„Projekt Kammlera” to klasyczna powieść przygodowa. Sporo zagadek do rozwiązania, przeplatające się wątki, mnóstwo akcji – to wszystko znalazło się w książce napisanej przez Scotta Marianiego. Tym razem inspiracją dla stworzenia fabuły stała się dla bestsellerowego pisarza tajemnica nazistowskiego projektu badawczego Die Glocke – Dzwon.

Projekt KammleraPowieści, których akcja odwołuje się do nierozwiązanych, a ekscytujących zagadek historii mają swój urok. Jeśli pisarz przeprowadzi dogłębną analizę źródeł i sporządzi kompilację różnorodnych punktów spojrzenia na dany temat, to ów urok będzie polegał dla czytelnika na zachęcie do dalszego zgłębiania tematu. Gorzej jeśli pisarz się nie przyłoży i zaserwuje odbiorcy tylko jeden punkt widzenia, albo tylko, co gorsza, zestaw spiskowych fantazji.

Takim jednak przypadkiem nie będziemy się tutaj zajmować, bo Scott Mariani pisząc książkę „Projekt Kammlera” bardzo dobrze wywiązał się z podjętego zadania. Prześledził zarówno wnioski potwierdzone naukowo, informacje dobrze znane i uznawane za wiarygodne przez pasjonatów tematu jak i wymysły tropicieli spisków nie z tej ziemi. Teraz czas wyjaśnić na jaki temat.

Tytułowy Kammler był postacią istniejącą naprawdę. Hans Friedrich Karl Franz Kammler, bo tak brzmiało jego pełne nazwisko był konstruktorem i wysokiej rangi oficerem SS oraz generałem Waffen-SS. Nadzorował najważniejsze projekty budowlane SS, od wiosny 1945 pracował jako szef tajnych badań nad tzw. Wunderwaffe. Były to plany kilkunastu pojazdów powietrznych oraz między innymi broni atomowej, które miały przynieść zwycięstwo III Rzeszy. Znalazł się pośród nich także wspomniany wcześniej Die Glocke – Dzwon. Czym był naprawdę, tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, lecz największa część hipotez mówi o nim jako o rewolucyjnym rodzaju generatora energii, wynalazku mogącym wręcz zmienić losy świata.

Szukaniem informacji na jego temat zajmuje się do dziś wiele osób i zajęli się nią też bohaterowie stworzeni przez Marianiego. Trójka naukowców, do których po pewnym czasie dołączyła czwarta osoba, poza oficjalną pracą uniwersytecką pracą zajmuje się także analizowaniem zagadkowych badań niemieckiego generała, roztrząsając różne hipotetyczne scenariusze. Nadali sobie nawet żartobliwe miano „Ekipy Kammlera”. Po pewnym czasie okazało się jednak, że to, co dla nich jest zajmującą odskocznią od obowiązkowych zajęć dla innej grupy ludzi jest sprawą życia lub śmierci. Z naciskiem na śmierć.

Ben Hope, główny bohater, nie jest naukowcem. Nie należy do „Ekipy Kammlera”, a nawet do czasu w ogóle nie wie o jej istnieniu, ani o zagadnieniach podejmowanych przez kwartet naukowców. Prowadzi ośrodek szkoleniowy dla specjalistów od zwalczania kidnapingów, czym jest całkowicie zaabsorbowany. Przypadkowe zdarzenie sprawia, że decyduje się podjąć zadanie początkowo wcale dla niego nie przeznaczone. Jeden zbieg okoliczności prowokuje lawinę zdarzeń, za którymi podąża, o dziwo wcale nie z chęci zbawienia świata jak wielu bohaterów książek przygodowych, ale dlatego, że dają mu one nadzieję na spotkanie z osobą poszukiwaną przez niego całymi latami. Zajęty osobistą sprawą z zaskoczeniem odkrywa, że wiąże się ona z czymś znacznie, znacznie poważniejszym.

A teraz kwestia podstawowa: Scottowi Marianiemu udało się w tej powieści coś niespodziewanego. Pomimo, że podejmuje liczne, tradycyjne motywy nieodzowne w szanującej się powieści przygodowej, to jednak udaje mu się czytelnika wciąż zaskakiwać. Uderza precyzja fabuły: mamy do czynienia z przygodami a la James Bond, lecz dzięki niezwykle logicznemu powiązaniu wątków wydają się one zupełnie prawdopodobne i racjonalne, a to już sztuka! Żołnierska narracja i oszczędne słownictwo nadają akcji dynamiki co sprawia, że dobrze się tę książkę czyta od pierwszej do ostatniej strony.

Scottowi Marianiemu udało się w tej powieści coś niespodziewanego. Pomimo, że podejmuje liczne, tradycyjne motywy nieodzowne w szanującej się powieści przygodowej, to jednak udaje mu się czytelnika wciąż zaskakiwać

Nadto autor, nie bacząc na panującą wśród współczesnych pisarzy modę, nie epatuje czytelnika scenami krwawych zbrodni i to też duża zaleta. Mariani potrafi pisać tak, by w napięciu trzymała odbiorcę książki zagadka, nie musi sięgać po wnętrzności spływające z co drugiej strony. I to spory plus: wszak nieuzasadniona makabra w książkach akcji nie świadczy o niczym innym jak o słabości fabuły.

Książka „Projekt Kammlera” należy do serii o przygodach majora Bena Hope związanego przez pewien czas z elitarną jednostką SAS. Według informacji podanych na stronie autora jest piąta w kolejności, co jednak zupełnie nie przeszkadza w czytaniu jej jako zupełnie osobnej historii. W żadnym momencie nie pojawia się zaskoczenie brakiem wiedzy czytelnika co do zdarzeń z wcześniejszych tomów, a to tym bardziej zachęca do lektury innych powieści o przygodach tego bohatera. Wybór kolejności można podyktować na przykład własnymi zainteresowaniami historycznymi, bo inspiracją dla każdej z książek stał się inny sekret z przeszłości.

Tym razem była to tajemnica rodem z III Rzeszy, ale wcześniej pisarz podjął też tematy związane ze starożytnym Egiptem, czy pradawnymi proroctwami. Lektura książki oczywiście daje czytelnikowi odpowiedź na wszystkie zagadki w niej zawarte, a nawet na jedną dodatkową: dlaczego Scott Mariani stał się bestsellerowym autorem, tak lubianym przez czytelników na całym świecie? Cóż, po prostu od stworzonej przez niego fabuły trudno się oderwać i daje ona naprawdę dobrą rozrywkę. Polecam!

Robert Wiśniewski

Scott Mariani
Projekt Kammlera
Wydawnictwo Muza 2013

Strona internetowa Scotta Marianiego: www.scottmariani.com

 

 
Wesprzyj nas