Alisa Bowman sprawdziła na własnej skórze, czy warto wierzyć poradnikom? Jak uratować miłość, gdy dopada nas rutyna, a mężczyzna, którego wybrałaś, zachowuje się inaczej niż wtedy, gdy się w nim zakochałaś?


PLAN - żyć długo i szczęśliwiePlan: żyć długo i szczęśliwie to nie jest poradnik. To prawdziwa historia dziennikarki, która postanowiła walczyć o swój związek, gdy z fazy wielkiej miłości przeszedł w fazę stagnacji i niezrozumienia. Postawiła wszystko na jedną kartę i zdecydowała się na ryzykowny eksperyment.

Na własnej skórze sprawdziła wszystkie mądrości terapeutów, poradników i przyjaciółek. Krok po kroku realizowała je w swoim życiu. Niniejsza książka jest szczerym i zabawnym opisem jej zmagań – z niej dowiesz się, które rady warto wziąć sobie do serca, a o których lepiej zapomnieć.

„Projekt: żyć długo i szczęśliwie Alisy Bowman prowadzi czytelnika od małżeństwa na krawędzi rozpadu do zdrowego i szczęśliwego związku. Alisa dzieli się z czytelnikiem praktycznymi i niezawodnymi wskazówkami, jak przejąć kontrolę nad nieudanym związkiem i naprawić go tak, aby znów był szczęśliwy.”
Jonathan Alpert, psychoterapeuta i autor artykułów o charakterze poradnikowym

opowieść o tym, jak uratować miłość, gdy dopada nas rutyna

W książce znalazły się: wywiad z Alisą Bowman – 10 kroków do szczęścia w małżeństwie, pytania do dyskusji dla par, najlepsze porady dla małżeństw udzielone przez internautów i fanów Alisy Bowman

Alisa Bowman jest autorką i współautorką licznych książek. Siedem z nich trafiło na listę bestsellerów New York Timesa i sprzedało się w milionowych nakładach. Bowman stworzyła też bloga ProjectHappilyEverAfter.com, który trzy lata z rzędu był wybierany jako jeden z 10 Najlepszych Blogów o Małżeństwie, a czytelnicy magazynu „Reader’s Digest” uznali ją za jedną z „najbardziej inspirujących blogerek”. Bowman współpracuje też z wieloma czasopismami. Wystąpiła w programach „TODAY Show”, „Discovery Health”, „FOX’s Ask Dr. Manny”, „Better TV” i wielu innych.

Alisa Bowman
PLAN: Żyć długo i szczęśliwie
Wydawnictwo Znak Literanova
Premiera: 21 marca 2013


Wywiad z Alisą Bowman (fragment)

Zaplanowałaś pogrzeb swojego męża z najdrobniejszymi szczegółami. Dlaczego to zrobiłaś i czy czujesz się winna z tego powodu?
Kiedyś uważałam, że postąpiłam tak dlatego, że jestem szurnięta. Dopiero gdy zaczęłam otwarcie mówić o kryzysie w swoim małżeństwie, zrozumiałam, że niekoniecznie muszę się zgłaszać do zakładu dla umysłowo chorych.

Powiedziałam koleżance: „Kiedyś chciałam, żeby mój mąż padł trupem, ale rozwiązaliśmy kilka problemów i teraz czuję się o wiele lepiej”. Odpowiedziała mi: „Ja też co jakiś czas mam ochotę zamordować męża! Po prostu czasami chcę go udusić!”. Inna koleżanka dodała: „Ja też! Po prostu ręka mnie świerzbi. Co takiego jest w naszych mężach? Dlaczego potrafią nam zaleźć za skórę bardziej niż ktokolwiek inny? Nie wiedziałam, co to złość, dopóki nie wyszłam za mąż”. Kolejna po prostu powiedziała: „Znam to uczucie”.

Stwierdzenia te pochodzą od koleżanek, które zawsze uznawałam za szczęśliwe w małżeństwie. Od kobiet mających na pozór wspaniałych mężów, którzy znakomicie się sprawdzają w roli ojców. Z kolei mężczyźni sprawiali wrażenie po uszy zakochanych w swoich żonach. Lecz wszyscy kiedyś fantazjowali na temat pogrzebów własnych małżonków. Fantazjowanie na temat pogrzebu mojego męża dodało mi otuchy na bardzo trudnym etapie życia. Pozwoliło mi dostrzec, dlaczego między nami jest źle. Pozwoliło mi zaplanować, co chciałabym zmienić. Pozwoliło mi zapragnąć czegoś więcej, zobaczyć swoje życie bez niego i zrozumieć, że warto było podjąć próbę ratowania naszego małżeństwa.

Gdy rozpoczęłaś realizację planu naprawy swojego małżeństwa, znajdowało się ono w opłakanym stanie. Sądziłaś, że ci się uda?
Szczerze? Nie za bardzo. W ciągu kilku pierwszych tygodni robiłam pewne rzeczy tylko po to, żeby mieć o czym napisać do Deb, mojej przyjaciółki. Obiecałam jej, że spróbuję wszystkiego. Zdecydowałam się też podjąć ten wysiłek ze względu na córkę, ale nie miałam szczególnych nadziei na zmianę. Obiecałam sobie, że nie przestanę próbować pod dwoma warunkami:
1. Mój mąż też będzie się starał.
2. Nasze małżeństwo będzie chociaż trochę lepsze.
Udało nam się spełnić oba warunki w trakcie trwania projektu. Po jego zakończeniu nie przestaliśmyo nich pamiętać.

Kiedy postanowiłaś napisać książkę o swoim małżeństwie?
Gdy starałam się uratować mój związek, do Deb – przyjaciółki, która przekonała mnie do podjęcia tego wysiłku – wysyłałam bardzo długie, niekiedy żartobliwe maile. W jednym z nich opisywałam depilację martini. W kolejnym podróż do Nowego Jorku i test przytulania. Deb odpisywała mi, mówiąc, że zaśmiewała się do łez z moich tekstów. Zachęcała mnie do zamieszczenia tych maili bez przeróbek na stronach Slate.com i Salon.com. Wtedy nie odważyłam się tego zrobić, więc nadal koncentrowałam się na Fall From Grace (W niełasce), niedokończonej powieści, o której wspominam w książce. Jakiś czas po rozpoczęciu projektu zaczęłam chodzić na kurs pisania.

Z początku nie miałam zielonego pojęcia, o czym będę pisać. Myślałam: „Po co mi te zajęcia? Moje życie jest nudne jak flaki z olejem. Nie mam nic ciekawego do powiedzenia”. A potem przypomniałam sobie o mailach wysyłanych do Deb i przerobiłam je na teksty. Zaczęłam od tego o martini. Bardzo spodobał się mojej nauczycielce, podobnie jak wszystkim członkom mojej grupy. Niedługo potem wybrałam się z psem na spacer. Zaczęłam myśleć o zaplanowanym ze szczegółami pogrzebie męża. Zastanawiałam się, czy inne kobiety też miewają podobne myśli. Nagle, tak po prostu, przyszło mi do głowy zdanie: „Zorientowałam się, że z moim małżeństwem dzieje się coś bardzo złego, gdy zaczęłam planować pogrzeb swojego męża”. Biegiem wróciłam do domu. Usiadłam przy komputerze i zaczęłam pisać. Gdy wstałam od biurka, miałam gotowy cały pierwszy rozdział.


Fragmenty książki

Wcale nie zwariowałaś. Naprawdę jesteś przy zdrowych zmysłach. Nawet wtedy, gdy nie masz najmniejszej ochoty położyć się z mężem w jednym łóżku – nie tylko w tym życiu, ale jeszcze w kilku następnych. Nawet wtedy, gdy kilka razy na tydzień, dzień lub na godzinę marzysz, żeby twój mąż padł trupem. Nawet wtedy, gdy wciąż uzupełniasz w myślach listę mężczyzn, z którymi z pewnością się umówisz (lub prawdopodobnie weźmiesz ślub), gdy tylko owdowiejesz.

Nawet wtedy, gdy obawiasz się chwili powrotu męża z pracy. Nawet wtedy, gdy nie masz z nim o czym rozmawiać przy kolacji. Nawet wtedy, gdy za nic nie możesz sobie przypomnieć, co cię opętało, żeby wyjść za mąż za tego bałwana. Nawet wtedy, gdy narzekasz na męża tak często, że twoi znajomi, rodzeństwo i współpracownicy zakładają się, jak długo przetrwa wasz związek. Wcale nie zwariowałaś. Jesteś wyjątkowo normalna. Co więcej, ty i twoje małżeństwo wcale nie odbiegacie od normy.

***

W drodze na plażę nie mogłam przestać myśleć o pocztówkach ani o dawno zaginionej kobiecie, która je wysłała. Dlaczego się zakochałam? Ciekawe, czy jego dręczyły podobne myśli?
– Pamiętasz, dlaczego się we mnie zakochałeś? – spytałam.
Spodziewałam się odpowiedzi: „Nie wiem”, ale zamiast tego usłyszałam:
– To bardzo łatwe pytanie.
– Naprawdę?
– Tak – powiedział i przygotował palce do wyliczania przyczyn.
– Po pierwsze, niezła z ciebie laska.
Zarumieniłam się i powstrzymałam go od podania przyczyny numer dwa. Wcale nie czułam się jak laska. Niespecjalnie się sobie podobałam. Moja twarz zawsze wydawała mi się zbyt kwadratowa, ciało zbyt krępe, piersi zbyt małe, uda za grube, a owłosienie rąk i brwi za gęste. Poza tym po urodzeniu dziecka uznałam, że mam trochę za duży brzuch.

Dostałam kota na punkcie cieniutkich zmarszczek, których z dnia na dzień przybywało wokół moich ust i oczu. Nie znosiłam strojów kąpielowych z powodu cellulitu. Laska? Wolne żarty. Byłam trzydziestosześcioletnią stateczną matką, która nosiła barchanowe majtki. Matki nie były atrakcyjne, a ta, którą miałam na myśli, od lat nie usłyszała od męża, że chciałby z nią poflirtować. Czy naprawdę byłam dla niego atrakcyjna mimo zmarszczek, cellulitu, blizny po cesarskim cięciu i innych ułomności? Marzyłam, by znów od niego usłyszeć: „Podniecasz mnie”.

Pragnęłam, żeby znów dostrzegł we mnie istotę seksualną, bo potrzebowałam choćby odrobiny zmysłowości w moim życiu.
– Mówisz tak tylko po to, żeby mnie pocieszyć? – spytałam.
– Mówię ci, że niezła z ciebie laska.
Wyprostowałam się, a potem odwróciłam do niego i oparłam dłoń na jego udzie.
– I co jeszcze?
– Jesteś inteligentna.
– Co jeszcze?
– Jesteś fajna.
– Co jeszcze?
– Jesteś wysportowana.
– Kochanie, a może byś to wszystko spisał? – zaproponowałam.
– Może napiszesz do mnie list miłosny? Ja napiszę taki list do ciebie, a ty do mnie. Napisz, dlaczego mnie kochasz.
– Do kiedy mam czas?
– Do Nowego Jorku.
– W porządku, zdążę.

***

Dziesięć kroków do szczęścia w małżeństwie
Krok 1: Poznaj siebie
Łatwo obwiniać męża o to, że czujesz się nieszczęśliwa, ale prawda jest taka: niezadowolenie ma swoje źródło w twoim wnętrzu. Sama odpowiadasz za swój nastrój, samopoczucie i zadowolenie lub jego brak. Mąż nie rozwiąże za ciebie twoich problemów. To twoje zadanie, a on może jedynie wspierać podejmowane przez ciebie próby.

Krok 7: Naucz się mówić głośno… ale niezbyt głośno
Przestań wymagać od niego, żeby czytał w myślach. Nie ma umiejętności postrzegania pozazmysłowego. Nigdy jej nie miał i nigdy jej nie posiądzie, więc lepiej, żebyś się z tym pogodziła.

Krok 10: W razie potrzeby czynności powtórzyć
Będzie cię kusiło, żeby dać sobie z tym wszystkim spokój. Zaczniesz lekceważyć zagrożenie. Z przekleństwem na ustach będziesz pytała: „Czy to wszystko naprawdę musi być takie trudne?”. Tak, musi. Małżeństwo nigdy nie zostaje uzdrowione na zawsze. Musicie nad nim pracować przez całe życie. Lepiej pogódź się z tym.

 
Wesprzyj nas