Prawdziwa historia Ireny Sendlerowej – poprawione i uzupełnione wydanie poprzednich edycji – ukazuje się w 71. rocznicę aresztowania przez gestapo siostry „Jolanty” (taki pseudonim nosiła w czasie wojny) i 72. rocznicę powstania Żegoty, których celem było niesienie pomocy prześladowanym przez Niemców Żydom.


Pierwsze wydanie książki “Matka dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej” ukazało się w 2004 roku za życia bohaterki, i było przez nią autoryzowane.
Drugie wydanie ze zmienionym tytułem “Dzieci Ireny Sendlerowej” ukazało się rok po jej śmierci (2008), i w roku premiery filmu fabularnego produkcji amerykańsko-polskiej (2009).
W obu pierwszych wydaniach pominięto wątki rodzinne na prośbę Pani Ireny.

Książka “Prawdziwa historia Ireny Sendlerowej” zawiera wyjaśnienie wielu zdarzeń z życia osobistego i zawodowego “siostry Jolanty”, o które pytali uważni czytelnicy wcześniejszych publikacji.

Obecna książka ma dwie nakładające się formy opowieści. Narracji bezpośredniej, w której wykorzystano fragmenty wspomnień, zapisków i notatek Ireny Sendlerowej, towarzyszy taki wybór i układ dokumentów, zdjęć, materiałów prasowych i listów, że stanowi cenne uzupełnienie wiedzy o bohaterce. I może być odczytany jako równoległy-archiwalny głos o jej życiu i działalności.

Niezwykle ważnym fragmentem książki jest rozdział zatytułowany “Janka, córka Ireny – rozmowa Anny Mieszkowskiej z Janiną Zgrzembską”. A także obszerny aneks “Dokumenty”, w którym odnajdujemy bezcenne listy Ireny Sendlerowej pisane w latach 1994-1995 do Natana Grossa (1919-2005) polsko-izraelskiego pisarza, poety, tłumacza i reżysera filmowego. Do uratowania jego brata (Jerzego Grossa, który żyje w Australii, gdzie jest znanym reżyserem filmów animowanych) przyczyniła się nie tylko Irena Sendlerowa ale również jej późniejszy mąż Stefan Zgrzembski. Publikowana jest także po raz pierwszy relacja Sendlerowej “Jak ratowałam dzieci z getta warszawskiego” (napisana i wygłoszona 1966 roku w Warszawie a w maju 1983 roku w Izraelu).

Jak napisał prof. Michał Głowiński (…) książka Anny Mieszkowskiej jest „czymś więcej niż książką o Niej; choć nie stanowi tak zwanego wywiadu rzeki, jest w dużej mierze także jej książką. Anna Mieszkowska dopuszcza bowiem swoją bohaterkę do głosu, zapisuje Jej wypowiedzi, utrwala opinie, przywołuje wypowiadane przez Nią formuły. Biografia Ireny Sendlerowej jest piękna i heroiczna, budująca i przejmująca, taka, która od dziesięcioleci czekała na swojego Plutarcha”.

Anna Mieszkowska – urodziła się w 1958 w Warszawie. W 1984 ukończyła wydział Wiedzy o Teatrze w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza (obecnie Akademia Teatralna). Pracuje w Polskiej Akademii Nauk Archiwum w Warszawie. Współpracuje z Archiwum Emigracji (UMK) w Toruniu.
Od wielu lat zbiera dokumentację teatralną dotyczącą działalności polskich artystów poza krajem.
Tłumaczenia jej książki o Irenie Sendlerowej ukazały się w Niemczech, w Hiszpanii, we Włoszech, w Czechach, Izraelu, w Stanach Zjednoczonych, w Brazylii i we Francji.

Na podstawie jej książki “Matka dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej” powstał film fabularny dla Hallmark Hall of Fame pt.: „The Courageous Heart of Irena Sendler” (w reżyserii Johna K. Harrisona z Ann Paquin w roli głównej, premiera w telewizji amerykańskiej 19 kwietnia 2009, w kinach polskich jako “Dzieci Ireny Sendlerowej” 31 sierpnia 2009).

Książka „Prawdziwa historia Ireny Sendlerowej” znacząco uzupełnia biografię niezwykłej Polki, którą zna cały świat. Autorka przywołuje nieznane dotąd fakty, dokumenty i listy.

Anna Mieszkowska
Prawdziwa historia Ireny Sendlerowej
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 24 września 2014

Ze wstępu:

Irena Sendlerowa nie lubiła, gdy nazywano ją bohaterką.
(…)
– Jest prawdą, że wiele lat milczała. Po raz pierwszy opisała to, czym zajmowała się w czasie wojny, w dwudziestą rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim: Ci, którzy pomagali Żydom. Wspomnienia z czasów okupacji hitlerowskiej (Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego 1963, nr 45/46). Pierwszego wywiadu udzieliła Józefowi Goldkornowi (…kto ratuje jedno życie) dla tygodnika „Prawo i Życie” w 1967 roku. W latach następnych też o niej pisano.

Ale ogromne zainteresowanie mediów polskich i zagranicznych historią Ireny Sendlerowej wybuchło w roku 2001, gdy do Polski przyjechały cztery amerykańskie uczennice, by odwiedzić bohaterkę swojej sztuki. Pani Irena miała już wtedy dziewięćdziesiąt jeden lat i nie zdawała sobie sprawy, że już niedługo jej historia stanie się głośna na świecie, a ona będzie osobą tak popularną jak największe gwiazdy świata literatury, muzyki i filmu.

Dobro musi zwyciężyć, powtarzała często. Całym długim, niełatwym życiem udowodniła światu, że można być dobrym nawet wtedy, gdy dookoła jest zło, nienawiść i śmierć. Cierpiała, widząc, że świat nie wyciągnął należytych wniosków z okrucieństw drugiej wojny. Że nadal na całym świecie mnóstwo jest przemocy, nietolerancji, cierpienia. Irena Sendlerowa, od lat nazywana matką dzieci Holokaustu, zmarła 12 maja 2008 roku w Warszawie.

Do przeprowadzenia rozpoczynającej tę książkę rozmowy z Janiną Zgrzembską, córką pani Ireny, zachęciły mnie pytania zadawane przez osoby, które po lekturze książek Matka dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej (Muza 2004) i Dzieci Ireny Sendlerowej (Muza 2009) odczuwały niedosyt informacji biograficznych o charakterze rodzinnym. Starałam się również wyjaśnić wątpliwości uważnych czytelników. Udało mi się też ustalić i sprawdzić kilka faktów pominiętych we wcześniejszych biografiach.

Janka, córka Ireny

– rozmowa Anny Mieszkowskiej z Janiną Zgrzembską

(…)
Strasznie to skomplikowane. Ojciec, Adam Celnikier [1912–1961], po wojnie pozostał przy okupacyjnym imieniu i nazwisku: Stefan Zgrzembski. I mama po ślubie z nim w 1947 roku oraz ty i bracia otrzymaliście to nazwisko.
Tak.

Ojciec miał rodzeństwo?
Był jedynakiem. Jego rodzina, bardzo zamożna, mieszkała w Warszawie.

Wiesz, kiedy i w jakich okolicznościach matka ojca opuściła Warszawę?
Nie, tego nie wiem.

Pani Irena opowiadała, że w czasie okupacji dwa razy jeździła do Krakowa…
Nic o tym nie wiem. Ale te wyjazdy mogły mieć związek z działalnością mamy w Żegocie. Wiadomo, że znała organizatora krakowskiego oddziału Żegoty, Stanisława Dobrowolskiego. Ale nie mówiła o tym. Mama w ogóle mało nam mówiła o swoim wojennym życiu. Ojciec nie był w dobrych stosunkach ze swoją matką. Nie wiem, skąd babcia wzięła się w Krakowie ani jak się uratowała. Mama nam mówiła: „Warszawskie niebo było za małe, aby pod jednym niebem mieszkała babcia Leokadia i jej syn Adam”.

Drugi brat, młodszy od ciebie o cztery lata, imię miał po ojcu.
Tak.

Rodzice znali się przed wojną. Oboje byli w małżeństwach. Mama była żoną Mieczysława Sendlera [1910–2005], filologa klasycznego, którego poznała jeszcze w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie mieszkała do matury w 1927 roku. A ojciec…
Ojciec miał żonę, z którą wziął ślub ortodoksyjny.

Wiesz coś więcej?
Jego żona była dobrą koleżanką mamy ze studiów na uniwersytecie. Przeżyła wojnę. Kiedy rozstała się z mężem, czyli moim późniejszym ojcem, nie wiem. Wyszła ponownie za mąż. Z tym drugim małżonkiem była do śmierci. Miała córkę, starszą ode mnie o rok. Odwiedzały nas i my bywałyśmy w ich domu w Miedzeszynie. Czułam jej sympatię do mnie. Jej córka wcześnie wyjechała do Londynu, następnie zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Na prośbę mamy wysłałam jej książkę Matka dzieci Holocaustu. Napisała potem do mamy serdeczny list. Była niedawno w Warszawie, spotkałyśmy się. Czujemy wobec siebie jakąś bliskość, mimo oddalenia i rzadkich kontaktów.

Rodzice rozstali się…
Ojciec wyprowadził się z domu, gdy miałam dziesięć lat. Zmarł w 1961 roku.

Rozmawiamy w kawiarni przy placu Na Rozdrożu. Wiesz, dlaczego zależało mi na spotkaniu z tobą w tym miejscu…
Domyślam się.

Znajdujemy się w pobliżu trzech ważnych miejsc związanych z twoją mamą. Aleja Szucha, gdzie Irena Sendlerowa przebywała w areszcie gestapo1 w 1943 roku, fontanna w pobliżu której odzyskała wolność, wyprowadzona z aresztu śledczego niby na dalsze przesłuchania w innym miejscu, i wreszcie powojenne mieszkanie przy placu Na Rozdrożu. Dokładnie po drugiej stronie ulicy… Gdzie mama mieszkała wcześniej, pamiętasz?
Oczywiście, że pamiętam: Bagatela 10, Ustronie 2, taki adres znajduje się na odpisie mojego aktu urodzenia, Belwederska 20 – do 1954 roku, Sielecka 3 – do 1957, Sielecka 26 – do 1961 i Plac na Rozdrożu. Ostatni adres mamy to Sapieżyńska…

Przedwojenne warszawskie adresy pani Ireny, które znalazłam w jej teczce studenckiej, to: Raszyńska 58 m. 9 – mieszkanie „przy rodzinie” ze strony matki, Lipowa 8/10 m. 3 – po ślubie (w 1931 roku) z Mieczysławem Sendlerem. Pierwsze mieszkanie na Woli, jednopokojowe, przy ulicy Ludwiki 3 m. 63 i drugie (od roku 1935), dwupokojowe, przy tej samej ulicy Ludwiki 6 m. 82. W tym ostatnim został ją wybuch wojny. Twoje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa, to …
Trumienka, czarna – z braciszkiem Andrzejkiem w kaplicy domu przy Belwederskiej. Zmarł w listopadzie 1949 roku.

A inne wspomnienie?
Pamiętam, jak siedziałam pod biurkiem albo pod stołem, a ojciec pisał na maszynie.
(…)

Co wiedziałaś o przedwojennym życiu mamy?
Że w czasie studiów na uniwersytecie mieszkała przy rodzinie ze strony swojej matki. To byli endecy! Wiedziałam, że miała kłopoty z ukończeniem studiów. Że napisała pracę magisterską u profesora Wacława Borowego, który przysłał jej kartkę z urlopu z wiadomością, że ocenia ją na „dobrze”.

O tym, że do egzaminu magisterskiego nie doszło, mama nie mówiła?
Nie.

Co jeszcze wiedziałaś?
O małżeństwie…

Pamiętam, jak pani Irena opowiadała, że w wieku siedemnastu lat Cyganka wywróżyła jej, że będzie miała dwóch mężów, ale trzy razy wyjdzie za mąż…
I to się sprawdziło. Za Mieczysława Sendlera wyszła ponownie już po śmierci ojca. Ale po dziesięciu latach rozeszli się.

Mówisz często, że mama przekazała ci strach przed Niemcami. Jak się on objawia?
Kiedy jestem w Niemczech, wszystko jedno gdzie, w hotelu, w szkole, w restauracji, szukam oczami drogi ucieczki, możliwości ukrycia się. Dominuje lęk.

Pokazałaś mi bardzo ważne zdjęcie z bezcenną dedykacją, która wiele wyjaśnia:
„Dla mojego Dziecka. Tak wyglądała Twoja Mamusia po «wyjściu» z Pawiaka – więzienia niemieckiego w r. 1943
15. III. 47 r.”.
Na dwa tygodnie przed twoim przyjściem na świat mama robi ci taki prezent na przyszłość – ze wspomnienia przeszłości. Stąd twoja trauma, lęk przed przeżyciami, których nie doświadczyłaś. Pani Irena opowiadała, że miała wyrzuty sumienia z tego powodu, że jej zaangażowanie w działalność konspiracyjną, jej aresztowanie, potem ucieczka z domu, mieszkanie u znajomych skróciło życie jej matce. Nawet nie mogła być na pogrzebie matki, ponieważ szukało jej gestapo. Po wojnie odwiedzała często grób matki na Powązkach. Była tam też 30 marca 1947 roku. Następnego dnia ty się urodziłaś.

Przypadkiem uratowałam tę fotografię. Zrobiłam kilka odbitek, ale ktoś mamę odwiedził i mama, jak to mama, chciała to właśnie zdjęcie tej osobie podarować. Gdyby mnie wtedy nie było, zdjęcie by przepadło. Odbitki były nowe, pamiątkowe zdjęcie – nieco sfatygowane. Gość miał dostać gorszą wersję. Mama chyba nie spojrzała na dedykację.

Przeczytałam takie zdanie: „O Irenie Sendlerowej w PRL-u zupełnie zapomniano. Przesądził o tym jej akowski rodowód”.
Mama nigdy nie należała do Armii Krajowej! Jeszcze przed wojną była w Polskiej Partii Socjalistycznej. W 1948 znalazła się w PZPR.

Do roku?
Chyba do końca. Kilka razy chciała oddać legitymację partyjną, ale tego nie zrobiła. Po 1968 roku ze względu na stan zdrowia i sytuację polityczną nie była czynnym członkiem partii.

Pani Irena prowadziła aktywne życie zawodowe, społeczne…
Ojej! Jak myśmy z bratem nienawidzili tego mamy społecznikostwa. Tego rozdawnictwa. Mama uważała, że jesteśmy szczęśliwi, bo mamy dach nad głową i nie jesteśmy głodni. O innych naszych potrzebach w domu się nie mówiło.

Kto mamę odwiedzał?
„Znajomi z czasów wojny”! Tak wszystkich przedstawiała. Długo nie znaliśmy z bratem prawdy o jej wojennej działalności. Dopiero w 1965 roku, gdy dostała medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, dowiedzieliśmy się, za co go otrzymała. Po artykule o mamie, chyba w tygodniku „Prawo i Życie”, zaczęły się odwiedziny…

Kim byli ci ludzie?
Bardzo różni goście. Z Polski i z zagranicy… Czasem były to „koleżanki z Pawiaka”, tak o nich mówiła. Pamiętam, że przychodziły także: Ninka Grabowska, Jaga Piotrowska, Stanisław Papuziński, Irena Schultz, obie Palestrowe – Maria i Małgorzata, Rudolfowie… Pewnego razu przyszedł Grześ – wysoki blondyn, miał kręcone włosy. Podsłuchałam jego rozmowę z mamą. Długie lata szukał swojego rodzeństwa. Był też kilka razy Frank Mogens ze Stanów Zjednoczonych.

A z grona uratowanych dzieci?
Od zawsze były z nami Tereska i Irenka.

Wojenne córeczki mamy?
Tak. Teresa miała piękne warkocze. Po 1956 roku wyjechała do Izraela. Miałyśmy kontakt do końca jej życia. Z Irenką jestem w stałym kontakcie. Wróciła do Warszawy po wielu latach mieszkania w Szczecinie. Ma córkę, wnuczkę, dwóch prawnuków.

A inni?
Serdeczne stosunki łączyły mamę z rodziną Głowińskich. Znała ich sprzed wojny. Bywaliśmy u nich w domu. Takiej dobrej ryby faszerowanej, jaką robiła matka Michała Głowińskiego, nigdy nigdzie nie jadłam! Podobnie blisko był z nami Piotr Zettinger ze swoją matką. Lekcjom Piotra zawdzięczam to, że zdałam maturę z matematyki. Odwiedzała mamę także ich kuzynka Elżbieta.

Wiem, że irytowały mamę pytania dziennikarzy, czy ma zdjęcia z uratowanymi dziećmi.
Z tymi, którzy odwiedzali mamę w ostatnich latach – miała. Z wcześniejszych ocalało tylko jedno, z 1944 roku, z Irenką i panią Rudolfową. Nie wiem, kto je zrobił i kiedy. I późniejsze z Izraela…

Jak długo mama była w Izraelu?
Pojechała w maju 1983 roku na trzy tygodnie.

Sama?
Nie, towarzyszył jej Andrzej Klimowicz.

Ten, dzięki, któremu w 1943 roku Maria Palester dowiedziała się, jak trafić do organizacji, z którą współpracowała Irena Sendlerowa?
Tak, to był on. W 2004 roku, po ukazaniu się książki, odwiedziła mamę jego córka.

Z jakimi wrażeniami mama wróciła z tej podróży?
Mama wróciła z podróży do Izraela pełna dobrych wrażeń. Wspominała przez długie miesiące spotkania z ludźmi, których znała, i z nowo poznanymi. W tej podróży wszystko było ważne – ludzie, miejsca, wydarzenia. Wróciła od przyjaciół, którzy nie wiedzieli o jej wojennej działalności. Przywróciła nieco lepsze imię Polski – że jednak nie tylko antysemici… Wróciła z Jerozolimy – miasta trzech religii, miasta ze wzgórzem Yad Vashem.

Kiedy Irena Sendlerowa otrzymała honorowe obywatelstwo państwa Izrael?
W 1991 roku.

Mówiłaś, że wydarzenia marca 1968 przywróciły mamie siły?
Przełom lat 1967/1968 to dla mamy był czas szpitala, sanatorium, choroba serca, leżenie w łóżku. Bardzo kiepski stan fizyczny, a za oknem w ’68 – marzec. Pewnego dnia Adam wrócił z Krakowskiego Przedmieścia zapłakany. Opowiadał, co się dzieje na mieście. Wtedy mama spuściła nogi z łóżka, zadzwoniła do Jagi Piotrowskiej, której oznajmiła: „Biją Żydów, zakładamy drugą Żegotę…”. I od momentu, kiedy podeszła do telefonu, zaczęła chodzić – lepiej lub gorzej. Wróciła do życia.
(…)

Czy twoim zdaniem mama doświadczyła czegoś, co w psychologii nazywa się wyparciem?
Miała to w świadomości. Zakazywała sobie mówić o tym, co przeżyła. Ale to i tak do niej wracało, poprzez kontakty z ludźmi, którzy chcieli się czegoś od niej dowiedzieć.

Irena Sendlerowa pisała kilka razy na temat tego, co robiła w czasie drugiej wojny światowej. Po raz pierwszy w 1963 roku. Wspomnienie Jak ratowałam dzieci z getta warszawskiego w tej wersji, w której je publikujemy, zostało odczytane przez mamę na spotkaniu w Muzeum Holocaustu Yad Vashem w Jerozolimie w maju 1983 roku.
Skąd w ostatnich latach życia mamy taki duży wzrost jej popularności w Polsce i poza krajem? Przecież wcześniej też udzielała wywiadów. Odwiedzali ją dziennikarze, historycy.

Tak, ale przyjazd do Polski amerykańskich dziewczynek, które w 1999 roku na szkolny konkurs historyczny napisały sztukę o mamie Life in a Jar, przetłumaczoną jako Życie w słoiku, nagłośniły nasze media! I od tego wszystko się zaczęło. Powstała legenda, która trwa. Nie było słoika, tylko butelka.

Dwie butelki.
W każdym razie na pewno nie był to słoik. Ale to już jest nie do sprostowania. Mamie przysyłano słoiki z karteczkami. A teraz słoiki stawiane są na jej grobie.

 
Wesprzyj nas