Debiut literacki Sabine Heinrich jest błyskotliwą powieścią z gatunku drogi, której bohaterki – dwie kobiety – znajdują się na życiowym zakręcie, a zarazem historią o słonecznych Włoszech w styczniu. Wszystko to opowiedziane lekko, dowcipnie, okraszone szczyptą melancholii.


W wieczór sylwestrowy Ewa dowiaduje się, że jej ukochana babcia zamierza odejść od dziadka i wprowadzić się do nowego mieszkania – po sześćdziesięciu latach małżeństwa. Szok! Ewa od sześciu lat jest w szczęśliwym związku z nauczycielem matematyki. A może nie do końca czuje się spełniona?

Mają piękne mieszkanie, dużo podróżują i oboje kochają swoją pracę. Ewa chce mieć dziecko, Johannes nie. Nie rozmawiają o tym, ponieważ decyzja w tej sprawie właściwie już zapadła. Ale wtedy Ewa spotyka w kolońskim klubie zabójczo przystojnego Tobiasza. Nagle wszystko się zmienia, sprawy nabierają tempa.

Kiedy dzwoni do niej babcia i żali się na trudną do zniesienia sytuację w domu, obie postanawiają jednomyślnie: „Raz kozie śmierć! Pryskamy!”. Na południe, nad morze. Rozpoczyna się ekscytująca podróż na Elbę.

Sabine Heinrich (urodzona w 1976 roku na pograniczu zachodniej Westfalii i wschodniego Zagłębia Ruhry) od 2001 jest prezenterką WDR (Zachodnioniemieckiej Rozgłośni Radiowo-Telewizyjnej). Za jej przedpołudniowy program 1 Live mit Frau Heinrich Niemiecka Radiofonia uhonorowała ją w 2011 roku nagrodą dla najlepszej prezenterki. W 2010 roku Sabine Heinrich prezentowała eliminacje wstępne do Konkursu Eurowizji w ARD (pierwszy program niemieckiej telewizji publicznej), który został wyróżniony Niemiecką Nagrodą Telewizyjną, w tym samym roku prowadziła rozdanie nagród Echo. Sabine Heinrich należy do zespołu reporterów Zimmer frei. Od końca 2013 roku jest gospodynią telewizyjnego talkshow Frau Heinrich kommt. Wiosną 2014 roku poprowadziła konkurs Eurowizji dla Młodych Muzyków, który odbywał się na placu przed kolońską katedrą.

Idealna „babska lektura” do poduszki.

Sabine Heinrich
W pogoni za miłością
Przekład: Małgorzata Mirońska
Dom Wydawniczy PWN
Premiera: 22 czerwca 2015


31 grudnia

– Ewa, muszę ci coś powiedzieć, tylko mi nie przerywaj, dobrze? No więc, wyprowadzam się. Nie chcę tak dłużej żyć. Odchodzę od niego. Zaczynam wszystko od nowa. Sama, ale szczęśliwa. A mieszkanie jest po prostu piękne, właśnie je obejrzałam. Czyste i zadbane. Wyobraź sobie, na piętrze znajduje się wanna i centralne ogrzewanie. Jeszcze nigdy nie miałam centralnego ogrzewania, zawsze tylko piec. Moja decyzja jest nieodwołalna, koniec tej szopki, zobaczymy, jak sobie beze mnie poradzi. W piwnicy leży jeszcze sterta prania. I wiesz co? Nawet jej nie tknę! Dała mu Bozia dwie ręce, niech pierze! Dziecinko, pomożesz mi przy przeprowadzce? Nie ma tego dużo. W przyszłym tygodniu już mnie tu nie będzie. No, to tyle.
– Babciu?
– Tak, tak, wiem, jesteś bardzo zapracowana. Nie chcę ci przeszkadzać. Wujek Richard ma przecież duży bagażnik. Zresztą, ja niczego nie potrzebuję, niczego stąd nie zabieram.
– Babciu, dobrze się czujesz? Jest sylwester, niedługo północ, właśnie biorę prysznic, a ty mi tutaj wyjeżdżasz z tekstem, że zostawiasz dziadka?
– Właśnie tak, zostawiam twojego wspaniałego dziadka i bardzo się z tego cieszę. Szkoda, że tak późno przejrzałam na oczy. Posłuchaj, jeśli chcesz wziąć sobie coś z mieszkania, to wpadnij. Może być jutro, pojutrze też mi pasuje. Zapytam wujka Richarda, czy mógłby zamówić kontener. Wyrzucę wszystko, jak leci.
– A co na to dziadek?
– Jeszcze nic nie wie, stary dureń, jutro mu powiem, to się zdziwi. Ale czekaj, zdaje się, że właśnie schodzi, muszę kończyć. Aha, broń Boże, nie zapomnij zdjąć prania. Cześć, dziecinko!
Brzdęk, odłożyła słuchawkę.
– Tak, babciu. W żadnym razie nie wolno zostawić prania na sznurze na przełomie roku, to przynosi nieszczęście*. Wiem. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia… – mówię do głuchego telefonu.

* W wielu krajach dawnej Europy dwunastu nocom na przełomie roku przypisywano szczególne znaczenie. Odprawiano wtedy magiczne obrzędy i rytuały. Niektóre z nich przetrwały do dziś. Na przykład w domu musiał panować nienaganny porządek. Pilnowano, by zdjąć ze sznurów pranie. Wierzono, że demon mógłby je ukraść i w nadchodzącym roku użyć jako całunu dla któregoś z domowników [wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki i redakcji].

Johannes tymczasem rozsiadł się na desce klozetowej obok wanny i wciska mi do ręki kieliszek szampana.
– Masz na rozgrzewkę. Nie mogła zaczekać, aż skończysz się kąpać? Jakaś superpilna sprawa?
– Czekaj, zaraz ci powiem – wychylam duszkiem musujący napój i oddaję mu pusty kieliszek. – Mogę jeszcze jeden? Albo nie. Przynieś całą butelkę. Babcia rozpoczyna nowe życie. Podziękowała dziadkowi za współpracę i wyprowadza się do nowego mieszkania. Na zdrowie! Szczęśliwego Nowego Roku!
– Co takiego?! – Potrząsa głową z niedowierzaniem. – Pewnie już sobie golnęła, poprawiła czekoladką z likierem wiśniowym i teraz gada, co jej ślina na język przyniesie. Jest sylwester, jest okazja, wiadomo.
– Myślę, że mówiła serio.
– W takim razie lepiej przyniosę butelkę wódki. Jakiś nowy dziadek na horyzoncie? Ja nie mogę, co to się teraz wyprawia! Staruszki szaleją.
– Chyba zwariowałeś! Babcia ma siedemdziesiąt dziewięć lat, wtedy myśli się o poduszce elektrycznej, żeby wygrzać stare kości, a nie o nowych facetach. No co tak stoisz? Rusz się, do jasnej ciasnej, i przynieś więcej alkoholu, bo inaczej ja poszukam sobie nowego. Lepszego…
Johannes parska śmiechem, ale idzie do kuchni i wraca z butelką szampana. Nalewa mi do pełna, a butelkę stawia na umywalce.
– Babci kompletnie odbiło, ciężki przypadek – mówię do główki prysznica. Kieliszek trzymam tak, żeby nie dostała się do niego nawet kropelka wody. Zimny szampan w ustach plus gorąca woda na skórze dają fantastyczny efekt. Kątem oka widzę, że Johannes się rozbiera. Układa starannie swoje rzeczy na białej szafce obok umywalki. Co się dzieje? Czyżby nowa odsłona starego chłopaka? Chociaż nie przypuszczam, żeby… Seks pod prysznicem wygląda tak podniecająco tylko na filmach. W realu najlepiej sprawdza się łóżko. Johannes wchodzi pod prysznic i przysuwa się do mnie, najwyraźniej bez żadnych podtekstów. Aha, chce się dobrać do wody, nie do mnie…
– Nie rozumiem babci. Skąd jej to nagle przyszło do głowy? Właśnie teraz. Okay, gdyby to jeszcze Kati albo Anna postanowiły wręczyć swoim chłopakom czerwoną kartkę na dwie minuty przed końcem meczu. Do widzenia, kochanie, tylko ruchy, ruchy, bo Nowy Rok chcę spędzić wyłącznie w swoim towarzystwie. I żebyś mi się tu więcej nie pokazywał!
– Myszko, twoje dziewczyny nie są takie szybkie. Wolne żarty! Jak już złapią jakiegoś Bogu ducha winnego chłopinę, z rąk go nie wypuszczą, zanim nie dopną swego. Kati postarała się już o jedno dziecko i chyba przebąkuje coś o drugim, a twoja niedościgła Anna co tydzień organizuje casting na potencjalnego tatusia. Na razie bez większych sukcesów.
– Skąd to możesz wiedzieć, mądralo?
– Ach, przestań. Kobiety, kto was zrozumie? Przed trzydziestką królowe życia, przebojowe dziewczyny, ze śpiewem na ustach i plecakiem zdobywacie świat, a jak wam stukną trzy dyszki, gadacie tylko o dzieciach. Kury domowe, nie, kwoki wysiadujące jaja na grzędzie. Nuuuuda! Na szczęście ty jesteś inna i za to cię kocham. My razem zdobywamy świat. Chodź, najdroższa, wypijmy za Patagonię! Tylko my dwoje i szlak „W”*. W przyszłym roku damy czadu! Świat będzie leżał u naszych stóp.

* Szlak „W” – szlak turystyczny w Parku Narodowym Torres del Paine położonym w Patagonii, na południu Chile.

– Ach, Johannes! Ty też mogłeś poczekać. Zabierasz mi całą ciepłą wodę. Maaaarznę! – Odklejam się od niego i, nurkując pod jego ramieniem, wychodzę spod prysznica. – Muszę sprawdzić, co się dzieje z babcią. Nowy rok zapowiada się ciekawie. Chyba aż za bardzo…
– Co takiego? Nie będzie sylwestrowego seksu pod prysznicem? Protestuję! To może chociaż szybki numerek bez gry wstępnej… Też nie? To po co przyniosłem szampana?
– Sorry. Nie ma czasu, zajączku. Muszę jeszcze zdjąć pranie, przecież jest sylwester.
– Wszystko jasne, mamusiu. Jeśli to ma dopomóc naszemu szczęściu… Tylko się pospiesz, zaraz północ, żeby potem nie było na mnie.

Nowy Rok

Pierwszy stycznia stanowi niewidzialną granicę między czasem przeszłym a tym, co dopiero się wydarzy. Każdy postanawia wtedy coś zmienić w swoim życiu. Można rozpocząć jakąś dietę cud, rzucić palenie, względnie inne nałogi. Albo dziadka. Albo leczyć kaca, stwierdzam, kiedy myślę o wczorajszym wieczorze. Głowa mi pęka.
Moje noworoczne postanowienie brzmi: leżeć do góry brzuchem na sofie. Wieczorem będę z siebie bardzo dumna, ponieważ wytrwałam w swoim postanowieniu. Dzielna Ewa.
Razem z Johannesem mieszkamy już trzy lata pod jednym dachem, a ja codziennie nie mogę się nacieszyć, że udało mi się postawić na swoim. A ściśle mówiąc, postawić moją sofę i wyeksmitować jego kanapę.
– Musisz jak najszybciej zacząć znaczyć swój teren. A przede wszystkim nie pozwól mu zmontować jego starego ivara ze studenckiej chaty, nawet „tylko chwilowo”, bo wtedy będzie cię straszyć do końca życia. To była bardzo dobra rada jednej z przyjaciółek. I rzeczywiście, coś w tym jest. Nauczyciele najwyraźniej mają słabość do regałów. Nawet kiedy Johannes już dawno ukończył staż, tylko pod groźbą eksmisji i z wielkim bólem serca rozstał się ze swoim ukochanym ivarem. Teraz mieszka u nas billy. Johannes prawdopodobnie usłyszał od swoich kumpli: „Dopilnuj, chłopie, żebyś miał w mieszkaniu normalne krzesła. Te zbzikowane fizjoterapeutki przez cały dzień siedzą na zielonych albo różowych piłkach gimnastycznych”.
Fakt. Albo wylegują się na miękkiej sofie. Która obowiązkowo nie może być ze skóry, bo byłoby za zimno. I potrzeba wełnianego koca.
Sofa jest idealna. Zwłaszcza gdy znudziło się leżenie w łóżku i szukamy miłej odmiany. Cudownie! Po prostu poczłapać w pidżamie na ten ideał, wpełznąć pod koc i umościć się na poduszkach. Moja stara pluszowa krowa Milka, nazywana częściej Milusią, leży mi na brzuchu. Robię nam instagram i przesyłam na #fromwhereIcouch.
Niestety, w naszym domu panuje ścisły zakaz zapalania świec zapachowych. Aż dziwne, że Johannes zaraz po swoim wprowadzeniu się tutaj nie powiesił żadnej tablicy ze znakiem zakazu – takiej okrągłej z przekreśloną świeczką. To byłoby w jego w stylu. Johannes organicznie nie znosi świec zapachowych. Wszyscy mężczyźni nienawidzą świec zapachowych. Kiedy moja przyjaciółka Kati rozstała się z Janem, zamiast zalewać się łzami, postanowiła uczcić swoją wolność i poprowadziła nas, dziewczyny, w procesji przez całe mieszkanie. W każdym pokoju zapaliła jedną świecę zapachową, a następnie wręczyła nam po kieliszku szampana.
Nazwała to „eksegzorcyzmami”.
Słabe to jednak musiały być egzorcyzmy, bo cztery tygodnie później Jan znów się wprowadził. Ale dostał warunek: koniec pijackich libacji i demolki w mieszkaniu. Teraz demoluje je w nieco mniejszym zakresie ich słodka latorośl, mały Leo. Jeździ po całym mieszkaniu na swoim rowerku i czasem o coś zawadzi. Tata jeździł swoim góralem, ciągnąc za sobą przyczepkę z baterią piwa. Kumple byli zachwyceni, Kati tylko zgrzytała zębami z wściekłości. Do czasu…
Ach, Johannes, dlaczego nie my? Nie chcę być królową życia, nie chcę wędrować przez dzikie ostępy i górskie szlaki, chcę mieć dziecko. Basta, Ewo! Dziś żadnych takich myśli, zwłaszcza że i tak masz za ciężką głowę. Fakt. Czyli co? Drzemka na sofie i słodka bezmyślność.
Pierwszy stycznia również za oknem nie wygląda jakoś nadzwyczajnie, jest południe, a dzień nie chce być jasny. Johannes wrócił z joggingu, słyszę w kuchni znajome „tak-tak-tak-tak” – on po prostu nie umie leżeć odłogiem, kiedy nie śpi. Twierdzi, że normalni ludzie kładą się do łóżka tylko wtedy, gdy chce im się spać. Ja wprost przeciwnie. Człapię w moich miękkich skarpetach do kuchni. Jego buty do biegania stoją w przedpokoju na gazecie z ubiegłego roku, przemoczone wkładki wyjął i powiesił na kaloryferze.
Tak-tak-tak-tak, Johannes kroi paprykę w romby. To jego sprawdzony sposób, żeby się zrelaksować, to jest jego supermęska joga. Ale to ja mam dziś na sobie idealne spodnie na jogę.
– Cześć, misiu maratończyku. Pobiegałeś trochę? Serce tak mocno ci bije. – Łapię go od tyłu i przykładam ucho do jego pleców.
– Bum, bum, bum jak młot pneumatyczny.
– O tak, było genialnie. Nie ma to jak porządnie się zmachać. Krew od razu szybciej krąży w żyłach. Są jakieś wieści od babci?
– Nie. Cisza w eterze. Dasz mi kawałek czerwonej? Kawaląteczek, proooszę. Stoję za nim i macam na oślep po deseczce. To prawie jak loteria. No i trafiłam. Ku swemu zdziwieniu trzymam w ręku czerwony romb. Może powinnam zacząć grać w lotto?
– Ręce przy sobie! Chyba nie chcesz, żebym ci poszatkował twoje śliczne paluszki, co?
– Nie mam odwagi do niej zadzwonić.
– Wyobraź sobie, że tak długo już wytrzymałaś, a potem nagle zatrzymujesz się na ostatniej prostej – zastanawia się głośno, nie przestając machać nożem. – Mogła sobie zaoszczędzić mnóstwo stresu, gdyby działała wcześniej. Przypadek twojej babci jest bardzo pouczający. Każdy powinien wyciągnąć z niego wnioski dla siebie.
– A więc to tak? Zrywamy ze sobą. Już? Teraz? To może zacznę cię pakować? – Siadam na parapecie i opieram stopy o żeberka kaloryfera. – Właściwie mam już swoje noworoczne postanowienie. Przechodzę na dietę niskokaloryczną, to mój priorytet. A poza tym jakoś nie chce mi się z tobą żegnać…
– To mi się podoba, zawsze wiedziałem, że jesteś mądrą dziewczynką. – Przesyła mi całusa. – A wracając do twojej babci, Ewa, zastanów się tylko. Przecież teraz w tym zaawansowanym bądź co bądź wieku nie znajdzie żadnego nowego faceta. Chociaż muszę przyznać, że trzyma się całkiem nieźle. Mimo to. Powinna to była przemyśleć dwadzieścia, nie… czterdzieści lat temu. Wtedy miałaby dużo większe szanse na jakiegoś sensownego chłopa.
– Cholera, wkurzasz mnie! Czy zawsze musi chodzić tylko o facetów? To ty się zastanów i przestań mi tu robić wodę z mózgu! – Częstuję go kuksańcem pod żebro.
– Au!
– Dobrze ci tak! Może dopiero teraz uświadomiła sobie, że czuje się samotna. Zdarza się, prawda? Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Nawet bardzo zaawansowany. Bądź co bądź…
Patrzy na mnie pytająco. Czy jego matematyczny umysł nie ogarnia najprostszych spraw?
– Jo, daj mi prawdziwego całusa!
– Teraz to całusa, coooo? No dobra, niech ci będzie. W ramach bezterminowej gwarancji, że nie wytniesz mi takiego numeru jak twoja babcia dziadkowi. – Bierze talerz z papryką, całuje mnie w czubek nosa i wychodzi z kuchni. – Idę sprawdzić klasówki z matematyki! – woła z korytarza.
– W Nowy Rok? – pytam zaskoczona. – Nie będziemy oglądać skoków narciarskich? Przecież zawsze to robimy.
– Nie, od dziś częściej coś nowego. Ty chcesz się pozbyć paru kilogramów, tylko nie przesadzaj, bo nie cierpię tych wieszaków, co to udają kobiety, twoja babcia dziadka, a ja wyrzutów sumienia, że nie oddam prac klasowych pierwszego dnia po feriach.
– Postaw wszystkim szóstki i napisz u dołu, że Ewa serdecznie ich pozdrawia.

 
Wesprzyj nas