Sequel Zagadki Sary Tell, napisany w tym samym ironicznym, mrocznym stylu. Nowa seria bestsellerowej szwedzkiej autorki.


Pojedynek z DiabłemCo tak naprawdę wydarzyło się w dniu, w którym czteroletni Mio zginął z przedszkola? Adwokat Martin Benner wbrew swej woli zostaje wciągnięty w poszukiwania chłopca. Dopóki go nie odnajdzie, przywódca bezwzględnej organizacji przestępczej nie da mu spokoju. Brenner stara się więc rozwikłać zagadkę zaginięcia chłopca i bada kolejne wątki.

Ale to nie jedyny problem, z którym przyjdzie mu się zmierzyć – musi też wyjaśnić, kto na podstawie fałszywych oskarżeń i sfingowanych dowodów próbuje wysłać go do więzienia za zbrodnie, których nie popełnił. Z czasem popada w coraz większą paranoję. Kim jest jego tajemniczy prześladowca i skąd tyle o nim wie?

W poszukiwaniu prawdy staje przed dylematem: czy jest w stanie uratować i chłopca, i siebie? A może musi dojść do kolejnego zabójstwa, żeby w końcu zaznał spokoju?

Wszystko zaczęło się w dniu, gdy nieznany mężczyzna zlecił mu obronę dobrego imienia swojej zmarłej siostry, Sary Tell, którą uznano winną kilku zabójstw. Badając sprawę, Benner wszedł w konflikt z amerykańską organizacją przestępczą. Od tej pory żyje w ciągłym strachu nie tylko o swój los, ale także o los swojej adoptowanej córki, Belle. Nie daje się jednak złamać. Ponownie leci do Teksasu i końcu dowiaduje się, kim jest przywódca przestępczej organizacji, który ma na sumieniu śmierć wielu ludzi i od pewnego czasu prześladuje także jego. Prawda okazuje się tak niewiarygodna, że Benner do ostatniej chwili nie chce w nią uwierzyć…

„Pojedynek z Diabłem” to kontynuacja powieści kryminalnej „Zagadka Sary Tell”.

***

Sequel Zagadki Sary Tell, napisany w tym samym ironicznym, mrocznym stylu. Dramatyczne wydarzenia biegną jedne po drugich i nikt nie jest tym za kogo się podaje.
„Allers”

„Pojedynek z Diabłem” jest bardzo sprytnie napisana, do samego końca nie możemy być pewni, czy to, co czytamy, jest prawdą czy nie. Zaskakująca powieść.
„Göteborgs-Posten”

Jestem pod wrażeniem pisarstwa Kristiny Ohlsson. W stosunkowo krótkim czasie zdecydowanie wyprzedziła ona wszystkich szwedzkich autorów kryminałów. Jest „królową przestępczości”. Według mnie, Ohlsson gra w najwyższej szwedzkiej lidze pisarskiej.
„Mariestads-Tidningen”

Kristina Ohlsson urodziła się w 1979 roku w Kristianstad. W 2009 roku ukazała się jej pierwsza książka pt. „Niechciane”, która od razu przyniosła jej sukces, zarówno w Szwecji, jak i za granicą. Kolejna książka, „Odwet”, otrzymała nagrodę Stabilopriset i w 2010 roku była nominowana w Szwecji do książki roku w kategorii powieść kryminalna, podobnie jak jej kolejna powieść „Na skraju ciszy”. W 2012 roku jeden z największych dzienników szwedzkich, „Expressen”, uznał Kristinę Ohlsson za najlepszą skandynawską autorkę powieści kryminalnych.

Kristina Ohlsson
Pojedynek z Diabłem
Przekład: Wojciech Łygaś
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: marca 2016
kup książkę

Pojedynek z Diabłem

Czytanie Zagadki Sary Tell sprawia mi ból. Ja po prostu fizycznie czuję, jak to wszystko przebiegało. Wcześniej Lucy eksperymentowała w biurze z kremami do opalania, a ja ukrywałem przed nią randki, na które chodziłem. Ale po naszym powrocie z Teksasu cała ta niefrasobliwość zniknęła. Dlatego proszę się przygotować na to, że historia, którą teraz opowiem, ma o wiele większy ciężar gatunkowy. Jest o wiele mroczniejsza. Tu już nie chodzi o Sarę Tell. Chcę opowiedzieć o losach Mio.
M.B.

POCZĄTEK

„Kim pani jest?”

Zapis wywiadu z Martinem Bennerem (MB)
Prowadząca wywiad: Karen Viking (KV), niezależna dziennikarka
Miejsce rozmowy: Sztokholm

MB: Kim pani jest?
KV: Nazywam się Karen Viking i byłam bliską przyjaciółką Fredrika Ohlandera, z którym pan współpracował.
MB: Bliską przyjaciółką? Naprawdę?
KV: Tak. Rozumiem, że wzbudza to pańskie podejrzenia, dlatego wszystko wyjaśnię. Po śmierci Fredrika… zakładam, że pan wie, że on nie żyje?
MB: Tak, wiem. Bardzo mi przykro z tego powodu.
KV: Mnie też. Fredrik był jedną z najbliższych mi osób, był mi prawie jak brat. Ja… Zresztą nieważne. Kilka dni temu zadzwonił do mnie Verner, partner życiowy Fredrika. Powiedział, że w jego skrytce bankowej znalazł grubą zaklejoną kopertę z moim imieniem i nazwiskiem. Pod spodem był dopisek, że wolno ją otworzyć tylko mnie.
MB: Rozumiem.
KV: Tego samego wieczoru odebrałam ją od Vernera. W środku znalazłam gruby plik kartek i krótki list. Fredrik informował mnie w nim, że gdyby nagle przepadł bez śladu albo zginął, mam się skontaktować z panem. Napisał, że poznaliście się po tym, jak znalazł się pan w trudnym położeniu, i podkreślał, że historię, którą mu pan opowiedział, należy za wszelką cenę zachować.
MB: Czy wcześniej wspominał coś o naszej współpracy?
KV: Nie, ale wiele osób się domyślało, że Fredrik jest na tropie jakiejś bardzo delikatnej sprawy. (milczenie) Wydaje mi się, że nie zdążył mu pan wszystkiego przekazać. Mam rację?
MB: Tak. To pewnie dlatego Fredrik uznał, że powinienem się z panią spotkać. Wiedział, że mamy za sobą dopiero pierwszy akt sztuki i że drugi chciałbym udokumentować równie dobrze jak pierwszy.
KV: Jak wygląda obecnie sytuacja? Czy ten drugi akt dobiegł już końca?
MB: Tak. Wszystko się skończyło.
(milczenie)
KV: Okej, w takim razie co zrobimy? Opowie mi pan o tym, co się wydarzyło?
MB: Chętnie. Jeśli Fredrik zlecił pani to zadanie, to znaczy, że pani ufał. Dlatego będę kontynuował moją opowieść. Ale najpierw musi pani zaakceptować podstawowe zasady. Wszystko, o czym opowiem, musi pozostać między nami. Wolno pani to opublikować tylko w dwóch przypadkach: jeśli zginę albo zaginę. Czy pani się na to zgadza?
KV: Jasne. Zresztą Fredrik wspomniał o tym w swoim liście.
MB: Co pani już wie? Czy przed swoją śmiercią Fredrik zdążył opisać całą historię?
KV: Chyba tak. Ale najlepiej będzie, jeśli sam pan to przeczyta. Fredrik zostawił mi dwa teksty: jeden dłuższy, drugi w formie streszczenia. Na podstawie pierwszego chciał napisać książkę. I nawet nadał jej fantastyczny tytuł.
MB: Mianowicie?
KV: „Zagadka Sary Tell”.

Zagadka Sary Tell
Streszczenie

Nazywam się Martin Benner i jestem adwokatem. Do niedawna miałem wszystko: kobiety, karierę, pieniądze i cudowną córeczkę. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Moje życie się zmieniło, a ja straciłem pewność siebie. Być może wynika to z moich słabości. Ciągle szukam nowych wyzwań, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Niestety, zapłaciłem za to wysoką cenę. Odbiło się to na przykład na moim związku z Lucy, z którą pracuję i od czasu do czasu sypiam.
Pewnego dnia do naszej kancelarii adwokackiej przyszedł mężczyzna. Powiedział, że ma na imię Bobby i potrzebuje mojej pomocy, bo jego siostra została niewinnie oskarżona o popełnienie pięciu zabójstw. Gazety nazywały ją Sarą Teksas, chociaż w rzeczywistości nazywała się Sara Tell. Bobby poprosił mnie, żebym został jej obrońcą i spróbował odnaleźć jej zaginionego syna Mio. Twierdził, że pierwszy adwokat nie spisał się zbyt dobrze. Uważał, że ja poradzę sobie lepiej. Powstał jednak pewien problem: podczas przepustki z aresztu śledczego Sara popełniła samobójstwo. Zrobiła to na dzień przed rozprawą, na której sąd miał wydać wyrok w jej sprawie. Wszyscy eksperci byli zdania, że Sara zostałaby uznana za winną popełnienia wszystkich pięciu zbrodni. Sąd miał wystarczająco dużo dowodów, a poza tym Sara do wszystkiego się przyznała. Mimo to zgodziłem się. Ale przyjąłem tylko pierwsze zlecenie: na oczyszczenie Sary z winy. Los jej syna w ogóle mnie nie interesował. Mio zniknął z przedszkola w tym samym dniu, w którym Sara nie wróciła z przepustki. Policja uważała, że kobieta go zabiła, a potem odebrała sobie życie. Nie miałem podstaw sądzić inaczej.
Dość szybko zauważyłem, że akta policyjnego śledztwa zawierają luki, a śledczy zaniedbali swoje obowiązki. Na przykład zrezygnowali z badania niektórych wątków. Sara pracowała jako opiekunka dzieci w Teksasie i to tam rzekomo popełniła dwa zabójstwa. Jej przyjaciółka Jenny wątpiła w jej winę. Można nawet powiedzieć, że miała w tym względzie poważne zastrzeżenia. Do tego stopnia, że spotkała się ze mną, żeby poinformować, że może zapewnić Sarze alibi na czas pierwszego zabójstwa.
Potem wypadki potoczyły się szybko: Jenny i Bobby zostali zamordowani. Okazało się jednak, że Bobby, który zginął, nie był tym samym Bobbym, który odwiedził mnie wcześniej w biurze. Zdaniem policji Jenny została potrącona przez samochód marki Porsche, podobny do mojego. Tak przynajmniej zeznała pewna kobieta, która była świadkiem zdarzenia. Jej zeznanie, jak również fakt, że byłem powiązany z obiema ofiarami, sprawiły, że w oczach policji stałem się osobą podejrzaną. Śledztwo w tej sprawie prowadził Didrik Stihl. Kiedyś byliśmy dobrymi znajomymi, co przynosiło mi pewne korzyści. Niestety, po pewnym czasie bardzo się zmienił. Od tamtej pory staram się trzymać od niego z daleka.
Ja i Lucy pojechaliśmy do Teksasu. Wydawało mi się, że jeśli zdołam udowodnić, że Sara nie popełniła przynajmniej jednego z obu zabójstw, to uda mi się także doprowadzić do jej uniewinnienia od zarzutu popełnienia pozostałych czterech. Miałem też nadzieję, że jeśli zostanie uniewinniona, skończą się moje problemy: nie zostanę oskarżony o zabójstwo Jenny i Bobby`ego i  moje życie wróci na normalne tory. Można powiedzieć, że moim zachowaniem w dużej mierze kierowała miłość do Belle, mojej czteroletniej siostrzenicy. Zaopiekowałem się nią po wypadku lotniczym, w którym zginęli jej rodzice. Belle miała wtedy dziewięć miesięcy. Staram się być dobrym ojcem i kocham ją ponad wszystko.
W Teksasie zebraliśmy więcej informacji, niż mogliśmy przypuszczać. Okazało się, że Sara rzeczywiście popełniła jedno z zabójstw, ale uczyniła to w obronie własnej. Dowiedzieliśmy się też, że była prostytutką i należała do gangu, którego szef o pseudonimie Lucyfer zajmował się stręczycielstwem i handlował narkotykami. Sarę łączyły z nim szczególne więzi. Była jego kochanką, o czym prawie nikt nie wiedział. Kiedy zaszła z nim w ciążę, uciekła do Szwecji. Niestety Lucyfer i tu posiadał kontakty, dzięki którym zdobył niezbędne informacje. Szybko więc ustalił, gdzie Sara przebywa, po czym przyleciał do Sztokholmu i poprosił ją, żeby wróciła z nim do Ameryki. Sara odmówiła. Postanowił ją więc ukarać, a jednocześnie wywrzeć na nią nacisk: zagroził, że za każdym razem gdy będzie ją namawiał do powrotu do Stanów, a ona mu odmówi, on zamorduje jedną osobę i uczyni to w taki sposób, żeby okoliczności zbrodni wskazywały na Sarę jako sprawczynię. Sara odmówiła mu trzy razy i Lucyfer zabił w Sztokholmie trzy osoby. Wkrótce potem szwedzka policja oskarżyła Sarę o popełnienie pięciu zabójstw: dwóch w Teksasie i trzech w Szwecji. Jej syn Mio trafił do rodziny zastępczej.
Na dzień przed rozprawą Sara nie wróciła z przepustki do aresztu, chociaż była wtedy pod nadzorem policji. Prawdopodobnie chciała zapewnić bezpieczne schronienie sobie i swojemu synowi. Do dzisiaj nie wiadomo, co się wydarzyło naprawdę. Wiemy tylko, że Sara była tak zrozpaczona swoją sytuacją, że skoczyła z mostu do wody. Po chłopcu zaś ślad zaginął. Policja nie znalazła go ani w przedszkolu, ani u rodziny zastępczej.
Zaginęła też moja Belle. Przed wyjazdem do Teksasu, żeby zapewnić jej maksimum bezpieczeństwa, zawiozłem ją do jej dziadków, którzy mieli domek na wyspie, i poprosiłem Borisa, który kiedyś był moim klientem, żeby wyznaczył ludzi do jej pilnowania. Boris jest szefem mafii, ale nawet to nie pomogło, bo podczas naszego pobytu w Teksasie Belle została porwana. Porywacze zwrócili mi ją dwie doby później. Przy okazji dowiedziałem się, że Lucyfer nie zabija dzieci i chodziło mu tylko o to, żeby nakłonić mnie do współpracy. Potem zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna i powiedział, że zwraca mi Belle „na pożyczony czas”. Zagroził, że znowu mi ją odbierze, jeśli nie obiecam, że pomogę mu odnaleźć Mio. Dopiero gdy taką obietnicę złożyłem, Belle do mnie wróciła.

* * *

To tyle na ten temat. Ktoś porwał moją córkę, jeśli więc nie zrobię tego, o co mnie poproszono, mogę ją stracić na zawsze. Powinienem odnaleźć Mio. Chcę też ustalić, kto próbuje obarczyć mnie winą za śmierć Jenny i Bobby’ego. Lucyfer twierdzi, że to nie on za tym stoi.
Lucyfer… Chętnie bym się dowiedział, kto nim jest. Niech całe to zło przybierze w końcu ludzką twarz, żebym mógł się go pozbyć. Niektóre fakty sugerują, że Lucyferem jest szeryf Esteban Stiller, którego poznałem w Teksasie. Nie mam jednak na tyle odwagi, żeby dociekać tego bliżej, bo może się to skończyć śmiercią Belle.
To ona jest dla mnie najważniejsza. Teraz już o tym wiem. To dla niej muszę przestrzegać uzgodnionych reguł gry. Ale głód wiedzy mam we krwi i nie potrafię zwalczać swojej drugiej natury. Czuję się tak, jakbym chodził po linie. Muszę tylko przez cały czas patrzeć przed siebie, nie w dół, bo inaczej natychmiast spadnę.

CZĘŚĆ 1

„Kiedy zaginął Mio”

Zapis wywiadu z Martinem Bennerem (MB)
Prowadząca wywiad: Karen Viking (KV), niezależna dziennikarka
Miejsce rozmowy: Sztokholm

KV: Jak się panu podoba „Zagadka Sary Tell”?
MB: Uważam, że to bardzo dobry tekst. Teraz jednak weźmy się do pracy. Ja będę opowiadał, pani będzie zapisywała. Zrobimy to dokładnie tak jak z Fredrikiem.
KV: Od czego pan zacznie? Może od tego, co wydarzyło się później, gdy porywacze zwrócili panu Belle?
MB: Chętnie. To, co działo się przez pierwsze dni, można streścić w kilku zdaniach. Najpierw pojechałem z Belle na badania do szpitala, a potem do mojego mieszkania. Stamtąd poszedłem na spotkanie z Fredrikiem i na rozmowę z policją. Poza tym nic się nie działo. Później zabrałem się do spraw, którymi miałem się zająć.
KV: To znaczy? Wolałabym, żebyśmy pewne pojęcia rozumieli tak samo.
MB: Chciałem ustalić, co się stało z synem Sary. Takie zadanie postawił mi Lucyfer. Musiałem się też dowiedzieć, kto i dlaczego próbuje mnie posłać za kraty za dwa zabójstwa, których nie popełniłem. Lucyfer dał mi jasno do zrozumienia, że to nie on za tym stoi.
KV: A nie podejrzewał pan, że Lucyfer po prostu kłamie?
MB: Jeszcze do tego dojdziemy. Najpierw jednak muszę się do czegoś przyznać.
KV: Słucham.
MB: Czytanie „Zagadki Sary Tell” sprawia mi ból. Ja po prostu fizycznie czuję, jak to wszystko przebiegało. Wcześniej Lucy eksperymentowała w biurze z kremami do opalania, a ja ukrywałem przed nią randki, na które chodziłem. Ale po naszym powrocie z Teksasu cała ta niefrasobliwość zniknęła. Dlatego proszę się przygotować na to, że historia, którą teraz opowiem, ma o wiele większy ciężar gatunkowy. Jest o wiele mroczniejsza. Tu już nie chodzi o Sarę Tell. Chcę opowiedzieć o losach Mio.
KV: Okej, w takim razie zapytam tak: gdyby miał pan osobiście spisać tę historię, to jak brzmiałoby jej pierwsze zdanie?
(milczenie)
MB: Na przykład tak: „W moich koszmarach za każdym razem byłem grzebany żywcem”.

1
Niedziela

W moich koszmarach za każdym razem byłem grzebany żywcem. Z początku nie rozumiałem, co się dzieje. Jacyś milczący ludzie chwycili mnie mocno pod ręce i kazali iść przed siebie. Nie za szybko, nie za wolno. Była duszna, ciepła, mroczna noc. Szliśmy przez kompleks budynków, które wyglądały jak opuszczone tereny przemysłowe. Widziałem zarysy wielkich, ciemnych, żelaznych maszyn. Chciałem spytać tych ludzi, dokąd mnie prowadzą, ale nie mogłem, bo zatkali mi usta. Knebel mnie dusił, wrzynał mi się w kąciki ust. Na języku czułem szorstkość materiału. Nogi miałem związane w taki sposób, że mogłem się poruszać tylko małymi krokami, przez co wykonywałem ich znacznie więcej niż moi strażnicy. Przerażało mnie to wszystko.
Czy dorośli ludzie często się czegoś boją? Nieczęsto. Głównie dlatego, że niewiele rzeczy może nas przerazić. Wiemy, że problemy jakoś się rozwiązują, a drobnymi kłopotami nie należy się zbytnio przejmować. Można powiedzieć, że to swego rodzaju dar: człowiek wyrasta w końcu z lęków dzieciństwa i patrzy na różne sprawy z innej perspektywy. Jedyną wadą tej sytuacji jest to, że zyskujemy bolesną świadomość istnienia tego, czego powinniśmy się bać naprawdę: utraty naszych bliskich i kochanych, zdrowia i życia.
Kiedy tak na wpół szedłem, na wpół wlokłem się przez ten pofabryczny teren, pojąłem, że niedługo umrę. À propos: w koszmarach właśnie to jest tak ciekawe – bardzo często wiemy, jak się skończą. Dzieje się tak, ponieważ podświadomie czujemy, że to, co przeżywamy, rozgrywa się we śnie. Wiemy, jakie konkretne zdarzenia i przeżycia wywołują w nas dane reakcje. To między innymi one stanowią dobrą pożywkę dla strachu. Pamięć sprawuje nad naszym umysłem prawie nieograniczoną władzę.
Koszmary zaczęły mnie dręczyć zaraz po tym, jak po naszym powrocie z Teksasu porywacze oddali mi Belle. We śnie próbowałem zrobić dwie rzeczy jednocześnie: obronić się i obudzić. Ani razu mi się to nie udało. Koszmar trwał, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Ubrani na czarno ludzie poruszali się w milczeniu, niewzruszeni i bezlitośni jak upływający czas. Żułem knebel, żeby wypluć go z ust i wydać z siebie jakiś dźwięk, ale bez skutku. Nikt mi nie powiedział, dokąd idziemy, nikt nie chciał mi wyjaśnić, co złego zrobiłem.
W końcu zaczęło to do mnie docierać. Domyśliłem się, co to za maszyny i do czego ich dawniej używano. Kiedyś już tu byłem i postanowiłem nigdy nie wracać. Próbowałem krzyczeć i stawiać opór, ale moi strażnicy nie zwracali na to uwagi i po prostu szli. Wisiałem im u ramion, szurałem stopami po ziemi… Dżinsy szybko mi się podarły i zaczęły mnie boleć nogi.
Przez cały czas próbowałem wydobyć z siebie jakiś dźwięk, zwłaszcza gdy stanęliśmy przy wykopanym dole. Chciałem prosić o przebaczenie i zapewnić, że to jakieś straszne nieporozumienie. Niestety nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego zrozumiałego słowa. W pewnym momencie się rozpłakałem. Drżałem na całym ciele i błagałem o życie, ale nikt mnie nie słuchał. Moi strażnicy położyli mnie przy dole, który był głęboki przynajmniej na dwa metry, i zepchnęli mnie do niego. Uderzyłem brzuchem o twarde podłoże i poczułem silny ból. Domyśliłem się, że coś mi pękło albo doszło do złamania. Żebro? Może nawet dwa? Pieczenie w lewym płucu było tak dojmujące, że musiałem się przewrócić na drugi bok.
W tym samym momencie strażnicy wzięli do rąk szpadle i zaczęli mnie zasypywać. Robili to w milczeniu, metodycznie. Grzebali mnie żywcem. Nie przestali nawet wtedy, gdy dźwignąłem się na kolana, a potem wstałem na równe nogi. Ręce miałem związane na plecach i wiedziałem, że o własnych siłach się nie wydostanę. Stałem więc w dole i usiłowałem krzyczeć, a strach pozbawił mnie resztek rozumu. Na spotkanie ze śmiercią czekałem na stojąco. Kiedy byłem już przysypany do szyi, zaczęło mi coś migać przed oczami. Obudziłem się w chwili, gdy warstwa ziemi sięgnęła mi czubka głowy.

– Co ci się śniło? – spytała przy śniadaniu Lucy, rzucając mi nad stołem uważne spojrzenie. Już wcześniej zauważyła, że kolejny raz budzę się zlany potem. Trwało to od kilku dni. Nie odpowiedziałem, więc zadała mi kolejne pytanie: – Odnoszę wrażenie, że to ciągle ten sam powracający koszmar. Mam rację?
– Nie pamiętam. Czy to dziwne, że po tym wszystkim, co nam się przydarzyło, mam przerażające sny?
„Po tym wszystkim, co nam się przydarzyło”. To kłamstwo, ale Lucy nie musiała o tym wiedzieć. Moje koszmary miały tylko jedną przyczynę: to, co stało się w Teksasie dawniej. Ale o tym jej nie mówiłem. Pijąc kawę, poparzyłem sobie usta.
– Cholera!
Lucy nadal mi się bacznie przyglądała.
– Rzucasz się po całym łóżku i krzyczysz – powiedziała cicho.
Odstawiłem kubek z kawą na stolik.
– No proszę. A co takiego krzyczę?
Zadałem jej to pytanie tylko dlatego, że oczekiwała tego ode mnie.
– Na przykład: „Wiem, gdzie on jest!”. Ale przecież nie wiesz tego…
W kuchni zrobiło się nagle cicho.
– Martin, przecież ty nie wiesz, gdzie jest Mio…
W końcu otrząsnąłem się i pokręciłem głową.
– Oczywiście, że nie.
Śniadanie dokończyliśmy w milczeniu. Pomyślałem, że tajemnice to takie same brednie jak wszystko inne. Można je skrywać na samym dnie, ale wcześniej czy później prawda i tak wyjdzie na jaw. Zwłaszcza gdy ktoś postanowi wrócić na miejsce zbrodni.
Lucy była przekonana, że chodzi o Mio. Ale tylko ja znałem prawdę. Tylko ja wiedziałem, o kim tak krzyczę po nocach. „Wiem, gdzie on jest”… Tak, wiem, ale nie ma to nic wspólnego z Mio.
A co, jeśli ma?

 
Wesprzyj nas