Żydowski Kraków przez kilkaset lat był jednym z najważniejszych miast w żydowskim świecie. To tutaj mieszkali najwybitniejsi żydowscy uczeni, tutaj ukształtowała się aszkenazyjska tożsamość – tożsamość Żydów Europy Środkowowschodniej.


Pustka po Żydach, którzy zostali zamordowani w Polsce podczas II wojny światowej albo wyemigrowali po tej wojnie, jest szczególnie odczuwalna właśnie na krakowskim Kazimierzu.

Na terenie dawnej żydowskiej dzielnicy jest zawsze pełno ludzi – ale tak naprawdę, jest jednak pusto, nie ma tu bowiem dawnych mieszkańców, ani nawet ich potomków. Razem z nimi wyparowały treści, które stanowiły sens ich życia.

Polacy na ogół wiedzą dużo o mieszkających ongiś w Krakowie wybitnych nie-Żydach i znają związane z tym miastem nie-żydowskiej legendy; niewiele (albo zgoła nic) nie wiedzą o mieszkających tutaj wybitnych Żydach i nie znają tutejszych żydowskich legend.

Autor tej książki chciałby, aby w świadomości ludzkiej przyczyniła się ona – choćby nawet tylko w małym stopniu – do odzyskania tożsamości żydowskiego Krakowa, do wypełnienia pustych domów, ulic i placów istotną treścią.

Henryk Halkowski
Żydowski Kraków. Legendy i ludzie
Wydawnictwo Austeria
Rok wydania: 2009


Świat polskich Żydów odszedł w przeszłość. Zapewne nie tylko on. Jednakże on odszedł bardziej niż wszystko inne. Nie ma już np. świata kresowych dworów; jednak ludzie z tego świata albo ich potomkowie żyją – i to często wcale nie tak daleko od miejsc, gdzie mieszkali ich przodkowie. Kultywują tradycję, żywią sentyment dla przeszłości. Polscy Żydzi zostali zamordowani. Ci, co przeżyli, w większości wyjechali w dalekie strony. Ci nieliczni, którzy tu pozostali, na ogół utracili kontakt z wartościami, kierującymi życiem ich przodków (czyż nie jest paradoksem, że podstaw judaizmu uczą dziś polskich Żydów przybysze z Ameryki, w której ongiś Żydzi zarabiali pieniądze, ale nie kultywowali własnych tradycji?). Ci, co wyjechali, przeważnie pamiętają tylko wszelkie zło, które ich spotkało na tej ziemi, a nie chcą pamiętać, co tu było dobrego; odeszli do innych społeczności, innych klimatów, innych problemów.

W Polsce od kilkunastu już lat istnieje zainteresowanie Żydami – ich historią, kulturą, religią. Najczęściej jednak jest ono dość powierzchowne. Jak się wydaje, przyczyną tego jest pewna hermetyczność i niedostępność żydowskiego świata. Żydzi i Polacy (a może raczej przodkowie ludzi uważających się dziś za Polaków i uważających się dziś za Żydów) przez stulecia mieszkali na tej samej ziemi, na ogół jednak żyli odrębnym życiem. Sąsiedzi mało o sobie wiedzieli. Tym trudniej przekroczyć tę niewidzialną granicę teraz, kiedy Żydów w Polsce jest tak niewielu (a dzisiejsza egzystencja żydowskiej społeczności w małym tylko stopniu odzwierciedla bogactwo i różnorodność życia Żydów w Polsce w minionych wiekach), zaś burzliwe dzieje koszmarnego XX wieku spowodowały powstanie całego szeregu mniej lub bardziej uzasadnionych wzajemnych animozji.

W jaki sposób można przybliżyć (sobie i innym) odeszły w niebyt świat polskich Żydów? Wydawałoby się, że można to zrobić poprzez poznawanie żydowskiej historii, kultury, religii.
Na ogół podstawowe informacje o życiu tych czy innych społeczności czerpiemy z ich historii. Jednakże historia Żydów jest odmienna od historii innych narodów. W Biblii, jak to określił André Neher, „żydowska myśl wbudowała czas w konstruktywny wymiar historii”; w późniejszym jednak okresie Żydzi przestali dbać o historię. Pobożni Żydzi uważali, że skoro powierzona im została Tora, to nie jest im na nic potrzebny zapis historycznych wydarzeń. Abraham Joshua Heschel w przełożonej przeze mnie na język polski książce Pańska jest ziemia pisze: „Obdarzono nas świadomością tego, że jesteśmy uwikłani w historię przekraczającą zyski i chwałę wszelkich dynastii i imperiów. Zostaliśmy wezwani do nastawiania zegara wiecznej historii”.

Życie żydowskie odmierzały nie aktualne wydarzenia polityczne, ale cykl świąt: powtarzający się co tydzień Szabat, co miesiąc Rosz Chodesz (początek nowego miesiąca) i co rok – pozostałe święta. Za ważne uważano tylko te indywidualne ludzkie czyny, które przybliżają albo oddalają odkupienie i przyjście Mesjasza; wtedy dopiero wydarzenia historyczne nabiorą sensu. Zapewne dlatego po pochodzących z okresu starożytności księgach Józefa Flawiusza następną żydowską książką historyczną jest dopiero wielotomowe dzieło Heinricha Graetza, wydane w drugiej połowie XIX wieku, w okresie modernizacji żydowskiego życia, reprezentujące „martyrologiczny” punkt widzenia na żydowską historię. Dwa wydarzenia: Holocaust, a potem powstanie Państwa Izraela, zdecydowały o tym, jak większość Żydów postrzega dziś swoją historię. Filozof Emil Fackenheim pisze w tym kontekście o „powrocie Żydów do historii”. W związku z tym Polska pojmowana jest przez Żydów jednoznacznie – jako kraj Holocaustu, zaś historia Żydów w Polsce przed Holocaustem wydaje się przy takim podejściu czymś nieistotnym i nieważnym. Również i ci historycy, których interesuje wkład Żydów w powstanie i rozwój współczesnego zachodniego społeczeństwa kapitalistycznego, demokratycznego i liberalnego, po macoszemu traktują dzieje Żydów w Polsce. Polscy historycy przez długie lata ledwo dostrzegali obecność Żydów na polskiej ziemi. Dopiero nie tak dawno zaczęli ją uwzględniać – jednakże najczęściej w kontekście ich roli raczej w polskiej, a nie w żydowskiej historii.

W jaki sposób można poznać żydowską kulturę? Cóż to właściwie jest ta „żydowska kultura”? Czy taka sama była kultura Żydów np. w Maroku i w Rosji? Nawet jeśli będziemy mówić tylko o polskich Żydach, to i tak mówienie o jednej kulturze Żydów polskich wydaje się nieuzasadnione – z powodu różnorodności geograficznej (jeszcze pogłębionej przez zabory), rozmaitości języków (hebrajski, aramejski, jidysz, polski, niemiecki, rosyjski), odmiennego stosunku do żydowskiej tradycji i religii, różnic politycznych (jak np. rozmaite traktowanie ideologii syjonistycznej) itd. Jeśli chodzi o religię, to czy jest możliwe poznanie jej „od zewnątrz”? Czy nie jest tak, że religię może poznać tylko ten, kto uznaje ją za swoją? Czy może naprawdę poznać żydowską religię ktoś nie będący wyznawcą judaizmu?

Oczywiście, dla prawdziwego poznania zamordowanego świata polskich Żydów potrzebne są długie i dogłębne studia. Można jednak starać się wejść w ten świat niejako przez boczną furtkę – poprzez opowieści. W zależności od poziomu wiedzy i wrażliwości odbiorcy, będą one inaczej do nich przemawiać, inne treści odsłaniać. Każdemu jednak mogą coś powiedzieć – jednym więcej, a drugim mniej. Stąd tak wielkie znaczenie opowieści w żydowskiej tradycji.

Wydawałoby się, że byłoby czymś najzupełniej wystarczającym, gdyby Tora była tylko i wyłącznie zbiorem wypisanych po kolei przykazań – zakazów i nakazów, które powinien wypełniać pobożny Żyd. Znajdują się w niej jednak również najrozmaitsze opowieści: o pierwszych ludziach, o praojcach i pramatkach, o życiu Mojżesza i wyjściu z Egiptu; z opowieści tych ludzie mają czerpać nauki moralne. W Talmudzie oprócz halachy – czyli przepisów prawnych i dyskusji na ich temat, znajdują się również agady – opowieści. Wielki chasydzki mistrz Nachman z Bracławia opowiadał swoim uczniom najróżniejsze historie i przypowieści; miały one budzić ludzi, którzy – na skutek długotrwałego przebywania w golusie (na wygnaniu) – znajdują się jakby w stanie duchowego uśpienia. Dlatego też śpiewający rabin i kompozytor Shlomo Carlebach – który w 1989 roku powiedział mi, że celem jego działalności jest to, aby Żydzi stawali się lepszymi Żydami, a nie-Żydzi byli świadomi żydowskich wartości – starał się osiągnąć ten cel nie tylko poprzez swoją muzykę, ale również poprzez opowiadanie legend i historii z życia rabinów, chasydzkich mistrzów i innych pobożnych Żydów – mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej.

W przypadku żydowskich opowieści zawsze istotniejsze było to, jaka wypływa z nich nauka moralna, niż to, w jakim stopniu są one zgodne z historyczną prawdą. O sile tych opowieści mówi następująca chasydzka historia, pochodząca od rabina Izraela z Rużyna:

Gdy święty Baal Szem Tow chciał kiedyś uratować życie chorego chłopca, kazał ulać świecę z czystego wosku, wziął ją do lasu, umocował na drzewie i zapalił. Potem odmówił długą modlitwę. Świeca płonęła przez całą noc. Rankiem chłopiec był zdrów.
Kiedy mój pradziad Wielki Magid, uczeń świętego Baal Szem Towa, chciał spowodować podobne uzdrowienie, nie znał już tajemnego znaczenia słów, na którym miał się skupić. Uczynił jednak to samo, co jego mistrz, i wezwał jego imię. Dzieło się udało.
Kiedy rabin Mosze Lejb z Sasowa, uczeń ucznia Wielkiego Magida, chciał dokonać podobnego uzdrowienia, powiedział: „Nie mamy już mocy dokonać tego, co zrobiono kiedyś. Ale opowiem o tamtym wydarzeniu, a Bóg pomoże”. I jego dzieło również się udało.

Żydzi w Europie Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza po powstaniu ruchu chasydzkiego, żyli jakby w mistycznym czasie. Teraźniejszość wystąpiła dla nich ze swoich granic. Żyli nie według chronologii, ale w stopieniu się przeszłego z teraźniejszym. Żyli razem z wielkimi mężami z przeszłości – nie tylko opowiadając historie o nich, ale także dzieląc ich uczucia i marzenia.

W jaki sposób tłumaczymy sobie to, co widzimy wokół nas? Na ogół za pomocą jakiegoś ciągu przyczynowo-skutkowego; dostrzegamy historyczne przesłanki, racjonalnie interpretujemy wynikające z nich wnioski. Chasydzi – widząc te same fakty co inni – w zupełnie czym innym upatrywali ich przyczyny.
Dlatego znaczenie miała dla nich nie historia, lecz legendy i opowieści – związane z konkretnymi historycznymi postaciami, ale często dość odległe od ich rzeczywistych dziejów. Za pomocą tych legend i opowieści tłumaczono sobie wydarzenia i wyciągano z nich wskazówki co do postępowania. Każdy opowiadający taką legendę dawał jakąś własną jej wersję, odbiegającą od wersji poprzednich. W książce tej zamieszczona jest moja wersja trzydziestu siedmiu legend i opowieści z żydowskiego Krakowa.

***

Z Krakowem wiąże się zapewne więcej żydowskich legend niż z jakimkolwiek innym miastem w Europie. Dlaczego tak jest? Można tłumaczyć to specyficzną atmosferą tego miejsca, szczególnie sprzyjającą takiemu właśnie, baśniowemu widzeniu świata (przecież Krakowa dotyczy także bardzo wiele najzupełniej nieżydowskich legend; jedne znane są każdemu polskiemu dziecku, inne – tylko specjalistom).

Można też tłumaczyć to sobie na inny sposób. W okresie „złotego wieku”, a więc w XVI i w pierwszej połowie XVII wieku, był Kraków najważniejszym żydowskim miastem w Polsce i jednym z najważniejszych w Europie; z tego powodu mieszkali wówczas tutaj najwybitniejsi polscy rabini (jak i inne wybitne postacie żydowskiego świata). Wielu ludzi uważa stary cmentarz żydowski w Krakowie za najważniejszy z religijnego punktu widzenia – obok cmentarza w Cfacie (Safedzie) w Górnej Galilei – żydowski cmentarz na świecie. W późniejszym okresie, w XIX wieku, przybrał żydowski Kraków w znacznym stopniu chasydzki charakter. Chasydzi świadomi byli tego faktu, że w ich mieście kiedyś przebywało tak wielu wielkich rabinów i innych wybitnych ludzi; odczuwali dumę z tego powodu – i dlatego opowiadali sobie o nich legendy. Większość z zamieszczonych w tej książce opowieści to takie właśnie legendy. W przypadku żydowskiego Krakowa źródłem najjaśniejszego światła jest „złoty wiek”; w późniejszej epoce odbiło się ono w zwierciadle chasydzkiego światopoglądu; jeżeli zechcemy, to i dzisiaj możemy dostrzec jego promienie.

O urodzeniu ReMu,
czyli strata i zysk

Rodzina Isserlesów przybyła do Krakowa z Regensburga (Ratyzbony) w początkach XVI wieku. Izrael Isserl był kupcem i bankierem, prowadził rozległe interesy, m.in. z dworem króla Zygmunta Augusta; w 1557 roku zbudował drugą synagogę w Mieście Żydowskim na krakowskim Kazimierzu. Jeden z jego synów, Izaak zwany Bogatym, przejął większość interesów ojca i był przez wiele lat seniorem krakowskiej gminy. Chwałą rodziny był jednak jego drugi syn, Mojżesz Isserles, znany jako ReMU (co jest galicyjską formą wymowy akronimu utworzonego od Reb Mosze Isserles), najsłynniejszy żydowski uczony w Polsce, naczelny rabin krakowskiej gminy żydowskiej i rektor tutejszej jesziwy, najważniejszy aszkenazyjski kodyfikator żydowskiego prawa. O jego narodzinach opowiadali sobie krakowscy Żydzi następującą legendę:

Izrael Isserl był jednym z najbardziej znanych żydowskich kupców w Krakowie. Posiadał duży sklep pełen najrozmaitszych towarów. Klienci chętnie kupowali w jego sklepie – nie tylko ze względu na różnorodność zgromadzonych w nim towarów, ale także dlatego, że Izrael Isserl był człowiekiem absolutnie uczciwym.
W każdy piątek zamykał on w południe swój sklep i szedł do domu, aby przygotować się na przyjście Szabatu. Kiedy zegar wybijał godzinę dwunastą, grzecznie prosił klientów, aby opuścili jego sklep.
Pewnego piątku, wczesnym przedpołudniem, do jego sklepu przybył klient. Był to znany kupiec, handlujący suknem i przyborami krawieckimi. Powiedział on, że ma zamiar dokonać dużego zakupu, i zaczął przeglądać towary na półkach, ściągając je na dół i rozkładając na ladzie i na podłodze sklepu; te towary, które miał zamiar kupić, odkładał na bok. Zegar wybił godzinę dwunastą. Izrael Isserl podszedł do kupca i powiedział do niego:
 – Bardzo mi przykro, ale muszę zamknąć sklep. Przyjdź po Szabacie; wtedy dokończysz wybierania towaru, który chcesz kupić.
 – Nie bądź śmieszny – powiedział kupiec. – Jest teraz dopiero piątkowe południe. Mamy jeszcze kilka godzin do rozpoczęcia Szabatu. Spokojnie zdążymy zakończyć transakcję przed nadejściem świętego dnia. Dostałem bardzo duże zamówienie od licznych krawców, którzy mają sporządzić stroje dla dworu i szlachciców na uroczystości na królewskim zamku. Chciałbym zakupić połowę towarów z twojego sklepu. A nie jest to ostatnie takie zamówienie. Jeśli uda mi się załatwić dla nich te towary, zostanę stałym dostawcą dla królewskich krawców. I jeśli teraz kupię towary w twoim sklepie, to będę się zaopatrywał tylko u ciebie. Jeśli mnie wyrzucisz teraz, kiedy zdążyłem już wybrać większość towarów, które mam zakupić, to już nie zdążę ich kupić przed Szabatem w żadnym innym sklepie – a potem będzie już za późno. Stracę zamówienie i szansę zostania stałym dostawcą dworu. Możesz być pewnym, że jeśli tak się stanie, to już nigdy więcej nie odwiedzę twojego sklepu i będę wszystkich znajomych kupców namawiał, aby nic u ciebie nie kupowali.
 – Bardzo mi przykro – powiedział Izrael Isserl. – Taki jest mój zwyczaj i nie odstąpię od niego nawet za największe skarby tego świata.
 – W takim razie będę odtąd kupował gdzie indziej – powiedział kupiec.
 – Trudno – rzekł Izrael Isserl. – To już twoja sprawa. Ja muszę teraz zamknąć sklep. Proszę cię zatem, abyś mi w tym nie przeszkadzał.
Zostawił wszystkie zdjęte przez kupca towary na podłodze, wyszedł razem z nim ze sklepu i udał się do domu, gdzie rozpoczął przygotowywać się na nadejście świętego dnia Szabatu.
Była to naprawdę wielka strata. Izrael Isserl mógł wówczas sprzedać połowę zawartości swojego sklepu. Ponadto kupiec nigdy już więcej nie pojawił się w jego sklepie, stracił więc bardzo dobrego klienta. Jednakże w Niebiosach zauważono, jaką to stratę poniósł Izrael Isserl z powodu szacunku dla Szabatu – i postanowiono go wynagrodzić. Żona Izraela Isserla poczęła i po dziewięciu miesiącach urodził mu się syn, któremu nadano imię Mosze – Mojżesz. I tak pamięć o Izraelu Isserlu przetrwała w imieniu jego syna; jest on bowiem znany pod imieniem urobionym od imienia jego ojca – Mosze Isserles (czyli Mojżesz syn Isserla).

Istnieje jeszcze inna wersja tej historii, bardziej zgodna z chasydzką wyobraźnią. Według niej przybyły do sklepu w piątek był Szatanem, który wystawił Izraela Isserla na próbę. Nagrodą za niepoddanie się pokusie były narodziny syna – wielkiego mędrca w Torze.
Uderzył mnie jeszcze jeden aspekt tej legendy; otóż ukazuje nam ona upadek społecznego znaczenia Żydów, jaki dokonał się podczas kilkuset lat – od czasu, kiedy dzieje się jej akcja, do czasu jej ułożenia. W XVI wieku, a więc w tzw. „Złotym Wieku”, Izrael Isserl mógł – dzięki powiązaniu z królewskim dworem – należeć do elity jednego z najważniejszych krajów Europy. Kiedy jednak w XIX wieku chasydzi tworzyli tę legendę, sytuacja uległa zmianie. Bankier i kupiec, prowadzący interesy na szeroką skalę (acz oczywiście nieporównanie węższą, niż było to możliwe w XVI wieku) mógł być wówczas jedynie Żydem zasymilowanym i religijnie indyferentnym (a w najlepszym przypadku – wyznawcą postępowego judaizmu). Bogaty i równocześnie tradycyjnie pobożny Żyd nie mógł być nikim więcej, jak tylko właścicielem sklepu – i w takiej roli pojawia się w tej legendzie Izrael Isserl.

 
Wesprzyj nas