Edith Piaf – artystka niezwykła, charyzmatyczna, a zarazem mądra i doświadczona kobieta – we wspomnieniach siostry męża pieśniarki.


Ona jest o dwadzieścia lat starsza i doskonale wie, że powoli zbliża się do kresu. Łączy ich natomiast potrzeba bliskości i mimo pozornej pogody, mroczne spojrzenie na życie. Edith sporo przeżyła i straciła wielu bliskich. Theo właśnie wrócił z wojny w Algierii i nie opuszczają go ponure obrazy z pola walki.

Kiedy młody mężczyzna pojawia się pewnej nocy w paryskim mieszkaniu pieśniarki, jeszcze nie wie, że spędzi przy bulwarze Lannes resztę swoich dni. Wkrótce wyprowadzi się z rodzinnego domu na prowincji i wbrew woli rodziny, rzuci posadę fryzjera w prestiżowym salonie Elizabeth Arden. Zacznie uczyć się śpiewu i przyjmie sceniczny pseudonim wymyślony przez Edith: Theo Sarapo.

Rodzicom Theo trudno będzie pogodzić się z myślą o związku ich syna z dużo starszą kobietą, nawet jeśli jest nią Edith Piaf. Natomiast młodsza siostra Theo, autorka wspomnień, zamieszka wkrótce z młodą parą.

Jako osiemnastolatka Christie zacznie dzielić z państwem Sarapo ich artystyczną codzienność: próby, koncerty, wywiady, zagraniczne tournée. Ale nie tylko. Christie stanie się zaufaną przyjaciółką obydwojga, choć w zupełnie różnych okresach. Najpierw połączy ją nić przyjaźni z żoną jej brata – Edith pomoże jej wkraczać w dorosłość, zaś Christie będzie pocieszać Edith w chwilach słabości.

Wsparcie siostry okaże się nieocenione dla Theo, gdy Edith Piaf będzie walczyć o życie; jej doświadczeniem będzie szpital, śpiączka, dieta, rekonwalescencja i kolejne nawroty choroby, aż do śmierci.

Interesująca jest bliska perspektywa, z jakiej Autorka obserwowała Edith Piaf – artystkę niezwykłą, charyzmatyczną, a zarazem mądrą i doświadczoną kobietę, która – wywodząc się z nizin społecznych, wychowana w biedzie – potrafiła wspiąć się na szczyt kariery pieśniarskiej i już za życia stać się legendą francuskiej piosenki.

Christie Laume
Ostatnia miłość Edith Piaf
Przekład: Larysa Michalska-Guidon
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 29 października 2014


Théo poznał Edith Piaf dzięki jednemu ze swoich przyjaciół z lewobrzeżnego Paryża Claude’a Figusa, piosenkarza, który niedługo później umarł w tajemniczych okolicznościach. Tamten wieczór mój brat spędzał w towarzystwie innych młodych ludzi, wielbicieli muzyki. Tańczyli, prowadzili długie rozmowy, odurzali się, pijąc kieliszek za kieliszkiem. Nagle Théo zorientował się, że przegapił ostatni pociąg do La Frette. Figus powiedział wtedy:
– Za późno, żeby kłaść się spać, stary. To jedyna okazja, żeby poznać Edith. Co ty na to?
Théo uwielbiał Claude’a Figusa. Wiedział, że jest on jedną z bliskich osób piosenkarki i że pełni funkcję jej sekretarza. Ten szczupły mężczyzna o kręconych włosach już w wieku dorastania fascynował się Piaf. Chodził na jej koncerty, chował się za kulisami, mając nadzieję, że pozna swoją idolkę.
W końcu udało mu się wkroczyć w jej życie; stał się jej cieniem. – Poznać Edith Piaf! – wykrzyknął Théo. – Wiesz dobrze, że marzę o tym. Ale o tej porze? Ona na pewno śpi!
– Edith nigdy nie zasypia przed piątą nad ranem. Zawsze potrzebuje ludzi wokół siebie. Zadzwonię do niej i powiem, że przyjdę z kumplem. Dobra?
Claude poszedł do budki telefonicznej.
– Nie ma problemu, Théo. Idziemy. Mój brat nie mógł uwierzyć własnym uszom. – Co jej powiedziałeś? – Że spóźniłeś się na ostatni pociąg. Nie bądź taki wstydliwy. Théo nie był wstydliwy. Był przystojnym, pociągającym młodym człowiekiem ubierającym się klasycznie. Miał urodę arystokraty, z czego mama była bardzo dumna. Podobno odziedziczył ją po dziadku ze strony ojca. Do tego dysponował wyjątkowym atutem: francuską elegancją. Poza tym był już przyzwyczajony do tego, że spotyka rozmaitych ludzi w klubach w Saint-Germain-des-Prés; osoby znane ze świata sztuki, literatury i rozrywki mieszały się co wieczór z tłumem nieznajomych. Ale tamtego wieczoru znalazł się w nieoczekiwanej sytuacji. Domyślał się, że Claude Figus wcześniej czy później przedstawi go Edith, lecz iść do niej do domu ot tak, w środku nocy…
Obydwaj przyjaciele wskoczyli do taksówki, która skierowała się do XVI dzielnicy.
– Zobaczysz, będzie dużo pysznego jedzenia. Tam je się po prostu w kuchni, bez ceregieli.
Było to 20 stycznia 1962 roku. Mój brat Théo i jego przyjaciel Claude Figus wysiedli z taksówki przed numerem 67 bis na bulwarze Lannes, bardzo blisko Lasku Bulońskiego. Pole wyścigowe w Auteuil było lekko oświetlone. Théo podniósł wzrok w stronę kamienicy.
– Mieszka na parterze – sprecyzował Claude. – Chodź.
Dwaj przyjaciele przeszli przez żelazną bramę i zbliżyli się do korytarza wyłożonego jasnym marmurem. Podłoga była przykryta czerwonym dywanem. Claude nacisnął dzwonek. Drzwi otworzyła nonszalancko młoda kobieta z kosmykiem opadającym na oczy. Była to Christiane, córka kucharki Suzanne.
– Proszę wejść. Pani odpoczywa, ale zaraz przyjdzie.
Claude i Théo udali się do salonu, którego środek zajmował czarny fortepian. W głębi stały dwa stalowo-niebieskie fotele, kanapa i stolik zasłany nutami. W jednym z foteli siedział Jacques Plante. Poprawiał piosenki, które wyszły spod jego pióra. Karierę rozpoczął podczas okupacji i od tej pory był wziętym autorem tekstów. Publiczność nie kojarzyła jego nazwiska, ale znała jego piosenki napisane dla Andrégo Claveau, Yves’a Montanda, Georges’a Guétary’ego i Line Renaud. Z Piaf pracował od niedawna. Tylko jej brakowało mu w jego znakomitej kolekcji.
Claude Figus dokonał prezentacji. Théo usiadł na brzegu kanapy. O drugiej w nocy otworzyły się drzwi i stanęła w nich Edith, jakże drobna i krucha w tym ogromnym pomieszczeniu, w bladoniebieskiej podomce. Spojrzała na Théo i spytała:
– To pan spóźnił się na pociąg? Wydawało się, że od razu znalazła się pod wrażeniem urody mojego brata. Uznała go za sympatycznego. Zatrzymała na nim spojrzenie swoich niebieskich oczu. Zadała mu delikatnie kilka pytań. Odpowiedział, że pracuje u Elizabeth Arden. Ale Edith, zauważywszy jego zażenowanie, zwróciła się do Plante’a swoim słynnym drwiącym tonem:
– I co, Jacques, skończona ta piosenka?
W trakcie dyskusji, która nastąpiła później, Edith wciąż szukała wzrokiem mojego brata. On zaś milczał, ale uważnie słuchał tego, o czym rozmawiali pozostali. Intuicja podpowiadała mu, że następuje zwrot w jego życiu. W pewnym momencie Edith rzuciła w jego stronę:
– Jaki jest pana znak zodiaku? Théo był spod znaku Wodnika. Piaf zniknęła i po kilku minutach pojawiła się z niewielką książką Andrégo Barbeau, wówczas znanego astrologa. Następnie zwróciła się do mojego brata, cytując Barbeau:
– Wodnik jest nieśmiały w kontaktach z nieznajomymi, ale otwiera się, gdy nabierze zaufania.
Dwa dni później Claude zadzwonił do Théo:
– Spodobałeś się jej. Chciałaby cię znów zobaczyć. Nawet dziś wieczorem.

 
Wesprzyj nas