Drugi tom „Pamiętników Bluebell Gadsby”, cyklu powieści dla młodych czytelników. Bluebell kontynuuje swoją pasję, dokumentując w pamiętniku i zapisach wideo wydarzenia z życia rodziny i przyjaciół.
Flora znowu jest zakochana! Tym razem obiektem jej uczuć jest Zach – chłopak z gitarą o skomplikowanej sytuacji rodzinnej.
Bluebell też ma pierwszego w życiu chłopaka, ale nie jest pewna, „czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie”.
Nawet Twig jakoś wyrósł i próbuje zaimponować koleżance z klasy.
Tylko Jas pielęgnuje swój własny wewnętrzny światek, co pozwala jej odnaleźć spokój w zwariowanej codzienności rodzinki Gadsbych, gdzie w butach można znaleźć kocie bobki, a w kuchni dymi przypalające się ciasto. Już wkrótce ich życie po raz kolejny wywróci się do góry nogami.
SERIA: Pamiętniki Bluebell Gadsby
Tom I- Czas po Iris
Tom II – Miłość Flory
Tom 3 – Wszystko o Dyńku
Miłość Flory. Pamiętniki Bluebell Gadsby t.2
Przekład: Monika Wiśniewska
Ilustracje: Karolina Liczman
Wydawnictwo Dwukropek
Premiera: 14 września 2022
Ta opowieść zaczyna się u schyłku lata i jest
połączeniem typowych wpisów z pamiętnika oraz
transkrypcji krótkich filmików kręconych przez
autorkę kamerą otrzymaną w prezencie z okazji
trzynastych urodzin.
FILMOWY PAMIĘTNIK
BLUEBELL GADSBY
Scena pierwsza (transkrypcja)
Niedzielna kolacja
W domu. Wieczór.
W kuchni mieszczącej się w suterenie dużego, należącego do rodziny Gadsbych domu na Chatsworth Square panuje niesamowity chaos. Na kuchence tłoczą się garnki, w których coś bulgocze. Na misce z owocami balansuje opadnięte ciasto czekoladowe. W zlewie piętrzy się stos brudnych naczyń. Na podłogę kropla za kroplą kapie woda, ale nikt tego nie zauważa. Wyglądający na nadąsanego OJCIEC nakrywa do stołu. FLORA siedzi na jednym końcu kanapy pod oknem. Ma na sobie legginsy w panterkę, szmaragdowy sweter i fedorę, której nie zdejmuje, odkąd w zeszłym tygodniu, w dniu swoich siedemnastych urodzin, obcięła włosy i rozjaśniła je na blond. Czyta scenariusz jakiejś sztuki. Siedząca na drugim końcu sofy dziewięcioletnia JASMINE to jej przeciwieństwo – drobna, w czarnej tunice, czarnych dżinsach i srebrnych butach z wysokimi cholewkami. Czyta poemat Edgara Allana Poego zatytułowany Kruk.
MATKA, ubrudzona mąką i roztopioną czekoladą, stoi przy kuchence. Jest podenerwowana. Smakuje zawartość garnka (gotuje gulasz), parzy się w język i wrzuca łyżkę do zlewu.
UWAGA NR 1: W ciągu minionego roku każdą niedzielną kolację przygotowywał Zoran, opiekun dzieci z rodziny Gadsbych, który do czasu swojej wyprowadzki przed miesiącem nauczył się przyrządzać coś więcej niż kiełbaski, a nawet stał się całkiem dobrym kucharzem. Ma dziś przyjść na kolację po raz pierwszy, odkąd odszedł, aby podjąć pełnoetatową pracę nauczyciela muzyki, i Matka chce mu za wszelką cenę zaimponować.
OJCIEC
Powinienem pisać teraz książkę, a nie nakrywać do stołu. Przypomnijcie mi jeszcze raz, dlaczego to robimy.
FLORA
(z drwiącym uśmieszkiem, nie odrywając wzroku od scenariusza)
Mama chce pokazać, że potrafi gotować równie dobrze, jak Zoran.
MATKA
Przygotowuję prosty posiłek dla przyjaciela rodziny.
OJCIEC
Nie wygląda mi on na prosty, tylko na…
MATKA
Jaki?
OJCIEC
Przesadny.
Matka gromi wzrokiem Ojca. Przez chwilę wygląda to tak, jakby zamierzała wylać mu gulasz na głowę, wtedy jednak przez wychodzące na ogród drzwi (otwarte mimo chłodnego wieczoru, bo w kuchni jest strasznie gorąco) wpada piłka, a za nią TWIG. Piłka trafia w nakryty stół i tłucze kilka szklanek.
UWAGA NR 2: Odkąd Twig kilka miesięcy temu skończył jedenaście lat, w gronie rodzinnym żartuje się, że nogi urosły mu tak szybko, że nie wie, co z nimi zrobić. I rzeczywiście, gdy tylko wpada do kuchni za piłką, potyka się o własne nogi i ląduje na ziemi, pozostawiając za sobą ślady błota i mokrych liści.
TWIG
(będący pod pewnym wrażeniem wyrządzonych przez siebie szkód)
Przysięgam, że nie zrobiłem tego specjalnie.
Dzwoni telefon. Matka odbiera i wyglądając na coraz bardziej przybitą, mruczy zwroty w rodzaju „oczywiście, że rozumiem” i „daj nam, proszę, znać, gdybyśmy mogli jakoś pomóc”.
MATKA
(odkłada telefon z taką miną, jakby miała się zaraz rozpłakać)
To był Zoran. Ktoś miał zawał. Nie przyjedzie.
OJCIEC
(omiatając spojrzeniem stół)
Po tym wszystkim?
MATKA
Davidzie, ktoś miał zawał.
Dopiero teraz zauważa KAMERZYSTKĘ (Blue).
MATKA
Blue, co ty wyprawiasz z tą kamerą?
KAMERZYSTKA
Znowu prowadzę swój pamiętnik.
MATKA
Natychmiast to wyłącz.
Niedziela, 3 listopada
Zauważyłam, że ludzie piszą pamiętniki tylko wtedy, kiedy dzieje się coś niedobrego. Mam na myśli takie porządne pisanie. W ostatnich miesiącach wykorzystałam zaledwie połowę zeszytu i najczęściej zapisywałam coś w rodzaju: „To nie do wiary, ile minęło czasu od ostatniego wpisu” albo: „Kurczę, mam wyrzuty sumienia, bo wakacje się skończyły, a ja ani razu tu nie zajrzałam”, dzisiaj jednak wena wróciła, bo mama i tata znowu się kłócą. W zeszłym roku, kiedy zamieszkał z nami Zoran, nasza rodzina rozpadała się, bo trzy lata wcześniej umarła moja siostra bliźniaczka Iris i wciąż strasznie za nią tęskniliśmy.
Jednak po jego przybyciu wszystko zmieniło się na lepsze. Na tyle, że kiedy w zeszłe Boże Narodzenie próbował odejść z pracy, nie pozwoliliśmy mu na to. Nawet po tym, jak rodzice postanowili zrezygnować ze swoich dotychczasowych posad, aby więcej czasu spędzać w domu (tata jest teraz pełnoetatowym pisarzem, a mama pracuje dla mniejszej firmy kosmetycznej, która nie każe jej wyjeżdżać służbowo), Zoran został u nas aż do lata, kiedy w końcu skończył pisać pracę doktorską z historii średniowiecznej i oświadczył, że pora na niego.
– Nie mogę przez całe życie być nianią – wyjaśnił, kiedy zapytaliśmy go o powód.
Od stycznia udziela lekcji muzyki i teraz chce zostać nauczycielem na pełen etat.
Na początku, kiedy rodzice porzucili dotychczasowe posady, naprawdę się starali, nie tylko w stosunku do nas, ale i wobec siebie. Przestali się kłócić i zamiast tego wymykali się na romantyczne weekendy poza miastem. Podobno mieli sporo do nadrobienia, a z czwórką dzieci w domu można zapomnieć o romantyzmie. Flora orzekła, że to skandal. Że jest w takim wieku, że to ona powinna potajemnie się wyślizgiwać po to, aby się z kimś migdalić, i że robią z siebie pośmiewisko, no ale wyglądali na tak szczęśliwych, że się nie gniewaliśmy.
A potem, mniej więcej wtedy, kiedy odszedł Zoran, amory się skończyły. Dziś rano ostro się pokłócili i przez cały dzień nie zamienili ze sobą praktycznie ani słowa. Flora twierdzi, że powinniśmy Przygotować Się Na Nieuniknione. W zeszłe święta już się szykowaliśmy na rozwód i najwyraźniej minione miesiące nie okazały się niczym więcej jak Tymczasowym Wstrzymaniem Egzekucji.
Nie wiem, czy odejście Zorana i kłótnie rodziców mają ze sobą jakiś związek. Wiem jedynie, że choć opieka nad nami nie zawsze dobrze mu wychodziła, to z nim jakoś lepiej się układało.
Powodem, dla którego nie zjawił się na kolacji, jest to, że dziadek jednego z jego uczniów miał wylew. Tata mówi, że różnica między zawałem a wylewem jest taka, że do tego pierwszego dochodzi, kiedy krew przestaje wpływać do serca, a wylew ma miejsce wtedy, kiedy krew przestaje wpływać do mózgu.
– Czyli to zawał mózgu – orzekł Twig, na co tata odparł, że można tak to nazwać.
– Ale dlaczego Zoran nie mógł przyjść na kolację? – zapytała Jas, ściągnąwszy brwi.
– Dlatego, że kiedy do tego doszło, przebywał akurat w domu swojego ucznia i udzielał mu lekcji. Ten chłopiec mieszka z dziadkiem i nie ma żadnej innej rodziny. Zoran zaproponował, że się nim zaopiekuje.
Mama omiotła spojrzeniem gulasz, groszek, zapiekankę ziemniaczaną, czerwoną kapustę z jabłkami i rodzynkami, ciasto czekoladowe i westchnęła.
– Biedni ludzie – stwierdziła.
– Ten dziadek umrze? – Jas jest zafascynowana śmiercią. – Ten chłopiec będzie sierotą?
– Jestem pewna, że do tego nie dojdzie – odparła mama. – Skończcie z tymi pytaniami.
– Nadal nie rozumiem, dlaczego nie mogli przyjechać na kolację – upierał się Twig.
Na co Flora rzekła:
– Och, a co miał Zoran powiedzieć? „Wiem, że jedyna osoba z rodziny, jaką jeszcze masz, mało nie umarła, ale co powiesz na kolację w gronie obcych ci ludzi?”
– Nie jesteśmy obcy – zaprotestował Twig.
– Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłabym mieć tylko jedną osobę w rodzinie – odezwałam się. – To takie smutne.
Jak zawsze nie słuchał mnie nikt oprócz mamy, która posłała mi blady uśmiech. Zoran twierdzi, że w każdej rodzinie jest dziecko mniej hałaśliwe od pozostałych i czasami odnoszę wrażenie, że jestem niewidzialna. Może dlatego, że w przeciwieństwie do Flory i Jas nie mam rzucających się w oczy włosów i ciuchów. Moje włosy są zwykłe, brązowe, a ubrania jakoś nigdy do siebie nie pasują. Będąc czternastolatką, nadal noszę okulary w małych, okrągłych oprawkach sprzed dwóch lat, tyle że w gruncie rzeczy w ogóle się tym nie przejmuję. Chciałabym jedynie, aby raz na jakiś czas ktoś zwrócił uwagę na to, co uda mi się wtrącić.
– Ale dlaczego Zoran się nim opiekuje? – kontynuowała Jas. – Myślałam, że nie chce być już nianią. Gdyby nadal z nami mieszkał, to czy wtedy ten chłopiec od dziadka też by się tutaj wprowadził? A nie mogliby i tak u nas mieszkać?
– DOŚĆ TYCH PYTAŃ! – krzyknął tata.
– Pyta, bo po prostu chce wiedzieć – wtrąciła mama.
– Sama powiedziałaś jej przed chwilą dokładnie to samo.
– To coś innego.
– Wcale nie.
– A właśnie, że tak.
– Czasami żałuję, że to ja nie jestem sierotą – oświadczyła Jas.
– Bardzo nieładnie tak mówić – zbeształa ją Flora, lecz chwilę później dodała, że ona też tak czasem ma, i już do końca wieczora wszyscy mieli muchy w nosie.