Była to najbardziej radykalna rewolucja w dziejach ludzkości. W ciągu zaledwie kilku lat unicestwiła jedną czwartą ludności Kambodży – zwanej wówczas Demokratyczną Kampuczą – i wprowadziła w życie idee, które były zbyt skrajne dla wszystkich wcześniejszych reżimów.


Pol Pot. Pola śmierciCelem Czerwonych Khmerów stała się likwidacja wszelkich przejawów indywidualności, zaprzeczenie wszystkiego, co ludzkie. Realizacji utopijnego celu służyła nie tylko hekatomba ofiar, ale również – a może przede wszystkim – wprost niewyobrażalne okrucieństwo, które zmieniło w koszmar zarówno życie, jak i śmierć mieszkańców Demokratycznej Kampuczy.

Szaleństwo, w jakim pogrążyła się Kambodża, było dziełem jednego człowieka, występującego pod pseudonimem Pol Pot, przywódcy Czerwonych Khmerów, nauczyciela, a niegdyś studenta jednej z paryskich uczelni.

Dlaczego rewolucja Czerwonych Khmerów posunęła się do niepojętej skrajności? Dlaczego tak wielu kambodżańskich intelektualistów zaangażowało się ślepo w ruch, który okazał się tak upiorny? Dlaczego wreszcie wielu dawnych działaczy Czerwonych Khmerów, wykształconych, myślących ludzi, w tym wielu takich, których krewnych zgładzono pod rządami Pol Pota, wciąż utrzymuje, że był on wielkim patriotą, a jego zasługi usprawiedliwiają winy?

W swojej fascynującej książce „Pol Pot. Pola śmierci” Philip Short próbuje odpowiedzieć na te wszystkie pytania.

***

Pol Pot był Frankensteinem komunizmu. Potworem stworzonym w czerwonym laboratorium paryskich uniwersytetów, który szybko wymknął się spod kontroli swoich twórców – szalonych francuskich profesorów. Pol Pot powrócił do Kambodży, aby wcielać w życie ideały „marksizmu-leninizmu”. Co to oznaczało w praktyce? Eksterminację milionów rodaków na polach śmierci.
Biografia Pol Pota pióra Philipa Shorta to pierwsza książka, która odsłania mroczne tajemnice przywódcy Czerwonych Khmerów. Gdy się ją czyta, ciarki przechodzą po plecach. Brytyjski badacz nie pozostawia wątpliwości – spośród całej plejady krwawych komunistycznych dyktatorów to Pol Potowi należy się palma pierwszeństwa w makabrycznym rankingu masowych morderców.
Piotr Zychowicz

Zbierając informacje do tej książki, autor wykonał tytaniczną pracę, której rezultat to wielki i bardzo ważny krok naprzód na drodze do zrozumienia kambodżańskiej tragedii.
„The Guardian”

Philip Short przez ponad dwadzieścia pięć lat był zagranicznym korespondentem „The Times”, „The Economist” i BBC na Dalekim Wschodzie. Jest autorem biografii Mao Zedonga. Przebywał w Kambodży w latach siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych.

Philip Short
Pol Pot. Pola śmierci
Przekład: Sebastian Szymański
Seria: Oblicza zła
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: marca 2016
kup książkę


Informacje o pisowni
Nie ma standardowego systemu transkrypcji języka khmerskiego. W związku z tym wioska zapisana na mapach Samlaut nazywa się Samlot, Kamrieng na granicy z Tajlandią to także Kamrean, port Kampâng Saom to Kompong Som i tak dalej. W tej książce stosuję, gdy tylko jest to możliwe, albo najpowszechniej używane warianty, albo warianty, które są najbardziej zbliżone do wymowy angielskiej. Niemniej pomocne mogą być następujące podstawowe zasady:
„a” wymawia się jak krótkie „o”: tak więc Saloth wymawia się Soloth, a Samphân – Somphon.
„â” to dłuższe „o”: Sâr wymawia się Sor, Samphân – Somphon.
„au”, jak w Pauk, brzmi jak ok; „ay”, jak w Chhay i Say, brzmi jak aj.
„eo” jak w Keo, brzmi jak eo; „eu” jak w Deuch, brzmi jak u; „ey”, jak w Mey, brzmi jak ej; „ê”, jak w Chhê, brzmi jak ai.
„Ch”, „P” i „T”, po których występuje „h”, wymawia się z przydechem, Chham wymawia się Ćham (natomiast Cham, bez przydechu, jak Ćam). Phem wymawia się Phem, a Thirith – Thirith . „-ch” na końcu wyrazu wymawia się -k.
Nazwiska i imiona kambodżańskie, podobnie jak w Chinach i Wietnamie, pisze się w odwrotnym porządku niż w językach europejskich. Nazwisko Khieu Samphâna to Khieu, a imię to Samphân. Jednak w przeciwieństwie do Chin uprzejmą formą zwracania się jest pan Samphân – albo po prostu Samphân – a nie pan Khieu. Jedynym wyjątkiem są nazwiska, które wywodzą się z pseudonimów rewolucyjnych. Na przykład Long Bunruot przyjął pseudonim Nuon, do którego dodał później imię Chea. Dlatego mówi się o nim pan Nuon, a nie pan Chea. Podobnie do Pol Pota zwraca się Pol, do Vorn Veta – Vorn i tak dalej. To samo rozróżnienie występuje w Wietnamie, gdzie imiona stosuje się w formalnych zwrotach, ponieważ jest tak niewiele nazwisk, że ich stosowanie wprowadzałoby zamieszanie: dlatego Ho Chi Minh (pseudonim rewolucyjny) to prezydent Ho, ale Vo Nguyen Giap (prawdziwe nazwisko) to generał Giap.

Prolog

Wieści dotarły do Ieng Sary’ego w Hanoi krótko po dziesiątej rano.
Przybył posłaniec z zaszyfrowanym telegramem przekazanym alfabetem Morse’a z kwatery głównej Czerwonych Khmerów położonej na północny zachód od Phnom Penh. Kiedy odszyfrowano te kilka słów, Sary zatelefonował do biura Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Wietnamu i poprosił o połączenie z Le Duc Tho, członkiem Biura Politycznego, który w poprzednim roku wraz z Henrym Kissingerem dostał Pokojową Nagrodę Nobla za zakończenie wojny w Wietnamie. Tho odpowiadał za relacje z kambodżańskimi komunistami.
„Zajęliśmy Phnom Penh” – oświadczył Sary z dumą.
Ćwierć wieku później wciąż przechowywał w pamięci odpowiedź wietnamskiego przywódcy. „Uważajcie, żeby nie zmyliły was fałszywe raporty! – powiedział kwaśno Tho. – Pamiętajcie, co stało się, kiedy powiedziano wam, że Takeo padło”. Było to przypomnienie rozmowy, którą odbyli tydzień wcześniej, kiedy Sary poinformował go – przedwcześnie – że to położone na południe od stolicy miasto się poddało1.
Ieng Sary był jednym z sześciu członków Komitetu Stałego Komunistycznej Partii Kambodży (KPK), najwyższego przywództwa Czerwonych Khmerów. Miał pięćdziesiąt lat, łysiał, zaczynał zarysowywać mu się brzuch. Przebiegły manipulator, raczej podstępny niż sprytny; gładkie, wypukłe czoło, blada cera i częściowo chińskie pochodzenie w uderzający sposób upodabniały go do ultralewicowego członka chińskiego Politbiura Yao Wenyuana, należącego do „Bandy Czworga”, której przewodziła wdowa po Mao Zedongu, Jiang Qing. Sary był zdolny do szczególnej mściwości, ale również do lojalności wobec użytecznych podwładnych, którzy odpłacali mu dozgonnym oddaniem. Nieszczerość skrywał pod maską wyrachowanej sympatyczności. Ambasador brytyjski, który przez wiele lat chadzał na lunche z Sarym i jego żoną, Khieu Thirith, porównywał to doświadczenie do herbatki z Rosemary West i jej mężem, parą zboczonych morderców na tle seksualnym, których nazwisko stało się w Wielkiej Brytanii przysłowiowym określeniem makabrycznej perwersji. Ale ten niesmak był niesmakiem po fakcie, z czasu gdy obraz przywódców Czerwonych Khmerów stał się niemożliwy do oddzielenia od okropieństw, które popełnił ich reżim. Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, w heroicznej epoce indochińskiego komunizmu, Sary i jego towarzysze znajdowali się na wznoszącej fali przyszłości, symbolizując dla radykałów na całym świecie i dla milionów sympatyków na Zachodzie nadzieję na bardziej sprawiedliwy i demokratyczny świat.
Zmartwienie Sary’ego trwało krótko. Kilka godzin później pojawił się Tho we własnej osobie, rozpływający się w uśmiechach, w towarzystwie pomocników niosących ogromne bukiety kwiatów – z prośbą, przemyconą zgrabnie między gratulacjami od wietnamskiego przywództwa, żeby nowe władze Kambodży pozwoliły na swobodny przemarsz przez swoje terytorium zbliżających się od południa oddziałów wietnamskich, które zdążały na rozstrzygającą ofensywę przeciwko wspieranemu przez Amerykanów reżimowi w Sajgonie.
Pozwolenia udzielono. Tego dnia, 17 kwietnia 1975 roku, Czerwoni Khmerzy mogli pozwolić sobie na wspaniałomyślność, ponieważ delektowali się tryumfem, który smakował tym bardziej, że wyprzedzili nim traktujących ich lekceważąco wietnamskich sojuszników.
Zdobyli Phnom Penh, co niezmordowanie powtarzali, bez pomocy z zewnątrz. Amerykańscy urzędnicy twierdzili, że ostateczny szturm na kambodżańską stolicę poprzedzał atak regularnych oddziałów wietnamskich wspieranych przez ciężką artylerię, ale – podobnie jak wiele innych rzeczy, które Amerykanie twierdzili w tym czasie – było to nieprawdą. Od 1973 roku żaden oddział głównych sił wietnamskich nie walczył w Kambodży. Amerykanie zrzucili ponad 500 tysięcy ton bomb na bazy kambodżańskiego ruchu oporu i wydali setki milionów dolarów na wsparcie skorumpowanego i niekompetentnego antykomunistycznego reżimu marszałka Lon Nola, który przejął władzę w 1970 roku od dziedzicznego władcy kraju, księcia Sihanouka. Ale na próżno. Czerwoni Khmerzy mówili sobie z dumą, że ich oddziały złożone ze słabo wykształconych chłopów pokonały wszystko, co najpotężniejsza siła militarna na świecie była w stanie rzucić przeciwko nim.
Pycha jest grzechem gnębiącym despotyzm na całym świecie. W późniejszych latach przywódcy Czerwonych Khmerów, w tym sam Ieng Sary, oglądając upadek utopijnej wizji, której poświęcili życie, twierdzili, że już sama szybkość, z jaką odnieśli zwycięstwo w 1975 roku, zasiała ziarno ich późniejszej klęski. Jak ujął to szef Czerwonych Khmerów z pewnej wsi: „Pociąg jechał za szybko. Nikt nie mógł nim pokierować”.
Jednak nawet w takiej mierze, w jakiej jest to prawdą, takie rozumowanie jest samospełniającą się przepowiednią. Ogromna tragedia, która spadła na Kambodżę w ostatniej ćwierci XX wieku, miała wiele przyczyn, a odpowiedzialnością trzeba obarczyć wiele osób. Zbytnia pewność siebie nowego przywództwa kraju, przede wszystkim najważniejszego lidera, człowieka, który miał stać się Pol Potem, była tylko jedną z nich, a w okresie tryumfu Czerwonych Khmerów była zręcznie ukrywana.

***

Minął cały rok, zanim samotnik, który powiódł kambodżańskich komunistów do zwycięstwa, wyszedł z ukrycia i przybrał imię, pod którym mieli zapamiętać go jego krajanie i reszta świata.
Nawet wtedy zrobił to niechętnie. Przez dwie dekady działał pod wieloma pseudonimami: Pouk, Hay, Pol, 87, Wielki Wujek, Starszy Brat, Brat Numer Jeden, w późniejszych latach pojawiły się jeszcze 99 i Phem. „Dobrze jest zmieniać imiona – powiedział kiedyś jednej ze swoich sekretarek. – Im częściej zmieniasz, tym lepiej. To myli wroga”. A następnie dodał coś, co miało stać się mantrą Czerwonych Khmerów: „Jeśli zachowa się tajemnicę, bitwa jest w połowie wygrana”. Architekt kambodżańskiego koszmaru nie był człowiekiem, który lubił działać otwarcie2.
Przez pięć lat wojny domowej toczonej przez komunistów z prawicowym rządem Lon Nola większość ludzi zarówno w kraju, jak i poza nim była przekonana, że ruchem kierował Khieu Samphân, znany z nieprzekupności lewicowy intelektualista, który zyskał szerokie poparcie jako rzecznik sprawiedliwości społecznej w czasie, gdy na tronie zasiadał Sihanouk. Przyłączył się do ruchu oporu w 1967 roku i po obaleniu księcia trzy lata później stał się głównym rzecznikiem Czerwonych Khmerów. Jako nominalny minister obrony i głównodowodzący armii ruchu oporu Samphân pojechał do Pekinu na spotkanie z Mao. Wydawał komunikaty opisujące szczegółowo postępy działań wojennych, a w 1973 roku, kiedy Sihanouk po zawiązaniu nieprawdopodobnego sojuszu z dawnymi komunistycznymi przeciwnikami wizytował „strefy wyzwolone”, Samphân odgrywał rolę gospodarza.
Ale to była zasłona dymna. Władza leżała w rękach innych, których nazwisk nie znano poza wewnętrznym kręgiem samych przywódców komunistycznych.
Na przykład Nuon Chea zwrócił na siebie uwagę rządu kolonialnego w 1950 roku jako członek ruchu Issarak, walcząc o niezależność od Francuzów, którzy uczynili z Kambodży protektorat niemal wiek wcześniej. Jednak w tamtym czasie nazywał się Long Rith. Nikt nigdy nie skojarzył Ritha z korpulentnym khmerskim biznesmenem zatrudnionym przez chińsko-kambodżański dom handlowy, który podróżował po całym kraju w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, na pozór handlując materiałami budowlanymi. W jeszcze mniejszym stopniu ktokolwiek, czy to w rządzie Sihanouka, czy Lon Nola, kojarzył „Nuona” z drugim pod względem rangi Czerwonym Khmerem.
A kto słyszał o Saloth Sârze, którego w 1971 roku wymieniano jedynie jako jednego z mniej więcej dziewięćdziesięciu „intelektualistów-patriotów” zjednoczonych dla sprawy rewolucyjnej?3
Nauczyciel o tym nazwisku, który bywał w „kręgach postępowych”, zwrócił na siebie uwagę policji w Phnom Penh dwadzieścia lat wcześniej, a później figurował na czarnej liście podejrzanych wywrotowców. Jednak nigdy nic nie sugerowało, że był kimś więcej niż tylko kolejnym rozczarowanym nauczycielem4. Nawet kiedy nazwisko Sâra wypłynęło ponownie w 1972 roku jako szefa Dyrektoriatu Wojskowego powstańczej armii Frontu, obok nazwiska Nuon Chei, szefa Dyrektoriatu Politycznego, zakładano, że są oni jednymi z wielu mniej lub bardziej anonimowych figur z drugiego szeregu w niejasnej hierarchii Czerwonych Khmerów5. Zdjęcia z wizyty Sihanouka na obszarach kontrolowanych przez ruch oporu pokazują, jak Sâr siedzi skromnie z boku, przyglądając się uprzejmie, jak gwiazdy tego wydarzenia, Khieu Samphân i inny były parlamentarzysta, Hu Nim, roztaczają przed oczarowanym królewskim gościem perspektywę zbliżającego się zwycięstwa. Na innych zdjęciach Sâra ledwo widać, jak siedzi w tylnym rzędzie na przedstawieniu teatralnym albo kręci się gdzieś na obrzeżach przyjęcia powitalnego6.
Niczym hollywoodzki reżyser pojawiający się przelotnie i incognito w jednym ze swoich filmów, Saloth Sâr, dawniej nauczyciel, był zachwycony, uchodząc za kogoś, kim nie był – bezimienną twarz w tłumie, na którą wszyscy przelotnie spoglądali, ale której nikt nie zapamiętywał. Dziesięć lat wcześniej powiedział jednemu ze zwolenników:

Wróg szuka […] nas wszędzie. Oni są jak przekupnie siekający wieprzowinę. Siekają od góry i z boku. Wróg próbuje nas posiekać, ale nie trafia [nie może tego zrobić] […] Oznacza to, że wróg jest słaby. Wróg musi przegrać, a my musimy wygrać7.

Policja Sihanouka w latach pięćdziesiątych, wspominał ze swoim charakterystycznym, miłym uśmiechem, „wiedziała, kim jestem, ale nie wiedziała, czym jestem”8.
Gdy siły Czerwonych Khmerów zmierzały do zwycięstwa w kwietniu 1975 roku, ta przechwałka wciąż była aktualna. Prawdopodobnie mniej niż dwieście osób w całej Kambodży – członkowie Komitetu Centralnego KPK, dowódcy oddziałów i ich zastępcy, zaufani działacze i osobiści adiutanci, w tym jego lekarz i ochroniarze z górskich plemion – wiedzieli, czym był Sâr, a nawet wtedy w większości przypadków znali go nie pod tym nazwiskiem. Jeden z tajnych agentów Lon Nola zbliżył się do niego w 1974 roku, ale nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia Sâra. CIA wiedziała, że istnieje, ale nie powiązała go z tajemniczym „Polem”, którego agencja zidentyfikowała jako szefa ruchu khmerskich komunistów. Nie było zaskoczeniem, kiedy niektórzy działacze średniego szczebla w ramach samej KPK nie poznali tożsamości swojego przywódcy jeszcze przez dwa lata po zwycięstwie komunistów.

17 kwietnia 1975 roku Saloth Sâr znajdował się w wysuniętej kwaterze głównej Komitetu Centralnego KPK w pasie rzadkiej dżungli gęsto usianej lejami po bombardowaniach przez B-52, w pobliżu nędznej wioski o nazwie Sdok Toel, na południe od dawnej królewskiej stolicy Udongu. Warunki były spartańskie. Kadry mieszkały w bambusowych chatkach pokrytych liśćmi palmowymi, zbudowanymi na palach i otwartymi z wszystkich czterech stron. Chatka Sâra stała pod rozłożystymi gałęziami bananowca, którego szerokie, ciemnozielone liście uniemożliwiały rozpoznanie jej z powietrza. Nie miał żadnych mebli ani łóżka, spał po prostu na macie na podłodze. Drugą chatkę, oddaloną o niecałe trzydzieści metrów, zajmował Khieu Samphân9.
Tego dnia, gdy radio chrypiało, przynosząc wieści ze świeżo „oswobodzonego” Phnom Penh, jedli wspólnie południowy posiłek. Było to mniejszej wagi, wręcz drobne wydarzenie, „zupełnie inaczej, niż byłoby to na Zachodzie – wspominał Samphân. – Unikaliśmy okazywania uczuć. Nie było wybuchu radości ani niczego w tym rodzaju. […] Nie pogratulowałem mu. Powiedział po prostu, że było to wielkie zwycięstwo, które lud Kambodży odniósł samodzielnie. To wszystko”. Ochroniarz potwierdził jego wspomnienia: „Nie było to nic szczególnego – opowiadał. – To był taki sam dzień jak inne”.
Kilka tygodni później nieśmiałość ustąpiła miejsca apokalipsie.
17 kwietnia „zakończyła się licząca dwa tysiące lat historia Kambodży”, a jej mieszkańcy zaczęli budować przyszłość „wspanialszą od Angkoru”, którego królowie w szczytowym okresie swojej władzy w XIII wieku rządzili imperium rozciągającym się od Malezji po Laos i od Wietnamu po Birmę. Nowy reżim miał odwrócić trwający od tego czasu długotrwały upadek. Miał zbudować socjalizm „bez odwoływania się do jakiegokolwiek istniejącego wzorca”, jak powiedział Ieng Sary swojemu rozmówcy. KPK miała poprowadzić Kambodżę drogą, którą „nigdy w historii nie podążał żaden kraj”10.

 
Wesprzyj nas