Odkryj sekrety brytyjskiej korony za zamkniętymi drzwiami Pałacu Buckingham i 10 Downing Street. Pierwsza część oficjalnego przewodnika po serialu “The Crown”.


 

Nagła śmierć ojca sprawiła, że dwudziestopięcioletnia kobieta stojąca u progu zmagań z nowa rolą – matki i żony – musiała zostać monarchinią. To właśnie wtedy Elizabeth Mountbatten stała się królową Elżbietą II.

Gdy Wielka Brytania wyszła z cienia wojny, Elżbieta II stanęła przed wielkimi wyzwaniami – nie tylko politycznymi, ale też osobistymi. Na przestrzeni lat wspięła się na wyżyny determinacji i wykazała niezwykłą siłą oraz niezłomnością, walcząc o dobre imię królestwa.

Autor w dziesięciu rozdziałach książki, odpowiadających odcinkom serialu, zarysowuje szeroki kontekst początków panowania Elżbiety II a także wskazuje, w którym momencie wyobraźnia dramaturgiczna wzięła górę nad prawdą historyczną.

Robert Lacey – konsultant historyczny twórców “The Crown” i biograf królewskiego dworu opisuje wczesne lata panowania Elżbiety II. Jego książka jest przepełniona fascynującymi historiami, które są rozwinięciem serialowych wątków oraz ekskluzywnymi fotografiami.

Robert Lacey
The Crown. Oficjalny przewodnik po serialu
Elżbieta II, Winston Churchill i pierwsze lata młodej królowej. Tom 1
Przekład: Edyta Świerczyńska
Wydawnictwo Kobiece
Premiera: 3 czerwca 2020
 
 

Wallis Winfield Simpson

Księżna Windsoru
(1896–1986)
grana przez Lię Williams

Słuchaj, brzmi aniołów pieśń, pani Simpson z królem jest!” – brzmiała parodia popularnej angielskiej kolędy z 1936 roku. Bez względu na to, czy była ona wyśmiewana, czy też nie, praktycznie jednogłośny wyrok opinii publicznej o Wallis Simpson był następujący: to diabelska kusicielka, Lady Makbet, a co gorsza – Amerykanka. Ale poznawszy ją w styczniu 1935 roku, jej rodak „Chips” Channon wyrobił sobie o niej zupełnie inną opinię: „miła, dobrze wychowana cicha myszka o okrągłych przestraszonych oczach i z ogromnym pieprzykiem [na brodzie]”. „Nikt – pisał Winston Churchill – nie padł ofiarą większej lawiny plotek i zgorszenia”. Trzeciego grudnia, kiedy Stanley Baldwin próbował jeszcze rozpaczliwie uchronić Edwarda VIII przed abdykacją, Wallis wyjechała do Francji, „usuwając się z życia króla” i proponując, że „się wycofa […] i zrobi wszystko, by król zatrzymał koronę”. Cynicy twierdzili, że chciała, by cała wina za to, co miało nastąpić, spadła na Davida, a życie pary na wygnaniu istotnie dalekie było od sielanki. Ale może faktycznie mówiła szczerze?

Królowa Maria odpowiedziała otwarcie: „Na pewno pamiętasz, jaka byłam nieszczęśliwa, gdy poinformowałeś mnie o swoim planowanym małżeństwie i abdykacji, i jak błagałam Cię, byś tego nie robił przez wzgląd na dobro nasze i kraju. Ale nie chciałeś nikogo słuchać, liczył się tylko Twój punkt widzenia. […] Nie sadzę, byś pojmował szok, w jaki wprawiłeś swą decyzją rodzinę i cały naród. Ci, którzy ponosili niepomiernie większe ofiary podczas wojny, nie mogli pojąć, że Ciebie, ich króla, nie było stać na dużo mniejsze poświecenie. […] Przez całe swoje życie stawiałam Ojczyznę ponad wszystko inne i teraz zmienić się nie mogę”. Ofiara i Obowiązek, Korona i Ojczyzna były pojęciami leżącymi u podstaw abdykacji, a gdy siedemnaście lat później nadszedł czas koronacji wnuczki królowej Marii, stały się̨ jej tematami przewodnimi.

„Módlcie się za mnie tego dnia – poprosiła Elżbieta II swoim pierwszym orędziu świątecznym w 1952 roku. – Proście Boga, by dał mi mądrość i siłę do wywiązania się z uroczystych ślubów, które złożę”. Głęboko wierząca w dzieciństwie i przez całe swoje życie, nowa królowa poprosiła arcybiskupa Canterbury o pomoc w opracowaniu programu codziennych lektur i medytacji w celu lepszego zrozumienia wszystkich elementów czekającej ją ceremonii. Szukając nauki i inspiracji w koronacji swego ojca w maju 1937 roku, wspominała jej mistyczny charakter: „Według mnie wszystko było bardzo, bardzo wspaniałe i całe opactwo na pewno też tak uważało” – pisała jedenastoletnia księżniczka swoim schludnym, zaokrąglonym charakterem pisma w pamiętniku, który sprezentowała „Mamie i Papie na Pamiątkę̨ ich Koronacji, od Lilibet, napisane jej własną ręką”. „Podczas koronacji Papy sklepienia i belki spowijała cudowna poświata, a przynajmniej tak mi się zdawało”. Jako dwudziestosiedmiolatka musiała zadać sobie pytanie, jak przywołać podobną „cudowną poświatę” drugiego czerwca 1953 roku podczas własnej koronacji. W piątym odcinku The Crown pt. „Magia korony” jesteśmy świadkami starcia tytanów między pałacem Buckingham a Downing Street, którego kością niezgody jest obecność ekipy telewizyjnej w opactwie westminsterskim. Nowoczesny książę Edynburga mierzy się z reakcyjnymi siłami pod wodzą Winstona Churchilla, arcybiskupa Canterbury i księcia Norfolk, tradycyjnego organizatora ceremoniału koronacyjnego. „Dzisiejsza Wielka Brytania nie jest Wielką Brytanią z czasów poprzednich koronacji – przekonuje Filip. – Mamy nową władczynię, młodą kobietę. Podarujmy jej godną koronację, […] nowoczesną i postępową, na miarę czasów, w których fenomenalne wynalazki techniki dają nam możliwości, o jakich nie śniliśmy”.

W odcinku piątym jesteśmy świadkami, jak Elżbieta ostrożnie wspiera swego męża, wykorzystując spór do osiągnięcia własnych celów: skłonienia Filipa, by klęknął przed nią w hołdzie podczas ceremonii. Jednak historia mówi co innego. Owszem, książę Edynburga był gorącym orędownikiem telewizji (i istotnie klęknął przed żoną podczas koronacji), ale gdy w czerwcu 1952 roku BBC poprosiła o zgodę na umieszczenie kamer w opactwie westminsterskim, sprzeciwiła się temu sama królowa – i to ona stanęła na czele sił reakcji.

Świadczy o tym protokół z prac Koronacyjnej Rady Wykonawczej z siódmego lipca 1952 roku. Królowa nie chciała znaleźć się na celowniku kamer po rozpoczęciu skomplikowanych i wymagających procedur. Bała się, że popełni jakąś gafę, którą zobaczą na żywo miliony widzów. Poza tym niektóre elementy ceremonii, takie jak przyjęcie komunii świętej czy namaszczenie piersi, uważała za zbyt osobiste. I wreszcie w jej oczach transmitowanie świętych ceremonii było zwyczajnie wulgarne. W powszechnej opinii, jak wspomina Mike Parker, który w imieniu Filipa trzymał pieczę nad dokumentami Rady, „telewizja była równa prasie brukowej”.

Jak to ujął arcybiskup Canterbury: „Telewizja jest środkiem masowej rozrywki, potencjalnie stanowiąc jedno z największych zagrożeń́ dla świata”. Nie chcąc dokładać królowej stresu, gabinet poparł odmowę. Ogłoszenie decyzji w październiku 1952 roku natychmiast spotkało się z powszechnym oburzeniem. To była „zła i reakcyjna decyzja”, pisał „Daily Express”, a „Daily Mail” nazwał ją „doprawdy zdumiewającą”. Odmowa znalazła się na pierwszych stronach wszystkich gazet, spotykając się z niemal jednogłośnym potępieniem.

Już i tak oburzano się, że wybrani przez naród posłowie Izby Gmin muszą losować miejsca w opactwie, gdyż nie wystarczyło ich dla wszystkich, choć znalazły się dla całej Izby Lordów (z żonami), a tu kolejny przykład anachronicznego przedwojennego systemu kastowego dla wybrańców. „Poza murami opactwa westminsterskiego – pisała Cassandra w «Daily Mirror» – co najmniej piętnaście milionów poddanych Jej Królewskiej Mości, od brzegów Kornwalii po szare wody Clyde, od słonecznego, leśnego Kentu po krainę niebieskozielonych jezior, nie będzie mogło uczestniczyć w jej koronacji z powodu jednej kolosalnie błędnej decyzji”. Sprawdziły się najgorsze obawy Filipa. Posłowie natychmiast zaczęli składać interpelacje i gdy Churchill wstał, by udzielić odpowiedzi w wyjątkowo tłocznej izbie, stało się jasne, że rząd ustąpił. Mówiono o konsultacjach i próbach oświetlenia, ale tak naprawdę chodziło o wypracowanie kompromisu, który byłby do przyjęcia dla lękliwej królowej.

Ostatecznie ustalono, że kamery nie będą na nią skierowane podczas najbardziej newralgicznych momentów ceremonii, to jest namaszczenia i przyjęcia komunii świętej, a także wykluczono jakiekolwiek zbliżenia twarzy, jednak telewizja miała transmitować́ na żywo praktycznie całą resztę.
Cofniecie odmowy zostało lojalnie przedstawione jako decyzja samej królowej, jakoby urażonej próbą̨ odebrania jej poddanym możliwości uczestnictwa w tej uświęconej ceremonii. Jednak prawdziwe odczucia Elżbiety względem telewizji odzwierciedla odmowa transmisji telewizyjnej jej pierwszego orędzia świątecznego. Dwudziestego piątego grudnia 1952 roku stacje musiały się̨ zadowolić nadaniem transmisji radiowej, dołączając jedynie zdjęcie królowej przed mikrofonem. Pokonanie strachu przed kamerami zabrało Elżbiecie trochę czasu, ale pewności siebie dodała jej właśnie transmisja koronacji, odnosząc ogromny międzynarodowy sukces.

Świt dnia koronacji, drugiego czerwca 1953 roku, był ciemny i mokry. Wybrano tę datę̨ na podstawie optymistycznych prognoz synoptycznych, ale kilka dni wcześniej nastąpiło załamanie pogody i ogromne tłumy biwakujące wzdłuż̇ trasy procesji przemokły do suchej nitki. Mimo to kryjący się̨ pod parasolami i dachami ludzie nie tracili pogody ducha. W 1953 roku łączna populacja Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Narodów wynosiła niemal sześćset pięćdziesiąt milionów i można było odnieść́ wrażenie, że niemała część poddanych królowej zjechała tego dnia do Londynu. Hotele i pensjonaty pękały w szwach. Ministerstwo robót publicznych przekształciło centrum stolicy w ceremonialny lunapark, a łuki procesyjne i długie kryte trybuny upodobniły The Mall i Whitehall do toru wyścigowego. Wszystkie miejsca na trybunach zostały wyprzedane na pniu, a na czarnym rynku bilety osiągały cenę̨ czterdziestu–pięćdziesięciu funtów (mniej więcej dzisiejszy tysiąc). Za miejsca na balkonach z widokiem na trasę̨ procesji trzeba było zapłacić jeszcze więcej, a w miastach, miasteczkach i wsiach na terenie całego kraju prowizoryczne komitety organizacyjne przydzielały mieszkańców do ograniczonej liczby odbiorników telewizyjnych – nowinki technologicznej, która po tych wszystkich zawirowaniach okazała się̨ najlepszą pamiątką koronacyjną. Świat był w szponach zimnej wojny i zachodni komentatorzy wykpiwali panujący w stalinowskiej Rosji kult jednostki, który jednak był niczym w porównaniu z rodzimym zalewem plakatów i pamiątek, od blaszanych dzbanków po ściereczki do naczyń, z wizerunkiem czarnookiej młodej królowej.

W dniu koronacji Elżbieta II przywdziała aż trzy korony, poczynając od diademu królowej Wiktorii, w którym przyjechała do opactwa. Tę niską diamentową opaskę, pierwotnie wykonaną dla Jerzego IV, zdobią Krzyż św. Jerzego oraz symbole pozostałych krain Wielkiej Brytanii. To właśnie ten diadem widnieje na koronacyjnych znaczkach pocztowych, stając się odtąd ulubieńcem ich projektantów. Koroną, która wzięła udział w uroczystej konsekracji w opactwie, była Korona św. Edwarda, wykonana w 1661 roku dla Karola II w miejsce insygniów Edwarda Wy- znawcy, zniszczonych przez Oliwera Cromwella i parlamentarzystów podczas rewolucji. Cechą charakterystyczną tej bogato wysadzanej perłami i kamieniami szlachetnymi masywnej, ciężkiej korony z litego złota są mocno wygięte kabłąki.

Po wyjściu z opactwa nowożytni monarchowie od królowej Wiktorii począwszy wymieniali tę ciężką, ważącą dwa i trzy dziesiąte kilograma koronę na lżejszą koronę imperialną z mniej wydatnymi kabłąkami, ważącą „tylko” kilogram i trzy dziesiąte.

Włośnie ją Elżbieta II miała na głowie podczas procesji, więc to ona pojawia się na większości fotografii z drugiego czerwca 1953 roku. Jako „robocza” korona, która miała jej służyć pod- czas większości ceremonii państwowych, została dopasowana do głowy królowej tuż po jej wstąpieniu na tron. Jest wyściełana przepysznym aksamitnym czepkiem koronnym, którego grube gronostajowe brzegi zachodzą na obręcz, osłaniając ją. O godzinie jedenastej królowa wraz ze swoim małżonkiem zajechała przed opactwo w ceremonialnej złotej karocy. Ten bogato zdobiony pląsającymi cherubinami i trytonami powóz został zbudowany w 1761 roku dla Jerzego III i teraz nadciągnął w orszaku halabardników i forysiów ubranych w szkarłatno-złote uniformy. „Uradowałem się, gdy mi powiedziano: «Pójdziemy do domu Pańskiego!»” – rozbrzmiał tradycyjny psalm 122, po czym Elżbieta rozpoczęła swój pochód wzdłuż̇ nawy głównej.

„Panowie, przedstawiam wam królową Elżbietę, naszą niepodważalną̨ królową” – wygłosił arcybiskup Canterbury, prezentując ją czterem stronom świata. To „przedstawienie” było przeznaczone tylko dla obecnych w opactwie poddanych królowej, ale atmosfera była już tak podniosła, że nawet wciśnięci w kąty zagraniczni korespondenci dołączyli do antyfony „Boże, chroń królową Elżbietę”. Gdy rozbrzmiały pierwsze takty hymnu koronacyjnego do muzyki Haendla o Sadoku kapłanie i Natanie proroku, którego tekst recytowano na każdej koronacji brytyjskiego władcy od namaszczenia króla Edgara w 973 roku, druhny z orszaku królowej zdjęły z niej klejnoty i szatę̨ wierzchnią. Długi szkarłatny tren ceremonialny został złożony na ręce mistrza szat i Elżbieta II została odarta ze wszystkich ozdób, gotowa do wyświęcenia. Arcybiskup namaścił czoło i pierś królowej, co – zgodnie z umową – nie zostało pokazane w telewizji. Zamiast tego rytuału widzowie zobaczyli ujęcia opactwa opatrzone komentarzem na temat najstarszego znanego opisu koronacji religijnej ze starotestamentowych Ksiąg Królewskich, podczas której kapłan Sadok i prorok Natan w ten właśnie sposób namaścili króla Salomona. Po rytuale kamery ponownie skierowały się na Elżbietę, której wręczono insygnia królewskie: jabłko, by „pamiętała – wyrecytował arcybiskup – że cały świat jest królestwem chrystusowym”, berło z krzyżem, „symbol królewskiej władzy i sprawiedliwości”, berło z gołębicą oraz pierścień́ koronacyjny z szafirem i rubinowym krzyżem, zwany „obrączką Anglii”.

Następnie arcybiskup uniósł wysoko błyszczącą Koronę̨ św. Edwarda i nastąpił moment koronacji. Elżbieta II skłoniła głowę, a gdy korona jej dotknęła, „bijąca od niej [królowej] aura duchowości była niemal namacalna”, jak wspomina Dermot Morrah, jeden z oficjeli strojących przy jej tronie.

 
Wesprzyj nas