Książka Margarety Strömstedt to historia beztroskiej dziewczynki ze wsi w Smålandii, która w dorosłym życiu musiała zmierzyć się z samotnym wychowaniem dziecka, przeprowadzką do wielkiego miasta, radością tworzenia i troską o kolejny dzień, miłością i zawiścią. To historia każdego z nas, którzy z jej książek uczyliśmy się życia.


Pippi Pończoszanka, bracia Lwie Serce, Mio, Emil ze Smalandii, dzieci z Bullerbyn, Karlsson z Dachu – to tylko kilkoro bohaterów wymyślonych przez Astrid Lindgren, najsłynniejszą pisarkę dla dzieci.

Kim była kobieta, która wymyśliła najsilniejszą dziewczynkę świata, pozwoliła wiejskiemu chłopcu psocić do woli, a chorobę i śmierć pokazała tak, że do dziś z jej książek korzystają terapeuci i lekarze? Kim był człowiek, który nauczył nas rozumieć dzieci w zupełnie nowy sposób, kochać zwierzęta, patrzeć na ręce politykom i wchodzić na drzewa w wieku sześćdziesięciu lat?

Astrid Lindgren zadebiutowała jako autorka dosyć późno, bo w wieku 37 lat, książką „Zwierzenia Britt-Marii”. Powieść została pozytywnie przyjęta i wkrótce rozpoczęła pisanie kolejnych książek dla dzieci. Wiosną 1944 roku zaczęła spisywać historie o Pippi Pończoszance, postaci wymyślonej przez jej córkę.

Jej powieści przetłumaczono na 73 języki. Obliczono, że ze wszystkich wydanych na świecie książek Astrid Lindgren można by ustawić 175 wież Eiffla.

Gdy w 1997 roku jako dziewięćdziesięcioletnia stateczna pani odbierała tytuł „Szwedki Roku”, mówiła: „Przyznajecie nagrodę «Szwedka Roku» osobie bardzo starej, na wpół ślepej, na wpół głuchej i całkowicie postrzelonej. Musimy uważać, żeby to się nie rozniosło!”.

„Astrid Lindgren broniła prawa dzieci do życia własnym życiem. Pippi to pełny człowiek – ma swoje problemy i radości i ma rację. Astrid Lindgren dawała dzieciom prawo do tego, żeby miały rację”.
dr Grzegorz Leszczyński, historyk literatury dziecięcej

Margareta Strömstedt (ur. 1931) jest dziennikarką i pisarką. Pojawiła się w życiu Astrid w latach sześćdziesiątych, kiedy dostała zlecenie napisania jej biografii. Przyjaźń wkrótce objęła całą rodzinę Strömstedtów i Astrid stała się częstym gościem w ich domu. Zawsze zjawiała się na uroczystościach rodzinnych u Strömstedtów, a dzieci Margarety znały ją tak dobrze, że zajęło im kilka lat, zanim zdały sobie sprawę, że „ciocia Astrid” i słynna autorka to jedna i ta sama osoba.
Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości uznawana jest za najważniejsze dzieło mówiące o życiu i dziełach pisarki.

Myślę, że tym, co czyniło nasze dzieciństwo tak szczęśliwym były dwie rzeczy: wolność i poczucie bezpieczeństwa

– Astrid Lindgren

Margareta Strömstedt
Astrid Lindgren
Przekład: Anna Węgleńska
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 4 marca 2015


Od połowy lat czterdziestych o Astrid Lindgren ukazało się tysiące artykułów: notek, recenzji, wywiadów, reportaży. Ona sama przy różnych okazjach opowiadała o środowisku, w jakim upłynęło jej dzieciństwo, i o lekturach, kreśląc tym samym kontury biografii, której elementy wyłaniają się także z jej książek. Niezwykle szczęśliwe, przepełnione poczuciem bezpieczeństwa i harmonii dzieciństwo w chłopskim gospodarstwie Näs, na skraju Vimmerby w Smålandii, razem z trójką rodzeństwa i rodzicami, którzy kochali się niezwykle mocno, a ich życie stanowiło widoczne potwierdzenie, iż taka miłość jest możliwa. W latach dwudziestych praca w biurze. Małżeństwo. Dwoje dzieci, z których młodsze, córka Karin, pewnego dnia nagle ni stąd, ni zowąd wymyśliła fantazyjne imię: Pippi Långstrump. „Opowiedz mi o Pippi Långstrump” – poprosiła zimą 1941 roku, leżąc chora na zapalenie płuc.

Tak to się zaczęło i tak opowiadano o tym we wszystkich wycinkach prasowych, które miałam przed sobą, gdy w latach siedemdziesiątych zabierałam się do pisania pierwszej wersji tej biografii.

Niemal z taką samą pewnością przedstawiano Astrid Lindgren jako osobę nieskomplikowaną i pogodną, gdy przed dwudziestoma laty przeglądałam wszystko, co o niej napisano od czasu, kiedy w wieku trzydziestu siedmiu lat nagle została pozbawiona anonimowości i znalazła się w światłach rampy.

Okazało się wtedy, że jest osobą dowcipną. Była i jest mistrzem riposty. Swoje błyskotliwe sądy formułuje szybko, rozbawia ciętymi odpowiedziami, nic dziwnego, że stała się idolem w radiowym programie rozrywkowym lat pięćdziesiątych „Dwadzieścia pytań”.

W latach siedemdziesiątych Astrid Lindgren była prezesem elitarnego towarzystwa literackiego Ich Dziewięcioro; jednym z jej najbliższych przyjaciół stał się wówczas profesor Olle Holmberg, równie bystry i błyskotliwy jak ona, znawca literatury XVIII wieku.
Kiedy prezentuje się publicznie, przywodzi na myśl błyskotliwe damy XVIII-wiecznych salonów literackich – napisałam wtedy. – Coś z rezolutnej, dowcipnej Anny Marii Lenngren unosi się dookoła obecnej prezeski towarzystwa literackiego Ich Dziewięcioro.

Do oficjalnego obrazu Astrid Lindgren należy dodać jej niezwykły, z każdym rokiem coraz to bardziej niezwykły sukces na całym świecie. Dziś jest osobą, której w dzień urodzin składają życzenia mężowie stanu i dwory królewskie całej Europy. Jej książki wydawane są w milionowych nakładach, szkoły i szpitale nazywane są jej imieniem, zarówno w ojczyźnie, jak i za granicą. Programy telewizyjne i filmy oparte na jej scenariuszach płyną niepowstrzymaną rzeką.
Ale nawet stojąc w samym centrum owego blasku jupiterów, przez cały czas usilnie strzegła swej prywatności. Indagowana o życie osobiste, udzielała wprawdzie czasami krótkich odpowiedzi, przeważnie jednak szybko i zręcznie się wycofywała, nadal pozostając nieodgadniona. Swoje książki komentowała rzadko, w niezliczone debaty wiodące tropem od Pippi Pończoszanki do Braci Lwie Serce włączała się też rzadko.

Tak pisałam w latach siedemdziesiątych. Od tamtego czasu oficjalny obraz Astrid Lindgren zmienił się radykalnie. Jako siedemdziesięciolatka śmiało wkroczyła na arenę publiczną, stając się jednym z największych autorytetów naszego kraju. Miała wpływ na politykę podatkową, referendum na temat elektrowni atomowych, rozwiązywanie problemów uchodźstwa, ustalanie praw dziecka. To dzięki niej doszło do nowelizacji ustawy dotyczącej traktowania zwierząt domowych, co odbiło się szerokim echem we wszystkich krajach Zachodu.

Zainteresowanie biografią autora nierzadko bywa dokuczliwie powierzchowne i bez znaczenia. W jednym z artykułów o Tove Jansson, „niedostępnej głęboko pod świerkiem”, Werner Aspenström precyzuje to tak:
W głębi każdego człowieka, tak, w każdej społeczności, znajduje się gorąca i niejadalna kasza, wokół której krąży kot. Ale to kot i jego ruchy są interesujące, nie zaś kasza; to poemat jest ważny, nie jego tło czy osobiste przesłanki autora.
Czy jednak nie zdobywa się ważnej wiedzy gdzieś w punkcie przecięcia między życiem twórcy a jego poematem, jego dziełem? Czy dzieło nie jest kawałkiem życia, którego po prostu nie da się od tego życia oddzielić? Niewidzialne punkty kontaktowe w dziele poetyckim korespondują z życiem autora, społecznością i hierarchią wartości, które go otaczają.

William James wyraził to kiedyś na początku tego wieku, odwołując się do terminów psychologicznych:
Świadomość nie może sama z siebie stworzyć jakiegoś nowego, prostego wyobrażenia […]. Fantazjami i urojeniami nazywana jest zdolność do reprodukowania pierwotnych doświadczeń. Fantazja nosi nazwę reproduktywnej wtedy, gdy jedynie kopiuje, produktywnej – gdy zestawia elementy z różnorodnych doświadczeń, tak że tworzą nowe całości. Krótko mówiąc: element „wyobrażenia”, który prowadzi do naśladownictwa lub też przetworzenia, w obu wypadkach musi być wzięty ze wspomnień.

We „wspomnieniach” Astrid Lindgren musi zatem znajdować się embrion zarówno tego dziecka, które z premedytacją obala wszystkie autorytety – Pippi Långstrump – jak również posłusznego, doskonale przystosowanego i zadowolonego dziecka, jakim jest Lisa z Bullerbyn. Ale poczucie opuszczenia nieszczęśliwego Bo Vilhelma Olssona z Mio, mój Mio też musi tam być, podobnie jak lękliwość Sucharka Lwie Serce czy zadufana pewność siebie Karlssona z Dachu.

Skąd się wzięły te wszystkie dzieci? Wszystkie te mocne, radośnie zbuntowane, zadowolone, bystre, opuszczone, słabe i nieszczęśliwe? Istniały one już w duszy Astrid Ericsson w Näs czy też są to projekcje doświadczeń i przeżyć człowieka dorosłego?

(…)

O ile książki o dzieciach z Bullerbyn zawierają realistyczne opisy zabaw i relacji widzianych z perspektywy dziecka, o tyle nieliczne sytuacje, w których występują rodzice, są wyidealizowane i wyrażają raczej pobożne życzenia. Tatusiowie są figlarni, a pewnego dnia na pagórkach Bullerbyn jeżdżą wspólnie na sankach. Nie do przyjęcia był fakt, aby Samuel August [ojciec Astrid Lindgren] w taki sposób zabawiał się z innymi wieśniakami. Ani też nie zdarzało się tak, by Astrid – tak jak Lisa w Bullerbyn – ściskała z radości swoją mamę. Hanny się nie obejmowało. To Samuel August przyjmował i okazywał owe nieliczne zewnętrzne oznaki czułości, która istniała między rodzicami i dziećmi w Näs. Astrid Lindgren opowiada, że pamięta jedną jedyną okazję, gdy jej matka spontanicznie objęła ją i przytuliła. Zdarzyło się to, gdy wróciła do domu po długim rozstaniu. I ten uścisk zapamiętała na całe życie.

Jeśli chodzi o traktowanie dzieci, Hanna zachowywała się w sposób typowy dla tamtego czasu i środowiska. Samuel August ze swoją otwartością i czułością wykraczał poza zwyczajowo przyjęte ramy.

Rodzice w książkach o Bullerbyn, w tym niewielkim zakresie, w jakim występują, nie są typowi ani dla środowiska, ani dla czasów. Przypominają raczej rodziców z połowy lat czterdziestych, w których książki te były pisane, a więc i samą Astrid Lindgren. Autorka jest tu typową przedstawicielką klasy średniej, która dzieciom poświęca szczególnie dużo uwagi. W latach czterdziestych sytuacja w wielu rodzinach zdążyła ulec radykalnej zmianie. Duże rodziny wiejskie, tworzące zrozumiałą samą przez się wspólnotę pracy, zamieniły się w małe, zwarte rodziny połączone uczuciem. Rodzeństwa stały się mniej liczne, a dzieci bardziej związane z rodzicami niż między sobą, w dodatku była to więź emocjonalna, szczególnie z matkami. Pieszczoty i wzajemna bliskość zaczęły odgrywać większą rolę, zarówno pozytywną, jak i negatywną.

Wielu dziecięcych bohaterów książek Astrid Lindgren rośnie w takich właśnie rodzinach. Są oni opisani z realizmem i ze znajomością dziecięcej psychiki. Dzieci z ulicy Awanturników, dzieci na wyspie Saltkråkan, Braciszek w książkach o Karlssonie z Dachu, wszyscy oni są współczesnymi, „wyzwolonymi” dziećmi, które mogą ujawniać swój temperament, w określonych ramach bezpieczeństwa. Konflikty z rodzicami są małe, zwykłe i – jawne.

Było wykluczone, by Astrid Lindgren jako dziecko mogła pozwolić sobie na jakiś gest niezadowolenia w obecności własnych rodziców.

„Jeden jedyny raz, pamiętam, sprzeciwiłam się mamie. Byłam całkiem mała, miałam jakieś trzy, cztery lata, kiedy stwierdziłam, że mama jest głupia, i postanowiłam uciec do wychodka. Nie byłam tam zbyt długo, ale gdy wróciłam, moje rodzeństwo jadło cukierki. Uznałam to za tak niesprawiedliwe, że z wściekłością zamachnęłam się nogą w kierunku mamy. Ale wtedy zostałam wprowadzona do pokoju paradnego, no i tam dostałam lanie…”.

Istnieje jawna sprzeczność między opisywanym przez Astrid Lindgren własnym, dość autorytarnie sterowanym dzieciństwem („nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek jako dziecko chodziła przepełniona uczuciem buntu”) a jej psychologicznie realistycznymi opisami, w których zawsze bierze stronę dziecka, sprzeciwiając się wszelkim autorytetom. Jest to sprzeczność, najbardziej wyrazista, gdy postawi się dobrze ułożoną Lisę z Bullerbyn obok zbuntowanej Pippi Pończoszanki. Obie dziewczynki istnieją w duszy Astrid Lindgren jednocześnie, gdyż pisała na przemian książki o Bullerbyn i o Pippi Pończoszance. Lisa z Bullerbyn jest – podobnie jak Pippi Pończoszanka – tylko połową autoportretu.

Owo oscylowanie między układnością a buntem można dostrzec w całej twórczości Astrid Lindgren. Być może należałoby powiedzieć, że dopiero w Emilu ze Smalandii stworzyła dziecko, w którym przepełniony fantazją bunt miesza się z przystosowaniem do typowego rodzinnego i społecznego wzoru – i że z tych właśnie powodów Emil jest postacią najbliższą osobowości samej Astrid.

 
Wesprzyj nas