Na pierwszy rzut oka prolog Domu pająka wydaje się żywcem wyjęty z Baśni tysiąca i jednej nocy: cudzoziemiec, Amerykanin John Stenham, wraca nocą do hotelu przez labirynt uliczek starego miasta, podążając za Berberem w dżelabie…



Paul Bowles umieścił akcję swej trzeciej powieści w Maroku, w ważnym dla tego kraju momencie historycznym.

Bohaterami książki są amerykański pisarz, były komunista, z niepokojem obserwujący rozwój nacjonalistycznego zrywu przeciwko Francuzom, równie zagubiony 15-letni arabski chłopiec, wychowany w duchu ortodoksyjnego islamu, oraz amerykańska rozwódka, wyznająca liberalne zasady.

Cała trójka zostaje wciągnięta w wir politycznych zamieszek i społecznego niepokoju w Fezie w roku 1954. Bowles z charakterystyczną przenikliwością pisze o kulturowej przepaści, która może doprowadzić do wielu ludzkich tragedii. Jego elegancka, a zarazem brutalnie szczera proza do dziś brzmi niezwykle aktualnie, zwłaszcza w kontekście wydarzeń na Bliskim Wschodzie.

Dom pająka, wydany w 1955 roku, ukazuje się w Polsce po raz pierwszy, ze wstępem Francine Prose.

Krystalicznie czysta proza, wyjątkowy literacki głos. Paul Bowles to pisarz jedyny w swoim rodzaju.
Joyce Carol Oates

Na pierwszy rzut oka prolog Domu pająka wydaje się żywcem wyjęty z Baśni tysiąca i jednej nocy: cudzoziemiec, Amerykanin John Stenham, wraca nocą do hotelu przez labirynt uliczek starego miasta, podążając za Berberem w dżelabie. […] Sytuacja, która w przypadku innych pisarzy mogłaby stać się punktem wyjścia do snucia fabuły pełnej przygód i egzotyki, dla Bowlesa jest okazją do wglądu w psychikę oczarowanego, próżnego emigranta. A gdy dodamy, że Stenham to pisarz, zacznie on bardzo przypominać nam autora. Sam Bowles zadurzył się bowiem w Maroku, osiadł tam i zrobił karierę, opisując – przede wszystkim w swych powieściach – kulturę tego kraju. Jednym z głównych bohaterów Domu pająka jest Marokańczyk, co pozwala nam wejrzeć w umysł “Innego” – i przede wszystkim ten fakt sprawia, że ta powieść jest tak różna od Pod osłoną nieba, arcydzieła Bowlesa.
“The Washington Post”

Dzięki atmosferze złowrogiego napięcia, scenom ucieczek i pogoni w dzielnicy arabskiej, opisom nacjonalistycznych spisków i działań francuskiej policji Dom pająka czyta się momentami jak pierwszorzędny thriller polityczny. […] Bowlesowi niewątpliwie udało się tchnąć życie w pełną napięcia rzeczywistość Fezu.
“The New York Times”

Paul Bowles urodził się w 1910 roku w Nowym Jorku, w dzielnicy Queens. Już jako nastolatek, nie mówiąc nikomu o swoich planach, wyruszył w podróż do Paryża. W 1931 roku wraz z ówczesnym nauczycielem muzyki, Aaronem Coplandem, po raz pierwszy odwiedził Maroko. Początkowo był znany jako kompozytor – stworzył muzykę między innymi do kilku sztuk Tennessee Williamsa. W 1938 roku ożenił się z pisarką Jane Auster. Po wojnie para osiedliła się w Tangerze (mimo że oboje utrzymywali głównie homoseksualne relacje, byli oddanymi przyjaciółmi). Od tego czasu Bowles skupił się przede wszystkim na pisaniu. Pod osłoną nieba – powieść zainspirowana jego podróżami przez Saharę – w 1950 roku dostała się na listę bestsellerów New York Timesa; po latach została przeniesiona na wielki ekran przez Bernarda Bertolucciego. W kolejnych latach powstały jeszcze trzy powieści, niezliczone opowiadania i przekłady, w szczególności utworów Mohammeda Mrabeta, a także zebrane w tym tomie artykuły podróżnicze. Paul Bowles zmarł w Tangerze w 1999 roku.

Krystalicznie czysta proza. Bowlesowi niewątpliwie udało się tchnąć życie w pełną napięcia rzeczywistość Fezu.

Paul Bowles
Dom pająka
Przekład: Krzysztof Cieślik, Grzegorz Krzymianowski
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 18 lutego 2015

Wstęp

Przed dziesięciu czy dwunastu laty do Tangeru przybył człowiek, który powinien był trzymać się od niego z dala”. To szalenie złowieszcze zdanie otwierające opowiadanie Paula Bowlesa The Eye mogłoby – gdybyśmy Tanger, kosmopolityczne miasto portowe, zastąpili średniowiecznym Fezem – równie dobrze posłużyć za początek Domu pająka, a także większości powieści i opowiadań jego autora, szczególnie jeśli rozszerzymy listę nierozważnych podróży tak, by objęła niemal całe Maroko i wirtualny bedeker potwornych miejsc w dżunglach Azji i Ameryki Południowej. Obsesją Bowlesa, problemem, do którego wciąż powracał i o którym wspaniale pisał, były bowiem tragiczne, niekiedy wręcz zgubne błędy popełniane przez ludzi Zachodu w nieprzemyślanych, często aroganckich kontaktach z obcymi kulturami.

Trudno sobie wyobrazić temat bardziej na czasie, lepiej pasujący do naszego niebezpiecznego nowego świata. Tym dziwniejsze, że nazwisko Bowlesa nigdy (o ile mi wiadomo) nie pojawiło się w układanych po 11 września zestawieniach klasycznych autorów, których dzieła sprzed dekad i stuleci można bezpośrednio i z pożytkiem odnieść do kryzysu, drastycznej zmiany realiów i dzisiejszych problemów: terroryzmu, przemocy, neokolonialnych wojen, rewolucji i świtającej nam świadomości ukrytych kosztów kolonializmu i globalizacji. Być może dlatego, że przywoływane najczęściej przy takich okazjach książki (Wojna i pokój, Biesy, Tajny agent i tak dalej) nawet w najbardziej pesymistycznych fragmentach oferują pewną nadzieję na odkupienie win i dostarczają przekonujących dowodów na szlachetność i żywotność rodzaju ludzkiego, podczas gdy proza Bowlesa jest ostatnim miejscem, gdzie można szukać otuchy lub choćby cienia nadziei, iż świat jest czymś więcej niż seansem grozy, barbarzyńskim polem darwinowskiej walki.

Bowles często rozpoczyna tak, jakby obiecywał czytelnikowi opowieść – lub groził mu nią – jakiej można by się spodziewać po innych pisarzach skupiających się na zderzeniu Zachodu ze Wschodem. Dotyczy to tak odmiennych autorów jak Conrad, Naipaul i Forster, u których naiwny mieszkaniec kolonii przemierza drogę do jakiegoś jądra ciemności i dożywa chwili, gdy może tego pożałować.

Dom pająka rozpoczyna się więc prologiem, który mógłby posłużyć niemalże – choć nie do końca – za wprowadzenie do niezwykle dobrze napisanego thrillera politycznego. John Stenham, amerykański pisarz od dawna mieszkający w Fezie, mówiący po arabsku, kochający tamtejszą kulturę z pasją bliską szaleństwu i rozumiejący Marokańczyków tak dobrze, jak tylko może człowiek Zachodu (a to znaczy: wcale), po uroczystej kolacji zostaje odprowadzony do domu. Jego marokańscy gospodarze upierają się, że ulice są zbyt niebezpieczne, by wracał w pojedynkę. Stenham protestuje z urażoną brawurą cudzoziemca, dumnego, iż stał się „miejscowym”, ale potem ulega, ponieważ w mieście panuje ostatnimi czasy osobliwa, niespokojna atmosfera. „Od roku, od dnia, gdy Francuzi zachowali się bardziej nieodpowiedzialnie niż zwykle i usunęli sułtana, w Fezie panowała napięta atmosfera i Stenham zdawał sobie z tego sprawę. Ale była to kwestia polityczna, a polityka istnieje tylko na papierze. I z całą pewnością polityka w roku 1954 nie miała nic wspólnego z tajemniczym średniowiecznym miastem, które znał i kochał”. Uważny czytelnik domyśli się już w tym miejscu, że owa „kwestia polityczna” wywrze na Stenhama wpływ większy, niż przewidywał czy sobie wyobrażał, a szok towarzyszący temu w najwyższym stopniu nieprzyjemnemu przebudzeniu nada Domowi pająka strukturę, jaką moglibyśmy odnaleźć w książce, powiedzmy, Grahama Greene’a.

Niemal natychmiast Bowles rozstaje się jednak z innymi pisarzami i wkracza na terytorium, które uważa za swoją wyłączną własność; niewielu z nas – jeśli w ogóle ktokolwiek – chciałoby w takim świecie zamieszkać, co nie oznacza, że dożywotnia egzystencja Amerykanina w tym smętnym i surowym (choć często ponuro komicznym) krajobrazie nie wydaje się całkowicie dobrowolna.

Kolejny długi fragment przedstawia perspektywę Amara, marokańskiego chłopca, skomplikowanego, inteligentnego, obdarzonego niezwykłą intuicją dzieciaka z pobożnej ubogiej rodziny. Amar, mimo swojego rozsądku i wyostrzonego instynktu, zostaje wciągnięty w sam środek „kwestii politycznej”, którą Stenham z radością ominąłby lub zignorował. Portret chłopaka jest przekonujący i śmiały – zważywszy, że niewielu europejskich czy amerykańskich pisarzy odważyło się pisać z perspektywy muzułmańskiego chłopca z Afryki Północnej – a przy tym niezbędny z punktu widzenia strategii narracyjnej Bowlesa. Trudno, by doświadczenia Amara, jego spojrzenie na politykę, religię, istotę ludzkiej egzystencji i funkcjonowanie wszechświata różniły się od czegoś bardziej niż od wyobrażeń Stenhama i jego eleganckich zblazowanych amerykańskich i brytyjskich przyjaciół. Ta głęboka nieusuwalna różnica stwarza napięcie, które leży u podstaw ciśnienia zwiększającego się wraz z gęstnieniem siatki konspiracji, narastaniem konfliktu i wybuchem krwawych zamieszek na sukach* i ulicach Fezu.

* suk – targowisko; w większych miastach także ulica lub dzielnica, gdzie handluje się określonym rodzajem towarów (w zapisie wyrażeń arabskich zastosowano transkrypcję polską uproszczoną; w wyrażeniach w dialekcie marokańskim zachowano zapis oryginalny bądź możliwie najbardziej zbliżony do potocznej wymowy; przyp. kons.)

Bowles pisze w charakterystycznym dla siebie zdystansowanym i chłodnym tonie, stanowczo i ze spokojną pewnością, używając surowej, quasi-dziennikarskiej frazy; podchodzi do swoich tematów i bohaterów w sposób, który wydaje się bezlitośnie antropologiczny, naukowy i bezstronny, wolny zarówno od pogardy czy drwiny, jak i od sympatii czy lojalności wobec partykularnych plemiennych interesów.

Pisząc o nieufnej koegzystencji emigrantów i Marokańczyków w zatłoczonych miastach i pustynnych osadach Afryki Północnej, Bowles przedstawia wszystkich w złym świetle. Nawet niezwykle czarujący Amar byłby zdolny zabić (czy też nieumyślnie spowodować czyjąś śmierć) bez większych wyrzutów sumienia. Każda społeczność wydaje się zdolna do dowolnej zbrodni, nieważne, jak bezmyślnej czy ohydnej, i skłonna do wszystkiego z wyjątkiem zrozumienia innej społeczności.

To, co w znacznej mierze – jeśli nie całkiem – zwalnia Bowlesa z oskarżeń o rasizm, które ściągały nań czasami stworzone przez niego portrety okrutnych Marokańczyków, to fakt, że jego sprawozdania z rozmaitych rubieży barbarzyństwa są tak bezstronne i dotyczą wszystkich. Nie jest wcale oczywiste, iż mściwi kupcy z opowiadania The Delicate Prey czy sadystyczni bandyci z Odległego epizodu są w jakikolwiek sposób gorsi od Francuzów z Domu pająka, urządzających w feskiej medynie* obławę na młodych mężczyzn, których zaciągają na komisariat, by ich torturować i być może zabić. „Jeśli się nie mylę – powiedział Bowles w wywiadzie dla »Paris Review« w 1981 roku – ludzie ze wszystkich zakątków ziemi dysponują nieograniczonymi pokładami agresji”.

Czytelnicy nawykli do analizowania literatury w poszukiwaniu śladów biografii pisarza lub życiowych wskazówek, mogą czuć się zdezorientowani rozbieżnością między dziełami sugerującymi, by nigdy nie opuszczać domu, a wędrownym trybem życia Bowlesa. Pełen zapału nieustraszony podróżnik Paul, syn dentysty z nowojorskiej dzielnicy Queens, porzucił obiecującą karierę kompozytora* *, by spędzić wczesną dorosłość w Paryżu, Niemczech i Afryce Północnej, a następnie odwiedzić Meksyk, Gwatemalę, Tajlandię i Cejlon. Od 1940 roku właściwie na stałe mieszkał w Tangerze, wraz ze swą znaną z ekscentryczności, fascynującą żoną Jane, autorką olśniewająco oryginalnej powieści Dwie poważne damy. Nawiązał również wiele intymnych relacji z Marokańczykami i tłumaczył przekazywane ustnie opowieści z Maghrebu.

* Medyna – miasto; stara dzielnica arabskiego miasta (przypisy nieoznaczone inaczej pochodzą od tłumaczy).
** W rzeczywistości Bowles karierę kompozytora rozpoczął nieco później i nigdy jej nie porzucił; wręcz przeciwnie, z powodzeniem łączył komponowanie z podróżami i pisaniem (przyp. red.).

Bowles był niezmiernie dumny ze swojej wiedzy na temat północnoafrykańskich obyczajów, muzyki i podań i niezwykle w tych sprawach zaborczy. Szczycił się znajomością islamu oraz tym, że płynnie mówi w dialekcie marokańskim i rozumie Marokańczyków, lub przynajmniej w przeciwieństwie do większości cudzoziemców potrafi przyznać, iż nigdy ich nie zrozumie, i wie dlaczego mu się to nie uda. W prologu do Domu pająka znajduje się krótki fragment, gdy Stenham (postać, która – jak można by dowodzić – w największym stopniu przypomina samego pisarza) przyznaje, że ma „niewielkie poczucie wyższości, uprawnione, jak sądził, ponieważ tyle lat wytrzymał w trudnych warunkach Maroka. Udawanie, że wie coś, czego inni wiedzieć nie mogą, było jego małą słabością, premią za starszeństwo. W głębi duszy uważał, iż Marokańczycy są tacy sami jak inni ludzie, różnice dotyczą w głównej mierze rytuałów i gestów”.

Istotnie, Dom pająka powinien znajdować się na czele listy powieści odnoszących się do współczesności. Tło fabuły stanowią pierwsze niepokoje społeczne, zwiastujące nadejście bardziej radykalnej, brutalniejszej fazy marokańskiej walki o niepodległość, a ze względu na atmosferę, w której każdy aspekt codzienności wydaje się fałszywy i zniekształcony przez nacjonalizm, terroryzm i destrukcyjny wpływ kolonializmu, książka nie tylko sprawia wrażenie proroczej, ale jest też pełna grozy. To, co bohaterowie mówią o podstawowych przyczynach powstania i ponurych korzyściach z terroryzmu („Jeśli ludzie będą żyli tak samo jak zawsze, z pełnymi brzuchami, będą się zachowywać w ten sam sposób co zawsze. A jeśli będą głodni i wystarczająco niezadowoleni, to coś się stanie”), mrozi krew w żyłach. Przysłuchując się, jak ojciec lamentuje nad powszechnym upadkiem moralności, zwiastującym według niego koniec islamu, Amar zaczyna rozumieć, dlaczego jego rodacy „są gotowi ryzykować życie, by wykoleić pociąg, spalić kino czy wysadzić w powietrze urząd pocztowy. Nie chcieli niepodległości, chodziło o znacznie szybszą satysfakcję – o przyjemność patrzenia na cudze upokorzenie, cierpienie i śmierć, a także o świadomość, iż ma się przynajmniej tę małą władzę, która jest konieczna, by to upokorzenie sprowadzić. Jeśli nie można mieć wolności, zawsze pozostaje zemsta -i tylko zemsty wszyscy teraz pragnęli”.

Byłoby jednak dużym uproszczeniem i karygodną niesprawiedliwością wobec głębi, pomysłowości i psychologicznej złożoności Domu pająka, odczytywanie go jako czegoś w rodzaju podręcznika czy ostrzegawczej analizy źródeł antyamerykańskich nastrojów w świecie muzułmańskim. Pewien nacjonalista mówi Stenhamowi: „broni używanej przeciwko Marokańczykom w dużej mierze dostarcza pański rząd. Marokańczycy nie uważają Ameryki za kraj przyjazny ich sprawie”. Inny agitator zastanawia się nad najlepszym sposobem, by zwrócić uwagę Amerykanów: „A skoro dojdzie do kilku incydentów, w których ucierpią Amerykanie i ich własność, to może Ameryka się dowie, że istnieje taki kraj jak Maroko… Dziś nie odróżniają Maroka od Senegalu”. Ponadto Bowles niechętnie patrzy na oportunizm, cynizm, manipulatorską nieuczciwość i karygodną nieodpowiedzialność ruchu narodowego, tak zwanych wyzwolicieli ludu – i ta chłodna, racjonalna perspektywa skutecznie powstrzymuje czytelnika przed tworzeniem sobie uproszczonej wizji problemów regionu i ich możliwych rozwiązań.

Powieść jest tym bardziej intrygująca i przekonująca, że Bowles nigdy nie myślał o sobie jako o pisarzu politycznym – i pewnie z tego powodu niewielu czytelników go tak postrzega. W przedmowie do Domu pająka pisze: „Fikcja literacka powinna trzymać się z dala od politycznych rozważań. Nawet gdy się przekonałem, iż moja książka zmierza niechybnie w rejony, gdzie od polityki nie da się uciec, wciąż jeszcze wyobrażałem sobie, że dzięki dostatecznej zręczności zdołam uniknąć tego tematu. Ale kiedy wszyscy podlegają wielkiemu emocjonalnemu napięciu, obojętność jest nie do pomyślenia -każdą opinię odbiera się wówczas jako polityczną. Być apolitycznym to przyjąć stanowisko polityczne, które nikogo nie zadowala. Dlatego – czy mi się to podobało, czy nie – skończywszy pracę, odkryłem, iż napisałem książkę »polityczną«, za którą potępiają mnie zarówno Francuzi, jak i Marokańczycy”.

Szczególnie dużo mówi ostatnie zdanie. Pisarz polityczny (w takim znaczeniu, w jakim się zwykle ten termin rozumie) ma zdecydowane przekonania i polemiczne skłonności, opowiada się po jednej ze stron – dla trzymającego się zupełnie na uboczu Bowlesa byłoby to nie tylko artystycznym przekleństwem, lecz także charakterologiczną niemożliwością. Bohaterowie Domu pająka, zarówno Marokańczycy, jak i Amerykanie, po wielokroć wyrażają pogardę dla fanatyków gotowych poświęcić życie, by osiągnąć polityczne cele. Co więcej, na samym początku Bowles mówi (a później ta kwestia powraca), że do napisania książki popchnął go strach, iż Fez, a potem reszta Maroka, zmieni się i unowocześni nie do poznania -niepokój, któremu słusznie nie ufał jako wyrastającemu z nieznającej umiaru odmiany romantyzmu. W zdumiewającym przebłysku samoświadomości Stenham zdaje sobie sprawę, że „w zasadzie nie ma znaczenia, czy oddają cześć Allahowi czy gaźnikowi – i tak są przegrani. A Stenham w gruncie rzeczy troszczył się tylko o własne upodobania. Chciał zachować status quo, ponieważ należące do niego dekoracje zadowalały jego osobisty gust”. W całym dziele Bowlesa można obserwować walkę z własnym estetyzmem i cynizmem (jeden z bohaterów Domu pająka nazywa Stenhama „beznadziejnym romantykiem bez krztyny wiary w ludzkość”) i wysiłek, by postrzegać świat i jego mieszkańców takimi, jacy są naprawdę – bez sentymentalizmu, złudzeń i klapek na oczach.

Polityczny podtekst twórczości Bowlesa, choć niezamierzony, pozwala zauważyć, że kiedy pisze się o ludziach trafnie i wyczerpująco, polityka pojawia się w sposób nieunikniony, ponieważ – nie muszę tego chyba mówić – ma ona ogromny wpływ na wszystkie aspekty życia. Nawet Czechow, którego również jesteśmy skłonni uważać za pisarza w dużej mierze apolitycznego (w przeciwieństwie do, powiedzmy, Dostojewskiego czy Tołstoja), często tworzył lub charakteryzował swoje postaci, informując o ich politycznych sympatiach.

Wspominanie o Czechowie i Bowlesie w jednym akapicie, a nawet w jednym tekście wydaje się osobliwe. Czy istnieje dwóch pisarzy bardziej odmiennych, jeśli chodzi o literacką wrażliwość? Ze swoją zimną krwią, brakiem empatii i chłodną niechęcią do okazywania choćby przejściowego zainteresowania duchową przemianą czy indywidualnym odkupieniem Bowles jawi się jako anty-Czechow. I może właśnie dlatego wydaje się w tej chwili równie niezbędny, równie ważny, jeśli chodzi o wkład w literackie dziedzictwo ludzkości, i nie mniej potrzebny, gdy wziąć pod uwagę jego umiejętność przypominania, kim jesteśmy, jak żyjemy i co ze względu na swoją naturę możemy zrobić – i bez wątpienia zrobimy.

W epoce, kiedy okoliczności podobne do tych, które zainspirowały powstanie Domu pająka, popychają nas do niezwykle stronniczego i pełnego pasji zaangażowania w politykę, powinniśmy być świadomi związanych z tym zaangażowaniem zagrożeń i pułapek i ostrożnie do nich podchodzić. Należą do nich dogmatyzm, nietolerancja, niewzruszone przekonanie o własnej racji i niewinności, niezdolność lub niechęć do przyznania, że ludzie innej narodowości także mają serca i dusze, także kochają i nienawidzą, że ich życie wcale tak bardzo nie różni się od naszego, że cierpią i umierają dokładnie tak samo jak my. Paul Bowles przypomina i nie pozwala zapomnieć, że wszyscy, niezależnie od narodowości czy wyznania, potrafimy działać z wysoce podejrzanych, wątpliwych, „prymitywnych” pobudek i zachowywać się na sposób, którego – jak lubimy myśleć – nie potrafilibyśmy sobie nawet wyobrazić.

Francine Prose

 
Wesprzyj nas