Jakie dowcipy opowiadają sobie Indianie o antropologach? Dlaczego w latach 60. XX wieku Meksyk stał się mekką hipisów? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w książce Piotra Grzegorza Michalika.


Podmiejskim do IndianMeksyk to kraj niewiarygodnych kontrastów. Kraj, w którym dawne rytuały i prekolumbijscy bogowie, kpiąc z upływu czasu, swobodnie trwają w sąsiedztwie internetu i smartfonów. To tutaj bose indiańskie akuszerki walczą z wprowadzaniem do rolnictwa GMO i z biopiractwem, a prostytutki i handlarze narkotyków mają swoich ulubionych świętych patronów.

Jakie dowcipy opowiadają sobie Indianie o antropologach? Dlaczego w latach 60. XX wieku Meksyk stał się mekką hipisów? Wreszcie, jak Meksykanie oswajają dziś horror codzienności, żyjąc w cieniu wojny z kartelami narkotykowymi?

Ta książka to wynik wielu lat obserwacji i badań antropologicznych autora.

Piotr Grzegorz Michalik pracuje w Katedrze Porównawczych Studiów Cywilizacji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od ponad ośmiu lat prowadzi badania wierzeń, rytuałów i obyczajowości w Meksyku, Gwatemali, a ostatnio rówież na Kubie. Jest mocno związany z Centrum Badań Antropologicznych (CIESAS) w Meksyku, gdzie wykładał jako profesor wizytujący. Publikował reportaże i felietony w Polityce i Gazecie Wyborczej.

Piotr Michalik
Podmiejskim do Indian
Reportaże z Meksyku
Wydawnictwo Czarna Owca
Premiera: 17 lutego 2016
kup książkę

Podmiejskim do Indian


Rozdział I. Szczuplutka szczerzy zęby

Fiesta rozhulała się na całego. Domek doñi Ines w mieście San Cristobal de las Casas rozbrzmiewa tropikalnymi rytmami. Tańczą wszyscy: młode dziewczęta kołyszą seksownie biodrami, stateczne matrony podrygują, starsi panowie drepczą. Dzieci popiskują, biegając w tę i z powrotem. Gonią kolorowe balony, opychają się tortem.
Wkrótce zjawią się mariachis – tradycyjni grajkowie. Gospodyni jest dzisiaj jeszcze bardziej energiczna niż zwykle. Dopytuje się, czy aby nie brakuje rumu. Zdecydowanie nie brakuje.
Ołtarz piętrzy się aż po sufit w centralnym punkcie patio. Małe i całkiem spore figury w chwiejnym blasku świec tłoczą się na jego kolejnych stopniach. Śmierć z kosą, śmierć na tronie, śmierć z anielskimi skrzydłami. Dziesiątki zakapturzonych trupich czaszek spoglądają na radosny tłumek pustymi oczodołami. U ich stóp leżą ofiary dla Świętej Śmierci (hiszp. Santa Muerte) przyniesione przez wiernych: pęki kwiatów, słodycze, piwo, coca-cola, tequila. I jabłka – jej ulubione owoce.

Święta Śmierć puka do drzwi

Na wizerunki Świętej Śmierci można się natknąć w całym Meksyku. Najwięcej jest ich w stolicy. Ołtarze uliczne królują szczególnie w biedniejszych dzielnicach. Co jakiś czas jeden z przechodniów przystanie, przeżegna się i dorzuci do stosiku swoją ofiarę: monetę, papierosa, batonik. Figurki zakapturzonej postaci z kosą rozpleniły się w ciągu ostatnich dwóch dekad w meksykańskich sklepikach ezoterycznych. Sklepiki te zawsze mocno pachną kadzidłami, suszonymi ziołami, przyprawami. Rzędy półek wypełnia masa magicznych utensyliów, wielu z nich indiańscy uzdrawiacze używali jeszcze przed Kolumbem.Tuż obok stoją plastikowe i metalowe butle: tajemniczy aerozol przyciągający pieniądze albo oddalający zawiść i obmowę nieprzyjaciół. Mydło, które ma przynosić powodzenie w miłości. Specjalne świece dla każdego świętego. Także dla takich, od których Kościół zdecydowanie się odżegnuje.
Największe targowisko z artykułami magicznymi to Mercado Sonora w mieście Meksyk. Tam łatwo stracić orientację w labiryncie wąskich przejść między stoiskami, w ścisku i mistycznych oparach żywicznego kadzidła kopal powodującego lekkie odurzenie. Potężny, tłoczny Mercado Sonora i malutkie stoiska ezoteryczne rozsiane po całym Meksyku łączy jedno: są całkowicie zdominowane przez statuetki Santa Muerte. Najmniejsze są wielkości paznokcia, największe bywają rozmiarów dorosłego człowieka.
Święta Śmierć spoczywająca na tronie symbolizuje mądrość i sprawiedliwość, z rozpostartymi ramionami – opiekę nad swymi wyznawcami. Zielona pomaga w problemach związanych ze zdrowiem albo kwestiach prawnych, czerwona – w kłopotach sercowych, złota usprawnia robienie interesów. Studenci najczęściej kupują niebieską, która ma pomagać w nauce i osiąganiu lepszych wyników. Jest też i czarna – do obrony przed złośliwym urokiem. Albo, jak mówią niektórzy, by go skutecznie rzucić. Święta doczekała się nawet własnego kolorowego magazynu. „Devoción a la Santa Muerte” można kupić w każdym dobrze zaopatrzonym kiosku.
Santa Muerte zyskuje zawrotną popularność także poza Meksykiem. W Stanach Zjednoczonych, Gwatemali, Salwadorze. Ma wiele imion: Święta Śliczna, Biała Dziewczynka, Najświętsza. Niektórzy nazywają ją pieszczotliwie „Szczuplutką”.
Nawet w najbardziej zapomnianych regionach Meksyku trudno znaleźć miasteczko, w którym na targu pośród plastikowych misek i chińskiej odzieży zabrakłoby stosika z T-shirtami Santa Muerte. Najczęściej gdzieś między koszulkami z Matką Boską z Guadalupe a tymi z podobiznami zawodników Lucha Libre – meksykańskich zapasów.
Na jej wyznawców można się natknąć wszędzie. Niewielka podobizna kościstej świętej błyśnie na naszyjniku lub w pierścionku recepcjonistki w hostelu, policjanta, barmana… Jakiś czas temu do mojego gabinetu w Centrum Badań Antropologicznych w Meridzie zapukały sprzątaczki. Młodsza z nich nieśmiało zapytała, czy nie mogłaby pożyczyć ode mnie nowego numeru „Devoción a la Santa Muerte”. Magazyn rzucił się jej w oczy podczas sprzątania. Umówiliśmy się na wywiad. W Meksyku czasem badania terenowe dosłownie pukają do drzwi…
A może tak działa Santa Muerte?

Doña Enriqueta: Śmierć jako Panna Młoda

Niektórzy nazywają tę część miasta trójkątem bermudzkim.
Tepito – jedna z trzech najbardziej niebezpiecznych dzielnic stolicy. Prowadzi mnie Perla, młoda antropolożka badająca od kilku lat kult Świętej Śmierci. Opowiada, że nie zawsze Tepito miało tak złą opinię. Kilkanaście lat temu ludzie tutaj byli bardzo ze sobą zżyci. Potem pojawiły się narkotyki i broń. Jeszcze tylko skręcimy w opustoszałą uliczkę obok stacji metra i oto przed nami słynna ulica Alfarería. To tutaj w 2001 roku doña Enriqueta Romero wzniosła pierwszy publiczny ołtarz Santa Muerte. Coraz liczniejsze grupki ludzi tłoczą się wokół prowizorycznych ołtarzy, zbudowanych specjalnie na dzisiejszą okazję: comiesięczny różaniec ku czci Najświętszej. Dziesiątki szkieletów w powłóczystych szatach szczerzą zęby ze składanych stolików kempingowych, straganowych lad i płacht materiału rozpostartych bezpośrednio na chodniku. W powietrzu unosi się zapach kopalu i marihuany.
– Ciotka nie miała figurki, tylko mały obrazek, taki papierek… Nie można nakłaniać kogoś do wiary w Świętą. To rodzi się w sercu, kiedy widzisz ją piękną, podoba ci się, modlisz się do niej. – Doña Enriqueta odgarnia figlarną grzywkę z pasemkiem siwych włosów. – My modlimy się tutaj za wszystkich. Za tych zawistnych i złodziei też. Za chorych, za kobiety w ciąży i żeby dostać pracę. I przede wszystkim prosimy Boga, aby pozwolił nam zwracać się do niej, do Białej Dziewczynki. W każdej religii, we wszystkich kultach jest ten sam Bóg i ta sama Śmierć.
Doña Enriqueta opowiada o szarfach, różańcach i bransoletkach zdobiących statuetki Najświętszej: to wota od wiernych.
– Jej odpowiedzi widzę w swoim życiu. Wychodzę na ulicę szukać pracy i znajduję ją. Przychodzę pierwszego z torebką słodyczy i odpłacam jej za przysługę. Odpłacam także, rozdając innym ludziom. Te cukierki, jabłka, bransoletki… To ludzie dają życie ołtarzowi.
Wzniesienie publicznego ołtarza nie wynikało z cudownego natchnienia ani potrzeby manifestacji wiary. Pokaźna figura, którą Enriqueta otrzymała w prezencie od krewnego, po prostu nie mieściła się w jej domu. Nie obeszło się jednak bez strachu.
– Baliśmy się reakcji ludzi. I rzeczywiście, wielu mówiło, że czcimy diabła. Przede wszystkim tak pisały gazety. Teraz już nie, teraz ludzie wiedzą, że należy szanować prawo do wolności wyznania. My modlimy się tak samo jak w kościele. Ojcze nasz, Credo, Akt żalu. Co miesiąc spotykamy się wieczorem, żeby odmówić dla niej różaniec. Prosimy, żeby okryła nas swą świętą szatą, żeby nas chroniła, żeby była z nami. Bo dla nas ona jest promieniem światła, aniołem.
Według Perli ulica jest właściwą przestrzenią publicznego kultu Santa Muerte i najlepszą metaforą opisującą jego charakter. Co jednak znaczy nazwanie kultu „ulicznym” w kontekście miasta Meksyk? Wystarczy przejść się po obrzeżach centrum i wszystko staje się jasne. Tu, w otoczeniu ustrukturalizowanych, fraktalnych absurdów i porażających kontrastów, każdy może zostać pisarzem i poetą. Tematy do wszystkich gatunków epiki i liryki walają się po ulicach, skromne, stłoczone, nieświadome swojego uroku… W mieście Meksyk nie trzeba zażywać LSD. Chaos intensywnych bodźców penetruje wszystkie zmysły bez udziału halucynogennych środków odurzających.
Zapach cierpkich limonek, bezczelny smród kanalizacji, woń pieczonego kurczaka przemieszana z kopalem i węglem drzewnym, przepleciona z markowymi perfumami i dopieszczona smażonymi bananami szturmują węch. Warkot silników, rzężenie tranzystorów układające się to w tropikalne rytmy, to w meksykańską odmianę disco polo, to znów w klasykę pop-rocka przechodzącą w brzdąkanie ulicznych grajków napierają na słuch. Wszystko zagłuszane przez okrzyki sprzedawców i naganiaczy: „Dziesięć za cenę pięciu!”, „Zapraszamy, zapraszamy!”, „Tylko za dwadzieścia peso!”. Stragany kłują w oczy bezwstydnymi zestawieniami kolorów, wszechobecną plastikową i poliestrową tandetą. Rozpanoszona tandeta oblepia dostojne kamienice – melancholijne wspomnienia kolonialnego przepychu. Budynki w centrum miasta Meksyk mają zbutwiały urok zniszczonych zbyt intensywnym życiem podstarzałych, zdzirowatych piękności. Ucieleśniają czar fermentacji, tajemnicę transmutacji żywotnych soków w odurzające wino… Między nimi sączy się barwny tłum – żywiołowo, ale bez pośpiechu – i również poraża kontrastowymi zestawieniami.
W zgodnym ścisku mijają się i łączą w roztrajkotane grupki korpulentni sprzedawcy, policjanci, zakolczykowani i wytatuowani metalowcy, indiańskie staruszki oraz biznesmeni w markowych garniturach. Kult Świętej Śmierci, podobnie jak ulice miasta Meksyk, jest obszarem współistnienia osłupiających kontrastów, strefą bujnej, nieokiełznanej wymiany, przestrzenią otwartą dla każdego. Pozbawiony jednolitego rdzenia – kanonu, instytucji, powszechnie uznanych autorytetów – łączy się z obrazami, symbolami i światopoglądami z dowolnych źródeł. Santa Muerte znajdzie swoje miejsce na domowym ołtarzu gorliwego katolika, meksykańskiego neopoganina modlącego się do azteckich bóstw, adepta santería – kubańskiej krewnej voodoo – i wielu, wielu innych. Jej ikonografia łączy motywy średniowieczne i barokowe z estetyką fantasy wprost z okładek zespołów heavymetalowych. Każdy wyznawca znajdzie schronienie w kościstych ramionach.
Święta Śmierć nie dyskryminuje biednych, odrzuconych, homoseksualistów, prostytutek, recydywistów. W spotkaniu z nią wszyscy stają się równi.
Na pożegnanie daję doñi Enriquecie obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej:
– To Dziewica, patronka mojego kraju.
Enriqueta całuje obrazek i ostrożnie kładzie go na ołtarzu za witryną w pobliżu szczudłowatej panny młodej. Rozczuliła się podarunkiem i kantem dłoni wyciera oczy. Wciska mi do rąk dwie małe figurki Świętej Śmierci: złotą i zieloną.
– Bywajcie zdrowe, moje dzieci!

Śmierć z pakietem promocyjnym

Fakt, że figurki Santa Muerte całkowicie zdominowały meksykańskie „zielarnie” – stoiska i sklepiki ezoteryczne – stanowi wyrazisty naoczny przykład ogromnej roli, jaką ta niekanonizowana święta zaczęła odgrywać w popularnej ezoteryce. W księgarniach, zarówno zwyczajnych, jak i ezoterycznych, nie brakuje przewodników po jej świecie. Jest też kilka periodyków dostępnych w każdym kiosku, wśród nich wspomniany „Devoción a la Santa Muerte”. Okładki magazynu prezentują Najświętszą w jednej z niezliczonych postaci ikonograficznych. Wzrok przechodnia przyciągają typowe dla popularnych magazynów kolorowych krzykliwe nagłówki: „EKSTRA!”, „NOWOŚĆ!!”, „GRATIS!!!” czy „Gigantyczny plakat w środku!”. Wśród gadżetów promocyjnych dołączanych do poszczególnych numerów znajdują się kalendarze, kartonowe figurki i plakaty z nowennami. Wszystko sygnowane mianem Santa Muerte. Stałymi elementami czasopism są przykładowe modlitwy do Najświętszej, zdjęcia ołtarzy, relacje wyznawców na temat cudów, pytania od czytelników i wyjaśnienia symbolicznego znaczenia szczegółów ikonografii.
Nieodzownym elementem magazynów są też instrukcje rytualne. Załączone zdjęcia prezentują magiczne składniki. Oczywiście dostępne na zamówienie. SMS-em, pocztą i on-line. Magazyn zawiera reklamy usług miejskich uzdrawiaczy, oferujących pod patronatem Santa Muerte rytualne oczyszczenie energetyczne, stawianie tarota, ochronę przed negatywnymi oddziaływaniami i pomoc w sprawach miłości, zdrowia, pieniędzy oraz problemów osobistych. Zdarza się, że reklamę uzupełnia krótki reportaż na temat działalności uzdrawiacza. Dwa słowa klucze najczęściej pojawiające się w tekstach to „energia” (energía) i „duchowy” (espiritual). I tak czytelnik jest zachęcany, by poddał się „duchowemu oczyszczeniu” lub „energetycznym kąpielom z mocą Santa Muerte”, proponuje mu się też „zwiększenie energii duchowej” czy „odwrócenie negatywnej energii”.
Reklamy pojawiające się w magazynie bardzo wiele mówią na temat obecności elementów popularnej ezoteryki w skomercjalizowanej wersji kultu Santa Muerte. Na łamach „Devoción…” ogłaszają się gorące linie horoskopowe i czaty wróżbiarskie oferujące przewidywanie przyszłości za pomocą tarota, run oraz numerologii. Reklamowane są też podręczniki i akcesoria do feng shui. Niekwestionowaną gwiazdą owego duchowego centrum handlowego pozostaje w każdym przypadku Santa Muerte.
Wśród oferowanych produktów znajduje się specjalna edycja kart tarota dostosowana do potrzeb wyznawców Świętej Śmierci, a obok niej przebogata paleta standardowych akcesoriów, takich jak statuetki, świece, magiczne proszki i płyny, wisiorki, naszyjniki, podkoszulki etc. Zakup instruktażowej płyty DVD z rytuałami Sana Muerte umożliwia otrzymanie w promocji darmowych świec i książki na temat magicznych właściwości kryształów.
W przypadku komercyjnych magazynów przeznaczonych dla wyznawców Najświętszej łączenie różnorodnych tradycji duchowych pozostaje przede wszystkim odpowiedzią na potrzeby rynku, sposobem na zyskanie dostępu do jak najszerszego grona konsumentów. Tendencja do przekształcania postaci Santa Muerte w produkt komercyjny, przyjazny dla użytkownika i łatwy do łączenia z podobnymi produktami to lokalny, meksykański wyraz globalnej tendencji do komercjalizowania domeny duchowej. Nawet Święta Śmierć nie wymknie się z McŚwiata.

Ile lat ma Śmierć?

Naukowcy zwrócili uwagę na postać Santa Muerte niedawno. Dyskusja na temat pochodzenia zjawiska, jego wymiaru społecznego i realnej skali dopiero się rozpoczyna. Próby bezpośredniego umieszczenia źródeł wierzeń w Białą Dziewczynkę w tubylczym przedchrześcijańskim kulcie śmierci nie są przekonujące. W modlitwach i prywatnych teologiach zdecydowanie przeważają elementy chrześcijańskie. Znakomita większość wiernych to Metysi pochodzący z dużych miast. Centralny element praktyk – wyobrażenie śmierci jako szkieletu z kosą i klepsydrą – jest ponad wszelką wątpliwość pochodzenia europejskiego. Najstarsze z udokumentowanych świadectw i moje własne badania potwierdzają z całą pewnością istnienie kultu w formie zbliżonej do obecnej już w latach 40. XX wieku. Co dokładnie działo się wcześniej – nie wiadomo.
Niektórzy twierdzą, że nie ma nic dziwnego w tym, że wiara w Świętą Śmierć narodziła się i wzrasta lawinowo właśnie w Meksyku, nie zaś w innym kraju Ameryki Łacińskiej. Podatny grunt miałaby stanowić przesiąknięta obrazami śmierci kultura tego kraju. W wielu regionach Meksyku obchody Wszystkich Świętych, słynnego meksykańskiego Dnia Zmarłych, są znacznie bardziej radosne, szalone i kolorowe niż nasze Boże Narodzenie i sylwester razem wzięte. Budynki, w tym nobliwe urzędy i uniwersytety, zdobią gęste dekoracje w iście barokowym stylu. Wszędzie wycinanki, figurki, ukwiecone ołtarze. Wszystko ozdobione wizerunkami szkieletów.
W stolicy na ulice hurmem wylega młodzież z twarzami pokrytymi finezyjnym makijażem naśladującym czaszkę. Meksykański styl życia – rozrzutny, kolorowy, pełen hucznych fiest – jest niemal nierozerwalnie związany z namacalną obecnością nagłej śmierci. Stanowi ucieleśnienie etosu barokowego, który w Ameryce Łacińskiej nigdy tak naprawdę nie przestał obowiązywać. „Meksykanin śmieje się śmierci w twarz”, mówi jedno z wielu przysłów sugerujących, że mieszkańcy tego kraju oswoili przemijanie.
Jednak żarty, barwne dekoracje, czekoladowe czaszki i wesołe szkielety to tylko fasada. Podobnie jak dziwny sztuczny uśmiech pojawiający się czasem na twarzach ludzi mówiących o swoich tragediach. Meksykanie nie oswoili przemijania. Śmierć bliskich odciska na nich swoje piętno, tak samo jak na wszystkich innych. Zapisuje się bezdennym smutkiem na zawsze obecnym w spojrzeniu. Ujawnia się dyskretnie w chwilach nieuwagi, w lekkim załamaniu głosu, w mimowolnie wilgotniejących oczach…
Życie w cieniu przemocy, które w ostatnich dekadach stało się udziałem wielu Meksykanów, nie prowadzi do kultu śmierci – wbrew bezkrytycznym uproszczeniom wielu dziennikarzy i badaczy próbujących nieporadnie wyjaśnić popularność kultu Białej Dziewczynki. Święta Śmierć dla swoich wyznawców to przede wszystkim Święta. Przynoszenie śmierci, jeśli w ogóle brane przez nich pod uwagę, jest tylko jej funkcją. „To Bóg zsyła śmierć na ludzi, decyduje o tym, kiedy przyszedł twój czas. Ona tylko spełnia Jego wolę. Jest tą, która cię przeprowadza…”, mówią.
Santa Muerte nie jest jedynym szkieletowatym nieformalnym świętym adorowanym w Ameryce Łacińskiej. W epoce kolonialnej czczono wiele podobnych postaci. Do dziś ogromnym wzięciem cieszą się San Pascual z Gwatemali i San La Muerte z Argentyny.
Najczęściej wiara w Najświętszą ma charakter bardzo indywidualny. Ołtarzyk w sypialni, figurka w kieszeni na szczęście. Trwają próby zrzeszania wyznawców, choć bez spektakularnych rezultatów. Najgłośniejsze są działania Tradycyjnego Kościoła Katolickiego Meksyku i Stanów Zjednoczonych. Przewodniczy mu kontrowersyjny David Romo Guillen, dawniej ksiądz, później gorliwy propagator kultu Santa Muerte. Dziś skazaniec, osadzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze za udział w porwaniach i wymuszeniach. Jego wspólnota deklaruje przynależność do nurtu konserwatywnego katolicyzmu.
Podczas mszy Ojcze nasz odmawia się po łacinie, konsekracji dokonuje zaś kapłan zwrócony plecami do wiernych. Jednocześnie Kościół ten odrzuca celibat, popiera użycie prezerwatyw i postuluje tolerancję wobec mniejszości seksualnych.
Podczas gdy antropologowie i historycy zastanawiają się nad charakterem i źródłami wiary w Świętą Śmierć, istnieją także ludzie, którzy nie mają wątpliwości co do natury tych wierzeń. Twierdzą z całym przekonaniem: to kult mordu i satanizm.

 
Wesprzyj nas