Proza Michaliny Olszańskiej oczarowuje, niepokoi, nie pozwala o sobie zapomnieć. „Dziecko gwiazd. Atlantyda” i „Zaklęta” to dwie powieści, jakich nie powinno zabraknąć na półce żadnego miłośnika fantasy. Nie tylko w Polsce.

Michalina OlszańskaMiałem wrażenie, że już nie natknę się na powieść fantasy, która by mnie oczarowała. To wbrew pozorom nie jest proste – stworzyć fabułę z jednej strony świeżą, a z drugiej opartą na klasycznych filarach, w tym gatunku nieodzownych. Niemniej trafiła w moje ręce książka „Dziecko gwiazd. Atlantyda” i zmieniłem zdanie. Przepowiednia, przeznaczenie, walka z własnymi słabościami, misja, podróż, miłość i do tego ponadczasowy mit Atlantydy. Pomysł doprawdy ambitny, by sięgnąć po wszystkie ograne motywy i utkać z nich dobrą, a zarazem oryginalną historię.

Michalinie Olszańskiej, autorce wspomnianej powieści to się udało. I co jest bardziej nieprawdopodobne niż stado jednorożców, udało się jej to w wieku zaledwie 15 lat. Nie ma też racji ten, kto teraz sądzi, że właśnie omówiłem książkę dla dzieci. Otóż nie. „Dziecko gwiazd. Atlantyda” jest książką, o której tego powiedzieć nie można. Michalina Olszańska bez trudu wciąga czytelnika w stworzony przez siebie świat. Ma niebywałą wprost umiejętność snucia opowieści. Wystarczy przeczytać kilka linijek i już siedzimy z nią w sędziwym, prastarym borze. Szumią wielkie drzewa, płonie ognisko. A ona opowiada. Fabuły stworzone przez tę młodą pisarkę są potężne jak sam czas, po którym tak gładko się ona przemieszcza.

Michalina OlszańskaPamiętam Michalinę Olszańską z Targów Książki w Krakowie. Podpisywała na nich debiutancką „Atlantydę..” Przemiła, promiennie uśmiechnięta dziewczyna. Wówczas już siedemnastoletnia. Pomyślałem wtedy: szalona odwaga – tak młodo ujawnić talent w kraju, gdzie wszyscy zawsze wszystko i wszystkich krytykują, to wręcz zakrawa o brawurę. Ja bym się nie odważył. Życzyłem jej wtedy w myślach, żeby nie dała się zaszczuć nienawistnym zazdrośnikom, a byłem pewien, że spotka ich całe tabuny. Dlaczego? Ot czym lepsza praca, tym ich więcej. Nikt przecież nie zawraca sobie głowy krytykowaniem czegoś, co nie budzi zazdrości. A tutaj chodziło o rzecz naprawdę dobrą.

W dwa lata później, w roku 2011 ukazała się „Zaklęta”, co mnie ucieszyło. Dziewczyna nie poddała się, świetnie! – znów pomyślałem, załamując jednak ręce nad brzydką okładką książki sugerującą rozrywkowy wakacyjny romans dla nastolatek (doprawdy, ktoś szukający mrocznego fantasy ominąłby tą książkę wzrokiem na księgarskiej półce raz dwa) i ciesząc się ze słów na okładce z tyłu: „Szeherezada młodej literatury”. O tak, to prawda! – pokiwałem głową i zabrałem się za czytanie.

Szybko doszedłem do wniosku, że jest jakiś istotny problem z dookreśleniem grupy odbiorców, do jakiej ta książka powinna być skierowana. Oczywiście, można powiedzieć, że dobra literatura obroni się sama, obojętne jak zostanie zaklasyfikowana, ale, Bogiem a prawdą, w dzisiejszych czasach opanowanych przez przeróżne narzędzia marketingowe i promocyjne, można sobie ten pogląd między bajki włożyć.

Michalina OlszańskaJeżeli potencjalny odbiorca nie dowie się, że pojawił się nowy tytuł w interesującym go obszarze tematycznym, to po niego nie sięgnie. I zacząłem się zastanawiać, jak ta książka powinna była zostać pokazana, by należycie ją dostrzeżono. „Zaklęta” jest bowiem prozą bardzo ciężką. Pod baśniowymi pozorami, co zresztą dla baśni przecież charakterystyczne, kryje refleksje nad kobiecością, macierzyństwem, klasowością, społeczeństwem patriarchalnym. W postaci dziewczyny wychowywanej w dzikim lesie, trzymanej przez babę-zielarkę w izolacji od świata zewnętrznego, kumulują się liczne pytania o sens i wartość tego, co nazywamy cywilizacją. Choć osadzone w realiach bliskich średniowieczu to zaskakująco trafne. Nie nachalne, odległe od moralizatorstwa. Niepokojące, dręczące, nie dające zasnąć.

Absolutnie, pod żadnym pozorem nie jest to książka dla młodego czytelnika. We mnie, czytelniku starym i wymagającym, rozbudziła ona szereg przygnębiających przemyśleń. Sięgnąłem w nawiązaniu do niej po inne lektury, zadumałem się nad światem. Gdybym nie widział na własne oczy autorki, to nie uwierzyłbym, że osoba tak młoda może mieć równie analityczne spojrzenie na rzeczywistość i napisać rzecz tak niepokojąco dojrzałą.

Jestem przekonany, że gdyby pierwotne wydanie obu książek Olszańskiej ukazało się po angielsku, na przykład w Stanach Zjednoczonych, to stałaby się jedną z najpopularniejszych współczesnych autorek fantasy, a adaptacje jej powieści być może zdobywałyby różne złote statuetki na galach filmowych.

Jest w jej książkach bowiem wszystko, czego trzeba monumentalnej epickiej opowieści: konflikt osobistych pragnień jednostki wobec otaczającego ją świata, miłość, przygoda, odwaga i do tego głębia. Przejmująca, wywołująca ciarki na plecach, nie dająca się przepędzić z pamięci. Pisarka maluje słowami sugestywne obrazy, wyczarowuje kształty, zapachy, struktury. Jest w jej twórczości coś, co czyni ją wyjątkową.

Pisarka maluje słowami sugestywne obrazy, wyczarowuje kształty, zapachy, struktury

Przyznam się państwu na koniec, że poczyniłem pewien eksperyment wobec obu książek. Przeczytałem je i postanowiłem, że zrecenzuję wiele miesięcy później. Chodziło mi o to, by przekonać się czy wrażenia z lektury są tylko chwilowym oszołomieniem talentem młodej osoby czy też stanem trwałym. Zważywszy na to, że w miesiącu czytam od kilkunastu do kilkudziesięciu książek, to o tych błahych zapominam w przeciągu kilku dni. Eksperyment był więc zasadny. Czym się zakończył?

Otóż, drodzy państwo, wciąż pozostaję pod wrażeniem tamtej lektury. Chylę czoła przed młodą damą i żywię szczerą nadzieję, że wielka światowa popularność wciąż przed nią. Nie jest łatwo zdobyć uznanie w Polsce, gdzie prozę kobiet, a już w szczególności młodych, traktuje się z przymrużeniem oka albo wręcz lekceważąco. Ale na Polsce świat się nie kończy. Na szczęście!

Tomasz Orwid

Michalina Olszańska
Dziecko gwiazd. Atlantyda
Wydawnictwo Albatros 2009
Zaklęta
Wydawnictwo Albatros 2011

 

 
Wesprzyj nas