Opowieść o kobietach, bez których nie powstały by niektóre z największych dzieł literackich w dziejach.


Za każdym dobrym mężczyzną stoi dobra kobieta – to klasyczny truizm, w świecie literatury jednak relacje pomiędzy małżonkami są o wiele bardziej złożone.
Dla F. Scotta Fitzgeralda i Ernesta Hemingwaya żony były źródłem inspiracji, ale w rezultacie cierpiały na tym ich związki.
W Rosji natomiast żony najsławniejszych pisarzy głęboko angażowały się w sztukę mężów, biorąc na siebie istotną rolę w procesie tworzenia niektórych największych dzieł literackich w dziejach.

Zofia Tołstoj, Vera Nabokov, Elena Bułhakow, Nadieżda Mandelsztam, Anna Dostojewska, Natalia Sołżenicyn: wszystkie one pełniły najróżniejsze funkcje, były stenografkami i redaktorkami, tłumaczkami, nawet wydawcami, a także niezastąpionymi partnerkami intelektualnymi. Żyjąc w restrykcyjnych reżimach, wiele z nich walczyło z cenzurą i przechowywało tajne archiwa mężów, często ryzykując przy tym swoim życiem.

Te niezwykłe kobiety pielęgnowały niektóre najsławniejsze arcydzieła literackie w drodze do ukazania się drukiem, przez co stawały się prawdziwymi “niańkami talentu”, jak scharakteryzowano rolę Zofii Tołstoj w trakcie powstawania “Wojny i pokoju”, i miały nieoceniony wkład w proces twórczy.

Jako wdowy kontynuowały swoją misję, tłumacząc i promując dzieła mężów. Czytelnicy zawdzięczają przetrwanie “Mistrza i Małgorzaty” Elenie, poezję Mandelsztama – odwadze Nadieżdy. Vladimir Nabokov nazywał Verę swoim “jedynym cieniem” i tym były wszystkie te kobiety dla swoich mężów, budując własną tradycję, która na Zachodzie nie miała sobie równej.

Alexandra Popoff jest autorką nagrodzonej w 2010 r. książki “Sophia Tolstoy. A Biography”. Pisała do ogólnokrajowych rosyjskich dzienników i czasopism wydawanych w Moskwie, a jako członkini stowarzyszenia Alfred Friendly Press publikowała artykuły w The Philadelphia Inquirer i wydaniu niedzielnym gazety, a także w Huffington Post oraz The Boston Globe. Popoff mieszka w Kanadzie, gdzie ukończyła studia doktoranckie z literatury rosyjskiej i angielskiej.

Muzy i redaktorki. Zbawczynie i wydawczynie. Kobiety za kulisami największych dzieł literatury rosyjskiej.

Alexandra Popoff
Żony. W cieniu mistrzów rosyjskiej literatury
Przekład: Alina Siewior-Kuś
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 4 marca 2015

Prolog

Wychowałam się w Moskwie w rodzinie literata i jako dziecko wierzyłam, że żona każdego pisarza jest zaangażowana w twórczą pracę swojego męża tak bardzo jak moja matka. Współpracowała z ojcem od chwili poczęcia powieści do jej ukończenia. Była urodzoną gawędziarką i na prośbę ojca opowiadała o swoim dzieciństwie w Kijowie, które przypadło na masowe czystki Stalina w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Dziadek pracował w ministerstwie (pisał przemowy) i jego rodzina mieszkała w bloku dla urzędników państwowych. W okresie największych czystek moja matka była świadkiem aresztowań lokatorów. Co noc słyszała warkot suk zatrzymujących się przed drzwiami. Rano mieszkania niektórych sąsiadów były zapieczętowane, dorośli znikali w więzieniach albo obozach, a ich dzieci trafiały do sierocińców. Babcia zamierzała uniknąć takiego losu, dlatego pod poduszką trzymała brzytwę: samobójstwo to przynajmniej wybór osobisty. Na szczęście dziadka przeniesiono do innego urzędu w Moskwie, gdzie służba bezpieczeństwa, zajęta masowymi aresztowaniami, straciła go z oczu. Później wybuchła wojna.

Jesienią 1941 roku moja matka zobaczyła więźniów gułagu na dworcu kolejowym i nigdy tego widoku nie zapomniała: ludzi w więziennych strojach zmuszono do klęczenia na zaśnieżonym peronie, podczas gdy strażnicy liczyli ich jak bydło. To była tylko opowieść mamy wykorzystana przez ojca w powieści Lipiec 1941 roku, jednego z pierwszych antystalinowskich utworów opublikowanych w Związku Radzieckim(1). Scena dworcowa stała się kością niezgody pomiędzy rodzicami: matka twierdziła, że należy do niej, ojciec utrzymywał, że korzystał z innych źródeł.

(1) Grigorij Bakłanow, pisarz rosyjski. W Polsce ukazało się kilka jego powieści, między innymi Przyjaciele, Najmłodszy z braci, Lipiec 1941 roku.

Matka była dla ojca pierwszą czytelniczką, redaktorką i doradczynią. Omawiała sceny z jego powieści, a podczas korekty na nowo przeżywała przebieg akcji. W dzieciństwie byłam przekonana, że w tej współpracy rodziców nie ma nic niezwykłego, że w rzeczywistości bycie żoną pisarza to zawód.

W gruncie rzeczy nie myliłam się, żony pisarzy w Rosji tradycyjnie wykonywały wiele obowiązków, były stenografami, redaktorkami, maszynistkami, zbierały materiały, przekładały i wydawały utwory mężów. Rosyjscy pisarze żenili się z kobietami odznaczającymi się dobrym gustem literackim, które głęboko angażowały się w sztukę mężów i bez zastrzeżeń przyjmowały rolę drugoplanową. Żyjąc pod rządami surowych reżimów, kobiety te walczyły z cenzurą i chroniły archiwa mężów, często narażając się na niebezpieczeństwo. Ustanowiły własną tradycję, która na Zachodzie nie miała odpowiednika.

***

Ithaca, wrzesień 1958 roku: sugestywna fotografia przedstawia Verę Nabokov przy maszynie do pisania, w lustrze widzimy odbicie dyktującego jej pisarza. Przez całe trwające pięćdziesiąt dwa lata małżeństwo Vera była asystentką Vladimira Nabokova i jak sam mówił, inspiracją dla jego najlepszych pomysłów. W 1965 roku Nabokov w wywiadzie tak opisał ich pracę:

„A potem moja kochana i cierpliwa żona zasiada do maszyny, a ja dyktuję, dyktuję jej z moich fiszek, niekiedy coś zmieniając i często, bardzo często, dyskutując nad tym czy owym. Czasem stwierdza: «Oj, tak się nie mówi, tak się nie mówi. No cóż, zobaczymy, może da się cos zmienić»”.

Małżeństwo pełniło zasadniczą funkcję w twórczości Nabokova, Vera podpowiadała pomysły, pomagała w zbieraniu materiałów, redagowała rękopisy, robiła korektę, prowadziła korespondencję, a kiedy wykładał na uniwersytecie w Cornell, brała udział w przygotowywaniu wykładów i sprawdzaniu prac studentów. Jak zauważył Saul Steinberg: „Trudno byłoby napisać o Verze, nie wspominając przy tym Vladimira. Byłoby jednak niemożliwym napisać o Vladimirze, nie wspominając Very”.

Chociaż Vera pracowała z Vladimirem, nie opowiadała o swoim udziale i jak wyznała w wywiadzie, wręcz wpadała w panikę, kiedy znajdowała swoje nazwisko w przypisach. Niezmiernie dbała o reputację męża i wolała pozostawać w jego cieniu, niechętnie też mówiła o sprawach prywatnych.

W kraju ich urodzenia tego rodzaju związki pisarzy nie były niczym niezwykłym. Vera po prostu podążała śladami swoich wielkich poprzedniczek, Zofii Tołstoj i Anny Dostojewskiej, niezastąpionych pomocnic i współpracownic mężów. Używając wyrażenia Nabokova, kobiety te tworzyły z pisarzami „jeden cień”.

Kiedy Lew Tołstoj po raz pierwszy spotkał wdowę po Dostojewskim, wykrzyknął: „Jakież to zadziwiające, że żony naszych pisarzy są tak podobne do swoich mężów!”. Miał na myśli szczególną więź łączącą pisarzy z ich muzami. W swoich wspomnieniach Anna Dostojewska opisuje ten epizod z lekką ironią nieodłączną dla jej stylu:

„- Czyżbym była podobna do Fiodora Michajłowicza? -zapytałam uradowana.
– Nadzwyczajnie! Właśnie tak wyobrażałem sobie żonę Dostojewskiego!”.

Reakcja Tołstoja na widok Anny jest zarazem zabawna i godna uwagi: nigdy nie poznał Dostojewskiego, z całą pewnością więc nie chodziło mu o podobieństwo fizyczne. W Annie wyczuł aurę, przynależną jednoznacznie do świata fikcji literackiej Dostojewskiego, która teraz otaczała wdowę po nim.

Wiele lat później Borys Pasternak obserwował Zofię na pogrzebie Tołstoja. Opisał swój podziw dla kobiety, która asystowała wielkiemu powieściopisarzowi i była wzorem dla jego bohaterek. Wydawała się nierozłączna z jego kreacjami:

„W pokoju leżała góra ogromna jak Elbrus, a ona była jedną z jej wielkich, oderwanych grani; pokój wypełniała burzowa chmura na pół nieba, a ona była jedną z jej błyskawic”.

Zofia podziwiała twórczość Tołstoja, kiedy go poznała, będąc młodą dziewczyną. Po ślubie (miała wtedy osiemnaście lat) zamieszkała z nim w Jasnej Polanie, wówczas odizolowanej posiadłości, która doskonale odpowiadała pisarzowi. Zofia zawsze chętnie mu pomagała, przepisując jego prace i dostarczając swoje pamiętniki i listy, dzięki którym Tołstoj zyskał głębszy wgląd w kobiecą psychikę. Przepisywaniem zajmowała się nocami, jako że w dzień jej uwagi wymagała powiększająca się rodzina. Ta praca nigdy nie stanowiła dla niej ciężaru, Zofia była artystycznie utalentowana i pisarstwo Tołstoja ją fascynowało.

„Przepisując, doświadczam nowego świata emocji, myśli i wrażeń. Nic nie dotyka mnie tak głęboko jak jego idee, jego geniusz… Piszę na tyle szybko, by nie gubić wątku i wczuć się w nastrój, ale na tyle wolno, by móc się zatrzymać, zastanowić nad nową ideą i później ją z nim przedyskutować. Często rozmawiamy o danej powieści i z jakiegoś powodu on słucha, co mam do powiedzenia (z czego jestem bardzo dumna), a także ufa moim opiniom”.

W 1865 roku, gdy powstawała Wojna i pokój, pewien gość Jasnej Polany nazwał Zofię „idealną żoną dla pisarza” i „nianią” mężowskiego talentu. Swoje najwybitniejsze powieści Tołstoj napisał w trakcie pierwszych dwudziestu lat ich małżeństwa i wiele materiału do nich zaczerpnął z własnego życia rodzinnego. W kolejnych dekadach Zofia nadal inspirowała Tołstoja i asystowała mu w pracy jako wydawczyni, tłumaczka, fotografka i biografka.

Chociaż małżeństwo Tołstojów wielokrotnie opisywano, wciąż nie do końca je rozumiano. Niedoceniony pozostawał wielki wkład Zofii w pracę męża, powszechnie natomiast krytykowano ją za brak wsparcia dla Tołstoja w czasie jego fazy religijnej, kiedy zrezygnował z praw autorskich i praw własności. Po ucieczce osiemdziesięciodwuletniego Tołstoja z Jasnej Polany świat wokół Zofii zmienił się w salę sądową, w której ona zajmowała miejsce na ławie oskarżonych. Niezależnie od tego, że Tołstoj sam zdecydował się na ucieczkę, ponieważ pragnął dożyć swoich dni jako prosty pielgrzym, winą za jego odejście obarczano Zofię. Nie pozwolono jej wejść do pokoju w domu zawiadowcy stacji w Astapowie, w którym leżał umierający Tołstoj. Wielki pisarz odszedł, otoczony przez swoich wyznawców.

Rosyjska opinia publiczna traktowała swoich pisarzy jak proroków i nie okazywała wielkiego współczucia ich żonom; oddanie tych ostatnich uważano za rzecz oczywistą. Po śmierci Fiodora Dostojewskiego Annę odwiedzały delegacje z całego kraju, które ku jej irytacji przybywały po to, by mówić o znaczeniu jej zmarłego męża dla literatury narodowej, o „wielkiej stracie, której doznała Rosja”. Kiedy w końcu ktoś wyraził troskę o nią samą, Anna chwyciła dłoń nieznajomego i z wdzięczności pocałowała.

Kiedy Anna przyjęła zlecenie od Dostojewskiego, była dwudziestoletnią stenografką. Okoliczności ich poznania były dramatyczne: w 1866 roku pisarza więził surowy kontrakt, który zmuszał go do ukończenia powieści w czasie ledwo czterech tygodni. Gdyby nie spełnił tego warunku, straciłby prawa do całej swojej twórczości.

Przez dwadzieścia sześć dni Anna stenografowała słowa Dostojewskiego, po czym w domu przepisywała; dzięki jej wytrwałości Dostojewski uniknął katastrofy. Po ukończeniu Gracza uświadomił sobie, że nie będzie mógł się obyć bez swojej współpracownicy, najlepiej bowiem tworzyło mu się, gdy dyktował. Opowiedział Annie o swym śnie, w którym pomiędzy papierami znalazł połyskliwy diament. Pisarz istotnie znalazł skarb.

Oświadczył się Annie, opowiadając słabo zawoalowaną historię o starszym, chorym, zadłużonym artyście zakochanym w pełnej życia dziewczynie. Czy ta dziewczyna poślubi artystę, czy uzna to raczej za zbyt wielkie poświęcenie? Dla Anny, od dzieciństwa oczarowanej powieściami Dostojewskiego, pomysł, że będzie pomagała mu w pracy i opiekowała się nim, wydał się bardzo pociągający.

„Moja miłość była czysto duchowa, idealna. Było to raczej uwielbienie dla człowieka tak bardzo utalentowanego i posiadającego tak wielkie wartości moralne… Marzenie, by zostać towarzyszką jego życia, dzielić z nim trudy, pomagać, zapewnić mu szczęście, owładnęło moją wyobraźnią i Fiodor Michajłowicz stał się dla mnie wszystkim, bóstwem, bóstwem, przed którym, wydaje mi się, gotowa byłam klęczeć przez całe życie”.

Jej stosunek do Dostojewskiego nie zmienił się podczas czternastu lat małżeństwa wypełnionych kłopotami finansowymi; pomimo niedostatków Anna uważała, że jej życie było „nadzwyczaj szczęśliwe”. Przeniosła na papier wiele jego powieści, w tym te najsławniejsze, Zbrodnię i karę oraz Braci Karamazow. Dostojewski nazywał ją swoją współpracownicą i aniołem stróżem: pielęgnowała go w czasie uzależnienia od hazardu i ataków epilepsji, raz po raz pomagała wrócić do pisania. W końcu spłaciła jego długi, wydając jego powieści i zarządzając interesami. Jak zauważyła jednak w pamiętniku, zajęła się wydawaniem nie tylko dla zysku – znalazła dla siebie interesującą pracę.

Dostojewski po śmierci pozostał jej idolem; Anna współpracowała z biografami pisarza i założyła jego muzeum. Podobnie owdowiała Zofia kontynuowała pracę na rzecz męża: przygotowała listy Tołstoja do publikacji, zbierała wycinki prasowe na jego temat, skatalogowała jego bibliotekę i oprowadzała gości po posiadłości, którą zachowała w stanie niezmienionym.

Obie kobiety starannie dokumentowały życie własne i mężów w dziennikach, pamiętnikach i korespondencji. Anna Dostojewska była jednak o wiele bardziej powściągliwa niż Zofia, swoje zapisy stenografowała, co więcej, używała własnego kodu, niedostępnego nawet dla innych stenografów. W przeciwieństwie do Tołstoja, Dostojewski nie był w stanie czytać pamiętnika żony, co było rozsądnym rozwiązaniem, wziąwszy pod uwagę jego podejrzliwość i wybuchowość. Anna odszyfrowała swoje notatki trzydzieści lat później, kiedy przygotowywała pamiętnik do publikacji. Nie chciała, by czytelnicy poznali jej prawdziwe doświadczenia, pragnęła także przedstawić w lepszym świetle Dostojewskiego jako człowieka. W tym celu musiała poświęcić dokładność, a nawet zmienić przebieg niektórych wydarzeń. Sprawa wyszła na jaw dopiero pod koniec dwudziestego wieku, kiedy rosyjskiej stenografce udało się złamać szyfr Anny i drukiem ukazały się jej ocalałe oryginalne notatniki. Nowe materiały pozwalają na wgląd w charakter Anny i jej związek z Dostojewskim w pierwszym i najtrudniejszym wspólnym roku.

Inspirująca współpraca Zofii Tołstoj i Anny Dostojewskiej z najwybitniejszymi rosyjskimi pisarzami bez wątpienia wpłynęła na związki pisarzy w dwudziestym wieku. Jednakże w epoce dyktatury Stalina wolność słowa przestała istnieć i twórczość literacka mogła zostać uznana za zbrodnię karaną śmiercią. Wspieranie utalentowanych pisarzy wymagało od związanych z nimi kobiet niezwykłej odwagi.

Kiedy Osipa Mandelsztama, jednego z największych dwudziestowiecznych poetów, w 1938 roku zesłano do łagru, jego żona Nadieżda o włos uniknęła tego samego losu. Podjęła jednak ryzyko i ukryła archiwum męża; gdyby jego poezję skonfiskowano i zniszczono, rezultatem byłoby jego unicestwienie duchowe. Przez dziesięciolecia prowadziła wędrowne życie, wymykając się władzom i utrzymując z udzielania lekcji. Przy życiu trzymała ją misja opublikowania twórczości Mandelsztama i opowiedzenia jego historii. Nadieżda nauczyła się na pamięć wielu jego utworów, czyniąc ze swojej pamięci dodatkowy schowek. Po śmierci Stalina w 1953 roku przeniosła na papier twórczość męża wraz z informacjami biograficznymi i rozpoczęła walkę o ich pośmiertną publikację.

Niektóre najwybitniejsze dzieła dwudziestowiecznej literatury rosyjskiej przetrwały do czasów współczesnych tylko dlatego, że żony ich autorów miały odwagę je przechować. Jelena Bułhakow poślubiła inteligentnego i udręczonego satyryka, któremu Stalin osobiście odmówił prawa do druku. Jedyną sztuką Michaiła Bułhakowa, którą wolno było wystawiać w latach trzydziestych, były Dni Turbinów, z nieznanych powodów ulubiony utwór sceniczny Stalina. Tyran zabronił jednak przedstawiania kolejnych sztuk i Jelena była świadkiem ciągłego zakazywania spektakli.

W swoim dzienniku, który odważnie prowadziła podczas czystek w latach trzydziestych, rejestrowała prześladowanie Bułhakowa i aresztowania przyjaciół: aktorów, pisarzy, reżyserów, oficerów. Pozostawała dla pisarza źródłem nadziei i siły w ubóstwie, a także podczas jego depresji i ciężkiej choroby nerek. Była inspiracją dla postaci głównej bohaterki Mistrza i Małgorzaty, także żony pisarza, która sprzymierza się z siłami ponadnaturalnymi, by uratować powieść swego ukochanego mistrza.

W 1940 roku umierający na chorobę nerek i prawie ślepy Bułhakow dyktował Jelenie poprawki do Mistrza i Małgorzaty. Ukazujące się obecnie na całym świecie arcydzieło mogło dotrzeć do czytelników tylko dlatego, że Jelena przechowała archiwum i nieustępliwie zabiegała o publikację, osiągając cel dwadzieścia pięć lat po śmierci Bułhakowa.

Wielu pisarzy w dziejach polegało na żonach w kwestii moralnego i praktycznego wsparcia. Nora Joyce była opoką dla Jamesa Joyce’a oraz pierwowzorem jego bohaterek, przede wszystkim Molly Bloom z Ulissesa, a mimo to nigdy tej książki nie przeczytała ani nie interesowała się twórczością męża. W przeciwieństwie do Nory, żony rosyjskich literatów aktywnie uczestniczyły w procesie powstawania dzieł. Stały się do tego stopnia częścią tego procesu, że powszechnie używały zaimka „my” przy opisywaniu postępów pracy mężów.

Zakres zależności pisarzy od żon, od inspiracji począwszy, na pomocy technicznej skończywszy, jest zadziwiający. Tołstoj mógłby zatrudnić skrybę do kopiowania powieści, ale wolał, by tę pracę wykonywała Zofia, ponieważ była jego pierwszą czytelniczką. Połączyła ich jego twórczość, Zofia nazywała wręcz Wojnę i pokój ich dzieckiem. Dostojewski, Nabokov, Mandelsztam i Bułhakow dyktowali żonom, ponieważ w ten sposób poznawali spontaniczną reakcję na swoje utwory. Nadieżda Mandelsztam wyznała, że poeta nie napisał ani jednego wersu samodzielnie, ponieważ to ona notowała jego wiersze, równocześnie obserwując go przy pracy. Mandelsztam oczekiwał od niej, że zapamięta różne wersje wierszy – i właśnie ta „kwestia techniczna”, jak ujął to Josif Brodski, wzmocniła ich małżeńską więź. Kiedy Mandelsztam umarł w obozie, Nadieżda przetrwała „dla radości, którą oddychały jego wiersze”. Ich związek był związkiem dwojga intelektualistów i artystów (była malarką), ale Nadieżda oddała swój intelekt mężowi.

Jak stwierdziła, Mandelsztam uczynił z niej „kompletną partnerkę życia”. Kiedy jej brat zauważył, że stała się echem poety, Mandelsztam odparł: „My właśnie tak lubimy”. Utrata tożsamości przez Nadieżdę przypomina podobną utratę u Very Nabokov: obie były niewidzialnymi twórczymi partnerkami mężów i najwyraźniej im to odpowiadało.
(…)

 
Wesprzyj nas