenia charakterystyk poszczególnych nacji, z którymi przyjdzie się zetknąć amerykańskiej armii. Mają one pomóc władzom w przyjęciu najskuteczniejszej strategii, a żołnierzom i urzędnikom ułatwić kontakt z ludnością miejscową. Wśród antropologów, którzy zdecydowali się zaangażować politycznie w tak szczególny sposób, jest Ruth Fulton Benedict, profesor antropologii na uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.
Polityczny użytek z antropologii nie był niczym nowym w dziejach tej dyscypliny. Badania antropologów w przeszłości często pomagały władzom wielkich imperiów kolonialnych w utrwalaniu przekonania o przewadze kultury białego człowieka i wynikającej z niej konieczności cywilizowania kolorowych „dzikich”. Zanim antropologia stała się nauką akademicką, często jej twórcami byli misjonarze i kolonialni urzędnicy, którzy jeszcze długo po awansie dyscypliny na uniwersyteckie katedry pozostawali głównymi informatorami wykładających ją profesorów. Nic więc dziwnego, że obserwacje antropologów wykorzystywano przy określaniu strategii sprawniejszego zarządzania zamorskimi posiadłościami korony brytyjskiej czy holenderskiej. Stany Zjednoczone, które same były niegdyś kolonią, pewnie nieprzypadkowo stały się na przełomie wieku XIX i XX kolebką nowego sposobu myślenia o obcych kulturach, zwłaszcza tych określanych powszechnie mianem prymitywnych lub pierwotnych. Zgodnie z nim zaczęto twierdzić, że nie ma kultur gorszych czy lepszych ani ludów bardziej lub mniej barbarzyńskich, a cywilizacja białego człowieka nie stanowi bynajmniej najwyższego etapu rozwoju społeczeństw ludzkich, ku któremu zmierzają one w różnym tempie i oczywiście z mniejszym powodzeniem niż biali c y w i l i z o w a n i Europejczycy. Każda kultura przypominać miała organizm przechodzący indywidualną drogę rozwoju i ocena jednej kultury za pomocą norm obowiązujących w innej – w kulturze białego badacza – była tak samo nie do pomyślenia, jak ocenianie konia według kanonów psiej urody. Niemal na pewno koń okaże się nieudanym psem, tylko czy w ogóle jest sens takiego podejścia do konia? Każdą kulturę należy zatem opisywać w zgodzie z jej własnymi kategoriami i badać charakterystyczne dla niej mechanizmy rozwoju. W pierwszej połowie XX wieku ten sposób myślenia stał się w naukach społecznych bardzo ważny, zyskując nazwę relatywizmu kulturowego. Walcząc o „równouprawnienie kultur”, antropologiczny relatywizm starał się pokazać, że to, co białemu człowiekowi wydaje się u egzotycznych ludów przerażające, szokujące czy dziwaczne, zawsze ma uzasadnienie w skomplikowanym systemie ich kultury, który należy zrozumieć jako całość, zanim zacznie się go jakkolwiek wartościować lub oceniać.
W taki właśnie sposób myślała i pisała o studiowanych przez siebie ludach Ruth Benedict, poczynając od Indian Zuni, wśród których prowadziła badania w latach dwudziestych XX wieku, po Japończyków, którzy są bohaterami ostatniej napisanej przez nią książki. Benedict uważała poza tym, że każdą kulturę opisać można za pomocą porządkujących ją wzorów, determinujących zarówno zachowania ludzi, jak i sposób, w jaki postrzega się ją jako całość. Najbardziej znana z jej książek poświęcona została właśnie temu zagadnieniu. Wydane po raz pierwszy w roku 1934 Wzory kultury mimo upływu lat nadal należą do żelaznego repertuaru lektur antropologicznych na całym świecie. Także książka o Japonii poświęcona jest opisowi wzorów kultury; takimi wzorami-emblematami kultury japońskiej są dla autorki właśnie tytułowe miecz i chryzantema.
O ile jednak Wzory kultury, w których mowa jest o Indianach Zuni, Kwakiutlach oraz wyspiarskim ludzie Dobu z Melanezji, zostały przetłumaczone na język polski przez wybitną socjolożkę Antoninę Kłoskowską (PIW 1966), to książka Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej z 1946 roku ukazała się po polsku dopiero przeszło pół wieku po publikacji oryginału (PIW 1999). Stało się tak prawdopodobnie przede wszystkim z powodu niecodziennej historii jej powstania.
Chryzantema i miecz jest bowiem owocem badań, jakie Ruth Benedict podjęła na zlecenie amerykańskich władz jako swoje „zadanie Japonia” w czasie drugiej wojny światowej. Polityczne uwikłanie książki zaciążyło na jej odbiorze po wschodniej stronie żelaznej kurtyny. Tymczasem, choć napisana w bardzo konkretnej sytuacji historycznej i na jasno określone zamówienie społeczne, praca Benedict niewiele ma wspólnego z amerykańską propagandą imperialistyczną. Wyznając zasadę „równouprawnienia kultur”, autorka nie jest misjonarką amerykańskich wartości i nie próbuje udowodnić kulturalnej przewagi Ameryki nad Japonią. Więcej: w momencie otwartego konfliktu przekonuje własnych rodaków o tym, że nie należy wroga potępiać, lecz „spróbować spojrzeć na świat jego oczyma”. A jednak sytuacja polityczna, w jakiej książka Chryzantema i miecz powstawała, zaciążyła na jej zawartości: choć wielokrotnie mowa tu o kapitulacji Japonii, nie ma żadnej wzmianki o bombie atomowej. Amerykański atak na Hiroshimę i Nagasaki, którego autorka w żaden sposób nie mogła popierać, po prostu nie istnieje w stworzonym przez nią obrazie.
Książka Benedict stanowi zarazem ciekawy szkic do portretu amerykańskiego społeczeństwa, gdyż autorka, tłumacząc Japonię swoim rodakom, odwołuje się do wzorów ich własnej kultury. Czytelnik, który nie jest Amerykaninem, dowiaduje się więc z Chryzantemy i miecza nie tylko, jak postępuje „przeciętny Japończyk” i jakie są jego motywacje, ale też, czym kieruje się w działaniu „zwykły Amerykanin”. Oczywiście tak jak „zwykły człowiek” może znaczyć wszystkich i nikogo zarazem, tak samo Tanaka-san czy Mr Smith są jedynie doskonałym wcieleniem pewnego wzoru i dyskutować można nad tym, jak ma się on do rzeczywistości. Rozważania nad metodologią antropologicznego wnioskowania autorka pozostawia jednak poza kartami książki, której adresatem jest nie tyle profesor z sąsiedniego uniwersytetu czy jego doktorant, ile przede wszystkim każdy zainteresowany Japonią czytelnik amerykański czy szerzej: zachodni. Dlatego też Chryzantema i miecz, mimo że dotyczy spraw tak bardzo skomplikowanych i niełatwych do wyjaśnienia, jak motywacje ludzkich zachowań, emocje czy nawyki myślowe, napisana jest żywym, zrozumiałym językiem, a interpretacyjne pomysły autorki zilustrowane są konkretnymi przykładami pochodzącymi z jej badań.
Chryzantema i miecz jest jednak książką szczególną, jeżeli chodzi o tak zwany materiał terenowy. Autorka z powodu wojny nie mogła bowiem przedsięwziąć ekspedycji do Japonii i przeprowadzić tam badań zgodnie ze wszystkimi wymogami sztuki antropologii. Jej rozmówcami byli przebywający w Ameryce japońscy imigranci oraz jeńcy wojenni; materiałem do obserwacji – filmy, teksty pisane, od gazet codziennych po literaturę piękną, oraz opisy sporządzone przez innych badaczy Japonii. Musiała więc Benedict dokonać karkołomnego zabiegu zrekonstruowania kultury badanej, której niedane było bezpośrednio doświadczyć badaczce, i zinterpretowania tej własnej rekonstrukcji. Ryzyko, że sporządzona w ten sposób charakterystyka japońskiej kultury rozminie się z rzeczywistością lub będzie się sprowadzała do płytkich stereotypów, było naprawdę wielkie. Rezultat działań Benedict okazał się zadziwiająco żywotny, przede wszystkim ze względu na literacką nośność jej pomysłów interpretacyjnych, do których w sposób mniej lub bardziej otwarty ciągle odwołują się autorzy współcześnie piszący o Japonii. Interpretując japońską kulturę, Ruth Benedict używa bardzo nośnych metafor, łatwo zapadających w pamięć, a równocześnie pobudzających wyobraźnię. Co ważniejsze, metafory te ciągle w dużym stopniu ułatwiają człowiekowi z Zachodu zrozumienie przyczyny problemów z japońską kulturą.
Autorka jednej z najpoczytniejszych książek o japońskiej kulturze nigdy do Japonii nie pojechała. Zmarła w roku 1948, dwa lata po ukazaniu się pracy. Nie miała więc możliwości skonfrontowania Japonii, która stanowiła grę jej naukowej i literackiej wyobraźni, z rzeczywistą Japonią – wyspiarskim krajem u wschodnich krańców Azji. Dzisiaj, niemal siedemdziesiąt lat po pierwszym wydaniu Chryzantemy i miecza, kiedy książka nadal zostaje kupowana i czytana, mimo że kraj, którego dotyczy, przeszedł rewolucję technologiczną oraz informacyjną i należy do największych potęg gospodarczych świata, można się zastanawiać, co sprawia, że jest ona wciąż atrakcyjna dla czytelników i w jakiś sposób aktualna. Stało się tak prawdopodobnie także dlatego, że w reprezentacji „japońskości” autorstwa Ruth Benedict odnaleźli się sami Japończycy. Książka ukazała się w tłumaczeniu na japoński już w 1948 roku i do dziś cieszy się wśród japońskich czytelników znaczną popularnością, stanowiąc ważną pozycję na liście lektur z zakresu nihonjinron, czyli japońskich „studiów nad japońskością”. Trudno powiedzieć, czy sama autorka byłaby zadowolona z wkładu, jaki jej praca wniosła i nadal wnosi w konstruowanie japońskiej etniczności; niemniej udało się badaczce osiągnąć coś, co rzadko staje się udziałem prac antropologów: badani rozpoznali się w stworzonej przez nią reprezentacji i ją zaakceptowali.

Od czasu kapitulacji po drugiej wojnie światowej Japonia pozostawała pod silnym wpływem Stanów Zjednoczonych. Militarna i ekonomiczna obecność na wyspach była bardzo istotnym elementem amerykańskiej polityki, zwłaszcza po wybuchu zimnej wojny. W jej obliczu w zasadzie zaniechano w Japonii jakichkolwiek reform o wydźwięku lewicowym (także demokratycznym), co spowolniło również zmiany społeczne, które mogłyby doprowadzić do rzeczywistej demokratyzacji japońskiego sposobu uprawiania polityki i stylu życia na wzór amerykański. Modernizacja Japonii, której pomocą służyć miał amerykański Starszy Brat, ograniczyła się do rewolucji technologicznej i, co ważniejsze z punktu widzenia kultury, wprowadzenia konsumpcji na wzór amerykański. Za fasadą nowoczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego kryły się jednak struktury społeczne oraz nawyki myślenia, które z amerykańską nowoczesnością niewiele miały wspólnego. Mimo wielkiej urbanizacji lat sześćdziesiątych, kiedy codziennie około stu rodzin opuszczało wsie i osady, by osiedlić się w Tokio lub w którymś z wielkich miast na wybrzeżu Pacyfiku, struktury myślenia i rozumienia świata opisane przez autorkę Chryzantemy i miecza ulegały znacznie powolniejszym zmianom.
Programowa modernizacja Japonii, zapoczątkowana Restauracją Meiji z 1868 roku, zaowocowała między innymi zjawiskiem, które nazywane bywa „samuraizacją” społeczeństwa. Oznacza to, że wzorce zachowań, etyka i sposób myślenia właściwy określonej klasie społecznej – wojownikom – i dla niej zastrzeżony, przyjęte zostały powszechnie przez inne grupy społeczne i uznane za „tradycyjny sposób postępowania Japończyków”. Było to z jednej strony następstwem wynikającego z modernizacji zniesienia podziałów stanowych, a z drugiej – zgubnego w skutkach przejęcia powstałej na Zachodzie nowoczesności w wersji nacjonalistycznej i totalitarnej, a nie liberalnej. Za taką wersją nowoczesności Japonia opowiedziała w pierwszych dziesięcioleciach okresu Showa (1928–1989), a japoński nacjonalizm przekuł militarystyczne cnoty samurajów na kodeks postępowania obowiązujący wszystkich obywateli. Ruth Benedict nie mówi wprost o tym zjawisku, jednak wiele uwagi poświęca kodeksowi postępowania i zasadom moralnym wywodzącym się wprost z samurajskiego etosu, a obowiązującym współczesnych jej Japończyków.
Ze względu na czas, w którym książka Chryzantema i miecz powstała, choć na jej kartach pojawia się termin sarariman, nie znajdziemy jednak szczegółowego opisu i interpretacji postaci, która kojarzy się nieodłącznie z kulturą powojennej Japonii. Sarariman to japońskie słowo pochodzące od angielskiego określenia salary man – najemny pracownik zatrudniony za stałą pensję. Nazywano w ten sposób jeszcze przed wojną pracowników umysłowych dużych firm. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku uważa się w Japonii za „złoty wiek” sararimanów, których nazywano „samurajami z teczką” albo „wojownikami korporacji” i uważano za współtwórców gospodarczego cudu.
Kłaniający się mężczyzna w granatowym garniturze, z teczką w jednej ręce, a wizytówką w drugiej, stał się wówczas stereotypowym wizerunkiem Japończyka. Na wizytówce, stanowiącej nieodłączny rekwizyt sararimana, widniała nazwa firmy, którą reprezentował, jego nazwisko oraz stanowisko zajmowane w korporacyjnej hierarchii. Sararimanem mężczyzna zostawał po skończeniu studiów, najczęściej wiążąc się z jedną firmą na całe życie. Paternalistyczne stosunki w japońskiej firmie czy korporacji przypominały żywo te, które świeżo upieczony absolwent znał trochę z rodzinnej wsi czy po prostu z domu, a ich wzorem była hierarchiczna struktura feudalnych rodów. Sararimana obowiązywała taka lojalność wobec firmy i jej szefa, jaką dawniej samuraj winien był swemu panu. Pół wieku po tym, jak Ruth Benedict opisała system japońskich powinności i zobowiązań, Akio Koiso, sarariman, który odważył się jako pierwszy opisać nielekką dolę „korporacyjnych wojowników”, powiedział: „Kiedy przychodzisz do firmy, w istocie wchodzisz w relację giri-on, tradycyjny rodzaj związku, z którego wynika konieczność przestrzegania pewnych obowiązków. Zarząd firmy świadczy pracownikom on – korzyść, uprzejmość – i w ten sposób stwarza giri – obowiązek. Osłabia to poczucie samodzielności pracowników. Tak działa Japonia”*.
Lojalność wobec firmy jest najważniejszą cnotą sararimana i powinna wyrażać się w pełnym poświęceniu dla dobra jej interesów. Pracownik oszczędza więc światło kosztem własnych oczu, pracuje ponad wyznaczony czas za darmo oraz rezygnuje z przysługujących mu wakacji. Dzięki dyscyplinie wewnętrznej jak prawdziwy samuraj znosi bez skargi te oraz inne niedogodności, łącznie z dwugodzinnym dojazdem do pracy, co w Tokio nie jest rzadkością. Przepracowanie dość często skraca życie sararimana i już w latach siedemdziesiątych japońscy lekarze zaczęli otwarcie mówić o karoshi – śmierci z powodu przeciążenia pracą. Według statystyk medycznych co roku jest to przyczyną zgonu ponad dziesięciu tysięcy osób. Dopiero jednak w roku 1992 po raz pierwszy sąd nakazał firmie wypłacanie dożywotniej renty wdowie po zmarłym na karoshi pracowniku, uznając w ten sposób oficjalnie, że sarariman może umrzeć z przepracowania. Czy w tym desperackim dążeniu do wypełnienia giri wobec firmy i lekceważeniu praw fizjologii nie odnajdujemy opisywanego przez Ruth Benedict sposobu myślenia o wytrzymałości własnego ciała oraz przekonania o możliwości zwyciężenia materii siłą ducha?
Książka Ruth Benedict, choć wyrosła z rzetelnej ciekawości badacza, powstała w określonym celu politycznym; miała ułatwić zwycięzcom działanie, pomagając zrozumieć zwyciężonych. Flirt nauki i władzy, choć nieunikniony, zawsze pozostaje dwuznaczny, niezależnie od tego, czy sprzedającym swoją wiedzę na użytek polityki jest fizyk, biolog, historyk czy badacz społeczny. Nieosiągalnym postulatem nauki jest jej zupełna niezależność od układu sił: akademicka wieża z kości słoniowej pozostaje jedynie złudzeniem. Ruth Benedict, i nie tylko ona, wybrała otwartą deklarację: „została wyznaczona do badań nad Japonią”.
Wykonała starannie powierzone jej zadanie, tłumacząc rodakom zawiłe wzory obcej kultury tak obrazowo, że do dzisiaj tekst czyta się z przyjemnością. Ponieważ jednak książka Chryzantema i miecz adresowana była do narodu, który naprawdę toczył z Japończykami wojnę, autorce zależało, by zwycięzcy zrozumieli zwyciężonych nie tylko dlatego, że należało podjąć skuteczne decyzje, ale też dlatego, że rozumienie wyklucza nienawiść.

Ewa Klekot
Warszawa, 2016

 
Wesprzyj nas