Trzeci tom wstrząsającej serii o rodzinie Casteel, od którego trudno się oderwać…


Piękna i dumna Heaven Leigh Casteel rozpoczyna nowy rozdział swojego życia. Uwolniwszy się od wpływu ojca i zdradliwego uroku Farthinggale Manor, wraca na Wzgórza Strachu, aby – tak jak zawsze marzyła – uczyć w szkole w Winnerow. Poślubia swoją dawną miłość, Logana Stonewalla i z nadzieją patrzy w przyszłość.

Niestety Heaven, ulegając Loganowi, zgadza się, aby przyjęli zaproszenie Tony’ego Tattertona i spędzili swój miesiąc miodowy w Farthy. Na wspaniałym weselnym przyjęciu Tony zwodzi Logana perspektywą zamieszkania w okazałej rezydencji i podjęcia lukratywnej pracy w Fabryce Zabawek Tattertonów.

Upiorna przeszłość po raz kolejny upomina się o Heaven, przejmując władzę nad jej losem i niszcząc z trudem wywalczone, kruche szczęście. Heaven musi zmagać się z demonami grzechu i zdrady, walczyć o własną niezależność. Nie poddaje się, ale czy wystarczy jej sił?

Fenomen popularności V.C. Andrews trwa nieustannie od czasu wydania „Kwiatów na poddaszu”. Książki autorki, tworzące prawie dwadzieścia bestsellerowych serii, osiągnęły łączny nakład ponad 106 milionów egzemplarzy i zostały przetłumaczone na dwadzieścia dwa języki.

„Upadłe serca” to trzecia część nowego cyklu, którego kolejne tomy wkrótce ukażą się nakładem Prószyński i S-ka.

Virginia C. Andrews
Upadłe serca
Przełożyła Małgorzata Fabianowska
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 4 listopada 2014


Drogi Papo!
Pomimo całego smutku i trudnych chwil, jakie przeżyliśmy w przeszłości, gotowa jestem Ci wybaczyć i jednocześnie prosić o wybaczenie. Minęły dwa lata od czasu śmierci Toma – dwa lata, kiedy nawet przez jeden dzień nie przestałam go opłakiwać, podobnie jak dziadka. Teraz jednak czas żałoby minął, nastał dla mnie czas szczęścia, miłości i nowego życia. Mam bowiem wspaniałe wieści dla Ciebie. Wychodzę za mąż!
Za Logana Stonewalla, którego może pamiętasz, bo był moją dziecięcą miłością. Mieszkam teraz w Winnerrow i pracuję w szkole. Spełniłam swoje marzenie o zostaniu nauczycielką, jak panna Marianne Deale, która zawsze zachęcała mnie do czytania, pisania i marzeń. Dzięki niej uwierzyłam, że mogę być tym, kim zechcę. Wydaje się, że moje dziecięce marzenia wreszcie zaczynają się spełniać. Wszystkie – z wyjątkiem ułożenia sobie stosunków z Tobą. Chcę, żebyś razem ze Stacie i Drakiem zjawił się na moim ślubie. Pragnę, Papo, abyś poprowadził mnie do ołtarza i przekazał mnie przyszłemu mężowi, jak ojciec córkę. Jestem taka szczęśliwa!
Papo, proszę, zapomnijmy o urazach z przeszłości. Chcę Ci wybaczyć i chcę, żebyś Ty mi wybaczył. Może teraz, kiedy minęło już tyle lat, wreszcie będziemy mogli być prawdziwą rodziną. Fanny będzie moją druhną. Mam nadzieję, że Ty wreszcie będziesz moim ojcem.
Kocham Cię
Heaven

Rozdział pierwszy

Obietnice wiosny

Siedziałam na długiej ławce przed domkiem, kolejny raz czytając swój list do papy. Był ciepły majowy ranek; wiosna zaczynała już dojrzewać do gorącego lata. Wydawało mi się, że świat Wzgórz Strachu budzi się razem ze mną, przechodząc stopniowo od lodowatej, mrocznej zimy śmierci i żałoby do bujnego, słonecznego lata. Wróble i rudziki ćwierkały, rojąc się wśród gałęzi, aż drżało listowie. Słońce przenikało przez korony leśnych drzew – brzóz, hikor, klonów – tkając złociste wzory, prześwietlając liście jasnym blaskiem. Świat był piękny i cudownie ożywiony.
Głęboko zaczerpnęłam powietrza, wdychając słodki aromat kwiatów i bujnej zieleni. Niebo nad moją głową miało intensywny odcień błękitu usianego obłoczkami przypominającymi strzępy cukrowej waty, które zwijały się w urocze kłębuszki niczym małe dzieci sposobiące się do snu.
Logan był ze mną od dnia, kiedy wróciłam do Winnerrow. Towarzyszył mi w tym strasznym okresie po śmierci Toma, kiedy papa leżał w szpitalu. I potem, kiedy papa wrócił ze Stacie i małym Drakiem do swojego domu w Georgii. Trwał przy mnie, kiedy umarł dziadek i zostałam samotna w chacie mojego dzieciństwa, teraz przebudowanej na nowy, przytulny dom. I tamtego dnia, kiedy miałam swoją pierwszą lekcję w podstawówce w Winnerrow. Uśmiechnęłam się na wspomnienie, jak przejęta wchodziłam do klasy, gotowa sprawdzić swoje umiejętności i przekonać się, czy naprawdę potrafię być nauczycielką, o czym od tak dawna marzyłam.
Wyszłam na ganek, jak czyniłam prawie każdego ranka, aby przez chwilę posiedzieć w starym bujanym fotelu babuni i popatrzeć na Wzgórza Strachu, zanim wyruszę w dolinę, do szkoły. Tamtego ranka, w dniu, w którym miałam rozpocząć pracę, zobaczyłam Logana stojącego na schodkach z szerokim, radosnym uśmiechem; jego ciemnoszafirowe oczy jaśniały w porannym słońcu.
– Dzień dobry, panno Casteel. – Skłonił się głęboko. – Przysłano mnie, abym zaprowadził panią na lekcje. To drobny prezent od Rady Szkolnej.
– Och, Logan! – zawołałam. – Wstałeś tak wcześnie, żeby tu dotrzeć!
– Bez przesady. Musiałem wstać wcześnie, żeby otworzyć drogerię. Jest teraz trzy razy większa niż za naszych czasów – powiedział z dumą – i wymaga więcej pracy. Proszę, panno Casteel – dodał, wyciągając ku mnie rękę.
Zeszłam z ganku i po chwili już schodziliśmy w dół krętą górską drogą jak dawniej, kiedy łączyła nas szkolna miłość. W ogóle miałam wrażenie, jakby czas cofnął się do chwil, kiedy szłam z nim za Tomem, Keithem i Naszą Jane, a Fanny drwiła z nas, usiłując odwrócić ode mnie uwagę Logana swoim prowokującym, lubieżnym zachowaniem. Nie mogąc nic wskórać, rezygnowała w końcu i nadąsana odbiegała. Niemal słyszałam głosy moich braci i sióstr biegnących przodem. Choć nasze życie było wtedy koszmarne, łzy rozrzewnienia napłynęły mi do oczu.
– Hej, hej! – wykrzyknął Logan, widząc, że zaraz się rozpłaczę. – To jest twój szczęśliwy dzień. Proszę o wielki uśmiech! Chcę słyszeć twój śmiech odbijający się echem po górach, tak jak dawniej.
– Och, Logan, dziękuję. Dziękuję, że tu jesteś i że tak o mnie dbasz.
Przystanął i obrócił mnie ku sobie. Spojrzenie miał poważne i pełne miłości.
– Nie, Heaven. To ja powinienem ci dziękować, że nadal jesteś tak piękna i urocza, jaką cię zapamiętałem. To jest jak… – przerwał, szukając słów – jak gdyby czas stanął dla nas w miejscu i wszystko, co potem się zdarzyło, było tylko snem. A teraz obudziliśmy się z niego i znowu tu jesteśmy, ty i ja, i trzymamy się za ręce. Nigdy już nie pozwolę, żeby ten zły sen wrócił.
Dreszcz przeszedł przez moje palce splecione z palcami Logana; dreszcz szczęścia, który przeniknął do serca i przyśpieszył jego bicie tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz się całowaliśmy, a ja miałam dwanaście lat. Zapragnęłam, żeby znowu mnie pocałował. Chciałam znów być tą niewinną dziewczyną, ale od dawna nią nie byłam. Logan także nie był już naiwnym chłopakiem. Chodziły słuchy, że zamierza się ożenić z Maisie Setterton. Jednak wydawało się, że Maisie znikła z jego życia, kiedy ja wróciłam do Winnerrow.
Szliśmy w milczeniu leśnym duktem. Czerwone kardynały i szarobrunatne wróble trzepotały w cieniu lasu, fruwając tak szybko i zwinnie, że widać było tylko drżące gałązki.
– Wiem – powiedział w końcu Logan – że twoje i moje życie biegło w dziwnie odmiennych kierunkach od czasów, kiedy odprowadzałem cię z domu do szkoły i obietnice, które sobie składaliśmy, mogły się wydawać szalonymi marzeniami. A jednak chciałbym wierzyć, że nasza miłość okazała się na tyle silna, by przetrwała czasy udręk i tragedii, które nastąpiły później.
Znów zatrzymaliśmy się i popatrzyliśmy sobie w oczy. Wiedziałam, że dostrzega w moich cały bezmiar zwątpienia.
– Logan, ja też chciałabym w to wierzyć. Mam dosyć marzeń, które umierają, zbyt ulotnych i słabych, aby przetrwać, a tym bardziej umocnić się, w miarę jak ja umacniam się i dorastam. Chcę znowu komuś zaufać.
– Och, Heaven, mnie zaufaj – powiedział błagalnie, ujmując moje dłonie. – Nie zawiodę cię. Nigdy.
– Spróbuję – szepnęłam, a Logan odpowiedział uśmiechem.
Pocałował mnie, jakby chciał przypieczętować w ten sposób obietnicę – ale ja za dużo widziałam w swoim życiu złamanych obietnic. Musiał wyczuć moje wahanie, mój lęk. Objął mnie czule.
– Sprawię, że zaufasz mi, Heaven. Dam ci wszystko, czego potrzebujesz od mężczyzny. – Wtulił twarz w moje włosy. Czułam na szyi jego gorący oddech; jego serce biło przy moim jak szalone. Tu, w lesie, na naszej starej drodze, nagle rozpaczliwie zapragnęłam znowu mieć nadzieję. Czułam, że mój opór słabnie. Heaven Leigh Casteel, głęboko zraniona w dzieciństwie, dręczona i uwiedziona jako młoda dziewczyna, doświadczona miłosną tragedią jako młoda kobieta, dręczona głodem szczęścia, znowu chciała uwierzyć w obietnicę.
– Myślę, że z czasem zdołam ci uwierzyć, Logan.
– Och, Heaven, kochana Heaven, naprawdę wróciłaś do domu – powiedział, całując mnie znów i znów.
Czemu w takim razie, kiedy Logan całował mnie z taką miłością i pasją, myślałam o Troyu, moim zakazanym narzeczonym, mojej mrocznej, umarłej miłości? Czemu smakowałam pocałunek Troya, a nie Logana? Czemu obejmował mnie Troy? Ale kiedy Logan zaczął całować moje powieki, otworzyłam oczy i zobaczyłam jego kochaną twarz. Nie wiedział i nigdy się nie dowie, w jakie otchłanie bólu i rozpaczy wtrącił mnie mój smutny, skazany przez los kochanek. Serce mówiło mi, że Logan mógłby dać mi życie, jakiego ja i wcześniej moja matka byłyśmy pozbawione – spokojne, godne. Takiego życia pragnęłam.
Rozpoczął się rok szkolny i weszłam w tryby wytężonej pracy. Pewnego dnia Logan zapukał do drzwi mojego domu i oznajmił:
– Mam dla ciebie niespodziankę. – Uśmiechał się łobuzersko jak mały chłopiec, który chowa w kieszeni żabę.
– Chcesz założyć mi opaskę na oczy? – zażartowałam, podejmując zabawę.
Zaszedł mnie od tyłu i delikatnie zakrył mi oczy rękami.
– Tylko nie patrz! – ostrzegł i za rękę poprowadził mnie do swojego samochodu, uważając, żebym się nie potknęła. Czułam na twarzy powiewy wiatru, ożywcze jak jego młodzieńczy entuzjazm. Ruszyliśmy. Nadal nie otwierałam oczu. Wreszcie auto się zatrzymało. Logan otworzył drzwi i podtrzymał mnie za ramię, pomagając wysiąść.
– Chodź, jesteśmy już prawie na miejscu – powiedział.
Kiedy otworzył drzwi drogerii, poczułam znajomy zapach perfum, mydeł i innych kosmetyków, zmieszany z wonią lekarstw i ziół. Nie zdradziłam mu, że domyślam się, gdzie jesteśmy. Nie chciałam zepsuć jego radosnego nastroju. Posadził mnie na stołku, zapewne w części kawiarnianej lokalu, po czym odszedł za ladę i długo coś tam robił. Wreszcie zawołał radośnie:
– Możesz otworzyć oczy!
Uniosłam powieki i zobaczyłam przed sobą tęczowy zamek zbudowany z lodów, wiśni, bitej śmietany i wielu innych przysmaków.
– Logan, jakie to piękne! Ale jeśli zjem takie cudo, od razu przytyję. Czy będziesz mnie wtedy kochał?
– Heaven… – Jego głos stał się niski, chrapliwy. – Moja miłość do ciebie nie patrzy na młodość i urodę. Zresztą ten deser nie jest do zjedzenia. Po prostu zapragnąłem zbudować dla ciebie najpiękniejszą i najsłodszą siedzibę, jaką kiedykolwiek widziałaś. Wiem, że nie jestem w stanie konkurować ze splendorem i bogactwem Tattertonów i ich wspaniałego Farthinggale Manor. Ale tamten dom wzniesiono z zimnego szarego kamienia, a moja miłość jest ciepła i kolorowa jak pierwszy dzień wiosny. Moja miłość wzniesie wokół ciebie ochronne mury zamku, z którym żaden kamienny pałac nie będzie mógł się równać. – Gruchnął przede mną na kolana na oczach zdumionych klientów. – Czy zostaniesz moją żoną?
Spojrzałam mu głęboko w oczy i zobaczyłam w nich głębokie, wierne uczucie. Byłam pewna, że Logan zrobi wszystko co w jego mocy, aby uczynić mnie szczęśliwą. Czymże było uczucie, za którym tęskniłam – szalone i żarliwe, które odebrała mi śmierć Troya – wobec tej czułej, troskliwej miłości, która gotowa była trwać do końca?
– Tak – powiedziałam przez łzy. – Tak, Logan, tak. Zostanę twoją żoną.
Nagle wokół nas zerwała się burza oklasków. Klienci uśmiechali się życzliwie, z aprobatą patrząc na świeżo zaręczoną parę. Logan spiekł raka i szybko puścił moją dłoń, zanim zdążyłam go objąć. Włożył mi do ust kandyzowaną wiśnię. Musnął ustami mój policzek.
– Kocham cię na zawsze, Heaven – szepnął.
I tak miłość, zrodzona przed laty niczym powoli rozkwitający kwiat, zajaśniała wreszcie w pełnej krasie. Czułam się lekka, szczęśliwa i ożywiona jak nigdy przedtem. Zatoczyłam koło, grzebiąc za sobą ból przeszłości, i ponownie wkroczyłam na ścieżki dzieciństwa – tyle że teraz wytyczyłam wśród nich własny szlak, zamiast dreptać z mozołem po starych śladach. Teraz miałam sama pokierować swoim losem, podążając naturalnym tropem, jaki podsuwały mi te lasy, góry i znajoma ziemia, w której zawsze znajdowałam solidne oparcie. Zupełnie jakbym nagle wyszła na magiczną, bajkową polanę i pojęła, że w tym miejscu zbuduję swój dom.
Teraz moja szczenięca miłość miała się stać dojrzałą miłością na całe życie. Marzenia naprawdę się spełniły, chociaż wydawały się zbyt cudowne i tak cenne, że świat mógłby je łacno zniszczyć. Znów przepełniały mnie nadzieja i szczęście. Znów byłam młodą dziewczyną, ufną i pełną wiary, bezbronną w swojej wrażliwości, gotową otworzyć się na kogoś bliskiego, ryzykując miłosny zawód. Na tej polanie, gdzie słońce świeciło mocno, Logan i ja byliśmy jak dwa żywotne pędy gotowe wzrastać, aż zamienią się w potężne drzewa zdolne przetrwać każdą lodowatą zimową zawieję.
Następne parę tygodni zajęło nam planowanie ślubu. Ten ślub miał zakasować swoim rozmachem wszystkie dotychczasowe uroczystości w Winnerrow. Choć nadal mieszkałam na Wzgórzach Strachu, teraz jeździłam drogim autem, nosiłam szykowne ubrania i miałam obejście wykształconej, światowej kobiety. A jednak, mimo że prowadziłam dostatnie życie jako zamożna dziedziczka zabawkarskiej fortuny Tattertonów, ludzie z miasta dalej postrzegali mnie jako jedną z Casteelów, wywłokę z gór. I jeśli nawet doceniali sposób, w jaki uczyłam ich dzieci, nadal patrzyli na mnie krzywo, kiedy zasiadałam w pierwszym rzędzie w ich kościele.
Gdy zjawiłam się razem z Loganem na niedzielnej mszy, po tym jak nasze zdjęcie ukazało się w rubryce zaręczyn i ślubów „The Winnerrow Reporter”, cała kongregacja patrzyła, jak zmierzamy do pierwszej ławki zarezerwowanej dla rodziny Stonewallów – miejsca, o którym wcześniej mogłam tylko pomarzyć.
Matka Logana powitała mnie nerwowo, wręczając mi Biblię. Ojciec tylko krótko skinął mi głową. Kiedy powstaliśmy, żeby śpiewać psalmy, zaintonowałam pieśń z mocą i dumą, aż mój głos – głos kobiety z gór, którą nadal byłam pomimo kulturowej patyny – rozbrzmiał w całym kościele, wybijając się ponad inne. Po mszy, kiedy pozdrowiłam pastora Wise’a z uśmiechem mającym go zapewnić, że nie dopuszczę, by spełniły się jego ponure proroctwa, matka Logana powiedziała do mnie:
– Heaven, nie wiedziałam, że masz taki dźwięczny i silny głos. Mam nadzieję, że dołączysz do naszego żeńskiego chóru.
Wtedy zrozumiałam, że Loretta Stonewall wreszcie postanowiła mnie zaakceptować. A skoro tak, na pewno uda mi się skłonić innych, aby zrobili to samo. Zmuszę ich, żeby wreszcie otworzyli oczy i zobaczyli, że my, ludzie z gór, jesteśmy istotami normalnymi, uczciwymi.
Dlatego właśnie zaplanowałam wystawny ślub. Logan, rozumiejąc moje motywacje, sprzeciwił się obiekcjom rodziców. W sumie bawiło go moje zamierzenie zmuszenia mieszkańców Winnerrow, by zechcieli zbratać się choć na chwilę z ludźmi ze Wzgórz Strachu. Byłam zdeterminowana, żeby urządzić uroczystość, jakiej jeszcze w tym mieście nie widziano. Gdy będę szła do ołtarza, przestaną wreszcie patrzeć na mnie jak na nędzarkę, której trafił się majątek, a zobaczą osobę tak samo godną szacunku jak oni. Przypomniał mi się moment, kiedy po latach przyjechałam do Winnerrow i paradowałam w kościele jak wytworny manekin obwieszony drogimi ciuchami, złotem i klejnotami.
I cóż z tego, skoro nadal spoglądali na mnie z wysoka? Dla nich miejsce górskiej hołoty było w ostatnich ławach, pierwsze rzędy zostały zarezerwowane dla Bożych wybrańców. Mój ślub miał być inny. Zaprosiłam kilka rodzin z gór oraz wszystkie dzieci z klasy, którą uczyłam. Chciałam, żeby moja siostra Fanny została druhną. Nie widziałam jej od dwóch lat, od chwili kiedy wróciłam do Winnerrow. Fanny bowiem nie potrafiła wyzbyć się zazdrości i uprzedzenia do mnie, choć próbowałam jej pomagać, jak tylko mogłam. Wiedziałam, co się u niej dzieje, bo Logan dostarczał mi informacji. Najwyraźniej była tematem plotek młodych ludzi w Winnerrow, a on słyszał różne pogłoski w drogerii. Od czasu jej rozwodu ze „starym Mallorym”, jak go nazywała, mnożyły się doniesienia o romansie Fanny z dużo młodszym mężczyzną – Randallem Wilcoxem, synem miejscowego prawnika. Miał zaledwie osiemnaście lat i był na pierwszym roku studiów, a ona była dwudziestodwuletnią rozwódką.
Tydzień po naszych zaręczynach pojechałam do domu Fanny, który siostra kupiła za pieniądze Mallory’ego – rezydencji zbudowanej na zboczu i pomalowanej na krzykliwy różowy kolor, z czerwonymi obwódkami okien. Nie rozmawiałam z siostrą od roku, gdyż uparcie oskarżała mnie o kradzież wszystkiego, co do niej należało – choć w rzeczywistości to ona usiłowała zagarnąć moją dziedzinę, a zwłaszcza Logana.
– Proszę, proszę, co za niespodzianka! – stwierdziła szyderczo, otwierając przede mną drzwi. – Panna Heaven we własnej osobie raczyła zaszczycić wizytą swoją ubogą siostrzycę.
– Nie przybyłam tu po to, żeby się z tobą kłócić. Jestem w radosnym nastroju i nie chcę go sobie popsuć.
– Taaak? – Wielce zaintrygowana usiadła na kanapie.
– W czerwcu biorę ślub z Loganem – oznajmiłam.
– Serio? – Jej zainteresowanie w jednej chwili opadło.
Czemu się nie cieszy? Czemu, jak każda siostra, nie dzieli mojego szczęścia?
– Chyba słyszałaś, że znów zeszliśmy się z sobą?
– A niby skąd miałabym słyszeć? Nie widziałyśmy się dawno i nie gadałyśmy z sobą.
– Och, Fanny, nie mów, że nie wiesz, co się dzieje w Winnerrow! W każdym razie chciałabym, żebyś została druhną na moim ślubie.
– Nie gadaj! – Oczy jej zalśniły, ale w następnym momencie dostrzegłam w nich ten dawny, niedobry błysk.
– Na razie nie wiem, kochana siostruniu, co ci odpowiem. Jestem pieruńsko zajęta. Kiedy dokładnie chcecie się hajtnąć?
Podałam datę.

 
Wesprzyj nas