Opowieść o tym, jak trudno wyrwać się z toksycznego związku


Piękna modelka, która z powodu miłości do mężczyzny trafiła do przestępczego świata.

Przejmująca opowieść kobiety, która uwikłała się w niebezpieczny związek.
Musiała znaleźć w sobie siłę, by zawalczyć o swoją przyszłość.

Wkrótce po pierwszych sukcesach w modelingu młodziutka dziewczyna, Georgia Durante, dając się uwieźć obietnicy luksusowego życia, poślubiła człowieka „z przeszłością”. Nie podejrzewała, jak źle może skończyć się związek z mafiosem. Musiała odnaleźć się w brutalnej, męskiej rzeczywistości przestępczego świata.

„W złym towarzystwie” jest trzymającą w napięciu prawdziwą opowieścią dziewczyny, która z powodu miłości trafiła do przestępczego podziemia. To fascynująca historia walki, jaką Georgia musiała stoczyć z brutalnym otoczeniem, by odzyskać godność i niezależność.

Georgia Durante
W złym towarzystwie
Tłumaczenie: Michał Strąkow
Wydawnictwo Znak
Premiera: 11 sierpnia 2014

Prolog

„Przepraszam, czy twoje jeansy to Bugle Boy?”
Jeśli zdarzyło się wam oglądać telewizję na początku lat dziewięćdziesiątych, na pewno widzieliście tę reklamę. Przystojniak w jeepie jedzie na północ biegnącą pośród wzgórz Pacific Coast Highway. Kruczowłosa piękność w klasycznym czerwonym kabriolecie Dino Ferrari przyśpiesza do 135 kilometrów na godzinę, zrównuje się z jeepem na zapierającym dech w piersiach wirażu i pyta przystojniaka o producenta jego spodni.
„No tak… To jeansy Bugle Boy”.
„Dziękuję” – odpowiada kruczowłosa piękność.
Następnie gwałtownie hamuje, wykonuje perfekcyjny nawrót o sto osiemdziesiąt stopni i rusza tam, dokąd jadą piękne kobiety w egzotycznych sportowych samochodach, gdy kończy się ich trzydziestosekundowy występ.
W tym wypadku podróż zakończyła się na oddalonym o kilkadziesiąt metrów od szosy stromym zboczu, gdzie zatrzymał się odwrócony do góry kołami samochód.
Kruczowłosa piękność spokojnie sączyła dietetyczny gazowany napój, plotkując z członkami ekipy filmowej. Tymczasem pod poskręcanymi metalowymi szczątkami tego, co chwilę wcześniej było bardzo drogim włoskim sportowym samochodem, tkwiła dublująca ją kaskaderka, blondynka w peruce.
To byłam ja.
Nawet nie pytajcie, co poszło nie tak. Zbyt duża prędkość na zakręcie, podjęta w ułamku sekundy niewłaściwa decyzja, błąd reżysera, załogi przygotowującej samochód, a może mój własny – kto to wie? Takie rzeczy po prostu się zdarzają.
Samochodem zarzuciło. Tylne koła zaczęły z piskiem ślizgać się po gładkiej nawierzchni i złapały kontakt z miękkim poboczem, a ja straciłam panowanie nad obracającym się pojazdem. Próbowałam skontrować kierownicą, ale bez wspomagania układu kierowniczego i naramiennych pasów bezpieczeństwa – szlag by trafi ł te klasyczne samochody – okazało się to niemożliwe. Ferrari poderwało się w górę, po czym opadło z impetem, odbiło się od nawierzchni i przekoziołkowało raz, drugi i trzeci.
To, że nie miałam naramiennego pasa, prawdopodobnie uratowało mi życie. Kiedy samochód frunął w powietrzu, zanim jeszcze po raz pierwszy uderzył o ziemię, miałam wystarczającą swobodę ruchów, żeby zdołać rzucić się w bok, na siedzenie pasażera, i wtulić się w wąską przestrzeń pod schowkiem.
W mojej maleńkiej trumnie panowała kompletna ciemność. Byłam pokryta kawałkami rozbitej przedniej szyby i dość mocno poobijana, ale udało mi się przeżyć i nie skręciłam karku. Ledwo zdążyłam pomyśleć o tym, ile miałam szczęścia, gdy nagle usłyszałam syczący dźwięk i poczułam zapach wyciekającej benzyny. Odszukałam krótkofalówkę i wrzasnęłam do niej:
– WYCIĄGNIJCIE MNIE STĄD!
Przy samochodzie błyskawicznie pojawiło się kilkunastu członków ekipy filmowej. Postawienie ferrari z powrotem na kołach i wyciągnięcie mnie z mojej kryjówki zajęło im około trzydziestu sekund, mniej więcej tyle, ile trwa reklama – możecie mi wierzyć, że tamta była wyjątkowo długa.
O czym myślałam przez cały ten czas? O swojej córce? O swoim synu? O matce? Nie. Czy widziałam białe światło i przywołujące mnie anioły? Nie. Czy dziękowałam Bogu za ocalenie? Zrobiłam to później. W tamtej chwili moją pierwszą myślą było: o chooolera, rozwaliłam wóz za 250 000 dolarów. Czy muszę wam mówić, że tamto wydarzenie okazało się punktem zwrotnym w moim życiu?
Ekipa znalazła w Los Angeles identyczne dino ferrari rocznik 1973 i następnego dnia udało się nam dokończyć zdjęcia. Reklamę emitowano w telewizji przez dłuższy czas, a honoraria za kolejne emisje pozwoliły mi sfinansować którąś z rzędu przebudowę mojego domu. Sam wypadek przeszedł do legendy w środowisku kierowców kaskaderskich. Aż do dziś ludzie opowiadają mi historię o wywróconym do góry kołami dino ferrari i o tym, jak nie mogli uwierzyć, że kierowca uszedł z życiem.
Zawsze znajdzie się jakieś inne ferrari – oto prawdziwa lekcja płynąca z tej historii.
W pewnym sensie jest to również lekcja, jaką dało mi całe moje życie.

Jeśli macie więcej niż trzydzieści lat, moja twarz pewnie wyda się wam znajoma. W 1969 roku, w epoce „lata miłości”, w drogeriach i sklepach turystycznych w Ameryce i w Europie pojawiło się osiemdziesiąt tysięcy kartonowych sylwetek naturalnych rozmiarów, przedstawiających dziewczynę Kodaka. To byłam ja: ubrana w biało-niebieskie bikini w kropki (dość skąpe jak na lata sześćdziesiąte, dziś uznano by je za całkiem niewinne) stałam z wdzięcznie ugiętą prawą nogą, a moje osiemnastoletnie brązowe oczy rzucały wyzywające spojrzenie.
Studenci wykradali moje sylwetki ze sklepów, słyszałam, że jedną z nich wystawiano nawet w wyborach królowej balu na Uniwersytecie Pepperdine (byłam wówczas o włos od zwycięstwa). Studentki natomiast używały tych kartonowych manekinów jako wieszaków na swetry.
Widywaliście mnie także w innych kampaniach reklamowych o ogólnoamerykańskim zasięgu – na billboardach oraz w reklamach prasowych papierosów More i Kent, hotelu Las Vegas Sahara, Coca-Coli, zabawek Mattel, wódki Smirnoff , sportowych ubrań Adidasa, sieci sklepów JC Penney, butów L.A. Gear i herbaty Lipton, a także na okładce pisma „American Woman Motor Sports” i na pierwszych stronach katalogów wielu domów towarowych. Lista jest długa.
W roli kierowcy kaskaderskiego mogliście mnie zobaczyć między innymi w reklamach Pepsi, w których Cindy Crawford zachłannie pije swój napój, obserwowana przez dwóch małych chłopców, przypatrujących się jej z zapartym tchem – moja rola polegała na dublowaniu Cindy za kierownicą czerwonego lamborghini. Brałam też udział w nagrywaniu serii telewizyjnych spotów dla marki Oldsmobile – były one częścią kampanii „Nowa generacja oldsmobili”, znanej lepiej z reklamowego sloganu „To nie jest oldsmobile twojego ojca”. W jednym z tych spotów wystąpiłam jako dublerka Priscilli Presley: jeździłam samochodem po plaży i przedzierałam się przez fale przyboju, filmowana z pokładu lecącego tuż obok helikoptera. Na siedzeniu pasażera towarzyszyła mi skamieniała z przerażenia córka Priscilli, Lisa Marie. Ale prawdziwym wyzwaniem była kręcona na Hawajach reklama filmu o agencie 007, w której byłam dublerką córki Rogera Moore’a. Praca z helikopterem dostarczała mocnych wrażeń – przez osiem szalonych dni zdjęciowych jedynie centymetry dzieliły śmigłowiec od zderzaka mojego samochodu. Musiałam niezwykle precyzyjnie dobierać prędkość jazdy, bo w przeciwnym razie helikopter wbiłby się w bagażnik samochodu, a moja głowa wylądowałaby piętnaście metrów dalej. W trakcie zdjęć wykorzystaliśmy każdy kaskaderski numer, jaki tylko przyszedł do głowy autorom scenariusza: motocyklowe kraksy, eksplozje, a także przelatujące tuż nad samochodem dwupłatowce, z których wydobywał się ograniczający widoczność dym.
Ale dość już o reklamach. Po dwudziestu latach w tej branży moje CV liczy osiemnaście stron, a ja nie zabiegam tu o kolejny angaż.
Pracowałam też przy wielu filmach, które pojawiły się na dużym ekranie. W Kacprze byłam dublerką odtwórczyni jednej z głównych ról, roztrzaskałam samochód o drzewo i zaliczyłam upadek w przepaść. W rzeczywistości było to zaledwie dwanaście
metrów, ale dzięki wykorzystaniu techniki blue box wyglądało to tak, jakbym runęła z wysokości sześćdziesięciu metrów. W Okruchach wspomnień o włos uniknęłam zderzenia z innym pojazdem, pędząc z prędkością 110 kilometrów na godzinę. W komedii Szklanką po łapkach brałam udział w scenie ulicznego pościgu w centrum Los Angeles. W Dziewczynie gangstera, fi lmowej klapie z udziałem Tony’ego Danzy, rozbiłam pick-upem szklaną witrynę solarium i uczestniczyłam w większości pościgów samochodowych.
Pracowałam też przy produkcjach telewizyjnych, między innymi przy wielu odcinkach serialu Melrose Place; byłam też dublerką Lindy Evans w Dynastii. Później przeniosłam się do seriali Unsolved Mysteries i Diagnoza morderstwo. W swoim ostatnim odcinku Diagnozy morderstwo dublowałam aktorkę Piper Laurie podczas nagrywania kaskaderskiej sceny ucieczki samochodem.
Przez lata brałam udział w kręceniu setek filmów i reklam, w których to ja wykonywałam zadanie, a laury zbierała aktorka – ale czy to ważne? Zdążyłam już ogrzać się w blasku jupiterów. Mój uśmiech nie pojawia się co prawda na ekranie, ale za to gości na mojej twarzy, gdy idę do banku.
Możliwe, że natknęliście się kiedyś na moje zdjęcia w plotkarskich rubrykach niektórych gazet lub w brukowcach, o ile czytujecie takie rzeczy. „Tajemnicza owarzyszka”. To ja. „Blondynka”.
To również ja. W przeszłości paparazzi fotografowali mnie w towarzystwie Petera Lawforda i Davida Janssena – dwóch mężczyzn, którzy umarli młodo, ponieważ żyli zbyt szybko. Jest też zdjęcie, na którym przytulam się do O.J. Simpsona (pracowaliśmy razem przy kręceniu reklamy dla firmy Hertz; później, przy okazji spotkań w rozmaitych hollywoodzkich klubach, poznałam O.J.-a i jego żonę Nicole na stopie towarzyskiej). Kolejne zdjęcie i ponownie ja, tym razem przytulona do aktora Hugh O’Briana podczas przyjęcia w Aspen. I znowu ja, na kolacji w towarzystwie Quincy’ego Jonesa w Drai’s, modnym klubie w Beverly Hills. A zdjęcie w towarzystwie będącego świeżo po ślubie syna byłego prezydenta? No cóż, w tym wypadku to mogłam być ja – wystarczyłoby, że ktoś puściłby parę i dał cynk paparazzim – gdyby nie to, że nie mam w zwyczaju wsiadać do limuzyn (wynajętych przez najpilniej chronionych ludzi w Waszyngtonie) z żonatymi mężczyznami, zwłaszcza jeśli nie wiem, dokąd jadę. Powiedziano mi, że chodzi o kolację. Ale ze względów bezpieczeństwa nie chciano mi zdradzić, gdzie się ona odbędzie. Trzy małżeństwa i trzy rozwody czegoś mnie nauczyły.
Dziewczyna jednego gangstera i żona innego; kobieta, która większość swojego życia spędziła w mroku przestępczego półświatka; świadek morderstw i aktów niewymownego okrucieństwa; osoba, której życie nieraz znajdowało się w niebezpieczeństwie. To także ja.
Byłam też kierowcą na usługach mafii – to wtedy nabrałam wprawy w samochodowych ucieczkach, dzięki czemu mogłam później zarabiać na życie kaskaderskimi wyczynami za kierownicą. Widziałam „złych chłopców” robiących dobre rzeczy i „dobrych chłopców”, którzy popełniali przestępstwa – to wykrzywiło moje spojrzenie na rzeczywistość. Mój młody umysł padł ofi arą manipulacji ze strony potężnych ludzi, których wpływy obejmowały nie tylko ich własny, mroczny świat, ale sięgały także kręgów rządowych.
CIA nie ma żadnych dowodów przeciwko mafii, rzecz jednak w tym, że nawet nie próbuje ich zdobyć. W czasach gdy mieszkałam w Nowym Jorku, CIA utrzymywała trwające od szesnastu lat związki z mafią, poczynając od samego Carla Gambino – obie strony blisko współpracowały przy praniu brudnych pieniędzy, wymuszeniach i zabójstwach. Mafia pociągała za spust, ale to CIA ładowała broń. Nie wiem, czy ta sytuacja trwa nadal, bo nie obracam się już tych kręgach i nie jestem świadkiem tego, co się tam dzieje. Opuszczenie tamtego świata nie było łatwe i przypuszczam, że już na zawsze pozostanę jakoś z nim związana.
Poza tym jest jeszcze tamta dawna Georgia, czyli ja z czasów, zanim stałam się Wakacyjną Dziewczyną Kodaka i zanim zostałam poślubiona mafii: grzeczna katolicka dziewczynka w pierwszokomunijnej sukience, onieśmielona i przypominająca aniołka z wianuszkiem białych stokrotek, otaczających welon.

Kiedy już ściągnięto ze mnie rozbite ferrari i zdjęcia się skończyły, wróciłam samolotem do domu w Los Angeles i zaczęłam zastanawiać się nad własnym życiem. Uderzyła mnie łatwość, z jaką byłam gotowa spoglądać w oczy śmierci. Czyżby życie nie miało dla mnie znaczenia?
Jak to się stało, że moje losy tak się potoczyły?
Zdałam sobie sprawę, że stworzona przeze mnie zawodowa tożsamość funkcjonowała w oderwaniu od mojego życia prywatnego – zamiast być dla niego oparciem, była jego zaprzeczeniem. Kariera stała się dla mnie świetnym sposobem na unikanie tych prawd o moim życiu, którym nigdy nie chciałam stawić czoła. Gdy byłam w kryzysowej sytuacji, bardzo często myślałam wyłącznie o jej zewnętrznych, nieosobowych aspektach, zamiast o kobiecie, która znalazła się w tym położeniu. Ucieczki na złamanie karku przed złymi facetami to coś, co praktykowałam nie tylko przed kamerami, ale i przez całe swoje życie. Zbyt duża prędkość na zakrętach, zbyt wiele niewłaściwych decyzji podejmowanych w ułamkach sekund, błędy innych lub moje własne – kto to wie? Przyjmowałam po prostu, że pewne rzeczy się zdarzają.
I właśnie wtedy zaczęłam pisać tę książkę.

 
Wesprzyj nas