Anna J. Szepielak tym razem zdecydowała się napisać powieść obyczajowo -psychologiczną. W „Młynie nad Czarnym Potokiem” podejmuje między innymi tematy: niespełnienia, pułapek małżeństwa, emigracji.

Młyn nad Czarnym PotokiemAkcja sprowadzona do minimum, wnikliwa analiza relacji w małżeństwie i rodzinie, odkrywana powoli rodzinna tajemnica – tak w skrócie można by opisać powieść Anny J. Szepielak „Młyn nad Czarnym Potokiem”. Jednak skrót to za mało, by oddać wielość wątków podejmowanych przez pisarkę w jej najnowszej książce.

Mamy w niej główny wątek niespełnienia zawodowego matki pozostającej z dzieckiem w domu i jej relacji z mężem, który nie uważa, by podejmowanie życiowych decyzji wspólnie z żoną miało jakikolwiek sens; podwójny wątek emigracyjny; do tego wątek odsuwania od siebie trudnych emocji za pomocą pracocholizmu – a i te trzy, to nie wszystko. Pisarka podsuwa bowiem czytelnikowi cały wachlarz zagadnień obecnych w niejednej polskiej rodzinie.

Obserwujemy je śledząc losy Marty, trzydziestolatki, która chciałaby wyrwać się z monotonii i beznadziei szarych dni spędzanych od rana do nocy tylko na opiece nad dzieckiem, ale nie bardzo widzi na to szansę. Zmianę podsuwa jej samo życie wcale nie pytając o zgodę. Kobieta musi zmierzyć się z wyborem dokonanym przez męża bez jej wiedzy i aprobaty. Radzeniu sobie ze zmianą podporządkowana jest cała fabuła.

Kto szuka akcji i następujących po sobie splotów wydarzeń ten powieść tę powinien ominąć. Za to kto ma ochotę na spory ładunek refleksyjnych rozmyślań tego „Młyn nad Czarnym Potokiem” z pewnością usatysfakcjonuje.

Już samo motto książki „Moja piosnka II” C.K. Norwida zapowiada z czym czytelnik będzie mieć do czynienia. Stanowi ono niewątpliwą klamrę dwóch historii emigracyjnych: wojennej i współczesnej. Główna bohaterka usiłując rozwikłać zagadkę sprzed kilkudziesięciu lat, mimowolnie rozprawia się też z własnym, całkowicie współczesnym dylematem. A oba wpłynęły na kształt i losy rodziny.

Uniwersalność opowiadanych historii polega na tym, że nie mają w sobie nic z fikcji, choć przemawiają głosami stworzonych w pisarskiej wyobraźni postaci. Szczególnie w Małopolsce, gdzie mieszka i tworzy autorka, wciąż żywe są echa przesiedleń, przeprowadzek czy też ucieczek z Kresów, które naznaczyły dotknięte nimi rodziny, napisały im nowe rozdziały w życiu. Wielu uciekało za granicę w trakcie II Wojny Światowej, rodziny rozdzielone Żelazną Kurtyną to też nic fikcyjnego. Podobnie jak euro-emigracja prowokowana już nie niebezpieczeństwami lecz chęcią zarobku, lepszego życia.

O tematach tych Anna J. Szepielak pisze jak zwykle ciepło, przetyka je humorem, czasem elementami satyry. Nie warto czytać tej książki szybko, ona zasługuje na to, by poświęcić jej czas i sporo przestrzeni. A ponieważ gotowanie przewija się pośród wszystkich wątków – i tych z przeszłości i współczesnych – to można posłużyć się również kulinarną analogią: to nie fast food tylko danie do delektowania się.

Każda kolejna powieść Anny J. Szepielak wydaje się dojrzalsza i bardziej analityczna od poprzedniej. Autorka coraz śmielej pisze o zawiłościach ludzkich relacji i meandrach psychiki, coraz lepiej panuje także nad formą i rytmem fabuły. Podoba mi się ten literacki rozwój. Po następną książkę tej pisarki sięgnę na pewno.

(AK)

 

 
Wesprzyj nas