Druga część trylogii pisanej z perspektywy gospodyni domowej, opowiadającej o pozornym szczęściu rodzinnym, które na naszych oczach przeżywa swoje trudne chwile.


Być rodzinąSzwecja, lata czterdzieste i pięćdziesiąte XX wieku.

Tomas Berglund poddaje się terapii, która ma go wyleczyć z alkoholizmu. Maj wraz ich małą córeczką Anitą bardzo go wspiera. Gościny udziela im siostra Maj, ale życie dwóch rodzin w małym mieszkaniu nie jest łatwe…

A to nie jedyna trudność, z jaką musi się borykać Maj. Czy terapia męża odniesie oczekiwany skutek i nałóg już nigdy więcej nie zawładnie jego życiem? Czas pokaże. Na razie wszystko jest dobrze, więc wracają do domu. Oprócz problemów osobistych muszą się zmagać z globalnymi: trwa wojna, panuje kryzys…

Gdy Tomas zostaje powołany do wojska, Maj sama musi zapewnić opiekę dwójce dzieci, bo niedawno urodziła syna. Czy sprosta czekającym ją wyzwaniom? Czy małżeństwo, które Maj i Tomas chcą za wszelką cenę utrzymać, przetrwa wszystkie burze, a ich wspólne życie wypełni wreszcie szczęście i ciepło domowego ogniska?

***

Maj jest kobietą z pokolenia z okresu przed pojawieniem się środków antykoncepcyjnych i rozdzielnego opodatkowania. Tęskni za domem rodzinnym, a jednocześnie wstydzi się swojego pochodzenia, nie wie, kim naprawdę jest… Jej walka staje się lekcją samodzielności aktualną także współcześnie dla wszystkich, którzy zadają sobie pytania: Jak żyć? Kogo słuchać? Jak wychować szczęśliwego człowieka?
„Kulturnytt”

Zapewniam, że “Być rodziną” podobnie jak “Urodzić dziecko” wciągają czytelnika, a ich bohaterowie stają się nam bliscy i zostają w naszych myślach długo po zakończeniu lektury.
„Svenska Dagbladet”

Druga część fantastycznej trylogii o szwedzkim Domu Ludowym, pisanej z perspektywy gospodyni domowej, opowiadającej o pozornym szczęściu rodzinnym, które na naszych oczach przeżywa swoje trudne chwile.
„Metro”

Czytam kolejną część z bijącym sercem, pochłonięty Maj i jej zajęciami domowymi, gotowaniem, sprzątaniem, wychowywaniem dzieci… Jestem gotów okrzyknąć powieści Kristine Sandberg unikalnymi w historii szwedzkiej literatury – pomnikiem wystawionym kobietom zajmującymi się domem i dziećmi w latach czterdziestych.
Nie przypuszczałem, że do tego stopnia dam się wciągnąć tej liczącej ponad pięćset stron powieści o prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci. Kristine Sandberg dokonała rzeczy niezwykłej, zahipnotyzowała mnie swoją techniką narracji. Z napięciem, którego się nie spodziewałem, czekam na dalszy ciąg opowieści.
Niels Schwartz, „Expressen”

W serii ukaże się: “Życie za wszelką cenę”.

Kristina Sandberg zadebiutowała w 1997 roku, ale rozgłos przyniosła jej trylogia o Maj. Na przykładzie młodej, prostej dziewczyny ze szwedzkiej prowincji, która wżenia się w rodzinę bogatego fabrykanta i którą życie szybko zmusza do wzięcia spraw w swoje ręce, autorka pokazuje, jak na przestrzeni kilku dziesięcioleci zmieniła się pozycja kobiet w społeczeństwie szwedzkim. Za ostatnią część trylogii, „Żyć za wszelką cenę”, Kristina Sandberg otrzymała w 2014 roku prestiżową nagrodę literacką Szwedzkiego Stowarzyszenia Wydawców, Augustpriset.

Kristina Sandberg
Być rodziną
Przekład: Elżbieta Frątczak
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 22 lutego 2018
 
 

Być rodziną

1

SIEDZIMY NA OSZKLONYM BALKONIE w trzeszczących fotelach wiklinowych – jest połowa lat dziewięćdziesiątych, w Örnsköldsvik. Do poobiedniej kawy Maj podała ciasto rabarbarowe z sosem waniliowym. Na obiad było purée z ziemniaków, dorsz i marchewka ze szczypiorkiem w sosie śmietanowym. Maj martwi się, że jest mi ciężko – pracuję jako pomoc domowa na nocną zmianę. Podnosi głowę, przygląda mi się przez chwilę. Wyjdź bogato za mąż, uśmiecha się. Potrafisz gotować, dobrze pieczesz. Po co uczyć się tyle lat i jeszcze brać pożyczki na studia… Uśmiecham się? Maj mówi to poważnie? Nie chcę być gospodynią domową, odpowiadam szybko. I nagle milknę, zastanawiam się, co powinnam była odpowiedzieć. Zapada milczenie, nie pytam, czy sama nigdy nie chciała dalej się uczyć, studiować, nie marzyła o tym, by mieć własne pieniądze. Widzę, jak unosi głowę i patrzy na zachmurzone, szare wiosenne niebo nad zatoką, po czym wstaje z fotela, nieco mozolnie, i opiera się o balustradę. Stoi odwrócona do mnie plecami, przesuwa skrzydło okna balkonowego i macha ręką do dzieci bawiących się na podwórku. Tłumaczy mi, że matka dzieci mieszka w sąsiednim bloku i oprócz swoich ma pod opieką też kilkoro obcych. Dzięki temu nie musi posyłać własnych pociech do żłobka, mówi Maj. Trudno jest łączyć pracę zawodową z opieką nad takimi maluchami… Nagle milknie i bez słowa wraca do mieszkania. Czyżby zamierzała pozmywać? Trzeba było mi powiedzieć, mówię, kiedy wraca z dzbankiem pełnym kawy. Mam wrażenie, że jest za słaba, wzdycha. Mruży oczy, pokazuje mi otwartą dłoń – wzięła tylko jedną saszetkę.
Zanim wyjdę, chce mi jeszcze pokazać granatową spódnicę i tunikę w paski. Dostała je od zamożnej przyjaciółki, która robiła porządki w swojej garderobie. Do tego jeszcze czarne spodnie. Myślisz, że to coś dla twojej mamy? Szyte na miarę. Interesuje się finansami. Nie światowymi, tylko osobistymi finansami ludzi, ich zarobkami, kredytami. Jej dobry znajomy ma córkę, która jest zamężna i ma mieszkanie na najwyższym piętrze kamienicy na Narvavägen, w stolicy. Inny znajomy dwanaście pokoi, bo mieszka w willi otoczonej parkiem, niemal w centrum miasta. Gdy Maj opowiada o swoim życiu, przedstawia je w mirażu dostatku, chociaż jej miesięczne dochody są mniejsze niż nasze, a przecież wszyscy studenci narzekają na to, że kredyt studencki nie wystarcza na wiele. Skąpstwo jest odrażające, nie jest skąpa.
Już idziesz, mówi, kiedy obejmujemy się z pewną nieśmiałością. Schodząc na dół, słyszę, że zamyka drzwi, dopiero kiedy docieram na parter.

Gdybym, stojąc na parkingu, podniosła głowę, zauważyłabym, że stoi w oknie w sypialni i czeka, aż się odwrócę. Naprawdę aż tak się spieszyłam?

Sztokholm, 1940

PAN TOMAS BERGLUND… Proponuję, żeby najpierw przedstawił mi pan swoją wersję wydarzeń.
Moją wersję?

Tak, proszę opowiedzieć coś o sobie. Dlaczego pan tu jest?
Ja… cóż mogę powiedzieć… Nie radziłem sobie.

Nie radził pan sobie?
Nie radziłem sobie z alkoholem. Chcę przestać pić. Dlatego tu jestem.

Ach tak… A dlaczego sięgał pan po alkohol? Czuł pan niepokój? Jakieś lęki? Chciał pan poprawić sobie nastrój? Oczekuję, że będzie pan mówił prawdę. Hipnoza dąży do wewnętrznej prawdy. Nie zawsze bywa ona piękna, ale kłamstwo wysysa z nas siły, których potrzebujemy do życia. Więc jeśli oczekuje pan rezultatów, musi pan uwierzyć, że zniosę nawet najgorszą prawdę. Już sam fakt, że pan tu jest, świadczy o odwadze, o bardzo dużej odwadze. Szanuję pana za to. Ale niczego nie osiągniemy, jeśli pozwolimy, by drobne kłamstwa i względy prestiżowe stanęły nam na drodze.
Strasznie namieszałem. Jestem… żałosny. Wiem o tym.

Nie sądzę, żeby oskarżanie się coś pomogło. Ma pan problemy i chce pan je rozwiązać, na tym się skupmy. Może pana problemem jest pana pogarda dla samego siebie?
Tak, to chyba prawda. Wiem, że miałem w życiu szczęście, jak to się mówi. Nigdy nie cierpieliśmy biedy.

Proszę opowiedzieć mi o sobie.
Dorastałem jako najmłodsze dziecko w rodzinie, w której było ośmioro rodzeństwa. Ojciec zmarł, kiedy miałem dwadzieścia lat, zawsze byłem synkiem mamusi, ale też jej powiernikiem. Ojciec był fabrykantem, w swoich oczach odniósł sukces. Wszystko osiągnął własną pracą, zaczynał od zera, bez żadnego kapitału. Mama niewiele opowiadała o swojej rodzinie, ale nie sądzę, żeby była szczególnie zamożna. Mama ma słabe nerwy, jak to się mówi.

Czy w domu panowała ciepła, czy raczej chłodna atmosfera?
Cóż mogę powiedzieć… Pewnie taka jak w większości innych domów. Mama bała się, że sobie nie poradzi, kiedy ojciec zaczął się piąć po szczeblach kariery. Zależało jej, żebyśmy odpowiednio się zachowywali. To niewielkie miasto, trzeba umieć znaleźć się w różnych sytuacjach, ojciec potrafił zdobywać zaufanie ludzi. Na mamę spadło dużo obowiązków towarzyskich, nie zawsze dobrze się z tym czuła.

A czy swój niepokój przerzucała na pana?
Pewno można tak powiedzieć. Często mówiła, że ze wszystkich jej dzieci ja jestem do niej najbardziej podobny, jeśli chodzi o usposobienie. Nie jesteśmy tak praktycznie nastawieni jak inni. Ani tak zaradni jak oni.

A trzeba być praktycznym i zaradnym?
Tak. Chociaż ja z natury jestem raczej marzycielem.

Śmieje się pan?
Cóż, z marzeń się nie wyżyje.

To na pewno… Tak więc pana problemy… Kiedy stały się dla pana uciążliwe?
Zacząłem odczuwać pewien niepokój. Zawsze byli wokół mnie ludzie, którzy się o mnie troszczyli. Ale zawsze też byłem bardzo wrażliwy. Bałem się, że zrobię coś nie tak… i okaże się, że sobie nie radzę. Więc kiedy po raz pierwszy wypiłem kieliszek czegoś mocniejszego, nagle poczułem się lepiej. Niepokój się zmniejszył, przestałem się tak bardzo wszystkim przejmować. Odprężyłem się. I zacząłem lepiej sobie radzić… Po kilku kieliszkach przestałem się w ogóle przejmować, jeśli doktor mnie rozumie? Przecież równie dobrze jak czymś innym mogę zajmować się handlem, w czym jestem lepszy od innych, dlaczego miałoby mi to nie odpowiadać? Można powiedzieć, że dorastałem wśród katastrof czyhających za rogiem. Chociaż pewnie nie ja jeden.

Ale teraz chodzi o pana.
Mam na myśli śmierć, wojnę, choroby, problemy finansowe. Ojciec bardzo się starał, żeby było nam dobrze. Ja jednak nie posiadam jego… możliwości. Próbowałem. Moi bracia podejmują wyzwania. Ja widzę głównie porażki. Może są ulepieni z innej gliny, jak to się mówi.

A zatem pił pan, żeby zagłuszyć niepokój i się nie oskarżać?
Można tak powiedzieć. Przez kilka lat zdawało to egzamin. Ale potem lęki wróciły. Następnego dnia zawsze czułem niepokój. Moje pierwsze małżeństwo…

Proszę mi o nim opowiedzieć.
Po kilku głębszych łatwo nawiązuję kontakty z kobietami. Lubię przebywać w damskim towarzystwie. Mam dużo sióstr, znałem także ich koleżanki. Astrid nie była pierwszą kobietą, z którą zbliżyłem się intymnie, że tak to określę. Spotkaliśmy się w Hotelu Miejskim. Przyjechała odwiedzić przyjaciółkę. Mieszkała w Sollefteå. Była córką dentysty, miała lepsze pochodzenie ode mnie. Dobrze się razem czuliśmy. Tylko że nie mieliśmy dzieci. Nigdy nie próbowaliśmy dojść z czyjej winy, teraz wiem, że pewnie z jej… To jej rodzice nalegali na rozwód. Astrid nie była alkoholiczką. Ale lubiła się bawić, pewnie nieco za bardzo. Potem spotkała innego mężczyznę. Ułożyła sobie życie. Ja też nie byłem jej wierny. Dzisiaj się tego wstydzę. Często podróżuję, służbowo, a po kilku kieliszkach…

Niszczące siły destrukcji przejmują nad panem władzę?
Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Ale pewno ma pan rację.

Pana pierwsze małżeństwo skończyło się rozwodem?
Tak, ale wcześniej… mieliśmy… kilka kryzysów. Być może jednym z powodów był brak dzieci. Astrid nie wierzyła, że zostanę z nią, jeśli nie doczekamy się dziecka. W głębi duszy też to czułem. Chociaż na pewno sytuacja kobiety jest inna, mężczyzna zawsze może zacząć od nowa…

Tak jak pan, kiedy ożenił się pan po raz drugi.
Tak, chociaż to nie było z mojej strony aż tak wyrachowane. Przepraszam.

Ta rozmowa jest dla pana trudna?
Tak.

Mamy dużo czasu.
Nie planowaliśmy, że to się stanie tak szybko. Ale jestem ogromnie szczęśliwy, że mam córkę. Proszę mi wierzyć.

Słucham dalej.
Kiedy kochałem się z jej matką, nie byłem całkiem trzeźwy. Nie znaliśmy się wtedy zbyt dobrze. Teraz, kiedy już znam ją lepiej, przyznaję, że jestem zdziwiony. Oboje nie byliśmy wówczas sobą. Nasze drogi się rozeszły, a potem dowiedziałem się, że… To znaczy spotkaliśmy się jeszcze raz, podobała mi się, ale… małżeństwo? Wszystko potoczyło się za szybko…

Pana prawdziwe ja? To miał pan na myśli?
Za dużo myślę. A na myśli pomaga jeden głębszy. Spacery też pomagają, ale nie tak bardzo jak szklaneczka grogu. Tylko że następnego dnia pojawiają się lęki. No i wtedy wszystko się zaczyna. Ten strach, te lęki… Chociaż Maj nie ma z tym nic wspólnego, nie piję z jej powodu, moje picie jest skutkiem… Zanim się poznaliśmy, już było źle. Czasem okropnie mi wstyd, że ją w to wszystko wciągnąłem. Rozumiem, że mną gardzi.

Gardzi panem? Czy może to pan sobą gardzi?
Czy jedno wyklucza drugie? Przez moment myślałem, że jeśli… jeśli się pobierzemy, założymy rodzinę, będziemy mieć dzieci… że wtedy wszystko się ułoży. Codziennie widzieć w jej oczach… jaki jestem żałosny…

Powiedziała to panu?
Nie, nie wprost. Ale nie współżyjemy ze sobą.

Pobraliście się, kiedy żona spodziewała się dziecka, potem urodziła, była w połogu. Państwa córeczka ma…
Niecały rok.

No i nie byliście sobą.
Ja na pewno nie. Ale teraz podjąłem decyzję. Wiem, że mój organizm nie toleruje alkoholu. Więc albo, albo.
Maj i Anita, tylko dla nich żyję. Cóż począłbym bez nich?

2

Z KARTY PACJENTA:
Pacjent: Mężczyzna, trzydzieści sześć lat, niedawno ożenił się z młodą kobietą. Córka, niespełna roczek. Pacjent mieszka w niewielkim mieście na północnym wybrzeżu, rodzina ma dobrze prosperującą firmę w branży odzieżowej. Sytuacja finansowa i społeczna: dobra, alkoholizm pacjenta stanowi zagrożenie. Najmłodszy z ósemki rodzeństwa, ojciec nie żyje, matka mieszka w tej samej kamienicy co pacjent. Śmierć ojca wywołała u niego kryzys, zaczął nadużywać alkoholu.
Nauka w liceum przebiegała bezproblemowo, ale pacjent nie podszedł do matury. Żałuje tego, składa to na karb słabego charakteru. Wcześnie rozpoczął pracę w rodzinnej firmie, po kilku latach kawalerskiego życia się ożenił, małżeństwo określa jako burzliwe. W tysiąc dziewięćset trzydziestym siódmym roku doszło do rozwodu. Rok później ożenił się ponownie, ponieważ jego przyszła żona była w ciąży.
Pacjent szuka pomocy w związku z nękającymi go lękami, ma wahania nastroju i myśli samobójcze. Długotrwale nadużywa alkoholu. Decydujący czynnik: w delirium tremens groził żonie i córce nożem. Nie pamięta tego zdarzenia. Wezwano policję, funkcjonariusz potwierdził wersję żony (ślady krwi, ślady po nożu na futrynie i na podłodze). Pacjent żałuje swoich czynów, ale nie do końca czuje się za nie odpowiedzialny. Nie chce mówić o zdarzeniu, ponieważ wywołuje ono u niego silny lęk. W karcie wypisu ze szpitala w Umedalen podkreślono silne tendencje regresyjne. Jednak szybki powrót do zdrowia wydaje się świadczyć o silnej woli pacjenta, która jest niezbędna w terapii hipnozą.
Pacjent sprawia dobre wrażenie, prosi o pomoc. Brak kontaktu z głębszym pokładem uczuć.
Ostrożnie przygotowuję pacjenta do cierpienia związanego z terapią, zapewniam go o tym, że możliwa jest znacząca poprawa.
Hipoteza: Niepokój pacjenta wynika z nieuwolnionej kreatywności, ograniczanej przez patologiczne przywiązanie do matki, podczas gdy zdrowa agresja wiąże się w tym wypadku z nadmierną wolą dostosowania się do oczekiwań otoczenia (matki?). Seksualność w jego przypadku dochodzi do głosu w krótkotrwałych związkach, w małżeństwie natomiast wydaje się ograniczona. Silne skłonności samobójcze, tłumione przez niewyartykułowaną agresję. Poważne oznaki nienawiści do samego siebie i skłonności do samounicestwienia, nadużywanie alkoholu. Sukces ojca stał się dla syna jarzmem, od którego ucieka do życia pozbawionego obowiązków. Ojciec pacjenta zmarł w sile wieku, ale w świadomości syna pozostał osobą niezniszczalną, której siła wciąż go paraliżuje i ogranicza. Cierpi on na brak celu w życiu, nie umie dostrzec jego sensu ani piękna.

3

CZY ANITA PRZEMARZŁA? Nie budzi się, nawet kiedy Maj wyjmuje ją z wózka na klatce schodowej bloku w Abrahamsbergu. Nie, oddycha, Maj czuje jej delikatny ciepły oddech. Nie jest za bardzo rozgrzana? Gunnar, synek Ragny, jest zasmarkany, kaszle, nie zdziwiłoby jej, gdyby Anita czymś się od niego zaraziła. Czy naprawdę powinna codziennie wychodzić z córeczką na dwór w takie mrozy? Ale Ragna rozmawiała z lekarzem, który wszystkim zaleca codzienne spacery, więc nie ma sensu protestować.
Gdy na górze, w mieszkaniu Ragny i Edvina, Maj kładzie Anitę w sypialni, widzi, jak jej klatka piersiowa unosi się i opada. Policzki ma czerwone, ale nie widać na nich niepokojących białych plam. Z kuchni dobiega głos Ragny, która chce, żeby korzystając z tego, że dzieci śpią, napiły się kawy. Dlaczego Maj nie może po prostu usiąść przy stole i nic nie mówić? Jak ma tłumaczyć sobie milczenie siostry? Jako wyrzut? Jak mogłaś zadać się z takim typem? Fabrykant! I czy Ragna nie wspomniała, że mamę i tatę kosztowało to wiele bezsennych nocy? Sprawa była oczywista, skoro tak się spieszyliście ze ślubem. A może to tylko twój wewnętrzny głos, Maj?
Tomas da radę, mówi, jakby chciała przekonać samą siebie. Rzuci alkohol, skoro ma taką pomoc…
Ragna miesza łyżeczką w filiżance. Maj zaczyna jeszcze raz.
Tata znał takiego jednego faceta z gazowni… jak on się nazywał…
Svenonius. Pił, a potem stał się bardzo religijny i uwolnił się od…
Ragna podnosi filiżankę do ust, pije, bezgłośnie. Maj drży, mówi, że gospodarz oszczędza na cieple. Ale przecież chyba Maj rozumie, że w tych ciężkich czasach nie można być rozrzutnym – mówi Ragna i odchrząkuje. Po chwili ciągnie dalej.
Jedyne, co ci zostało, to mieć nadzieję, Maj. Ale nie zazdroszczę ci.
Maj tłumi odruch, żeby wstać i iść do ubikacji, zostaje przy stole, na talerzyku leżą sucharki i babka piaskowa zrobiona z jednego jajka, która klei się i rośnie w ustach. Ragna opróżnia filiżankę, Maj sprząta ze stołu i zabiera się do zmywania. Gdy Ragna mówi, że to jej kolej, Maj wraca do Anity. Czy Ragna nie życzy mi dobrze? A ty, czego jej życzysz? Przecież jesteśmy siostrami. Tego nic nie zmieni.

 
Wesprzyj nas