Pasjonująca powieść o kłamstwach, które opowiadamy samym sobie, by przeżyć, i o tym, że nie można uciec przed przeszłością…


Uznany dziennikarz Dawson Scott wrócił niedawno z Afganistanu. Przywiózł ze sobą koszmary, które nie pozwalają mu spać w nocy, i stres, który towarzyszy mu w dzień.

Pewnego dnia od swojego źródła w FBI dowiaduje się, że wypłynęły nowe informacje w nierozwiązanej sprawie sprzed czterdziestu lat. Sprawie, która może się okazać największą w jego karierze.

Dawson wyjeżdża do Savannah, gdzie toczy się proces o domniemane morderstwo byłego komandosa Jeremy’ego Wessona, syna pary terrorystów, którzy od lat pozostają na liście najbardziej poszukiwanych przez FBI przestępców.

Zainteresowanie dziennikarza rośnie, gdy miejsce dla świadków zajmuje była żona Wessona, Amelia.
Wbrew sobie obdarza ją i jej dwóch synków coraz głębszym uczuciem.

Kiedy zatrudniona przez Amelię niania zostaje znaleziona martwa, sprawa przybiera niespodziewany obrót, a Dawson staje się podejrzanym. Walcząc z własnymi demonami, zaczyna ścigać przestępców… i odkrywa zaskakujący sekret, jaki kryje się za ich historią.

Sandra Brown – amerykańska pisarka, autorka ponad 70 romansów, a także powieści kryminalnych i historycznych. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad 30 języków i wydane w 80 milionach egzemplarzy. W Polsce ukazały się m.in. Twardziel, Lokator, Cięcie, Nieczysta gra, Zasłona dymna, Oblężenie, Rykoszet, Wyrok śmierci, Tornado. Kolejne tytuły już wkrótce.

Sandra Brown
Deadline
Przekład: Katarzyna Malita
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 20 maja 2015


Prolog


Golden Branch, Oregon – 1976

Pierwszą serię pocisków wystrzelono z domu krótko po świcie, o szóstej pięćdziesiąt siedem.
Ogień był odpowiedzią na rozkaz poddania się wydany przez agentów ochrony porządku publicznego.
W ten ponury poranek niebo zasnuwały ciężkie chmury, w powietrzu unosiła się gęsta mgła. Pomimo ograniczonej widoczności jednemu z uciekinierów ukrywających się w domu udało się trafić zastępcę szeryfa, którego wszyscy nazywali Turk.
Gary Headly poznał go zaledwie dzień wcześniej, krótko po tym, jak ekipa składająca się z agentów ATF i FBI, szeryfów i ich zastępców spotkała się pierwszy raz, by omówić plan działania. Zebrali się wokół mapy terenu znanego jako Golden Branch, by zapoznać się z przeszkodami, jakie mogli napotkać. Headly pamiętał, że jeden z szeryfów powiedział: „Hej, Turk, przynieś mi colę, jak już tam jesteś”.
Headly dowiedział się, jak Turk naprawdę się nazywał, dużo później, gdy sprzątali teren. Kula trafiła go centymetr nad kamizelką z kevlaru, rozrywając gardło. Nie żył już, kiedy bez jednego dźwięku padł na kupę wilgotnych liści leżącą u jego stóp. Headly mógł tylko zmówić za niego krótką modlitwę i pozostać w ukryciu. Każdy ruch oznaczał śmierć lub ranę, bo kiedy zaczął się ostrzał, z otwartych okien kule leciały bez przerwy.
Strażnicy Sprawiedliwości mieli niewyczerpany arsenał. A przynajmniej na to wyglądało tego wilgotnego, ponurego poranka. Drugą ofiarą był rudy dwudziestoczteroletni zastępca szeryfa. Para wodna z oddechu zdradziła jego pozycję. Wystrzelono sześć kul. Pięć trafiło do celu. Każda z trzech by go zabiła.
Zespół planował zaskoczyć grupę, wręczyć jej członkom nakazy aresztowania za długą listę przestępstw i zabrać ich do aresztu, angażując się w wymianę ognia tylko w konieczności. Jednak gwałtowność, z jaką ostrzelano stróżów prawa, wskazywała, że przestępcy są gotowi na walkę na śmierć i życie.
W końcu poza życiem nie mieli nic do stracenia. Areszt oznaczał dożywotnie więzienie lub karę śmierci dla każdego z siedmiu członków grupy terrorystów. Sześciu mężczyzn i jedna kobieta mieli razem na koncie dwanaście morderstw i zniszczenia oceniane na miliony dolarów, których większość dotyczyła budynków rządowych lub obiektów militarnych. Pomimo religijnego podtekstu nazwy nie byli fanatykami, lecz całkowicie pozbawionymi sumienia i zahamowań osobnikami. W ciągu zaledwie dwóch lat okryli się bardzo złą sławą i stali się prawdziwym dopustem dla stróżów prawa na każdym szczeblu.
Inne grupy naśladowały Strażników, lecz żadna nie osiągnęła ich skuteczności. W kręgach przestępczych otaczano ich czcią za brawurę i niespotykane okrucieństwo. Dla wielu przeciwników rządu stali się ludowymi bohaterami. Udzielano im schronienia i dostarczano broń i amunicję, jak również pochodzące z przecieków informacje. To podziemne wsparcie pozwalało im uderzać mocno i szybko, a potem znikać i pozostawać w ukryciu, gdzie planowali następny atak. W oświadczeniach rozsyłanych do gazet i stacji telewizyjnych przysięgali, że nigdy nie pozwolą wziąć się żywcem.
Do Golden Branch stróżów prawa doprowadził zwykły łut szczęścia.
Jednego z ich dostawców broni, dobrze znanego władzom dzięki kryminalnej przeszłości, zaczęto obserwować po podejrzeniu o sprzedaż broni niezwiązaną ze Strażnikami Sprawiedliwości. W ciągu trzech tygodni wybrał się on trzykrotnie do porzuconego domu w Golden Branch. Tam teleobiektywem zrobiono mu zdjęcie, kiedy rozmawiał z mężczyzną, którego zidentyfikowano później jako Carla Wingerta, przywódcę Strażników.
Kiedy informację przekazano do FBI, ATF i US Marshals Service*, wszystkie agencje natychmiast wysłały swoich ludzi, którzy śledzili dilera nielegalnej broni. Po powrocie z Golden Branch został aresztowany.
Przesłuchiwano go przez trzy dni, lecz dopiero zachęcony przez adwokata zawarł ugodę z władzami i opowiedział wszystko o ludziach ukrywających się w opuszczonym domu. Spotykał się tylko z Carlem Wingertem. Nie mógł – albo nie chciał – powiedzieć, kto jeszcze tam przebywa ani jak długo zamierzają zostać.
Bojąc się, że jeśli nie wykonają szybkiego ruchu, stracą okazję do złapania jednego z najbardziej poszukiwanych przez FBI przestępców, agenci federalni poprosili o pomoc lokalne władze, które również wydały nakazy aresztowania członków grupy. Zebrano zespół i zaplanowano operację.
Wszyscy członkowie zespołu pojęli natychmiast, co Wingert miał na myśli, mówiąc, że nie dadzą się wziąć żywcem. Strażnicy Sprawiedliwości chcieli zapewnić sobie miejsce w historii. Nie będzie żadnego złożenia broni, rąk uniesionych w geście poddania.
Stróże prawa leżeli ukryci za drzewami lub samochodami, narażeni na atak. Nawet najmniejszy ruch prowokował ostrzał, a Strażnicy udowodnili, że są świetnymi strzelcami.
Dowodzący operacją miejscowy agent Emmerson skontaktował się przez radio z centrum dowodzenia i zażądał, by przysłano helikopter, który osłaniałby ich z powietrza, lecz z powodu paskudnej pogody nic z tego nie wyszło.
Zmobilizowano zespoły do spraw operacji specjalnych z agencji lokalnych, stanowych i federalnych, lecz miały przyjechać do Golden Branch samochodami, a drogi nie były idealne nawet przy dobrej pogodzie. Zespołowi kazano wytrzymać i strzelać tylko w obronie własnej, podczas gdy mężczyźni w bezpiecznych, ciepłych biurach debatowali nad zmianą zasad i wykorzystaniem dodatkowych sił.
– Chcą się z nimi cackać, bo jest wśród nich kobieta -skarżył się Emmerson do Headly’ego. – I Boże broń, żebyśmy pogwałcili prawa cywilne tych zabójców. Nikt nie szanuje ani nie podziwia nas.
Headly, żółtodziób w zespole, rozsądnie powstrzymał się od komentarza.
– Jesteśmy agentami federalnymi, a nawet przed aferą Watergate rząd stał się paskudnym słowem. Ten cały kraj zmierza prosto do piekła, a nam tutaj zamarzają jaja, bo czekamy, żeby jakiś biurokrata powiedział, że możemy wysłać tych morderców do piekła i z powrotem.
Emmerson miał militarną przeszłość i zdecydowanie ostre poglądy, lecz nikt, a zwłaszcza on, nie chciał doprowadzić do rozlewu krwi.
I nikt nie dostał tego, czego chciał.
Kiedy posiłki były w drodze, Strażnicy wzmogli ostrzał. Agent ATF dostał w udo, a ilość krwi wskazywała, że pocisk mógł uszkodzić tętnicę. Tak czy owak, rana zagrażała jego życiu.
Emmerson zameldował o tym, okraszając meldunek wiązką przekleństw, i dodał, że wystrzelają ich jak kaczki, chyba że…
Dostał pozwolenie, by zaatakować. Ostrzelali dom przy użyciu karabinów i pistoletu maszynowego, który trzymał ranny agent ATF. Ostrzał trwał siedem minut.
Odpowiedź z domu słabła, potem stała się sporadyczna. Emmerson rozkazał wstrzymać ogień. Czekali.
Nagle z drzwi frontowych wyszedł mężczyzna krwawiący z kilkunastu ran, w tym głowy, wykrzykując inwektywy i strzelając seriami z pistoletu maszynowego. Wiedział, że to samobójstwo. Kierujące nim powody wkrótce wyszły na jaw.
Kiedy agenci wstrzymali ogień i odzyskali słuch, uświadomili sobie, że w domu zapadła cisza przerywana tylko trzaskiem poruszanej przez wiatr okiennicy, która uderzała o ścianę.
– Wchodzę – powiedział po pełnych napięcia sześćdziesięciu sekundach Emmerson. Skulił się i wymienił magazynek.
Headly zrobił to samo.
– Idę z tobą.
Pozostali członkowie zespołu zostali na miejscach. Emmerson upewnił się, że ich magazynki są pełne, wyszedł z ukrycia i ruszył biegiem w stronę domu. Headly z sercem w gardle ruszył za nim.
Minęli ciało rozciągnięte na wilgotnej ziemi, wbiegli na schody zapadającej się werandy i z uniesioną bronią stanęli po obu stronach otwartych drzwi. Czekali, nasłuchując, jednak w środku panowała cisza. Emmerson skinął głową i Headly wpadł do środka.
Ciała. Wszędzie pełno krwi, w powietrzu unosił się jej silny odór. Żadnego ruchu.
– Czysto – krzyknął i przekroczył ciało, by wejść do sąsiedniego pokoju, sypialni ze skłębionym materacem na podłodze. Na środku widniała jeszcze paskudna wilgotna plama.
Niecałe sześćdziesiąt sekund po wejściu do domu potwierdzili, że pięć osób nie żyje. Cztery ciała znaleźli w środku. Piątą ofiarą był mężczyzna, który zginął na podwórku. Zidentyfikowano ich jako członków Strażników Sprawiedliwości.
W oczy rzucał się brak ciała Carla Wingerta i jego kochanki Flory Stimel, jedynej kobiety w grupie. Nie został po nich żaden ślad z wyjątkiem strużki krwi prowadzącej z tyłu domu w gęsty las, gdzie na poszyciu dostrzeżono ślady opon. Udało im się uciec, prawdopodobnie dlatego, że ich śmiertelnie ranny towarzysz poświęcił się i ściągnął na siebie ogień od frontu. Wtedy oni wymknęli się od tyłu.
Na miejscu szybko pojawiły się karetki i samochody policyjne. Za nimi nadjechały oczywiście furgonetki ekip telewizyjnych, które zatrzymano dwa kilometry wcześniej przy skręcie z głównej drogi. Dom i otaczający go teren zabezpieczono i odgrodzono, by zebrać dowody, zrobić zdjęcia, dokonać pomiarów i obrysować ciała, zanim je zabrano.
Wszyscy zaangażowani w sprawę wiedzieli, że zostanie przeprowadzone drobiazgowe śledztwo. Każde podjęte działanie będzie musiało zostać wyjaśnione i uzasadnione, nie tylko przełożonym, lecz także cynicznej i krytycznej opinii publicznej.
Niebawem w opuszczonym domu zaroiło się od ludzi, z których każdy wykonywał wysoce wyspecjalizowane czynności. Headly stał w sypialni za koronerem, który wąchał plamę na mokrym materacu. Wyglądało na to, że ktoś nie tylko bardzo krwawił, ale także się posikał.
– Uryna?
Koroner pokręcił głową.
– To chyba płyn owodniowy.
Headly pomyślał, że z pewnością się przesłyszał.
– Płyn owodniowy? Chce pan powiedzieć, że Flora Stimel…
– Urodziła.

 
Wesprzyj nas