To książka inna niż wszystkie, które znasz. Przeczytasz ją z wypiekami na twarzy. I będziesz chcieć więcej!


Jakiego sąsiada Polacy lubią najbardziej? ŻADNEGO 🙂

Nam się trafili „troskliwi” sąsiedzi. Przez całe wieki dbali o to, żeby nam nie było za dobrze. Choć często mieliśmy pod górkę, zwykle i tak w końcu to my byliśmy górą!

Zdarzyło nam się siedzieć na moskiewskim tronie. W chwilach próby popsuliśmy nawet zabory… Troszkę niemiecką okupację… A potem komunizm… uwalniając przy okazji pół Europy spod sowieckiej władzy.

Jan Wróbel popsuł nudę, pisząc o naszej historii w sposób arcyciekawy. Udowodnił, że można być dumnym z przodków i świetnie się bawić.

Oto niezwykły zestaw narodowych psujstw. Historia o tym, jak nasi rodacy dawali w kość sąsiadom. O Polakach tak lekko i mądrze, z przymrużeniem oka i wspaniałym humorem, nie pisał jeszcze nikt.

Będziesz płakać ze śmiechu. Będziesz pękać z dumy. Bo na Polaków nie ma mocnych!

Jan Wróbel – człowiek-orkiestra. Można go zobaczyć (TVN24), usłyszeć (Tok FM) lub go poczytać („Wprost”, „Dziennik Gazeta Prawna”). Przy odrobinie szczęścia można się na niego natknąć na szkolnym korytarzu (uczy historii), a mając pecha – trafić do niego na dywanik (jest dyrektorem warszawskiego liceum). Potrafi mówić prosto o rzeczach trudnych.

Jan Wróbel
Historia Polski 2.0 (tom 1)
Polak, Rusek i Niemiec czyli jak psuliśmy plany naszym sąsiadom

Wydawnictwo Znak
Premiera: 7 kwietnia 2015



Wstęp

Czy to ładnie psuć robotę sąsiadom? Czasem ładnie, czasem nieładnie, a czasem to trudno rozeznać, czy być dumnym, czy się wstydzić z naszych destrukcyjnych dokonań. To po co o tym pisać? A to akurat proste pytanie. Pisać należy wtedy, kiedy historia jest taka, że nie można się od niej oderwać. Tak się składa, że historie naszych psujstw to historie rozpalające krew w żyłach i przysadce mózgowej.
Historia wtedy jest ciekawa, kiedy mamy pasję jej opowiadania. Inaczej wychodzi… tak sobie.
Na następnych stronach znajdziesz kilkanaście historii, które – jak mawiają klasycy – kręcą. Mieszają się w nich rzeczy wzniosłe i komiczne, wielkie i całkiem małe (w historii rozmiar nie ma znaczenia), mądrości i głupoty. Jak to w życiu. Zaczniemy od psujstwa w skali XXL – poczynionego, kiedy byliśmy jeszcze potęgą.
A skończymy na czymś jeszcze większym, bo w końcu kto, jak nie Polacy, popsuli komunizm i uwolnili z kajdan pół Europy (i całą Polskę)? Ha!

(…)

Psujstwo dwunaste
w okolicach roku 1863 i monopoly


Powstanie 1863 roku jako gra komputerowa? Kuszące (chociaż, uwaga, będzie bardzo trudno wygrać, grając powstańcami).

W pierwszej turze powstańcy zbierają się w miejscach zbiórek w lasach. Jest styczeń! Uderzają znienacka na niektóre rosyjskie garnizony, ale nie udaje im się opanować żadnego miasta.
W drugiej turze nasi próbują zebrać wojsko i zdobyć miasto, które stałoby się siedzibą Rządu Narodowego. Wojska carskie gromadzą posiłki i po pierwszym szoku zaczynają rozbijać większe polskie oddziały. Uważaj, nie daj zepchnąć do granicy rosyjsko austriackiej dużego oddziału Langiewicza (ponad 2 tys. osób). W „realu” tak się właśnie stało, co bardzo osłabiło powstanie.
Trzecia tura to rozwój wojny partyzanckiej. Musisz dbać o to, aby młodzież uciekająca do powstania wiedziała, jak, gdzie i kiedy odnaleźć oddział (nazywano te oddziały partiami). Wojska carskie ganiają po lasach i wsiach, szukając partii. Dużo zasadzek z obu stron. Jak najszybciej oddaj dowodzenie nad powstaniem dyktatorowi Romualdowi Trauguttowi. Innych kandydatów goń, ich ambicje nie dorównują umiejętnościom.
Czwarta tura, decydująca – musi powstać sieć konspiracji miejskiej oraz oddziałów partyzanckich, tak aby Rosja utraciła faktycznie panowanie od terenami zamieszkanymi przez Polaków. Jeżeli to Ci się uda, to Francja, niechętna wówczas Rosji, pomoże Polakom w zawarciu jakiegoś pokoju z carem.
I tak dojdzie do tury piątej – negocjacji przemieszanych z akcjami zbrojnymi.
W „realu” do tej piątej tury nigdy nie doszło. Nie udało się zmusić Rosji do ustępstw. Po prostu zaborca okazał się zbyt silny.
W styczniu 1863 roku wojsko carskie stacjonujące na terenach polskich liczyło 111 tys. osób. Pierwsza uderzeniowa grupa powstańców liczyła około 6 tys. Jesienią Rosjanie zgromadzili już około 150 tys. żołnierzy. Partie nigdy nie przekroczyły 30 tys. czynnych walczących. (W sumie przez szeregi powstania, w partiach i w miejskiej konspiracji uczestniczyło prawie 200 tys. osób).
Powstanie zostało sprowokowane przez Polaka Aleksandra Wielopolskiego. Był to polityk zdolny, pragnący przysłużyć się krajowi, ale głuchy – nie dosłownie wprawdzie. Wielopolski nie słyszał polskiego pragnienia wolności.
W 1856 roku Rosja doznała bardzo dotkliwej porażki w wojnie o panowanie nad Morzem Czarnym i Turcją. Okazało się, że jest zacofana i słaba! Na tron wstąpił nowy car – reformator. W dziejach Rosji cyklicznie powtarza się ten schemat – ujawnione zacofanie imperium, nowy car, wielkie reformy, wielkie zamieszanie. Tym razem reformatorem był Aleksander II. Panowanie jego poprzednika, Mikołaja I, porównywano do długotrwałej zimy, początek panowania Aleksandra II – do odwilży.
Polacy zareagowali na sygnały odwilży z ogromnymi nadziejami. Car przybył do Warszawy. Wykonał pod naszym adresem ładny gest – otworzył Szkołę Główną w Warszawie (czyli dzisiejszy uniwersytet). Wygłosił do reprezentacji polskiej szlachty i duchowieństwa bardzo dobre przemówienie, ale nie takie, jakiego oczekiwali słuchacze – bo oni chcieli o wolności, a car mówił: „Żądam, aby porządek, ustalony przez mego ojca, w niczym nie został naruszony”.
Zakończył mowę często potem cytowanym: „Point de rêveries, Messieurs”(„Panowie, żadnych marzeń”).
No, to trochę słabo.


Znaczna większość aktywnych narodowo Polaków wyznawała po cichu zasadę wypowiedzianą na głos przez Andrzeja Zamoyskiego: „Brać i nie kwitować…” (czyli nie zobowiązywać się w zamian za ustępstwa do niczego). Wolność nam się po prostu należała.
Wielopolski inaczej niż większość Polaków wierzył w Rosję i wierzył Rosji.

Czy Wielopolski, obdarzony przez cara zaufaniem, miał szansę powodzenia? W każdym razie myślał logicznie!
▶▶ Carska Rosja przystępuje do reform, a czas reform jest dla władzy zawsze trudny – Polacy (lojalni Polacy) będą potrzebni.
▶▶ Otwiera się na Zachód, handel, przemysł i w ogóle nowoczesność.
▶▶ Ziemie polskie leżą… no gdzie, no gdzie? – Na drodze między Rosją a Zachodem i będą korzystać na zmianach.
▶▶ Trzeba cara popierać i powolutku, powolutku poszerzać margines wolności, a przy okazji zostać liderem gospodarczym imperium.

Przez ćwierć wieku (czyli od upadku powstania listopadowego) byliśmy ciemiężeni i upokarzani. Teraz zachłysnęliśmy się marzeniami o wolności. Wielopolski nigdy nie próbował tych marzeń wykorzystać – przeciwnie, wyśmiewał je jako narodową głupotę. I był okropnie nieporadny! Niby drobiazgi, ale doprowadziły do tego, że car Wielopolskiemu ufał, ale Polacy – nie.
Z polskiego punktu widzenia przełom lat 50. i 60. był piękną epoką. Panowało wielkie patriotyczne ożywienie, ludzie demonstrowali przywiązanie do wolności i braterstwa, zamawiali msze „za ojczyznę” i w ogóle starali się zachowywać przyzwoicie. Nazywano ten czas rewolucją moralną. Wielopolski ją wyszydzał, bojąc się, że z gotującego się garnka w końcu wykipi mleko (dojdzie do powstania).
Decyzja o brance do wojska carskiego (a szło się wtedy minimum na 20 lat) młodych mężczyzn podejrzanych (słusznie) o przynależność do podziemnych organizacji antycarskich okazała się początkiem powstania. Zanim doszło do masowych aresztowań, spiskowcy dowiedzieli się o akcji. W samym środku zimy uciekali w popłochu w las. I cóż właściwie mieli robić? Zaczęli powstanie.


Wielu młodych także uważało, że powstanie nie ma szans. Ale szli, bo jak tu się inaczej zachować, by nie wyjść na tchórza?

Kiedy wreszcie, po kilku miesiącach chaosu na szczytach powstańczej władzy, dyktatorem powstania został były pułkownik carskiej armii, Polak, Romuald Traugutt, rozwinęła się wojna partyzancka. Traugutt ukrywał się w Warszawie.
Historycy są pełni uznania dla sprawności, z jaką działający z ukrycia Rząd Narodowy kierował walkami w skali kraju (bez telefonów i Internetu), wydając rozkazy poprzez sieć wysłanników. Stworzone podczas powstania tajne państwo, które miało nawet swoją pocztę opłacaną specjalnymi znaczkami, może stanowić powód do polskiej dumy.
Powstanie zostało jednak stłumione. Zdarza się, że Polacy i z tej klęski robią powód do dumy, że ponoć cierpienie uszlachetnia itd., ale – drodzy czytelnicy – lepiej wygrać i narzekać, niż przegrać i być dumnym. Około 40 tys. powstańców zostało skazanych na zsyłkę na Syberię, w walkach zginęło około 20 tys. (żołnierzy carskich zginęło prawdopodobnie około 10 tys.). Kanclerz Niemiec Bismarck okresowo kokietował Polaków, ale – oczywiście – były to tylko dyplomatyczne przepychanki z carem. Cesarz Francuzów Napoleon III wysłał telegram „Durez” („Wytrwajcie”), na depeszy pomoc się skończyła.

Po klęsce powstania nasiliły się carskie represje, często okrutne, wzmogła się rusyfikacja. A Szkoła Główna (niedawny podarunek cara) została przekształcona w uniwersytet rosyjski. Zrośnięcie się Polski z Rosją przyniosło nieoczekiwany skutek – znikła granica celna między Polską a Rosją. Z jednej strony Polacy poddani zostali silnej presji, z drugiej jednak – biznes zyskiwał imperialne rozmiary!
Ucisk, nie ucisk, ale Imperium Rosyjskie – zacofane w stosunku do Europy Zachodniej, lecz próbujące dynamicznie odrobić straty – dawało ogromne możliwości. Kto chciał i potrafił – skorzystał. Anglią to Rosja nie była (i nie jest po dziś dzień). A chciała nią być. Czuła się zmuszona, by z rosnącą tolerancją podchodzić do aktywności przedsiębiorczych obywateli.

Przykładzik? Proszę:
W ramach represji po powstaniu styczniowym carat podporządkował imperium polską instytucję kredytową. Podupadała, w końcu zamarła. W jej cieniu rozwijać się zaczął prywatny polski bank – Bank Handlowy Leopolda Kronenberga. Od początku działalności Kronenberg łożył część zarobionych przez siebie pieniędzy na cele oświatowe i dobroczynne. Jemu zawdzięczała Warszawa np. szkołę kolejową. (Kto by pomyślał, oglądając sławny obraz Szał, że jego autor Władysław Podkowiński był absolwentem właśnie tej szkoły?) Kronenbergom zawdzięczamy też potężne fundacje na rzecz filharmonii, Biblioteki Miejskiej w Warszawie, parków.
Rosyjskie władze wiedziały oczywiście o patriotycznych i społecznikowskich zapędach Kronenbergów i ich naśladowców. Tolerowały je. Przeciwdziałać rozwojowi fortuny nowoczesnych bankierów przyciągających do Warszawy i Łodzi niemieckich i francuskich kapitalistów byłoby jednak przyduszaniem kur, które znosiły złote jaja. Rodzina Lilpopów, która budowała koncern produkujący tabor kolejowy, wspomagała zdolnych i niezamożnych. Jan Bloch, zwany „królem kolei”, rozdał tysiące rubli na działalność filantropijną i społecznikowską. Rodziny Wedlów, Jabłońskich, Gollobów miały swoje społecznikowskie pasje, które władza carska tolerowała, widząc w poczynaniach magnatów kapitalizmu czynnik unowocześniający imperium.

Bardzo wielu Polaków w latach popowstaniowych propagowało edukację wśród warstw ludowych. Bo ludzie wykształceni będą mieli więcej szans w życiu, niż tylko poddawać się wyniszczającej pracy w fabryce czy na roli.
Taką postawę reprezentował już Promyk, czyli autor pierwszego polskiego Elementarza, na którym nauczysz się czytać w 5 albo 8 tygodni (oklaski). W ciągu 4 lat sprzedano prawie 100 tys. egzemplarzy elementarza, którego ideą było to, aby ktoś umiejący pisać gromadził wokół siebie tych nieumiejących i uczył… Na Wystawie Światowej w Londynie Promyk zdobył srebrny medal!
Inni działacze oświatowi uważali, że skupić się trzeba na kształceniu elit – w ostatecznym rozrachunku to polscy inżynierowie, lekarze, nauczyciele i naukowcy zdecydują o tym, czy być Polakiem = być dumnym z Polaków.
I z Polek! Carat długo nie tolerował nauczania kobiet (w czym zresztą miał poparcie i niejednego konserwatywnego Polaka). Zaangażowanie w oświatę płci pięknej symbolizuje Stefania Sempołowska, jedna z twórczyń nielegalnego Uniwersytetu Latającego dla kobiet. Właśnie w ramach Uniwersytetu Latającego zdobywała wykształcenie późniejsza laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie chemii Maria Skłodowska.
Inny polski noblista, pisarz, Henryk Sienkiewicz, założył Polską Macierz Szkolną – organizację promującą czytelnictwo wśród młodzieży, odczyty, stypendia.
Carat utrudniał rozwój PMSz, a działalności Towarzystwa Kursów Naukowych wprost zakazał. TKN działało zatem w warunkach nielegalności, jego aktywiści mogli wylądować w więzieniu albo na Syberii. Ale… działali.

 
Wesprzyj nas