„Czarodziejka ze Świata Czarownic” to długo oczekiwane wznowienie piątego tomu bestsellerowej serii „Świat Czarownic”.


Kathtea, córka Simona Tregartha i Jaelithe, traci moc, przez co staje się łatwym celem dla sił Ciemności i zagrożeniem dla całego Escore. Czarodziejka postanawia wrócić do Estcarpu, by odzyskać dawne zdolności.

Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem. Kathtea przekracza Bramę między światami i spotyka na swej drodze jednego z Wielkich Adeptów o niszczycielskiej mocy.

Aby ocalić życie, będzie musiała mu zaufać…

Alice Mary Norton (1912–2005), znana jako Andre Norton, to wybitna amerykańska pisarka okrzyknięta Matką Fantastyki. Jej twórczość obejmuje ponad sto książek, a liczne z nich zostały wyróżnione wieloma prestiżowymi nagrodami. Dorobek pisarki, zaliczany do klasyki gatunku, uczynił ją najpopularniejszą na świecie autorką literatury fantasy i science fiction.

Andre Norton
Czarodziejka ze Świata Czarownic
Tłumacz: Ewa Witecka
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Seria: Świat Czarownic tom 5
Premiera: 13 sierpnia 2014

Rozdział XII

Zasnęłam i znowu przyśnił mi się sen. Nie były to jednak kolejny atak na moją wolę ani żądanie posłuszeństwa. Raczej wzięto mnie za rękę i zaprowadzono w bezpieczne miejsce, gdzie można było wymienić się myślami bez obawy, że ktoś nas podsłucha. Do krainy snów przywiódł mnie więzień kryształowej kolumny. Wydawał się młodszy, wrażliwszy, nieprzepełniony nienawiścią, pragnieniem rozerwania więzów i zniszczenia otaczającego go świata; nie pałał żądzą zemsty, nie dostrzegłam w nim tego wszystkiego, co na jawie rzuciło mi się w oczy.
Wiedziałam już, że ten adept w kontrolowaniu mocy ma taką wyższość nad Mądrymi Kobietami z Estcarpu jak ja nad Ayllią. Teraz poznałam jego imię, a raczej imię, którego używał, stare prawo głosi bowiem, że nie wolno zdradzać prawdziwego, jeśli nie chce się wpuścić wroga do swojej wewnętrznej fortecy. Nazywał się Hilarion i kiedyś mieszkał w nadmorskiej cytadeli. Stworzył Bramę, którą widziałam we śnie, ponieważ jego umysł nieustannie poszukiwał nowej wiedzy. A otworzywszy Przejście między światami, musiał zbadać, co się za nim kryło. Przybył do tego świata arogancki i dumny ze swej potęgi – okazał się zbyt pewny siebie, gdyż nie przedsięwziął odpowiednich środków ostrożności.
Wpadł więc w pułapkę niemającą nic wspólnego z jego wiedzą, bo taka nie zatrzymałaby go nawet na chwilę. To niebezpieczeństwo zrodziła maszyna lub inna ścieżka mocy, której nie potrafił zrozumieć. Siła ta wchłonęła go, uczyniła częścią siebie, tak jak stworzyła półludzi, których widziałam w mieście wież, po części żywe istoty, po części maszyny.
Między wieżami a tą podziemną jamą toczyła się odwieczna wojna. Wydawało się, że obecni mieszkańcy wież nie atakowali otwarcie podziemia, ale szaroskórzy słudzy na rozkaz swojego pana napadali na miasto i rabowali tam rzeczy potrzebne do działania tej instalacji. Było tak od wielu, wielu lat, nawet Hilarion nie potrafił powiedzieć, jak długo to trwało, a przebywał tutaj od dawna; w każdym razie wszystko zaczęło się jeszcze przed jego schwytaniem.
Wiedziałam o tym, bo dni adeptów w Escore skończyły się ponad tysiąc lat temu.
Maszyny te umieszczono pod ziemią przed wiekami, kiedy prowadzono wielką wojnę, i nadal działały, jakkolwiek świat na powierzchni został tak zniszczony, że pozostały zeń tylko wieże. Zaczęły się właśnie psuć, kiedy przybył Hilarion, ale po jego schwytaniu wstąpiło w nie nowe życie, dzięki mocy. Adept kontrolował je w pewnym stopniu, chociaż właściwym i jedynym panem był i nadal nim pozostał Zandur. Zapytałam z niedowierzaniem, jak człowiek może żyć tak długo.
– Ależ on nie jest prawdziwym człowiekiem! – odparował Hilarion. – Może był nim kiedyś. Z czasem nauczył się w specjalnych cysternach wyrabiać inne ciała, do których przenosił się, kiedy się starzał lub chorował. Maszyny tak go ochraniają, że nie dociera do niego żaden mój impuls, choćby najsilniejszy. Wkrótce dowie się, że złapał czarodziejkę, i uwięzi cię, by zwiększyć moc swoich maszyn…
– Nie!
– Ja także powtarzałem kiedyś: „Nie i nie, i nie!”. Lecz moje „nie” nic nie znaczyło wobec jego „tak”. I jeszcze jedna sprawa: razem możemy się uwolnić, ale muszę wydostać się z tego kryształu, który nie pozwala mi działać, a wtedy zobaczymy, kto jest silniejszy, człowiek czy maszyna! Teraz bowiem znam te maszyny jak nikt inny, wiem, na jakiej zasadzie funkcjonują, i znam ich słabe strony. Potrafiłbym je zaatakować. Wypuść mnie stąd, czarownico! Użycz mi swojej mocy, a oboje się uwolnimy. Jeśli mi nie pomożesz, Zandur uwięzi cię tak samo jak mnie.
– Właśnie to zrobił – zauważyłam ostrożnie. Argumentacja Hilariona wydawała się logiczna, ale nie zapomniałam jego pierwszej próby zrobienia ze mnie broni, którą zamierzał się posłużyć, a nie sojusznika w walce.
Wyczytał to w moich myślach i rzekł:
– Więzienie rodzi niecierpliwość w człowieku. Kto, widząc przed sobą klucz do swojej celi, nie sięgnąłby po niego? Przyniosłaś tutaj rzecz, która należy do mnie, i w moich rękach będzie więcej warta niż jakakolwiek stalowa broń czy plujące ogniem pręty, jakie ci ludzie zwracają przeciw sobie w śmiertelnych zmaganiach.
– Różdżkę.
– Tak, różdżkę. Jest moja i nigdy nie myślałem, że kiedyś jeszcze ją zobaczę. Tobie do niczego się nie przyda. Ale mnie… mnie da moc, którą odebrał mi ten świat!
– Ale jak ją odzyskasz? Nie sądzę, żeby twoja kolumna dała się łatwo rozbić.
– Ona tylko wygląda na masywną, to jest widzialne pole siłowe. Przyłóż do niego różdżkę!
– Więc mogę w ten sposób uwolnić również siebie!
– Nie! Znasz naturę różdżek. Słuchają tego, kto je stworzył, w obcych rękach działają bardzo słabo. To nie twój klucz, tylko mój.
Powiedział prawdę. Ale byłam więźniem tak jak on, a różdżka znajdowała się od niego tak daleko, jakby i ją uwięziono w krysztale.
– Ale przecież…
Nie wiem, co chciał mi jeszcze powiedzieć. Nagle zniknął z mojego snu niczym zdmuchnięta świeca i znalazłam się sama. Trudno powiedzieć, czy dalej spałam, czy zaraz się obudziłam. Gdy otworzyłam oczy, wszystko wyglądało tak samo jak przedtem. Siedziałam, pilnowana przez świetlne kolumienki, Hilarion stał w kryształowej trumnie i widziałam tylko jego plecy.
A jednak coś się zmieniło: srebrne druty, wyrastające ze szczytu kolumny, rytmicznie falowały, zauważyłam też błyski i migotanie na kilku tablicach, które przedtem były ciemne i opuszczone. Teraz siedzieli przy nich szaroskórzy mężczyźni. Zandur spacerował wokół podwyższenia, co jakiś czas zatrzymując się przed jedną z rozjarzonych tablic, jakby czytał te światła niczym runy. Jego twarz wyrażała napięcie, chociaż słudzy pracowali automatycznie, zdając się troszczyć tylko o wykonywane zadanie.
Usłyszałam głośny trzask. Zandur odwrócił się błyskawicznie w stronę wielkiej tablicy, oddzielającej pomieszczenie, w którym przebywaliśmy, od komórek szaroskórych ludzi. Świetlna fala przebiegła przez jej powierzchnię.
Mężczyzna uważnie przyjrzał się plątaninie świetlnych linii i podbiegł do pustego krzesła przed jedną z mniejszych tablic. Jego palce zatańczyły po guzikach. Nagle poczułam bolesne uderzenie, jakby ktoś smagnął batem moje obnażone ciało. To nie był sen. Odczułam, choć w nieco mniejszym stopniu, karę wymierzoną Hilarionowi.
Więc to w taki sposób Zandur zmuszał swego więźnia do posłuszeństwa! A przecież adept nie powiedział mi o tym. Zdumiał mnie hart ducha człowieka, którego tak długo trzymano w niewoli i poddawano torturom.
Istnieją sposoby, za pomocą których umysł może uciec przed bólem i potrzebami ciała. Należy do nich wewnętrzna dyscyplina, ćwiczona przez ludzi ze Starej Rasy bardzo wcześnie, bo jeżeli chce się władać mocą, trzeba najpierw nauczyć się kontrolować siebie. Hilarion mógł się do tych sposobów odwołać, chyba że nie pozwoliłyby mu na to maszyny.
Postanowiłam pomóc uwięzionemu adeptowi nie tylko z litości; przecież nie wiedziałam, jaki los mnie czeka. Miałam jego różdżkę. Teraz obróciłam ją w rękach. Hilarion ostrzegł, że różdżka tylko jego posłucha. Ale jak mu ją dostarczyć? Nie wątpiłam, że Zandur uwolni mnie z tego prowizorycznego więzienia, tylko kiedy będzie przygotowany na wszystkie próby ucieczki.
Pozostała więc jedynie Ayllia. Spojrzałam w stronę, gdzie nadal leżała nieruchomo. Czy Zandur potrafił wykryć telepatyczne sygnały, a jeśli tak, to w jakim stopniu? Darzyłam jego maszyny szacunkiem, ponieważ zupełnie ich nie rozumiałam.
Czy były wśród nich takie, które wychwycą myślowe przesłanie i powiadomią swojego pana? A ja przecież jeszcze nie odzyskałam w pełni umiejętności telepatycznych, stałam się kaleką i musiałam kuśtykać tam, gdzie kiedyś mogłam biec.
W każdym razie, jeśli Ayllii nie zamknięto tak jak mnie w niewidzialnym więzieniu, mogłabym się nią posłużyć. Sprzyjał mi fakt, że była nieprzytomna. Mądre Kobiety kierowały ludzkimi umysłami za pomocą halucynacji i snów. Jeżeli dotrę do dziewczyny, a mój przekaz nie zostanie wykryty…

 
Wesprzyj nas