Lars Chittka zaprasza nas na niezwykły spacer w głąb pszczelego umysłu. Opowiada o życiu i zachowaniach pszczół, o inteligencji roju i tworzących go jednostek, o ich myślach i uczuciach oraz wyjątkowych osobowościach.


Pszczoły są niezwykle inteligentne, potrafią rozpoznawać kwiaty i ludzkie twarze, okazywać emocje, liczyć, posługiwać się prostymi narzędziami, rozwiązywać problemy i uczyć się, obserwując innych.

Ich maleńki, ale niezwykle złożony system nerwowy nie ma sobie równych w królestwie zwierząt. Niezwykle rozwinięta pamięć przestrzenna sprawia, że pszczoły są także doskonałymi nawigatorami. Potrafią wrócić do swojego ula nawet z bardzo odległych łąk i pól.

Pszczoły są świadome, czują i myślą, boją się i cierpią, a nawet mają wątpliwości i dylematy etyczne.

Chittka przypomina, że bez pszczół wymarłoby wiele innych gatunków, w tym także i my. Traktujmy więc te niezwykłe stworzenia z szacunkiem, na jaki zasługują.

Lars Chittka – zoolog, ekolog i etolog, założyciel Research Centre for Psychology na Uniwersytecie Queen Mary w Londynie. Badacz zachowań i umysłów pszczół miodnych i trzmieli oraz ich interakcji z kwiatami.

Lars Chittka
Pszczoły. Krótki lot w głąb niezwykłych umysłów
Przekład: Szymon Drobniak
Wydawnictwo Copernicus Center Press
Premiera: 26 kwietnia 2023
 
 

Spis tre­ści

 
1. Wpro­wa­dze­nie
2. Wi­dze­nie w dziw­nych ko­lo­rach
3. Świat ob­cych psz­cze­lich zmy­słów
4. „To tylko in­stynkt” – ale czy aby na pewno?
5. Ko­rze­nie psz­cze­lej in­te­li­gen­cji i ko­mu­ni­ka­tyw­no­ści
6. Ucze­nie się prze­strzeni
7. Na­uka o kwia­tach
8. Od spo­łecz­nego ucze­nia się do „in­te­li­gen­cji roju”
9. Mózg, który za tym wszyst­kim stoi
10. Różne psz­czele „oso­bo­wo­ści”
11. Czy psz­czoły mają świa­do­mość?
12. Po­sło­wie. Jak na­sza wie­dza o umy­słach psz­czół wpływa na ich ochronę
 
Po­dzię­ko­wa­nia
Przy­pisy i bi­blio­gra­fia
Źró­dła ilu­stra­cji
Przy­pisy

1

Wpro­wa­dze­nie

Czyż miesz­ka­niec Marsa lub We­nus, spo­glą­da­jąc z ja­kiejś wy­so­kiej góry na po­ru­sza­jące się po uli­cach na­szych miast i pla­cach pu­blicz­nych małe punk­ciki, ja­kimi by­śmy się mu wy­dali, mógłby (…) na­brać praw­dzi­wego i do­kład­nego wy­obra­że­nia o (…) ca­łej na­szej we­wnętrz­nej i re­al­nej isto­cie? Po­prze­stałby na stwier­dze­niu pew­nych wy­raź­niej­szych fak­tów, po­dob­nie jak my to czy­nimy w przy­padku ula, i wy­snułby stąd wnio­ski rów­nie nie­ja­sne i mylne, jak są na­sze wy­obra­że­nia o psz­czo­łach.
– Do­ką­dże to oni cho­dzą i po co? – spy­tałby po ob­ser­wo­wa­niu nas przez całe lata czy wieki. – Co czy­nią? Jaki jest naj­istot­niej­szy cel ich ży­cia? Nie wi­dzę ni­czego, co by kie­ro­wało ich kro­kami. Przez czas ja­kiś bu­dują i gro­ma­dzą drobne przed­mioty, a po­tem, pew­nego dnia, bu­rzą wszystko i roz­rzu­cają wo­kół sie­bie. Idą, wra­cają, gro­ma­dzą się i roz­pra­szają na nowo, ale trudno do­ciec, czy cze­goś pra­gną, czy po­żą­dają.

Mau­rice Ma­eter­linck, Ży­cie psz­czół,
przeł. Fran­ci­szek Mi­ran­dola, War­szawa 2022[1]
 
Zro­zu­mie­nie umy­słów ob­cych form ży­cia nie jest ła­twe, ale je­śli lu­bisz wy­zwa­nia, nie mu­sisz po­dró­żo­wać w ko­smos, aby je od­na­leźć. Obce umy­sły są tu­taj, wszę­dzie wo­kół nas. Ra­czej nie szu­kaj ich u ssa­ków o du­żych mó­zgach, któ­rych psy­cho­lo­gię bada się cza­sami wy­łącz­nie w celu zna­le­zie­nia czło­wie­czeń­stwa w nieco tylko zmo­dy­fi­ko­wa­nej for­mie. W przy­padku owa­dów, ta­kich jak psz­czoły[2], nie ma ta­kiej po­kusy: ani spo­łecz­no­ści psz­czół, ani ich in­dy­wi­du­alna psy­chika nie są w naj­mniej­szym stop­niu po­dobne do ludz­kich (ryc. 1.1). Ich spo­sób od­bie­ra­nia i czu­cia świata jest w isto­cie tak różny od na­szego, kre­owany przez zu­peł­nie inne na­rządy zmy­słów, a ich ży­ciem rzą­dzą tak od­mienne prio­ry­tety – że można je trak­to­wać tak wła­śnie: jako ob­cych, mimo że za­miesz­ku­ją­cych tę samą pla­netę co my.
Spo­łe­czeń­stwa owa­dów mogą nam się wy­da­wać do­brze na­oli­wio­nymi ma­szy­nami, w któ­rych jed­nostka gra rolę bez­myśl­nego try­bika. Ze­wnętrzny, obcy ob­ser­wa­tor mógłby jed­nak dojść do tego sa­mego wnio­sku, pa­trząc na ludz­kie spo­łecz­no­ści. Moim ce­lem w tej książce bę­dzie prze­ko­na­nie cię, że każda psz­czoła ma umysł – że ma świa­do­mość ota­cza­ją­cego ją świata i wła­snej wie­dzy, w tym oso­bi­stych wspo­mnień. Że na swój spo­sób do­ce­nia re­zul­taty swo­ich dzia­łań. Oraz że cha­rak­te­ry­zuje się zdol­no­ścią do pod­sta­wo­wych emo­cji i in­te­li­gen­cją – klu­czo­wymi skład­ni­kami umy­słu. A umy­sły te mają u swo­ich pod­staw cu­dow­nie zło­żone mó­zgi. Jak zo­ba­czymy, mó­zgi owa­dów wcale nie są pro­ste. W po­rów­na­niu z ludz­kim mó­zgiem z jego 86 mi­liar­dami ko­mó­rek ner­wo­wych, mózg psz­czoły ma ich tylko około mi­liona. Ale każda z tych ko­mó­rek ce­chuje się mi­ster­nie roz­ga­łę­zioną struk­turą, która w swo­jej zło­żo­no­ści może przy­po­mi­nać do­ro­sły dąb. Każda ko­mórka ner­wowa może też two­rzyć po­łą­cze­nia z 10 000 in­nych – a za­tem w mó­zgu psz­czoły może ist­nieć po­nad mi­liard ta­kich po­łą­czeń, a każde z nich jest przy­naj­mniej po­ten­cjal­nie pla­styczne i może zmie­niać się pod wpły­wem in­dy­wi­du­al­nego do­świad­cze­nia. Te zgrab­nie zmi­nia­tu­ry­zo­wane mó­zgi to znacz­nie wię­cej niż urzą­dze­nia po­bie­ra­jące i zwra­ca­jące dane. Są one bio­lo­gicz­nymi ma­szy­nami pre­dyk­cyj­nymi, eks­plo­ru­ją­cymi do­stępne im opcje. Wresz­cie – są one spon­ta­nicz­nie ak­tywne na­wet przy braku ja­kiej­kol­wiek sty­mu­la­cji, na przy­kład w nocy.

Jak to jest być psz­czołą

Aby zba­dać, co może się znaj­do­wać w psz­cze­lim umy­śle, warto przy­jąć pierw­szo­oso­bową per­spek­tywę sa­mej psz­czoły i za­sta­no­wić się, które aspekty ota­cza­ją­cego świata po­winny być dla ta­kiego umy­słu istotne i dla­czego. Spró­buj więc wy­obra­zić so­bie, że je­steś psz­czołą. Za­cznijmy od tego, że masz eg­zosz­kie­let – coś w ro­dzaju ry­cer­skiej zbroi. Pod nim nie ma jed­nak żad­nej skóry: twoje mię­śnie są bez­po­śred­nio przy­mo­co­wane do zbroi. Cały je­steś twardą sko­rupą z mięk­kim wnę­trzem. Masz także wbu­do­waną broń che­miczną, za­pro­jek­to­waną po­dob­nie do igły od strzy­kawki. Może ona za­bić każde zwie­rzę two­jej wiel­ko­ści i za­dać nie­zwy­kły ból zwie­rzę­tom ty­siąc­krot­nie więk­szym od cie­bie – ale uży­cie jej może być ostat­nią rze­czą, jaką zro­bisz, po­nie­waż może ona za­bić rów­nież cie­bie. Idźmy da­lej: jak wy­gląda świat z wnę­trza kok­pitu psz­czoły?
Twoje pole wi­dze­nia obej­muje 360 stopni, a twoje oczy prze­twa­rzają in­for­ma­cje szyb­ciej niż ja­ki­kol­wiek ludzki zmysł. Całe twoje po­ży­wie­nie po­cho­dzi z kwia­tów, z któ­rych każdy za­pew­nia rap­tem mały po­si­łek, mu­sisz więc czę­sto po­dró­żo­wać wiele ki­lo­me­trów do kwia­tów i po­mię­dzy nimi. Aby ze­brać każdą sma­ko­witą por­cję po­karmu, mu­sisz sta­wić czoła ty­siącom kon­ku­ren­tów. Za­kres ko­lo­rów, które wi­dzisz, jest szer­szy niż u czło­wieka i obej­muje świa­tło ul­tra­fio­le­towe, a także wraż­li­wość na kie­ru­nek, w któ­rym oscy­lują fale świetlne[3]. Masz sen­so­ryczne su­per­moce, ta­kie jak zmysł ma­gne­tyczny dzia­ła­jący ni­czym kom­pas. Na two­jej gło­wie znaj­dują się wy­pustki dłu­go­ści ra­mie­nia, które mogą sma­ko­wać, wą­chać, sły­szeć i wy­czu­wać pola elek­tryczne (ryc. 1.2). No i mo­żesz la­tać. Bio­rąc pod uwagę wszyst­kie te ce­chy, o czym my­ślisz?

Trudne ży­cie zbie­raczki w dzi­kim świe­cie

To, co znaj­duje się w umy­śle zwie­rzę­cia (w tym czło­wieka), jest mie­sza­niną in­for­ma­cji z jego ewo­lu­cyj­nej hi­sto­rii, da­nych prze­fil­tro­wa­nych przez fil­try zmy­słów rów­nież ukształ­to­wa­nych przez ewo­lu­cję, wspo­mnie­nia na­byte w ra­mach wła­snych do­świad­czeń oraz rze­czy, które może so­bie wy­obra­zić lub prze­wi­dzieć. Aby wy­obra­zić so­bie moż­liwą za­war­tość umy­słu, warto po­my­śleć o tym, co jest dla da­nego zwie­rzę­cia ważne – co ma zna­cze­nie w jego co­dzien­nym ży­ciu. Na przy­kład jedną rze­czą, co do któ­rej mo­żesz być pewny, że nie za­prząta ona głowy psz­czoły-ro­bot­nicy, jest seks: ro­bot­nice są za­zwy­czaj bez­płodne, a je­dyną roz­mna­ża­jącą się sa­micą po­zo­staje kró­lowa. Z ko­lei na przy­kład kwiaty mogą mieć zu­peł­nie inne zna­cze­nie w umy­śle psz­czoły niż w na­szym ludz­kim. Dzięki zdol­no­ści do prze­twa­rza­nia ener­gii sło­necz­nej w na­pój ener­ge­tyczny – nek­tar – ro­śliny są sy­no­ni­mem prze­trwa­nia za­równo dla po­je­dyn­czej psz­czoły, jak i jej ro­dziny. Py­łek – czyli ro­ślinne plem­niki – jest rów­nie waż­nym za­so­bem, po­nie­waż za­wiera duże ilo­ści od­żyw­czych bia­łek.
Aby le­piej zro­zu­mieć, co może znaj­do­wać się w umy­śle zwie­rzę­cia, dla któ­rego kwiaty ozna­czają ży­cie, wy­obraź so­bie młodą psz­czołę pierw­szego dnia poza ulem. Praw­dzi­wym wy­zwa­niem jest dla niej za­pa­mię­ta­nie lo­ka­li­za­cji ula-domu i punk­tów orien­ta­cyj­nych w jego oto­cze­niu oraz zlo­ka­li­zo­wa­nie za­sob­nych w nek­tar kwia­tów. Co wię­cej, pod­czas za­le­d­wie kilku wy­praw poza ul psz­czoła musi przy­nieść do domu nad­wyżkę po­ży­wie­nia (po­nad to, czego sama po­trze­buje) – w prze­ciw­nym wy­padku jej młod­sze ro­dzeń­stwo umrze z głodu. Oczy­wi­ste jest, że na­sza psz­czoła eks­plo­ra­torka musi mieć do­stęp do du­żego ar­chi­wum „wie­dzy ewo­lu­cyj­nej” – nie musi ona na przy­kład uczyć się la­tać i ma wro­dzoną wie­dzę na te­mat tego, że ko­lo­rowe, pach­nące kropki, któ­rymi upstrzony jest kra­jo­braz, mogą być kwia­tami.
Ist­nieje jed­nak wiele ro­dza­jów in­for­ma­cji, co do któ­rych ewo­lu­cja nie do­star­czy­łaby psz­czo­łom nie­zbęd­nych wska­zó­wek, po­nie­waż zwią­zane są one ze zbyt­nią nie­prze­wi­dy­wal­no­ścią z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie. Psz­czoła nie wie na przy­kład od przyj­ścia na świat, gdzie do­kład­nie znaj­dują się kwiaty ani jak one wy­glą­dają, jak się nimi „po­słu­gi­wać”, które za­wie­rają nek­tar lub py­łek, czy wresz­cie – które z nich są za­so­bem lep­szym lub gor­szym (na­wet je­śli bo­wiem na­leżą do wła­ści­wego ga­tunku, mo­gły zo­stać wy­czer­pane przez od­wie­dza­ją­cych je wcze­śniej kon­ku­ren­tów). Wszyst­kiego tego każda psz­czoła musi się sama na­uczyć, opie­ra­jąc się na wła­snych do­świad­cze­niach i eks­plo­ra­cjach. In­nymi słowy, psz­czoła musi się wiele na­uczyć w ciągu swo­jego krót­kiego do­ro­słego ży­cia – trwa­ją­cego góra trzy ty­go­dnie; w prze­ciw­nym ra­zie nie znaj­dzie ona drogi po­wrot­nej do ula ani nie sta­nie się sku­tecz­nym do­stawcą kwia­to­wego po­ży­wie­nia.

Dzie­wi­czy lot mło­dej psz­czoły jest naj­bar­dziej nie­bez­pieczny. U trzmieli na­wet 10 pro­cent mło­dych zbie­ra­czek ni­gdy nie wraca do swo­ich ro­dzi­mych ko­lo­nii po pierw­szym wy­lo­cie. Nie­któ­rym nie udaje się do­kład­nie za­pa­mię­tać lo­ka­li­za­cji gniazda; inne pa­dają ofiarą pta­ków owa­do­żer­nych lub dra­pież­ni­ków cza­ją­cych się w kwia­tach, ta­kich jak pa­jąki kwiet­niki. Aby do­ce­nić po­ziom wy­zwa­nia, wy­obraź so­bie ludz­kie dzieci w ta­kiej sy­tu­acji. Żeby po­rów­na­nie od­po­wia­dało wie­kowi i moż­li­wo­ściom mło­dej psz­czoły, za­łóżmy, że dzieci w na­szym eks­pe­ry­men­cie my­ślo­wym mają kilka lat (po­wiedzmy sześć, czyli są w wieku wcze­snosz­kol­nym). Wy­pusz­czasz je do dzi­kiego śro­do­wi­ska – czyli ta­kiego, w któ­rym nie ma spe­cjal­nie zbu­do­wa­nych, cha­rak­te­ry­stycz­nych punk­tów orien­ta­cyj­nych, ta­kich jak bu­dynki (ryc. 1.3). Uła­twmy im nieco ży­cie i za­dbajmy o to, by śro­do­wi­sko, do któ­rego tra­fiają, było wolne od dra­pież­ni­ków. Ich je­dy­nym za­da­niem jest przy­nie­sie­nie po­ży­wie­nia, któ­rego źró­dło, po­dob­nie jak w przy­padku psz­czół, znaj­duje się w od­le­gło­ści do pię­ciu ki­lo­me­trów od domu. Dzie­ciaki mu­szą być na tyle prze­zorne, aby za­brać ze sobą za­pasy wy­star­cza­jące do prze­trwa­nia ta­kiej po­dróży – a kiedy te się skoń­czą, ich za­rad­ność musi im po­zwo­lić zna­leźć po­ży­wie­nie na wła­sną rękę. Sto­su­jąc ana­lo­gię do mno­go­ści moż­li­wych struk­tur kwia­to­wych, za­łóżmy, że żyw­ność zdo­bywa się, roz­wią­zu­jąc róż­nego ro­dzaju za­gadki, któ­rych me­cha­nikę dzieci mu­szą wy­my­ślić i od­kryć same, bez żad­nych in­struk­cji od do­ro­słych. Na­stęp­nie, bez po­mocy życz­li­wych prze­chod­niów, mu­szą zna­leźć drogę do domu. Jak my­ślisz, jak wiele z nich wróci do domu pod ko­niec dnia, w do­datku przy­no­sząc ze sobą wy­star­cza­jącą nad­wyżkę zdo­by­tego po­ży­wie­nia?

Oczy­wi­ste jest, że tymi, które od­niosą suk­ces, będą dzie­ciaki z nie­zwy­kłą pa­mię­cią prze­strzenną, umie­jęt­no­ścią szyb­kiego wy­szu­ki­wa­nia i ucze­nia się oraz zdol­no­ścią do traf­nej oceny ja­ko­ści róż­nych za­so­bów. W ciągu naj­bliż­szych kilku dni nie­które z nich będą sta­wać się co­raz lep­sze: za­pa­mię­tu­jąc naj­bar­dziej za­sobne składy żyw­no­ści, sku­pią się na ich eks­plo­ata­cji (i roz­po­zna­wa­niu in­nych im po­dob­nych), a także opra­cują krót­sze ścieżki łą­czące naj­lep­sze lo­ka­li­za­cje. Sy­tu­acja nie bę­dzie jed­nak cał­ko­wi­cie sta­bilna i prze­wi­dy­walna. Wpro­wadźmy na przy­kład tro­chę kon­ku­ren­cji ze strony in­nej grupy dzieci, a także nie­prze­wi­dy­walne zmiany, jak te za­cho­dzące w świe­cie kwia­tów: na­gle znika jedna z bar­dziej pro­duk­tyw­nych i za­sob­nych lo­ka­li­za­cji, a w jej miej­sce po­ja­wiają się nowe, wy­ma­ga­jące dal­szej eks­plo­ra­cji. To tylko kilka z pod­sta­wo­wych wy­zwań, przed któ­rymi stoi psz­czoła i które mogą za­przą­tać jej my­śli. W ko­lej­nych pod­roz­dzia­łach do­wiemy się, że wy­zwa­nia te wy­ma­gają wielu zło­żo­nych form po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji oraz wy­daj­nej, do­brze zor­ga­ni­zo­wa­nej pa­mięci.

Umysł klienta kwia­to­wego su­per­mar­ketu

Kwiaty są za­sad­ni­czo na­rzą­dami płcio­wymi ro­ślin, a ich ko­lory, wzory i za­pa­chy mają na celu zwa­bie­nie zwie­rząt i wplą­ta­nie ich w sek­su­alną trans­ak­cję, któ­rej nie­ru­chome ro­śliny nie są w sta­nie prze­pro­wa­dzić bez po­mocy: prze­nie­sie­nie pyłku z mę­skich or­ga­nów roz­rod­czych na żeń­skie. Ale psz­czoły zwy­kle nie świad­czą tej usługi za darmo; mu­szą zo­stać na­gro­dzone za swoje wy­siłki. Z tej per­spek­tywy sys­temy za­py­la­nia można po­strze­gać jako ro­dzaj bio­lo­gicz­nej giełdy, na któ­rej zwie­rzęta wy­bie­rają po­mię­dzy „mar­kami” (ga­tun­kami kwia­tów) na pod­sta­wie ich ja­ko­ści (na przy­kład za­war­to­ści cu­kru w nek­ta­rze), a ro­śliny kon­ku­rują o „klien­tów” (za­py­la­czy). Psz­czoły uczą się re­klam pre­zen­to­wa­nych przez kwiaty i łą­czą je z ja­ko­ścią pro­duktu ofe­ro­wa­nego przez każdy ga­tu­nek. Oferta ta­kiej giełdy zmie­nia się bar­dzo dy­na­micz­nie: grządka kwia­towa, która była sa­tys­fak­cjo­nu­jąca rano, może prze­stać da­wać nek­tar w po­rze lun­chu lub też zo­stać „opróż­niona” ze słod­kiego po­ży­wie­nia przez kon­ku­ren­cję. Ko­lej­nego ranka o tej sa­mej po­rze grządka ta może znowu być do­sko­na­łym źró­dłem nek­taru, po czym trzy dni póź­niej może uschnąć cał­ko­wi­cie. Że­ru­jące psz­czoły mu­szą więc nie­ustan­nie ak­tu­ali­zo­wać swoje in­for­ma­cje w świe­tle za­cho­dzą­cych zmian i ela­stycz­nie żon­glo­wać eks­plo­ata­cją zna­nych źró­deł oraz po­szu­ki­wa­niem ich al­ter­na­tyw.
Wiele de­cy­zji po­dej­mo­wa­nych w umy­śle psz­czoły można zro­zu­mieć tylko wtedy, gdy weź­mie się pod uwagę na­tu­ralne wy­zwa­nia stale zmie­nia­ją­cej się go­spo­darki ryn­ko­wej, w któ­rej musi ona funk­cjo­no­wać. Pre­sja zwią­zana z pracą w ta­kich wa­run­kach jest czę­sto wy­ra­żana w ka­te­go­riach spraw­no­ści fi­zycz­nej. Psz­czoła może na przy­kład prze­no­sić ekwi­wa­lent cię­żaru wła­snego ciała w nek­ta­rze i/lub pyłku; może mu­sieć od­wie­dzić ty­siąc kwia­tów i prze­le­cieć 10 ki­lo­me­trów, aby na­peł­nić swój mio­dowy żo­łą­dek tylko raz, a do wy­pro­du­ko­wa­nia ły­żeczki miodu może być po­trzeb­nych sto ta­kich po­dróży. Mniej do­ce­niane są wy­siłki umy­słowe wy­ma­gane po dro­dze: od­wie­dza­jąc ty­siąc kwia­tów, psz­czoła musi zmie­rzyć się z ty­sią­cem kwia­to­wych „za­ga­dek” – ła­mi­głó­wek, któ­rych me­cha­nika może być tak skom­pli­ko­wana, jak ob­sługa zamka. A prze­cież z punktu wi­dze­nia lo­giki, którą na­leży opa­no­wać, by do­stać się do słod­kiej za­war­to­ści, nie ma dwóch iden­tycz­nych ga­tun­ków kwia­tów. Pod­czas lotu przez kwietną łąkę psz­czoła jest w  każ­dej se­kun­dzie nie­ustan­nie bom­bar­do­wana bodź­cami (ko­lo­rowe wzory, mie­szanki za­pa­chowe, pola elek­tryczne) po­cho­dzą­cymi z wielu kwia­tów co naj­mniej kilku ga­tun­ków. Wy­maga to od niej umie­jęt­no­ści fil­tro­wa­nia: zwra­ca­nia uwagi tylko na naj­bar­dziej istotne bodźce i tłu­mie­nia reszty. Po­mię­dzy od­wie­dzi­nami ty­siąca kwia­tów psz­czoła może być zmu­szona do od­rzu­ce­nia pię­ciu ty­sięcy in­nych, które albo są jej nie­znane, albo oka­zały się wcze­śniej mało za­sobne, albo też do­star­czają po­ży­wie­nia o in­nej po­rze dnia (ryc. 1.4).

Pod­czas po­szu­ki­wa­nia po­karmu psz­czoła musi rów­nież prze­zwy­cię­żyć fru­stra­cję i ry­zyko śmierci gło­do­wej zwią­zane ze zna­le­zie­niem dzie­sią­tek pu­stych kwia­tów z rzędu, które – na przy­kład – nie­dawno opróż­nił jej kon­ku­rent. Musi ona umieć zde­cy­do­wać, kiedy ogra­ni­czyć straty i po­szu­kać al­ter­na­tyw­nego źró­dła po­ży­wie­nia. Od­wie­dza­jąc kilka ty­sięcy kwia­tów dzien­nie, za­czyna do­strze­gać wzorce i re­guły; przy­kła­dowo, być może ga­tunki kwia­tów o sy­me­trii dwu­stron­nej (ta­kie jak lwie pasz­cze) są bar­dziej za­sobne w nek­tar niż ga­tunki o sy­me­trii pro­mie­ni­stej (ta­kie jak sto­krotki), nie­za­leż­nie od ga­tunku i ko­loru? Z re­guły są­dzimy, że ucze­nie się jest czymś zu­peł­nie poza za­się­giem owa­dziego umy­słu – ale jak wkrótce się prze­ko­namy, pre­sja zwią­zana z pracą w kwia­to­wym su­per­mar­ke­cie po­zwo­liła psz­czo­łom roz­wi­nąć ta­kie wła­śnie formy in­te­li­gen­cji. Co wię­cej, za­sta­na­wia­jąc się nad tymi wszyst­kimi ewen­tu­al­no­ściami, psz­czoła musi także uni­kać ata­ków dra­pież­ni­ków oraz pa­mię­tać i stro­nić od zgru­po­wań kwia­tów, gdzie ry­zyko sta­nia się ofiarą jest szcze­gól­nie wy­so­kie. Musi nie­ustan­nie znać lo­ka­li­za­cję swo­jego domu, bez względu na to, jak za­wiła jest trasa jej lotu i nie zwa­ża­jąc na po­dmu­chy wia­tru, które mogą ze­pchnąć ją da­leko z usta­lo­nego kursu.

Zło­żone de­cy­zje, ko­mu­ni­ka­cja i prace kon­struk­cyjne

Wresz­cie, wró­ciw­szy do domu, psz­czoła może od­kryć, że jej gniazdo roz­grze­buje wła­śnie niedź­wiedź. Co ro­bić? Czy po­winna naj­pierw wy­ła­do­wać ze­brane po­ży­wie­nie, czy może za­ata­ko­wać niedź­wie­dzia, ry­zy­ku­jąc wła­sną śmierć? Czy po­winna bzy­czeć wo­kół głowy niedź­wie­dzia w groźny spo­sób w na­dziei, że to wy­star­czy jako śro­dek od­stra­sza­jący? A może po­winna chy­trze za­cze­kać na po­bli­skim drze­wie, aż atak usta­nie? Można by po­my­śleć, że o tych wy­bo­rach de­cy­dują wro­dzone in­stynkty, ale po­szcze­gólne psz­czoły mogą po­dej­mo­wać różne de­cy­zje, zgod­nie z wła­snymi pre­dys­po­zy­cjami.
Po odej­ściu niedź­wie­dzia oprócz uzu­peł­nie­nia skra­dzio­nego miodu po­trzebne są też na­prawy gniazda. Bu­dowa pla­stra miodu po­lega na pre­cy­zyj­nym kon­stru­owa­niu sze­ścio­kąt­nych ko­mó­rek o roz­mia­rach w przy­bli­że­niu od­po­wia­da­ją­cych do­ro­słej psz­czole z mięk­kiego ma­te­riału pro­du­ko­wa­nego przez od­włok owada. Z nie­zna­nych przy­czyn za­da­nie to wy­ko­nują ro­bot­nice po­łą­czone w dłu­gie zwi­sa­jące łań­cu­chy (ryc. 1.1). Psz­czoły trzy­mają wtedy od­nó­żami swoje za­wie­szone w po­wie­trzu sio­stry, pod­czas gdy prace na­praw­cze trwają bez naj­mniej­szej prze­rwy.
Noc czy dzień, w ty­po­wym gnieź­dzie psz­czoły miod­nej (nie­usz­ko­dzo­nym przez niedź­wie­dzia, oczy­wi­ście) za­wsze jest ciemno. Ów we­wnętrzny świat jest nie mniej fa­scy­nu­jący i dziwny niż świat na ze­wnątrz ula. Wy­obraź so­bie stu­pię­trowy wie­żo­wiec bez okien, wy­peł­niony ludźmi jak au­to­bus w go­dzi­nach szczytu. Wszyst­kie główne po­wierzch­nie użyt­kowe są pio­nowe, lu­dzie nie­ustan­nie bie­gają w górę i w dół po ścia­nach. Skąd każdy osob­nik wie, co ma ro­bić wśród dzie­siąt­ków za­dań, któ­rymi musi się za­jąć cała ko­lo­nia?
Wiele ga­tun­ków psz­czół ko­mu­ni­kuje się za po­mocą fe­ro­mo­nów (mie­sza­nek sub­stan­cji che­micz­nych uwal­nia­nych przez sze­reg gru­czo­łów roz­miesz­czo­nych na ciele – psz­czoła miodna ma ich pięt­na­ście) oraz sy­gna­łów elek­tro­sta­tycz­nych, ge­ne­ro­wa­nych przez nie i re­je­stro­wa­nych za po­śred­nic­twem wło­sków czu­łych na drobne drga­nia me­cha­niczne. Psz­czoły miodne mogą rów­nież in­for­mo­wać się na­wza­jem o lo­ka­li­za­cjach kwia­tów po­przez zry­tu­ali­zo­wane, sym­bo­liczne ru­chy: dziwny po­kaz ru­chowy zwany ję­zy­kiem tańca. Psz­czoła zbie­raczka wy­ko­nuje ta­niec solo na pio­no­wej ścia­nie wo­sko­wego pla­stra. Z ko­lei ty, bę­dąc psz­czołą, pró­bu­jesz wraz z kil­koma in­nymi ro­bot­ni­cami roz­szy­fro­wać ru­chy tan­cerki, w któ­rych za­ko­do­wane jest jej od­żyw­cze zna­le­zi­sko. Jest ciemno, więc aby od­czy­tać jej ru­chy, mu­sisz jej do­ty­kać pod­czas tańca. Psz­czoła robi to, przy­kła­da­jąc czułki do od­włoka tan­cerki i trzy­ma­jąc je tam, pod­czas gdy tan­cerz kręci się i drży. Żeby do­dać per­spek­tywę ewo­lu­cyjną, wy­obraź so­bie, że twoje ży­cie za­leży od tego, jak do­brze wy­czu­jesz i zin­ter­pre­tu­jesz ru­chy tan­cerki. Nie­któ­rzy z nas po­ra­dzi­liby so­bie na ta­kim ciem­nym par­kie­cie le­piej niż inni: jedni po­nie­śliby cał­ko­witą po­rażkę; inni, z na­tu­ral­nym ta­len­tem do ko­mu­ni­ko­wa­nia się po­przez ta­niec w ciem­no­ści, od razu za­ła­pa­liby ideę ta­kiego po­kazu; dla pew­nych osob­ni­ków na­uka tańca by­łaby po­wolną mor­dęgą. Z cza­sem, przez wiele po­ko­leń, na­stę­po­wa­łaby se­lek­cja pod wzglę­dem za­równo szcze­gól­nie sku­tecz­nych spo­so­bów ko­do­wa­nia wia­do­mo­ści w tań­cach, jak i umie­jęt­no­ści do­ty­ko­wego od­czy­ty­wa­nia ta­kiego kodu.

Dla­czego wy­obra­ża­nie so­bie in­nych umy­słów jest ważne dla ich zro­zu­mie­nia?

Nie­któ­rzy fi­lo­zo­fo­wie mogą twier­dzić, że wy­obra­ża­nie so­bie świa­tów tak dziw­nych i od­mien­nych nie ma sensu. Nie zga­dzam się z tym po­glą­dem. My­ślę, że jest to nie­zwy­kle przy­datne. Nie po­tra­fię so­bie do­kład­nie wy­obra­zić, jak to jest być tobą (a tym bar­dziej ja­kim­kol­wiek in­nym zwie­rzę­ciem), chyba że do­brze bym cię znał. Nie mogę so­bie na przy­kład wy­obra­zić, czy wi­dzisz czer­wień tak samo jak ja – ale mogę spraw­dzić, w ja­kim stop­niu zga­dzamy się co do na­zy­wa­nia tych sa­mych rze­czy czer­wo­nymi i do ja­kiego stop­nia każdy z nas roz­róż­nia dwa po­dobne od­cie­nie czer­wieni (czego, na­wia­sem mó­wiąc, psz­czoła nie po­trafi). Je­stem rów­nież w sta­nie wy­obra­zić so­bie, jak to jest mieć przy­tę­pione zmy­sły (dzieje się tak na przy­kład wtedy, gdy zdej­muję oku­lary lub kiedy prze­mie­rzam ciemną piw­nicę i mu­szę uży­wać zmy­słu do­tyku, aby zre­kom­pen­so­wać brak wzroku). Mogę wresz­cie pró­bo­wać wy­obra­zić so­bie, jak to jest mieć su­per­moce sen­so­ryczne, ta­kie jak na przy­kład wi­dze­nie rent­ge­now­skie. Gdyby tak było, mógł­bym z ta­kim su­perz­my­słem eks­pe­ry­men­to­wać – na przy­kład zmie­rzyć, jak gruby mur mógłby prze­nik­nąć mój wzrok lub czy mógł­bym wy­kryć ko­lor czy­ichś ubrań przez ścianę, i tak da­lej. Prze­pro­wa­dza­nie ta­kich te­stów na zmy­słach in­nego stwo­rze­nia po­maga nam tro­chę le­piej zro­zu­mieć po­strze­gany przez nie świat.
Py­ta­nie, które tak bar­dzo fra­puje nie­któ­rych fi­lo­zo­fów – czy fak­tycz­nie ni­gdy nie bę­dziemy mo­gli do­wie­dzieć się, jak to jest na­prawdę być ja­kimś zwie­rzę­ciem? – jest praw­do­po­dob­nie po­zba­wione sensu. W końcu ży­cie w al­ter­na­tyw­nym świe­cie zmy­słów staje się zu­peł­nie zwy­czajne, gdy już się do niego przy­zwy­cza­isz. Je­dy­nie zmiana po­le­ga­jąca na na­by­ciu no­wej zdol­no­ści sen­so­rycz­nej (gdyby coś ta­kiego było w isto­cie moż­liwe) by­łaby czymś eks­cy­tu­ją­cym. Dość szybko jed­nak stra­ci­łaby swoją dziw­ność, świat wró­ciłby do by­cia „nor­mal­nym”. Per­cep­cja zmy­słowa staje się jak­kol­wiek su­biek­tyw­nym do­świad­cze­niem tylko wtedy, gdy po­wią­zana jest z prze­ży­wa­niem emo­cji – w przy­padku psz­czoły może to być re­ak­cja na zna­le­zie­nie po­ży­wie­nia, ucieczka przed ata­kiem pa­jąka kwiet­nika lub zo­ba­cze­nie, jak jej gniazdo nisz­czone jest przez du­żego ssaka. Do­wiemy się, że psz­czoły mają stany umy­słu, które – we­dług kry­te­riów sto­so­wa­nych do dzi­kich zwie­rząt do­mo­wych – z pew­no­ścią można by za­kwa­li­fi­ko­wać jako „stany po­dobne do emo­cji”.
Dla zro­zu­mie­nia tego, jak to jest do­świad­czać ży­cia z per­spek­tywy do­wol­nego zwie­rzę­cia, pod­sta­wo­wym punk­tem wyj­ścia jest zda­nie so­bie sprawy (tak jak zro­bi­li­śmy to po­wy­żej w przy­padku psz­czoły) z prio­ry­te­tów ta­kiego zwie­rzę­cia. Je­śli zro­zu­miemy, że zwie­rzęta ta­kie jak psz­czoły po­strze­gają świat za po­mocą zu­peł­nie in­nych zmy­słów niż na­sze i że zu­peł­nie inne aspekty śro­do­wi­ska są istotne dla ich do­bro­stanu i prze­trwa­nia – wtedy być może uwol­nimy na­szą wy­obraź­nię, uod­par­nia­jąc się na ry­zyko an­tro­po­mor­fi­za­cji i błęd­nego przy­pi­sy­wa­nia zwie­rzę­tom ludz­kich cech psy­chicz­nych.

Które psz­czoły?

Gdy za­sta­na­wiamy się nad psz­czo­łami, więk­szość z nas my­śli o ga­tun­kach spo­łecz­nych, przede wszyst­kim o udo­mo­wio­nej psz­czole miod­nej, Apis mel­li­fera. Rze­czy­wi­ście, wiele z tego, co wiemy o psy­cho­lo­gii psz­czół, zba­dano wła­śnie u tego wszech­obec­nego ga­tunku i kilku in­nych ga­tun­ków spo­łecz­nych, ta­kich jak trzmiele. Ich ży­cie to­wa­rzy­skie jest zwią­zane z fa­scy­nu­ją­cymi za­gad­nie­niami psy­cho­lo­gicz­nymi. Psz­czoły spo­łeczne wy­ko­rzy­stują na przy­kład bar­dzo zło­żone sys­temy ko­mu­ni­ka­cyjne, które za­pew­niają efek­tywny po­dział pracy we­wnątrz ko­lo­nii, dba­jąc o jej od­po­wied­nie od­ży­wie­nie, kon­trolę kli­matu i obronę gniazda. Jed­nak tylko kil­ka­set z po­nad 20 000 ga­tun­ków psz­czół na świe­cie jest spo­łecz­nych, a bio­lo­gia i za­cho­wa­nie wielu sa­mot­nych ga­tun­ków są nie mniej fa­scy­nu­jące. Psz­czoły ta­kie rów­nież dbają o swoje młode i bu­dują dla nich gniazda – ale są to sa­mot­nie pra­cu­jące matki (ich samce, po­dob­nie jak u psz­czół spo­łecz­nych, na­dają się tylko do seksu). Sa­mice sa­mot­nych psz­czół stoją przed wie­loma iden­tycz­nymi wy­zwa­niami ko­gni­tyw­nymi, jak psz­czoły spo­łeczne – za­pa­mię­tują na przy­kład drogę do swo­jego gniazda oraz uczą się wy­glądu i tech­nik ob­cho­dze­nia się z róż­nymi kwia­tami. Psz­czoły sa­motne mają jed­nak trud­niej – mu­szą być jak szwaj­car­skie scy­zo­ryki: pod­czas gdy psz­czoły spo­łeczne mogą przy­dzie­lać szcze­gó­łowe za­da­nia gru­pom spe­cja­li­stów, te sa­motne mu­szą wszystko ro­bić same (znaj­do­wać od­po­wied­nie miej­sca do gniaz­do­wa­nia, bu­do­wać gniazda, bro­nić je przed pa­so­ży­tami i dra­pież­ni­kami, za­opa­try­wać po­tom­stwo w po­karm). Nie po­dejmę się tu­taj próby kom­plek­so­wego omó­wie­nia li­te­ra­tury na te­mat psy­cho­lo­gii tak wielu róż­nych ro­dza­jów i ga­tun­ków psz­czół. Za­miast tego sku­pię się na po­ucza­ją­cych przy­kła­dach z psz­cze­lego świata w ogól­no­ści.

Mapa dro­gowa książki

Książka ta ma na­stę­pu­jącą struk­turę. Po wpro­wa­dze­niu na­stę­puje prze­gląd moż­li­wo­ści i na­rzą­dów zmy­sło­wych psz­czół (roz­działy 2 i 3). Jest to ważne, po­nie­waż wszyst­kie in­for­ma­cje prze­cho­wy­wane w umy­śle psz­czoły mu­szą naj­pierw przejść przez jej na­rządy zmy­słów – a wkrótce od­kry­jemy, że zmy­słowy świat psz­czół jest nie tylko cał­ko­wi­cie różny od świata lu­dzi, lecz także naj­praw­do­po­dob­niej dużo bo­gat­szy. Jed­nak nie wszystko, co znaj­duje się w umy­śle zwie­rzę­cia (w tym czło­wieka), jest na­by­wane in­dy­wi­du­al­nie: na­sze in­stynkty rzą­dzą, przy­naj­mniej czę­ściowo, tym, czego pra­gniemy, czego się bo­imy, jak wy­ko­nu­jemy okre­ślone ru­chy, i tak da­lej. Roz­dział 4 do­ty­czy zróż­ni­co­wa­nego re­per­tu­aru wro­dzo­nych za­cho­wań psz­czół oraz stop­nia, w ja­kim wpły­wają one na ich psy­cho­lo­gię i za­cho­wa­nia zwią­zane z ucze­niem się. Na­stęp­nie w roz­dziale 5 zba­damy, w jaki spo­sób można po­szu­ki­wać ko­rzeni in­te­li­gen­cji psz­czół w ich spe­cy­ficz­nym stylu ży­cia: w by­ciu zbie­ra­czem z cen­tral­nie umiesz­czo­nym ma­ga­zy­nem za­so­bów (do­mem, do któ­rego można wró­cić). Już przod­ko­wie współ­cze­snych psz­czół prze­sta­wili się z wę­drow­nego stylu ży­cia na taki, w któ­rym do­ro­słe osob­niki bu­do­wały gniazda oraz chro­niły i za­opa­try­wały swoje po­tom­stwo. Przej­ście ta­kie wy­ma­gało do­brej pa­mięci prze­strzen­nej, aby za­wsze można było zna­leźć po­ło­że­nie gniazda na­wet w trak­cie da­le­kich wy­praw. Roz­dział 6 za­wiera szcze­gó­łowe omó­wie­nie spo­sobu, w jaki umy­sły psz­czół re­pre­zen­tują prze­strzeń.
Z roz­działu 7 do­wiemy się, jak zwy­czaj od­wie­dza­nia kwia­tów spra­wił, że psz­czoły stały się in­te­lek­tu­al­nymi gi­gan­tami świata owa­dów; w jaki spo­sób psz­czoły, poza pod­sta­wową po­trzebą ucze­nia się lo­ka­li­za­cji, ko­lo­rów i za­pa­chów kwia­tów, uczą się przez całe ży­cie za­sad i po­jęć, które po­ma­gają im efek­tyw­nie wy­ko­rzy­sty­wać kwia­towe za­soby. Roz­dział 8 prze­nosi na­szą uwagę na spo­łeczne ucze­nie się psz­czół. Psz­czoły mogą na­uczyć się za­ska­ku­ją­cej ilo­ści in­for­ma­cji, ob­ser­wu­jąc swoje współ­to­wa­rzyszki – nie tylko to, które kwiaty od­wie­dzić, ale też jak roz­wią­zy­wać zło­żone za­da­nia zwią­zane z ma­ni­pu­la­cją przed­mio­tami. Jak się więc wy­daje, wiele skom­pli­ko­wa­nych za­cho­wań spo­łecz­nych psz­czół wy­nika nie tyle z ist­nie­nia roz­pro­szo­nej in­te­li­gen­cji roju (jak tra­dy­cyj­nie są­dzono), ile z pre­sji zmu­sza­ją­cej psz­czoły do in­dy­wi­du­al­nego roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów.
Po omó­wie­niu pod­staw (od bodź­ców zmy­sło­wych do skom­pli­ko­wa­nej in­te­li­gen­cji spo­łecz­nej), w roz­dziale 9 ba­damy, w jaki spo­sób mi­nia­tu­rowy układ ner­wowy psz­czół może wspie­rać tak osza­ła­mia­jącą zło­żo­ność. Roz­dział 10 kon­cen­truje się na róż­ni­cach psy­cho­lo­gicz­nych mię­dzy po­szcze­gól­nymi psz­czo­łami i ich pod­sta­wach neu­ro­lo­gicz­nych. W roz­dziale 11 opie­ramy się na do­wo­dach ze wszyst­kich po­przed­nich roz­dzia­łów i za­da­jemy so­bie być może naj­trud­niej­sze py­ta­nie: Czy psz­czoły są świa­dome? Po­nie­waż od­po­wiedź naj­praw­do­po­dob­niej brzmi „tak”, roz­dział 12 koń­czymy roz­wa­ża­niami etycz­nymi do­ty­czą­cymi ochrony psz­czół, wy­ni­ka­ją­cymi z na­szych po­szu­ki­wań u tych owa­dów su­biek­tyw­nych do­świad­czeń i przy­naj­mniej ele­men­tar­nego ży­cia emo­cjo­nal­nego.

Kon­tekst hi­sto­ryczny

Psz­czoły i do­star­czane przez nie słod­ko­ści to­wa­rzy­szyły lu­dziom od sa­mego po­czątku ich ewo­lu­cyj­nej hi­sto­rii. Nasi naj­bliżsi krew­niacy wśród małp człe­ko­kształt­nych spo­ży­wają miód i po­zy­skują go z ko­lo­nii dzi­kich psz­czół, ko­rzy­sta­jąc z na­rzę­dzi. Jest za­tem wy­soce praw­do­po­dobne, że naj­wcze­śniej­sze czło­wie­ko­wate ro­biły to samo. Pre­hi­sto­ryczni ma­la­rze ja­ski­niowi na kilku kon­ty­nen­tach uwiecz­nili na­jazdy na ko­lo­nie psz­czół, a człon­ko­wie wielu współ­cze­śnie ist­nie­ją­cych ple­mion łow­ców-zbie­ra­czy po­zy­skują miód od licz­nych ga­tun­ków dzi­kich psz­czół. Miód jest naj­bar­dziej bo­ga­tym w wę­glo­wo­dany na­po­jem ener­ge­tycz­nym, jaki ma do za­ofe­ro­wa­nia na­tura, zaś nie­któ­rzy na­ukowcy uwa­żają obec­nie, że prak­tyka wy­daj­nego zbie­ra­nia miodu mo­gła na­pę­dzać ewo­lu­cję na­szych ener­go­chłon­nych mó­zgów.
Ale, co za­pewne przy­znają osoby kre­atywne, do ge­ne­ro­wa­nia bły­sko­tli­wych po­my­słów trzeba cze­goś wię­cej niż tylko cu­kru. I rze­czy­wi­ście psz­czoły do­star­czają rów­nież al­ko­ho­lo­wego upo­je­nia: miód pitny, wy­twa­rzany ze sfer­men­to­wa­nego miodu, jest jed­nym z naj­star­szych na­po­jów al­ko­ho­lo­wych. Tru­nek ten spo­ży­wany był od co naj­mniej 9000 lat w tak od­le­głych od sie­bie kra­jach, jak Chiny, Fin­lan­dia, Etio­pia i przed­ko­lo­nialny Mek­syk. Wresz­cie – świece wy­ko­nane z wo­sku psz­cze­lego roz­świe­tlały noc (oraz biurka uczo­nych i oł­ta­rze świą­tyń) przez wiele ty­siąc­leci przed po­ja­wie­niem się świa­tła elek­trycz­nego.
Bio­rąc pod uwagę dłu­go­trwały zwią­zek lu­dzi i psz­czół, być może nie jest za­sko­cze­niem, że ist­nieje ogromna liczba tek­stów na­uko­wych do­ty­czą­cych za­cho­wa­nia psz­czół. Pod­czas prac nad tą książką z przy­jem­no­ścią prze­glą­da­łem li­te­ra­turę hi­sto­ryczną na ten te­mat, na przy­kład prace nie­wi­do­mego szwaj­car­skiego uczo­nego Fra­nçois Hu­bera, który na prze­ło­mie XVIII i XIX wieku do­no­sił o moż­li­wo­ści udziału zdol­no­ści do pla­no­wa­nia w bu­do­wie pla­strów psz­czół miod­nych, a także o ist­nie­niu u psz­czół wielu róż­nych „oso­bo­wo­ści”, za po­mocą któ­rych sta­rał się wy­ja­śnić po­dział pracy w ko­lo­nii. In­spi­ru­jąca była też hi­sto­ria afro­ame­ry­kań­skiego na­ukowca Char­lesa Tur­nera (1867–1923), który prze­pro­wa­dzał pio­nier­skie eks­pe­ry­menty z psy­cho­lo­gii psz­czół i in­nych owa­dów, pra­cu­jąc wbrew wielu prze­ciw­no­ściom losu jako na­uczy­ciel szkoły śred­niej po­zba­wiony do­stępu do la­bo­ra­to­riów na­uko­wych czy bi­blio­tek.
Część tej li­te­ra­tury hi­sto­rycz­nej po­zo­staje tak mało znana dzi­siej­szym na­ukow­com, że od­kry­wa­nie jej jest nie­zwy­kle eks­cy­tu­jące, jak gdyby opi­sane w niej od­kry­cia do­ko­ny­wane były w moim wła­snym la­bo­ra­to­rium. Hi­sto­ryczny kon­tekst now­szych od­kryć pre­zen­to­wa­nych w książce prze­wija się przez nią do sa­mego końca – szybko prze­ko­namy się, że wiele po­zor­nie współ­cze­snych po­my­słów na te­mat psy­cho­lo­gii psz­czół zo­stało już wy­ra­żo­nych w ja­kiejś for­mie po­nad sto lat temu. Po­nie­waż nasi na­ukowi przod­ko­wie byli czę­sto rów­nież zna­ko­mi­tymi pi­sa­rzami, po­słu­gu­ją­cymi się znacz­nie mniej su­chym, prze­peł­nio­nym na­uko­wym żar­go­nem sty­lem w po­rów­na­niu z wie­loma współ­cze­snymi ba­da­czami, po­sta­ram się dać wam przed­smak tych hi­sto­rycz­nych pism w na­dziei, że za­in­spi­ruje was to do ich zgłę­bia­nia w ory­gi­nale. Nieco miej­sca po­świę­ci­łem także na opi­sa­nie przy­naj­mniej nie­któ­rych szcze­gó­łów bio­gra­ficz­nych uczo­nych, któ­rych prze­łomy mnie za­in­spi­ro­wały. Ża­den na­uko­wiec nie działa bo­wiem w próżni: czę­sto by zro­zu­mieć klu­czowe od­kry­cia czy po­tknię­cia, ważne jest jed­no­cze­sne spoj­rze­nie na czasy i oko­licz­no­ści, w któ­rych na­ukowcy dzia­łali, oraz na to, kto miał na nich wpływ.

Chodźmy więc na spa­cer w głąb psz­cze­lego umy­słu. Za­czniemy od dia­me­tral­nie in­nego świata ich zmy­słów.
 
[1] Ory­gi­nał uka­zał się w 1901 roku jako La vie des abe­il­les. Wszyst­kie przy­pisy po­cho­dzą od tłu­ma­cza.
[2] Książka do­ty­czy psz­czół w ogól­no­ści (za­równo miod­nych Apis mel­li­fera, jak i in­nych ga­tun­ków, w tym trzmieli (ang. bum­ble bees) czy psz­czół sa­mot­nych (ang. so­li­tary bees). W tek­ście słowo „psz­czoła” czę­sto ozna­cza więc ogól­niej­szą ka­te­go­rię owada na­le­żą­cego do jed­nej z tych grup lub zwy­czaj­nie osob­nika ga­tunku, któ­rego do­ty­czy dany roz­dział czy pod­roz­dział (może się za­tem zda­rzyć, że słowo „psz­czoła” użyte bę­dzie za­mien­nie ze sło­wami „trzmiel” lub „ro­bot­nica” we frag­men­tach do­ty­czą­cych trzmieli. A. mel­li­fera (po­tocz­nie okre­ślana jako po pro­stu „psz­czoła”) jest za­wsze ja­sno zi­den­ty­fi­ko­wana jako psz­czoła miodna (z ang. ho­ney­bee).
[3] Czyli po­la­ry­za­cję świa­tła.

 
Wesprzyj nas