Bohaterowie Płaczącego chłopca poruszają się na granicy dwóch światów, magicznego i realnego, dla każdego z nich przebiega ona w innym miejscu, wszyscy czegoś szukają – jedni sławy, inni zemsty, zasłużonej kary, odkupienia win… A jeszcze inni drogi do domu.



Czy to możliwe, by na portrecie dziecka ciążyła straszliwa klątwa? A jeśli nie, to dlaczego wszystkie domy, w których pojawił się obraz, spłonęły?

Portret Dominika owiany jest mroczną tajemnicą, podobnie jak jego losy. Wiele osób szuka odpowiedzi na pytanie, czy pogłoski o klątwie są prawdziwe, czy stanowią jedynie wytwór wyobraźni.

Prawdę chcą zgłębić Danielle, realistka od lat samotnie zmagająca się z życiem, i Susan Sparks, angielska arystokratka, która za błąd popełniony w przeszłości płaci wysoką cenę.

Wywodzące się z odmiennych środowisk i różniące się niemal wszystkim kobiety łączy miłość do chłopca uwiecznionego na portrecie, a także pewność, że wyjaśnienie tajemnicy leży w historii dziecka sprzed lat.

Agnieszka Bednarska (ur. 1973) pochodzi ze Stargardu Szczecińskiego, jest absolwentką Uniwersytetu Szczecińskiego. Wraz z mężem i synami od dziesięciu lat mieszka w Wielkiej Brytanii. Jest miłośniczką słowa pisanego. W życiu kieruje się prostą zasadą: „Żyj i pozwól żyć innym”.

Agnieszka Bednarska
Płaczący chłopiec
Wydawnictwo Black Publishing
Premiera: 18 lutego 2015


Wkrótce po wyjściu Harry’ego zjawił się pierwszy klient, młody mężczyzna szukający oryginalnego prezentu dla swojej narzeczonej. Myślał powoli, popijając herbatę parzoną przez Francescę, specjalnie dla długo zastanawiających się klientów, w elektrycznym samowarze produkcji ZSRR i podawaną w filiżankach z najprawdziwszej porcelany. Po godzinie uznał, że szuka czegoś z biżuterii, a po drugiej zaczął się wahać pomiędzy wisiorem a bransoletką, przy czym nie wykluczał pierścionków. Wyszedł w połowie dnia, w pełni usatysfakcjonowany zakupem srebrnej szkatuły zdobionej imitacjami kamieni szlachetnych.
Francesca poczuła ulgę – rozmawiając z mężczyzną, myślami wciąż wracała do czekającego na nią w piwnicy portretu, któremu zamierzała poświęcić dzisiejszy dzień. Nie zdążyła nawet podejść do prowadzących na dół schodów, gdy w antykwariacie zjawiła się osoba wyprzedająca rodzinne pamiątki. Takiej okazji nie mogła stracić. Ponownie włączyła samowar, a po skończonej pracy wyszła na późny lunch. Gdy wróciła, wiedziała, że nie uda się jej obejrzeć Płaczącego chłopca w świetle dziennym, bo właśnie zapadał zmrok. Od razu zamknęła drzwi i wywiesiła kartkę „Zamknięte”, po czym zadzwoniła do męża, aby przyszedł po nią nieco później niż zwykle.
Harry schował kolację do lodówki, nakrył się kocem i włączył telewizor. Zasnął niemal natychmiast. Płaczący chłopiec stał w miejscu, gdzie go wczoraj zostawiła. Pomyślała o wnęce na ścianie przy schodach – była dobrze podświetlona, wręcz idealnie pasująca rozmiarem do portretu, więc Francesca uznała, że właśnie tam go przeniesie, gdy skończy oględziny. Tykanie zegarów przypominało świergot ptaków, gdzieś na zewnątrz w pobliżu uchylonego okna z pękniętej rynny lała się woda.
„Tak brzmi jesień”, pomyślała.
Nigdy nie narzekała na pogodę, lubiła deszcz, mgły i zapach opadłych liści. Uwielbiała kuchnię pełną jabłek. Zbierali je z Harrym w ogrodzie, a później robili dżemy i rozdawali znajomym. Albo orzechy w zielonych łupinach, farbujące palce na brązowo tak silnie, że tygodniami nie można się było pozbyć przebarwień spod paznokci – zajadali się nimi jak dzieci. To orzechom przypisywała sprawność swojego umysłu, który mimo podeszłego wieku prawie nigdy jej nie zawodził. Dla Franceski jesień była najwartościowszą porą roku i za to ją kochała.
Nagle z zamyślenia wyrwał ją dźwięk, którego początkowo nie mogła zidentyfikować. Kątem oka dostrzegła ruch za małymi okienkami umieszczonymi tuż pod sufitem. Zadarła głowę i nasłuchiwała. Przez minutę nie działo się nic, znowu słyszała jedynie płynącą z rynny wodę i tykanie zegarów. Czekała cierpliwie, nie odrywając oczu od okien. Przeczucie mówiło jej, że
ktoś tam jest i również wyczekuje, nasłuchując odgłosów z piwnicy. Wzdrygnęła się, gdy znów dostrzegła ruch, ale nadal nie wiedziała, co się poruszało. Natychmiast spojrzała na drugie okno i wtedy je uchwyciła, jednocześnie dopasowując do dźwięku. Dwie pary gołych dziecięcych nóżek przebiegły jedna za drugą, chlupiąc głośno na podmokłym trawniku okalającym budynek. Odgłosy wesołej zabawy oddalały się wraz z pluskiem. Śmiechy chłopców cichły coraz bardziej, aż zupełnie rozpłynęły się w powietrzu.
W kolejnej sekundzie wszystko zniknęło, jakby odcięte toporem.
Woda z rynny przestała się lać.
Ustał wiatr.
Zamilkły zegary.
Nastała cisza absolutna.
Gęsta, niepokojąca, zwiastująca los, który nadciąga i którego nic już nie zatrzyma.
Po chwili wydającej się wiecznością pojawił się szmer. Nad głową Franceski na piętrze coś cichutko przetoczyło się po drewnianej podłodze i zatrzymało u szczytu schodów prowadzących do piwnicy.
Mała skórzana piłeczka turlała się w dół. Francesca obserwowała, jak przybliża się do niej stopień po stopniu.
Drzwi do piwnicy trzasnęły z impetem, tak że zadrżały lampy.
A potem otworzyły się bramy piekieł, przez które wypłynęło morze płomieni.

 
Wesprzyj nas