Ta książka to fikcja – podkreśla Ben Elton – ale wyrosła z historii mojej rodziny! Książka, gdy ją pisał, była jego obsesją.


Aby mogła powstać powieść Dwaj bracia Ben Elton musiał wcześniej napisać 13 zupełnie innych książek. Musiał zostać aktorem, występować w kabarecie, zostać producentem kilku musicalowych przebojów filmowych. Wreszcie w wieku 53 lat poczuł, że jest na tyle dojrzały i doświadczony, że może przenieść niezwykłą historię swojej rodziny na papier.

Dwaj Bracia to historia Paulusa i Ottona, synów niemieckich Żydów. W trakcie porodu jeden z bliźniaków umiera. Rodzice adoptują natychmiast aryjskiego chłopca, urodzonego w tym samym szpitalu, w tej samej chwili, na łóżku obok. Jego matka umarła. Bliźniacy – bo tak są traktowani, urodzili się jeszcze w Republice Weimarskiej, ale swoje dzieciństwo i młodość przeżyli już po jej upadku, który dokonał się, gdy do władzy doszedł Hitler i NSDAP.

Wtedy to okazało się, że prawo do życia i oddychania ma tylko jeden z chłopców. Drugi oraz reszta rodziny są skazani na śmierć.

Jak fikcja literacka splata się z losami rodziny Bena Eltona?
Jego ojciec urodził się w Tybindze, dokładnie w 1923 roku, jego starszy brat Gottfried miał wówczas dwa lata. Ich rodzice, a dziadkowie Bena Eltona, byli świeckimi Żydami, uważali się za Niemców, za zwycięstwo których walczyli w pierwszej wojnie światowej. Ojcu Bena Eltona, Ludwikowu Ehrenbergowi, wraz z rodzicami i bratem udało się uciec z Niemiec w 1939 roku do Wielkiej Brytanii, gdzie przetrwał dzięki życzliwości ludzkiej. W 1943 jego starszy brat Gottfried zaciągnął się do brytyjskiej armii i zmienił nazwisko, jak bohater książki, na angielskie – Elton. Podobnie uczynił jego młodszy brat, a ojciec Bena Eltona… Inni członkowie rodziny Ehrenberg nie mieli tyle szczęścia – zginęli w obozach koncentracyjnych lub zostali rozstrzelani. Przy życiu został tylko Heinz, który jak w książce był dzieckiem adoptowanym i miał w sobie „aryjską krew”…

Ben Elton, Urodzony 3 maja 1959, jeden z najbardziej prowokacyjnych i interesujących pisarzy, autor trzynastu powieści (wydane w Polsce to „Ślepa wiara”, „Sława aż do śmierci”, ”Nie do pojęcia”, „Telefon z przeszłości”, „Czysty patent”, „Popcorn”), które stały się międzynarodowymi bestsellerami. Jego nazwisko występuje w czołówkach produkcji telewizyjnych nagrodzonych wieloma nagrodami: „The Young Ones”, „Blackadder” (Czarna żmija) i „The Thin Blue Line” (Cienka niebieska linia). Hitem scenicznym stały się jego musicale: nagrodzony Olivier Award „Popcorn” i utwór o światowej sławie „We Will Rock You” (opartego na muzyce Queen), oraz sequel Upiora w Operze pt. „Love never dies”. Swoją żonę Sophie poznał w 1986 roku, w czasie tournée z monologami typu stand-up comedy. Mają trójkę dzieci, a zarówno Wielką Brytanię, jak i Australię uważają za swój dom.

Ben Elton
Dwaj bracia
Tłumaczenie: Elżbieta Maciejewska
Premiera: 27 lutego 2015
Wydawca: Piętro Wyżej & Zona Zero


Lekcje boksu były pomysłem Wolfganga. Frieda była przeciwna.
– Uczenie chłopców walki może wpędzić ich w kłopoty – protestowała. – Zaczną uważać, że poradzą sobie w sytuacji, która w rzeczywistości może ich przerosnąć.
– Oni już teraz uważają, że zawsze sobie poradzą – dowodził Wolfgang – więc pomóżmy im zwiększyć ich szanse.
Ta rozmowa miała miejsce dwa lata wcześniej, w 1930 roku, gdy niemal z dnia na dzień Berlin znowu zaczął przypominać ten sam szpital wariatów, jakim był, gdy urodzili się bliźniacy. Do miasta powróciły znajome dźwięki tłuczonego szkła, podkutych butów, krzyków i strzałów. Friedzie i Wolfgangowi wydawało się, że to się nigdy nie skończyło. Trwały te same codzienne walki pomiędzy tymi samymi frakcjami. Tyle że na prawicy nazistowski Sturmabteilung zastąpił nieistniejące i nieopłakiwane Freikorps.
– Jak za dawnych czasów – zauważył Wolfgang.
– Nie całkiem – odparła ponuro Frieda. – Tym razem to dla nas znacznie gorsze.
Miała rację i Wolfgang wiedział o tym. Antysemityzm był teraz bardziej wyraźny niż kiedykolwiek przedtem. Josef Goebbels, hitlerowski gauleiter Berlina, nie przepuścił dnia, żeby nie pojawić się na jakimś skrzyżowaniu, gdzie oskarżał Żydów o siłę i wpływy, które korumpowały i kontrolowały każdy aspekt życia społecznego.
– Gdybyśmy rzeczywiście mieli takie wpływy, jak mówi ten łajdak – komentował Wolfgang – dawno już by nie żył.
Niemieccy Żydzi byli zupełnie inni, niż ich opisywano. Nie byli ani zorganizowani, ani skoncentrowani. Jedyne, co ich łączyło, to przypadek genealogii, dzięki któremu nazywali się Żydami. Oskarżani o zbiorową konspiracyjną agresję, byli niezdolni do zbiorowej obrony i wszystkim, co Wolfgang mógł zrobić dla swojej rodziny, były kraty w oknach, składany nóż w kieszeni i nauka boksu dla chłopców. Oczywiście nie spodziewał się, że zaczną używać tych umiejętności przeciwko sobie. Patrząc wstecz, ani Paulus, ani Otto nie potrafili sobie przypomnieć, który z nich pierwszy przyznał się, że kocha się w Dagmarze. Zwierzenie to zainicjowało najkrwawszą walkę, jaką kiedykolwiek stoczyli.
Sprowokowała ją Silke. Grali z nią w „końską podkowę” na błotnistej alejce miejskiego ogrodu niedaleko mieszkania Stenglów i Silke jak zwykle skorzystała z okazji, żeby ponarzekać na „księżniczkę” Dagmarę i na to, jak się robiła coraz bardziej zadufana w sobie.
– Ona myśli, że jest lepsza, bo jest taka bogata i taka ładna – powiedziała gderliwie. – Tylko dlatego, że jej tata jest milionerem.
Urażony pogardą Silke jeden z bliźniaków kazał jej być cicho, bo Dagmara jest w porządku. Drugi powiedział, że więcej niż w porządku, bo tak naprawdę to jest wspaniała. A nawet cudowna. Olśniewająca. Po prostu bogini, można powiedzieć.
I nagle prawda wyszła na jaw. Bracia Stenglowie byli zakochani. W tej samej dziewczynie. Silke była tak zła i sfrustrowana, że dosłownie tupała nogami. Od dawna wyczuwała, że w jej ukochanych bliźniakach wzbierają takie uczucia, tym niemniej była zaszokowana, jak daleko to zaszło.
– Nie możecie się obaj w niej kochać! – krzyczała. – To po prostu głupie.
Co do tego chłopcy się akurat zgadzali.
– Oczywiście, że nie! – warknął Paulus. – Bo ja już jej powiedziałem, że ją kocham i zgodziła się ze mną chodzić.
– To łgarstwo! – krzyknął w odpowiedzi Otto. – Ja jej powiedziałem, że ja ją kocham i obiecała, że ze mną będzie chodzić.
Chociaż była wściekła, Silke nie mogła się nie roześmiać.
– Ha, ha! Oszukała was obu! – krzyknęła. – Głupcy. Pewnie obaj ją gówno obchodzicie.
– A właśnie że nie! – wrzasnął Otto, nacierając na brata i popychając go. – Ona mnie kocha, a ty się lepiej odczep i trzymaj się z daleka albo pożałujesz!
To wtedy Paulus go zaskoczył, powalając na ziemię potrójną kombinacją ciosów.
– Jest moja! – krzyknął w dół do zaskoczonego i lekko zamroczonego brata. – Powiedziała mi, że mnie kocha!
– Diabła tam, kocha cię, ty idioto! – zawołał Otto w odpowiedzi, kierując swój okrzyk w stronę miejsca między falującymi mu przed oczami dwoma wizerunkami brata. – Powiedziała, że mnie kocha! …

(…)

-Czy dalej będzie się pani u mnie leczyć, Frau Schmidt?- zapytała Frieda nie podnosząc wzroku znad biurka. – Czy dalej chce pani, żebym to ja odbierała pani dziecko?
-Oczywiście, Frau Doktor. To pani odbierała wszystkie poprzednie, jedno rocznie od 1927 roku, zawsze tip top i wrzeszczące wniebogłosy. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
-No, Frau Schmidt. Myślę, że pani wie, dlaczego. Czasy się zmieniają.
Frieda wreszcie podniosła wzrok. Frau Schmidt zakładała płaszcz, na którego kołnierzu widniał mały znaczek ze swastyką. Kobiety nie mogły być pełnoprawnymi członkami partii nazistowskiej, ale to nie powstrzymywało ich przed kupowaniem znaczków dla okazania swego poparcia.
-Ma pani na myśli to, że jest pani żydówką?- powiedziała Schmidt, po raz kolejny nieco zakłopotana. -No, tak, oczywiście to jest … niefortunne … to znaczy dla pani. Czasy muszą być niepokojące. Ale naprawdę nie ma co się martwić, wszyscy wiedzą, że pani nie jest jedną z nich, Frau Doktor Stengel. Żydzi w Berlinie są inni, prawda? Sama znam dwóch albo trzech ludzi z SA, co mają żydowskie dziewczyny.
Frieda próbowała się uśmiechnąć. Ciągle natykała się na taką samą postawę. Ona nie należała do tych żydów, o których mówił Hitler. Tych, których opisywano w tygodniku Der Stürmer, wychodzącym w milionowych nakładach, tych, którzy podczas swoich satanicznych rytuałów pili krew chrześcijańskich dziewic. Ci żydzi żyli gdzieś tam, może na wsi, gdzie Herrenvolk zakładał na wjeździe banery głoszące, że żydom wstęp wzbroniony albo narażą się na konsekwencje przekroczenia zakazu. Tu, w Berlinie, ludzie znali żydów. Pracowali z nimi, trzymali pieniądze w ich bankach, kupowali od nich ciasta. Wiedzieli, że to nie mogą być ci sami żydzi, którzy spędzają czas, jak napisał Hitler, czając się godzinami w ciemnej uliczce w oczekiwaniu na niewinne, młode Aryjki, żeby je zgwałcić i tym samym skazić ich czystą krew.
(…)

 
Wesprzyj nas