Porywająca historia żydowskiej nauczycielki tańca wplątanej w drugowojenny koszmar.


Rosie uczyła tańca w całej zachodniej Europie. Nim skończyła dwadzieścia pięć lat, zdążyła stracić ukochanego w wypadku lotniczym, poślubić niewłaściwego mężczyznę i znaleźć pocieszenie w ramionach innego.

Gdy do władzy doszli naziści, przeszła przez kilka obozów koncentracyjnych, ale energia, niewiarygodna zaradność i żywiołowy urok pozwoliły jej przetrwać – lekcje tańca udzielane esesmanom stały się przepustką do życia. Spośród tysiąca dwustu osób, które przybyły jednym transportem wraz z nią do hitlerowskiego obozu w Auschwitz, przeżyło jedynie osiem.

To niezwykłe, naznaczone miłością, zdradą i niezwykłą determinacją życie staje się dla autora – jej bratanka, kluczem do odkrycia własnych korzeni. Łącząc w całość wojenne zapiski, fotografie i listy ciotki, Paul rekonstruuje dramatyczną historię, z której przebija optymizm i wbrew śmiertelnej grozie dnia codziennego – fascynujące ukochanie życia.

Paul Glaser urodził się krótko po wojnie w Holandii. Pełnił między innymi funkcję dyrektora szpitala psychiatrycznego oraz dyrektora generalnego wielkiej organizacji pracującej z osobami upośledzonymi umysłowo. Brał także udział w zakładaniu muzeum historii druku, regionalnego teatru oraz montessoriańskiej szkoły średniej.

Paul Glaser
Tańcząc z wrogiem
Sekret mojej rodziny z czasów Zagłady
Przełożył Norbert Radomski
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 3 lutego 2015


Gdy jego imię wyjdzie na jaw, stanie się nieszczęście.
– legenda o Lohengrinie

Oparty na dawnym micie trzynastowieczny poemat Wolframa von Eschenbacha Parzival opiewa bohaterskie czyny łabędziego rycerza Lohengrina, który przybył z biegiem Renu do Kleve, małego miasta na granicy niemiecko-holenderskiej, koło Nijmegen, by stanąć w obronie czci szlachetnie urodzonej damy imieniem Elsa.
Poślubił ją i byli ze sobą szczęśliwi, ale Lohengrin zabronił Elsie pytać go o jego pochodzenie i prawdziwe imię. Po latach, nie mogąc powstrzymać ciekawości, Elsa zadała zakazane pytanie i tym samym ściągnęła na siebie nieszczęście.

Spis treści
Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
Paul: Walizka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11
Rosie: Strzaskane skrzydła miłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15
Rosie: Taniec z Leo i Keesem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
Paul: Ukryty znak . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49
Rosie: Nowy porządek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53
Paul: Odkrycie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77
Rosie: Aresztowanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81
Paul: Nieznany kuzyn . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119
Rosie: Zdradzona i oszukana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 127
Rosie: Nowy obóz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157
Paul: Listy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179
Rosie: Taniec w Auschwitz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 189
Paul: Bliższe poznanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 209
Rosie: Droga do wyzwolenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 213
Paul: Niedobitki rodziny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 229
Rosie: Taniec wolności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 235
Paul: Spotkanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 259
8 Tańcząc z wrogiem
Rosie: Przyszłość pełna wspomnień . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 265
Paul: Róże . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 287
Po wojnie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 293
Posłowie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 313
Uwagi autora i podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 323
Inne piosenki i wiersze z obozów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 327

Przedmowa

Jest to prawdziwa historia mojej ciotki Rosie.
Opisałem jej przeżycia na podstawie jej pamiętnika, zdjęć, listów i zapisków z czasów wojny, osobistych rozmów oraz badań archiwalnych.
Zaraz po wojnie Rosie złożyła na policji donos na ludzi, którzy ją zdradzili. Ich relacje i liczne zeznania świadków także trafiły do jej archiwum.
Jako najstarszy z powojennego pokolenia mojej rodziny nadałem historii mojej ciotki formę książkową. Ukazuje ona, jak wiele znaczyć może w ciężkich czasach siła charakteru i optymizm.
Przekażcie ją dalej.

Paul

Walizka

W 2002 roku uczestniczyłem w konferencji dla dyrektorów szpitali w Krakowie. Przynajmniej raz impreza ta została zaplanowana na czas, kiedy uczniowie mojej żony Rii mieli wakacje, tak więc mogła wybrać się ze mną. Nigdy wcześniej nie byliśmy w Krakowie, umówiliśmy się więc z paroma innymi dyrektorami, że po konferencji zostaniemy jeszcze trzy dni. Cieszyłem się na ten pobyt. Pierwszy dzień zamierzaliśmy spędzić na zwiedzaniu, spacerując starymi uliczkami miasta.
Następny przeznaczyliśmy na wizytę w pobliskich kopalniach soli. Trzeciego, ostatniego dnia planowaliśmy odwiedzić Auschwitz, największy obóz koncentracyjny drugiej wojny światowej, oraz sąsiedni obóz Birkenau.
Gdy zbliżał się ów ostatni dzień, mimo woli zadawałem sobie pytanie, po co mam odwiedzać obóz. Wieczorem przed planowaną wycieczką powiedziałem żonie, że nie jestem w nastroju do tej wyprawy. Nigdy nie byłem w żadnym obozie koncentracyjnym i nie ciekawiły mnie one zupełnie. Filmy dokumentalne, jakie oglądałem za szkolnych czasów, wystarczały. Czy próbowałem usprawiedliwić głębiej tkwiącą niechęć? Powiedziałem grupie, że nie jadę.
Następnego ranka przy śniadaniu kilku kolegów usiłowało skłonić mnie do zmiany zdania. Jak mogę nie być zainteresowany, argumentowali. I to jest tylko o rzut kamieniem od miasta. Z solidarności dałem się przekonać. Z mieszanymi uczuciami wsiadłem do autobusu.
Po godzinie jazdy przybyliśmy na rozległy płaski teren. Obóz wydawał się ogromny. Drewniane baraki ciągnęły się jak okiem sięgnąć. Naszym przewodnikiem był młody człowiek o krótkich jasnych włosach, który powitał nas z szerokim uśmiechem. Przedstawiwszy się, poprowadził nas przez bramę obozu z napisem Arbeit macht Frei zawieszonym nad naszymi głowami. Zamordowano tu mnóstwo ludzi, poinformował nas, w większości Żydów.
Mężczyzn, kobiety, dzieci, nawet niemowlęta. Poczułem się jak gap na miejscu katastrofy. Co ja tu robię? Dlaczego nie wytrwałem tego ranka przy swym postanowieniu i nie zostałem w mieście?
Przewodnik z niesłabnącym entuzjazmem poprowadził nas obok paru kamiennych budynków, zatrzymując się przy murze, gdzie dokonywano codziennych egzekucji. Następnie weszliśmy do sąsiedniego budynku, w którym doktor Carl Clauberg przeprowadzał swe eksperymenty medyczne. Budynek był także używany jako kwatery więźniów i nasz przewodnik poprowadził nas do słabo oświetlonych pomieszczeń mieszkalnych, gdzie za szkłem wystawiono sterty skonfiskowanych przedmiotów.
Jedna z gablot zawierała olbrzymią liczbę okularów, inna stosy ludzkich włosów, niektórych wciąż splecionych w warkocze. Podczas gdy moi koledzy pozostali w tyle, przeszliśmy z żoną do następnej sali, która wypełniona była walizkami. Więźniowie musieli oznaczyć swój bagaż, by się upewnić, że nie zginie, a przynajmniej tak im mówiono, tak więc na każdej sztuce widniało nazwisko właściciela oraz kraj pochodzenia.
Moją uwagę szybko przyciągnęła ustawiona na przedzie duża brązowa walizka. Stanąłem jak wryty. Walizka pochodziła z Holandii i podpisana była wielkimi literami: „Glaser,” nazwiskiem stosunkowo rzadkim w moim kraju. Moja żona przeczytała je również i wzięła mnie za rękę. W szybie gabloty widziałem nasze odbicie nałożone na ekspozycję, walizkę, która dotarła do kresu swej podróży, opatrzoną moim nazwiskiem. Spowiła nas cisza.
Chwilę później przybierające na sile głosy uprzedziły nas o zbliżaniu się grupy.
– Nie jestem w nastroju do tego, wyjdźmy stąd – powiedziałem do żony i szybkim krokiem opuściliśmy salę, kierując się do wyjścia. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło.
Po chwili dołączyli do nas pozostali.
– Widziałeś to? Tę brązową walizkę z twoim nazwiskiem? – zapytał ktoś.
Bałem się tego pytania, żywiąc cichą nadzieję, że nikt nie zauważy walizki ani nie przeczyta podpisu. Czułem się niezręcznie i głupio, a gdy już, już miałem odpowiedzieć, ktoś inny się wtrącił:
– Czy jakiś twój krewny trafił tu w czasie wojny?
Odparłem z ociąganiem:
– Moje nazwisko? Tak, ja też je widziałem. Nie mam pojęcia, do kogo mogła należeć ta walizka. – Padły kolejne pytania, ale udało mi się je zbyć. Ku mojej uldze przewodnik przerwał nam i kontynuowaliśmy zwiedzanie. Myślami wciąż jednak byłem przy walizce.
Tego wieczoru przy kolacji grupa rozmawiała z ożywieniem.
W normalnych okolicznościach przyłączyłbym się bez zastanowienia, ale tym razem byłem bardziej milczący niż zwykle i wcześnie wróciłem do swego pokoju.
Leżąc w łóżku, przed oczyma wciąż miałem obraz walizki.
Dlaczego byłem tak wymijający wobec kolegów? Dlaczego robiłem uniki, choć wiedziałem doskonale, co powinienem odpowiedzieć?
W końcu podjąłem decyzję. Następnego ranka byłem wciąż pewny: nadszedł czas ujawnić rodzinną tajemnicę.

 
Wesprzyj nas